Jak to zwykle u mnie bywa, do końca nie wiedziałam czy uda mi się wyjechać w ukochane Taterki. A tydzień przed wyjazdem w ogóle nie miałam ochoty nigdzie się ruszać. Na szczęście wszystko znowu dobrze się ułożyło, i tak w piątek (8 sierpnia) po pracy wsiadłam w nocny autobus, który zawiózł mnie do Zakopanego.
Dzień 1. - 9 sierpnia 2014 (sobota)
Do Zakopanego dotarłam kilka minut po 8. Zostawiłam bagaże na Pardałówce, szybko wskoczyłam w treki i wyruszyłam na spotkanie z przygodą
Nie wiem jak i kiedy, ale nawet bezboleśnie minął mi pierwszy etap wędrówki. A pogoda tego dnia była cudna. W końcu przywiozłam sobie słońce
Nie zatrzymując się w schronisku szybko pognałam w stronę Czarnego Stawu Gąsienicowego. Zależało mi na tym, żeby jak najlepiej wykorzystać dzień, bo niestety to był zaledwie 3-dniowy wyjazd, więc szkoda mi było każdej cennej minuty.
"Mój Ci On" (ale nie tego dnia
oooo tam bym chciała znowu iść, ale plan był zupełnie inny, miałam ochotę na granatowe spojrzenie
Chwila zadumy
W ogóle cały wyjazd upłynął pod znakiem kwiatków
Początkowo planowałam iść na Zadni Granat i przejść do Skrajnego, ale obliczyłam, że czasowo się nie wyrobię (byłam jakieś 3 godziny w plecy). Czasowo i fizycznie, bo jednak nocna podróż daje mi się zawsze we znaki, ale żal tracić dnia na dojazd.
Pierwsze kozice podczas tego wyjazdu
Wiedząc, że nie muszę się specjalnie spieszyć zachwycałam się widokami i robiłam mnóstwo zdjęć
Ach! Ale tu wspaniale!
No dobrze, lans mały był
W oczekiwaniu na Anię, idącą z Piątki
I już wspólny powrót
A dzień się tak pięknie kończy
C.D.N.





















