01-09.08.14 - włodarze w Karpatach (sic!)
01-09.08.14 - włodarze w Karpatach (sic!)
01.08, piątek
Wycieczkę zaczynamy w Sromowcach Niżnych. Flisacy już ruszyli z pierwszymi turystami.
My idziemy żółtym szlakiem w kierunku tego powszechnie znanego wzniesienia.
W Wąwozie Sobczańskim zadzieramy wysoko głowy podziwiając wysokie białe ściany ozdobione soczystą zielenią.
Na Przełęczy Szopka zmieniamy szlak niebieski by dojść do punktu widokowego na Okrąglicy. Turystów jest sporo i praktycznie każdy zna słowa "dzień dobry" lub "cześć". To miłe zaskoczenie.
Na punkcie widokowym mały tłoczek mimo,że widoki są bardzo ograniczone z powodu zachmurzonego nieba i mgieł.
Nie zatrzymujemy się tam zbyt długo i z powodu widoczności, i z powodu kolejki oczekujących na wejście, ale przede wszystkim z powodu chmary mrówczych królowych, które nie dają spokojnie postać.
Schodzimy więc i na Dunajcu widzimy prawdziwy konwój.
Dalej szlak prowadzi nas do zamku Pieniny a raczej z lekka odrestaurowanych ruin tego zamku.
Potem dalej niebieskim szlakiem idziemy na Sokolicę. I stąd widoki marne. Dobrze, że choć Dunajec widać. Stojąc obok słynnej sosny
wspominam relację Dżoli z tego miejsca i kolejny raz zazdraszczam jej tamtej pogody i tamtych widoków.
Z Sokolicy schodzimy do przeprawy przez Dunajec.
Mamy zamiar wrócić czerwonym szlakiem wzdłuż Dunajca. Przeprawiamy się, ale niestety zaczyna kropić, więc szukamy chronienia w "Orlicy". "Zdanżamy" tuż przed ulewą. Pada krótko, kończymy obiad, kończy się deszcz. Poprawia się widoczność.
Ruszamy więc w stronę Czeronego Klasztoru. Flisacy kończą pracę.
W słońcu Dunajec i jego otocznie wyglądają fantastycznie. Woda ma jeszcze zielonkawe zabarwienie.
Za każdym kolejnym zakrętem dostrzegamy coś ciekawego. Sokolica z dołu wygląda imponująco.
Kawałek dalej pojawiają się mgiełki. Woda w Dunajcu zmienia barwę na brązową. To efekt niedawnej ulewy.
Pod koniec naszej wędrówki zaglądamy do zabudowań byłego klasztoru.
Potem przez kładkę przechodzimy do Sromowców. Na horyzoncie pojawiają się Tatry.
cdn
Wycieczkę zaczynamy w Sromowcach Niżnych. Flisacy już ruszyli z pierwszymi turystami.
My idziemy żółtym szlakiem w kierunku tego powszechnie znanego wzniesienia.
W Wąwozie Sobczańskim zadzieramy wysoko głowy podziwiając wysokie białe ściany ozdobione soczystą zielenią.
Na Przełęczy Szopka zmieniamy szlak niebieski by dojść do punktu widokowego na Okrąglicy. Turystów jest sporo i praktycznie każdy zna słowa "dzień dobry" lub "cześć". To miłe zaskoczenie.
Na punkcie widokowym mały tłoczek mimo,że widoki są bardzo ograniczone z powodu zachmurzonego nieba i mgieł.
Nie zatrzymujemy się tam zbyt długo i z powodu widoczności, i z powodu kolejki oczekujących na wejście, ale przede wszystkim z powodu chmary mrówczych królowych, które nie dają spokojnie postać.
Schodzimy więc i na Dunajcu widzimy prawdziwy konwój.
Dalej szlak prowadzi nas do zamku Pieniny a raczej z lekka odrestaurowanych ruin tego zamku.
Potem dalej niebieskim szlakiem idziemy na Sokolicę. I stąd widoki marne. Dobrze, że choć Dunajec widać. Stojąc obok słynnej sosny
wspominam relację Dżoli z tego miejsca i kolejny raz zazdraszczam jej tamtej pogody i tamtych widoków.
Z Sokolicy schodzimy do przeprawy przez Dunajec.
Mamy zamiar wrócić czerwonym szlakiem wzdłuż Dunajca. Przeprawiamy się, ale niestety zaczyna kropić, więc szukamy chronienia w "Orlicy". "Zdanżamy" tuż przed ulewą. Pada krótko, kończymy obiad, kończy się deszcz. Poprawia się widoczność.
Ruszamy więc w stronę Czeronego Klasztoru. Flisacy kończą pracę.
W słońcu Dunajec i jego otocznie wyglądają fantastycznie. Woda ma jeszcze zielonkawe zabarwienie.
Za każdym kolejnym zakrętem dostrzegamy coś ciekawego. Sokolica z dołu wygląda imponująco.
Kawałek dalej pojawiają się mgiełki. Woda w Dunajcu zmienia barwę na brązową. To efekt niedawnej ulewy.
Pod koniec naszej wędrówki zaglądamy do zabudowań byłego klasztoru.
Potem przez kładkę przechodzimy do Sromowców. Na horyzoncie pojawiają się Tatry.
cdn
Włodarzu, cóż oznacza owe "sic" w tytule. Pieniny jak Pieniny, zagląda się tu co 2-3 lata, a za najbardziej klimatyczny odcinek uważam tuż poniżej ruin zamku - taki półwąwóz. Przypuszczam, że drugiego dnia wybraliście się obejrzeć przełom Dunajca z dołu, romantyczny klimat jest tylko za pierwszym razem ...
ceper pisze:Pieniny jak Pieniny, zagląda się tu co 2-3 lata
Dlaczego co 2-3 lata? Ja w Pieninach jestem kilka razy do roku i chyba normy żadnej nie ma.
Włodarzu, zawsze serce mi rośnie jak czytam relacje z Pienin i tęskno jakoś, choć dopiero tydzień temu tam byłam i znów chcę. Ładne fotki i cudne miejsca.
W ostatnim roku byłem 2x za sprawą KGP (także zimowej). Majko, ty masz Pieniny na rzut beretem, ode mnie kawałem drogiMajka pisze:ceper napisał/a:
Pieniny jak Pieniny, zagląda się tu co 2-3 lata
Dlaczego co 2-3 lata? Ja w Pieninach jestem kilka razy do roku i chyba normy żadnej nie ma.
Faktycznie trochę przegapiłem, bo ja z reguły najpierw tratwą (wygodny bywam), a potem górą wracam do samochoduwłodarz pisze:Chyba niedokładnie przeczytałeś relację
Majka pisze:Włodarzu, zawsze serce mi rośnie jak czytam relacje z Pienin i tęskno jakoś, choć dopiero tydzień temu tam byłam i znów chcę. Ładne fotki i cudne miejsca.
Bardzo żałuję, że nie udało się mi się z pogodą. Te góry bardzo mi się podobają i chciałbym je zobaczyć w pełnej krasie. Będzie trzeba wybrać się w nie jeszcze raz.
A teraz kolejny dzień urlopu.
02.08, sobota
Dzień zaczynamy dość wcześnie, od porannej kawy na balkonie, obserwując Tatry w pierwszych promieniach słońca.
Po śniadaniu wsiadamy w auto i jedziemy do Kir. Przejazd przez Zakopane idzie w miarę sprawnie przez co jest chwila by rozejrzeć się. Dostrzegam ogromną ilość tablic reklamowych, banerów i innego dziadostwa. Wszystko jest przytłoczone reklamami. Jeśli to ma być klimat Zakopanego to ja dziękuję. Nie podoba mi się to miasto.
Zostawiamy auto na parkingu i ruszamy Doliną Kościeliską. Na stokach połamany las przypomina o potędze natury. Wchodzimy na czerwony szlak i idziemy w kierunku Ciemniaka. Po jakimś czasie pojawiają się widoki i stwierdzamy, że ta część Tatr bardzo nam się podoba. Pewnie przez to, ze dużo tu zieleni, i że odnajdujemy tu jakieś podobieństwo do krajobrazów Karkonoszy.
Na szlaku bardzo dużo turystów, i po krótkiej chwili stwierdzam, że tu "zjechało się chamstwo z całej Europy". Nie ma (prawie) śladu pienińskiego bon tonu.
Koncentrujemy się zatem na podziwianiu widoków a jest co podziwiać. Na Ciemniaku robimy krótką przerwę i udajemy się na Krzesanicę. Potem idziemy na Małołączniak.
Schodzimy szlakiem niebieskim w kierunku Przysłopu Miętusiego. No i tu niespodzianka. Na króciutkim odcinku z łańcuchami zrobił się zator. Zaczynam żałować, że z Małołączniaka nie poszliśmy na Kondracką Kopę, by zejść do Doliny Małej Łąki zahaczywszy ewentualnie wcześniej o Giewont.
Tymczasem siedzimy w oczekiwaniu na naszą kolej i obserwujemy, że nie wszyscy powinni byli wybrać ten szlak do zejścia. Prezentują tak żenującą nieporadność w posługiwaniu się łańcuchem, że żal patrzeć.
Dalsza część drogi przebiega już normalnie. Schodzimy do punktu wyjścia.
Powrót do Bukowiny to już inna bajka. Stwierdzam, że Zakopane powinno zmienić nazwę na Zakorkowane.
Na koniec kilka fotek.
Czerwone Wierchy, jak nazwa wskazuje, są najpiękniejsze późną jesienią. Raz miałem farta, gdy brunatne, oszronione trawy niczym blaszki lodu były lekko przyprószone śniegiem, zaś Krzesanica wyglądała jakby zlot małych bałwanków. Włodarzu, jeśli będziesz miał urlop, to musisz tu wrócić i to zobaczyć.
Widząc zatory, wybieram dogodne miejsce i podziwiam przyrodę ...
Widząc zatory, wybieram dogodne miejsce i podziwiam przyrodę ...
- Tępy dyszel
- Posty: 2924
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
03.08, niedziela
Tego dnia pozwalamy sobie dłużej pospać, więc za cel naszej wycieczki wybieramy górę Żar w Pieninach Spiskich, bo według mapy ma być to krótka lajtowa wycieczka z jednym tylko stromym podejściem.
Jedziemy lokalnymi drogami w kierunku Dursztyna. Zaczyna padać a przed Nową Białą naprzeciwko nas sunie cała kawalkada pojazdów. Nie mamy pojęcia skąd nagle tyle aut na tej spokojnej drodze. Później, jak się okaże, poznamy przyczynę.
Docieramy do Dursztyna. Słońce świeci, ale na niebie kłębią się już burzowe chmury. Zaczyna grzmieć. Nie lubimy moknąć więc odpuszczamy Żar i udajemy się do Niedzicy zwiedzić zamek Dunajec.
W drodze powrotnej zatrzymujemy się, by obejrzeć rezerwat Przełom Białki. Zajmuje nam to z 15 min, ale za całodzienne parkowanie musimy zapłacić. Oglądamy kilka fajnych skałek i szerokie, kamieniste koryto Białki. Okazuje się, że jest to popularne kąpielisko i miejsce piknikowe. Jeszcze o tej porze zastajemy ludzi z kocykami, grillami itp. To stąd wcześniej ewakuowało się przed deszczem sporo ludzi tworząc kawalkadę aut sunącą naprzeciw. Trochę dziwi nas to połączenie rezerwatu i kąpieliska, ale widać można.
Wracamy do Bukowiny, bo na dzień następny mamy zaplanowaną wczesną pobudkę.
Tego dnia pozwalamy sobie dłużej pospać, więc za cel naszej wycieczki wybieramy górę Żar w Pieninach Spiskich, bo według mapy ma być to krótka lajtowa wycieczka z jednym tylko stromym podejściem.
Jedziemy lokalnymi drogami w kierunku Dursztyna. Zaczyna padać a przed Nową Białą naprzeciwko nas sunie cała kawalkada pojazdów. Nie mamy pojęcia skąd nagle tyle aut na tej spokojnej drodze. Później, jak się okaże, poznamy przyczynę.
Docieramy do Dursztyna. Słońce świeci, ale na niebie kłębią się już burzowe chmury. Zaczyna grzmieć. Nie lubimy moknąć więc odpuszczamy Żar i udajemy się do Niedzicy zwiedzić zamek Dunajec.
W drodze powrotnej zatrzymujemy się, by obejrzeć rezerwat Przełom Białki. Zajmuje nam to z 15 min, ale za całodzienne parkowanie musimy zapłacić. Oglądamy kilka fajnych skałek i szerokie, kamieniste koryto Białki. Okazuje się, że jest to popularne kąpielisko i miejsce piknikowe. Jeszcze o tej porze zastajemy ludzi z kocykami, grillami itp. To stąd wcześniej ewakuowało się przed deszczem sporo ludzi tworząc kawalkadę aut sunącą naprzeciw. Trochę dziwi nas to połączenie rezerwatu i kąpieliska, ale widać można.
Wracamy do Bukowiny, bo na dzień następny mamy zaplanowaną wczesną pobudkę.
04.08, poniedziałek
Na ten dzień prognozy pogody zapewniają dobrą pogodę do godz 14:00 a my wybieramy się na Świnicę. Aby zdążyć zejść przed deszczem decydujemy się wjechać kolejką na Kasprowy. Przed siódmą stajemy w kolejce a o 07:11 jedziemy już do góry. O w pół do ósmej ruszamy. Krótką przerwę robimy na Świnickiej Przełęczy i ruszamy na szczyt.O w pół do dziesiątej jesteśmy na Świnicy. Zastanawiam się gdzie były te wszystkie trudności, o których naczytałem się w necie. Robimy zdjęcia na szczycie i szykujemy się do zejścia. Gdzieś tam błąka się myśl aby iść jeszcze na Zawrat i stamtąd schodzić do Murowańca. Wracamy jednak do Przełęczy Świnickiej i z niej czarnym szlakiem schodzimy do Doliny Gąsienicowej. Miejsce to tak się nam podoba, że wleczemy się podziwiając otoczenie i zapominając o prognozie. Jeszcze chwilę spędzamy w Murowańcu i w rezultacie na Przełęczy między Kopami łapią nas pierwsze krople deszczu. Na Boczaniu leje już porządnie. Docieramy do Kuźnic przemoknięci i na szczęście tam już po deszczu.
Całe to kombinowanie by nie zmoknąć na nic się zdało. Trzeba było albo szybciej schodzić, albo iść na Zawrat a deszcz przeczekać w Murowańcu. Stało się jak się stało. Najważniejsze, że Świnica zaliczona.
I kilka fotek.
Na ten dzień prognozy pogody zapewniają dobrą pogodę do godz 14:00 a my wybieramy się na Świnicę. Aby zdążyć zejść przed deszczem decydujemy się wjechać kolejką na Kasprowy. Przed siódmą stajemy w kolejce a o 07:11 jedziemy już do góry. O w pół do ósmej ruszamy. Krótką przerwę robimy na Świnickiej Przełęczy i ruszamy na szczyt.O w pół do dziesiątej jesteśmy na Świnicy. Zastanawiam się gdzie były te wszystkie trudności, o których naczytałem się w necie. Robimy zdjęcia na szczycie i szykujemy się do zejścia. Gdzieś tam błąka się myśl aby iść jeszcze na Zawrat i stamtąd schodzić do Murowańca. Wracamy jednak do Przełęczy Świnickiej i z niej czarnym szlakiem schodzimy do Doliny Gąsienicowej. Miejsce to tak się nam podoba, że wleczemy się podziwiając otoczenie i zapominając o prognozie. Jeszcze chwilę spędzamy w Murowańcu i w rezultacie na Przełęczy między Kopami łapią nas pierwsze krople deszczu. Na Boczaniu leje już porządnie. Docieramy do Kuźnic przemoknięci i na szczęście tam już po deszczu.
Całe to kombinowanie by nie zmoknąć na nic się zdało. Trzeba było albo szybciej schodzić, albo iść na Zawrat a deszcz przeczekać w Murowańcu. Stało się jak się stało. Najważniejsze, że Świnica zaliczona.
I kilka fotek.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 67 gości