Pagórkami wokół Jeleniej Góry
Pagórkami wokół Jeleniej Góry
Tym razem wybralismy sie w okolice Jeleniej Gory.
Po drodze rzuca sie nam w oczy kosciol w Miłkowie. Wejscia do srodka oczywiscie sa szczelnie pomurowane ale ktos odrobil zadanie domowe- z boku zaklejonego pustakami okna jest wybita sliczna dziura! wiec zwiedzamy!
Na wieze nie udaje sie wejsc- a przez okienko widac ze schody sa.. (a przynajmniej jakies ich fragmenty)
Za kosciolem jest stary cmentarz a na nim... wiosna!!!! Dziwne to takie ze patrzac po okolicy nowe zycie zaczelo sie budzic wlasnie w takim miejscu..
Kawalek dalej mijamy zbiornik Sosnówka- calosciowo ogrodzony, widac nawet jakies ustrojstwa przypominajace czujniki ruchu. Pewnie sie boja zeby kto wody nie zatrul albo jakiego syfu nie wrzucil- jako ze to zbiornik wody pitnej dla okolicy.
Naszym celem wycieczki sa Piotrowe Skaly kolo Piechowic
i znajdujace sie tam sztolnie.. Niestety sa bardzo szczelnie zamkniete.. i to chyba nie tylko ze wzgledu na nietoperze- pancerna krata nie ma nawet drzwiczek zeby moc je otworzyc po sezonie ochronnym
Nie mogac ogladac naciekow jaskiniowych musimy sie zadowolic stalaktytami zwisajacymi z pobliskich drzew- te sa dodatkowo pachnace!
Kawalek dalej mijamy sympatyczna wiate- juz wiem gdzie spimy nastepnym razem!
Nieopodal stary drogowskaz
Chodzenie szlakami w okolicy wiaze sie z pewnymi niedogodnosciami np. moze na glowe spasc drzewo, bo trwa wycinka na duza skale. Pelzamy wiec sobie gdzies bezdrozem i tak docieramy na gore Sobiesz.
Widoki z niej sa dzis calkiem zacne, Karkonosze, na Chojnik, na jakies inne pomniejsze pagory.
Slonko dogrzewa, resztki platow sniegu topia sie w oczach.. Wygrzewamy sie wiec wgapiajac w widoki, gotujemy kaszanki i ogolnie jest nam tak dobrze ze chyba dwie godziny tam siedzimy.
A potem siedzimy jeszcze dluzej - podczas naszej bytnosci na szczycie spotykamy turyste- sztuk 1. Bo skad ja wogole wiem o Sobieszu? A z forum sudeckiego, z tematu o zagadkach, ktora zgadl Walon. I wlasnie jego spotykamy na szczycie. Zeby swiat byl az tak maly?
No i gadamy kolejna godzinke... Slonce juz chyli sie ku zachodowi jak zlazimy w dol..
Chojnik oswietlaja juz calkiem zlote promienie
Wracajac planujemy odwiedzic jeszcze knajpe w Jagniatkowie celem pozarcia pierogow... Ostatni raz zawialo nas w te okolice 4 lata temu.. Teraz knajpy juz nie ma.. Miescowy nam mowi ze zamknieta, ze wlasciciele na emeryturze- faktycznie ani szyldu, ani tlumku kolorowych postaci z AKT krecacych sie w poblizu.. Szkoda, tyle milych wspomnien łaczy sie z tym miejscem.. np. kiedys chyba 5 godzin czekalismy tu na eco z ekipa Te zdjecia to juz niestety historia...
W okolicach Miłkowa, Kowar, gdy wilgotny mrok spowija juz doliny, gory swieca jeszcze ostatnimi przeblyskami slonca
Niedziela wita nas duzo gorsza pogoda, juz nie jest tak wiosennie, cieplo i widokowo. Chlasta mokrym sniegiem, mgly wisza wszedzie, pizga, bleee.
Jedziemy dzis w okolice Sosnówki, po drodze jakas opuszczona rotunda-nie wiem czym byla/miala byc?
W rejonie przysiolka Raszkow odbijamy na kaplice sw. Anny, kolo niej cudowne, uzdrawiajace zrodelko i dwa dorodne koty.
Przy kaplicy jest knajpa. Probujemy sie do niej dostac razem z jakas polsko-francuska wycieczka. Mimo ze jest w godzinach otwarcia i w srodku pali sie swiatlo, drzwi sa zamkniete. Pukamy wiec i zagladamy do domu obok. Jakas babka niechetnie odchodzi na chwile od rodzinnego obiadu przy stole. Mowi ze knajpa bedzie zamknieta do 15:30 (czyli jeszcze godzine) bo cos sie przegrzalo i trzeba wystudzic i chyba bez sensu zebysmy czekali w snieznej zadymce bo i tak nie ma wiekszosci potraw. My wiec idziemy dalej a spotkana wycieczka ze smutkiem wyciaga jakies resztki kanapek, wode mineralna i bawi sie z kotami, ktore tez sa niepocieszone ze cieple wnetrze knajpy pozostaje poza ich zasiegiem
Na zboczach gory Grabowiec szukamy sztolni radonowej. Lazimy chyba ze dwie godziny po zboczu gory, zjezdzajac na tylkach po sliskich kamulcach i zbutwialych pniach. Sztolni nie znalezlismy- wiem nawet dlaczego- szukalismy jej zupelnie nie tam gdzie trzeba! :-P Znalezlismy za to kilka fajnych skalek, pajeczyn i stary kamien z zatartymi napisami. Ktos moze wie co na nim kiedys pisalo?
A w rejonie Lubawki ciekawy obrazek- kierowco- pamietaj zawsze o kole zapasowym!
Po drodze rzuca sie nam w oczy kosciol w Miłkowie. Wejscia do srodka oczywiscie sa szczelnie pomurowane ale ktos odrobil zadanie domowe- z boku zaklejonego pustakami okna jest wybita sliczna dziura! wiec zwiedzamy!
Na wieze nie udaje sie wejsc- a przez okienko widac ze schody sa.. (a przynajmniej jakies ich fragmenty)
Za kosciolem jest stary cmentarz a na nim... wiosna!!!! Dziwne to takie ze patrzac po okolicy nowe zycie zaczelo sie budzic wlasnie w takim miejscu..
Kawalek dalej mijamy zbiornik Sosnówka- calosciowo ogrodzony, widac nawet jakies ustrojstwa przypominajace czujniki ruchu. Pewnie sie boja zeby kto wody nie zatrul albo jakiego syfu nie wrzucil- jako ze to zbiornik wody pitnej dla okolicy.
Naszym celem wycieczki sa Piotrowe Skaly kolo Piechowic
i znajdujace sie tam sztolnie.. Niestety sa bardzo szczelnie zamkniete.. i to chyba nie tylko ze wzgledu na nietoperze- pancerna krata nie ma nawet drzwiczek zeby moc je otworzyc po sezonie ochronnym
Nie mogac ogladac naciekow jaskiniowych musimy sie zadowolic stalaktytami zwisajacymi z pobliskich drzew- te sa dodatkowo pachnace!
Kawalek dalej mijamy sympatyczna wiate- juz wiem gdzie spimy nastepnym razem!
Nieopodal stary drogowskaz
Chodzenie szlakami w okolicy wiaze sie z pewnymi niedogodnosciami np. moze na glowe spasc drzewo, bo trwa wycinka na duza skale. Pelzamy wiec sobie gdzies bezdrozem i tak docieramy na gore Sobiesz.
Widoki z niej sa dzis calkiem zacne, Karkonosze, na Chojnik, na jakies inne pomniejsze pagory.
Slonko dogrzewa, resztki platow sniegu topia sie w oczach.. Wygrzewamy sie wiec wgapiajac w widoki, gotujemy kaszanki i ogolnie jest nam tak dobrze ze chyba dwie godziny tam siedzimy.
A potem siedzimy jeszcze dluzej - podczas naszej bytnosci na szczycie spotykamy turyste- sztuk 1. Bo skad ja wogole wiem o Sobieszu? A z forum sudeckiego, z tematu o zagadkach, ktora zgadl Walon. I wlasnie jego spotykamy na szczycie. Zeby swiat byl az tak maly?
No i gadamy kolejna godzinke... Slonce juz chyli sie ku zachodowi jak zlazimy w dol..
Chojnik oswietlaja juz calkiem zlote promienie
Wracajac planujemy odwiedzic jeszcze knajpe w Jagniatkowie celem pozarcia pierogow... Ostatni raz zawialo nas w te okolice 4 lata temu.. Teraz knajpy juz nie ma.. Miescowy nam mowi ze zamknieta, ze wlasciciele na emeryturze- faktycznie ani szyldu, ani tlumku kolorowych postaci z AKT krecacych sie w poblizu.. Szkoda, tyle milych wspomnien łaczy sie z tym miejscem.. np. kiedys chyba 5 godzin czekalismy tu na eco z ekipa Te zdjecia to juz niestety historia...
W okolicach Miłkowa, Kowar, gdy wilgotny mrok spowija juz doliny, gory swieca jeszcze ostatnimi przeblyskami slonca
Niedziela wita nas duzo gorsza pogoda, juz nie jest tak wiosennie, cieplo i widokowo. Chlasta mokrym sniegiem, mgly wisza wszedzie, pizga, bleee.
Jedziemy dzis w okolice Sosnówki, po drodze jakas opuszczona rotunda-nie wiem czym byla/miala byc?
W rejonie przysiolka Raszkow odbijamy na kaplice sw. Anny, kolo niej cudowne, uzdrawiajace zrodelko i dwa dorodne koty.
Przy kaplicy jest knajpa. Probujemy sie do niej dostac razem z jakas polsko-francuska wycieczka. Mimo ze jest w godzinach otwarcia i w srodku pali sie swiatlo, drzwi sa zamkniete. Pukamy wiec i zagladamy do domu obok. Jakas babka niechetnie odchodzi na chwile od rodzinnego obiadu przy stole. Mowi ze knajpa bedzie zamknieta do 15:30 (czyli jeszcze godzine) bo cos sie przegrzalo i trzeba wystudzic i chyba bez sensu zebysmy czekali w snieznej zadymce bo i tak nie ma wiekszosci potraw. My wiec idziemy dalej a spotkana wycieczka ze smutkiem wyciaga jakies resztki kanapek, wode mineralna i bawi sie z kotami, ktore tez sa niepocieszone ze cieple wnetrze knajpy pozostaje poza ich zasiegiem
Na zboczach gory Grabowiec szukamy sztolni radonowej. Lazimy chyba ze dwie godziny po zboczu gory, zjezdzajac na tylkach po sliskich kamulcach i zbutwialych pniach. Sztolni nie znalezlismy- wiem nawet dlaczego- szukalismy jej zupelnie nie tam gdzie trzeba! :-P Znalezlismy za to kilka fajnych skalek, pajeczyn i stary kamien z zatartymi napisami. Ktos moze wie co na nim kiedys pisalo?
A w rejonie Lubawki ciekawy obrazek- kierowco- pamietaj zawsze o kole zapasowym!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Na wycieczke wyruszamy z Michałowic. Mijamy skalki zwane Drewniak
Nastepnymi skalkami sa Kociołki, z ktorych wedlug mapy powinien byc ladny widoczek na Karkonosze ale go nie ma. Jest za to skalka mogaca spelniac dogodnie role bujanego fotela, jest jaskinia tzn dokladniej maly jasny tunelik biegnacy wzdluz skal oraz sporo nisz dosyc dobrze rokujacych biwakowo.
Z nastepnych skalek zwanych Zloty Widok wreszcie mozna zawiesic oko na jakis dalszych szczytach.
A w Karkonoszach wciaz zima trzyma.
Tuptamy sobie do nieczynnego kamieniolomu granitu ktory rowniez nazywa sie “Zloty Widok” (tu sie wszystko tak nazywa- kamieniolom, skalki, ulica, schronisko itp)
W kamieniolomie przycupnelo kilka mocno rozwalonych budynkow, pochodzacych zapewne z czasow jego swietnosci.
Jest tez bunkier gdzie chyba sie chowali w czasie wybuchow
A niektore malunki nascienne wskazuja o niezlych wizjach jego autorow
Kamieniolom jest miejscem niesamowicie wygrzanym i cieplym, temperatura jest tu chyba o 10 stopni wyzsza niz w najblizszych okolicach. Czuja to suchoroslowe rosliny, z ktorych czesc wyglada dosyc egzotycznie
Czuja to zaby - w malutkich jeziorkach az sie klebi i rechot odbija sie od stromych scian.
Zdecydowanie czuja to tez buby ktore zaraz upatruja sobie porosniete porostem, mocno naslonecznione miejsce gdzie natychmiast zalegaja na dluzsza chwile wystawiajac do slonka spragnione ciepla gnaty. Troche sobie drzemiemy, troche obserwujemy sunace po niebie obloki a troche sledzimy spacer lisa o puszystej kicie ktory lazi po osypujacej sie scianie kamieniolomu i robimy zaklady czy spadnie czy nie. Nie spadl.
Jeziorek jest tu kilka, niektore nie wiem czemu kojarza mi sie z jakas blotnista syberyjska tajga.
Jedno z oczek wodnych wciaz jest pokryte gruba warstwa lodu.
Mam okazje zaobserwowac ciekawa scenke- po lodzie skacze zaba i smiesznie rozjezdzaja sie jej nozki. Niestety nie zdazylam zrobic zdjecia. Jednak refleks nie jest moja najmocniejsza strona
W tych milych okolicznosciach przyrody postanawiamy rowniez zjesc obiad. Zapach wygrzanej skaly i suchego mchu miesza sie wiec z zapachem apetycznego lecza
Po jakims czasie nadciagaja chmury wiec od razu robi sie mniej przyjemnie. Wracamy wiec do Michalowic. Gdy juz wchodzimy miedzy domy zauwazamy stadko saren tzn sztuk jest cztery. Robia wrazenie udomowionych, oswojonych? tzn wogole sie nie boja, laza miedzy domami, skubia cos w ogrodkach, dzielnie przeskakuja ploty. Widok aparatu jak i zblizajacych sie do nich ludzi wogole ich nie peszy a wrecz sa tym faktem zainteresowane.
Uliczka zdaje sie miec nazwe adekwatna do klimatow.
Dzis jeszcze wydaje mi sie, ze to bedzie moje najblizsze spotkanie z sarnami na tym wyjezdzie
Kawalek dalej wpada mi w oczy pewna komorka- z dachem czupryna! Oplataja ją grube konary jakiegos pnacza, a sama drewniana konstrukcja juz mocno sie przekrzywia i chyli ku ziemi. Zreszta na obecnym etapie juz ciezko stwierdzic czy buda nie wytrzymuje ciezaru rosliny, pęka i sie zawala, czy raczej zawalila by sie juz dawno ze starosci gdyby jej nie trzymaly konary i galezie. Jedno jest pewne- szopa owa mi sie niezmiernie podoba!
Kolejny dom tez sciaga wzrok. Cos jakby zapomniany przedwojenny pensjonat. Zapach starego drewna, cudne ganeczki i werandy!
W ogrodzie przyczaily sie tez lwy w kolorach zdecydowanie niemaskujacych. Widac wsrod lwow ostatnio tez taka moda jak wsrod gorskich turystow- im bardziej wala po oczach swym strojem- tym lepiej
Na domu wisi tabliczka “Teatr Cinema”. Moze kiedys byl tu jakis teatr? Sa wszedzie opuszczone kina to moze i teatry? albo powiesili sobie tabliczke? na chatkach studenckich tez nieraz wisi szyld stacji PKP albo banku. Dokladniej o owym teatrze poczytalam sobie o tym dopiero w domu- i troche mi sie zal zrobilo, bo gdybym wiedziala to bym zapukala, a nuz by co ciekawego z tego wyniknelo… Ale co sie odwlecze...
http://culture.pl/pl/miejsce/teatr-cinema
http://www.bluehorse.pl/2013/04/teratr- ... icach.html
Niedaleko teatru stoi sobie kolorowy trabant, tzn przepraszam- pol trabanta!
Wogole miejscowosc jest bardzo sympatyczna- co chwile jakas fajny obrazek
Na koniec ide jeszcze do sklepu po ziemniaki. Zagaduje mnie jeden z biesiadujacych pod altana menelkow. Poczatkowo mysle, ze klasycznie pragnie jakiegos dofinansowania kolejnej butelki, ale okazuje sie ze wrecz przeciwnie- chce mi postawic piwo. Niestety musze odmowic- toperz czeka tam w skodusi (wiec nie moze dolaczyc) , niegrzecznie byloby wiec rozsiadac sie i biesiadowac z obcymi facetami Na odchodnym gosc rzuca- “a wiesz ze my sie znamy, poznalismy sie na woodstocku”. Mowie mu wiec ze to musial byc ktos inny, bo ja w tym roku tam nie bylam. “Ale to nie teraz, to bylo pare lat temu. Mialas takie spodnie spodnie z firanki PKP”. Osssz cholera! Czyli naprawde musielismy sie gdzies tam minac!
Podczas gdy wybieram ziemniaki to gosc pyta sprzedawczyni o cygara. Ona wybalusza na niego oczy twierdzac ze ma tylko zwykle fajki bo cygar i tak by nikt nie kupowal. Gosc wzdychajac glosno “ech ta prowincja” opuszcza lokal z kolejnym winem pod pacha- co ciekawe- takim za 26 zl. Nie wiem kim byl, nie wiem czy byl miejscowy, ale zdecydowanie nie byl to klasyczny przedstawiciel przysklepowego inwentarza polskich miast i wsi.
Na granicy zmroku przyjezdzamy do Lubawki i wdrapujemy sie jeszcze na opuszczona skocznie narciarska. Jej stan zachowania jest dosc ciekawy i niejednorodny. Czesc belek i ich mocowan robi wrazenie calkiem nowych, jasne swieze drewno, nowe sruby. A zaraz obok zbutwiale filary wygladajace jakby zaraz mialy sie zawalic.
Miejsce bardzo przyjazne na wieczorna biesiade, gdy zmrok spowija okolice a wiosenne ptaki dra dzioby na dobranoc.
Zdjecia brzydkie bo robione jak bylo ciemno
Nocujemy w naszym ulubionym schronisku, gdzie jestesmy tylko my i wypasiona czarna kicia.
Niedawno kilka osuwajacych sie ze zboczem drzew zostalo tu w okolicy wycietych wiec chrustu na ognisko nie brakuje. Takiego zatrzesienia materialu ogniskowego to ja sobie nie przypominam! I wiekszosc z niego to pachnace zywiczne swierkowe galezie, czesto pelne dorodnych szyszek.
Wiec i ognisko nie jest takie jak zawsze. Zdaje sie zyc i przybierac wrecz ludzkie postacie, ktore pelgaja, wyciagaja do nas rece, a potem nagle nikna, kula sie pod kolejna dorzucana galezia, by za chwile znow stanac na bacznosc i spojrzec na nas karcaco z gory.
Jeden z upieczonych ziemniakow jest jakis inny. Jest niesamowicie aromatyczny i smakuje troche jak… kielbasa ;D tzn przesiakniety jest jakby jalowcem, jakby aromatem wedzenia, jakby troche kompotem wigilijnym z suszona sliwka. Nie wiem czy piekl sie akurat pod jakas mocno zywiczna galezia, czy w otoczeniu samych szyszek? ale jedno jest pewne- ani ja ani toperz nigdy takiego ziemniaka wczesniej nie jedlismy!
Zaru to dzisiaj by bylo na upieczenie wora ziemniakow dla armii wojska.
Niesamowicie wyglada żar-szyszka!
Ranek wita nas pochmurny i lodowaty. Dzis by nie bylo wygrzewania sie w kamieniolomie. Biedne zaby! Dzis zapewne nie rechocza tak wesolo…
Dzis jedziemy ponownie w rejon Sosnowki szukac sztolni na zboczach Grabowca. Ostatnio lazilismy tam dwie godziny przeczesujac zbocze, a trzeba bylo isc dalej sciezka 100 metrow..
Wszystko jest zlodowaciale, szron osiadl na drzewach, trawach i lisciach.
Sztolnia ta ma okolo 50 metrow korytarza i prowadzi do pomieszczenia z niewielkim basenem na wode. Dzis basenik jest akurat pusty, ale nie chce sie nam zlazic na jego dno. Jest tam ponoc jeszcze kilkumetrowa studnia do ktorej mozna zejsc po klamrach. Docelowo sztolnia byla ponoc wykonana jako ujęcie wody dla pobliskiego prewentorium i schroniska Bergfriedenbaude.
Prowadzone kiedys badania promieniowania w okolicach sztolni wykazaly obecność radonu. Picie wody radonowej ma dzialac korzystnie na zdrowie -przy leczeniu chorób stawów, reumatyzmu, cukrzycy. Potwierdzac to moze istnienie kilkaset metrow dalej zrodelka przy kaplicy, ktore od lat bylo uwazane za swiete i lecznicze. Zatem my tez bedziemy zdrowi bo nam troche nakapalo tej wody ze stropu do menazki w czasie przyrzadzania zarelka!
W okolicach okolosztolniowych mam dziwna przygode. Ide sobie za krzaczek na kibelek i w trakcie owej czynnosci zauwazam katem oka ze cos podbiega zza zalomu terenu. Juz sie troche wystraszylam ze moze moze jakis turysta, biegacz albo grzybiarz (nie wiem skad mi grzybiarz w marcu do glowy przyszedl ) nakryje mnie w tej niezbyt szczesliwej sytuacji. Acz to nie byl czlowiek, to byla sarna. Widzac mnie zatrzymala sie, rozejrzala sie i zaczela dalej isc w moja strone. W momencie jak byla jakies 3 metry i dalej szla troche sie przestraszylam czy aby nie jest jaka wsciekla i mnie zaraz nie upali. Zaczelam sie wiec oganiac swierkowa galazka. Sarna nie od razu sie poddala ale ostatecznie nie podchodzila na odleglosc galazki tylko chwile pokrecila sie wokol i odbiegla. Potem strasznie zalowalam ze nie zrobilam jej zdjecia, ale jakos wogole nie przyszlo mi to do glowy. Jakos tak nieswojo sie czulam z opuszczonymi gaciami, sama w lesie (toperz zostal w sztolni), napastowana przez sarne ktorej zachowanie, mowiac w ogledny sposob, bylo malo klasyczne.... Sarenka byla chyba dosyc mloda. Moze nigdy wczesniej nie widziala ludzi? Moze cos kucajace pod drzewem nie przypominalo jej czlowieka?
(Kilka dni pozniej na walach nad Odra, pare km za Olawa zostalam staranowana przez sarne... Robilam zdjecie kwiatka w mocnym przyklęku a biegnaca sarna po prostu na mnie wpadla. Chwile pozniej ,gdy czytalam ksiazke nad rzeka, łasica siedziala mi na butach i skubala sznurowki- wystraszyla sie dobiero bzyku wysuwajacego sie obiektywu...
Cos dziwnego stalo sie tej wiosny ze zwierzetami - albo ze mna Mam nadzieje ze nie dotyczy to wilkow i niedzwiedzi
Idziemy jeszcze kawalek do Rozdroza pod Grabowcem gdzie sa ruiny schroniska Bergfriedenbaude.
Schronisko kiedys wygladalo tak:
http://dolny-slask.org.pl/816153,foto.h ... ity=533812
Budynek pelnil dawniej role gospody. Po wojnie zostal zagospodarowany na sanatorium dla dzieci i tak dzialal do lat 80 tych. Pozniej wyszly jakies machloje z prawem wlasnosci, budynek splonal i od tego czasu jest malownicza ruina na pustej polanie wsrod zdziczalego sadu.
Lesne sciezki w okolicy sa cale wylozone dywanem z sosnowych galezi. Wszedzie wycinka na potege… Te drzewa ktorym jeszcze darowano zycie stoja przysrebrzone szronem..
Pogoda sie poprawia, przestaje byc tak cholernie zimno, kaluze odmarzaja , zaczynaja sie pojawiac coraz ladniejsze widoczki.
W okolicach Kowar nawet wylaza z mgiel Karkonosze…
Az zal wracac..
wiecej zdjec:
https://picasaweb.google.com/jabolowa.b ... Grabowiec#
Nastepnymi skalkami sa Kociołki, z ktorych wedlug mapy powinien byc ladny widoczek na Karkonosze ale go nie ma. Jest za to skalka mogaca spelniac dogodnie role bujanego fotela, jest jaskinia tzn dokladniej maly jasny tunelik biegnacy wzdluz skal oraz sporo nisz dosyc dobrze rokujacych biwakowo.
Z nastepnych skalek zwanych Zloty Widok wreszcie mozna zawiesic oko na jakis dalszych szczytach.
A w Karkonoszach wciaz zima trzyma.
Tuptamy sobie do nieczynnego kamieniolomu granitu ktory rowniez nazywa sie “Zloty Widok” (tu sie wszystko tak nazywa- kamieniolom, skalki, ulica, schronisko itp)
W kamieniolomie przycupnelo kilka mocno rozwalonych budynkow, pochodzacych zapewne z czasow jego swietnosci.
Jest tez bunkier gdzie chyba sie chowali w czasie wybuchow
A niektore malunki nascienne wskazuja o niezlych wizjach jego autorow
Kamieniolom jest miejscem niesamowicie wygrzanym i cieplym, temperatura jest tu chyba o 10 stopni wyzsza niz w najblizszych okolicach. Czuja to suchoroslowe rosliny, z ktorych czesc wyglada dosyc egzotycznie
Czuja to zaby - w malutkich jeziorkach az sie klebi i rechot odbija sie od stromych scian.
Zdecydowanie czuja to tez buby ktore zaraz upatruja sobie porosniete porostem, mocno naslonecznione miejsce gdzie natychmiast zalegaja na dluzsza chwile wystawiajac do slonka spragnione ciepla gnaty. Troche sobie drzemiemy, troche obserwujemy sunace po niebie obloki a troche sledzimy spacer lisa o puszystej kicie ktory lazi po osypujacej sie scianie kamieniolomu i robimy zaklady czy spadnie czy nie. Nie spadl.
Jeziorek jest tu kilka, niektore nie wiem czemu kojarza mi sie z jakas blotnista syberyjska tajga.
Jedno z oczek wodnych wciaz jest pokryte gruba warstwa lodu.
Mam okazje zaobserwowac ciekawa scenke- po lodzie skacze zaba i smiesznie rozjezdzaja sie jej nozki. Niestety nie zdazylam zrobic zdjecia. Jednak refleks nie jest moja najmocniejsza strona
W tych milych okolicznosciach przyrody postanawiamy rowniez zjesc obiad. Zapach wygrzanej skaly i suchego mchu miesza sie wiec z zapachem apetycznego lecza
Po jakims czasie nadciagaja chmury wiec od razu robi sie mniej przyjemnie. Wracamy wiec do Michalowic. Gdy juz wchodzimy miedzy domy zauwazamy stadko saren tzn sztuk jest cztery. Robia wrazenie udomowionych, oswojonych? tzn wogole sie nie boja, laza miedzy domami, skubia cos w ogrodkach, dzielnie przeskakuja ploty. Widok aparatu jak i zblizajacych sie do nich ludzi wogole ich nie peszy a wrecz sa tym faktem zainteresowane.
Uliczka zdaje sie miec nazwe adekwatna do klimatow.
Dzis jeszcze wydaje mi sie, ze to bedzie moje najblizsze spotkanie z sarnami na tym wyjezdzie
Kawalek dalej wpada mi w oczy pewna komorka- z dachem czupryna! Oplataja ją grube konary jakiegos pnacza, a sama drewniana konstrukcja juz mocno sie przekrzywia i chyli ku ziemi. Zreszta na obecnym etapie juz ciezko stwierdzic czy buda nie wytrzymuje ciezaru rosliny, pęka i sie zawala, czy raczej zawalila by sie juz dawno ze starosci gdyby jej nie trzymaly konary i galezie. Jedno jest pewne- szopa owa mi sie niezmiernie podoba!
Kolejny dom tez sciaga wzrok. Cos jakby zapomniany przedwojenny pensjonat. Zapach starego drewna, cudne ganeczki i werandy!
W ogrodzie przyczaily sie tez lwy w kolorach zdecydowanie niemaskujacych. Widac wsrod lwow ostatnio tez taka moda jak wsrod gorskich turystow- im bardziej wala po oczach swym strojem- tym lepiej
Na domu wisi tabliczka “Teatr Cinema”. Moze kiedys byl tu jakis teatr? Sa wszedzie opuszczone kina to moze i teatry? albo powiesili sobie tabliczke? na chatkach studenckich tez nieraz wisi szyld stacji PKP albo banku. Dokladniej o owym teatrze poczytalam sobie o tym dopiero w domu- i troche mi sie zal zrobilo, bo gdybym wiedziala to bym zapukala, a nuz by co ciekawego z tego wyniknelo… Ale co sie odwlecze...
http://culture.pl/pl/miejsce/teatr-cinema
http://www.bluehorse.pl/2013/04/teratr- ... icach.html
Niedaleko teatru stoi sobie kolorowy trabant, tzn przepraszam- pol trabanta!
Wogole miejscowosc jest bardzo sympatyczna- co chwile jakas fajny obrazek
Na koniec ide jeszcze do sklepu po ziemniaki. Zagaduje mnie jeden z biesiadujacych pod altana menelkow. Poczatkowo mysle, ze klasycznie pragnie jakiegos dofinansowania kolejnej butelki, ale okazuje sie ze wrecz przeciwnie- chce mi postawic piwo. Niestety musze odmowic- toperz czeka tam w skodusi (wiec nie moze dolaczyc) , niegrzecznie byloby wiec rozsiadac sie i biesiadowac z obcymi facetami Na odchodnym gosc rzuca- “a wiesz ze my sie znamy, poznalismy sie na woodstocku”. Mowie mu wiec ze to musial byc ktos inny, bo ja w tym roku tam nie bylam. “Ale to nie teraz, to bylo pare lat temu. Mialas takie spodnie spodnie z firanki PKP”. Osssz cholera! Czyli naprawde musielismy sie gdzies tam minac!
Podczas gdy wybieram ziemniaki to gosc pyta sprzedawczyni o cygara. Ona wybalusza na niego oczy twierdzac ze ma tylko zwykle fajki bo cygar i tak by nikt nie kupowal. Gosc wzdychajac glosno “ech ta prowincja” opuszcza lokal z kolejnym winem pod pacha- co ciekawe- takim za 26 zl. Nie wiem kim byl, nie wiem czy byl miejscowy, ale zdecydowanie nie byl to klasyczny przedstawiciel przysklepowego inwentarza polskich miast i wsi.
Na granicy zmroku przyjezdzamy do Lubawki i wdrapujemy sie jeszcze na opuszczona skocznie narciarska. Jej stan zachowania jest dosc ciekawy i niejednorodny. Czesc belek i ich mocowan robi wrazenie calkiem nowych, jasne swieze drewno, nowe sruby. A zaraz obok zbutwiale filary wygladajace jakby zaraz mialy sie zawalic.
Miejsce bardzo przyjazne na wieczorna biesiade, gdy zmrok spowija okolice a wiosenne ptaki dra dzioby na dobranoc.
Zdjecia brzydkie bo robione jak bylo ciemno
Nocujemy w naszym ulubionym schronisku, gdzie jestesmy tylko my i wypasiona czarna kicia.
Niedawno kilka osuwajacych sie ze zboczem drzew zostalo tu w okolicy wycietych wiec chrustu na ognisko nie brakuje. Takiego zatrzesienia materialu ogniskowego to ja sobie nie przypominam! I wiekszosc z niego to pachnace zywiczne swierkowe galezie, czesto pelne dorodnych szyszek.
Wiec i ognisko nie jest takie jak zawsze. Zdaje sie zyc i przybierac wrecz ludzkie postacie, ktore pelgaja, wyciagaja do nas rece, a potem nagle nikna, kula sie pod kolejna dorzucana galezia, by za chwile znow stanac na bacznosc i spojrzec na nas karcaco z gory.
Jeden z upieczonych ziemniakow jest jakis inny. Jest niesamowicie aromatyczny i smakuje troche jak… kielbasa ;D tzn przesiakniety jest jakby jalowcem, jakby aromatem wedzenia, jakby troche kompotem wigilijnym z suszona sliwka. Nie wiem czy piekl sie akurat pod jakas mocno zywiczna galezia, czy w otoczeniu samych szyszek? ale jedno jest pewne- ani ja ani toperz nigdy takiego ziemniaka wczesniej nie jedlismy!
Zaru to dzisiaj by bylo na upieczenie wora ziemniakow dla armii wojska.
Niesamowicie wyglada żar-szyszka!
Ranek wita nas pochmurny i lodowaty. Dzis by nie bylo wygrzewania sie w kamieniolomie. Biedne zaby! Dzis zapewne nie rechocza tak wesolo…
Dzis jedziemy ponownie w rejon Sosnowki szukac sztolni na zboczach Grabowca. Ostatnio lazilismy tam dwie godziny przeczesujac zbocze, a trzeba bylo isc dalej sciezka 100 metrow..
Wszystko jest zlodowaciale, szron osiadl na drzewach, trawach i lisciach.
Sztolnia ta ma okolo 50 metrow korytarza i prowadzi do pomieszczenia z niewielkim basenem na wode. Dzis basenik jest akurat pusty, ale nie chce sie nam zlazic na jego dno. Jest tam ponoc jeszcze kilkumetrowa studnia do ktorej mozna zejsc po klamrach. Docelowo sztolnia byla ponoc wykonana jako ujęcie wody dla pobliskiego prewentorium i schroniska Bergfriedenbaude.
Prowadzone kiedys badania promieniowania w okolicach sztolni wykazaly obecność radonu. Picie wody radonowej ma dzialac korzystnie na zdrowie -przy leczeniu chorób stawów, reumatyzmu, cukrzycy. Potwierdzac to moze istnienie kilkaset metrow dalej zrodelka przy kaplicy, ktore od lat bylo uwazane za swiete i lecznicze. Zatem my tez bedziemy zdrowi bo nam troche nakapalo tej wody ze stropu do menazki w czasie przyrzadzania zarelka!
W okolicach okolosztolniowych mam dziwna przygode. Ide sobie za krzaczek na kibelek i w trakcie owej czynnosci zauwazam katem oka ze cos podbiega zza zalomu terenu. Juz sie troche wystraszylam ze moze moze jakis turysta, biegacz albo grzybiarz (nie wiem skad mi grzybiarz w marcu do glowy przyszedl ) nakryje mnie w tej niezbyt szczesliwej sytuacji. Acz to nie byl czlowiek, to byla sarna. Widzac mnie zatrzymala sie, rozejrzala sie i zaczela dalej isc w moja strone. W momencie jak byla jakies 3 metry i dalej szla troche sie przestraszylam czy aby nie jest jaka wsciekla i mnie zaraz nie upali. Zaczelam sie wiec oganiac swierkowa galazka. Sarna nie od razu sie poddala ale ostatecznie nie podchodzila na odleglosc galazki tylko chwile pokrecila sie wokol i odbiegla. Potem strasznie zalowalam ze nie zrobilam jej zdjecia, ale jakos wogole nie przyszlo mi to do glowy. Jakos tak nieswojo sie czulam z opuszczonymi gaciami, sama w lesie (toperz zostal w sztolni), napastowana przez sarne ktorej zachowanie, mowiac w ogledny sposob, bylo malo klasyczne.... Sarenka byla chyba dosyc mloda. Moze nigdy wczesniej nie widziala ludzi? Moze cos kucajace pod drzewem nie przypominalo jej czlowieka?
(Kilka dni pozniej na walach nad Odra, pare km za Olawa zostalam staranowana przez sarne... Robilam zdjecie kwiatka w mocnym przyklęku a biegnaca sarna po prostu na mnie wpadla. Chwile pozniej ,gdy czytalam ksiazke nad rzeka, łasica siedziala mi na butach i skubala sznurowki- wystraszyla sie dobiero bzyku wysuwajacego sie obiektywu...
Cos dziwnego stalo sie tej wiosny ze zwierzetami - albo ze mna Mam nadzieje ze nie dotyczy to wilkow i niedzwiedzi
Idziemy jeszcze kawalek do Rozdroza pod Grabowcem gdzie sa ruiny schroniska Bergfriedenbaude.
Schronisko kiedys wygladalo tak:
http://dolny-slask.org.pl/816153,foto.h ... ity=533812
Budynek pelnil dawniej role gospody. Po wojnie zostal zagospodarowany na sanatorium dla dzieci i tak dzialal do lat 80 tych. Pozniej wyszly jakies machloje z prawem wlasnosci, budynek splonal i od tego czasu jest malownicza ruina na pustej polanie wsrod zdziczalego sadu.
Lesne sciezki w okolicy sa cale wylozone dywanem z sosnowych galezi. Wszedzie wycinka na potege… Te drzewa ktorym jeszcze darowano zycie stoja przysrebrzone szronem..
Pogoda sie poprawia, przestaje byc tak cholernie zimno, kaluze odmarzaja , zaczynaja sie pojawiac coraz ladniejsze widoczki.
W okolicach Kowar nawet wylaza z mgiel Karkonosze…
Az zal wracac..
wiecej zdjec:
https://picasaweb.google.com/jabolowa.b ... Grabowiec#
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Te Michałowice to gdzieś w stronę Kowar są?
w przeciwna, na poludniowy zachod od Jeleniej (nawet nie wiem czy to jeszcze nie jest dzielnica Jeleniej?), to jest jka sie jedzie w strone Szklarskiej, lekko na lewo od glownej drogi, niedaleko Sobieszowa
Vlado pisze:Flora w kamieniołomie faktycznie jakaś taka oderwana od rzeczywistości;)
No raczej wlasnie kojarzaca sie z twoimi wyspami a nie podnozem Karkonoszy
Super widoki.
No wlasnie z Karkonoszami to tak jest ze ze wzgledu na widoki to wole je ogladac z daleka bo jak sie juz na ich grzbiet wylezie to widoki marne, wszedzie płasko w dole
Vlado pisze:Cytat:
Mialas takie spodnie spodnie z firanki PKP
Czy mogę poprosić o zdjęcie spodni?
A prosze bardzo Spodnie sa super tylko maja jedna wielka wade ktorej nie przewidzialam- slabo przepuszczaja powietrze i dosyc mocno sie noga w nich poci (ze tez nie pomysleli o lepszej oddychalnosci tych firanek!!!! Nie nadaja sie wiec zbyt dobrze na upaly ani na forsowne dlugie marsze....
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Vlado pisze:Chyba trzeba zainteresować tym fasonem któregoś z czeskich producentów górskich spodni, biorę w ciemno pięć par na zapas
Zeby tylko takie foliowe nie byly to tez bym z piec par wziela na zapas!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
mazeno pisze:a ten twoj facet co tak z palownikiem na klacie paraduje.
Obrazek
Juz nie... ktos zakosil koszulke jak sie suszyla w chatce w Polanach Surowicznych.. zapewne teraz kto inny w niej paraduje
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
buba pisze:Te Michałowice to gdzieś w stronę Kowar są?
w przeciwna, na poludniowy zachod od Jeleniej (nawet nie wiem czy to jeszcze nie jest dzielnica Jeleniej?), to jest jka sie jedzie w strone Szklarskiej, lekko na lewo od glownej drogi, niedaleko Sobieszowa
O, to sobie oblukam z ciekawości, miejsca interesujące.
Fajne portki
W Jeleniej chcemy spac w PTSMie Bartek. Dowiadujemy sie jednak, ze jest on juz od lat nieczynny. Teraz jest PTSM Wojtek, w zupelnie innej części miasta. Z niewiadomych przyczyn przyjmują tam tylko zorganizowane grupy - celują chyba w kolonie, zielone szkoły. Nas odsyłają do prywatnego domu obok, gdzie babeczka wynajmuje pokoje. Nasz jest mikroskopijny - mieści sie w nim praktycznie tylko łóżko, na które trzeba wskakiwac prosto z drzwi. Ale nic wiecej nam nie potrzeba. Grunt, ze jest tu ciepło. Miła odmiana po lodowniach w mało ogrzewanych wnętrzach schroniska Szwajcarka. Pokoik należał chyba kiedys do jakiegos zbuntowanego nastolatka. Na drzwiach tkwi naklejka “nie pukaj, bo i tak ci nikt nie otworzy”. Pomieszczenie obok wynajął jakis dziadek. Jak to z dziadkami nieraz bywa - albo jest przygłuchy, albo uważa, ze mówiąc do telefonu normalnym głosem adresat nie usłyszy - w koncu jest daleko. Dokładnie wiec znamy przebieg rozmowy. Dziadek przyjechał (chyba po raz pierwszy od 20 lat) na wypoczynek w góry. Byl w sanatorium w Cieplicach, wyjechał kolejką pod Śnieżke oraz spacerował w okolicach Jakuszyc. "I tam były góry - taaaakie wielkie jak tylko w telewizorze pokazują! I las, i śnieg po pas! I mrozik szczypał po twarzy. A pielęgniarki to były biuściaste… och och… gdyby nie te lata to oj oj…" Całkiem miło było tego słuchac… (tzn… kiedy opowiadał pierwszy raz..) Bo to fajnie, jak ktoś tak autentycznie potrafi sie cieszyć wyjazdem, jak widać, ze radość wylewa mu sie uszami.. Tak własnie to brzmiało, gdy rozmawiał z Władkiem. A potem zadzwonił do Uli. I do Mariana, Doroty, Tereni… i 19 innych osób. I jak zdarta płyta… Te same słowa, te same dowcipasy, te same chrumknięcia i zaśmiania się… Nawet zaksztusza sie zawsze w tym samym miejscu swojej historii… Jak to mozliwe? Raz, drugi, dziesiąty… Aaaaaaaaaa! Mamy wrazenie, że wpadliśmy w jakąs pętle czasową, z której nie ma odwrotu... Godziny mijają... Po piatym telefonie znamy już to wszystko na pamięć i kołysząc sie monotonnie na boki recytujemy wraz z nim… Bo cóż nam pozostaje?
A wcześniej poszliśmy jeszcze na wieczorny spacer, troche sie powłóczyć po mieście.. Trafiamy na park, ktory jest chyba jakims opuszczonym, starym cmentarzem. Kilka grobów wystaje spod białego paskudztwa. Źle sie w sniegu zwiedza takie miejsca - mało widac, wszystko zasypane…
Docieramy do rynku, który jest dzisiaj dosyć pusty, tylko wiatr hula.. I czasem sie tylko przetoczy grupa zawianej młodzieży z knajpy wypełnionej fioletowym światłem do takiej, która promieniuje na zielono. A poza tym to przewaznie przemykamy ulicami sami..
Na jednej z kamienic dostrzegamy ciekawe konstrukcje dachowe. Knajpa? Albo prywatny tarasik? Teraz chyba nieuzywane, ale latem moze tam byc calkiem przyjemnie posiedzieć!
Namierzam też hotel - który z zewnatrz wygląda jak miejsce, w ktorym natychmiast chce zanocować!
Niestety… To tylko brama - a dalszy budynek juz nie wpada w moje gusta… Coz... Odwracam sie na pięcie i… słysze, ze biegnie za mną ochroniarz. Z przyzwyczajenia przyspieszam kroku. On też. “Prosze zabrac stad to auto - to jest parking płatny” - gość prawie łapie mnie za ramie.. Wyjasniam mu, ze z postawionym - o tam! autem kompletnie nic mnie nie łączy. I jesli o mnie chodzi to moze sobie go wziąć i sprzedac na złom. Gość nie wierzy. Czy naprawde porzucenie auta na jakims parkingu w Jeleniej i ucieczka z miejsca zdarzenia - jest tak pożądaną czynnością, ze kazdy chce tego dokonać?
Rano ruszamy na jeden z niewielkich pagórków na obrzeżach miasta. Ponoc ruiny wieży widokowej mają tam być!
Ruszamy z Grabarowa. Są tam zabudowania po jakimś dawnym folwarku, ktory potem był PGRem, a ostatecznie przetrwał do naszych czasów w stanie zawieszenia i półużywania - jak to często z takimi obiektami bywa.
Jeden z budynków wykazuje się większą od innych fikuśnością. I ten 3 poziomowy strych!!!!!! Wygląda jak dawny pałac. Obecnie częściowo zamieszkany.
Widoki dzisiaj sa bardziej rozległe niz to co ogladaliśmy w Rudawach z mgłą na nosie
Tuptamy na pagórek zwany Koziniec.
Po drodze zasypane sniegiem skałki i zwaliska kamieni.
Widoczki na bliższą i dalszą okolice…
Lodowe formacje przylepione do skał. Lód sie topi, wewnatrz bulga woda. Fajnie sie to wszystko rusza! Wygląda jakby wewnątrz było coś żywego, co bardzo pragnie sie wydostać na szeroki świat!
Na szczycie pagóra…
Tylko gdzie jest kurcze ta ruina wieży??? Spodziewaliśmy sie czegoś pokroju Włodzickiej Góry (przed remontem) czy Jańskiej Góry.. A może to o to chodziło? Ten pagór i kawałek rumoszu ze schodami? Duzo wiec tutaj nie zostalo
Suniemy dalej w strone wsi Dąbrowica.
Nie wiem co to za ustrojstwo?? Takie "cuś" w lesie sobie wisiało..
Dąbrowica wita nas dawno nie widzianymi pęknięciami w chmurach i przebłyskami niebieskości nieba!
W oddali majaczy pałac.. Kilka lat temu juz probowalismy sie z nim zapoznac, ale oględnie mówiąc - nie było to zbyt przyjazne miejsce dla zwiedzajacych...
Lokalny kościół połozony jest nieco za wsią..
Miła droga pomiędzy Dąbrowicą a Wojanowem.
Jeden samotny, przykolejowy budyneczek wśród pól….
Bardzo lubimy tuneliki!
A Wojanów okazuje sie być jedna z tych stacyjek, gdzie nasz pociąg do Wrocławia sie nie zatrzymuje.
Wsiadamy wiec w pociag do Jeleniej. Konduktor ma głupią mine, gdy prosimy o bilet z Wojanowa do Wrocławia przez Jelenią - przecież to nie ten kierunek! Sam jest zdziwiony, że pociąg w Wojanowie nie ma przystanku - prawie sie z nami założył...
A wcześniej poszliśmy jeszcze na wieczorny spacer, troche sie powłóczyć po mieście.. Trafiamy na park, ktory jest chyba jakims opuszczonym, starym cmentarzem. Kilka grobów wystaje spod białego paskudztwa. Źle sie w sniegu zwiedza takie miejsca - mało widac, wszystko zasypane…
Docieramy do rynku, który jest dzisiaj dosyć pusty, tylko wiatr hula.. I czasem sie tylko przetoczy grupa zawianej młodzieży z knajpy wypełnionej fioletowym światłem do takiej, która promieniuje na zielono. A poza tym to przewaznie przemykamy ulicami sami..
Na jednej z kamienic dostrzegamy ciekawe konstrukcje dachowe. Knajpa? Albo prywatny tarasik? Teraz chyba nieuzywane, ale latem moze tam byc calkiem przyjemnie posiedzieć!
Namierzam też hotel - który z zewnatrz wygląda jak miejsce, w ktorym natychmiast chce zanocować!
Niestety… To tylko brama - a dalszy budynek juz nie wpada w moje gusta… Coz... Odwracam sie na pięcie i… słysze, ze biegnie za mną ochroniarz. Z przyzwyczajenia przyspieszam kroku. On też. “Prosze zabrac stad to auto - to jest parking płatny” - gość prawie łapie mnie za ramie.. Wyjasniam mu, ze z postawionym - o tam! autem kompletnie nic mnie nie łączy. I jesli o mnie chodzi to moze sobie go wziąć i sprzedac na złom. Gość nie wierzy. Czy naprawde porzucenie auta na jakims parkingu w Jeleniej i ucieczka z miejsca zdarzenia - jest tak pożądaną czynnością, ze kazdy chce tego dokonać?
Rano ruszamy na jeden z niewielkich pagórków na obrzeżach miasta. Ponoc ruiny wieży widokowej mają tam być!
Ruszamy z Grabarowa. Są tam zabudowania po jakimś dawnym folwarku, ktory potem był PGRem, a ostatecznie przetrwał do naszych czasów w stanie zawieszenia i półużywania - jak to często z takimi obiektami bywa.
Jeden z budynków wykazuje się większą od innych fikuśnością. I ten 3 poziomowy strych!!!!!! Wygląda jak dawny pałac. Obecnie częściowo zamieszkany.
Widoki dzisiaj sa bardziej rozległe niz to co ogladaliśmy w Rudawach z mgłą na nosie
Tuptamy na pagórek zwany Koziniec.
Po drodze zasypane sniegiem skałki i zwaliska kamieni.
Widoczki na bliższą i dalszą okolice…
Lodowe formacje przylepione do skał. Lód sie topi, wewnatrz bulga woda. Fajnie sie to wszystko rusza! Wygląda jakby wewnątrz było coś żywego, co bardzo pragnie sie wydostać na szeroki świat!
Na szczycie pagóra…
Tylko gdzie jest kurcze ta ruina wieży??? Spodziewaliśmy sie czegoś pokroju Włodzickiej Góry (przed remontem) czy Jańskiej Góry.. A może to o to chodziło? Ten pagór i kawałek rumoszu ze schodami? Duzo wiec tutaj nie zostalo
Suniemy dalej w strone wsi Dąbrowica.
Nie wiem co to za ustrojstwo?? Takie "cuś" w lesie sobie wisiało..
Dąbrowica wita nas dawno nie widzianymi pęknięciami w chmurach i przebłyskami niebieskości nieba!
W oddali majaczy pałac.. Kilka lat temu juz probowalismy sie z nim zapoznac, ale oględnie mówiąc - nie było to zbyt przyjazne miejsce dla zwiedzajacych...
Lokalny kościół połozony jest nieco za wsią..
Miła droga pomiędzy Dąbrowicą a Wojanowem.
Jeden samotny, przykolejowy budyneczek wśród pól….
Bardzo lubimy tuneliki!
A Wojanów okazuje sie być jedna z tych stacyjek, gdzie nasz pociąg do Wrocławia sie nie zatrzymuje.
Wsiadamy wiec w pociag do Jeleniej. Konduktor ma głupią mine, gdy prosimy o bilet z Wojanowa do Wrocławia przez Jelenią - przecież to nie ten kierunek! Sam jest zdziwiony, że pociąg w Wojanowie nie ma przystanku - prawie sie z nami założył...
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
buba pisze:Mamy wrazenie, że wpadliśmy w jakąs pętle czasową, z której nie ma odwrotu...
https://www.youtube.com/watch?time_cont ... qCJoccpRNs
Bardzo lubimy tuneliki!
Z tym mi się kojarzy jak zza Radomskiem w jakiejś wsi po wypiciu piwa, taniego wina, oraz zapętleniu Child in Time z pięć razy na maszynie do grania, poszliśmy właśnie do takiego tunelu
Ostatnio zmieniony 2019-02-11, 21:58 przez laynn, łącznie zmieniany 1 raz.
laynn pisze:buba napisał/a:
Mamy wrazenie, że wpadliśmy w jakąs pętle czasową, z której nie ma odwrotu...
https://www.youtube.com/w...3&v=MqCJoccpRNs
Dobre!!!!!! Moze u nas to tez tak bylo? Tylko ze imiona sie zmienialy
laynn pisze:Z tym mi się kojarzy jak zza Radomskiem w jakiejś wsi po wypiciu piwa, taniego wina, oraz zapętleniu Child in Time z pięć razy na maszynie do grania, poszliśmy właśnie do takiego tunelu
I tam piliscie kolejne wino?
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
- telefon 110
- Posty: 2046
- Rejestracja: 2014-09-20, 22:32
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 58 gości