Niedzielnie na Soszowie
Niedzielnie na Soszowie
Trasa: Wisła - Jawornik - Soszów(886m) - Cieślar(923m) - Kobyla(802m) - Dziechcinka - Wisła
Czas: bite 8 godzin (mapowo połowa z tego)
Odległość ok 17 km
Ruszamy o świcie, 11.00 z parkingu pod kościołem, akurat msza się kończy i mamy szczęscie, bo zwalnia się miejsce na wehikuł.
Najpierw dróżką przez las, wzdłuż Wisły, potem asfalting do Jawornika, częściowo wspomagając młode kończyny dolne własnymi górnymi.
Po drodze trzeba zasłaniać własnym ciałem wszelkie place zabaw gęsto występujace w ogrodach. Na szczęscie jakoś nam się ta sztuka udaje, po drodze jeszcze występuje koń, którego można pogłaskać, więc jakoś udaje się nam wydostać na szlak. A ten pnie się malowniczo, otwartym grzbietem, z widokami na okoliczne kopce.
Ładnie stąd wygląda Czantoria. Fajna to góra, ale w niedzielę zatłoczona musi być paskudnie.
Młoda tym razem pnie się do góry raczej sama, rzadko jest brana w łapy, szczegolnie wtedy, kiedy uprze się, żeby stanąć w miejscu i tańczyć.
Po dość stromym ostatnim odcinku osiągamy głowny cel - Soszów. A tam wiadomo, co jest najważniejsze. Plac zabaw.
Widoczność może nie powala, ale nie jest najgorzej. Nawet gdzieś można dopatrzeć się Tatr. Ale to wymaga dużej wyobraźni.
Dzieciak się bawi, my leżakujemy, czasami podnosząc głowę, gdy coś ciekawego się napatoczy przed obiektywem. Taka sielanka powoduje, że niektóre góry widzimy nieco inaczej. O, na przykład weźmy takie Skrzyczne...
Sam szczyt Soszowa oferuje dość ciekawe widoczki na Beskid Śląski.
Ruszamy na Cieślar, górę płaska i widokową, mijając po drodze mrowisko.
Stożek omijamy szerokim łukiem, skręcając wcześniej na szlak żółty. Młoda uparcie drepcze, na ręce nie chce, upału nie ma, wyszły Tatry, czego chcieć więcej?
Z tych Tatr to w sumie nawet Młoda się cieszyła!
Zejście jest kapitalne, kiedys było tu pełno drzew, obecnie zrobiło się widokowo, dawno tamtędy nie szedłem.
Nawet Kaktus był zadowolony z widoków.
Po drodze muszę jeszcze zdobyć z małym diabłem ambonę, uciekać na rękach przed wymyślonym dzikiem, koniecznie przy tym podskakując, ech, sielanka.
Od skały na Kobylej (tyle lat w Beskidach, a pierwszy raz ja widziałem...) szlak robi sie bardziej kamienisty, niestety, ale to nic. Powolutku staczamy się do Wisły.
Na koniec dnia był obiecany kot (uff, na szczęscie jakiś się znalazł...) i plac zabaw w Wiśle.
Potem jeszcze trochę korków w drodze powrotnej, ale w sumie nie ma co narzekać, skoro dostalismy się do domu w czasie poniżej 2 h.
Szacunkowo Młoda z tych 17 km urobiła własnonożnie ok 10-12. Padła w aucie, ale to nic. Jesteśmy pod wrażeniem.
Resztę zdjęć obiecał wstawić Kaktus. A ma dużo lepsze od moich. Jak zwykle.
Czas: bite 8 godzin (mapowo połowa z tego)
Odległość ok 17 km
Ruszamy o świcie, 11.00 z parkingu pod kościołem, akurat msza się kończy i mamy szczęscie, bo zwalnia się miejsce na wehikuł.
Najpierw dróżką przez las, wzdłuż Wisły, potem asfalting do Jawornika, częściowo wspomagając młode kończyny dolne własnymi górnymi.
Po drodze trzeba zasłaniać własnym ciałem wszelkie place zabaw gęsto występujace w ogrodach. Na szczęscie jakoś nam się ta sztuka udaje, po drodze jeszcze występuje koń, którego można pogłaskać, więc jakoś udaje się nam wydostać na szlak. A ten pnie się malowniczo, otwartym grzbietem, z widokami na okoliczne kopce.
Ładnie stąd wygląda Czantoria. Fajna to góra, ale w niedzielę zatłoczona musi być paskudnie.
Młoda tym razem pnie się do góry raczej sama, rzadko jest brana w łapy, szczegolnie wtedy, kiedy uprze się, żeby stanąć w miejscu i tańczyć.
Po dość stromym ostatnim odcinku osiągamy głowny cel - Soszów. A tam wiadomo, co jest najważniejsze. Plac zabaw.
Widoczność może nie powala, ale nie jest najgorzej. Nawet gdzieś można dopatrzeć się Tatr. Ale to wymaga dużej wyobraźni.
Dzieciak się bawi, my leżakujemy, czasami podnosząc głowę, gdy coś ciekawego się napatoczy przed obiektywem. Taka sielanka powoduje, że niektóre góry widzimy nieco inaczej. O, na przykład weźmy takie Skrzyczne...
Sam szczyt Soszowa oferuje dość ciekawe widoczki na Beskid Śląski.
Ruszamy na Cieślar, górę płaska i widokową, mijając po drodze mrowisko.
Stożek omijamy szerokim łukiem, skręcając wcześniej na szlak żółty. Młoda uparcie drepcze, na ręce nie chce, upału nie ma, wyszły Tatry, czego chcieć więcej?
Z tych Tatr to w sumie nawet Młoda się cieszyła!
Zejście jest kapitalne, kiedys było tu pełno drzew, obecnie zrobiło się widokowo, dawno tamtędy nie szedłem.
Nawet Kaktus był zadowolony z widoków.
Po drodze muszę jeszcze zdobyć z małym diabłem ambonę, uciekać na rękach przed wymyślonym dzikiem, koniecznie przy tym podskakując, ech, sielanka.
Od skały na Kobylej (tyle lat w Beskidach, a pierwszy raz ja widziałem...) szlak robi sie bardziej kamienisty, niestety, ale to nic. Powolutku staczamy się do Wisły.
Na koniec dnia był obiecany kot (uff, na szczęscie jakiś się znalazł...) i plac zabaw w Wiśle.
Potem jeszcze trochę korków w drodze powrotnej, ale w sumie nie ma co narzekać, skoro dostalismy się do domu w czasie poniżej 2 h.
Szacunkowo Młoda z tych 17 km urobiła własnonożnie ok 10-12. Padła w aucie, ale to nic. Jesteśmy pod wrażeniem.
Resztę zdjęć obiecał wstawić Kaktus. A ma dużo lepsze od moich. Jak zwykle.
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez sokół, łącznie zmieniany 1 raz.
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
Malgo Klapković pisze:z tą śliczną diablicą
Na szczęście urody po tacie nie odziedziczyła...
Malgo Klapković pisze:to nawet zachciało mi się w Beskid Śląski
To zapraszamy, można dołączyć, nie widzę problemu. Tylko idzie się z nami powoli bardzo, po drodze trzeba klaskać po sześćdziesiąt siódmym wykonaniu tej samej piosenki (oczywiście słowa w języku flamandzkobermudzkim), ale za to można do woli wtedy fotografować. Więc plusy jakieś są. Można sie dogadać.
Ostatnio zmieniony 2013-08-12, 09:43 przez sokół, łącznie zmieniany 1 raz.
- tatromaniak
- Posty: 323
- Rejestracja: 2013-07-07, 19:55
- Lokalizacja: Podhale
O widze ze wreszcie jakas wycieczka moim tempem i gdzie bym wyrobila kondycyjnie
Dzieci sa madre ze im sie tak nigdzie nie spieszy! fajne jest to ze potrafia sie tak zachwycac kazdym kwiatkiem, kamyczkiem czy pienkiem! Szkoda ze dorosli potem zatracaja ta radosc!
Mam nadzieje ze lody zostaly przelamane i mala bedzie teraz uczestniczka wiekszosci wycieczek!
Dzieci sa madre ze im sie tak nigdzie nie spieszy! fajne jest to ze potrafia sie tak zachwycac kazdym kwiatkiem, kamyczkiem czy pienkiem! Szkoda ze dorosli potem zatracaja ta radosc!
Mam nadzieje ze lody zostaly przelamane i mala bedzie teraz uczestniczka wiekszosci wycieczek!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
- Tępy dyszel
- Posty: 2924
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
sokół pisze:Czas: bite 8 godzin (mapowo połowa z tego)
Chyba dałbym radę.
sokół pisze:Odległość ok 17 km
Jak wyżej.
sokół pisze:Fajna to góra, ale w niedzielę zatłoczona musi być paskudnie.
Polana Skokłosica bardziej.
sokół pisze:Plac zabaw.
Były sanki ?
sokół pisze:Od skały na Kobylej (tyle lat w Beskidach, a pierwszy raz ja widziałem...) szlak robi sie bardziej kamienisty, niestety, ale to nic. Powolutku staczamy się do Wisły.
Tym fragmentem szedłem tylko raz. Oj, widać, że nawet tam się sporo zmieniło. Nie ma już lasu.....Kiedyś trzeba sobie odwieżyć znajomość z tymi rejonami....
Ps. ,,Młoda" robi postępy. Z tego co pamiętam, wcześniej przeszła około 5-6 km, teraz 10-12. Jeśli jej progres, będzie nadal rósł w takim tempie, już niedługo będziesz mógł ją zabrać na ,,wyrypę".
Mam wrażenie, że zdjęcia trochę przekolorowane. Trend z klapkami (?), sandałami (?), jest wciąż kontynuowany....To cieszy, że nie gardzisz ,,klapkami".
Mała nas na pewno zadziwiła. Ja myślałam, że znowu będzie noszenie i łapy do ziemi pod koniec dnia, tymczasem ona w ogóle na ręce nie chciała. Niestety całą drogę chciała tańczyć i śpiewać, więc bardzo opornie pokonywaliśmy tę trasę. Trzeba było udawać uciekanie przed dzikami, żeby w ogóle choć kawałek przejść szybciej.
Dziś rano wstała i znowu chciała w góry
Kilka zdjęć:
Dziś rano wstała i znowu chciała w góry
Kilka zdjęć:
- Tępy dyszel
- Posty: 2924
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
- Tatrzański urwis
- Posty: 1405
- Rejestracja: 2013-07-07, 12:17
- Lokalizacja: Małopolska
Na 3 zdjęciu od dołu, widzę Twoich dobrych znajomych...
O nie, nie, tamte od ulotek syczały, te były niżej, już na zejściu, to inne gęsi.
Były sanki ?
Nie, starczyła mała zjeżdżalnia i piaskownica 1m na 1m
Tępy Dyszel pisze:Mam wrażenie, że zdjęcia trochę przekolorowane
Możliwe, specjalnie ich nie przerabiałem.
Tępy Dyszel pisze:Trend z klapkami (?), sandałami (?), jest wciąż kontynuowany....To cieszy, że nie gardzisz ,,klapkami".
A po co na taki szlak inne obuwie?
Tatrzański urwis pisze:Po co ci tyle plecaków Tomek? Jesteś obładowany jak na wojnę
Mam jeden na plecach, a z przodu tylko szelki z poduszką, nosidło własnej roboty.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Sebastian i 12 gości