Postanowiłam umieścić w jednej relacji trzy różne wycieczki.Wszystkie jednak miały miejsce w miesiącach letnich, dotyczą Pienin(choć przy drugiej nieco pokombinowałam ) i w trakcie wszystkich trafiłam na piękną słoneczną pogodę, bo ja i Pieniny to stara, trwająca ponad 30 lat miłość.
1. W moje ukochane góry planowałam jechać pod koniec lipca, ale jednak nie wytrzymałam i w pierwszą niedzielę wakacji ( a ja wakacje mam ) postanowiłam ( za zgodą ślubnego oczywiście),że odwiedzimy Wysoką, bo nie widzieliśmy się z nią prawie trzy lata.
Po ósmej rano zajeżdżamy na zupełnie pusty parking w Jaworkach i idziemy do zupełnie pustego Wąwozu Homole, a później przechodzimy przez zupełnie pustą Polanę Dubantowską. Dziwi nas to niezmiernie, bo pogoda jak marzenie i wakacje się zaczęły, ale cóż , dla nas lepiej, bo można pstrykać ile dusza zapragnie.
W okolicach Jameriskowej Skałki spotykamy dopiero pierwszych turystów-młode małżeństwo z dwójką małych dzieci.Od tego czasu aż do szczytu mijamy się na szlaku.Jest dość gorąco, więc nikomu z nas się nie spieszy.
Na Polanie pod Wysoką studenci rozkładają bazę, która co roku działa w lipcu i sierpniu.
Pod drzewem odpoczywają, śpią w zasadzie dwa psiaki.Kompletnie mają gdzieś to,że robimy im fotki
Od tego miejsca podejście staje się dość nieprzyjemnie-strome i trochę błotniste.Na szczęście to już tylko 20 minut.
Na szczycie kilka osób.Ostro wieje, każdy robi fotki i zmyka.Wiatr chce mi łeb urwać.Żadne z moich zdjęć nie nadaje się do publicznego pokazania komukolwiek.
Schodzimy niebieskim szlakiem w kierunku Przełęczy Rozdziela.Szlak jest bardzo widokowy, więc robię sporo fotek.Zatrzymujemy się co chwilę,żeby posiedzieć , popodziwiać i pojeść , bo już w końcu zgłodnieliśmy.
Po ponad dwóch godzinach od opuszczenia Wysokiej jesteśmy na Przełęczy Rozdziela. Na dłuższą chwilę zatrzymujemy się przy bacówce, aby kupić oscypki i porozmawiać z młodą gaździnką.
Schodzimy do rezerwatu Biała Woda, a stamtąd już do Jaworek, po drodze odwiedzamy jeszcze Muzyczną Owczarnię.Tak kończy się nasza pierwsza wycieczka czyli początek moich wakacji udany wielce
Ciąg dalszy jutro .
Trzy pienińskie jednodniowki
Nie zakończyłam jeszcze, podobnie jak i Ty koleżanko "po fachu" A zakończę raczej nie Pieninami, bo byłam w nich w ostatnią niedzielę.
Ostatnio zmieniony 2014-08-20, 13:14 przez Majka, łącznie zmieniany 1 raz.
Po niektórych z tych szlaków wędrowałem. Szedłem z Jaworków na Radziejową, potem na Przełęcz Obidza, potem Rozdziela, potem na Wysoką i wąwązem Homole do Jaworków. Bardzo mi się wtedy Pieniny spodobały i obiecałem sobie, że jeszcze w nie wrócę. W tym roku pogoda nie dopisała więc trzeba będzie pojechać kolejny raz.
włodarz pisze:Po niektórych z tych szlaków wędrowałem. Szedłem z Jaworków na Radziejową, potem na Przełęcz Obidza, potem Rozdziela, potem na Wysoką i wąwązem Homole do Jaworków.
Oj, to daleki szlak jak na jeden dzień .Ja planuję w najbliższym czasie, o ile pogoda pozwoli, wybrać się na Radziejową, ale z Piwnicznej.
Symboliczna nazwa "Homole" stała się gwoździem do trumny dla rodzinnych, górskich wyjazdów. Będąc w Krościenku jeszcze padało, gdy dojechaliśmy do Jaworek wyszło słońce, było upalnie. Po przejściu wąwozu, udaliśmy się na Wysoką. Od 6 lat są tam poręcze, ale wcześniej ich nie było, więc jedynym sposobem było wejście na czworaka po mokrej glinie. Potem udaliśmy się na przełęcz Rozdziele i do Białej Wody umyć ręce ...
Ale tam gdzie jest po deszczu największe błoto to akurat poręcze są podniszczone i niestabilne, więc niewiele pomagają.
to długo chodziliście brudni jak aż do Białej Wody.
to długo chodziliście brudni jak aż do Białej Wody.
Ostatnio zmieniony 2014-08-20, 20:41 przez Majka, łącznie zmieniany 1 raz.
2.Druga wycieczka ma miejsce w pierwszą niedzielę sierpnia.Pogoda od rana cudowna, ale straszny upał,więc planuję tak, żeby nie było wielkiego wysiłku.Kombinuję, aby Pieniny choć troszkę połączyć z Beskidem Sądeckim,a że lubimy klimat schroniska pod Bereśnikiem, tam postanawiamy udać się w pierwszej kolejności.
Startujemy o dziewiątej rano ze Szczawnicy.Po przywitaniu i rozmowie z parkingowym, u którego od lat zostawiamy samochód, udajemy się na Plac Dietla i dalej na Bryjarkę i do Bacówki pod Bereśnikiem.
Z Bryjarki dobry widok na Palenicę.
Dalszy szlak prowadzi głownie wśród pól, ale jest przyjemny i widokowy.
W schronisku zatrzymujemy się na jakąś godzinkę, głownie żeby napić się czegoś zimnego i posiedzieć w cieniu, choć tam wyjątkowo trudno o cień.
Gdy schodzimy w dół mijają nas tłumy ludzi ciągnących do schroniska.
Nie zatrzymując się w centrum Szczawnicy kierujemy się pod Palenicę, kupujemy bilety w jedną stronę i wyjeżdżamy na szczyt.
Jarmuta z Palenicy:
Szafranówka:
Nie mamy w planach tym razem wchodzenia na nią, idziemy od razu w kierunku Przełęczy pod Szafranówką. Jest gorąco, słonecznie , ciągniemy się leniwie mijając po drodze rodzinę Słowaków, którzy nie bardzo wiedzą gdzie idą.Pomagamy im ustalić dalszą trasę wycieczki, co nie jest trudne, bo chcą dostać się do Drogi Pienińskiej.
Palenica ze szlaku:
Z Przełęczy pod Szafranówką zamierzamy zejść żółtym szlakiem do Leśnicy.To łatwy i krótki szlak, za to w niektórych miejscach bardzo widokowy.Pięknie jest tu zwłaszcza jesienią, ale latem też niczego sobie.
Na polance Słowacy przygotowali miejsce na odpoczynek. Ławki i stolik są nowe, gdy byliśmy jesienią , stare ławy były bardzo już zniszczone. Siadamy na dłuższą chwilę, wyciągamy kanapki, picie.Robimy oczywiście fotki.
Z polanki blisko już do Leśnicy.Najpierw jeszcze polną drogą, później asfaltową idziemy w stronę Chaty Pieniny, a tam jak zwykle w niedziele sporo ludzi.
Pogoda zaczyna się zmieniać, wygląda,że ma się na burzę.Siedzimy więc pod schroniskiem dość długo, na szczęście przestaje grzmieć, chmury się rozchodzą, wychodzi z powrotem słońce, wiec spokojnie można ruszać w drogę powrotną.
Wstępujemy na chwilę do schroniska Orlica, w którym czas się zatrzymał chyba w epoce Gierka, choć to oczywiście tylko moje prywatne zdanie, wiem,że niektórzy chwalą.
Spacerkiem Drogą Pienińską udajemy się jeszcze do centrum Szczawnicy,żeby zjeść obiad w jakiejś przyzwoitej knajpie, a później na parking i do domu.
cdn.
Startujemy o dziewiątej rano ze Szczawnicy.Po przywitaniu i rozmowie z parkingowym, u którego od lat zostawiamy samochód, udajemy się na Plac Dietla i dalej na Bryjarkę i do Bacówki pod Bereśnikiem.
Z Bryjarki dobry widok na Palenicę.
Dalszy szlak prowadzi głownie wśród pól, ale jest przyjemny i widokowy.
W schronisku zatrzymujemy się na jakąś godzinkę, głownie żeby napić się czegoś zimnego i posiedzieć w cieniu, choć tam wyjątkowo trudno o cień.
Gdy schodzimy w dół mijają nas tłumy ludzi ciągnących do schroniska.
Nie zatrzymując się w centrum Szczawnicy kierujemy się pod Palenicę, kupujemy bilety w jedną stronę i wyjeżdżamy na szczyt.
Jarmuta z Palenicy:
Szafranówka:
Nie mamy w planach tym razem wchodzenia na nią, idziemy od razu w kierunku Przełęczy pod Szafranówką. Jest gorąco, słonecznie , ciągniemy się leniwie mijając po drodze rodzinę Słowaków, którzy nie bardzo wiedzą gdzie idą.Pomagamy im ustalić dalszą trasę wycieczki, co nie jest trudne, bo chcą dostać się do Drogi Pienińskiej.
Palenica ze szlaku:
Z Przełęczy pod Szafranówką zamierzamy zejść żółtym szlakiem do Leśnicy.To łatwy i krótki szlak, za to w niektórych miejscach bardzo widokowy.Pięknie jest tu zwłaszcza jesienią, ale latem też niczego sobie.
Na polance Słowacy przygotowali miejsce na odpoczynek. Ławki i stolik są nowe, gdy byliśmy jesienią , stare ławy były bardzo już zniszczone. Siadamy na dłuższą chwilę, wyciągamy kanapki, picie.Robimy oczywiście fotki.
Z polanki blisko już do Leśnicy.Najpierw jeszcze polną drogą, później asfaltową idziemy w stronę Chaty Pieniny, a tam jak zwykle w niedziele sporo ludzi.
Pogoda zaczyna się zmieniać, wygląda,że ma się na burzę.Siedzimy więc pod schroniskiem dość długo, na szczęście przestaje grzmieć, chmury się rozchodzą, wychodzi z powrotem słońce, wiec spokojnie można ruszać w drogę powrotną.
Wstępujemy na chwilę do schroniska Orlica, w którym czas się zatrzymał chyba w epoce Gierka, choć to oczywiście tylko moje prywatne zdanie, wiem,że niektórzy chwalą.
Spacerkiem Drogą Pienińską udajemy się jeszcze do centrum Szczawnicy,żeby zjeść obiad w jakiejś przyzwoitej knajpie, a później na parking i do domu.
cdn.
No dobra, to trzecia wycieczka -sprawa świeża, bo z ostatniej niedzieli.Tym razem zachciało mi się włazić na Trzy Korony.Sentyment mam do nich, bo jest to pierwszy szczyt, który w życiu zdobyłam.
Start w Sromowcach Niżnych po ósmej.Krótki przystanek przy schronisku i dalej żółtym szlakiem przez Wąwóz Szopczański.
Jakoś tak dziwnie szybko i bez większego wysiłku docieramy do Przełęczy Szopka.
Bez zatrzymywania się idziemy dalej.Chcemy zdążyć jak najwcześniej, zanim pod szczytem utworzy się kolejka.Na chwilkę tylko zatrzymujemy się na polance już blisko szczytu.Jest ona bardzo malownicza, żal by było nie uwiecznić jej na fotkach.
Mamy szczęście, bo nie musimy czekać w kolejce, na szczycie zaledwie kilka osób.Niebo prawie bezchmurne, widoczność dobra.
Gdy schodzimy z Trzech Koron, zaczyna przybywać ludzi i tworzy się już kolejka.
Idziemy na Kosarzyska, a stamtąd do Zamku Pienińskiego, a w zasadzie do jego ruin.
Wracamy na Polanę Kosarzyska. Robimy sobie dłuższą przerwę na odpoczynek i kanapki.Jak zwykle jest problem, które czyje, bo ja jestem wega.
Później schodzimy do Sromowców zielonym szlakiem.Nie jest on tak atrakcyjny jak żółty, w większości prowadzi przez las, ale pod koniec wychodzimy na polankę, z której jest widok na Tatry.
Idziemy do bacówki po oscypki, bo rano baca obiecał,że jak będziemy wracać z Trzech Koron, to akurat będą świeże i rzeczywiście są. Na dłuższą chwilę zatrzymujemy się przy schronisku, bo mnie się chce zimnego picia, a później idziemy na parking do samochodu zostawić część klamotów i przede wszystkim przebrać buciory, bo te górskie nie będą nam już potrzebne.
Przechodzimy przez kładkę na Dunajcu i kierujemy się w stronę Czerwonego Klasztoru.
Za wejście na teren klasztoru płacimy całe 3 euro od osoby, pani bierze ode mnie jeszcze 2 euro za robienie zdjęć, nakleja mi znaczek na aparacie i mówi,że zdjęcia mogę robić tylko na własny użytek, zwłaszcza te wewnątrz.Jako człek uczciwy wrzucam tylko kilka fotek pokazujących klasztor i jego otoczenie z zewnątrz.
Idziemy jeszcze do sklepu po jakie piwsko i dla mnie po lentilki i kofolę , wracamy do Sromowców, ładujemy się do samochodu i w korkach wracamy do chałupy.Postanawiam,że Pieniny mają ode mnie odpocząć, ale nie na długo, tylko do jesieni.
Start w Sromowcach Niżnych po ósmej.Krótki przystanek przy schronisku i dalej żółtym szlakiem przez Wąwóz Szopczański.
Jakoś tak dziwnie szybko i bez większego wysiłku docieramy do Przełęczy Szopka.
Bez zatrzymywania się idziemy dalej.Chcemy zdążyć jak najwcześniej, zanim pod szczytem utworzy się kolejka.Na chwilkę tylko zatrzymujemy się na polance już blisko szczytu.Jest ona bardzo malownicza, żal by było nie uwiecznić jej na fotkach.
Mamy szczęście, bo nie musimy czekać w kolejce, na szczycie zaledwie kilka osób.Niebo prawie bezchmurne, widoczność dobra.
Gdy schodzimy z Trzech Koron, zaczyna przybywać ludzi i tworzy się już kolejka.
Idziemy na Kosarzyska, a stamtąd do Zamku Pienińskiego, a w zasadzie do jego ruin.
Wracamy na Polanę Kosarzyska. Robimy sobie dłuższą przerwę na odpoczynek i kanapki.Jak zwykle jest problem, które czyje, bo ja jestem wega.
Później schodzimy do Sromowców zielonym szlakiem.Nie jest on tak atrakcyjny jak żółty, w większości prowadzi przez las, ale pod koniec wychodzimy na polankę, z której jest widok na Tatry.
Idziemy do bacówki po oscypki, bo rano baca obiecał,że jak będziemy wracać z Trzech Koron, to akurat będą świeże i rzeczywiście są. Na dłuższą chwilę zatrzymujemy się przy schronisku, bo mnie się chce zimnego picia, a później idziemy na parking do samochodu zostawić część klamotów i przede wszystkim przebrać buciory, bo te górskie nie będą nam już potrzebne.
Przechodzimy przez kładkę na Dunajcu i kierujemy się w stronę Czerwonego Klasztoru.
Za wejście na teren klasztoru płacimy całe 3 euro od osoby, pani bierze ode mnie jeszcze 2 euro za robienie zdjęć, nakleja mi znaczek na aparacie i mówi,że zdjęcia mogę robić tylko na własny użytek, zwłaszcza te wewnątrz.Jako człek uczciwy wrzucam tylko kilka fotek pokazujących klasztor i jego otoczenie z zewnątrz.
Idziemy jeszcze do sklepu po jakie piwsko i dla mnie po lentilki i kofolę , wracamy do Sromowców, ładujemy się do samochodu i w korkach wracamy do chałupy.Postanawiam,że Pieniny mają ode mnie odpocząć, ale nie na długo, tylko do jesieni.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 69 gości