Śmierdzące szlaki czyli...
Śmierdzące szlaki czyli...
W Beskidach to wiadomo, ale co tu zrobić na Orlej Perci? Jak to się ma do "przepisów" panujących w parkach i rezerwatach?
(w sumie to nie wiem, czemu taki temat nigdy chyba nie padł głośno...)
(w sumie to nie wiem, czemu taki temat nigdy chyba nie padł głośno...)
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez sokół, łącznie zmieniany 4 razy.
- Tępy dyszel
- Posty: 2924
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
Aleś gówniany temat założył
Przepisy jasno nie zabraniają.
Tu ciężka sprawa bo nie ma jak i gdzie się schować. Chyba że obsrasz drabinkę i wtedy nikt przez jakiś czas za Tobą nie pójdzie.
A na poważnie - jak przyciśnie to nie masz wyjścia. Odejść na kilkanaście a może nawet kilkadziesiąt metrów od szlaku i zrobić co należy zrobić. Nie zabierać, przyroda sama sobie poradzi.
sokół pisze:Jak to się ma do "przepisów" panujących w parkach i rezerwatach?
Przepisy jasno nie zabraniają.
sokół pisze:ale co tu zrobić na Orlej Perci?
Tu ciężka sprawa bo nie ma jak i gdzie się schować. Chyba że obsrasz drabinkę i wtedy nikt przez jakiś czas za Tobą nie pójdzie.
A na poważnie - jak przyciśnie to nie masz wyjścia. Odejść na kilkanaście a może nawet kilkadziesiąt metrów od szlaku i zrobić co należy zrobić. Nie zabierać, przyroda sama sobie poradzi.
Ostatnio zmieniony 2013-08-05, 20:58 przez Tępy dyszel, łącznie zmieniany 1 raz.
Ja tam na OP miałem dwa zdarzenia , w tym jedno wiązało sie z zejściem ze szlaku (Pośredni Granat - zlazłem dobre 50m poniżej szczytu w stronę Piatki po fajnych trawkach, za dużo ludzi nie było.) Kolega miał mniej szczęścia, bo przyćmiłogo w rejonie Buczynowych, musiał ryzykować nieopodal szlaku, za duzo było przepaści...
sokół pisze:(Pośredni Granat - zlazłem dobre 50m poniżej szczytu w stronę Piatki po fajnych trawkach, za dużo ludzi nie było.)
A to to jest ten żleb Hogartha?
Ja w sumie na razie się wstydzę o tym mówić , ale też parę razy mnie przyparło, ale muru ku... nie było nigdzie , raz prawie jamę wykopałem w zimie, koło Kołowej Czuby... a tam pole śnieżne z każdej strony na co najmniej 200 metrów i widoczność ze Szpiglasa i Zawratu wręcz wzorowa...
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Vision, łącznie zmieniany 3 razy.
bton1, musiałem to zgłosić
viewtopic.php?p=3575#3575
viewtopic.php?p=3575#3575
Wiecie, ja na orlej przechodziłem obok takich miejsc "przyciśnięcia", raz w okolicy chłopka na Zmarzłej Przełęczy. Obok się nie dało przejść. Ino nad.
Kolega ma zdjęcie, na którym dopiero ja wyczaiłem sporo po wycieczce, że w dolnym rogu pani się patrzy z przestraszeniem na niego, będąc w specyficznej pozycji (na Czerwonych W.) .
Zdjęcie obejmuje widok na Słowackie Tatry...
sokół pisze:w tym jedno wiązało sie z zejściem ze szlaku
Kolega ma zdjęcie, na którym dopiero ja wyczaiłem sporo po wycieczce, że w dolnym rogu pani się patrzy z przestraszeniem na niego, będąc w specyficznej pozycji (na Czerwonych W.) .
Zdjęcie obejmuje widok na Słowackie Tatry...
Ostatnio zmieniony 2013-08-06, 09:05 przez laynn, łącznie zmieniany 1 raz.
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
Może wyrażę opinię na ten temat jako kobieta, czyli nawet moja tzw. jedynka jest jak tzw. dwójka, bo zawsze muszę zdejmować gacie do kolan (dzięki Bogu, że nie jesteśmy zbudowane tak, by zdejmować jeszcze górę!), także chowanie się po krzakach (o ile są) i wyszukiwanie ich odbywa się właściwie podczas całej trasy. Najgorzej jest w dolinach tych blisko miasta, wtedy są tłumy ludzi i właściwie nie ma możliwości, by gdzieś tam komuś się nie wystawić i zrobić kina, jeżeli są toi toje, to nawet nie zastanawiam się i zawsze z nich korzystam, nawet "na zapas", jak jest las albo kosodrzewinka, to też nie ma problemu, ten powstaje wysoko w górach, np. w drodze na Bystrą, wszystko odsłonięte, na szczęście są jakieś wgłębienia, pewnie korzystają z nich nocujący w górach...
Jednak i tak najgorzej jest, kiedy pada deszcz albo śnieg. Już się nauczyłam, by uważać na gałęzie, by przypadkiem nie szturchnąć ich, bo krople deszczu albo śniegu w spodniach to nic fajnego
Poza tym od pewnej śmiesznej sytuacji, zawsze zdejmuję plecak. Któregoś razu, zimą, nie mogłam już wytrzymać, koleżanka stała na czatach i miała mi mówić czy ktoś idzie, ja daleko w zaspy nie chciałam iść, niestety nie zdjęłam plecaka, zbocze trochę mnie ciągnęło do dołu a ja nie miałam siły podrzucić ciężkiego plecaka, by założyć gacie, także szamotałam się dość długo, na szczęście nikt nie szedł
Jednak i tak najgorzej jest, kiedy pada deszcz albo śnieg. Już się nauczyłam, by uważać na gałęzie, by przypadkiem nie szturchnąć ich, bo krople deszczu albo śniegu w spodniach to nic fajnego
Poza tym od pewnej śmiesznej sytuacji, zawsze zdejmuję plecak. Któregoś razu, zimą, nie mogłam już wytrzymać, koleżanka stała na czatach i miała mi mówić czy ktoś idzie, ja daleko w zaspy nie chciałam iść, niestety nie zdjęłam plecaka, zbocze trochę mnie ciągnęło do dołu a ja nie miałam siły podrzucić ciężkiego plecaka, by założyć gacie, także szamotałam się dość długo, na szczęście nikt nie szedł
A to miałaś faktycznie "przygodę"
Jak już tak szczerze rozmawiamy o fizjologii to przyznam, że kiedyś zimą w Gorcach poczuliśmy z kumplem wenę , ja zwykłe siu siu on cięższy kaliber. I trafiła się ambona na którą weszliśmy żeby było wygodniej (głównie dla niego) a nie w głębokim śniegu.
Skubaniec zrzucił bomby tak, że poobijały się o kilka szczebelków drabiny i potem by balet przy schodzeniu
Jak już tak szczerze rozmawiamy o fizjologii to przyznam, że kiedyś zimą w Gorcach poczuliśmy z kumplem wenę , ja zwykłe siu siu on cięższy kaliber. I trafiła się ambona na którą weszliśmy żeby było wygodniej (głównie dla niego) a nie w głębokim śniegu.
Skubaniec zrzucił bomby tak, że poobijały się o kilka szczebelków drabiny i potem by balet przy schodzeniu
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Na naturę nic się nie poradzi. A jak się wybiera na dłuższy odcinek Orlej to ryzyko, że się nie doniesie jest bardzo spore.
Ważne tylko jak się człowiek zachowa. Podczas ostatniego wyjścia na Kozi ktoś nasrał dokładni na szlak w miejscu gdzie czarny z Piątki łączy się z czerwonym. Nasrał i podtarł się paczką chusteczek, zalegały dookoła prezentując brązowe paski - super widok.
Jeżeli chodzi o sikanie, to jak się nasika na skały, to w suchy słoneczny dzień capi potem to miejsce jak miejski niemyty szalet. Lepiej nasikać na trawę.
Proponuję więc, aby każdy w potrzebie załatwił się tak, aby możliwie jak najmniej ludzi potem to oglądało czy wąchało. Nawet na Orlej są miejsca, gdzie można parę metrów zejść na bok. Niestety niejednokrotnie widziałem stolec w takich miejscach, jakby zostawiający go specjalnie chciał aby jak najwięcej ludzi go mogło podziwiać.
I jeszcze apel do kobiet na beskidzkich leśnych szlakach. Jak wiadomo kobieta dbająca o higienę używa przy sikaniu chusteczki. Chusteczka wbrew pozorom rozkłada się długo - rok czasu. Czy nie dałoby się tej chusteczki gdzieś wcisnąć pod liście, trawę, albo położyć na niej kamień ? Wiem że to trudne, ale może warto.
Ważne tylko jak się człowiek zachowa. Podczas ostatniego wyjścia na Kozi ktoś nasrał dokładni na szlak w miejscu gdzie czarny z Piątki łączy się z czerwonym. Nasrał i podtarł się paczką chusteczek, zalegały dookoła prezentując brązowe paski - super widok.
Jeżeli chodzi o sikanie, to jak się nasika na skały, to w suchy słoneczny dzień capi potem to miejsce jak miejski niemyty szalet. Lepiej nasikać na trawę.
Proponuję więc, aby każdy w potrzebie załatwił się tak, aby możliwie jak najmniej ludzi potem to oglądało czy wąchało. Nawet na Orlej są miejsca, gdzie można parę metrów zejść na bok. Niestety niejednokrotnie widziałem stolec w takich miejscach, jakby zostawiający go specjalnie chciał aby jak najwięcej ludzi go mogło podziwiać.
I jeszcze apel do kobiet na beskidzkich leśnych szlakach. Jak wiadomo kobieta dbająca o higienę używa przy sikaniu chusteczki. Chusteczka wbrew pozorom rozkłada się długo - rok czasu. Czy nie dałoby się tej chusteczki gdzieś wcisnąć pod liście, trawę, albo położyć na niej kamień ? Wiem że to trudne, ale może warto.
Ostatnio zmieniony 2013-08-06, 17:17 przez sprocket73, łącznie zmieniany 1 raz.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
- Tatrzański urwis
- Posty: 1405
- Rejestracja: 2013-07-07, 12:17
- Lokalizacja: Małopolska
No tego spotykałem najwięcej w górach czy to w Tatrach czy w Beskidach. Mnie na szczęście jeszcze nigdy nie przyparło wysoko w górach , zawsze albo się wcześniej wypróżniłem albo w schronisku. Ja to bym wprowadził taki przepis żeby każdy nosił ze sobą w góry obowiązkowo woreczek i rękawiczki ewentualnie mały pojemnik na odchody . Oczywiście żartuje .sprocket73 pisze:Chusteczka wbrew pozorom rozkłada się długo - rok czasu.
- Tępy dyszel
- Posty: 2924
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
Malgo Klapković pisze:dzięki Bogu, że nie jesteśmy zbudowane tak, by zdejmować jeszcze górę!),
No niestety.....
sprocket73 pisze:Jak wiadomo kobieta dbająca o higienę używa przy sikaniu chusteczki. Chusteczka wbrew pozorom rozkłada się długo - rok czasu. Czy nie dałoby się tej chusteczki gdzieś wcisnąć pod liście, trawę, albo położyć na niej kamień ? Wiem że to trudne, ale może warto.
A czy jeśli chusteczkę włożysz w trawę pod kamień, to ona szybciej się rozłoży ?
Bądź poważny.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 27 gości