Tak się już utarło, że co roku w weekend listopadowy przygotowuję i organizuję szkoleniowy wyjazd autokarowy dla kursu "Harnasi". Od dwóch lat nasz obszar uprawnień obejmuje całe Pogórza Beskidzkie od Cieszyna aż do Przemyśla. Nie sposób tego zwiedzić w jeden dzień ani na jednym wyjeździe, więc organizujemy zwykle dwa wyjazdy - jeden dłuższy na wschód i jeden krótszy - w zachodnią część Pogórz wraz z Beskidem Śląskim.
Miesiąc temu ułożyłam program, przygotowałam po trzy tematy do opracowania przez kursantów (razem 16 x 3 = 48 tematów), w tym każdy kursant miał jeden temat "wolny" do opowiedzenia na dojeździe, jeden odcinek do prowadzenia przy mikrofonie w autokarze i jeden duży lub kilka mniejszych obiektów do oprowadzenia (duży - to jest np. całe miasto, kilka małych - to np. pięć kościołów drewnianych)
Jakby ktoś był zainteresowany to mogę te tematy dla przykładu wkleić.
Opracowałam również cały plan zwiedzania z dokładnością do 30 minut, aby wiedzieć gdzie mam ludzi poganiać i co ewentualnie trzeba by ominąć jak nie nadążymy.
W każdym razie wyjeżdżając z Katowic w piątek o 17.30 i sprytnie omijając korki dojechaliśmy do Przemyśla zgodnie z planem, tuż przed 24. Tam nocowaliśmy tradycyjnie już w PTSM (cena 25 zł, polecam - najtańszy i przyzwoity nocleg w samym centrum miasta).
Kolejnego dnia to jest w sobotę 8 listopada, po obowiązkowym 9-godzinnym odpoczynku kierowcy wyjechaliśmy o 9 rano w pętlę po Pogórzu Przemyskim.
Nareszcie udało mi się w świetle dnia zobaczyć bazylikę w Kalwarii Pacławskiej, kirkut w Rybotyczach i zabytkową obronną cerkiew w Posadzie Rybotyckiej, poprzednio bywałam tam zawsze po ciemku.
W bazylice w Kalwarii udało się wejść do zakrystii, gdzie nie byłam poprzednio i zobaczyć taki oto obraz:
Jest to tak zwany "Taniec Śmierci" - obraz bardzo charakterystyczny dla baroku, przy czym ten jest chyba późniejszy.
Potem pojechaliśmy do Krasiczyna, renesansowy zamek pięknie się prezentował w popołudniowym słońcu. A dochodziły do nas wieści, że u nas na Śląsku i w Beskidach leje jak z cebra.
Odwiedziliśmy jeszcze drewnianą cerkiew w miejscowości Kruhel Wielki, już w granicach Przemyśla
I w końcu dotarliśmy z powrotem do Przemyśla.
Autokar został zaparkowany pod schroniskiem a my poszliśmy najpierw na obiad a potem na lody do "Fiore".
Około 16.30 zaczęliśmy dalsze zwiedzanie, tym razem centrum miasta.
Dzwonnica przy Katedrze:
Ikonostas w Katedrze Unickiej (było nabożeństwo, zdjęcie zostało zrobione zza szyby, z przedsionka).
Zamek Kazimierzowski:
I wspaniały, odnowiony i ładnie oświetlony dworzec kolejowy:
Wieczorem, w schronisku było jeszcze gotowanie tradycyjnej "pulpy" oraz śpiewy, podobno do 2 w nocy, chociaż ja poszłam spać około północy.
Ciąg dalszy nastąpi
Autokarowo, bardzo szkoleniowo :)
Kolejnego dnia startujemy o godz. 8 rano i zaczynamy od przemyskich fortyfikacji, a konkretnie od fortu "Łętownia", skąd niestety nie mam zdjęcia. W Łętowni było do ubiegłego roku niewielkie muzeum, teraz niestety fort jest w remoncie, a wszystkie pomieszczenia pozamykane. Da się na szczęście wejść po błocie i krzakach na jego zwieńczenie.
Dobrze, ze nie wzięłam tym razem aparatu, gdyż na stromej górce poślizgnęłam się na błocie i upadłam w błoto tylną częścią ciała.
Dalej jedziemy do Nienadowej, gdzie zatrzymujemy się na krótko, na tyle aby wysłuchać opowieści kolejnego kursanta i zrobić zdjęcie.
Klasycystyczny dwór od 6 lat kiedy tam byłam ostatnio zupełnie nic się nie zmienił.
Kolejny pałacyk - w Nozdrzcu tez straszy powybijanymi szybami i rumowiskiem gruzów, a szkoda - jest bardzo ładny.
Kolejne obiekty na trasie naszego zwiedzania to kościółki drewniane - te najsłynniejsze to Blizne i Haczów wpisane w roku 2003 na liste UNESCO, oprócz tego zwiedzamy ciekawy dwuwieżowy kościół w Jasielnicy Rosielnej i potężne barokowe sanktuarium w Starej Wsi.
Jasielnica Rosielna:
Blizne:
Stara Wieś:
Haczów:
Jak widać - pochmurna rano pogoda poprawia się i niebo staje się niebieskie.
W Krośnie idziemy na obiad do znanej mi knajpki przy Centrum Szkła, a kiedy potem czekamy przed tym centrum na resztę grupy podchodzi do mnie miły pan i mówi "pani Basiu, pani mnie nie zna, ale ja panią znam z forów i zapraszam na naszą wystawę".
No to ta część grupy, która już zjadła idzie na wystawę.
A tam - prawdziwe cuda.
Potem, po doczekaniu się wszystkich zwiedzamy jeszcze centrum Krosna, w tym najbardziej znane kościoły.
A tak wygląda Rynek w Krośnie w nastroju przedwyborczym.
Miasto ogólnie prezentuje się bardzo ładnie - jest czysto i przyjemnie.
Jeszcze taki obrazek z Centrum Dziedzictwa Szkła:
Kolejnym punktem programu był browar w Wojaszówce, ale okazuje się niestety zamknięty.
Wobec tego jedziemy prosto do Stępiny do super ciekawego zabytku dla miłośników fortyfikacji, schronu kolejowego z okresu II wojny światowej.
Przed schronem spotykamy kolegów z SKPB Katowice, którzy podróżują w tym samym okresie podobną trasą.
A to wnętrze schronu.
Jest to jeden z nielicznych tego typu obiektów zachowanych w Europie.
Już całkiem wieczorem poświęcamy jeszcze około 2 godzin na zwiedzenie Biecza.
Nocujemy w PTSM w Bieczu, przyzwoite warunki, cena dla niezrzeszonych 23 zł, dla studentów - 18 zł. Tym razem na kolację są kanapki, a grupa wręcz się domaga "połajanki" czyli podsumowania całego dnia.
Niestety fatalna akustyka sali jadalnej nie sprzyja śpiewom i graniu na gitarze.
Dobrze, ze nie wzięłam tym razem aparatu, gdyż na stromej górce poślizgnęłam się na błocie i upadłam w błoto tylną częścią ciała.
Dalej jedziemy do Nienadowej, gdzie zatrzymujemy się na krótko, na tyle aby wysłuchać opowieści kolejnego kursanta i zrobić zdjęcie.
Klasycystyczny dwór od 6 lat kiedy tam byłam ostatnio zupełnie nic się nie zmienił.
Kolejny pałacyk - w Nozdrzcu tez straszy powybijanymi szybami i rumowiskiem gruzów, a szkoda - jest bardzo ładny.
Kolejne obiekty na trasie naszego zwiedzania to kościółki drewniane - te najsłynniejsze to Blizne i Haczów wpisane w roku 2003 na liste UNESCO, oprócz tego zwiedzamy ciekawy dwuwieżowy kościół w Jasielnicy Rosielnej i potężne barokowe sanktuarium w Starej Wsi.
Jasielnica Rosielna:
Blizne:
Stara Wieś:
Haczów:
Jak widać - pochmurna rano pogoda poprawia się i niebo staje się niebieskie.
W Krośnie idziemy na obiad do znanej mi knajpki przy Centrum Szkła, a kiedy potem czekamy przed tym centrum na resztę grupy podchodzi do mnie miły pan i mówi "pani Basiu, pani mnie nie zna, ale ja panią znam z forów i zapraszam na naszą wystawę".
No to ta część grupy, która już zjadła idzie na wystawę.
A tam - prawdziwe cuda.
Potem, po doczekaniu się wszystkich zwiedzamy jeszcze centrum Krosna, w tym najbardziej znane kościoły.
A tak wygląda Rynek w Krośnie w nastroju przedwyborczym.
Miasto ogólnie prezentuje się bardzo ładnie - jest czysto i przyjemnie.
Jeszcze taki obrazek z Centrum Dziedzictwa Szkła:
Kolejnym punktem programu był browar w Wojaszówce, ale okazuje się niestety zamknięty.
Wobec tego jedziemy prosto do Stępiny do super ciekawego zabytku dla miłośników fortyfikacji, schronu kolejowego z okresu II wojny światowej.
Przed schronem spotykamy kolegów z SKPB Katowice, którzy podróżują w tym samym okresie podobną trasą.
A to wnętrze schronu.
Jest to jeden z nielicznych tego typu obiektów zachowanych w Europie.
Już całkiem wieczorem poświęcamy jeszcze około 2 godzin na zwiedzenie Biecza.
Nocujemy w PTSM w Bieczu, przyzwoite warunki, cena dla niezrzeszonych 23 zł, dla studentów - 18 zł. Tym razem na kolację są kanapki, a grupa wręcz się domaga "połajanki" czyli podsumowania całego dnia.
Niestety fatalna akustyka sali jadalnej nie sprzyja śpiewom i graniu na gitarze.
Ostatnio zmieniony 2014-11-14, 14:22 przez Basia Z., łącznie zmieniany 1 raz.
Patrząc na fotografie, z sentymentem wspominam rodzinny wyjazd z małymi dziećmi obejmującą część punktów tego programu (przy planowaniu trasy bazowałem na przewodniku Pascala - "Polska na weekend"). Trochę zazdroszczę ci "pracy łączonej z wypoczynkiem"
Nie miałem z tym nic wspólnego ...Basia Z. pisze:Kolejnym punktem programu był browar w Wojaszówce, ale okazuje się niestety zamknięty
ceper pisze:(przy planowaniu trasy bazowałem na przewodniku Pascala - "Polska na weekend").
Miałam z tym coś wspólnego. Na początku XXI w. napisałam kilka rozdziałów, właśnie m.in. dotyczących całych Beskidów i województwa Podkarpackiego.
ceper pisze:Trochę zazdroszczę ci "pracy łączonej z wypoczynkiem"
Tym razem była to praca w wolontariacie, tzn. za przygotowanie i prowadzenie wycieczki dla "własnego" kursu nasi instruktorzy nie dostają żadnego wynagrodzenia, tylko pokrywa się im faktyczne koszty przejazdu i noclegów (jedzenia już nie).
Dzięki temu za cały 1,5 roczny kurs (z wyłączeniem kosztów wyjazdów - dojazdów i noclegów) jego uczestnik płaci około 200 zł.
Poza tym robię to w czasie urlopu w swojej "normalnej" pracy.
Ale wszyscy to szalenie lubimy, bo fajnie jest pojechać na zwiedzanie z grupą, która jest terenem zainteresowana. Poznaje się świetnych ludzi, zwiedza ciekawe miejsca. Zawsze tak planuję wyjazd aby i dla mnie było na nim coś nowego.
Wydanie drugie, uzupełnione z 1999 roku (i z reklamą Era GSM)Basia Z. pisze:ceper napisał/a:
(przy planowaniu trasy bazowałem na przewodniku Pascala - "Polska na weekend").
Miałam z tym coś wspólnego. Na początku XXI w. napisałam kilka rozdziałów
Wiem, siedząc codziennie po 10h przy komputerze, bywają też wolne chwile i wówczas zaglądam tu i ówdzie - inwigilacja na całego Zawodowo łączę trochę Twoją branżę i Kapitana Bomby, a czasem podzielę się zdaniem na forum w branży dotyczącej nie tylko sokoła, byłem też raz "w stanie powyżej wskazującego na spożycie alkoholu" - po 25 latach już przedawnioneBasia Z. pisze:Poza tym robię to w czasie urlopu w swojej "normalnej" pracy
Jednym zdaniem: łączę tu wielu forumowiczów
Żona wspominała mi wiele razy o wolontariacie, ale teraz takie trudne czasy, żeby zdobyć taką posadę to też trzeba dać łapówkę, czego się strasznie brzydzę i nigdy nikomu nie dałem złamanego grosza (prywatę w publicznej służbie zdrowia /inna nazwa: prywatny burdel w jednostkach NFZ/ - toleruje żona - dotyczy tylko pieniędzy).
Fajna relacja, bo lubię Pogórza . A Przemyskie odwiedziłam po raz pierwszy w tym roku i bardzo mi się tam spodobało!
Po dróżkach Kalwarii się przeszliście? Jak jest z możliwością wejścia do tej zakrystii w kościele, by zobaczyć "Taniec śmierci" (tak na marginesie, motyw ze średniowiecza, ale rzeczywiście bardzo popularny w baroku)?
Cerkiew w Posadzie była otwarta? Kiedyś to była chyba filia muzealna, ale jak ja tam zawitałam, nie widziałam żadnej tabliczki z godzinami otwarcia.
Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy!
Po dróżkach Kalwarii się przeszliście? Jak jest z możliwością wejścia do tej zakrystii w kościele, by zobaczyć "Taniec śmierci" (tak na marginesie, motyw ze średniowiecza, ale rzeczywiście bardzo popularny w baroku)?
Cerkiew w Posadzie była otwarta? Kiedyś to była chyba filia muzealna, ale jak ja tam zawitałam, nie widziałam żadnej tabliczki z godzinami otwarcia.
Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy!
Wiolcia pisze:Fajna relacja, bo lubię Pogórza . A Przemyskie odwiedziłam po raz pierwszy w tym roku i bardzo mi się tam spodobało!
Po dróżkach Kalwarii się przeszliście? Jak jest z możliwością wejścia do tej zakrystii w kościele, by zobaczyć "Taniec śmierci" (tak na marginesie, motyw ze średniowiecza, ale rzeczywiście bardzo popularny w baroku)?
Po dróżkach niestety nie przeszliśmy się, nie było czasu. Kiedyś, to jest 12 lat temu byłam tam rowerem i wtedy zwiedzaliśmy również dróżki.
Zakrystia była po prostu otwarta, to weszliśmy, nikt nas nie wygonił.
Wiolcia pisze:Cerkiew w Posadzie była otwarta? Kiedyś to była chyba filia muzealna, ale jak ja tam zawitałam, nie widziałam żadnej tabliczki z godzinami otwarcia.
Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy!
Niestety cerkiew była zamknięta. Tam jest jakiś konflikt własnościowy o tą cerkiew pomiędzy państwem a kościołem, w tym wypadku greckokatolickim i od kilku lat (to jest chyba od roku 2011) cerkiew jest stale zamknięta. W środku byłam ostatnio w roku 2008.
Freski wewnątrz są rewelacyjne.
Można je wszystkie obejrzeć zdigitalizowane na tej stronie:
http://www.posada-rybotycka.pl/Site/Start.html
Kolejny dzień był prawie cały świątynno-cmentarny, bo zwiedzaliśmy głównie świątynie różnych wyznań i cmentarze.
Tego dnia znowu wyjechaliśmy o godz. 8 (kiedy ja się wyśpię !) aby już o 8.15 czekać na przewodniczkę pod kolejnym kościołem z listy UNESCO - w Binarowej.
Wnętrze kościoła i fragmenty polichromii:
Nasza przewodniczka miała niesamowity dar opowiadania, tak w ogóle w ciągu tego dnia oprowadzały nas po kolejnych obiektach aż cztery osoby i kursanci mogli porównać różne metody.
Następnie zwiedzaliśmy maleńki ale piękny kościółek p.w. św. Jana w Rzepienniku Biskupim. Oprowadzał nas bardzo wesoły kościelny w wieku chyba 17 lat, który co chwilę klął a potem obracał się w stronę ołtarza i mówił "Panie Jezu wybacz"
Polichromia:
W tym maleńkim kościółku jest piękny gotycki ołtarz św. Mikołaja
Potem były dwa cmentarze wojenne z I wojny światowej - numer 118 w Staszkówce:
Oraz 123 Łużna - Pustki, obecnie w gruntownym remoncie.
Ucieszyłam się, że została odbudowana spalona w latach 80 gontyna projektu Dušana Jurkoviča - wybitnego słowackiego architekta.
Następnie sami (już bez przewodnika) zwiedzaliśmy barokowy kościół w Szalowej:
Rzadko spotykane przedstawienie św. Jana Nepomucena spowiadającego królową (jako zwieńczenie konfesjonału).
I św. Michał Archanioł - patron kościoła:
Kolejne miejsce jakie zwiedzaliśmy to było coś co wymyśliłam dla siebie, bo wcześniej tam nie byłam .
Skansen pszczelarstwa w Stróżach:
Oprowadzała nas bardzo sympatyczna i kompetentna pani przewodniczka, która sporo nam opowiedziała o procesie powstawania miodu, o cyklu życia pszczół, o czym ja np. nie miałam wcześniej pojęcia.
Tam też zjedliśmy bardzo smaczny obiad i popili piwem miodowym z grybowskiego browaru. Polecam to miejsce smakoszom - niedrogo, a smacznie.
Dalej na naszej trasie była Bobowa.
Kirkut z grobem cadyka:
Wystawa koronki bobowskiej (jedyne miejsce w Polsce gdzie wykonuje się koronkę klockową, znaną z Belgii).
Gotycki kościół św. Zofii:
I synagoga, z niedawno odkrytymi freskami:
Tu widok Jerozolimy:
Aron ha-kodesz - czyli wnęka gdzie przechowywano torę, parochet - czyli ta zasłonka.
Tym razem oprowadzał nas pan, który przekazał sporo ciekawych informacji, ale przy tym sypał jak z rękawa mocno niecenzuralnymi, ale dobrymi dowcipami.
I tymczasem zrobiło się już ciemno, więc w Skamieniałym Mieście w Ciężkowicach odwiedziliśmy tylko 3 skałki, a potem od razu jechali do Lipnicy Murowanej do kolejnego kościoła z listu UNESCO - św. Leonarda.
W tym kościele byłam chyba piąty raz, ale pierwszy raz udało mi się zrobić zdjęcia, dawniej nie było to dozwolone.
Tutaj też są piękne polichromie:
Ołtarze nie są autentyczne, gdyż zostały skradzione. Potem je odzyskano, ale oryginały są w Muzeum Diecezjalnym w Tarnowie, a do kościółka w Lipnicy Wstawiono kopie.
Poszliśmy jeszcze na kolejny cmentarz z I wojny światowej na cmentarzu parafialnym w Lipnicy, są tam grobu trzech legionistów, poległych w czasie walk Legionów w pobliżu.
Nocowaliśmy w schronisku PTSM w Rozdzielu koło Żegociny - również polecam - czysto, wygodnie i noclegi po 23 zł.
Tego dnia znowu wyjechaliśmy o godz. 8 (kiedy ja się wyśpię !) aby już o 8.15 czekać na przewodniczkę pod kolejnym kościołem z listy UNESCO - w Binarowej.
Wnętrze kościoła i fragmenty polichromii:
Nasza przewodniczka miała niesamowity dar opowiadania, tak w ogóle w ciągu tego dnia oprowadzały nas po kolejnych obiektach aż cztery osoby i kursanci mogli porównać różne metody.
Następnie zwiedzaliśmy maleńki ale piękny kościółek p.w. św. Jana w Rzepienniku Biskupim. Oprowadzał nas bardzo wesoły kościelny w wieku chyba 17 lat, który co chwilę klął a potem obracał się w stronę ołtarza i mówił "Panie Jezu wybacz"
Polichromia:
W tym maleńkim kościółku jest piękny gotycki ołtarz św. Mikołaja
Potem były dwa cmentarze wojenne z I wojny światowej - numer 118 w Staszkówce:
Oraz 123 Łużna - Pustki, obecnie w gruntownym remoncie.
Ucieszyłam się, że została odbudowana spalona w latach 80 gontyna projektu Dušana Jurkoviča - wybitnego słowackiego architekta.
Następnie sami (już bez przewodnika) zwiedzaliśmy barokowy kościół w Szalowej:
Rzadko spotykane przedstawienie św. Jana Nepomucena spowiadającego królową (jako zwieńczenie konfesjonału).
I św. Michał Archanioł - patron kościoła:
Kolejne miejsce jakie zwiedzaliśmy to było coś co wymyśliłam dla siebie, bo wcześniej tam nie byłam .
Skansen pszczelarstwa w Stróżach:
Oprowadzała nas bardzo sympatyczna i kompetentna pani przewodniczka, która sporo nam opowiedziała o procesie powstawania miodu, o cyklu życia pszczół, o czym ja np. nie miałam wcześniej pojęcia.
Tam też zjedliśmy bardzo smaczny obiad i popili piwem miodowym z grybowskiego browaru. Polecam to miejsce smakoszom - niedrogo, a smacznie.
Dalej na naszej trasie była Bobowa.
Kirkut z grobem cadyka:
Wystawa koronki bobowskiej (jedyne miejsce w Polsce gdzie wykonuje się koronkę klockową, znaną z Belgii).
Gotycki kościół św. Zofii:
I synagoga, z niedawno odkrytymi freskami:
Tu widok Jerozolimy:
Aron ha-kodesz - czyli wnęka gdzie przechowywano torę, parochet - czyli ta zasłonka.
Tym razem oprowadzał nas pan, który przekazał sporo ciekawych informacji, ale przy tym sypał jak z rękawa mocno niecenzuralnymi, ale dobrymi dowcipami.
I tymczasem zrobiło się już ciemno, więc w Skamieniałym Mieście w Ciężkowicach odwiedziliśmy tylko 3 skałki, a potem od razu jechali do Lipnicy Murowanej do kolejnego kościoła z listu UNESCO - św. Leonarda.
W tym kościele byłam chyba piąty raz, ale pierwszy raz udało mi się zrobić zdjęcia, dawniej nie było to dozwolone.
Tutaj też są piękne polichromie:
Ołtarze nie są autentyczne, gdyż zostały skradzione. Potem je odzyskano, ale oryginały są w Muzeum Diecezjalnym w Tarnowie, a do kościółka w Lipnicy Wstawiono kopie.
Poszliśmy jeszcze na kolejny cmentarz z I wojny światowej na cmentarzu parafialnym w Lipnicy, są tam grobu trzech legionistów, poległych w czasie walk Legionów w pobliżu.
Nocowaliśmy w schronisku PTSM w Rozdzielu koło Żegociny - również polecam - czysto, wygodnie i noclegi po 23 zł.
Jak zaczęliśmy pogaduszki o Wyspowym to mi się przypomniało, że przecież nie dokończyłam swojej relacji, a pozostał mi tylko 11 listopada.
Świąteczny dzień rozpoczęliśmy od spaceru na górę Jastrząbka (545 m n.p.m.) obok wsi Kamionka Mała. Na samym szczycie jest cmentarz wojenny numer 357, jeden z ładniejszych cmentarzy w tym rejonie. Projektantem był Gustav Ludwig, a spoczywa na nim 92 żołnierzy armii austriackiej z 1, 18, 24 i 25 pułku strzelców oraz 45 pułku artylerii landwery, 11 żołnierzy armii niemieckiej z 217 pruskiego rezerwowego pułku piechoty i 157 żołnierzy armii rosyjskiej.
Po obu stronach frontu walczyło wielu Polaków.
Również z mojej rodziny kilka osób poległo w Wielkiej Wojnie, jak ją wtedy nazywano, ale nie wiem gdzie są pochowani.
Na cmentarzu jest ładna drewniana kaplica i kamienny krzyż z jednego kawałka kamienia, wykonany przez jeńców wojennych pracujących przy budowie cmentarza.
Kiedy już opuściliśmy cmentarz i zatrzymali się na "panoramkę" na ciekawie się stąd prezentujący Beskid Wyspowy minęły nas wjeżdżające do góry dwa samochody wiozące krzesła, jak wyczytaliśmy o godz. 12 miało się tu odbyć zakończenie rajdu pieszego i msza święta.
Panorama autorstwa jednego z kursantów - Drago:
Tymczasem my jednak podążamy dalej. Najpierw do drewnianego kościółka w Rajbrocie:
Wstyd się przyznać, ale mimo że mam tam w pobliżu (w odległości około 30 km) rodzinę i wielokrotnie spędzałam tam wakacje, to akurat w Rajbrocie jeszcze nie byłam. Wreszcie to nadrobiłam.
Potem idziemy na spacer do Kamieni Brodzińskiego:
Fajne miejsce.
No i w końcu udajemy się na zwiedzanie Wiśnicza Nowego, ale bez zamku, do którego bilet nie jest moim zdaniem wart swojej ceny, gdyż za 14 zł można podziwiać tylko szacowne ale puste mury. Tak wiec zamek oglądamy tylko z zewnątrz. Prezentuje się imponująco.
Kościół w Wiśniczu:
I jeszcze raz zamek - z oddali:
Wycieczkę kończymy na Rynku w Wieliczce, gdzie można wprost z Rynku zajrzeć do kopalni soli
Świąteczny dzień rozpoczęliśmy od spaceru na górę Jastrząbka (545 m n.p.m.) obok wsi Kamionka Mała. Na samym szczycie jest cmentarz wojenny numer 357, jeden z ładniejszych cmentarzy w tym rejonie. Projektantem był Gustav Ludwig, a spoczywa na nim 92 żołnierzy armii austriackiej z 1, 18, 24 i 25 pułku strzelców oraz 45 pułku artylerii landwery, 11 żołnierzy armii niemieckiej z 217 pruskiego rezerwowego pułku piechoty i 157 żołnierzy armii rosyjskiej.
Po obu stronach frontu walczyło wielu Polaków.
Również z mojej rodziny kilka osób poległo w Wielkiej Wojnie, jak ją wtedy nazywano, ale nie wiem gdzie są pochowani.
Na cmentarzu jest ładna drewniana kaplica i kamienny krzyż z jednego kawałka kamienia, wykonany przez jeńców wojennych pracujących przy budowie cmentarza.
Kiedy już opuściliśmy cmentarz i zatrzymali się na "panoramkę" na ciekawie się stąd prezentujący Beskid Wyspowy minęły nas wjeżdżające do góry dwa samochody wiozące krzesła, jak wyczytaliśmy o godz. 12 miało się tu odbyć zakończenie rajdu pieszego i msza święta.
Panorama autorstwa jednego z kursantów - Drago:
Tymczasem my jednak podążamy dalej. Najpierw do drewnianego kościółka w Rajbrocie:
Wstyd się przyznać, ale mimo że mam tam w pobliżu (w odległości około 30 km) rodzinę i wielokrotnie spędzałam tam wakacje, to akurat w Rajbrocie jeszcze nie byłam. Wreszcie to nadrobiłam.
Potem idziemy na spacer do Kamieni Brodzińskiego:
Fajne miejsce.
No i w końcu udajemy się na zwiedzanie Wiśnicza Nowego, ale bez zamku, do którego bilet nie jest moim zdaniem wart swojej ceny, gdyż za 14 zł można podziwiać tylko szacowne ale puste mury. Tak wiec zamek oglądamy tylko z zewnątrz. Prezentuje się imponująco.
Kościół w Wiśniczu:
I jeszcze raz zamek - z oddali:
Wycieczkę kończymy na Rynku w Wieliczce, gdzie można wprost z Rynku zajrzeć do kopalni soli
Ostatnio zmieniony 2014-12-08, 18:58 przez Basia Z., łącznie zmieniany 1 raz.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 21 gości