Dość spontaniczny wypad w przedostatnie pasmo górskie na Słowacji, w którym jeszcze nie byłam.
Pozostały mi jeszcze góry Tokajsko-Slanskie, ale to trochę daleko jak na 2 dni.
Natomiast Vtáčnik (po polsku tłumaczony jako "Ptasznik", ale mi się nie podoba) jest w odległości drogowej około 230 km od Zabrza i Katowic, prawie wprost na południe.
Tak więc w sobotę o 6.45 startujemy w trzy dzielne kobiety z Zabrza, spod A1.
Po drodze uwieczniłam taką ciekawostkę na koleżanki liczniku kilometrów:
.
Jadąc przepisowo i z obowiązkową przerwą na kawę jesteśmy na miejscu - to jest przed schroniskiem chata pod Končitou w odległości około 4 km od wsi Kamenec pod Vtáčnikom (w rejonie Prewidzy) o godz. 10.30.
Szybko zanosimy bagaże do przydzielonego nam sympatycznego pokoju z łazienką (cena 10 euro), zmieniamy obuwie i około 11 wychodzimy w góry z zamiarem wejścia ścieżką przyrodniczą na najwyższy szczyt pasma, nazywający się tak samo jak ono, czyli Vtáčnik (1346 m n.p.m.).
Później koleżanka się dziwiła "nie wiedziałam, że tak daleko na południu są jeszcze tak duże góry". Faktycznie jest to chyba najbardziej wysunięte w tym rejonie na południe pasmo górskie przekraczające w wielu miejscach 1200 m n.p.m.
Pasmo ma pochodzenie wulkaniczne, stąd występujące w wielu miejscach skały andezytowe (takie jak u nas tylko na trzech górach w całej Polsce).
Zaplanowana trasa ma około 20 km długości i 1000 m przewyższenia. Na początek podchodzimy na główny szczyt masywu ścieżką przyrodniczą.
Już na samym początku wita nas takich "historyczny" obrazek, zwracam uwagę na umiejętnie zaklejoną gwiazdę:
Zaczynają się też dość "zabytkowe" tablice ścieżki przyrodniczej.
W dolnej części podejścia bukowy las jest raczej "wrześniowy" niż "październikowy".
A nieco wyżej już po prostu łysy:
Pogoda jest bardzo przyjemna i sprzyjająca wędrówce - chłodno, ale nie zimno i słonecznie. Chociaż nie ma specjalnej widoczności to w oddali widać Rokoš (1009) m n.p.m. w Górach Strażowskich.
Nie spiesząc się pokonujemy leśnymi drogami kolejne metry w górę.
Spiętrzenie grzbietu już nie daleko od szczytu, tu dołączył się szlak niebieski, ale jego oznakowanie pozostawia wiele do życzenia. To już znacznie lepiej widoczne są żółte "kropy" nie wiadomo co oznaczające.
Blisko szczytu bukowy las przybiera dziwne, uformowane przez wiatr formy.
Szkoda tylko, że te wszystkie buki są już bezlistne. Musiało tu dość mocno wiać.
I w końcu po około 3,5 godz. podejścia wchodzimy na szczyt, a na nim spotykamy wesołą grupę rowerzystów górskich.
Rowerzyści mówią, że po polsku znają tylko słowo "szukać".
Widok ze szczytu jest dość rozległy, tylko te lasy poniżej mają już kolorki "listopadowe".
Obowiązkowo pisujemy się do "książki wierzchołkowej".
I zaczynamy zejście inna trasą, bo pozostało nam już niewiele dnia.
Kolejnym szczytem, który osiągamy idąc głównym grzbietem pasma jest Kláštorská skala (1279 m n.p.m.). Tu spotykamy pierwsze na trasie wycieczki andezytowe skałki:
Nie są one może jakoś przesadnie wysokie, ale mają ciekawe i nie spotykane u nas kształty
Zejście prowadzi dalej głównym grzbietem - szlakiem czerwonym aż do żółtego
A gdzieś na horyzoncie Góry Szczawnickie
Słońce barwi trawy na ciepłe kolory, w oddali szczyt Vtáčnik na którym byłyśmy 2 godziny wcześniej.
A za doliną Górnej Nitry - Góry Strażowskie
Już po zachodzie słońca spotykamy w lesie całą rozległą grupę skał, których grzbietem schodzimy.
A tu widok na położony wprost na południe szczyt Veľký Tribeč (830 m n.p.m.) w paśmie górskim Tribeč. Tam byłam już ponad 10 lat temu, w 2004 roku.
I jeszcze widok na pobliski Buchlov (1040 m n.p.m.)
Dalej schodzimy godzinę już całkiem po ciemku dość nieprzyjemną, bardzo kamienistą a jednocześnie podmokłą drogą leśną. Następnie forsujemy bez mostka potok i na koniec idziemy jeszcze około 6 km leśną drogą noszącą lekkie ślady asfaltu.
W schronisku jesteśmy o 20.55, a bufet miał być czynny tylko do 21.
Na szczęście pani nie robi ceregieli, tylko sprzedaje nam zarówno piwo jak i "kapustovą polievkę", jak i pstrąga.
Około 23 idziemy spać.
Vtáčnik
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
Ciekawe, pewnie nigdy tych gór nie odwiedzę, ale miło zobaczyć zdjęcia z tych miejsc Basia, a które to góry u nas mają te skały pochodzenia wulkanicznego? I czy szukać to polskie pier****ć?
Też przeżyłam podobną historię z zamkniętym bufetem za 5 minut, to było na Rysiance i też miałam przyjemność zjeść wypasiony obiadek, bez kręcenia nosem i wiele osób, które przyszły jeszcze dużo, dużo później. Jak widać - można
Też przeżyłam podobną historię z zamkniętym bufetem za 5 minut, to było na Rysiance i też miałam przyjemność zjeść wypasiony obiadek, bez kręcenia nosem i wiele osób, które przyszły jeszcze dużo, dużo później. Jak widać - można
Malgo Klapković pisze:Ciekawe, pewnie nigdy tych gór nie odwiedzę, ale miło zobaczyć zdjęcia z tych miejsc Basia, a które to góry u nas mają te skały pochodzenia wulkanicznego? I czy szukać to polskie pier****ć?
To ostatnie - tak
W Polsce są trzy góry zbudowane ze skał andezytowych - wszystkie w okolicy Pienin - Wdżar, Jarmuta i Bryjarka.
Andezyt jest magmową skałą wylewną - to jest jakby "rdzeń" dawnego komina wulkanicznego, który w nim zastygł.
Jest to kamień bardzo dekoracyjny, a jednocześnie twardy, wobec czego był u nas wydobywany, pozostałością są nieczynne kamieniołomy na Wdżarze i na Bryjarce oraz sztolnie w Jarmucie.
Na Słowacji, szczególnie w Karpatach Centralnych jest bardzo dużo miejsc gdzie występują andezytowe skały - np. w Górach Weporskich, w Górach Szczawnickich, w Wyhorlacie i w wielu innych miejscach.
A w Rumunii te andezytowe skały w górach Gutâi noszą nazwę "Koguciego Grzebienia":
Kolejnego dnia, mimo zapowiedzi lepszej pogody jest pochmurno i raczej ponuro. Zbieramy się dość powoli, jedziemy jeszcze do kościoła, zastanawiamy się co robić, w efekcie wyjeżdżamy ze schroniska po godz. 10.
Pierwotne plany zakładały wejście na Strážov, ale kiedy podjeżdżamy do miejscowości Zliechov, gdzie zaczyna się jeden ze szlaków jest na nim mgła i dość ponuro.
Wobec tego jedziemy do Čičman. Te obrazki chyba wszyscy dobrze znają:
W sklepie z pamiątkami kupuję sobie śliczny buff w "cziczmańskie" wzory, no po prostu szał.
A tymczasem wychodzi trochę słońca, wiec znów zmieniamy miejsce pobytu i przemieszczamy się do Rajeckich Cieplic, skąd dopiero około 13 wychodzimy na spacerową trasę pomiędzy skałami.
Jesteśmy nisko, gdzieś na wysokości zaledwie 500 m n.p.m. i znów jest tutaj bardzo mało jesiennie.
Zależy gdzie przyłożyć aparat - albo mamy kwiecień
Albo listopad
A tutaj znowu kwiecień
Tutejsze wapienne skały mają wysokość zapewne około 30 m, nie widać śladów wspinaczki, nie ma żadnych ringów, spitów, oznakowania dróg
Idziemy spacerową ścieżką znakowaną szlakiem żółtym, po drodze taka "turystyczna" wygódka (z dedykacją dla Buby )
I w końcu taką drogą schodzimy do doliny Rajčianki.
Trochę więcej zdjęć tutaj:
https://picasaweb.google.com/1101440235 ... -Xo42FwwE#
Pierwotne plany zakładały wejście na Strážov, ale kiedy podjeżdżamy do miejscowości Zliechov, gdzie zaczyna się jeden ze szlaków jest na nim mgła i dość ponuro.
Wobec tego jedziemy do Čičman. Te obrazki chyba wszyscy dobrze znają:
W sklepie z pamiątkami kupuję sobie śliczny buff w "cziczmańskie" wzory, no po prostu szał.
A tymczasem wychodzi trochę słońca, wiec znów zmieniamy miejsce pobytu i przemieszczamy się do Rajeckich Cieplic, skąd dopiero około 13 wychodzimy na spacerową trasę pomiędzy skałami.
Jesteśmy nisko, gdzieś na wysokości zaledwie 500 m n.p.m. i znów jest tutaj bardzo mało jesiennie.
Zależy gdzie przyłożyć aparat - albo mamy kwiecień
Albo listopad
A tutaj znowu kwiecień
Tutejsze wapienne skały mają wysokość zapewne około 30 m, nie widać śladów wspinaczki, nie ma żadnych ringów, spitów, oznakowania dróg
Idziemy spacerową ścieżką znakowaną szlakiem żółtym, po drodze taka "turystyczna" wygódka (z dedykacją dla Buby )
I w końcu taką drogą schodzimy do doliny Rajčianki.
Trochę więcej zdjęć tutaj:
https://picasaweb.google.com/1101440235 ... -Xo42FwwE#
Bardzo lubię relacje z takich mało znanych miejsc, do których mało kto trafia. Raz - że są interesujące, bo pokazują coś nowego, dwa - uświadamiają, że są jeszcze ciekawe rzeczy poza utartymi szlakami. Dlatego i ja np. wybrałam się w te wakacje w mało popularne Góry Wołowskie. Żeby sprawdzić na własnej skórze, co to za pasmo.
A przy okazji, pozdrów ode mnie Juzię. Spotkałyśmy się kiedyś tylko raz, ale bardzo miło się z nią gawędziło.
A przy okazji, pozdrów ode mnie Juzię. Spotkałyśmy się kiedyś tylko raz, ale bardzo miło się z nią gawędziło.
Wiolcia pisze:Bardzo lubię relacje z takich mało znanych miejsc, do których mało kto trafia. Raz - że są interesujące, bo pokazują coś nowego, dwa - uświadamiają, że są jeszcze ciekawe rzeczy poza utartymi szlakami. Dlatego i ja np. wybrałam się w te wakacje w mało popularne Góry Wołowskie. Żeby sprawdzić na własnej skórze, co to za pasmo.
A przy okazji, pozdrów ode mnie Juzię. Spotkałyśmy się kiedyś tylko raz, ale bardzo miło się z nią gawędziło.
W Wołowskie to my też razem z Juzią planujemy.
Były plany już na sierpień, ale z powodu beznadziejnej wtedy pogody się nie udało.
Napisałbyś relację, bo mnie Góry Wołowskie bardzo interesują (ale to tak na 4-5 dni)
Piotrek pisze:Dla mnie Ziemia Nieznana
Ale ładne, interesujące góry, te skały w szczególności robią wrażenie.
No i świadomość, że jest tyle jeszcze do zobaczenia
Od siebie z domu masz co najmniej o 1,5 godz. bliżej niż ja.
Przecież do Żyliny masz rzut beretem.
A z Żyliny przez Rajec i Faczkowską Przełęcz to jest 80 km.
Razem z Żywca około 160 km
Ostatnio zmieniony 2014-10-23, 20:42 przez Basia Z., łącznie zmieniany 1 raz.
Basia Z. pisze:W Wołowskie to my też razem z Juzią planujemy.
Były plany już na sierpień, ale z powodu beznadziejnej wtedy pogody się nie udało.
Napisałbyś relację, bo mnie Góry Wołowskie bardzo interesują (ale to tak na 4-5 dni)
Nie ma co wiele pisać, bo to tylko jednodniowa wycieczka była - na Skalisko. Bardzo widokowy szczyt, choć wtedy nie było świetnej widoczności. Było za to mnóstwo uciążliwych wiatrołomów do pokonania. I specyficzne schronisko pod szczytem. Ale na kilkudniową marszrutę na pewno się nadaje, bo jest tam jeszcze parę ciekawych miejsc.
Basia Z. pisze:Razem z Żywca około 160 km
Daleko nie jest ale jakoś zebrać się ciężko. Nie wiem, może jak dzieciarnia podrośnie to się na jednodniówki o takim zasięgu uda zebrać . Póki co wygodnictwo powoduje, że wygrywają wypady pobliskie, żeby mało czasu w aucie stracić a posiedzieć sobie dłużej na polance
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 35 gości