11-23.07.2015 - Rowerowy Eurotrip 2015
11-23.07.2015 - Rowerowy Eurotrip 2015
No i przyszła pora na kolejną dłuższą wyprawę rowerową. W tym roku plany miałem bardzo ambitne, a co z tego wyszło będzie w dalszych częściach...
Jak to u mnie bywa nie przygotowuję się jakoś szczególnie do wyjazdu. Ot wyznaczam tylko punkt docelowy i ewentualnie kilka pośrednich, które mam zamiar odwiedzić. To którędy dotrę do celu ma dla mnie już mniejsze znaczenie
Mam tylko trzy zasady: jak najwięcej, jak najszybciej, jak najtaniej. Można jeszcze do tego dołożyć to iż zawsze wyruszam rowerem z domu i rowerem wracam
Dzień 1
Tym razem postanawiam sporo zejść z wagi bagaży już na samym starcie. Mieszczę się w 100 kg (rower + bagaże + rowerzysta). Jest to całkiem dobry wynik zakładając, że poprzednim razem było 15 kilogramów więcej
Jako, że zawsze ruszam rowerem z domu to tak wychodzi iż często pierwszego dnia pokonuję trasy, które już wcześniej przemierzałem. Nie mam już za bardzo pomysłów na coś nowego. Być może następnym razem skorzystam ze środków komunikacji publicznej by przeskoczyć ten etap wyprawy
Pierwszego dnia chciałem dojechać jak najdalej w głąb Czech. Planowałem wyruszyć o godz. 00:00 lecz ze względu na wiele spraw, które musiałem załatwić przesuwam wyjazd na 03:00. Koniec, końców wstaję dopiero o piątej strasznie zmarnowany. Dzień wcześniej musiało mnie gdzieś przewiać. Jestem strasznie zakatarzony i boli mnie gardło. Czuję duże osłabienie organizmu W trasę wyruszam przed szóstą rano. Dzień zapowiada się bardzo upalny. Na początek trasa klasyczna czyli Głuchołazy --> Jesenik --> Branna. W Brannej robię pierwszą przerwę na śniadanie. Mam już za sobą ten najtrudniejszy odcinek podjazdu na przełęcz w Ramzovej.
Z Brannej jest przyjemny zjazd do Hanušovic i dalej delikatnie w dół wzdłuż rzeki Moravy do miejscowości Olšany. Tutaj robię pierwsze zakupy podczas tego wyjazdu. Dalej krajową 11-tką na przełęcz Hambalek i zjazd do Bukowic gdzie zmieniam 11 na 43. Teraz przejazd przez Štíty i kolejny podjazd.
Restauracja/muzeum piwowarstwa w Hanušovicach
Štíty
Widok na Lanškroun
Odwiedzam Lanškroun(niem. Landskron) – miasto leży już w kraju pardubickim. Niemal pól miasta przechodzi remont. Pałac, ratusz czy kolumna maryjna. Niemal całe centrum wyłączone z ruchu. Właśnie trwają przygotowania do wyścigu kolarskiego.
Kościół św. Wacława
Renesansowy ratusz
Kościół Marii Magdaleny
20 km dalej jest kolejne ciekawe miasto - Svitavy(niem. Zwittau). W mieście znajduje się wiele zabytków. Chociażby kościół św. Jerzego, który jest najstarszą świątynią w mieście. Pierwotnie romański, a obecnie barokowy. Rynek jest bardzo okazały, wszędzie odnowione kamienice. Stary renesansowy ratusz właśnie przechodzi renowację. W zachodniej części rynku znajduje się kościół nawiedzenia NMP. Pierwotnie romański(około 1250 r.) Obecny barokowy wygląd nadano mu w 1781 r. po wielkim pożarze miasta. W tej części rynku odbywa się jakiś festyn. Nic dziwnego w końcu to weekend.
Svitavski rynek
Opuszczając miasto natrafiam na jedną z ładniejszych budowli w Svitavach. Jest to willa Langera. Obiekt wybudowany w latach 1890–1892. Do willi przylega zadbany park.
Willa Langera
Aha, jeszcze jedno, Svitavy to rodzinne miasto Oskara Schindlera. To nazwisko raczej każdy powinien kojarzyć. Trzeba jednak zaznaczyć, że gdyby nie powieść Thomasa Keneallego na podstawie której Steven Spielberg wyreżyserował "Listę Schindlera", to raczej niewiele osób by kojarzyło tą osobę .
Pomnik upamiętniający Oskara Schindlera
Za miastem zaczyna się trudniejsza część trasy. Teraz mam do pokonywania niewielkie, ale bardzo męczące wzniesienia i w sumie tak będzie do końca dzisiejszego dnia.Po kilkunastu kilometrach docieram do czeskiego Carcassonne - Polička. Oczywiście to "Carcassonne" należy wziąć w cudzysłów. Jednak ze względu na to iż w mieście zachowały się niemal w całości mury obronne z basztami można tak je nazwać
Polička
Oczywiście odwiedzając miasto należy dokonać stosownych zakupów. Piwo z miejscowego browaru smakuje wybornie
Po około 30 km docieram do Hlinska. Miasto może nieszczególne, ale na uwagę zasługuje miejscowy skansen Betlém. Dawniej była to dzielnica miasta z domami przysłupowymi. Od 1995 roku jest chronionym obszarem architektury ludowej.
Betlém
Tuż po zachodzie słońca docieram do Havlíčkův Brod.
Zaraz za miastem trafiam na fajną miejscówkę, z której postanawiam skorzystać. Co prawda chciałem dojechać znacznie dalej i w sumie miałem jeszcze trochę dnia na dalszą jazdę, ale osłabienie organizmu daje o sobie jednak znać
Statystyki dnia pierwszego.
Galeria:
https://plus.google.com/photos/117901767401578298989/albums/6175495800560484529
cdn...
Jak to u mnie bywa nie przygotowuję się jakoś szczególnie do wyjazdu. Ot wyznaczam tylko punkt docelowy i ewentualnie kilka pośrednich, które mam zamiar odwiedzić. To którędy dotrę do celu ma dla mnie już mniejsze znaczenie
Mam tylko trzy zasady: jak najwięcej, jak najszybciej, jak najtaniej. Można jeszcze do tego dołożyć to iż zawsze wyruszam rowerem z domu i rowerem wracam
Dzień 1
Tym razem postanawiam sporo zejść z wagi bagaży już na samym starcie. Mieszczę się w 100 kg (rower + bagaże + rowerzysta). Jest to całkiem dobry wynik zakładając, że poprzednim razem było 15 kilogramów więcej
Jako, że zawsze ruszam rowerem z domu to tak wychodzi iż często pierwszego dnia pokonuję trasy, które już wcześniej przemierzałem. Nie mam już za bardzo pomysłów na coś nowego. Być może następnym razem skorzystam ze środków komunikacji publicznej by przeskoczyć ten etap wyprawy
Pierwszego dnia chciałem dojechać jak najdalej w głąb Czech. Planowałem wyruszyć o godz. 00:00 lecz ze względu na wiele spraw, które musiałem załatwić przesuwam wyjazd na 03:00. Koniec, końców wstaję dopiero o piątej strasznie zmarnowany. Dzień wcześniej musiało mnie gdzieś przewiać. Jestem strasznie zakatarzony i boli mnie gardło. Czuję duże osłabienie organizmu W trasę wyruszam przed szóstą rano. Dzień zapowiada się bardzo upalny. Na początek trasa klasyczna czyli Głuchołazy --> Jesenik --> Branna. W Brannej robię pierwszą przerwę na śniadanie. Mam już za sobą ten najtrudniejszy odcinek podjazdu na przełęcz w Ramzovej.
Z Brannej jest przyjemny zjazd do Hanušovic i dalej delikatnie w dół wzdłuż rzeki Moravy do miejscowości Olšany. Tutaj robię pierwsze zakupy podczas tego wyjazdu. Dalej krajową 11-tką na przełęcz Hambalek i zjazd do Bukowic gdzie zmieniam 11 na 43. Teraz przejazd przez Štíty i kolejny podjazd.
Restauracja/muzeum piwowarstwa w Hanušovicach
Štíty
Widok na Lanškroun
Odwiedzam Lanškroun(niem. Landskron) – miasto leży już w kraju pardubickim. Niemal pól miasta przechodzi remont. Pałac, ratusz czy kolumna maryjna. Niemal całe centrum wyłączone z ruchu. Właśnie trwają przygotowania do wyścigu kolarskiego.
Kościół św. Wacława
Renesansowy ratusz
Kościół Marii Magdaleny
20 km dalej jest kolejne ciekawe miasto - Svitavy(niem. Zwittau). W mieście znajduje się wiele zabytków. Chociażby kościół św. Jerzego, który jest najstarszą świątynią w mieście. Pierwotnie romański, a obecnie barokowy. Rynek jest bardzo okazały, wszędzie odnowione kamienice. Stary renesansowy ratusz właśnie przechodzi renowację. W zachodniej części rynku znajduje się kościół nawiedzenia NMP. Pierwotnie romański(około 1250 r.) Obecny barokowy wygląd nadano mu w 1781 r. po wielkim pożarze miasta. W tej części rynku odbywa się jakiś festyn. Nic dziwnego w końcu to weekend.
Svitavski rynek
Opuszczając miasto natrafiam na jedną z ładniejszych budowli w Svitavach. Jest to willa Langera. Obiekt wybudowany w latach 1890–1892. Do willi przylega zadbany park.
Willa Langera
Aha, jeszcze jedno, Svitavy to rodzinne miasto Oskara Schindlera. To nazwisko raczej każdy powinien kojarzyć. Trzeba jednak zaznaczyć, że gdyby nie powieść Thomasa Keneallego na podstawie której Steven Spielberg wyreżyserował "Listę Schindlera", to raczej niewiele osób by kojarzyło tą osobę .
Pomnik upamiętniający Oskara Schindlera
Za miastem zaczyna się trudniejsza część trasy. Teraz mam do pokonywania niewielkie, ale bardzo męczące wzniesienia i w sumie tak będzie do końca dzisiejszego dnia.Po kilkunastu kilometrach docieram do czeskiego Carcassonne - Polička. Oczywiście to "Carcassonne" należy wziąć w cudzysłów. Jednak ze względu na to iż w mieście zachowały się niemal w całości mury obronne z basztami można tak je nazwać
Polička
Oczywiście odwiedzając miasto należy dokonać stosownych zakupów. Piwo z miejscowego browaru smakuje wybornie
Po około 30 km docieram do Hlinska. Miasto może nieszczególne, ale na uwagę zasługuje miejscowy skansen Betlém. Dawniej była to dzielnica miasta z domami przysłupowymi. Od 1995 roku jest chronionym obszarem architektury ludowej.
Betlém
Tuż po zachodzie słońca docieram do Havlíčkův Brod.
Zaraz za miastem trafiam na fajną miejscówkę, z której postanawiam skorzystać. Co prawda chciałem dojechać znacznie dalej i w sumie miałem jeszcze trochę dnia na dalszą jazdę, ale osłabienie organizmu daje o sobie jednak znać
Statystyki dnia pierwszego.
Galeria:
https://plus.google.com/photos/117901767401578298989/albums/6175495800560484529
cdn...
Ty zawsze jakies fajne piwa wyczaisz~!
No to toperz zdyskwalikowany na starcie :
w belach siana?
Robert J pisze:Mieszczę się w 100 kg (rower + bagaże + rowerzysta)
No to toperz zdyskwalikowany na starcie :
Robert J pisze:Zaraz za miastem trafiam na fajną miejscówkę, z której postanawiam skorzystać.
w belach siana?
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Dzień 2/13 - 12.07.2015 - Ciągle przed siebie...
W nocy często się budzę. Choroba się nasila. Z rana zupełnie nie mogę oddychać tak mam zatkany nos. Myślałem, że jak położę się wcześniej spać, to i wcześniej wstanę, a figa z makiem ! Dziś najlepiej to bym w ogóle się nie ruszał z miejsca. Niestety dla mnie tuż obok na lotnisku już od wczesnych godzin rannych jest wzmożony ruch. Szybowce są wyciągane na dobre 100-150 metrów w górę za pomocą wyciągarki. Świst powietrza nie daje mi spać.
Zmuszam się i w końcu się zbieram przed 8. Dopiero po pokonaniu kilku kilometrów zatrzymuję się na śniadanie.
Organizm mam bardzo osłabiony i ciężko rozgrzewają mi się mięśnie. Na szczęście znam trasę bardzo dobrze i wiem, że wcześniej czy później mi się to uda
Dziś ponownie mam do pokonywania raz mniejsze, a raz większe wzniesienia. Podobnie trasa wyglądała wczoraj. Ja jednak wolałbym jakiś jeden konkretny podjazd
Po godzinie jazdy docieram do miasta Humpolec. Zawsze do tej pory mijałem to miasto. Tym razem postanawiam podjechać do centrum.
Humpolec
Miasto nie robi na mnie jakiegoś większego wrażenia. Posiada dwa rynki, górny i dolny. Po środku stoi kościół św. Mikołaja.
Z racji, że jest niedziela i dość wczesna pora, atmosfera w mieście bardzo senna. Nie spotkałem żywej duszy, a ulicami przemknęło może ze 2-3 samochody.
Dolny rynek
Następnie dość długi odcinek bez postoju. Mijam Pelhřimov obierając kierunek na Tabor. Ciężki to był kawałek. Ciągłe podjazdy i remont drogi na bardzo długim odcinku. Ruch odbywa się wahadłowo i na takim dłuższym odcinku nie ma szans bym zdążył przemknąć przed zmianą świateł.
Čížkov
Przejeżdżam przez Kámen. Na skale w centrum wsi stoi zamek. Pierwotnie gotycki, ale jak to z reguły bywa kilkukrotnie był przebudowywany.
Kámen
Przy zamku spotykam sporą grupę czeskich cyklistów. Jadą w tym samym kierunku co ja. Zamieniam z nimi kilka słów i jadę już swoim tempem.
W Chýnovie robię zapasy wody bo tej ubywa bardzo szybko w tak wysokiej temperaturze.
Chýnov
O 14-tej docieram do Taboru. Miasto bardzo ciekawe. Założone zostało w XIII w. przez Przemysława Ottokara II jako Hradiste. Nową nazwę nadali husyci, którzy przybyli tu po ucieczce z Pragi w 1420. Nazwa Tabor nawiązuje do biblijnej góry Przemienienia Pańskiego.
Tabor
Stare miasto z unikalnym labiryntowym planem. W rynku wiele cennych kamienic, późnogotycki kościół Przemienienia Pańskiego no i chyba najcenniejszy zabytek miasta - stary ratusz, który jest jednym z najważniejszych zabytków późnogotyckich w Czechach.
W rynku stoi pomnik przywódcy i stratega taborytów w czasie wojen husyckich. Czeski bohater narodowy - Jan Žižka.
Późnogotycki kościół Przemienienia Pańskiego
Stary ratusz
Jan Žižka
Freski z husyckimi motywami
By rozwiązać problemy z wodą pitną w mieście już w 1492 roku wybudowano zbiornik retencyjny "Jordan". Najstarszy tego typu obiekt w tej części Europy.
Renesansowa wieża ciśnień
Zbiornik retencyjny "Jordan"
Opuszczam miasto obierając kierunek na Pisek. Po drodze przejeżdżam przez kilka mniejszych miejscowości, Opařany, Bernartice czy Záhoří.
Opařany
Bernartice
Záhoří
W Pisku jestem dość późno bo o 18-tej. Miasto pozytywnie mnie zaskoczyło. Sporo tutaj ciekawych obiektów. Na uwagę zasługuje gotycki kościół Narodzenia NMP. Innym obiektem jest najstarszy kamienny most w Czechach, a drugi najstarszy most w Europie na północ od Alp, wybudowany został w XIII wieku.
Gotycki kościół Narodzenia NMP
Ratusz
Zabytkowy kamienny most w Pisku
Na nabrzeżu rzeźby z piasku m. in. Jana Žižki.
Jan Žižka
Im później tym pogoda bardziej się psuła. Rezygnuje ze zwiedzania Strakonic i jadę na południe. Dziś chciałem dotrzeć do Vimperka, ale w powietrzu czuć deszcz. No i to cholerne osłabienie organizmu
Było już dość późno gdy docieram do miejscowości Volyně. Droga główna przebiega przez centrum. Jest brukowana. Znajduje się tutaj zaliczany do najstarszych w kraju, wybudowany w 1521 roku ratusz - perła czeskiego renesansu.
Volyně
Za miastem jest bardzo wymagający i długi podjazd. Załadowane tiry miały problem z podjazdem. Odbiera mi on resztę sił. Tuż przed miastem Čkyně znajduję odpowiednią miejscówkę na nocleg.
Statystyki dnia 2
Galeria:
https://plus.google.com/photos/117901767401578298989/albums/6175748725086040513
cdn...
W nocy często się budzę. Choroba się nasila. Z rana zupełnie nie mogę oddychać tak mam zatkany nos. Myślałem, że jak położę się wcześniej spać, to i wcześniej wstanę, a figa z makiem ! Dziś najlepiej to bym w ogóle się nie ruszał z miejsca. Niestety dla mnie tuż obok na lotnisku już od wczesnych godzin rannych jest wzmożony ruch. Szybowce są wyciągane na dobre 100-150 metrów w górę za pomocą wyciągarki. Świst powietrza nie daje mi spać.
Zmuszam się i w końcu się zbieram przed 8. Dopiero po pokonaniu kilku kilometrów zatrzymuję się na śniadanie.
Organizm mam bardzo osłabiony i ciężko rozgrzewają mi się mięśnie. Na szczęście znam trasę bardzo dobrze i wiem, że wcześniej czy później mi się to uda
Dziś ponownie mam do pokonywania raz mniejsze, a raz większe wzniesienia. Podobnie trasa wyglądała wczoraj. Ja jednak wolałbym jakiś jeden konkretny podjazd
Po godzinie jazdy docieram do miasta Humpolec. Zawsze do tej pory mijałem to miasto. Tym razem postanawiam podjechać do centrum.
Humpolec
Miasto nie robi na mnie jakiegoś większego wrażenia. Posiada dwa rynki, górny i dolny. Po środku stoi kościół św. Mikołaja.
Z racji, że jest niedziela i dość wczesna pora, atmosfera w mieście bardzo senna. Nie spotkałem żywej duszy, a ulicami przemknęło może ze 2-3 samochody.
Dolny rynek
Następnie dość długi odcinek bez postoju. Mijam Pelhřimov obierając kierunek na Tabor. Ciężki to był kawałek. Ciągłe podjazdy i remont drogi na bardzo długim odcinku. Ruch odbywa się wahadłowo i na takim dłuższym odcinku nie ma szans bym zdążył przemknąć przed zmianą świateł.
Čížkov
Przejeżdżam przez Kámen. Na skale w centrum wsi stoi zamek. Pierwotnie gotycki, ale jak to z reguły bywa kilkukrotnie był przebudowywany.
Kámen
Przy zamku spotykam sporą grupę czeskich cyklistów. Jadą w tym samym kierunku co ja. Zamieniam z nimi kilka słów i jadę już swoim tempem.
W Chýnovie robię zapasy wody bo tej ubywa bardzo szybko w tak wysokiej temperaturze.
Chýnov
O 14-tej docieram do Taboru. Miasto bardzo ciekawe. Założone zostało w XIII w. przez Przemysława Ottokara II jako Hradiste. Nową nazwę nadali husyci, którzy przybyli tu po ucieczce z Pragi w 1420. Nazwa Tabor nawiązuje do biblijnej góry Przemienienia Pańskiego.
Tabor
Stare miasto z unikalnym labiryntowym planem. W rynku wiele cennych kamienic, późnogotycki kościół Przemienienia Pańskiego no i chyba najcenniejszy zabytek miasta - stary ratusz, który jest jednym z najważniejszych zabytków późnogotyckich w Czechach.
W rynku stoi pomnik przywódcy i stratega taborytów w czasie wojen husyckich. Czeski bohater narodowy - Jan Žižka.
Późnogotycki kościół Przemienienia Pańskiego
Stary ratusz
Jan Žižka
Freski z husyckimi motywami
By rozwiązać problemy z wodą pitną w mieście już w 1492 roku wybudowano zbiornik retencyjny "Jordan". Najstarszy tego typu obiekt w tej części Europy.
Renesansowa wieża ciśnień
Zbiornik retencyjny "Jordan"
Opuszczam miasto obierając kierunek na Pisek. Po drodze przejeżdżam przez kilka mniejszych miejscowości, Opařany, Bernartice czy Záhoří.
Opařany
Bernartice
Záhoří
W Pisku jestem dość późno bo o 18-tej. Miasto pozytywnie mnie zaskoczyło. Sporo tutaj ciekawych obiektów. Na uwagę zasługuje gotycki kościół Narodzenia NMP. Innym obiektem jest najstarszy kamienny most w Czechach, a drugi najstarszy most w Europie na północ od Alp, wybudowany został w XIII wieku.
Gotycki kościół Narodzenia NMP
Ratusz
Zabytkowy kamienny most w Pisku
Na nabrzeżu rzeźby z piasku m. in. Jana Žižki.
Jan Žižka
Im później tym pogoda bardziej się psuła. Rezygnuje ze zwiedzania Strakonic i jadę na południe. Dziś chciałem dotrzeć do Vimperka, ale w powietrzu czuć deszcz. No i to cholerne osłabienie organizmu
Było już dość późno gdy docieram do miejscowości Volyně. Droga główna przebiega przez centrum. Jest brukowana. Znajduje się tutaj zaliczany do najstarszych w kraju, wybudowany w 1521 roku ratusz - perła czeskiego renesansu.
Volyně
Za miastem jest bardzo wymagający i długi podjazd. Załadowane tiry miały problem z podjazdem. Odbiera mi on resztę sił. Tuż przed miastem Čkyně znajduję odpowiednią miejscówkę na nocleg.
Statystyki dnia 2
Galeria:
https://plus.google.com/photos/117901767401578298989/albums/6175748725086040513
cdn...
Dzień 3/13 - 13.07.2015 - Pasawa "Bawarska Wenecja"
W nocy przechodzi front atmosferyczny. Trochę spadło deszczu, na szczęście o poranku opady ustają. Nie pada, ale temperatura znacznie spada. Przeziębienie jeszcze mnie trzyma, jednak jest już znacznie lepiej. Dziś postanowiłem się zebrać do dalszej drogi zdecydowanie szybciej niż to miało miejsce dzień wcześniej.
Jak postanowiłem tak też zrobiłem. W dalszą trasę ruszam kilka minut po szóstej standardowo bez śniadania. Przerwę robię po kilkunastu kilometrach. Kąpiel w lodowatym strumieniu i solidny posiłek.
Docieram do Vimperka. Pierwsze co to podjeżdżam pod pałac górujący nad miastem. Niestety na dziedziniec tego dawnego zamku dzisiaj nie można wejść. Jest poniedziałek, a w poniedziałek w Czechach wszystko co związane z turystyką jest zamknięte. Pozostaje mi tylko dziedziniec otoczony zabudowaniami gospodarczymi.
Pałac w Vimperku
Obiekt od zewnątrz wygląda na zaniedbany. Nie wiem jak to wygląda na głównym dziedzińcu, ale elewacja z zabudowań w koło po
prostu odpada.
Zjeżdżam do miasta przez "Czarną bramę". Robię zakupy w pierwszym otwartym sklepie i jadę na rynek. Rynek ładny, ale jak na standardy czeskie jest dość zaniedbany. Podobnie jak w przypadku zabudowań przypałacowych elewacja z większości kamienic obdrapana.
Czarna brama
Rynek jest nachylony pod dość dużym kątem. W jego dolnej części stoi wież miejska(aktualnie w remoncie), a tuż obok niepozornie wyglądający kościół Nawiedzenia NMP. Tuż poniżej stoi kilka domów z bali, przykład architektury ludowej na Szumawie. Wydaje się trochę dziwne, ale takich przykładów powinniśmy szukać raczej gdzieś na wsi, a nie w samym centrum miasta
Opuszczam miasto kierując się na granicę w miejscowości Strážný. Na tym odcinku osiągam po raz pierwszy poziomicę 1000 m n.p.m. podczas tej wyprawy.
Przy przejściu granicznym po czeskiej stronie wszystko tętni życiem. Zupełnie inaczej to wygląda po niemieckiej stronie. Wszystkie obiekty opuszczone, a cały teren zarasta. Na granicy pamiątkowa fota i jadę dalej. Po godzinie docieram do Freyung. Przez miasto przejeżdżam bez zatrzymywania się.
Na granicy
Freyung
W powietrzu ciągle czuć deszcz. Na szczęście jeszcze nie pada. Za to robi się dość chłodno i wzmaga się silny wiatr.
Po kilku godzinach jazdy docieram do Pasawy. Pięknie położone miasto w miejscu gdzie łączą się trzy rzeki - Dunaj, Inn oraz Ilz. Malownicze położenie, a także cenna zabytkowa architektura w stylu śródziemnomorskim sprawiły, że Pasawa nazywana jest "miastem trzech rzek" oraz "bawarską Wenecją". To drugie określenie jest trochę na wyrost według mnie
Pasawa
Z grubsza obecny wygląd miasta został nadany przez włoskich architektów po tym jak niemal całe miasto strawił wielki pożar w 1662 roku.
W 1225 roku Pasawa staje się miastem po tym jak nadano jej prawa miejskie. Jednak historia osadnictwa na tych terenach sięga okresu mezolitu(środkowy okres epoki kamienia).
Dominującym obiektem starego miasta jest Katedra św. Stefana. Pozostałe ważne zabytki Pasawy to m.in. renesansowy Pałac Herberstein, nowy i stary pałac Biskupi, wczesnoklasycystyczny pałac Freudenhai, XIV wieczny budynek Ratusza, XVII wieczny kościół św. Michała oraz pozostałości średniowiecznych umocnień miejskich z bramą św. Seweryna i basztą Schaiblingsturm.
Katedra św. Stefana
Residenzplatz
Baszta Schaiblingsturm nad brzegiem Inn.
Miasto otoczone jest zielonymi wzniesieniami. Po północnej stronie dominuje twierdza Oberhaus. Warownia ta wzniesiona została w pierwszej połowie XIII wieku, a jej rozbudowa trwała nieprzerwanie aż do XIX wieku. Obiekt zaliczany do największych tego typu w europie.
Twierdza Oberhaus
Po południowej stronie na wzniesieniu znajduje się XVII wieczne Sanktuarium Matki Bożej Wspomożycielki(Maria Hilf).
Opuszczając miasto po kilku godzinach zwiedzania kieruję się na południe. Przejeżdżam obok wyżej wymienionego sanktuarium. Podjazd jest strasznie stromy. Na jednym z zakrętów(naprzeciw sanktuarium) samochody, które go pokonują zbyt małym łukiem szorują podwoziem o asfalt. Widziałem kilka takich przypadków bo akurat zrobiłem sobie przerwę z widokiem na miasto
Sanktuarium Matki Bożej Wspomożycielki.
Kawałek dalej ponownie przekraczam granicę państwową tego dnia, tym razem z Austrią. Nie wiem dlaczego wybrałem akurat tą trasę do dalszej jazdy. Jest ona bardzo wymagająca dla rowerzysty. Ciągle do pokonywania są jakieś wzniesienia. Gdybym wiedział wcześniej, że okolica będzie tak mało atrakcyjna to pojechałbym wzdłuż Inu. Z góry widać było, że jest tam znacznie ciekawiej.
O 17-tej docieram do Schärding - barokowej perły nad zielonym Inn. Obecny wygląd miastu nadano po pożarze w 1809 roku. W mieście dominuje kościół św. Jerzego.
Schärding
Po raz kolejny tego dnia przekraczam granicę państwową. Niestety pogoda znacznie się psuje. Zaczyna padać deszcz. Nie jest on może obfity, ale strasznie denerwujący. Jadę w kierunku Braunau am Inn. Gdy mocniej pada to robię przerwy. Jadę wzdłuż drogi krajowej nr. 12 przejeżdżając przez kilka mniejszych miejscowości.
Malching
Erlach
W Braunau am Inn jestem w okolicy zachodu słońca.
Do zabytków Braunau am Inn należy XV-wieczny kościół z 99-metrową wieżą, ruiny zamku mieszczące muzeum, a także częściowo zachowane mury miejskie.
Braunau am Inn
Z racji późnej pory i kiepskiej aury nie za bardzo mam ochotę na zwiedzanie miasta. Kręcę się tylko chwilę w okolicy centrum i ruszam dalej.
Jako ciekawostkę należy podać, że W 1889 roku urodził się i mieszkał tu do 3. roku życia Adolf Hitler.
Altes Stadttor
Opuszczając miasto ponownie zaczyna padać. Zaczynam się rozglądać za dogodną miejscówką na spędzenie kolejnej nocy.
Późną porą docieram do Mattighofen.
Mattighofen
Kilka kilometrów dalej kończę ten dzień w okolicy Aug.
Statystyki dnia 3
Galeria: LINK
https://plus.google.com/photos/117901767401578298989/albums/6176277155753360785?authkey=COCLiZvowIHQ5gE
cdn...
W nocy przechodzi front atmosferyczny. Trochę spadło deszczu, na szczęście o poranku opady ustają. Nie pada, ale temperatura znacznie spada. Przeziębienie jeszcze mnie trzyma, jednak jest już znacznie lepiej. Dziś postanowiłem się zebrać do dalszej drogi zdecydowanie szybciej niż to miało miejsce dzień wcześniej.
Jak postanowiłem tak też zrobiłem. W dalszą trasę ruszam kilka minut po szóstej standardowo bez śniadania. Przerwę robię po kilkunastu kilometrach. Kąpiel w lodowatym strumieniu i solidny posiłek.
Docieram do Vimperka. Pierwsze co to podjeżdżam pod pałac górujący nad miastem. Niestety na dziedziniec tego dawnego zamku dzisiaj nie można wejść. Jest poniedziałek, a w poniedziałek w Czechach wszystko co związane z turystyką jest zamknięte. Pozostaje mi tylko dziedziniec otoczony zabudowaniami gospodarczymi.
Pałac w Vimperku
Obiekt od zewnątrz wygląda na zaniedbany. Nie wiem jak to wygląda na głównym dziedzińcu, ale elewacja z zabudowań w koło po
prostu odpada.
Zjeżdżam do miasta przez "Czarną bramę". Robię zakupy w pierwszym otwartym sklepie i jadę na rynek. Rynek ładny, ale jak na standardy czeskie jest dość zaniedbany. Podobnie jak w przypadku zabudowań przypałacowych elewacja z większości kamienic obdrapana.
Czarna brama
Rynek jest nachylony pod dość dużym kątem. W jego dolnej części stoi wież miejska(aktualnie w remoncie), a tuż obok niepozornie wyglądający kościół Nawiedzenia NMP. Tuż poniżej stoi kilka domów z bali, przykład architektury ludowej na Szumawie. Wydaje się trochę dziwne, ale takich przykładów powinniśmy szukać raczej gdzieś na wsi, a nie w samym centrum miasta
Opuszczam miasto kierując się na granicę w miejscowości Strážný. Na tym odcinku osiągam po raz pierwszy poziomicę 1000 m n.p.m. podczas tej wyprawy.
Przy przejściu granicznym po czeskiej stronie wszystko tętni życiem. Zupełnie inaczej to wygląda po niemieckiej stronie. Wszystkie obiekty opuszczone, a cały teren zarasta. Na granicy pamiątkowa fota i jadę dalej. Po godzinie docieram do Freyung. Przez miasto przejeżdżam bez zatrzymywania się.
Na granicy
Freyung
W powietrzu ciągle czuć deszcz. Na szczęście jeszcze nie pada. Za to robi się dość chłodno i wzmaga się silny wiatr.
Po kilku godzinach jazdy docieram do Pasawy. Pięknie położone miasto w miejscu gdzie łączą się trzy rzeki - Dunaj, Inn oraz Ilz. Malownicze położenie, a także cenna zabytkowa architektura w stylu śródziemnomorskim sprawiły, że Pasawa nazywana jest "miastem trzech rzek" oraz "bawarską Wenecją". To drugie określenie jest trochę na wyrost według mnie
Pasawa
Z grubsza obecny wygląd miasta został nadany przez włoskich architektów po tym jak niemal całe miasto strawił wielki pożar w 1662 roku.
W 1225 roku Pasawa staje się miastem po tym jak nadano jej prawa miejskie. Jednak historia osadnictwa na tych terenach sięga okresu mezolitu(środkowy okres epoki kamienia).
Dominującym obiektem starego miasta jest Katedra św. Stefana. Pozostałe ważne zabytki Pasawy to m.in. renesansowy Pałac Herberstein, nowy i stary pałac Biskupi, wczesnoklasycystyczny pałac Freudenhai, XIV wieczny budynek Ratusza, XVII wieczny kościół św. Michała oraz pozostałości średniowiecznych umocnień miejskich z bramą św. Seweryna i basztą Schaiblingsturm.
Katedra św. Stefana
Residenzplatz
Baszta Schaiblingsturm nad brzegiem Inn.
Miasto otoczone jest zielonymi wzniesieniami. Po północnej stronie dominuje twierdza Oberhaus. Warownia ta wzniesiona została w pierwszej połowie XIII wieku, a jej rozbudowa trwała nieprzerwanie aż do XIX wieku. Obiekt zaliczany do największych tego typu w europie.
Twierdza Oberhaus
Po południowej stronie na wzniesieniu znajduje się XVII wieczne Sanktuarium Matki Bożej Wspomożycielki(Maria Hilf).
Opuszczając miasto po kilku godzinach zwiedzania kieruję się na południe. Przejeżdżam obok wyżej wymienionego sanktuarium. Podjazd jest strasznie stromy. Na jednym z zakrętów(naprzeciw sanktuarium) samochody, które go pokonują zbyt małym łukiem szorują podwoziem o asfalt. Widziałem kilka takich przypadków bo akurat zrobiłem sobie przerwę z widokiem na miasto
Sanktuarium Matki Bożej Wspomożycielki.
Kawałek dalej ponownie przekraczam granicę państwową tego dnia, tym razem z Austrią. Nie wiem dlaczego wybrałem akurat tą trasę do dalszej jazdy. Jest ona bardzo wymagająca dla rowerzysty. Ciągle do pokonywania są jakieś wzniesienia. Gdybym wiedział wcześniej, że okolica będzie tak mało atrakcyjna to pojechałbym wzdłuż Inu. Z góry widać było, że jest tam znacznie ciekawiej.
O 17-tej docieram do Schärding - barokowej perły nad zielonym Inn. Obecny wygląd miastu nadano po pożarze w 1809 roku. W mieście dominuje kościół św. Jerzego.
Schärding
Po raz kolejny tego dnia przekraczam granicę państwową. Niestety pogoda znacznie się psuje. Zaczyna padać deszcz. Nie jest on może obfity, ale strasznie denerwujący. Jadę w kierunku Braunau am Inn. Gdy mocniej pada to robię przerwy. Jadę wzdłuż drogi krajowej nr. 12 przejeżdżając przez kilka mniejszych miejscowości.
Malching
Erlach
W Braunau am Inn jestem w okolicy zachodu słońca.
Do zabytków Braunau am Inn należy XV-wieczny kościół z 99-metrową wieżą, ruiny zamku mieszczące muzeum, a także częściowo zachowane mury miejskie.
Braunau am Inn
Z racji późnej pory i kiepskiej aury nie za bardzo mam ochotę na zwiedzanie miasta. Kręcę się tylko chwilę w okolicy centrum i ruszam dalej.
Jako ciekawostkę należy podać, że W 1889 roku urodził się i mieszkał tu do 3. roku życia Adolf Hitler.
Altes Stadttor
Opuszczając miasto ponownie zaczyna padać. Zaczynam się rozglądać za dogodną miejscówką na spędzenie kolejnej nocy.
Późną porą docieram do Mattighofen.
Mattighofen
Kilka kilometrów dalej kończę ten dzień w okolicy Aug.
Statystyki dnia 3
Galeria: LINK
https://plus.google.com/photos/117901767401578298989/albums/6176277155753360785?authkey=COCLiZvowIHQ5gE
cdn...
wdrapywałeś się w Pasawie wyżej do którejś z twierdz? z góry widać, jak każda z tych trzech rzek ma inny kolor
a te wszystkie małe miasteczka austriackie, niemieckie i czeskie... same małe perełki architektury. A w Polsce... w większości przypadków szkoda gadać
a te wszystkie małe miasteczka austriackie, niemieckie i czeskie... same małe perełki architektury. A w Polsce... w większości przypadków szkoda gadać
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Pudelek pisze:wdrapywałeś się w Pasawie wyżej do którejś z twierdz? z góry widać, jak każda z tych trzech rzek ma inny kolor
Na żadną z twierdz nie wchodziłem. Następnym razem przy lepszej pogodzie to uczynię. O tych kolorach rzek wiedziałem jeszcze przed wyjazdem. Od sanktuarium Maria Hilf zasłaniają drzewa. W każdym bądź razie miejsce skąd oglądałem miasto było zarośnięte
Pudelek pisze:a te wszystkie małe miasteczka austriackie, niemieckie i czeskie... same małe perełki architektury. A w Polsce... w większości przypadków szkoda gadać
Przyznam Ci rację co do polskich miasteczek. Żal patrzeć. Dobrze, że sąsiedzi są niedaleko
Takich perełek będzie znacznie więcej, ale to dopiero jak wrócę za kilka dni
Ostatnio zmieniony 2015-08-07, 19:17 przez Robert J, łącznie zmieniany 1 raz.
Dzień 4/13 - 14.07.2015 - Salzburg
Noc jest niezbyt ciepła. Dodatkowo pada przez całą noc deszcz. Rozłożenie płachty biwakowej było bardzo dobrym posunięciem. Niestety rower stał na deszczu i pewnie dlatego się na mnie później zemścił, ale o tym będzie w dalszej części. Na szczęście po przeziębieniu nie ma już śladu
Przez tą pogodę nie chce mi się wstawać. Dopadł mnie dzisiaj ogromny leń. W trasę wyruszam dopiero po 9-tej. Na szczęście przestaje padać, ale jest trochę chłodno jak na tą porę roku. Termometr pokazuje 10 stopni Celsjusza.
Do Salzburga mam około 40 km. Docieram tam mniej więcej w południe po fajnych ścieżkach rowerowych. Mimo kiepskiej pogody spotykam sporo rowerzystów. Aura się poprawia. Wychodzi nawet zza chmur słońce i temperatura wzrasta
Dość długo się kręcę po rodzinnym mieście mojej babci, ale jest ono warte by poświęcić na zwiedzanie trochę więcej czasu. Oczywiście piszę tu o sobie i swoim stylu zwiedzania bo by poznać dobrze to ciekawe miasto należałoby poświęcić na zwiedzanie minimum dwa dni
Historia Salzburga sięga VI w. p.n.e., kiedy powstała tu pierwsza celtycka osada. Później Rzymianie założyli tu miasto Municipium Claudium Iuvavum, będące ważnym ośrodkiem rzymskiej prowincji Noricum. W VII w. przybył tu z misją św. Rupert, uważany za założyciela miasta, który w 696 r., w miejscu dzisiejszej katedry, założył klasztor pw. św. Piotra, uważany za najstarszy w Austrii. Był także twórcą klasztoru Nonnberg – najstarszego żeńskiego zakonu chrześcijańskiego na obszarze niemieckojęzycznym. Św. Rupert został pierwszym biskupem miasta nadając mu nazwę Salzburg (Solny Gród).
Władcy Salzburga wznieśli u stóp Alp, "niemiecki Rzym". W mieście dominuje barok. Niemal wszystkie dawne romańskie czy gotyckie budowle na przełomie XVII i XVIII wieku zostały przebudowane zgodnie z ówczesnym dominującym nurtem architektury. Stare miasto Salzburga o dużych walorach historycznych zostało wpisane w 1996 na Listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO.
Przy zwiedzaniu miasta skupiam się jedynie na starówce. Docieram tam przez most zakochanych(Makarsteg) przerzucony nad rzeką Salzach. Ilość zawieszonych tam przez zakochane pary kłódek jest imponująca.
Centralnym zabytkiem Salzburga jest oczywiście monumentalna, górująca nad miastem twierdza Hohensalzburg. Jej powstanie datuje się na XI wiek, a ciągła rozbudowa trwała przez kilka kolejnych stuleci. Jest jednym z największych zamków średniowiecznych zachowanych w całości w Europie.
XIII-wieczny Stary Rynek (Alter Markt ), najstarszy plac Salzburga. Stoi tutaj fontanna z 1488 r. ze statuą św. Floriana. Znajduje się także osobliwy dom. Wciśnięty między dostojne kamienice budynek ma zaledwie 1,42 metra szerokości! (widać go po lewej stronie).
Plac Mozarta z pomnikiem najsłynniejszego mieszkańca miasta.
Największą świątynią Salzburga jest wczesnobarokowa katedra św. Ruperta i Wirgiliusza. Była to pierwsza barokowa świątynia poza Włochami. Katedrę zaprojektowano na 10 tyś. osób, co przekraczało ówczesną liczbę mieszkańców.
Objeździłem z grubsza starówkę i teraz przyszła pora by się wydostać z miasta. Na szczęście nie miałem z tym problemów. Niestety jeżdżąc po mieście czuję i przede wszystkim słyszę, że coś niedobrego dzieje się z rowerem, a konkretnie z tylnym kołem, które wydaje dziwne dźwięki Jeszcze się tym specjalnie nie przejmuję i kontynuuję jazdę.
Ponownie wjeżdżam tego dnia do Niemiec. Chwilę później odwiedzam Bad Reichenhall. Miasto uzdrowiskowe otoczone z każdej strony górami, jest historycznym miejscem produkcji soli, znajdowała się tu warzelnia ze źródeł zawierających stężoną solankę (obecnie muzeum).
Niestety spod tężni zostaję wyproszony bo to nie miejsce dla turystów tylko dla kuracjuszy Jadę więc do centrum. Miasto to typowe uzdrowisko. Niemal wszystkie uliczki są wybrukowane łącznie z rynkiem.
Za miastem robię przerwę. Robi się coraz cieplej, a pogoda znacznie się poprawia. Pułap chmur powoli się podnosi odsłaniając najwyższe okoliczne szczyty.
Ponownie wjeżdżam do Austrii i kawałek za miastem Lofer przekraczam granicę landu Salzburg/Tirol.
Dziwne dźwięki w tylnym kole się nasilają. Przyglądam się bliżej co też takiego się tam dzieje. Oliwię szprychy bo te zaczynają strzelać. Okazuje się, że w jednym miejscu wydęło odrobinę rafkę. Upuszczam odrobinę powietrza i jadę dalej. Jednak moje zabiegi na nic się nie zdają. Jutro za dnia ponownie przyjrzę się temu lepiej...
Pogoda późnym popołudniem robi się coraz ładniejsza. Zdecydowanie przyjemniej się pokonuje kolejne kilometry mając takie widoki Szkoda tylko, że dzień już się kończy
W późnopopołudniowym słońcu odwiedzam jeszcze kilka mniejszych miejscowości. St. Johann in Tirol czy Going am Wilden Kaiser. Za tą drugą miejscowością zastaje mnie zachód słońca.
Od Wörgl jadę już wzdłuż rzeki Inn. Przejeżdżam obok kilku ciekawie wyglądających zamków. Szkoda, że jest już zupełnie ciemno Uznałem, że dzisiaj nie chce mi się jechać po nocy i kończę dzień w okolicy Jenbach.
Statystyki dnia 4.
Galeria:
https://plus.google.com/photos/117901767401578298989/albums/6176289829802295777
cdn...
Noc jest niezbyt ciepła. Dodatkowo pada przez całą noc deszcz. Rozłożenie płachty biwakowej było bardzo dobrym posunięciem. Niestety rower stał na deszczu i pewnie dlatego się na mnie później zemścił, ale o tym będzie w dalszej części. Na szczęście po przeziębieniu nie ma już śladu
Przez tą pogodę nie chce mi się wstawać. Dopadł mnie dzisiaj ogromny leń. W trasę wyruszam dopiero po 9-tej. Na szczęście przestaje padać, ale jest trochę chłodno jak na tą porę roku. Termometr pokazuje 10 stopni Celsjusza.
Do Salzburga mam około 40 km. Docieram tam mniej więcej w południe po fajnych ścieżkach rowerowych. Mimo kiepskiej pogody spotykam sporo rowerzystów. Aura się poprawia. Wychodzi nawet zza chmur słońce i temperatura wzrasta
Dość długo się kręcę po rodzinnym mieście mojej babci, ale jest ono warte by poświęcić na zwiedzanie trochę więcej czasu. Oczywiście piszę tu o sobie i swoim stylu zwiedzania bo by poznać dobrze to ciekawe miasto należałoby poświęcić na zwiedzanie minimum dwa dni
Historia Salzburga sięga VI w. p.n.e., kiedy powstała tu pierwsza celtycka osada. Później Rzymianie założyli tu miasto Municipium Claudium Iuvavum, będące ważnym ośrodkiem rzymskiej prowincji Noricum. W VII w. przybył tu z misją św. Rupert, uważany za założyciela miasta, który w 696 r., w miejscu dzisiejszej katedry, założył klasztor pw. św. Piotra, uważany za najstarszy w Austrii. Był także twórcą klasztoru Nonnberg – najstarszego żeńskiego zakonu chrześcijańskiego na obszarze niemieckojęzycznym. Św. Rupert został pierwszym biskupem miasta nadając mu nazwę Salzburg (Solny Gród).
Władcy Salzburga wznieśli u stóp Alp, "niemiecki Rzym". W mieście dominuje barok. Niemal wszystkie dawne romańskie czy gotyckie budowle na przełomie XVII i XVIII wieku zostały przebudowane zgodnie z ówczesnym dominującym nurtem architektury. Stare miasto Salzburga o dużych walorach historycznych zostało wpisane w 1996 na Listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO.
Przy zwiedzaniu miasta skupiam się jedynie na starówce. Docieram tam przez most zakochanych(Makarsteg) przerzucony nad rzeką Salzach. Ilość zawieszonych tam przez zakochane pary kłódek jest imponująca.
Centralnym zabytkiem Salzburga jest oczywiście monumentalna, górująca nad miastem twierdza Hohensalzburg. Jej powstanie datuje się na XI wiek, a ciągła rozbudowa trwała przez kilka kolejnych stuleci. Jest jednym z największych zamków średniowiecznych zachowanych w całości w Europie.
XIII-wieczny Stary Rynek (Alter Markt ), najstarszy plac Salzburga. Stoi tutaj fontanna z 1488 r. ze statuą św. Floriana. Znajduje się także osobliwy dom. Wciśnięty między dostojne kamienice budynek ma zaledwie 1,42 metra szerokości! (widać go po lewej stronie).
Plac Mozarta z pomnikiem najsłynniejszego mieszkańca miasta.
Największą świątynią Salzburga jest wczesnobarokowa katedra św. Ruperta i Wirgiliusza. Była to pierwsza barokowa świątynia poza Włochami. Katedrę zaprojektowano na 10 tyś. osób, co przekraczało ówczesną liczbę mieszkańców.
Objeździłem z grubsza starówkę i teraz przyszła pora by się wydostać z miasta. Na szczęście nie miałem z tym problemów. Niestety jeżdżąc po mieście czuję i przede wszystkim słyszę, że coś niedobrego dzieje się z rowerem, a konkretnie z tylnym kołem, które wydaje dziwne dźwięki Jeszcze się tym specjalnie nie przejmuję i kontynuuję jazdę.
Ponownie wjeżdżam tego dnia do Niemiec. Chwilę później odwiedzam Bad Reichenhall. Miasto uzdrowiskowe otoczone z każdej strony górami, jest historycznym miejscem produkcji soli, znajdowała się tu warzelnia ze źródeł zawierających stężoną solankę (obecnie muzeum).
Niestety spod tężni zostaję wyproszony bo to nie miejsce dla turystów tylko dla kuracjuszy Jadę więc do centrum. Miasto to typowe uzdrowisko. Niemal wszystkie uliczki są wybrukowane łącznie z rynkiem.
Za miastem robię przerwę. Robi się coraz cieplej, a pogoda znacznie się poprawia. Pułap chmur powoli się podnosi odsłaniając najwyższe okoliczne szczyty.
Ponownie wjeżdżam do Austrii i kawałek za miastem Lofer przekraczam granicę landu Salzburg/Tirol.
Dziwne dźwięki w tylnym kole się nasilają. Przyglądam się bliżej co też takiego się tam dzieje. Oliwię szprychy bo te zaczynają strzelać. Okazuje się, że w jednym miejscu wydęło odrobinę rafkę. Upuszczam odrobinę powietrza i jadę dalej. Jednak moje zabiegi na nic się nie zdają. Jutro za dnia ponownie przyjrzę się temu lepiej...
Pogoda późnym popołudniem robi się coraz ładniejsza. Zdecydowanie przyjemniej się pokonuje kolejne kilometry mając takie widoki Szkoda tylko, że dzień już się kończy
W późnopopołudniowym słońcu odwiedzam jeszcze kilka mniejszych miejscowości. St. Johann in Tirol czy Going am Wilden Kaiser. Za tą drugą miejscowością zastaje mnie zachód słońca.
Od Wörgl jadę już wzdłuż rzeki Inn. Przejeżdżam obok kilku ciekawie wyglądających zamków. Szkoda, że jest już zupełnie ciemno Uznałem, że dzisiaj nie chce mi się jechać po nocy i kończę dzień w okolicy Jenbach.
Statystyki dnia 4.
Galeria:
https://plus.google.com/photos/117901767401578298989/albums/6176289829802295777
cdn...
Robert J pisze:Humpolec
Miasto nie robi na mnie jakiegoś większego wrażenia.
Jest tam browar Bernard. Na pewno znasz to piwo. Oprócz tego o mieszkańcach miasta w pamięci zbiorowej trwają opinie że są skąpi i zawistni a "humpolcak" dla Czechów jest synonimem grubiaństwa. Mówią też, że drobnomieszczaństwa w Czechach jest dużo, ale najwięcej jest w Humpolcu. Wspomniana zawiść podobno objawiała się także w tym, że gdy Stanislav Bernard kupił tamtejszy browar, to miejscowi przez długi czas bojkotowali jego wyroby.
cezaryol pisze:Jest tam browar Bernard. Na pewno znasz to piwo. Oprócz tego o mieszkańcach miasta w pamięci zbiorowej trwają opinie że są skąpi i zawistni a "humpolcak" dla Czechów jest synonimem grubiaństwa. Mówią też, że drobnomieszczaństwa w Czechach jest dużo, ale najwięcej jest w Humpolcu. Wspomniana zawiść podobno objawiała się także w tym, że gdy Stanislav Bernard kupił tamtejszy browar, to miejscowi przez długi czas bojkotowali jego wyroby.
O tamtejszym browarze wiem. Nie chciało mi się go szukać bo i tak była zbyt wczesna pora
A o "humpolcaku" nie słyszałem. Dzięki za tą ciekawostkę
ps. wybierasz się może za tydzień na rajd pieszy ?
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości