Majówka, średnio podobała mi się perspektywa spotykania tłumów na szlaku, więc rozmyślałem nad Jurą, ale ostatecznie zdecydował się wpaść w nasze górki znajomy z innej części Polski. Więc zaplanowałem fajną, znaną mi trasę. Zwardoń-Racza-Rycerzowa-Pilsko-Babia.
Ruszyliśmy już w Środę, po południu fajnie się rozpogodziło, w górach przywitał nas piękny zachód słońca. Tego dnia kolega był po prawie całym dniu podróży, ja po pracy. Więc już w ciemnościach zrobiliśmy jakieś 10km od Zwardonia, godzinę drogi od Raczy. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę przy ognisku.
W nocy spało się fajnie, ciepło bo było jakieś +8. Rano zebraliśmy się gdzieś o 8:00, ruszając na górę. W schronisku chcieliśmy nabrać wody, i napis cię jakiejś kawy. Oczywiście w schronisku tłumy. Uciekliśmy z niego dość szybko, na moment zahaczając jeszcze o platformę widokową.
Po drodze zrobiliśmy jeszcze mały postój na szlaku przy rezerwacie Śrubita.
Tutaj dopiero było widać tłumy na szlaku, co minutę mijały nas jakieś grupki turystów.
Na postoju furorę zrobiła Aza, co druga osoba podchodziła i mówiła do niej "Jaki łady piesek" Chyba to lekką ją zdenerwowało, bo przegryzła smycz którą była przypięta do plecaka. Nigdy czegoś podobnego nie wykonała... Furorę zrobiła też kuchenka na drewno, którą mieliśmy ze sobą. Każdy się dziwił, co to takiego, jakie to fajne. A przecież patent stary jak świat
Ruszamy dalej, najedzeni owsiankami i mlecznymi startami.
Chwilę później docieramy do Jaworzyny, piękne widoki na Słowację. Kładziemy się na trawie, nigdzie nam się nie spieszy. Rozmyślamy czy iść na Raczę, czy uderzyć w stronę doliny która kusi nas swoimi kolorami i swoim wyglądem, trzeba zejść jakoś na azymut w stronę wsi którą widzimy z góry, Nova Bystrica. Z tych okolic mam na mapie Compassu fragment zielonego szlaku prowadzącego na przełęcz Przysłop. W sumie to nazwa nic nie mówi bo przełęcz Przysłop to nazwa dla co drugiej przełęczy w beskidach, ale chodzi o przełęcz między Rycerzową a Świtkową (niebieski szlak).
Nie żałujemy tej decyzji, piękna wioska. Coś innego niż w Polskich wsiach, a przecież do granicy jest kawałek. Piękna dolina, niesamowity las. I fajny widokowo szlak. No i brak tłumów, w ogóle to brak ludzi. Nawet mieszkańców nie było widać.
Napotykamy na naszej trasie piękny strumyk, tu czas żeby nabrać wody i trochę się przemyć po tych 2 dniach wędrówki. Widimy na jakimś szczycie zarysy jakiejś szopy, ruszamy - może otwarta, może uda się tam przenocować.
Niestety okazało się że to jakieś budynki małego ośrodka kempingowego lub czegoś w tym stylu. Wszystko zamknięte, również ta nieco rozleciana szopa. Więc nadal aktualny plan aby dotrzeć do przełęczy.
Tu stoi jakaś szałas, ale oczywiście nie może być inaczej, tona śmieci w środku. Więc rozbijamy się parę metrów dalej, pożyczamy tylko na nockę ławeczkę która stała obok szałasu, rano odnosimy.
Noc cieplutka, miejscówka piękna. Aż żal się z nią rozstawać. Jeszcze tu wrócę!
Dziś idziemy na Krawców Wierch, przez Soblówkę bo chcemy zahaczyć o sklepik. Dzień zapowiadał się piękny, ale po 2h złapał nas deszcz. Wyciągamy kurtki i nasze Tactical Kiecki. Przerobione z worka na śmieci przeciwdeszczowe ubranko, które jest o tyle lepsze od spodni że: Jest lżejsze, mniejsze, przewiewne, spełnia swoje zadanie, i nie żal gdy się potarga w krzakach.
Tak docieramy do Krawców Wierchu, do schroniska wejść się nie da, całe zapchane. Idziemy więc do strumyka nabrać wody i dalej szlakiem w stronę Trzech Kopców. Rozglądając się za noclegiem, znajdujemy parę metrów równej ziemi tuż przy szlaku, gdzieś przed Magurką. Siedzimy grzejąc się i susząc przy ognisku, zaczyna się ściemniać więc wyciągamy nasze plandeki i się rozbijamy.
Rano mgła z widocznością do kilkunastu metrów, zimno, i ciągły opad kondensacyjny. Mokre jest wszystko, od śpiworów po karimaty i ubrania. Nawet pokrowiec przeciwdeszczowy na plecak na niewiele się tu zdał. Idziemy na Pilsko, tu zagrzejemy sobie wrzątek, zjemy coś. Zagrzejemy się, bo jest przeraźliwie zimno, temperatura nie jest jakoś bardzo niska (+3), ale ta wilgotność + wiatr. Spokojnie mogę powiedzieć że odczuwalna to było z -5
Momentami widać jakieś przebłyski od słowackiej strony, to tatry.
Na Hali Miziowej decydujemy że nie ruszamy w stronę Babiej, mamy wszystko przemoczone, jesteśmy zmarznięci. Do tego w góry zwykle chodzę dla widoków, których nie ma i według prognoz nie będzie też jutro. Widoczność spada, momentami sięga paru metrów. Próbowaliśmy dostać się na nocleg do Bazy namiotowej, Głuchaczki, ale była zajęta. Wróciliśmy się więc na Miziową, ludzie stojący 50m od schroniska, pytają nas jak dojść do schroniska, gdzie ono jest... Nic nie widać, nawet marsz z GPSem w ręce jest problematyczny na tych halach. Szlakiem to pół biedy, jeszcze można się zorientować.
Siedzimy do wieczora, decydujemy się że wracamy jutro rano, Babią sobie darujemy, innym razem. Schodzimy w stronę Korbielowa, tu pamiętałem o zadaszaniu, czyli małym ogródku piwnym, nieopodal wyciągu. Takie miejsce na nocleg w takich warunkach to pełen wypas.
Niżej widoczność na 30-50m, nadal leje czasem pada grad, wieje i jest zimno. Lodowato wręcz.
Rozbijamy plandekę w ogródku piwnym, robiąc prowizoryczne zadaszenie, trzeba jakoś przetrwać nockę, ale już wiem że nie będzie lekko. Wzięliśmy śpiwory dość ciepłe, ale nie na takie warunki, nikt z nas się nie spodziewał takiej temperatury.
W nocy -5, do tego wiatr i wilgoć. Spałem w zimę w temperaturze -16 stopni, pod kawałkiem plandeki, ale to był upał w porównaniu do tego co spotkało nas tej nocy. Nigdy tak nie zmarzłem. Tyłek uratowała mi folia NRC, która pozwoliła przespać parę godzin.
Rano szybki marsz na przystanek, i busem do Żywca.
Świetny wypad, Takie właśnie wspominam najlepiej, gdy porządnie się zmęczę, zmarznę, zmoknę. Nabiorę nowych doświadczeń, zweryfikuję swój sprzęt. Wiem na czym mogę polegać a co trzeba wymienić.
Wszystkie fotki: https://www.flickr.com/photos/114198437 ... 517143864/
Trasa: D1, D2, D3, D4, D5
Majówka. Racza, Krawców Wierch, Pilsko.
Nie wiem czy znacie to miejsce ale dosłownie 1 km od granicy na odcinku Wielka Racza - Przegibek, po stronie słowackiej jest całe osiedle bacówek. Są to Bryzgałki, gdzieś tutaj już chyba dawałam relację z pobytu tam. Świetne miejsce na nocleg, a na dodatek to są porządne szałasy z piecami i można się ogrzać (drewno trzeba sobie przynieść a jak się spali nagromadzone tam to odbudować zapas).
Jedna fotką na zachętę.
Jedna fotką na zachętę.
- TataOjciec
- Posty: 353
- Rejestracja: 2013-09-17, 14:26
- Lokalizacja: Z Blokowiska
Namiociki takie sobie, do rozbicia potrzeba w miarę równego terenu żeby się w nocy nie "wysunąć", trzeba też przynajmniej 2 drzew, i sporo przestrzeni, to jednak kawał daszku, trzeba tą jakoś rozciągnąć między drzewami.
Namiot można rozbić gdziekolwiek, na polanie, podmokłym terenie... Wszędzie. Plandekę już nie bardzo. Namiot wychodzi jakiś kilogram więcej, ale warto go dźwigać dla wygody. Plandeka/tarp takiej nie daje
Ale chodzę z nimi bo klimat jest fajny Jak się sezon na komary zacznie (jeszcze ich nie było w górach) to biorę namiot bez gadania :p
Namiot można rozbić gdziekolwiek, na polanie, podmokłym terenie... Wszędzie. Plandekę już nie bardzo. Namiot wychodzi jakiś kilogram więcej, ale warto go dźwigać dla wygody. Plandeka/tarp takiej nie daje
Ale chodzę z nimi bo klimat jest fajny Jak się sezon na komary zacznie (jeszcze ich nie było w górach) to biorę namiot bez gadania :p
Mój faworyt na relację miesiąca.
Pomysł na włoczenie się z płachtą.... odważny i genialny.
Ale najbardziej powaliło mnie ubranie z woreteksu.
Dawno temu też chciałem wykorzystać worki na śmieci. Kupiliśmy z kumplem takie grube, duże, posklejaliśmy w jedną płachtę i ruszylismy na trzydniowy podbój gór - od Makowa do Węgierskiej Górki.
Jak przydupiło żabami na Policy to skończyliśmy przed czasem, przemoczeni do suchej nitki, a worki zdały się na nic.
Pomysł na włoczenie się z płachtą.... odważny i genialny.
Ale najbardziej powaliło mnie ubranie z woreteksu.
Dawno temu też chciałem wykorzystać worki na śmieci. Kupiliśmy z kumplem takie grube, duże, posklejaliśmy w jedną płachtę i ruszylismy na trzydniowy podbój gór - od Makowa do Węgierskiej Górki.
Jak przydupiło żabami na Policy to skończyliśmy przed czasem, przemoczeni do suchej nitki, a worki zdały się na nic.
Piotrek pisze:kamykus pisze: Jak się sezon na komary zacznie (jeszcze ich nie było w górach) to biorę namiot bez gadania :p
Szłoby to jakoś załatwić n.p. firankę jako moskitierę
Majtki niejednej teściowej tez by się mogły nadać.
W mieście możesz kogoś znać dziesięć lat i go nie poznać. W górach znasz go na wylot po paru tygodniach.
- Tępy dyszel
- Posty: 2924
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
No Panowie, szacun - ,,czapki z głów". Ekstremiści z Was. Co mnie zaskakuję, pogodę w sumie mieliście nie najlepszą a widoczność całkiem, całkiem.
Ps. Odkrywki fliszu karpackiego pomiędzy Rycerzową i przeł. Przysłop napotkaliście ?
Też byłem na przeł. Przysłop całkiem niedawno - tego syfu w i obok wiaty, nie zostawiłem
Ps. Odkrywki fliszu karpackiego pomiędzy Rycerzową i przeł. Przysłop napotkaliście ?
Też byłem na przeł. Przysłop całkiem niedawno - tego syfu w i obok wiaty, nie zostawiłem
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 65 gości