2014-05-09 Černá Studnice + Hvězda (Štěpánka) + wyprawa KGP
2014-05-09 Černá Studnice + Hvězda (Štěpánka) + wyprawa KGP
Relacji nie pisałem z kilku powodów: było pochmurnie z przelotnymi opadami deszczu, nie ma nic ciekawego i wróciłem z poczuciem zmarnowanego czasu.
Do Szklarskiej Poręby dotarłem bezpośrednim autobusem. Potem złapałem autostop do Tanvaldu, kierowcą zbiegiem okoliczności okazał się uczestnik szkolenia sprzed 15 lat. Dowiedziałem się, że kolejnym "zbiegiem okoliczności" w ciągu kilku lat mieszkańcy dostali ponad 100% podwyżki cen za media komunalne - pisałem coś o pręgierzu, chlebie i wodzie? /tam korupcję podejrzewałem 5 lat temu/. Z centrum Tanvaldu czerwonym szlakiem na Černou Studnici, potem do źródeł Nysy Łużyckiej, przejazd autobusem i marsz na drugi z szczyt zaliczany do sudeckiego włóczykija /mapa www.mapy.cz/
Żadna rewelacja - być może potrzebuję mocniejszych wrażeń, które spotkały mnie przez kolejne 2 dni z klubem KGP. Jestem już wyluzowany i pomimo upływu 7 miesięcy nadal trudno mi dobrać słowa na temat spotkania kółka różańcowego. Co do obiektu nie mam żadnych zastrzeżeń: czysto, schludnie, smaczna kuchnia. Do hotelu Sudety spóźniłem się na kolację, już rozpoczął się wieczór regionalny (burmistrz Szklarskiej Poręby, przewodnik PTTK) - słuchając z korytarza przewracały mi się wnętrzności, więc udałem się do pokoju (jedynka), zszedłem dopiero na posiedzenie Loży Zdobywców KGP wzorowo przygotowany do obrony czwartej (zimowej, ale w styczniu zrezygnowano z kategorii "zimowej" dla bezpieczeństwa członków) korony KGP. W tym celu w albumie zebrałem komplet zdjęć ze wszystkich szczytów koronnych pogrupowanych szczytami, bo lubię chodzić o różnych porach roku (wykluczam w ten sposób możliwość oszustwa, że wszedłem na szczy z zapasem koszulek lub Broń Boże naruszyłem chronologię zdobywania koron! (nie można zdobyć szczytu do kolejnej korony przed zakończeniem poprzedniej). Miałem również poprzednie książeczki KGP oraz tabelaryczny wykaz dat zdobycia szczytów poszczególnych koron. Ponadto na 5" smartfonie posiadałem udokumentowane zdjęcia ze szlaków wraz z selfie /mój face zajmował często 1/5 zdjęcia/. Byłem zatem przygotowany nie tylko do obrony czwartej/zimowej/ korony, ale także poprzednich trzech. Zgodnie z regulaminem jednym z wystarczających dowodów są zdjęcia na szczytach /nie napisano, że mają być wklejone do książeczki/. Wadą moją, że lubię zbierać pieczątki, a gdy miejsca brak (np. z Karkonoszy lub Izerów), to przybijałem je na stronie np. Radziejowej, Mogielicy, itp.
Co ma piernik do wiatraka (zdjęcia ze szczytów do pieczątek w książeczce KGP)? Ano ma - stary piernik (przewodniczący loży) odrzucił książeczkę i tym samym mój wniosek, nawet nie zajrzał do albumu ze zdjęciami - mógł otworzyć i zobaczyć: 4x Rysy (każde zdjęcie posiada nadruk w postaci daty wykonania zdjęcia), dalej 4x Babia, itd.
Przy takim układzie łatwo wykluczyć jakiekolwiek oszustwo (do wglądu 3 poprzednie książeczki, każda strona parafowana podpisami poprzednich składów loży i z datą zdobycia szczytu). Wydawać by się mogło, że tak przygotowany nie mam się czego obawiać. A jednak. Na odchodne stwierdziłem, czy uważa osobiście, że tytuł zdobywcy KGP po raz czwarty wart jest kłótni? Godzinę później jeden z milczących członków loży stwierdził, że chyba coś musiałem mieć na sumieniu, jeśli tak łatwo odpuściłem.
Udałem się do szefa klubu KGP i powiedziałem o podejrzeniu oszustwa i przekazałem żądanie, abym dnia następnego stanął przed tą Lożą Zdobywców KGP, na co wyraził zgodę. Z recepcji pożyczyłem taśmę klejącą i powyjmowałem z albumu po jednym zdjęciu i wkleiłem je do książeczki KGP. Następnego dnia po śniadaniu grupa autobusem udała się do Jakuszyc i ruszyli na Wysoką Kopę. Ja miałem to w dupie, poszedłem piechotą niebieskim i potem czerwonym szlakiem, na szczycie WK byłem drugi, lecz na niedobitki trzeba było czekać prawie 2h (jak to robi kogut: ku..., ku ...). Doszli wszyscy - już mam podwyższone ciśnienie (każdy dostał rano jajko, aby wnieść je na szczyt). Na szczycie "wysiadywanie jaja" - miałem wrażenie, że jestem pośród osób poważnie upośledzonych, hamuję się na maksa, oby wytrzymać jeszcze jutrzejszy dzień. Potem wręczanie dyplomu zdobywcy WK - kolejne chyba 30 minut, a ciśnienie mi rośnie, co jeszcze wymyślą. W końcu zdjęcie grupowe (staję za drzewem, aby przez przypadek nie zrobiono mi z tą grupą zdjęcia). Wracamy do hotelu przez Wysoki Kamień, moje zdrowie jest ważniejsze i planuję wyskoczyć chociaż na Orle, potem okazuje się, że zabraknie mi 15 minut na pociąg, więc udaję się do Jakuszyc. Po kolacji wieczorek, śpiewy (chyba jakieś modlitwy), o godz. 21:37 śpiew "Barki", czy ja jestem w jakiejś sekcie? Drugiego dnia przystępuję przed oblicze tej samej loży - sami mnie znacie, że jak ktoś z forum mi nadepnie na odcisk, to potem płacze do poduszki. Głównie przewodniczącemu loży wygłosiłem 2-minutowe przemówienie o zasadach, regulaminie i jego obowiązkach, potem z uśmiechem na twarzy czekałem na pytania weryfikacyjne. Facet (dwukrotny zdobywca KGP) nie rozpoznał kilku szczytów, w tym charakterystycznych schodów oraz części UFO na Śnieżce, chociaż na zdjęciu była nazwa szczytu, data i godzina, zaś na Babiej nie mógł mnie rozpoznać (nie byłem złośliwy, ale pytałem, czy może okulary by były pomocne, czy był kiedykolwiek na Śnieżce, zaś na Babią następnym razem wybiorę się w rakach i podkoszulku). Reszta członków loży stanęła po mojej stronie, obejrzeli zdjęcia także z poprzednich koron i stwierdzili, że jestem zdobywcą KGP po raz czwarty. Następnego dnia po śniadaniu nastąpiło pasowanie zdobywców, rozdano jakieś gadżety (żona to od razu do kosza wyrzuciła), trochę materiałów o Izerach ... i mamy prawie południe - ani to wracać do domu, ani to wyjść gdzieś dalej - zamierzałem iść na Szrenicę, lecz w połowie drogi zawróciłem (mżawka, zaś nad Szrenicą chmury) robiąc mała pętelkę.
Piotrze, czy był sens pisać relację?
Kilka zdjęć
Do Szklarskiej Poręby dotarłem bezpośrednim autobusem. Potem złapałem autostop do Tanvaldu, kierowcą zbiegiem okoliczności okazał się uczestnik szkolenia sprzed 15 lat. Dowiedziałem się, że kolejnym "zbiegiem okoliczności" w ciągu kilku lat mieszkańcy dostali ponad 100% podwyżki cen za media komunalne - pisałem coś o pręgierzu, chlebie i wodzie? /tam korupcję podejrzewałem 5 lat temu/. Z centrum Tanvaldu czerwonym szlakiem na Černou Studnici, potem do źródeł Nysy Łużyckiej, przejazd autobusem i marsz na drugi z szczyt zaliczany do sudeckiego włóczykija /mapa www.mapy.cz/
Żadna rewelacja - być może potrzebuję mocniejszych wrażeń, które spotkały mnie przez kolejne 2 dni z klubem KGP. Jestem już wyluzowany i pomimo upływu 7 miesięcy nadal trudno mi dobrać słowa na temat spotkania kółka różańcowego. Co do obiektu nie mam żadnych zastrzeżeń: czysto, schludnie, smaczna kuchnia. Do hotelu Sudety spóźniłem się na kolację, już rozpoczął się wieczór regionalny (burmistrz Szklarskiej Poręby, przewodnik PTTK) - słuchając z korytarza przewracały mi się wnętrzności, więc udałem się do pokoju (jedynka), zszedłem dopiero na posiedzenie Loży Zdobywców KGP wzorowo przygotowany do obrony czwartej (zimowej, ale w styczniu zrezygnowano z kategorii "zimowej" dla bezpieczeństwa członków) korony KGP. W tym celu w albumie zebrałem komplet zdjęć ze wszystkich szczytów koronnych pogrupowanych szczytami, bo lubię chodzić o różnych porach roku (wykluczam w ten sposób możliwość oszustwa, że wszedłem na szczy z zapasem koszulek lub Broń Boże naruszyłem chronologię zdobywania koron! (nie można zdobyć szczytu do kolejnej korony przed zakończeniem poprzedniej). Miałem również poprzednie książeczki KGP oraz tabelaryczny wykaz dat zdobycia szczytów poszczególnych koron. Ponadto na 5" smartfonie posiadałem udokumentowane zdjęcia ze szlaków wraz z selfie /mój face zajmował często 1/5 zdjęcia/. Byłem zatem przygotowany nie tylko do obrony czwartej/zimowej/ korony, ale także poprzednich trzech. Zgodnie z regulaminem jednym z wystarczających dowodów są zdjęcia na szczytach /nie napisano, że mają być wklejone do książeczki/. Wadą moją, że lubię zbierać pieczątki, a gdy miejsca brak (np. z Karkonoszy lub Izerów), to przybijałem je na stronie np. Radziejowej, Mogielicy, itp.
Co ma piernik do wiatraka (zdjęcia ze szczytów do pieczątek w książeczce KGP)? Ano ma - stary piernik (przewodniczący loży) odrzucił książeczkę i tym samym mój wniosek, nawet nie zajrzał do albumu ze zdjęciami - mógł otworzyć i zobaczyć: 4x Rysy (każde zdjęcie posiada nadruk w postaci daty wykonania zdjęcia), dalej 4x Babia, itd.
Przy takim układzie łatwo wykluczyć jakiekolwiek oszustwo (do wglądu 3 poprzednie książeczki, każda strona parafowana podpisami poprzednich składów loży i z datą zdobycia szczytu). Wydawać by się mogło, że tak przygotowany nie mam się czego obawiać. A jednak. Na odchodne stwierdziłem, czy uważa osobiście, że tytuł zdobywcy KGP po raz czwarty wart jest kłótni? Godzinę później jeden z milczących członków loży stwierdził, że chyba coś musiałem mieć na sumieniu, jeśli tak łatwo odpuściłem.
Udałem się do szefa klubu KGP i powiedziałem o podejrzeniu oszustwa i przekazałem żądanie, abym dnia następnego stanął przed tą Lożą Zdobywców KGP, na co wyraził zgodę. Z recepcji pożyczyłem taśmę klejącą i powyjmowałem z albumu po jednym zdjęciu i wkleiłem je do książeczki KGP. Następnego dnia po śniadaniu grupa autobusem udała się do Jakuszyc i ruszyli na Wysoką Kopę. Ja miałem to w dupie, poszedłem piechotą niebieskim i potem czerwonym szlakiem, na szczycie WK byłem drugi, lecz na niedobitki trzeba było czekać prawie 2h (jak to robi kogut: ku..., ku ...). Doszli wszyscy - już mam podwyższone ciśnienie (każdy dostał rano jajko, aby wnieść je na szczyt). Na szczycie "wysiadywanie jaja" - miałem wrażenie, że jestem pośród osób poważnie upośledzonych, hamuję się na maksa, oby wytrzymać jeszcze jutrzejszy dzień. Potem wręczanie dyplomu zdobywcy WK - kolejne chyba 30 minut, a ciśnienie mi rośnie, co jeszcze wymyślą. W końcu zdjęcie grupowe (staję za drzewem, aby przez przypadek nie zrobiono mi z tą grupą zdjęcia). Wracamy do hotelu przez Wysoki Kamień, moje zdrowie jest ważniejsze i planuję wyskoczyć chociaż na Orle, potem okazuje się, że zabraknie mi 15 minut na pociąg, więc udaję się do Jakuszyc. Po kolacji wieczorek, śpiewy (chyba jakieś modlitwy), o godz. 21:37 śpiew "Barki", czy ja jestem w jakiejś sekcie? Drugiego dnia przystępuję przed oblicze tej samej loży - sami mnie znacie, że jak ktoś z forum mi nadepnie na odcisk, to potem płacze do poduszki. Głównie przewodniczącemu loży wygłosiłem 2-minutowe przemówienie o zasadach, regulaminie i jego obowiązkach, potem z uśmiechem na twarzy czekałem na pytania weryfikacyjne. Facet (dwukrotny zdobywca KGP) nie rozpoznał kilku szczytów, w tym charakterystycznych schodów oraz części UFO na Śnieżce, chociaż na zdjęciu była nazwa szczytu, data i godzina, zaś na Babiej nie mógł mnie rozpoznać (nie byłem złośliwy, ale pytałem, czy może okulary by były pomocne, czy był kiedykolwiek na Śnieżce, zaś na Babią następnym razem wybiorę się w rakach i podkoszulku). Reszta członków loży stanęła po mojej stronie, obejrzeli zdjęcia także z poprzednich koron i stwierdzili, że jestem zdobywcą KGP po raz czwarty. Następnego dnia po śniadaniu nastąpiło pasowanie zdobywców, rozdano jakieś gadżety (żona to od razu do kosza wyrzuciła), trochę materiałów o Izerach ... i mamy prawie południe - ani to wracać do domu, ani to wyjść gdzieś dalej - zamierzałem iść na Szrenicę, lecz w połowie drogi zawróciłem (mżawka, zaś nad Szrenicą chmury) robiąc mała pętelkę.
Piotrze, czy był sens pisać relację?
Kilka zdjęć
Ostatnio zmieniony 2014-12-22, 02:26 przez ceper, łącznie zmieniany 1 raz.
formuła KGP od dawna wydawało mi się co najmniej dziwne - już czytając regulamin i jakieś informacje o Lożach itp. stwierdziłem, że ktoś ma nasrane w głowie. Ale to raczej pewność, że gdzie się pojawia jakaś organizacja i struktura, tam zaczyna się burdel i podchody.
z tekstu nadal nie umiem wyczaić, czemu odrzucił "książeczkę i wniosek"? Tak bo tak?
ceper pisze:Ano ma - stary piernik (przewodniczący loży) odrzucił książeczkę i tym samym mój wniosek
z tekstu nadal nie umiem wyczaić, czemu odrzucił "książeczkę i wniosek"? Tak bo tak?
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Piotrze, czy był sens pisać relację?
Był
Do tej pory dobrze myślałem o KGP i czasopiśmie który ją ustanowił (choć sam nikogo z członków nie znam a swojej korony nie zweryfikowałem) ale po tym co opisałeś to pojawiła sie rysa na szkle . To jakas chora sytuacja, żeby w taki sposób potraktować osobę, która ma realne poświadczenia zdobycia Korony i bez kłopotu może udokumentować zdobycie szczytów.
Biorę się obejżeć foty
Jako przy tym obecny - też nie mam pojęcia, może miał taki humor, bo liczy się stan faktyczny i jego udokumentowanie /np. zdjęciami/ - spojrzał, że w książeczce na stronach poświęconych dla Radziejowej i Mogielicy widnieją pieczątki z czeskich Karkonoszy i Izerów (miałem książeczkę ze sobą, to wbiłem w wolne miejsce) - to wystarczyło. Po XXVI wyprawie klubowej KGP wiem, że byłem na niej dwa razy (pierwszy i ostatni), gdyby mi zaświtał pomysł udziału w kolejnym, to żona weźmie młotek i wybije mi ten pomysł, zaś ja w podzięce za uniknięcie wielu wrażeń przeznaczę kilo na cele charytatywne.Pudelek pisze:z tekstu nadal nie umiem wyczaić, czemu odrzucił "książeczkę i wniosek"? Tak bo tak?
A sudecki włóczykij to jeszcze gorsze dziadostwo ... i nie zmierzam jeździć na pozostałe psie kupki.
Do KSC dodano szczyt (śmieszny pagórek) Hrazeny (dojazd skomunikowany ponad 14h; czas na przesiadki do 15 minut), ale zapomniano o nim napisać na stronie poświęconej KSC, prawie połowa szczytów to krzaczory, już pisałem coś o tym
Koniec z debilnymi koronami - może przy okazji przejdę przez nie ...
Ostatnio zmieniony 2014-12-22, 10:16 przez ceper, łącznie zmieniany 1 raz.
ceper pisze:Koniec z debilnymi koronami - może przy okazji przejdę przez nie ...
I tak to wg mnie należy traktować.
Rozumiem, że wszelkie "korony" mają być zachętą do chodzenia po rejonach mniej znanych i rzadko odwiedzanych.
Ale jeżeli traktuje się to w ten sposób - to ja uważam ze wszelkie "zaliczanie" zupełnie nie ma sensu.
Piotrek pisze:Amatorów zdobywania korony zawsze będzie wielu i dobrze, jak ktoś lubi niech sobie chodzi.
Jednak porażające jest zachowanie "komisji", bo jak tak ma wyglądać zachęta i popularyzacja to po ptokach.
To mógł być jednorazowy wypadek ale w eter już poszło i trochę ludzi może zniechęcić.
Z tego co słyszałam z różnych źródeł od innych osób nie jest to "jednorazowy wypadek".
Tak na marginesie - robienie zimowej korony solo jest głupotą, gdy w okolicy nie widać żywego ducha (od Jelenki do Śnieżki, od Sokolicy do Babiej (na szczycie spotkałem 2 osoby), zaś wicher wieje i widoczność praktycznie zerowa. Co, ja nie dam rady? Byłem przecież wiele razy ...
Wychodząc z Jelenki wiało, ale widoczność była jeszcze dość dobra, do Śnieżki raptem 4 km, przed Czarną Kopą widoczność prawie zerowa, zapadam się wielokrotnie powyżej pasa, szlaku oczywiście nie widać, nic nie widać, idę bokiem, aby chronić twarz przed kawałkami lodu . To był pierwszy raz, kiedy poważnie myślałem o śmierci (chociaż testament dawno spisany, rodzina zabezpieczona, u oszustów ubezpieczony na dość wysoką kwotę - nie wiem, czy nie byłoby jakiegoś wykluczenia w ubezpieczeniu na życie?).
Drugi raz o śmierci myślałem wracając z Babiej (na Babią łatwo trafić i dużo lżej niż latem, gorzej z powrotem) i bałem się, że jak odejdę trochę dalej, to zacznę się zapadać i wtedy kapota. Do kieszeni wziąłem tylko kilka batoników i napój w butelce, który dawno zamarzł, bo przecież na 2-3 godziny nie będę taszczył plecaka? A słupki są co 150m, więc chyba na jakiś podczas powrotu nawet trafiłem. Wiem, że nie jestem na szlaku. Smartfon odmówił posłuszeństwa (było około -15 stopni, odczuwalne dużo więcej), na szczęście miałem 2 kompasy, więc potem kierowałem się na północ. Jeśli zobaczę przepaść, to odsunąć się 50m i iść "rogalem". Oto przykładowe zdjęcia, poznajecie mnie?
Edit: Czas na zdjęciu jest przesunięty o godzinę do przodu /na aparacie chyba czas z GPS, a nie ustawiałem go na +1)
Wychodząc z Jelenki wiało, ale widoczność była jeszcze dość dobra, do Śnieżki raptem 4 km, przed Czarną Kopą widoczność prawie zerowa, zapadam się wielokrotnie powyżej pasa, szlaku oczywiście nie widać, nic nie widać, idę bokiem, aby chronić twarz przed kawałkami lodu . To był pierwszy raz, kiedy poważnie myślałem o śmierci (chociaż testament dawno spisany, rodzina zabezpieczona, u oszustów ubezpieczony na dość wysoką kwotę - nie wiem, czy nie byłoby jakiegoś wykluczenia w ubezpieczeniu na życie?).
Drugi raz o śmierci myślałem wracając z Babiej (na Babią łatwo trafić i dużo lżej niż latem, gorzej z powrotem) i bałem się, że jak odejdę trochę dalej, to zacznę się zapadać i wtedy kapota. Do kieszeni wziąłem tylko kilka batoników i napój w butelce, który dawno zamarzł, bo przecież na 2-3 godziny nie będę taszczył plecaka? A słupki są co 150m, więc chyba na jakiś podczas powrotu nawet trafiłem. Wiem, że nie jestem na szlaku. Smartfon odmówił posłuszeństwa (było około -15 stopni, odczuwalne dużo więcej), na szczęście miałem 2 kompasy, więc potem kierowałem się na północ. Jeśli zobaczę przepaść, to odsunąć się 50m i iść "rogalem". Oto przykładowe zdjęcia, poznajecie mnie?
Edit: Czas na zdjęciu jest przesunięty o godzinę do przodu /na aparacie chyba czas z GPS, a nie ustawiałem go na +1)
Ostatnio zmieniony 2014-12-22, 21:03 przez ceper, łącznie zmieniany 1 raz.
Yeti w Polskich Górach
W takim razie pogratulować takiego kierunku działań. Nic tak ludzi nie zachęca jak "foch" bez uzasadnienia
Z tego co słyszałam z różnych źródeł od innych osób nie jest to "jednorazowy wypadek"
W takim razie pogratulować takiego kierunku działań. Nic tak ludzi nie zachęca jak "foch" bez uzasadnienia
Ostatnio zmieniony 2014-12-22, 21:06 przez Piotrek, łącznie zmieniany 1 raz.
Skąd moje informacje o ludziach z "Korony":
Miałam styczność dwa razy, ale nie bezpośrednią.
Dawno temu, chyba w roku 2002 lub 2003, kiedy jeszcze byłam w redakcji "n.p.m." zaproponowano mi opracowanie i "pilotowanie" (bo nie wszystko pisałam sama, ale dobierałam ludzi do pisania) cyklu pod tytułem "Korona gór Polski". Zaczęły się ukazywać pierwsze artykuły, w których kolejno były opisywane poszczególne szczyty, na przemian Karpaty i Sudety. Ja sama część napisałam (np. o Babiej Górze), potem wyszukiwałam autorów i redagowałam ich artykuły, dobierałam zdjęcia itd.
Ukazało się chyba 4 lub 5 kolejnych części, kiedy sekretarz redakcji napisała do nas wszystkich, że napisał do niej pan (nazwiska nie pamiętam) szef miesięcznika "Poznaj swój kraj", który chce podać redakcje "n.p.m." do sądu za nieprawne użycie nazwy, która jest przez PSK zastrzeżona w urzędzie patentowym.
I pytała nas - co z tym fantem zrobić.
Zrobiliśmy burzę mózgów (mailową) i stwierdziliśmy, że nie warto się kopać z koniem (mimo, ze prawdopodobnie nazwa taka nie może zostać zastrzeżona, nic nie wiem aby była do teraz zastrzeżona).
No więc my zrezygnowaliśmy z takiej nazwy i artykuły ukazywały się nadal ale pod innym tytułem cyklu.
Drugi raz bardzo podobna sytuacja miała miejsce kiedy w roku 2012 zrodził się pomysł akcji "Niepełnosprawni zdobywają koronę gór Polski"
Od razu odezwał się ten sam pan i stwierdził, że nazwa bez jego zgody nie może być do celów takiej akcji używana. Koleżanka, która to wszystko zainicjowała też się nie spierała, tylko zmieniła nazwę akcji.
No i tyle.
Nie muszę dodawać, że dziwnym wydaje mi się zastrzeganie nazwy akcji, która nie jest wcale nazwą własną.
Miałam styczność dwa razy, ale nie bezpośrednią.
Dawno temu, chyba w roku 2002 lub 2003, kiedy jeszcze byłam w redakcji "n.p.m." zaproponowano mi opracowanie i "pilotowanie" (bo nie wszystko pisałam sama, ale dobierałam ludzi do pisania) cyklu pod tytułem "Korona gór Polski". Zaczęły się ukazywać pierwsze artykuły, w których kolejno były opisywane poszczególne szczyty, na przemian Karpaty i Sudety. Ja sama część napisałam (np. o Babiej Górze), potem wyszukiwałam autorów i redagowałam ich artykuły, dobierałam zdjęcia itd.
Ukazało się chyba 4 lub 5 kolejnych części, kiedy sekretarz redakcji napisała do nas wszystkich, że napisał do niej pan (nazwiska nie pamiętam) szef miesięcznika "Poznaj swój kraj", który chce podać redakcje "n.p.m." do sądu za nieprawne użycie nazwy, która jest przez PSK zastrzeżona w urzędzie patentowym.
I pytała nas - co z tym fantem zrobić.
Zrobiliśmy burzę mózgów (mailową) i stwierdziliśmy, że nie warto się kopać z koniem (mimo, ze prawdopodobnie nazwa taka nie może zostać zastrzeżona, nic nie wiem aby była do teraz zastrzeżona).
No więc my zrezygnowaliśmy z takiej nazwy i artykuły ukazywały się nadal ale pod innym tytułem cyklu.
Drugi raz bardzo podobna sytuacja miała miejsce kiedy w roku 2012 zrodził się pomysł akcji "Niepełnosprawni zdobywają koronę gór Polski"
Od razu odezwał się ten sam pan i stwierdził, że nazwa bez jego zgody nie może być do celów takiej akcji używana. Koleżanka, która to wszystko zainicjowała też się nie spierała, tylko zmieniła nazwę akcji.
No i tyle.
Nie muszę dodawać, że dziwnym wydaje mi się zastrzeganie nazwy akcji, która nie jest wcale nazwą własną.
Ostatnio zmieniony 2014-12-22, 21:28 przez Basia Z., łącznie zmieniany 1 raz.
włodarz pisze:Zobaczyłem wiele ciekawych miejsc.
podejrzewam, że osoby nie zdobywające tej odznaki również mogą zobaczyć te ciekawe miejsca.
Kiedyś zbierałem odznaki GOT. To była fajna zabawa, ale przy okazji chodzenia. Nigdy nie wybierałem tras pod nie. To czysty idiotyzm. I dlatego skończyłem na małych, bo do dużych już zaczynało się wyznaczanie tras pod regulamin.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Niezła historia. Dobrze, że nigdy nie miałam zapędów na zdobywanie KGP a tak poważnie, jeśli kiedykolwiek bym się na to zdecydowała, to robiłabym to dla siebie, bez starania się o odznakę (no bo właściwie po co mi, jeszcze po tym co przeczytałam!).
Ale podziwiam, 4 razy KGP. Brawo.
ceper pisze:do obrony czwartej (zimowej, ale w styczniu zrezygnowano z kategorii "zimowej" dla bezpieczeństwa członków) korony KGP.
Ale podziwiam, 4 razy KGP. Brawo.
"Kiedy świat się od ciebie odwraca, ty też musisz się od niego odwrócić."
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 10 gości