Młodzieńcza fantazja
Młodzieńcza fantazja
Kiedyś z Sokołem zaczęliśmy rozmyślac czemu dawniej wyjazd w góry wiązał się z dreszczykiem a teraz to czasem jest to kolejna wycieczka z kolei. Jak jest u was z tym?
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez laynn, łącznie zmieniany 1 raz.
sokół, no właśnie ja też, więc stwierdziłem, że warto o tym pogadać.
Mnie takie coś dopada jak mam jechać w nowe.
Tak było ostatnio w lipcu gdy jechałem w T .Słowackie. Pierwszy raz. Ale reszta jakaś taka ostatnio była zwykła, choć nie do końca, ale to przez małą ilość tych moich wycieczek
Póki jeżdżę rzadko, to każdy powrót w góry jest z wrażeniem przygotowywany.
Mnie takie coś dopada jak mam jechać w nowe.
Tak było ostatnio w lipcu gdy jechałem w T .Słowackie. Pierwszy raz. Ale reszta jakaś taka ostatnio była zwykła, choć nie do końca, ale to przez małą ilość tych moich wycieczek
Póki jeżdżę rzadko, to każdy powrót w góry jest z wrażeniem przygotowywany.
Ekscytacja? Raczej nałóg, silne uzależnienie. Gdy z jakiejś przyczyny nie jedtem w górach to jestem na klasycznym głodzie. Fatalnie czuję się, starość mnie dopada, tu coś boli, tam coś strzyka, nadwaga daje znać. Bez miotły nie podchodź. Wystarczy tylko poczuć powiew powietrza na twarzy, a znów czuję się jak młody bóg.
Ostatnio zmieniony 2013-08-17, 19:48 przez lucyna, łącznie zmieniany 1 raz.
Może po prostu powinniście się zacząć wspinać jednak, to adrenalina by była. Ja też będąc 3 raz w Tatrach i przechodząc malutki kawałek Orlej, czułem się jakby to był wyczyn jakiś nadzwyczajny, ale teraz idąc tamtędy 10 raz to emocji dotyczących samego przejścia, nie mam żadnych, dlatego też jak piszę relację, to nic w nich o samym przejściu nie piszę. No ale widoczki na szczęście dalej mnie zachwycają i wiele innych rzeczy fajnych odczuwam nadal. Inna sprawa jest właśnie w zimie, wtedy wystarczy, że w 5 minut pogoda się spieprzy i od razu adrenalina gwarantowana, nawet na zejściu z Kasprowego. Dlatego tak bardzo lubię zimę. Chociaż nawet niekoniecznie musi się pogoda psuć, bo zawsze jest myśl, że możesz zaraz zlecieć z lawiną np......... albo po prostu się poślizgnąć i zwalić w dół...
Ostatnio zmieniony 2013-08-17, 22:03 przez Vision, łącznie zmieniany 3 razy.
Adrenalina jest ta sama, tylko wyzwania większe. Owszem, nie ma tej tajemniczości, kiedy człowiek nie wiedział, jaki widok zastanie za następną skałą, następnym zakrętem na popularnym szlaku, ale na nowej, często ad hoc samodzielnie wymyślonej drodze jak najbardziej. Kiedyś w gardle zasychało od drabinki i łańcucha, teraz od braku chwytu na nowej drodze, zmienia się poziom trudności, emocje pozostają. Życia było by mało, żebym tak, jak ja, jadąc raz, dwa razy do roku w Tatry mógł je poznać jak Cywiński i odrzeć z całej tajemnicy. Co do drogi w góry emocje zobaczenia pierwszych szczytów jak miałem 15 lat temu, tak mam do tej pory
luknij na moje panoramy i galerie
No ja właśnie ostatnio też często rozmawiam z ludźmi o tym, że jak przestałem jeździć w góry co tydzień, to mam te wrażenia teraz jakby większe, ale to i tak jeszcze nie to. Tak czy tak mam wrażenie, że Ci ludzie co dalej od gór mieszkają i rzadziej tam jeżdżą, bardziej to doceniają i też większe przeżycia z tego mają...
Wiecie, mi nie chodzi o ekscytację, jako adrenaliny. Raczej to co powiedział dagomar:
czyli, brak mi dziś tej otoczki takiego poznania czegoś nowego.
Jak pisałem, fajnie jest pojechać w nowe miejsce; ja tak miałem ostatnio jak jechałem w Słowackie Tatry Wysokie, ale po chwilowej ekscytacji, czymś nowym, stwierdziłem, że zasadniczo niczym się one nie różnią od Polskiej części Tatr.
My z Sokołem wtedy rozważaliśmy to na podstawie relacji jednego z forumowiczów, u którego widać taki młodzieńczy zachwyt, każdą wycieczką, trasą.
Ja w tej chwili, tęsknie do samotności w górach. Miałem plan pojechać w te wakacje na Orlą, jednak min poprzez mój planowany ślub ten wypad nie wypalił. I wiecie co? W ogóle nie przejąłem się tym, bo myśl o tłumach na szlakach mnie zniechęca.
Tak, że jak zacząłem chodzić samemu (bez rodziców) po górach, to każda nowa trasa, obojętnie czy to była Orla, czy Sądecki Beskid, wiązała się z niezłym przeżyciem dla mnie. Nie mogłem spać, przed wypadem. A dziś? Na owe Słowackie, normalnie spałem, zero stresu.
A wy?
dagomar pisze:Owszem, nie ma tej tajemniczości, kiedy człowiek nie wiedział, jaki widok zastanie za następną skałą, następnym zakrętem na popularnym szlaku
czyli, brak mi dziś tej otoczki takiego poznania czegoś nowego.
Jak pisałem, fajnie jest pojechać w nowe miejsce; ja tak miałem ostatnio jak jechałem w Słowackie Tatry Wysokie, ale po chwilowej ekscytacji, czymś nowym, stwierdziłem, że zasadniczo niczym się one nie różnią od Polskiej części Tatr.
My z Sokołem wtedy rozważaliśmy to na podstawie relacji jednego z forumowiczów, u którego widać taki młodzieńczy zachwyt, każdą wycieczką, trasą.
Ja w tej chwili, tęsknie do samotności w górach. Miałem plan pojechać w te wakacje na Orlą, jednak min poprzez mój planowany ślub ten wypad nie wypalił. I wiecie co? W ogóle nie przejąłem się tym, bo myśl o tłumach na szlakach mnie zniechęca.
Tak, że jak zacząłem chodzić samemu (bez rodziców) po górach, to każda nowa trasa, obojętnie czy to była Orla, czy Sądecki Beskid, wiązała się z niezłym przeżyciem dla mnie. Nie mogłem spać, przed wypadem. A dziś? Na owe Słowackie, normalnie spałem, zero stresu.
A wy?
No dlatego też napisałem, właśnie o tym czym czyściej jeżdżę tym mam zachwyt mniejszy, a u tych co jeżdżą dwa razy w roku ten zachwyt jest co najmniej dwa razy większy niż u mnie. I tu akurat już mi o żadną adrenalinę nie chodziło.
Mi się wydaje, że dla mnie to lepszy by był jeden wyjazd raz na dwa miesiące, ale od razu na tydzień.
Mi się wydaje, że dla mnie to lepszy by był jeden wyjazd raz na dwa miesiące, ale od razu na tydzień.
No ale wiesz był moment, kiedy ja jeździłem dwa razy na miesiąc (dla mnie to było bardzo dużo- logistyka plus finanse) a i wtedy te wypady były takie super. Teraz jeżdżę rzadziej, a czasem to jest różnie. Owszem kiedy jadę po raz pierwszy od półrocza to jest super.
Ja dochodzę do wniosku, że może już poznałem większość fajnych miejsc (fajnych=pięknych widokowo) i dlatego coraz to nowe widoki mnie już tak nie poruszają??
Choć jest jeszcze kilka miejsc, które wiem, że jak pojadę to będzie pięknie; i na to liczę.
Ja dochodzę do wniosku, że może już poznałem większość fajnych miejsc (fajnych=pięknych widokowo) i dlatego coraz to nowe widoki mnie już tak nie poruszają??
Choć jest jeszcze kilka miejsc, które wiem, że jak pojadę to będzie pięknie; i na to liczę.
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
Ja za każdym razem odczuwam adrenalinkę przed wyjazdem i w sumie też za każdym razem na nowo odkrywam różne miejsca, kiedy już wiem jakie czekają mnie widoki skupiam się na roślinkach, próbuję dostrzec zwierzaczki, zawsze jest fajnie, może doceniam więcej, bo na co dzień nie mam takich pięknych widoków, muszę szukać natury, najtrudniej znaleźć ciszę, a chyba najbardziej nie lubię tego samochodowego jazgotu.
- tatromaniak
- Posty: 323
- Rejestracja: 2013-07-07, 19:55
- Lokalizacja: Podhale
Dla mnie góry miały i mają wciąż taką samą magię przebywania w nich
W miejscach, w których już byłem poznaję zawsze coś nowego.
Niekiedy jadąc w nie podejmuję w drodze decyzję odnośnie miejsca wypadu.
Czym wyżej ciszej, spokojniej, przyjemniej, mniej ludzi, mniej śmieci no i większą panoramę mam przed oczyma i to jest dla mnie to
W miejscach, w których już byłem poznaję zawsze coś nowego.
Niekiedy jadąc w nie podejmuję w drodze decyzję odnośnie miejsca wypadu.
Czym wyżej ciszej, spokojniej, przyjemniej, mniej ludzi, mniej śmieci no i większą panoramę mam przed oczyma i to jest dla mnie to
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 69 gości