Postautor: lucyna » 2013-08-06, 22:14
Problem nękający przewodników. W grupie tak z 40 osób, a każda w innym terminie chce siusiu. Gdyby realizować ich zachcianki to program nie byłby realizowany. Jest kilka dobrych rad do których należy się stosować. Przede wszystkim wypróżniamy się wcześnie rano, potem przed wyjściem z domu. Korzystamy z toalet na zapas. I uważajmy co pijemy. Piwo, kawa jest moczopędna. Jak ja to kocham, chlanie piwa w autokarze, a potem znajdź toaletę. Publicznych nie ma, nie wprowadzę do restauracji kilkudziesięciu osób, którzy nie korzystają z usług gastronomicznych. Następna kwestia. Opłata za toaletę, to przecież skandal. Ja nie będę płacić. Niestety, w Polsce nie ma prawie bezpłatnych, więc należy uiścić pewną kwotę. Nie dziwię się, że na widok autokaru zamykane są toalety np na stacjach. Po wizycie grupy czasami jest taki syf, że nie można tego ogarnąć. I jeszcze jedno. Jest toi-toi, odpłatna toaleta, ale ludzie nie chcą z nich korzystać tylko załatwiają się obok. I tego uczą dzieci. Zwróć uwagę, a usłyszysz, że to tylko dziecko.
Ja tam nie mam problemów. Wystarczy abym sobie przypomniała pewną historię sprzed lat. Wychodząc na Caryńską oddaliłam się w wiadomym celu, to był wczesna wiosna. Weszłam na carynkę na której było dużo kamieni, całe stosy. Na nich zaś żmije w dość dużej ilości. Cześć zaniepokoiła się, zaczęły syczeć i podnosić główki, część zwinęła się w kłębek. Tak byłam przerażona, stałam tam długie wielki zanim się uspokoiły. Teraz wystarczy abym sobie przypomniała tę historię, a organizm sam się opanowuje.
Aha, w Bieszczadach żmije najczęściej gryza w nogę i w pupę.