Kwarc, melafiry i puchaty naleśnik
Kwarc, melafiry i puchaty naleśnik
W piatkowy wieczor suniemy w okolice Mieroszowa. Po drodze na jakims osiedlu chyba w Dzierzoniowie zwraca nasza uwage siedacy na lawce kot- zupelnie nietypowy jak na polskiego dachowca (na Ukrainie to by nie dziwilo! )
Na noc zatrzymujemy sie we wiatce na granicy, przy drodze na Zdonov.
Wieczor mija na imprezie, spiewankach i pogaduchach z Ania, Szymonem i Łukaszem.
Kolo polnocy czesc wiaty zasiedlaja czescy rowerzysci ktorzy nie wykazuja checi integracyjnych- od razu ida spac.
My ukladamy sie do snu kolo trzeciej. Łukasz nocuje w hamaku- jakos coraz bardziej podoba mi sie ta forma noclegu!
Wychodzac na poranny kibelek trafia sie akurat wschod slonca
Mam tez wrazenie ze od naszego ostatniego pobytu w tym miejscu cos uroslo na horyzoncie
Owo "cos" znajduje sie na obrzezach Mieroszowa, na Parkowej Gorze. Widoki sa nieszczegolne bo wlasnie zaczely gdzies okolicami chodzic burze i wszystko sie przymglilo. Wieza rokuje rowniez noclegowo
Niedaleko wiezy odkrywamy gniazdo os zrobione w miejscu wbitej w ziemie butelki po tyskim Osy ochoczo wlaza do butelki i wypijaja resztki. Ze tez im smakuje taki sikacz!
Reszta ekipy idzie na spacer na Mieroszowskie Sciany po czym wraca do Wroclawia. My natomiast suniemy w strone kopalni kwarcu polozonej o okolicy Krzeszowka. Nie udalo mi sie jednoznacznie dowiedziec czy jest ona czynna czy nie.. Na oko tez wyglada dziwnie- jakby zostala opuszczona ale calkiem niedawno..
Zwiedzanie zaczynamy od kapieli w wyrobisku od strony Jawiszowa. Woda przyjemna, czysta, chlodna acz trzeba uwazac zeby sie nie nabic na kikuty zalanych drzew.
Sa tez miejsca o dogodniejszym zejsciu i plytszej wodzie np. teren pelen zatoczek i malowniczych mierzei ale jest on juz zasiedlony przez kilka rodzin z dziecmi ktore ochoczo sie taplaja w rozlanych szeroko kaluzach
Na terenie kopalnianym jest kilka budynkow- do niektorych mozna wejsc i zapoznac sie z prawie kompletna dokumentacja zakladu. Do wyboru do koloru- akta osobowe, umowy o prace, dyplomy, rysunki techniczne maszyn, dokladne rzuty okolicznego terenu, faktury sprzedazy roznych piaskow. Ech... ile pracownikow musialo dostac po łbie od szefa za zle wypelnienie rubryk, wlozenie kartek do niewlasciwych segregatorow, niedotrzymanie terminow czy ujawnienie tajnych informacji.. A teraz to wszystko przewraca wiatr, dostaje sie w łapy kazdego zwiedzajacego i moze sluzyc w kiblu w przypadku braku sraj tasmy... Jak waska jest granica gdy rzeczy wazne nagle staja sie niewaznymi...
Mozna uzyc takze na starych mapach, tabliczkach i sztandarach!
Oprocz budynku biurowego jest tez kilka gmachow przemyslowych, w roznym stanie zachowania.
Teren dalej to platanina sciezek z bialego piasku wijacych sie wsrod pachnacych lasow, oraz wieksze i mniejsze jeziorka i oczka wodne o zroznicowanym stanie czystosci wody i o roznym przekroju zyjatek je zasiedlajacych.
Wieczorem odwiedzamy Gluszyce- jednym z celow tej wizyty jest puchaty nalesnik wystepujacy o tej porze roku w jadlodajni Finezja.
Biorac pod uwage porastajace masowo Gluszyce poziomki- az dziwne ze nalesnik jest z jagodami!
Wieczorowa pora namiocik stawiamy nad zalanym kamieniolomem melafirow nieopodal miasteczka, pod czujnym okiem kaczej rodzinki
Wloczymy sie troche okolicznymi polami skad rozciagaja sie widoki na Gory Sowie, a swierszcze graja jakby sie wsciekly!
Kamieniolom nie nalezy do miejsc pustych i zapomnianych. Oprocz nas stawiaja namiot tez chlopaki z Boguszowa, ktore przyjechaly tu na ryby. Łowi rowniez pan Kazimierz ze Słupca, ktory nalezy do osob bardzo rozmownych i wylewnych. W ciagu pol godziny poznajemy historie jego zycia- zarowno pod katem zawodowym jak i rodzinnym. Wieczorem wszyscy sie integruja, plonie wielkie ognicho. Tylko ryba nie staje na wysokosci zadania i mimo nęcenia kukurydza, proteinami i innymi kulkami - brac nie chce. Do rana zostal zlowiony tylko jeden karp przez pana Kazia, mimo piszczacych wedek i profesjonalnego wysprzecenia mlodej ekipy. Jednak doswiadczenie chyba wazniejsze jest od sprzetu. W nocy zajezdza tez kilka grupek okolicznej mlodziezy, w celach wybitnie imprezowych. Nie chcac jednak przeszkadzac na łowisku osiedlaja sie z drugiej strony wyrobiska i tam kontynuuja zakrapiane i muzyczne imprezy.
Rano odkrywamy jeszcze ladniejsze miejsce na potencjalny biwak- z drugiej strony kamieniolomu, na wysoko polozonej polce. Stad dopiero widac jak duzy jest zbiornik wodny a i widoki na okoliczne gory sa duzo ciekawsze niz z dolu.
Po wciagnieciu na wczesny obiad kolejnego puszystego kolegi w jagodach suniemy do domu posrod lekko psujacej sie pogody...
Na noc zatrzymujemy sie we wiatce na granicy, przy drodze na Zdonov.
Wieczor mija na imprezie, spiewankach i pogaduchach z Ania, Szymonem i Łukaszem.
Kolo polnocy czesc wiaty zasiedlaja czescy rowerzysci ktorzy nie wykazuja checi integracyjnych- od razu ida spac.
My ukladamy sie do snu kolo trzeciej. Łukasz nocuje w hamaku- jakos coraz bardziej podoba mi sie ta forma noclegu!
Wychodzac na poranny kibelek trafia sie akurat wschod slonca
Mam tez wrazenie ze od naszego ostatniego pobytu w tym miejscu cos uroslo na horyzoncie
Owo "cos" znajduje sie na obrzezach Mieroszowa, na Parkowej Gorze. Widoki sa nieszczegolne bo wlasnie zaczely gdzies okolicami chodzic burze i wszystko sie przymglilo. Wieza rokuje rowniez noclegowo
Niedaleko wiezy odkrywamy gniazdo os zrobione w miejscu wbitej w ziemie butelki po tyskim Osy ochoczo wlaza do butelki i wypijaja resztki. Ze tez im smakuje taki sikacz!
Reszta ekipy idzie na spacer na Mieroszowskie Sciany po czym wraca do Wroclawia. My natomiast suniemy w strone kopalni kwarcu polozonej o okolicy Krzeszowka. Nie udalo mi sie jednoznacznie dowiedziec czy jest ona czynna czy nie.. Na oko tez wyglada dziwnie- jakby zostala opuszczona ale calkiem niedawno..
Zwiedzanie zaczynamy od kapieli w wyrobisku od strony Jawiszowa. Woda przyjemna, czysta, chlodna acz trzeba uwazac zeby sie nie nabic na kikuty zalanych drzew.
Sa tez miejsca o dogodniejszym zejsciu i plytszej wodzie np. teren pelen zatoczek i malowniczych mierzei ale jest on juz zasiedlony przez kilka rodzin z dziecmi ktore ochoczo sie taplaja w rozlanych szeroko kaluzach
Na terenie kopalnianym jest kilka budynkow- do niektorych mozna wejsc i zapoznac sie z prawie kompletna dokumentacja zakladu. Do wyboru do koloru- akta osobowe, umowy o prace, dyplomy, rysunki techniczne maszyn, dokladne rzuty okolicznego terenu, faktury sprzedazy roznych piaskow. Ech... ile pracownikow musialo dostac po łbie od szefa za zle wypelnienie rubryk, wlozenie kartek do niewlasciwych segregatorow, niedotrzymanie terminow czy ujawnienie tajnych informacji.. A teraz to wszystko przewraca wiatr, dostaje sie w łapy kazdego zwiedzajacego i moze sluzyc w kiblu w przypadku braku sraj tasmy... Jak waska jest granica gdy rzeczy wazne nagle staja sie niewaznymi...
Mozna uzyc takze na starych mapach, tabliczkach i sztandarach!
Oprocz budynku biurowego jest tez kilka gmachow przemyslowych, w roznym stanie zachowania.
Teren dalej to platanina sciezek z bialego piasku wijacych sie wsrod pachnacych lasow, oraz wieksze i mniejsze jeziorka i oczka wodne o zroznicowanym stanie czystosci wody i o roznym przekroju zyjatek je zasiedlajacych.
Wieczorem odwiedzamy Gluszyce- jednym z celow tej wizyty jest puchaty nalesnik wystepujacy o tej porze roku w jadlodajni Finezja.
Biorac pod uwage porastajace masowo Gluszyce poziomki- az dziwne ze nalesnik jest z jagodami!
Wieczorowa pora namiocik stawiamy nad zalanym kamieniolomem melafirow nieopodal miasteczka, pod czujnym okiem kaczej rodzinki
Wloczymy sie troche okolicznymi polami skad rozciagaja sie widoki na Gory Sowie, a swierszcze graja jakby sie wsciekly!
Kamieniolom nie nalezy do miejsc pustych i zapomnianych. Oprocz nas stawiaja namiot tez chlopaki z Boguszowa, ktore przyjechaly tu na ryby. Łowi rowniez pan Kazimierz ze Słupca, ktory nalezy do osob bardzo rozmownych i wylewnych. W ciagu pol godziny poznajemy historie jego zycia- zarowno pod katem zawodowym jak i rodzinnym. Wieczorem wszyscy sie integruja, plonie wielkie ognicho. Tylko ryba nie staje na wysokosci zadania i mimo nęcenia kukurydza, proteinami i innymi kulkami - brac nie chce. Do rana zostal zlowiony tylko jeden karp przez pana Kazia, mimo piszczacych wedek i profesjonalnego wysprzecenia mlodej ekipy. Jednak doswiadczenie chyba wazniejsze jest od sprzetu. W nocy zajezdza tez kilka grupek okolicznej mlodziezy, w celach wybitnie imprezowych. Nie chcac jednak przeszkadzac na łowisku osiedlaja sie z drugiej strony wyrobiska i tam kontynuuja zakrapiane i muzyczne imprezy.
Rano odkrywamy jeszcze ladniejsze miejsce na potencjalny biwak- z drugiej strony kamieniolomu, na wysoko polozonej polce. Stad dopiero widac jak duzy jest zbiornik wodny a i widoki na okoliczne gory sa duzo ciekawsze niz z dolu.
Po wciagnieciu na wczesny obiad kolejnego puszystego kolegi w jagodach suniemy do domu posrod lekko psujacej sie pogody...
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Cześć
Fajnie , że masz tę "kamieniołomową pasję " bo dzięki niej można poznawać bardzo ciekawe przyrodniczo miejsca . Akurat opuszczone kamieniołomy czy kopalnie piachu , żwiru dość szybko Natura przejmuje na powrót we władanie . I te miejsca są bardzo interesujące .
A ta świeżynka , jeszcze z pozostawionymi dokumentami ... może zarząd czy inna dyrekcja uciekała przed strajkującymi ?
Fajnie , że masz tę "kamieniołomową pasję " bo dzięki niej można poznawać bardzo ciekawe przyrodniczo miejsca . Akurat opuszczone kamieniołomy czy kopalnie piachu , żwiru dość szybko Natura przejmuje na powrót we władanie . I te miejsca są bardzo interesujące .
A ta świeżynka , jeszcze z pozostawionymi dokumentami ... może zarząd czy inna dyrekcja uciekała przed strajkującymi ?
Krzyś66 pisze:A ta świeżynka , jeszcze z pozostawionymi dokumentami ... może zarząd czy inna dyrekcja uciekała przed strajkującymi ?
Tak to troche wygladalo!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Majka pisze:Zaintrygował mnie ten biały obiekt obok nadajnika na górce.
To jest chyba wieza widokowa na Wielkiej Sowie. Tu moje maksymalne zblizenie spod kamieniolomu:
a tak z bliska wyglada:
(zdjecie znalezione w necie)
Ostatnio zmieniony 2015-07-28, 15:07 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/ ... wie_47.jpg
Latarnia morska w takim miejscu , fiu , fiu jest rozmach
Latarnia morska w takim miejscu , fiu , fiu jest rozmach
Piotrek pisze:Z ciekawości-czy poziomki w ich obrębie występują?, bo w beskidzkich kamieniołomach, tych nieczynnych, jest od groma i trochę
Zalezy w ktorych- w Krzeszowku nie bylo. W tych czeskich tez nie. W tym w Gluszycy od groma! i ogromniaste okazy! objedlismy sie jak bączki! acz w Gluszycy to nawet pod sklepem byl wysyp poziomkowych krzaczkow (sklep kolo wiaduktu)
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Piotrek pisze:Co do poziomek to największe i najlepsze jakie trafiłem to (może makabrycznie zabrzmi) na cmentarzu w Żywcu-Zabłociu. No nieziemskie były. Z kumplem łaziliśmy na nie dobrych kilka lat ale potem coś przebudowali w obrębie wejścia i się skończyło
Dobrze nawiezione!
Ja najlepsze poziomki jadlam kilkakrotnie na opuszczonych torach kolejowych- czasem bylo wokol wrecz czerwono. Giganty, soczyste i ta delikatna nuta karbolu
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Karbol jakoś przejdzie
Ze dwa tygodnie temu z kumpelą byłem w kamieniołomie w Korbielowie. Poziomy tam były bogate i smacze ale cóż z tego jak ona mi zaczęła opowiadać o jakimś robaku (?) drobniutkim, który z poziomkami dostaje się do organizmu, później do mózgu i człowiek może fiknąć. Całkowicie zepsuła mi tą poziomkową przyjemność, tyle szczęścia, że już pod koniec obżarstwa
I weź tu babę do kamieniołomu
Ze dwa tygodnie temu z kumpelą byłem w kamieniołomie w Korbielowie. Poziomy tam były bogate i smacze ale cóż z tego jak ona mi zaczęła opowiadać o jakimś robaku (?) drobniutkim, który z poziomkami dostaje się do organizmu, później do mózgu i człowiek może fiknąć. Całkowicie zepsuła mi tą poziomkową przyjemność, tyle szczęścia, że już pod koniec obżarstwa
I weź tu babę do kamieniołomu
Piotrek pisze:I weź tu babę do kamieniołomu
Taka baba w kamieniolomie to skarb- wszystkie poziomki dla ciebie bo ona sie boi robaka! bo np. ze mna to bys mial gorzej tzn znacznie mniej poziomek
Ostatnio zmieniony 2015-07-30, 22:32 przez buba, łącznie zmieniany 2 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 11 gości