Lipcowy wypad w Taterki
Lipcowy wypad w Taterki
To moja pierwsza relacja tutaj, więc proszę o wyrozumiałość
W lipcu, podobnie jak co roku udaliśmy się z moim ślubnym w Tatry.Plany mieliśmy dość ambitne, ale rzeczywistość szybko je zweryfikowała.Pogoda była wiadomo jaka.Przez trzy dni jakiekolwiek wyjście w góry odpuściliśmy, bo padało cały czas.W pozostałe dni pogoda była stabilna-rano słońce, po południu burze i ulewy.
1.Zakopane przywitało nas piękną pogodą.Nie tracąc czasu, zaraz po zameldowaniu się i zniesieniu klamotów z samochodu, ruszamy przywitać się z Tatrami.W tym roku na rozruszanie starych kości wybieram Nosal.Mamy do niego blisko, bo nasza meta w Zakopanem jest niezmiennie od lat w tym samym miejscu, przy drodze do Kuźnic.
Na Nosal wchodzimy od strony Zakopanego.Na szlaku pustka, na szczycie sporo luda.
Schodzimy do Doliny Olczyskiej.Tam oczywiście dłuższa chwila relaksu.
Spotkani w dolinie turyści radzą,żeby nie iść do Jaszczurówki, że na szlaku zrywka drzewa i pełno błota, którego obejść nijak nie można.Postanawiamy w takim razie iść dalej i odwiedzić jeszcze Wielki Kopieniec.
Z Kopieńca schodzimy do Cyrhli, skąd łapiemy busa i wracamy do Zakopanego.
2. Dzień rozpoczął się pięknie, choć prognozy nie były optymistyczne.Postanawiamy wybrać się na Zadni Granat i mamy nadzieję,że nam to się uda , ale nadzieja matką głupich
Rano o szóstej meldujemy się w Kuźnicach , skąd Doliną Jaworzynki podążamy w kierunku Gąsienicowej.
W Murowańcu siedzimy kilkanaście minut.Oczywiście nie odpuszczam szarlotki, bo niestety jestem niezłym łasuchem.Ślubny kusi naleśnikami, ale odkładam je na później, to znaczy na powrót.Zbieramy się w drogę i w dość szybkim tempie docieramy do Czarnego Stawu.Przy Czarnym Stawie dłuższy postój, bo pogoda daje radę i nic nie zapowiada,żeby coś miało się zmienić.
Dalsza droga w kierunku Zmarzłego Stawu zajmuje nam trochę czasu, bo widoki, bo fotki, bo trochę stromo itp.Pogoda szybko zaczyna się zmieniać.Spod Koziej Dolinki uciekamy w burzy i ulewie, a wraz z nami cały tłum turystów.
Wracamy do Murowańca.chmury się rozchodzą, deszcz ustaje, ale nad Wysokimi dalej ciemno.
Wychodzi słońce.Siedzimy przy schronisku.Oczywiście zajadam moje ulubione naleśniki z serem, ślubny sączy piwsko.Ale komu w drogę ... Wracamy niebieskim. Za nami idą chmury.Na Przełęczy między Kopami dopada nas burza.Ulewa towarzyszy nam aż do Kuźnic.
Następnego dnia ciężko wyjść na świat.Leje, błyska się i tak od rana do nocy.
3. Hura! Wypadało się(tylko na jeden dzień, ale zawsze), wprawdzie mgła jak cholera, mało co widać , ale w dolinki można iść.
No to idziemy Drogą pod Reglami do Strążyskiej.Przebłyski słońca! Jak się okazuje pierwsze i ostatnie w tym dniu.
W Strążyskiej pusto, bufet zamknięty,ale gdzie jest Giewont? Byłam tu trzy tygodnie temu i był, a teraz nie ma.
Idziemy do Siklawicy.I jedyny plus związany z pogodą jest taki,że mamy wodospadzik tylko dla siebie.Możemy focić ile dusza zapragnie.
Wracamy na Polanę Strążyską.Bufet otwarty.Ślubny pije piwsko, ja zadowalam się colą.
Przełęczą w Grzybowcu przechodzimy na drugą stronę czyli na Wielką Polanę Małołącką.I pogoda przestaje mnie interesować, wszystko przestaje mnie interesować.To niezmiennie od dwudziestu kilku lat moje ukochane miejsce, wiadomo,że szybko stamtąd nie wyjdę.
Gdy już się napatrzyłam, napodziwiałam, nazachwycałam i najadłam idziemy na Przysłop Miętusi.Nie pada, słońca brak, gówno widać.
Wycieczkę kończymy w Kościeliskiej, która jest kompletnie zmasakrowana.W planach było jeszcze wejście na Halę Stoły, ale okazuje się że szlak zniszczony i zamknięty.
Kupuję w bacówce moje ulubione oscypki, idziemy do Kir, skąd busem wracamy do Zakopanego.
Jak mnie ogarnie znów wena twórcza, to wrzucę dalszą część relacji.
W lipcu, podobnie jak co roku udaliśmy się z moim ślubnym w Tatry.Plany mieliśmy dość ambitne, ale rzeczywistość szybko je zweryfikowała.Pogoda była wiadomo jaka.Przez trzy dni jakiekolwiek wyjście w góry odpuściliśmy, bo padało cały czas.W pozostałe dni pogoda była stabilna-rano słońce, po południu burze i ulewy.
1.Zakopane przywitało nas piękną pogodą.Nie tracąc czasu, zaraz po zameldowaniu się i zniesieniu klamotów z samochodu, ruszamy przywitać się z Tatrami.W tym roku na rozruszanie starych kości wybieram Nosal.Mamy do niego blisko, bo nasza meta w Zakopanem jest niezmiennie od lat w tym samym miejscu, przy drodze do Kuźnic.
Na Nosal wchodzimy od strony Zakopanego.Na szlaku pustka, na szczycie sporo luda.
Schodzimy do Doliny Olczyskiej.Tam oczywiście dłuższa chwila relaksu.
Spotkani w dolinie turyści radzą,żeby nie iść do Jaszczurówki, że na szlaku zrywka drzewa i pełno błota, którego obejść nijak nie można.Postanawiamy w takim razie iść dalej i odwiedzić jeszcze Wielki Kopieniec.
Z Kopieńca schodzimy do Cyrhli, skąd łapiemy busa i wracamy do Zakopanego.
2. Dzień rozpoczął się pięknie, choć prognozy nie były optymistyczne.Postanawiamy wybrać się na Zadni Granat i mamy nadzieję,że nam to się uda , ale nadzieja matką głupich
Rano o szóstej meldujemy się w Kuźnicach , skąd Doliną Jaworzynki podążamy w kierunku Gąsienicowej.
W Murowańcu siedzimy kilkanaście minut.Oczywiście nie odpuszczam szarlotki, bo niestety jestem niezłym łasuchem.Ślubny kusi naleśnikami, ale odkładam je na później, to znaczy na powrót.Zbieramy się w drogę i w dość szybkim tempie docieramy do Czarnego Stawu.Przy Czarnym Stawie dłuższy postój, bo pogoda daje radę i nic nie zapowiada,żeby coś miało się zmienić.
Dalsza droga w kierunku Zmarzłego Stawu zajmuje nam trochę czasu, bo widoki, bo fotki, bo trochę stromo itp.Pogoda szybko zaczyna się zmieniać.Spod Koziej Dolinki uciekamy w burzy i ulewie, a wraz z nami cały tłum turystów.
Wracamy do Murowańca.chmury się rozchodzą, deszcz ustaje, ale nad Wysokimi dalej ciemno.
Wychodzi słońce.Siedzimy przy schronisku.Oczywiście zajadam moje ulubione naleśniki z serem, ślubny sączy piwsko.Ale komu w drogę ... Wracamy niebieskim. Za nami idą chmury.Na Przełęczy między Kopami dopada nas burza.Ulewa towarzyszy nam aż do Kuźnic.
Następnego dnia ciężko wyjść na świat.Leje, błyska się i tak od rana do nocy.
3. Hura! Wypadało się(tylko na jeden dzień, ale zawsze), wprawdzie mgła jak cholera, mało co widać , ale w dolinki można iść.
No to idziemy Drogą pod Reglami do Strążyskiej.Przebłyski słońca! Jak się okazuje pierwsze i ostatnie w tym dniu.
W Strążyskiej pusto, bufet zamknięty,ale gdzie jest Giewont? Byłam tu trzy tygodnie temu i był, a teraz nie ma.
Idziemy do Siklawicy.I jedyny plus związany z pogodą jest taki,że mamy wodospadzik tylko dla siebie.Możemy focić ile dusza zapragnie.
Wracamy na Polanę Strążyską.Bufet otwarty.Ślubny pije piwsko, ja zadowalam się colą.
Przełęczą w Grzybowcu przechodzimy na drugą stronę czyli na Wielką Polanę Małołącką.I pogoda przestaje mnie interesować, wszystko przestaje mnie interesować.To niezmiennie od dwudziestu kilku lat moje ukochane miejsce, wiadomo,że szybko stamtąd nie wyjdę.
Gdy już się napatrzyłam, napodziwiałam, nazachwycałam i najadłam idziemy na Przysłop Miętusi.Nie pada, słońca brak, gówno widać.
Wycieczkę kończymy w Kościeliskiej, która jest kompletnie zmasakrowana.W planach było jeszcze wejście na Halę Stoły, ale okazuje się że szlak zniszczony i zamknięty.
Kupuję w bacówce moje ulubione oscypki, idziemy do Kir, skąd busem wracamy do Zakopanego.
Jak mnie ogarnie znów wena twórcza, to wrzucę dalszą część relacji.
To z pewnością sprawka Dobromiła, TPN nie zapłacił podatku, to przyczepił sobie do breloka krzyż i zaciągnął go wraz z górą na Żywiecczyznę.Majka pisze:ale gdzie jest Giewont? Byłam tu trzy tygodnie temu i był, a teraz nie ma
To jest kulturalne forum, nie idź drogą degeneruchów i popraw na "widoków brak"Majka pisze:gówno widać.
Uzasadnione tylko w przypadku, gdy innych napojów brak, zaś okoliczne potoki wyschły. W przeciwnym wypadku wymaga to radykalnej decyzji: porzuć go /on już się nie zmieni/ lub zmień na nowszy model.Majka pisze:Ślubny pije piwsko
Szkoda, że trafiliście na pogodę, która ukryła w pełni piękno Tatr, więc stanowi to motywację do powrotu, ale z pominięciem Zakopca (nie darzę go sympatią)
Oj, tam gówno to nie przekleństwo, tych na forach nie używam.No, ale jeśli tak, to więcej nie użyję słowa tego, a poprawiać nie będę, bo mi pasi do całości.
No w tym roku nie mieliśmy szczęścia do pogody. Co roku jeździmy w lipcu, bywały dni deszczowe, ale nie aż tak.
W Zakopanem mamy fajną metę, domki dwuosobowe w leśnym terenie.Blisko do busa, blisko na szlaki, jakoś się przyzwyczailiśmy.
A ślubnego mam już 26 lat, zmieniać się mnie go nie chce, bo fajny jest i wytrzymuje ze mną.
No w tym roku nie mieliśmy szczęścia do pogody. Co roku jeździmy w lipcu, bywały dni deszczowe, ale nie aż tak.
W Zakopanem mamy fajną metę, domki dwuosobowe w leśnym terenie.Blisko do busa, blisko na szlaki, jakoś się przyzwyczailiśmy.
A ślubnego mam już 26 lat, zmieniać się mnie go nie chce, bo fajny jest i wytrzymuje ze mną.
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
Ja również nie uważam gówna za przekleństwo.
Spożycie złocistego, zwłaszcza przy dupiatej pogodzie - zdrowy objaw. Zatem Majka nie zmieniaj faceta. A już na pewno nie na cepra.
Ja swoje lokum w Zakopcu też bardzo chwalę i uwielbiam tam wracać
Plus jest taki, że następnym razem na pewno będziecie mieli lepszą pogodę
Spożycie złocistego, zwłaszcza przy dupiatej pogodzie - zdrowy objaw. Zatem Majka nie zmieniaj faceta. A już na pewno nie na cepra.
Ja swoje lokum w Zakopcu też bardzo chwalę i uwielbiam tam wracać
Plus jest taki, że następnym razem na pewno będziecie mieli lepszą pogodę
W mieście możesz kogoś znać dziesięć lat i go nie poznać. W górach znasz go na wylot po paru tygodniach.
- Tatrzański urwis
- Posty: 1405
- Rejestracja: 2013-07-07, 12:17
- Lokalizacja: Małopolska
Jak na pierwszą relację na forum to całkiem nieźle Ci poszło .
Każdy kto myśli inaczej jest dla mnie degeneratem .bton1 pisze:Ja również nie uważam gówna za przekleństwo.
Prawidłowa postawabton1 pisze:Spożycie złocistego, zwłaszcza przy dupiatej pogodzie - zdrowy objaw.
Lepiej zostań przy swoim i nie słuchaj degeneratów .bton1 pisze: Zatem Majka nie zmieniaj faceta. A już na pewno nie na cepra.
- Tępy dyszel
- Posty: 2924
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
Majka pisze:To moja pierwsza relacja tutaj, więc proszę o wyrozumiałość
Dostaniesz szansę, choć pamiętaj - my tu tylko czasem mili jesteśmy
Majka pisze:a poprawiać nie będę, bo mi pasi do całości.
Nie poprawiaj się, nie krępuj się ze słowami. Wszak tu dorośli i poważni ludzi są
Majka pisze:A ślubnego mam już 26 lat, zmieniać się mnie go nie chce, bo fajny jest i wytrzymuje ze mną.
Szkoda chłopa
Majka pisze:No w tym roku nie mieliśmy szczęścia do pogody. Co roku jeździmy w lipcu, bywały dni deszczowe, ale nie aż tak.
Ale za to będzie pretekst do powrotu
Lipiec w Tatrach w ogóle bardzo mało stabilny pogodowo jest. Polecam drugą połowę sierpnia. Już nieco chłodniej a pogoda pewniejsza.
A najbardziej polecam tatrzańską jesień. Co prawda, może być już sporo oblodzeń po północnej stronie ale i tak można ładnie ,,połazikować".
Majka - zdjęcia ponadprzeciętnej urody i to mimo, nie najlepszej pogody
Całkiem zacny Twój debiut na forum
ceper pisze:ale z pominięciem Zakopca (nie darzę go sympatią)
Piszę to ze zdumieniem ale zgadzam się z Tobą. Nieład architektoniczny i komunikacyjny, ciasnota, dutki, dutki i dutki, multum tandetnej góralszczyzny made in China. Gdzieś nawet przeczytałem, że Zakopane to....kurort.
To już lepiej stacjonować np. w Białce Tatrzańskiej albo nawet Czarnym Dunajcu.
Ostatnio zmieniony 2014-08-01, 16:54 przez Tępy dyszel, łącznie zmieniany 2 razy.
Majka pisze:To moja pierwsza relacja tutaj, więc proszę o wyrozumiałość
Mogło być gorzej.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Majka pisze:ślubny sączy piwsko.
Majka pisze:Ślubny pije piwsko
Zacna postawa. Zaiste
ceper pisze:To jest kulturalne forum, nie idź drogą degeneruchów i popraw na "widoków brak"
I kto to kurwa mówi!!!??? Czyżby to ten sam prawy, nieskazitelny, wszystkowiedzący, niezmiernie tolerancyjny internetowy troll, który używał na tym forum tych straszliwych "wulgaryzmów"???
ceper pisze:Zawsze mogę wydupczać na drzewo, co radzi kilku forumowiczów, ale nie wiem, jak to się robi.
ceper pisze:Pogoda na tych kilku zdjęciach dupna, to się chociaż wam pić nie chciało.
Majka zagryzam paznokcie czekając na CDN. Nie daj długo czekać
No to wrzucam ciąg dalszy mojej burzowo-deszczowej opowieści.
Następnych dwóch dni nawet wspominać mi się nie chce. Można streścić je w kilku słowach:deszcz, Krupówki, knajpy, nuda.
4.Jedyny, poza dniem przyjazdu, w pełni słoneczny, pogodny dzień. Korzystając z tego,że jest niedziela, a na weekend otwierają zielony szlak z Kuźnic, wybieramy się na Kasprowy Wierch.Nie było nas na nim z 5 lat, a tym szlakiem nigdy jeszcze nie wchodziliśmy.
No to idziemy przez las.Po godzinie jesteśmy na Myślenickich Turniach.Pierwszy odpoczynek, pierwsze widoki i pierwsze fotki.
Idziemy jeszcze przez jakiś czas lasem, po czym wychodzimy na otwartą przestrzeń.Zatrzymujemy się na małej platformie widokowej.Świetnie stąd widać Kalatówki.
I Halę Kondratową
I Giewont
Szlak staje się bardzo widokowy.Nie odczuwam jakiegokolwiek zmęczenia, co rzadko mi się zdarza.Ale i tak wlokę się za ślubnym, bo co chwilę zatrzymuję się i pstrykam fotki.A widoki coraz piękniejsze.
Pod samym szczytem dostrzegamy coś ruszającego się w trawie.Szybko wyciągam aparat.Skubaniec wcale nie ma zamiaru uciekać.Zachowuje się tak, jakby pozował do zdjęć.
Wejście na Kasprowy zajęło nam dobrze ponad trzy godziny.Oczywiście przeze mnie, przez moje fotki i zachwyty.Na Kasprowym tłumy. Siedzimy tylko chwilkę, cieszymy oko widokami i podążamy w kierunku Beskidu.
Z Beskidu też widoczki przepiękne.
Dolina Zielona
Kasprowy w całej okazałości
Schodzić mi się wcale nie chce, ale w końcu trzeba.Schodzimy na Przełęcz Liliowe.
Ślubny zaczyna coś tam przebąkiwać o Świnicy, ale ja wcale na łańcuchy nie mam dziś ochoty.Poza tym czuję już trochę zmęczenia.Schodzimy powoli zielonym szlakiem w kierunku naleśników.Wróć, w kierunku Hali Gąsienicowej.
W drodze rodzi mi się we łbie pomysł,żeby odbić jeszcze do Doliny Zielonej.Bardzo lubię to miejsce.Ślubny oczywiście się zgadza.
Dochodzimy do miejsca, w którym odchodzi niebieski szlak na Karb i wracamy. W sumie to można było z Przełęczy Liliowe iść na Przełęcz Świnicką i zejść czarnym przez Dolinę Zieloną, ale jak zwykle nie pomyślałam wcześniej.
Idziemy więc do Murowańca na naleśniki oczywiście, a ślubny dostaje zasłużone piwsko.
Przy Murowańcu siedzimy tym razem dość długo.Później żółtym przez Jaworzynkę do Kuźnic i z buta na kwaterę.
Stwierdzam z perspektywy czasu,że to był najfajniejszy dzień w całego naszego tegorocznego pobytu w Tatrach.Niewątpliwie przyczyniła się do tego piękna pogoda.
5.Pogoda stabilna , to znaczy rano słońce, po południu, albo i wcześniej burze i ulewy.I tak już do końca.Patrząc na prognozy, planuję krótką dość wycieczkę na Sarnią Skałę.
Zaczynamy w Kuźnicach, idziemy na Kalatówki.Jest dość wczesna pora.Na Kalatówkach pusto.
Zupełnie leniwie, nie spiesząc się idziemy Drogą nad Reglami. Na szlaku spotykamy tylko dwie osoby.Przysiadamy wspólnie na dłuższą pogawędkę, bo o dziwo w górach to ja dość gadatliwa jestem, a na co dzień to raczej odludek.
Tą częścią Drogi nad Reglami nie szliśmy z 15 lat, więc robimy sporo fotek, choć nie jest to przecież jakiś szczególnie interesujący szlak.
Na Czerwonej Przełęczy sporo ludzi, również jakieś kolonie, wycieczki.Uciekamy szybko na szczyt,żeby zdążyć przed tym tłumem.
Pogoda w porządku ( na razie ), na widoczność też nie można narzekać.
Słychać krzyki, czyli kolonia się zbliża.Czas schodzić.Schodzimy do Doliny Białego.Sporo błota po drodze.Zawsze schodziliśmy do Strążyskiej, a teraz mnie podkusił.
Lubię Dolinę Białego, uważam,że jest piękna.Krótkie posiedzenie przy wodospadzie i czas na fotki.
Wracamy Drogą pod Reglami . Ledwie zamykamy za sobą drzwi domku zaczyna grzmieć i padać, bo przecież dawno nie było burzy
Ostatnią część wrzucę niebawem
Następnych dwóch dni nawet wspominać mi się nie chce. Można streścić je w kilku słowach:deszcz, Krupówki, knajpy, nuda.
4.Jedyny, poza dniem przyjazdu, w pełni słoneczny, pogodny dzień. Korzystając z tego,że jest niedziela, a na weekend otwierają zielony szlak z Kuźnic, wybieramy się na Kasprowy Wierch.Nie było nas na nim z 5 lat, a tym szlakiem nigdy jeszcze nie wchodziliśmy.
No to idziemy przez las.Po godzinie jesteśmy na Myślenickich Turniach.Pierwszy odpoczynek, pierwsze widoki i pierwsze fotki.
Idziemy jeszcze przez jakiś czas lasem, po czym wychodzimy na otwartą przestrzeń.Zatrzymujemy się na małej platformie widokowej.Świetnie stąd widać Kalatówki.
I Halę Kondratową
I Giewont
Szlak staje się bardzo widokowy.Nie odczuwam jakiegokolwiek zmęczenia, co rzadko mi się zdarza.Ale i tak wlokę się za ślubnym, bo co chwilę zatrzymuję się i pstrykam fotki.A widoki coraz piękniejsze.
Pod samym szczytem dostrzegamy coś ruszającego się w trawie.Szybko wyciągam aparat.Skubaniec wcale nie ma zamiaru uciekać.Zachowuje się tak, jakby pozował do zdjęć.
Wejście na Kasprowy zajęło nam dobrze ponad trzy godziny.Oczywiście przeze mnie, przez moje fotki i zachwyty.Na Kasprowym tłumy. Siedzimy tylko chwilkę, cieszymy oko widokami i podążamy w kierunku Beskidu.
Z Beskidu też widoczki przepiękne.
Dolina Zielona
Kasprowy w całej okazałości
Schodzić mi się wcale nie chce, ale w końcu trzeba.Schodzimy na Przełęcz Liliowe.
Ślubny zaczyna coś tam przebąkiwać o Świnicy, ale ja wcale na łańcuchy nie mam dziś ochoty.Poza tym czuję już trochę zmęczenia.Schodzimy powoli zielonym szlakiem w kierunku naleśników.Wróć, w kierunku Hali Gąsienicowej.
W drodze rodzi mi się we łbie pomysł,żeby odbić jeszcze do Doliny Zielonej.Bardzo lubię to miejsce.Ślubny oczywiście się zgadza.
Dochodzimy do miejsca, w którym odchodzi niebieski szlak na Karb i wracamy. W sumie to można było z Przełęczy Liliowe iść na Przełęcz Świnicką i zejść czarnym przez Dolinę Zieloną, ale jak zwykle nie pomyślałam wcześniej.
Idziemy więc do Murowańca na naleśniki oczywiście, a ślubny dostaje zasłużone piwsko.
Przy Murowańcu siedzimy tym razem dość długo.Później żółtym przez Jaworzynkę do Kuźnic i z buta na kwaterę.
Stwierdzam z perspektywy czasu,że to był najfajniejszy dzień w całego naszego tegorocznego pobytu w Tatrach.Niewątpliwie przyczyniła się do tego piękna pogoda.
5.Pogoda stabilna , to znaczy rano słońce, po południu, albo i wcześniej burze i ulewy.I tak już do końca.Patrząc na prognozy, planuję krótką dość wycieczkę na Sarnią Skałę.
Zaczynamy w Kuźnicach, idziemy na Kalatówki.Jest dość wczesna pora.Na Kalatówkach pusto.
Zupełnie leniwie, nie spiesząc się idziemy Drogą nad Reglami. Na szlaku spotykamy tylko dwie osoby.Przysiadamy wspólnie na dłuższą pogawędkę, bo o dziwo w górach to ja dość gadatliwa jestem, a na co dzień to raczej odludek.
Tą częścią Drogi nad Reglami nie szliśmy z 15 lat, więc robimy sporo fotek, choć nie jest to przecież jakiś szczególnie interesujący szlak.
Na Czerwonej Przełęczy sporo ludzi, również jakieś kolonie, wycieczki.Uciekamy szybko na szczyt,żeby zdążyć przed tym tłumem.
Pogoda w porządku ( na razie ), na widoczność też nie można narzekać.
Słychać krzyki, czyli kolonia się zbliża.Czas schodzić.Schodzimy do Doliny Białego.Sporo błota po drodze.Zawsze schodziliśmy do Strążyskiej, a teraz mnie podkusił.
Lubię Dolinę Białego, uważam,że jest piękna.Krótkie posiedzenie przy wodospadzie i czas na fotki.
Wracamy Drogą pod Reglami . Ledwie zamykamy za sobą drzwi domku zaczyna grzmieć i padać, bo przecież dawno nie było burzy
Ostatnią część wrzucę niebawem
Czasami robiąc zdjęcie wagonika kolejki, u mnie jakoś dziwnie liny wychodzą pionowo na zdjęciu
Jeśli kompromis uzgodnień tras w wykonaniu ślubnego zawsze zgadza się z twoją propozycją, to jakiś pantoflarz lub dba o swoje bezpieczeństwo, bo
Dwutysięcznik zdobyty - gratulacje.
Nam było dane nawiedzić bajkowy Zielony Staw, gdy było w nim jeszcze mnóstwo rybek /i potem przez Karb/. Byłem później kilka razy przy nim, ale o rybkach ani widu, ani słychu.
Jeśli kompromis uzgodnień tras w wykonaniu ślubnego zawsze zgadza się z twoją propozycją, to jakiś pantoflarz lub dba o swoje bezpieczeństwo, bo
Majka pisze:o dziwo w górach to ja dość gadatliwa jestem
Dwutysięcznik zdobyty - gratulacje.
Nam było dane nawiedzić bajkowy Zielony Staw, gdy było w nim jeszcze mnóstwo rybek /i potem przez Karb/. Byłem później kilka razy przy nim, ale o rybkach ani widu, ani słychu.
Wiesz co , jeśli chodzi o trasy czy w Tatrach czy gdzie indziej, od lat się przyjęło,że ja ustalam trasy i nie ma z tym problemu.
W Dolinie Zielonej byłam wcześniej kilka razy, a to w połączeniu z Kościelcem, a to z samym Karbem i Małym Kościelcem, rożnie.
W Dolinie Zielonej byłam wcześniej kilka razy, a to w połączeniu z Kościelcem, a to z samym Karbem i Małym Kościelcem, rożnie.
"Wokół góry, góry i góry
I całe moje życie w górach..."
I całe moje życie w górach..."
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 81 gości