Pięć lat minęło jak jeden dzień...
Pięć lat minęło jak jeden dzień...
Taaaa... Po pięciu latach nieobecności w rejonie Zverovki w końcu tam jesteśmy.
Miało być co innego, ale śnieg pokrzyżował nasze emeryckie plany.
No to pojechaliśmy sobie do tej Zverówki. O 3.00 jesteśmy na miejscu, wyciągamy śpiwory i śpimy do 6 w aucie.
Potem wychodzimy i dumnie suniemy tzn. uprawiamy asfalting.
Ludzi mało, ale jak już są, to wyposażeni po szyję. Tu pani z prawej ma nowoczesne buty górskie z membraną gumotex.
Jest niezawodna w każdych warunkach. Wiem to - z racji doświadczeń zawodowych.
Godzina mija, a my już przy Tatiakowej Chacie. Teraz w zakosy na lewo. Na Zabrat. W międzyczasie wychodzi słońce.
Robi się pięknie.
Na Rakoniu stwierdzam, że dobrze się stało, że nie pojechaliśmy na Chłopka. Pewnie byśmy się musieli cofać.
Zresztą tu naprawdę jest pięknie. I ciepło. W zasadzie większą część dnia będę występować w krótkim rękawku.
I będę żałować, że nie mam krótkich spodenek.
A na końcu będziemy żałować, że było ciepło.
Rakoń od tej strony jest fajny, bo jak wyjdziesz zza grani to rzucają się w oczy wyżsi koledzy tego Rakonia.
Piękni i dostojni. I ślina Ci cieknie. Mimo, że jesteś tylko na Rakoniu.
A Rakoń to przecież bydle jak się patrzy!
Przed nami Wołowiec. Od Chochołowskiej to by się ciągnęło jak flaki z olejem. Od Zverówki było bardzo przyjemnie, może nawet za.
Oczywiście droga jest banalnie prosta, pomimo śniegu na zboczach.
Ścieżka jest jednak suchutka.
No i szczytujemy, Pani Solenizantka i Pan Sokół.
Liptowska Grań... Piękny szlak.
My jednak idziemy tam...
Dolina Jamnicka z innej perspektywy. Bardzo ciekawie się prezentuje.
Pod Rohaczem śnieg i lód. Nic tam, raków nie mamy, ubezpieczenia też nie. Trzeba obejść jakimiś skałkami z lewej.
A to słynny Rohacki koń. W sumie to nic strasznego.
Konia trzeba po prostu zwalić. Tak to się robi.
Jak koń już zwalony, można po nim przejść w inny sposób.
A tak wygląda sobie Rohacz Płaczliwy z Ostrego.
A tak Kralova Hola.
Miało być co innego, ale śnieg pokrzyżował nasze emeryckie plany.
No to pojechaliśmy sobie do tej Zverówki. O 3.00 jesteśmy na miejscu, wyciągamy śpiwory i śpimy do 6 w aucie.
Potem wychodzimy i dumnie suniemy tzn. uprawiamy asfalting.
Ludzi mało, ale jak już są, to wyposażeni po szyję. Tu pani z prawej ma nowoczesne buty górskie z membraną gumotex.
Jest niezawodna w każdych warunkach. Wiem to - z racji doświadczeń zawodowych.
Godzina mija, a my już przy Tatiakowej Chacie. Teraz w zakosy na lewo. Na Zabrat. W międzyczasie wychodzi słońce.
Robi się pięknie.
Na Rakoniu stwierdzam, że dobrze się stało, że nie pojechaliśmy na Chłopka. Pewnie byśmy się musieli cofać.
Zresztą tu naprawdę jest pięknie. I ciepło. W zasadzie większą część dnia będę występować w krótkim rękawku.
I będę żałować, że nie mam krótkich spodenek.
A na końcu będziemy żałować, że było ciepło.
Rakoń od tej strony jest fajny, bo jak wyjdziesz zza grani to rzucają się w oczy wyżsi koledzy tego Rakonia.
Piękni i dostojni. I ślina Ci cieknie. Mimo, że jesteś tylko na Rakoniu.
A Rakoń to przecież bydle jak się patrzy!
Przed nami Wołowiec. Od Chochołowskiej to by się ciągnęło jak flaki z olejem. Od Zverówki było bardzo przyjemnie, może nawet za.
Oczywiście droga jest banalnie prosta, pomimo śniegu na zboczach.
Ścieżka jest jednak suchutka.
No i szczytujemy, Pani Solenizantka i Pan Sokół.
Liptowska Grań... Piękny szlak.
My jednak idziemy tam...
Dolina Jamnicka z innej perspektywy. Bardzo ciekawie się prezentuje.
Pod Rohaczem śnieg i lód. Nic tam, raków nie mamy, ubezpieczenia też nie. Trzeba obejść jakimiś skałkami z lewej.
A to słynny Rohacki koń. W sumie to nic strasznego.
Konia trzeba po prostu zwalić. Tak to się robi.
Jak koń już zwalony, można po nim przejść w inny sposób.
A tak wygląda sobie Rohacz Płaczliwy z Ostrego.
A tak Kralova Hola.
Szczytujemy krótko, bo czeka na nas wyższy z Rohaczy. Bujamy się wśród głazów i trawek, śniegu nie ma, jest miło.
Od drugiej strony Ostry jest bardziej przystępny, choć po drodze jest jeden kruchawy kominek z łańcuchami.
Na Płaczliwego to się wyłazi w zakosy po piarżysku. Tam jedyną grozą jest fakt, że idziesz pod górę.
A miejsca dużo. Myślę, że stacja kolejki by się zmieściła, co ułatwiłoby życie wielu turystom.
Cały czas z lewej mamy potężne gniazdo Barańca. Nie byłem tam i nie zanosi się, żebym był. Jakoś mi się ta góra podoba tylko z daleka...
Na Płaczliwym robimy dłuższy popas. Zastanawiamy się, czy będzie śnieg na zejściu do Smutnej Przełęczy?
I czy horyzont się skrzywił, czy kij?
Zejście na Smutną to już sielanka. Trawy, ciekawe widoki i w zasadzie nie ma tam żadnych specjalnych jaj.
Ponieważ czas jest dobry, atakujemy Trzy Kopy. Od razu ostro w górę, po piarżysku, potem jak kto chce.
Tak, ścieżek i ścieżynek jest co najmniej pięć, a każda prowadzi do celu.
Na szczyt bądź na urwiska, które mogą być celem np. samobójców. A zaręczam, że jest gdzie pierdyknąć.
Na ofiary takiego pierdyknięcia czekają Ci oto koledzy. To oni złamali tezę, że Rohacze są tylko dla Orłów.
Są i dla nich, i dla sokoła. Tu siedzą na Zielonym Wierchu. Kiedyś szedł tam szlak z Trzech Kop.
Od Rohackich Ples widać jeszcze resztki ścieżki.
Trzy Kopy to takie nasze Buczynowe. Łańcuchy, skały, kominki. I ładne widoki.
Podglądamy więc Rohacza Ostrego i... Gubałówkę.
I z jednej kopy...
...na drugą.
I z Trzeciej - widok na Hrubą Kopę. Najbardziej widokową.
Kurdupel Wołek.
W ogóle to ma się wrażenie na tej grani, że jest się o wiele wyżej, niż rzeczywiście.
To kwestia głębokich dolin.
Na Hrubą najpierw jest granią. Ale to nic, można wszystko trawersować dołem.
Potem szeroką ścieżką.
Szczyt jest bardzo widokowy, szczególnie prezentuje się gniazdo Banówki.
Trzeba je przejść, żeby wydostać się na Banikowską Przełęcz, gdzie najbliższe zejście z grani.
Najpierw jest banalnie, w trawach, z pięknymi widokami.
Hruba Kopa.
Potem szlak wychodzi na grań, ostrą i przepaścistą, można ją obejść dołem, ale nie całą.
Tak ta grań wygląda. Po lewej prowadzi ścieżka trawersująca skały.
Ale najlepsza zabawa jest tu, u góry.
Zresztą zobaczcie sami.
Końcowy fragment posiada kilka łańcuchów. Tu już nic nie obejdziemy.
Jest łańcuch - jest impreza!
No i już po krzyku. Banówka. Piękne widoki.
Tędy się schodzi do Żarskiej Doliny - przez Przysłop.
Patrząc wstecz- Rohacze, a moze Rohaczyki? Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
A to już Banikowska Przełęcz. Musielismy zejść, bo na górze wiało.
Banikov z przełęczy. Było troche ślisko, ale daliśmy radę.
cdn
Od drugiej strony Ostry jest bardziej przystępny, choć po drodze jest jeden kruchawy kominek z łańcuchami.
Na Płaczliwego to się wyłazi w zakosy po piarżysku. Tam jedyną grozą jest fakt, że idziesz pod górę.
A miejsca dużo. Myślę, że stacja kolejki by się zmieściła, co ułatwiłoby życie wielu turystom.
Cały czas z lewej mamy potężne gniazdo Barańca. Nie byłem tam i nie zanosi się, żebym był. Jakoś mi się ta góra podoba tylko z daleka...
Na Płaczliwym robimy dłuższy popas. Zastanawiamy się, czy będzie śnieg na zejściu do Smutnej Przełęczy?
I czy horyzont się skrzywił, czy kij?
Zejście na Smutną to już sielanka. Trawy, ciekawe widoki i w zasadzie nie ma tam żadnych specjalnych jaj.
Ponieważ czas jest dobry, atakujemy Trzy Kopy. Od razu ostro w górę, po piarżysku, potem jak kto chce.
Tak, ścieżek i ścieżynek jest co najmniej pięć, a każda prowadzi do celu.
Na szczyt bądź na urwiska, które mogą być celem np. samobójców. A zaręczam, że jest gdzie pierdyknąć.
Na ofiary takiego pierdyknięcia czekają Ci oto koledzy. To oni złamali tezę, że Rohacze są tylko dla Orłów.
Są i dla nich, i dla sokoła. Tu siedzą na Zielonym Wierchu. Kiedyś szedł tam szlak z Trzech Kop.
Od Rohackich Ples widać jeszcze resztki ścieżki.
Trzy Kopy to takie nasze Buczynowe. Łańcuchy, skały, kominki. I ładne widoki.
Podglądamy więc Rohacza Ostrego i... Gubałówkę.
I z jednej kopy...
...na drugą.
I z Trzeciej - widok na Hrubą Kopę. Najbardziej widokową.
Kurdupel Wołek.
W ogóle to ma się wrażenie na tej grani, że jest się o wiele wyżej, niż rzeczywiście.
To kwestia głębokich dolin.
Na Hrubą najpierw jest granią. Ale to nic, można wszystko trawersować dołem.
Potem szeroką ścieżką.
Szczyt jest bardzo widokowy, szczególnie prezentuje się gniazdo Banówki.
Trzeba je przejść, żeby wydostać się na Banikowską Przełęcz, gdzie najbliższe zejście z grani.
Najpierw jest banalnie, w trawach, z pięknymi widokami.
Hruba Kopa.
Potem szlak wychodzi na grań, ostrą i przepaścistą, można ją obejść dołem, ale nie całą.
Tak ta grań wygląda. Po lewej prowadzi ścieżka trawersująca skały.
Ale najlepsza zabawa jest tu, u góry.
Zresztą zobaczcie sami.
Końcowy fragment posiada kilka łańcuchów. Tu już nic nie obejdziemy.
Jest łańcuch - jest impreza!
No i już po krzyku. Banówka. Piękne widoki.
Tędy się schodzi do Żarskiej Doliny - przez Przysłop.
Patrząc wstecz- Rohacze, a moze Rohaczyki? Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
A to już Banikowska Przełęcz. Musielismy zejść, bo na górze wiało.
Banikov z przełęczy. Było troche ślisko, ale daliśmy radę.
cdn
Zakończenie jest brutalne. Chcemy na Salatyny, żeby zamknąć pętlę. Ale kuźwa, przez ten upał brakło nam napojów.
Niestety, nikt nie postawił po drodze żadnego bufetu.
Ze spuszczonymi głowami, wściekli, schodzimy po zasłanym śniegiem zboczu z Banikowskiej Przełęczy do doliny...
Wściekli, bo ochota jest, siły są, czasu też by starczyło.
A najgłupsze jest to, że picia mamy w aucie od zajebania.
Pojawia się plan, żeby wejść do Tatiakowej Chaty na kofolę. Bijemy więc szlakiem nad Rohackie Plesa.
Przy okazji porobiwszy sobie trochę zdjęć.
Ktoś, kto posadził tutaj te żółte drzewo, głupim nie był.
Ostatnia prosta do Tatiakowej Chaty to wiele nurtujących nas pytań.
Najważniejsze to takie - czy będzie czynna?
Spragnieni, nie doceniamy tego, co nas otacza.
Bufet był czynny. Kofola była. Zimna.
Zostało pięć kilometrów asfaltem.
Rohacz Ostry żegna nas w promieniach zachodzącego za grań słońca.
Jeszcze tylko zakupy w słowackim tesco (kofola!) i po trzech godzinach męki za kółkiem meldujemy się w domu.
dla Tępego...27,8 km, 2120m podejść wg http://mapy.hiking.sk
Niestety, nikt nie postawił po drodze żadnego bufetu.
Ze spuszczonymi głowami, wściekli, schodzimy po zasłanym śniegiem zboczu z Banikowskiej Przełęczy do doliny...
Wściekli, bo ochota jest, siły są, czasu też by starczyło.
A najgłupsze jest to, że picia mamy w aucie od zajebania.
Pojawia się plan, żeby wejść do Tatiakowej Chaty na kofolę. Bijemy więc szlakiem nad Rohackie Plesa.
Przy okazji porobiwszy sobie trochę zdjęć.
Ktoś, kto posadził tutaj te żółte drzewo, głupim nie był.
Ostatnia prosta do Tatiakowej Chaty to wiele nurtujących nas pytań.
Najważniejsze to takie - czy będzie czynna?
Spragnieni, nie doceniamy tego, co nas otacza.
Bufet był czynny. Kofola była. Zimna.
Zostało pięć kilometrów asfaltem.
Rohacz Ostry żegna nas w promieniach zachodzącego za grań słońca.
Jeszcze tylko zakupy w słowackim tesco (kofola!) i po trzech godzinach męki za kółkiem meldujemy się w domu.
dla Tępego...27,8 km, 2120m podejść wg http://mapy.hiking.sk
Ostatnio zmieniony 2014-10-01, 17:14 przez sokół, łącznie zmieniany 1 raz.
laynn pisze:Tylko czemu wszyscy się czepiają koni w Tatrach?
To taka świecka tradycja. Z tym, że część uduchowiona walczy o dobro konia morskiego, a część praktyczna konie dosiada i je przechodzi. Ja np uczyniłem tak z Qniem Lodowym. Iiiiiaaaaa !!!!
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
ceper pisze:Szkoda, że nie dałem się namówić
No, pamiętaj o jednym. To nie ja zapraszałem, tylko Ty.
I nie na szlak, tylko była mowa o obiedzie bądź piwie w schronisku.
ceper pisze:Tego konia do poziomu
Koń jest poziomy. Widocznie masz krzywy komputer.
ceper pisze: jak tam pójdę
To weź aparat, bo telefonem kiepsko zdjęcia wychodzą.
A tak na poważnie - jeśli nie byłeś tam jeszcze to polecam, jest to dla Ciebie do zrobienia w jeden dzień, pamiętam Twoje trasy w zachodnich co nieco, kilometrażowo podobnie to wygląda.
A w Zverovce full luksus, więc będziesz zadowolony. (sprawdzone swego czasu)
dagomar pisze:ale pusto
Wiesz... na Wołku byliśmy sami, ale wcześniej szły trzy osoby (poszli na Jarząbczy) i za nami szedł gość, został siedzieć na Jamnickiej.
Potem minęliśmy do Banówki może osiem osób, na Banówce z sześć. Nad stawami łącznie może z osiem. Puchy.
Ostatnio zmieniony 2014-10-01, 20:05 przez sokół, łącznie zmieniany 1 raz.
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
- Tępy dyszel
- Posty: 2924
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
sokół pisze:A to słynny Rohacki koń. W sumie to nic strasznego.
Przechodziłem nim dwa tygodnie temu. Nic strasznego, bo po moim przejściu ,,koń" jest mniejszy.
sokół pisze:Cały czas z lewej mamy potężne gniazdo Barańca. Nie byłem tam i nie zanosi się, żebym był. Jakoś mi się ta góra podoba tylko z daleka...
Baraniec polecam z powodów widokowych. Mało znane ujęcia Liptowa i Tatr Zachodnich.
sokół pisze:Jest łańcuch - jest impreza!
Coś w tym jest. Niektórzy też porównują grań rohacką pod względem trudności, do Orlej Perci.
Moim zdaniem, jest to wysoce niepoważne.
Pogoda ,,brzytwa" + jesień tatrzańska - że tak napiszę, bomba !!!
Ps. Jakie plany na ten rok jeszcze ?
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 50 gości