Morawy Środkowe - zamki, pałace, synagogi i browary
Ciąg dalszy zwiedzania środkowych Moraw, po nieco luźniejszym dniu w Boskovicach
W sobotę na dzień dobry Rájec-Jestřebí (Raitz-Jestreb) i pałac z różnymi odcieniami dachu.
Kiedyś już przejeżdżałem przez tą miejscowość, ale o pałacu nie wiedziałem, więc i tutaj nie zajrzałem
Nie zagłębiamy się jednak w dłuższe zwiedzaniu, bo dosłownie o kilka kilometrów dalej jest Černá Hora (Schwarzenberg), znana wszystkim degustatorom czeskich piw. Tutejszy browar z 1298 roku jest jednym z najstarszych w Republice Czeskiej.
Liczyłem na jakiś firmowy sklep i rzeczywiście był, tyle, że zamknięty! W sobotę działał od 7 do 10... na szczęście kawałek dalej jest kolejny - "nocny", czyli też weekendowy Robię małe zapasy, choć asortyment taki jak w każdym sklepie z większym wyborem piw, nie ma nic specjalnego dostępnego tylko tutaj.
Za Černá Horą trafiamy na objazd jakimiś piątorzędnymi drogami, ale dzięki temu mijamy też wieżę widokową
Czesi ostro stawiają takie wieże (ta ma rok), w samym Boskovicku jest ich chyba z kilkanaście, większość tego typu. Widok może nie rewelacyjny, choć podobno przy dobrej pogodzie można dojrzeć Jesioniki.
Położone między wzgórzami miasteczko Lomnice (Lomnitz) ma nieproporcjonalnie dużo zabytków w stosunku do liczby mieszkańców.
Oprócz barokowego kościoła, kolumny morowej i przykościelnej zabudowy, jest też pałac...
...i dzielnica żydowska z synagogą.
Ta jednak, w przeciwieństwie do Boskovic, w środku nie posiada żadnych malowideł. Naprzeciwko synagogi niszczeje dawna żydowska szkoła z końca XVIII wieku.
Jest też w Lomnicach kirkut, ale nie trafiam tam, bo miejscowa baba pokierowała mnie w zupełnie inne miejsce
Żar leje się z nieba, więc postanawiamy na chwilę się gdzieś zatrzymać, aby posiedzieć w cieniu. W Tišnovie (Tischnowitz) dzielnie olewamy liczne zabytki i siadamy w restauracji na rogu, gdzie spożywamy czosnkową. Ale i tam duch historii nie da odpocząć od siebie - w piwnicy knajpy znajduje się żydowska mykwa
Kawałek za Tišnovem stoi cysterski klasztor z XIII wieku - Porta Coeli.
Po upadku komunizmu wróciły tu mniszki (bodajże ze trzy) i jest to jedyny żeński klasztor cysterski w Rep. Czeskiej. Najbardziej rzuca się w oczy okazały gotycki portal wejściowy w stylu francuskim.
Akurat trwają ślubne harce, więc nie zabawiamy tam długo, bo czeka już na nas danie główne - zamek Pernštejn (Pernstein).
Jest niezwykle cenny, gdyż z zewnątrz zachował się niemal w oryginalnym średniowieczno-renesansowym stanie. Kolejni właściciele zazwyczaj nie zdążyli albo nie mieli pieniędzy na planowane przebudowy historyczno-romantyczne.
Sporo widziałem już w życiu zamków, ten mnie autentycznie zachwycił Bardzo fotogeniczna jest tzw. Wieża Czterech Pór Roku (od czterech pseudo-kaplic znajdujących się na górze), połączona z jądrem zamku najstarszym w kraju drewnianym mostem z XVI wieku.
Wieża była kiedyś wyższa - miała jeszcze jedno drewniane piętro, które łączył z resztą drugi mostek. Spłonęło to jednak w 1645, kiedy zamek oblegali Szwedzi i już nie odbudowano. To w sumie największa różnica w zewnętrznym wyglądzie w porównaniu do tego sprzed XVII wieku.
Zwiedzanie możliwe jest oczywiście tylko z przewodnikiem i bez zdjęć (poza wieżą). Na szczęście tym razem młoda i urodziwa przewodniczka była bardziej kumata niż ta z Bouzova.
Wnętrza są raczej skromne, jedynie gdzieniegdzie do gotycko-renesansowych elementów dodano coś barokowego.
Najciekawszy jest wspomniany mostek...
...oraz graffiti z XVI wieku.
Biblioteka zamkowa ewidentnie pochodzi już z innej epoki.
Nurtowało mnie jednak pytanie co z pomieszczeniami mieszkalnymi ostatnich właścicieli - do 1945 roku była nimi rodzina Mittrowsky - zniemczona morawsko-czeska szlachta. Przecież nie mogli oni w XX wieku żyć w gotyckich pomieszczeniach, gdzie zapewne piździało jak cholera, a ich jedyną rozrywką nie było podziwianie gobelinów i starych obrazów. Pani przewodnik potwierdziła, że owszem, nowsze pokoje też się zachowały, ale można je zwiedzać jedynie w pewnych okresach wakacyjnych.
Ze ścieżki dydaktycznej wiodącej po okolicznych wzgórzach można przyjrzeć się zamkowi niemal w całości.
Po drodze przekraczamy dwa mostki: drewniany...
...i kamienny.
Brukowana droga w miejscowości Vír (Wühr) tak mnie zaintrygowała, że skręciłem w złą stronę i w efekcie zrobiliśmy kółko. Ponieważ było dość późno, więc konieczna okazała się korekta planów. Jedziemy zatem już w kierunku Boskovic, gdzie w Kunštácie (Kunstadt) nad miastem dumnie pręży się renesansowy pałac.
Otacza go kompleks budynków gospodarczych (z browarem łącznie - dziś domem mieszkalnym) i stawów.
Tu z kolei ostatnimi właścicielami przed konfiskatą były siostry z jakiegoś zakonu. No i szok - nie wystąpiły z wnioskiem o odzyskanie majątku ani nawet o odszkodowanie! Jak one teraz żyją?
W Svitávce (Zwittawka) oglądamy jeszcze urząd gminy - dawną willę bogatej żydowskiej rodziny Löw-Beer z Boskovic.
W niedzielę znowu pałace... najpierw Lysice (Lissitz): kremowo-biały barokowy obiekt.
Najładniejsze jednak są ogrody - w czerwcu jeszcze dostępne do samodzielnego zwiedzania, w wakacje już tylko z przewodnikiem (za odpowiednio wyższą cenę).
Piękna kolumnada przyczepiona do pałacu.
W pozostałej części ogrodów kryją się różne murki, schody, rzeźby, wiaty, sypiące się niemieckie napisy i róże, które pachną w końcu jak róże, a nie prawie bezzapachowe, jak większość dzisiejszych odmian!
Na sam koniec morawskiej części wypadu miasto Letovice (Lettowitz). Nie mogło zabraknąć i tutaj pałacu, górującego nad miejscowością.
Styl empirowy nadała mu węgierska rodzina Kálnoky w XIX wieku. Im udało się odzyskać zrujnowaną siedzibę rodową pod koniec ubiegłego stulecia, ale koszty remontu były tak wielkie, że w 2004 sprzedali ją mieszkańcowi Boskovic za nieco ponad 300 tysięcy złotych (2 miliony koron). Ciekawe ile nowy właściciel włożył już w prace remontowe, bo pałac pięknieje z każdym rokiem? Skupuje również elementy dawnego wyposażenia, zatem potomkowie miejscowych szabrowników mają okazje legalnie odsprzedać coś, co kiedyś było w komnatach
Dziś odbywa się tutaj targ staroci.
Wokół pałacu sporo zdewastowanych budynków gospodarczych - ich na razie nikt nie odnawia.
Poniżej pałacu, w mieście, są dwa obiekty religijne: klasztor bonifratrów z barokową apteką (można ją oglądać tylko kilka dni w roku)...
...i gotycki kościół św. Prokopa, z którego dobrze widać okolicę.
Wkrótce miniemy granicę morawsko-czeską, ale to już będzie w kolejnym odcinku
Galeria morawska:
https://picasaweb.google.com/1103445063 ... Zabytkami#
W sobotę na dzień dobry Rájec-Jestřebí (Raitz-Jestreb) i pałac z różnymi odcieniami dachu.
Kiedyś już przejeżdżałem przez tą miejscowość, ale o pałacu nie wiedziałem, więc i tutaj nie zajrzałem
Nie zagłębiamy się jednak w dłuższe zwiedzaniu, bo dosłownie o kilka kilometrów dalej jest Černá Hora (Schwarzenberg), znana wszystkim degustatorom czeskich piw. Tutejszy browar z 1298 roku jest jednym z najstarszych w Republice Czeskiej.
Liczyłem na jakiś firmowy sklep i rzeczywiście był, tyle, że zamknięty! W sobotę działał od 7 do 10... na szczęście kawałek dalej jest kolejny - "nocny", czyli też weekendowy Robię małe zapasy, choć asortyment taki jak w każdym sklepie z większym wyborem piw, nie ma nic specjalnego dostępnego tylko tutaj.
Za Černá Horą trafiamy na objazd jakimiś piątorzędnymi drogami, ale dzięki temu mijamy też wieżę widokową
Czesi ostro stawiają takie wieże (ta ma rok), w samym Boskovicku jest ich chyba z kilkanaście, większość tego typu. Widok może nie rewelacyjny, choć podobno przy dobrej pogodzie można dojrzeć Jesioniki.
Położone między wzgórzami miasteczko Lomnice (Lomnitz) ma nieproporcjonalnie dużo zabytków w stosunku do liczby mieszkańców.
Oprócz barokowego kościoła, kolumny morowej i przykościelnej zabudowy, jest też pałac...
...i dzielnica żydowska z synagogą.
Ta jednak, w przeciwieństwie do Boskovic, w środku nie posiada żadnych malowideł. Naprzeciwko synagogi niszczeje dawna żydowska szkoła z końca XVIII wieku.
Jest też w Lomnicach kirkut, ale nie trafiam tam, bo miejscowa baba pokierowała mnie w zupełnie inne miejsce
Żar leje się z nieba, więc postanawiamy na chwilę się gdzieś zatrzymać, aby posiedzieć w cieniu. W Tišnovie (Tischnowitz) dzielnie olewamy liczne zabytki i siadamy w restauracji na rogu, gdzie spożywamy czosnkową. Ale i tam duch historii nie da odpocząć od siebie - w piwnicy knajpy znajduje się żydowska mykwa
Kawałek za Tišnovem stoi cysterski klasztor z XIII wieku - Porta Coeli.
Po upadku komunizmu wróciły tu mniszki (bodajże ze trzy) i jest to jedyny żeński klasztor cysterski w Rep. Czeskiej. Najbardziej rzuca się w oczy okazały gotycki portal wejściowy w stylu francuskim.
Akurat trwają ślubne harce, więc nie zabawiamy tam długo, bo czeka już na nas danie główne - zamek Pernštejn (Pernstein).
Jest niezwykle cenny, gdyż z zewnątrz zachował się niemal w oryginalnym średniowieczno-renesansowym stanie. Kolejni właściciele zazwyczaj nie zdążyli albo nie mieli pieniędzy na planowane przebudowy historyczno-romantyczne.
Sporo widziałem już w życiu zamków, ten mnie autentycznie zachwycił Bardzo fotogeniczna jest tzw. Wieża Czterech Pór Roku (od czterech pseudo-kaplic znajdujących się na górze), połączona z jądrem zamku najstarszym w kraju drewnianym mostem z XVI wieku.
Wieża była kiedyś wyższa - miała jeszcze jedno drewniane piętro, które łączył z resztą drugi mostek. Spłonęło to jednak w 1645, kiedy zamek oblegali Szwedzi i już nie odbudowano. To w sumie największa różnica w zewnętrznym wyglądzie w porównaniu do tego sprzed XVII wieku.
Zwiedzanie możliwe jest oczywiście tylko z przewodnikiem i bez zdjęć (poza wieżą). Na szczęście tym razem młoda i urodziwa przewodniczka była bardziej kumata niż ta z Bouzova.
Wnętrza są raczej skromne, jedynie gdzieniegdzie do gotycko-renesansowych elementów dodano coś barokowego.
Najciekawszy jest wspomniany mostek...
...oraz graffiti z XVI wieku.
Biblioteka zamkowa ewidentnie pochodzi już z innej epoki.
Nurtowało mnie jednak pytanie co z pomieszczeniami mieszkalnymi ostatnich właścicieli - do 1945 roku była nimi rodzina Mittrowsky - zniemczona morawsko-czeska szlachta. Przecież nie mogli oni w XX wieku żyć w gotyckich pomieszczeniach, gdzie zapewne piździało jak cholera, a ich jedyną rozrywką nie było podziwianie gobelinów i starych obrazów. Pani przewodnik potwierdziła, że owszem, nowsze pokoje też się zachowały, ale można je zwiedzać jedynie w pewnych okresach wakacyjnych.
Ze ścieżki dydaktycznej wiodącej po okolicznych wzgórzach można przyjrzeć się zamkowi niemal w całości.
Po drodze przekraczamy dwa mostki: drewniany...
...i kamienny.
Brukowana droga w miejscowości Vír (Wühr) tak mnie zaintrygowała, że skręciłem w złą stronę i w efekcie zrobiliśmy kółko. Ponieważ było dość późno, więc konieczna okazała się korekta planów. Jedziemy zatem już w kierunku Boskovic, gdzie w Kunštácie (Kunstadt) nad miastem dumnie pręży się renesansowy pałac.
Otacza go kompleks budynków gospodarczych (z browarem łącznie - dziś domem mieszkalnym) i stawów.
Tu z kolei ostatnimi właścicielami przed konfiskatą były siostry z jakiegoś zakonu. No i szok - nie wystąpiły z wnioskiem o odzyskanie majątku ani nawet o odszkodowanie! Jak one teraz żyją?
W Svitávce (Zwittawka) oglądamy jeszcze urząd gminy - dawną willę bogatej żydowskiej rodziny Löw-Beer z Boskovic.
W niedzielę znowu pałace... najpierw Lysice (Lissitz): kremowo-biały barokowy obiekt.
Najładniejsze jednak są ogrody - w czerwcu jeszcze dostępne do samodzielnego zwiedzania, w wakacje już tylko z przewodnikiem (za odpowiednio wyższą cenę).
Piękna kolumnada przyczepiona do pałacu.
W pozostałej części ogrodów kryją się różne murki, schody, rzeźby, wiaty, sypiące się niemieckie napisy i róże, które pachną w końcu jak róże, a nie prawie bezzapachowe, jak większość dzisiejszych odmian!
Na sam koniec morawskiej części wypadu miasto Letovice (Lettowitz). Nie mogło zabraknąć i tutaj pałacu, górującego nad miejscowością.
Styl empirowy nadała mu węgierska rodzina Kálnoky w XIX wieku. Im udało się odzyskać zrujnowaną siedzibę rodową pod koniec ubiegłego stulecia, ale koszty remontu były tak wielkie, że w 2004 sprzedali ją mieszkańcowi Boskovic za nieco ponad 300 tysięcy złotych (2 miliony koron). Ciekawe ile nowy właściciel włożył już w prace remontowe, bo pałac pięknieje z każdym rokiem? Skupuje również elementy dawnego wyposażenia, zatem potomkowie miejscowych szabrowników mają okazje legalnie odsprzedać coś, co kiedyś było w komnatach
Dziś odbywa się tutaj targ staroci.
Wokół pałacu sporo zdewastowanych budynków gospodarczych - ich na razie nikt nie odnawia.
Poniżej pałacu, w mieście, są dwa obiekty religijne: klasztor bonifratrów z barokową apteką (można ją oglądać tylko kilka dni w roku)...
...i gotycki kościół św. Prokopa, z którego dobrze widać okolicę.
Wkrótce miniemy granicę morawsko-czeską, ale to już będzie w kolejnym odcinku
Galeria morawska:
https://picasaweb.google.com/1103445063 ... Zabytkami#
Ostatnio zmieniony 2015-06-23, 00:03 przez Pudelek, łącznie zmieniany 2 razy.
Fiu , fiu ... nie ukrywam iż dla mnie to zupełna nowość i ... kopara opada , bo to tuż za miedzą.
Portal wejściowy ... odlot .
Zamek : bryła - super , sklepienie rewelka.
I na koniec pałac z kolumnadą i ogrodami , kolumnada imponująca.
Mieli rozmach iii nie mieli wojny.
A co do przewodników , o ile zwiedzanie wnętrz tylko z . , da się od biedy uzasadnić ale ogrody ? , to już mocne przegięcie. Ale co kraj to obyczaj , mnie akurat taki obyczaj irytuje.
No i zaskoczenie ,że w sklepie przy tak kultowym browarze o jego produktach cisza ... to obciach .
Portal wejściowy ... odlot .
Zamek : bryła - super , sklepienie rewelka.
I na koniec pałac z kolumnadą i ogrodami , kolumnada imponująca.
Mieli rozmach iii nie mieli wojny.
A co do przewodników , o ile zwiedzanie wnętrz tylko z . , da się od biedy uzasadnić ale ogrody ? , to już mocne przegięcie. Ale co kraj to obyczaj , mnie akurat taki obyczaj irytuje.
No i zaskoczenie ,że w sklepie przy tak kultowym browarze o jego produktach cisza ... to obciach .
Krzyś66 pisze:Mieli rozmach iii nie mieli wojny.
większość pałaców i zamków na tzw. Ziemiach Odzyskanych - zwłaszcza na Śląsku - przetrwała wojnę. Ruskie coś tam pokradli, czasem spalili, ale najwięcej dołożyli lokalni i nielokalni szabrownicy, a potem państwo, które radośnie zezwalało na dewastację albo samo dewastowało, bo przecież w sypialni Jaśnie Pana trzeba było hodować świnie albo kwaterować ludzi z PGR-u...
a Czesi jak zawsze byli pragmatyczni - Niemców i szlachtę pognali, ale często zaraz potem wchodziła komisja z fachowcami z muzeum i obiekt zajmowali z wyposażeniem, które potem nie ginęło od razu.
Opcji takich jak np. w Kostrzynie, że wysadzono w powietrze zamek, bo to "symbol pruskiego militaryzmu" w ogóle chyba w Czechosłowacji nie przerabiano.
Krzyś66 pisze:No i zaskoczenie ,że w sklepie przy tak kultowym browarze o jego produktach cisza ... to obciach .
produkty były, ale liczyłem na jakieś specjały dostępne tylko na miejscu... może w restauracji przy browarze leją coś wyjątkowego, ale wyglądała na dość drogi przybytek.
Ostatnio zmieniony 2015-06-22, 22:22 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
Racja jest w tym co piszesz (bardzo wiele tych zrujnowanych pałaców udokumentowała Buba ).Jednak wojna miała wpływ nie tylko na majątek ale także a raczej to najważniejsze na ludzi.Poza tym nie wiem jak przed wojną wyglądały na wsi morawskiej relacje pan-poddany , być może już wtedy było inaczej to i po wojnie mogło nie być takiej chęci zemsty.A szabrowanie , podejrzewam ,że często było za przyzwoleniem władz , które zapewne czerpały z tego zyski , bo takich jest wielu nas Polaków.
A poza tym , jak jakiś prymityw zakrzyknął spalmy ten pałac wyzyskiwacza , to kto śmiał by się jawnie przeciwstawić ?
Na Łotwie sklepik przy browarze był czynny bodajże i w niedzielę.
A poza tym , jak jakiś prymityw zakrzyknął spalmy ten pałac wyzyskiwacza , to kto śmiał by się jawnie przeciwstawić ?
Na Łotwie sklepik przy browarze był czynny bodajże i w niedzielę.
Krzyś66 pisze:Poza tym nie wiem jak przed wojną wyglądały na wsi morawskiej relacje pan-poddany , być może już wtedy było inaczej to i po wojnie mogło nie być takiej chęci zemsty
to raczej relacje Polak-Niemiec. Przecież ci co szabrowali pałace na Dolnym Śląsku czy np. lubuskim to raczej nie byli autochtoni, bo tamci albo uciekli przed frontem albo wywieziono ich później. Nie znali gospodarzy pałacu (może poza jakimiś robotnikami przymusowymi). Rabowało się, bo to poniemieckie. A tego żaden milicjant czy partyjny by nie chronił. Do tego syndrom bydła, jak to nazywam: wszyscy kradną, to czemu nie ja? Nawet jak pan był dobry, to czemu sąsiad ma mieć komodę, a ja jak frajer??
W Czechosłowacji była relacja Czech/Morawianin-Niemiec. Ale najwyraźniej władza trzymała tam towarzystwo bardziej za mordę. Czy relacje pan-poddany mogły mieć znaczenie? Może mogły, pańszczyznę zniesioną tam przecież wcześniej niż na terenach rosyjskich, do tego przedwojenna Czechosłowacja była państwem demokratycznym z przeprowadzoną reformą rolną, czego II RP nigdy nie dokończyła...
Krzyś66 pisze:Na Łotwie sklepik przy browarze był czynny bodajże i w niedzielę.
tu też był, ale ta "nocna" wersja Dla mnie to trochę bez sensu, że jeden sklep działa w ciągu dnia, a drugi, 50 metrów dalej, tylko w nocy i w weekendy. Oba wydają się należeć do browaru, więc po co tak się rozdrabiać??
Specjalnie napisałem pan-poddany a nie pan - chłop aby uogólnić (fabrykant - robotnicy , bogaty- biedny). Wydaje mi się ,że gdyby , nie daj Boże , w Polsce wybuchłoby coś w rodzaju wojny domowej to dziś , jutro , bardzo wielu by poszło grabić domy bogatych , bez względu na to kim oni (ci bogaci) są .
Ale dość , sorry za off w tak kolorowej relacji.
Ale dość , sorry za off w tak kolorowej relacji.
ostatni odcinek o czerwcowym długim weekendzie, tym razem wykraczający poza tytuł: opuszczamy bowiem Morawy, a jeździmy po wschodnich Czechach.
Początkowo planowałem odwiedzić sanktuarium w mieście Žďár nad Sázavou, które oglądaliśmy w grudniu i było zamknięte. Ostatecznie jednak zmieniłem plan, na bardziej odpowiadający trasie powrotu do domu i w sumie nie wyszło na tym się źle
Najpierw zajrzeliśmy do zamku Svojanov (Fürstenstein), górującego nad miasteczkiem Svojanov (co ciekawe - niemiecka nazwa miejscowości to po prostu Swojanow).
Zamek powstał w XIII wieku i strzegł szlaku handlowego.
Kilkukrotnie niszczony (m.in. przez Szwedów w czasie wojny trzydziestoletniej) i spalony, ma dziś mieszaną formę gotycko-renesansowo-klasycystyczną.
Odtworzono tutaj gotyckie ogrody, jedne z kilku w Europie Środkowej.
Z zamkowej wieży, do której prowadzą schody o karkołomnej perspektywie, widoki mocno ograniczone z powodu wysokości muru. Widać głównie lasy i samo miasteczko.
Planowaliśmy coś tutaj przekąsić (restauracja jest na terenie, gdzie obowiązuje już bilet), ale obsługa nie zaszczyciła klientów swoją obecnością, więc też ich olaliśmy i stwierdziliśmy, że zjemy coś po drodze...
Łatwo powiedzieć - w małych miejscowościach wszystko pozamykane (jest niedzielne wczesne popołudnie), w ciut większych, jak np. miasto Bystré (Bistrau), też pusto, poza niezbyt zachęcającą restauracją hotelową.
Jedziemy więc dalej, mijamy czeskie Carcassonne czyli Poličkę i dojeżdżamy aż do Litomyšla (Leitomischl). Tu też już kiedyś byliśmy, lecz bez dokładnego zwiedzania pięknego pałacu, wpisanego na listę UNESCO.
Jego bryła przywodzi na myśl Włochy i trudno się dziwić, bo jego przebudową z zamku na renesansową rezydencję kierował Italianiec. Ściany pokrywa sgraffito - około 8 tysięcy wzorów, z których każdy jest inny.
W XVIII wieku pałac przeszedł kolejną przebudowę barokowo-klasycystyczną i sgraffito pokryto wtedy tynkiem, który zaczęto skuwać dopiero w okresie międzywojennym.
Główną atrakcją wnętrza jest oryginalny barokowy teatr z okresu ostatniej przebudowy - jeden z kilku takich w Europie.
Tutaj swój pierwszy występ przed większą publicznością dał Bedřich Smetana - jego miejscem urodzenia był stojący naprzeciwko pałacu browar, w którym pracował ojciec Smetany.
Pokoje na piętrze to już standard - przełom XVIII i XIX wieku.
Od połowy 19. stulecia do 1945 pałac był własnością rodu Thurn-Taxis, nie mieszkali oni jednak tutaj - pałac stał pusty, a meble przechowywano w sąsiednich obiektach gospodarczych. Ciekawe zatem po co go kupowali, skoro będąc przykryty tynkiem nawet nie prezentował się tak okazale jak dziś?
Z krużganka na drugim piętrze można podziwiać wewnętrzne sgraffito - potężną scenę batalistyczną (fakt, że w większości przykrytą rusztowaniami zbliżającego się festiwalu Smetanovego).
W pobliżu wieże kościoła i ładne ogrody, pełne uzależnionych od swoich smartfonów
To był ostatni etap zwiedzania podczas długiego weekendu - pozostało tylko wrócić do domu, obserwując zachód słońca gdzieś w Jesenikach
Galeria z Czech:
https://picasaweb.google.com/1103445063 ... ILitomysl#
Początkowo planowałem odwiedzić sanktuarium w mieście Žďár nad Sázavou, które oglądaliśmy w grudniu i było zamknięte. Ostatecznie jednak zmieniłem plan, na bardziej odpowiadający trasie powrotu do domu i w sumie nie wyszło na tym się źle
Najpierw zajrzeliśmy do zamku Svojanov (Fürstenstein), górującego nad miasteczkiem Svojanov (co ciekawe - niemiecka nazwa miejscowości to po prostu Swojanow).
Zamek powstał w XIII wieku i strzegł szlaku handlowego.
Kilkukrotnie niszczony (m.in. przez Szwedów w czasie wojny trzydziestoletniej) i spalony, ma dziś mieszaną formę gotycko-renesansowo-klasycystyczną.
Odtworzono tutaj gotyckie ogrody, jedne z kilku w Europie Środkowej.
Z zamkowej wieży, do której prowadzą schody o karkołomnej perspektywie, widoki mocno ograniczone z powodu wysokości muru. Widać głównie lasy i samo miasteczko.
Planowaliśmy coś tutaj przekąsić (restauracja jest na terenie, gdzie obowiązuje już bilet), ale obsługa nie zaszczyciła klientów swoją obecnością, więc też ich olaliśmy i stwierdziliśmy, że zjemy coś po drodze...
Łatwo powiedzieć - w małych miejscowościach wszystko pozamykane (jest niedzielne wczesne popołudnie), w ciut większych, jak np. miasto Bystré (Bistrau), też pusto, poza niezbyt zachęcającą restauracją hotelową.
Jedziemy więc dalej, mijamy czeskie Carcassonne czyli Poličkę i dojeżdżamy aż do Litomyšla (Leitomischl). Tu też już kiedyś byliśmy, lecz bez dokładnego zwiedzania pięknego pałacu, wpisanego na listę UNESCO.
Jego bryła przywodzi na myśl Włochy i trudno się dziwić, bo jego przebudową z zamku na renesansową rezydencję kierował Italianiec. Ściany pokrywa sgraffito - około 8 tysięcy wzorów, z których każdy jest inny.
W XVIII wieku pałac przeszedł kolejną przebudowę barokowo-klasycystyczną i sgraffito pokryto wtedy tynkiem, który zaczęto skuwać dopiero w okresie międzywojennym.
Główną atrakcją wnętrza jest oryginalny barokowy teatr z okresu ostatniej przebudowy - jeden z kilku takich w Europie.
Tutaj swój pierwszy występ przed większą publicznością dał Bedřich Smetana - jego miejscem urodzenia był stojący naprzeciwko pałacu browar, w którym pracował ojciec Smetany.
Pokoje na piętrze to już standard - przełom XVIII i XIX wieku.
Od połowy 19. stulecia do 1945 pałac był własnością rodu Thurn-Taxis, nie mieszkali oni jednak tutaj - pałac stał pusty, a meble przechowywano w sąsiednich obiektach gospodarczych. Ciekawe zatem po co go kupowali, skoro będąc przykryty tynkiem nawet nie prezentował się tak okazale jak dziś?
Z krużganka na drugim piętrze można podziwiać wewnętrzne sgraffito - potężną scenę batalistyczną (fakt, że w większości przykrytą rusztowaniami zbliżającego się festiwalu Smetanovego).
W pobliżu wieże kościoła i ładne ogrody, pełne uzależnionych od swoich smartfonów
To był ostatni etap zwiedzania podczas długiego weekendu - pozostało tylko wrócić do domu, obserwując zachód słońca gdzieś w Jesenikach
Galeria z Czech:
https://picasaweb.google.com/1103445063 ... ILitomysl#
Ostatnio zmieniony 2015-06-25, 15:22 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
Nie wiem czy pokazywałeś to już w trakcie poprzedniej relacji o Litomyślu.
Miałam, tam okazję być 4 lata temu z wycieczką i przygotowując się do niej odkryłam Portmoneum, czyli miejsce w rodzaju muzeum poświęcone jednemu człowiekowi - Jozefovi Vachalovi, który tworzył bardzo interesujące, jedyne w swoim rodzaju dzieła - niby to jak piszą w stylu secesji, a faktycznie takie z pogranicza snu i jawy.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Josef_V%C3%A1chal
Oczywiście będąc na miejscu zaraz tam poszłam, już bez wycieczki, która po zwiedzeniu zamku wybrała czas wolny.
Muzeum jest malutkie, wewnątrz czeskim zwyczajem nie można robić zdjęć, ale jest w mieście cała uliczka poświęcona temu artyście i ściany domów zdobią tam freski na wzór jego obrazów.
Nie mam zdjęć z wnętrza Portmoneum (może Ty masz) ale tam było najciekawsze - indyjskie boginie, różne dziwne stwory, bajeczne kolory.
Google pokazują jak wygląda wnętrze:
https://www.google.com/search?q=portmon ... 20&bih=943
Oczywiście zaraz narzuciła mi się analogia do naszej Grupy Janowskiej, a w szczególności do Teofila Ociepki, tez prostego człowieka, nie będącego wykształconym malarzem, zafascynowanego filozofią wschodu, okultyzmem i tworzącego bajeczne obrazy.
No i nawet te ich obrazy w pewnym sensie są podobne - przedstawiając rzeczywistość z pogranicza snu i jawy.
Muszę tam kiedyś jeszcze pojechać na dłużej.
Miałam, tam okazję być 4 lata temu z wycieczką i przygotowując się do niej odkryłam Portmoneum, czyli miejsce w rodzaju muzeum poświęcone jednemu człowiekowi - Jozefovi Vachalovi, który tworzył bardzo interesujące, jedyne w swoim rodzaju dzieła - niby to jak piszą w stylu secesji, a faktycznie takie z pogranicza snu i jawy.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Josef_V%C3%A1chal
Oczywiście będąc na miejscu zaraz tam poszłam, już bez wycieczki, która po zwiedzeniu zamku wybrała czas wolny.
Muzeum jest malutkie, wewnątrz czeskim zwyczajem nie można robić zdjęć, ale jest w mieście cała uliczka poświęcona temu artyście i ściany domów zdobią tam freski na wzór jego obrazów.
Nie mam zdjęć z wnętrza Portmoneum (może Ty masz) ale tam było najciekawsze - indyjskie boginie, różne dziwne stwory, bajeczne kolory.
Google pokazują jak wygląda wnętrze:
https://www.google.com/search?q=portmon ... 20&bih=943
Oczywiście zaraz narzuciła mi się analogia do naszej Grupy Janowskiej, a w szczególności do Teofila Ociepki, tez prostego człowieka, nie będącego wykształconym malarzem, zafascynowanego filozofią wschodu, okultyzmem i tworzącego bajeczne obrazy.
No i nawet te ich obrazy w pewnym sensie są podobne - przedstawiając rzeczywistość z pogranicza snu i jawy.
Muszę tam kiedyś jeszcze pojechać na dłużej.
wspominałaś o tym ostatnio, ale nie pokazywałaś zdjęć. Zdaje się, że widziałem tą ścianę łażąc przedostatnio po mieście, lecz w środku nie byłem - jakoś opis w przewodniku mnie nie zachęcił... gdy mam do wyboru jakiś zabytek a sztukę nowoczesną biorę to pierwsze chyba trzeba będzie jednak i tam zajrzeć!
A tak z innej beczki - masz może zdjęcie fragmentu sgraffito na pałacu, gdzie znajduje się postać autora tych zdobień (taki swoisty autoportret)? To jest ponoć między oknami kaplicy, fotografowałem tamte elementy, ale żaden mi jakoś ludzkiej gęby nie przypominał
A tak z innej beczki - masz może zdjęcie fragmentu sgraffito na pałacu, gdzie znajduje się postać autora tych zdobień (taki swoisty autoportret)? To jest ponoć między oknami kaplicy, fotografowałem tamte elementy, ale żaden mi jakoś ludzkiej gęby nie przypominał
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Pudelek pisze:wspominałaś o tym ostatnio, ale nie pokazywałaś zdjęć. Zdaje się, że widziałem tą ścianę łażąc przedostatnio po mieście, lecz w środku nie byłem - jakoś opis w przewodniku mnie nie zachęcił... gdy mam do wyboru jakiś zabytek a sztukę nowoczesną biorę to pierwsze chyba trzeba będzie jednak i tam zajrzeć!
A tak z innej beczki - masz może zdjęcie fragmentu sgraffito na pałacu, gdzie znajduje się postać autora tych zdobień (taki swoisty autoportret)? To jest ponoć między oknami kaplicy, fotografowałem tamte elementy, ale żaden mi jakoś ludzkiej gęby nie przypominał
Co do zdjęć - wszystkie mam na dysku w pracy, więc mogę tam zajrzeć w poniedziałek (lub jutro wieczorem jak się zdalnie połączę, bo i tak muszę wgrać nową wersję dwóch programów, więc pewnie to zrobię) , w necie umieściłam tylko wybrane. Tego autoportretu to sobie nie przypominam.
"Portmoneum" to jest malutki i niepozorny domek, trochę na uboczu, tak jakby już poza obrębem dawnych murów miejskich.
https://goo.gl/maps/jX7IY
A tak wygląda (też z googli)
https://www.google.pl/maps/uv?hl=pl&pb= ... I0BEKIqMA8
Dopiero w środku widać jakie to ciekawe.
Zaś freski na ścianach są tuż koło Rynku, przy ulicy w kierunku zamku.
Ja też nie przepadam specjalnie za sztuką współczesna, ale ta jest taka inna.
Zdecydowanie kojarzy mi się z Grupą Janowską, chociaż ci panowie zapewne nawet o sobie nie wiedzieli.
Ostatnio zmieniony 2015-06-26, 21:24 przez Basia Z., łącznie zmieniany 1 raz.
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
Przeczytałam w ramach konkursu na relację miesiąca Bardzo miło poczytać o tylu budynkach, ich historii, zawsze jak spaceruję po miastach, które mają swoje zabytki, to głowa mi się okręca prawie o 360 stopni i do tego prostopadle do tułowia i jak patrzę na te Czechy, to mi żal, że nie mam tyle czasu, ani środków, by tam pojechać i pozwiedzać (i tu akurat mam na myśli własne 4 kółka).
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
Co do czeskich zamków, ja dzisiaj natrafiłem na coś takiego:
http://podroze.gazeta.pl/podroze/7,1141 ... gosci.html
No ale pewnie jak to jest jakaś zorganizowana akcja, to szału nie będzie.
http://podroze.gazeta.pl/podroze/7,1141 ... gosci.html
No ale pewnie jak to jest jakaś zorganizowana akcja, to szału nie będzie.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 46 gości