Na kaca - Mogielica
Na kaca - Mogielica
Dawno żadnej relacji nie wrzucałem na to nasze forum. Ciężko stwierdzić czy z braku czasu, chęci czy daleko posuniętej degeneracji. Prawdopodobnie z wszystkiego po trochu. Postaram się jakoś nadrobić zaległości - na początek relacja z niedzielno-palmowej wyprawy na Mogielicę.
Jakoś tak się złożyło, że ja, człowiek stroniący od używek, zwłaszcza tych w formie napojów wyskokowych, spędziłem z nimi całą sobotnią noc. Jako usprawiedliwienie miałem 77777, trafionych w tak zwanym punkcie hotspot. Jako że los nam sprzyjał tamtej nocy i kumpel również wypłacił czterocyfrową sumę z maszyny, postanowiliśmy nikły procent z wygranych przeznaczyć na świętowanie hotspotowego tryumfu. O godzinie 6.30, niedzielnego poranka, gdy trafiłem w końcu do domu, w mej głowie zaświtała niezwykła myśl. Myśl przeistoczyłem w czyny i wykonałem dwa telefony. Odpowiedzi otrzymałem pozytywne, choć jeden z głosów był, jak to się mówi w naszych stronach, doprany jak byk.
I tak około godziny 11 wyruszamy w składzie Beskidus, Rychu i Miras do Jurkowa. Po drodze zagotowało nam samochód, jednak jakoś dojeżdzamy na przełęcz Rydza-Śmigłego, skąd żwawym krokiem ruszamy na szlak. Oczywiście po wypiciu paru browarów. Mirek, jak widać na poniższym zdjęciu, jest jak najbardziej pozytywnie nastawiony na zdobycie Królowej Wysp
I tak z wolna ruszamy w kierunku szczytu. Pełni radości, z dopisującymi humorami i nieodłącznym towarzyszem kacem. Jak wyjęci z obrazka p.t. "Zlot GBG". Po drodze kilka popasów (nie dla odpoczynku tylko na piwo) i po jakimś czasie docieramy na Polanę Stumorgową.
Nie było mnie tutaj parę lat i już zapomniałem jak to wszystko świetnie wygląda. Nawet w tej szaroburej pogodzie pasującej do klimatu naszej wyprawy, okoliczne krajobrazy wyglądają jak wyrwane wprost z kart powieści Tolkiena czy Sapkowskiego. Dla mnie cudo!
Nawet Ryszard Czarna Wizja wydaje się być oczarowany widokami.
Jeszcze chwilę delektujemy się widokami i napojem wprost z puszki, następnie zmierzamy ku widniejącej na pobliskim już szczycie wieży.
Po drodze mijamy Diabelski Stół, gdzie na chwilę zasiadamy. Czy raczej przystajemy. Czy coś...
Po chwili docieramy na szczyt. Z różnymi reakcjami:
-Już??
-Chyba w końcu...
-Chyba was pojebało, że tam wyjde...
Oczywiście pierwszą czynnością na szczycie było wyjście na wieżę. Widoków za bardzo nie było, ale satysfakcja, katharsis i inne pozytywne były jak najbardziej.
Schodzimy z wieży, gdyż piździło na niej gorzej niż w kieleckim i u jej podstaw urządzamy minibiwak.
Jak stwierdziłem - Matce Boskiej, od ostatniej mojej wizyty w tym miejscu, nie odrosła głowa.
I grupowe na szczycie.
W czasie powrotu każdy z nas dźwigał swój krzyż. Jeden dźwigał ból związany z brakiem papierosów i ostatnią puszką piwa, drugi przygotowywał się mentalnie na zjebkę za dwa dni w tanach, a trzeci dźwigał zwykły drewniany krzyż - tak, żeby też miał co dźwigać. Jakimś szczęśliwym trafem trafiliśmy do Mszany dolnej, dokładnie na Orlen, gdzie w Spontiuszu serwują dobre żarcie i mało rozwodnione piwo.
I tak minęła nam niedziela na tydzień przed Wielkanocą. Jak minęła Wielkanoc - opowiem w następnej relacji.
KONIEC
Jakoś tak się złożyło, że ja, człowiek stroniący od używek, zwłaszcza tych w formie napojów wyskokowych, spędziłem z nimi całą sobotnią noc. Jako usprawiedliwienie miałem 77777, trafionych w tak zwanym punkcie hotspot. Jako że los nam sprzyjał tamtej nocy i kumpel również wypłacił czterocyfrową sumę z maszyny, postanowiliśmy nikły procent z wygranych przeznaczyć na świętowanie hotspotowego tryumfu. O godzinie 6.30, niedzielnego poranka, gdy trafiłem w końcu do domu, w mej głowie zaświtała niezwykła myśl. Myśl przeistoczyłem w czyny i wykonałem dwa telefony. Odpowiedzi otrzymałem pozytywne, choć jeden z głosów był, jak to się mówi w naszych stronach, doprany jak byk.
I tak około godziny 11 wyruszamy w składzie Beskidus, Rychu i Miras do Jurkowa. Po drodze zagotowało nam samochód, jednak jakoś dojeżdzamy na przełęcz Rydza-Śmigłego, skąd żwawym krokiem ruszamy na szlak. Oczywiście po wypiciu paru browarów. Mirek, jak widać na poniższym zdjęciu, jest jak najbardziej pozytywnie nastawiony na zdobycie Królowej Wysp
I tak z wolna ruszamy w kierunku szczytu. Pełni radości, z dopisującymi humorami i nieodłącznym towarzyszem kacem. Jak wyjęci z obrazka p.t. "Zlot GBG". Po drodze kilka popasów (nie dla odpoczynku tylko na piwo) i po jakimś czasie docieramy na Polanę Stumorgową.
Nie było mnie tutaj parę lat i już zapomniałem jak to wszystko świetnie wygląda. Nawet w tej szaroburej pogodzie pasującej do klimatu naszej wyprawy, okoliczne krajobrazy wyglądają jak wyrwane wprost z kart powieści Tolkiena czy Sapkowskiego. Dla mnie cudo!
Nawet Ryszard Czarna Wizja wydaje się być oczarowany widokami.
Jeszcze chwilę delektujemy się widokami i napojem wprost z puszki, następnie zmierzamy ku widniejącej na pobliskim już szczycie wieży.
Po drodze mijamy Diabelski Stół, gdzie na chwilę zasiadamy. Czy raczej przystajemy. Czy coś...
Po chwili docieramy na szczyt. Z różnymi reakcjami:
-Już??
-Chyba w końcu...
-Chyba was pojebało, że tam wyjde...
Oczywiście pierwszą czynnością na szczycie było wyjście na wieżę. Widoków za bardzo nie było, ale satysfakcja, katharsis i inne pozytywne były jak najbardziej.
Schodzimy z wieży, gdyż piździło na niej gorzej niż w kieleckim i u jej podstaw urządzamy minibiwak.
Jak stwierdziłem - Matce Boskiej, od ostatniej mojej wizyty w tym miejscu, nie odrosła głowa.
I grupowe na szczycie.
W czasie powrotu każdy z nas dźwigał swój krzyż. Jeden dźwigał ból związany z brakiem papierosów i ostatnią puszką piwa, drugi przygotowywał się mentalnie na zjebkę za dwa dni w tanach, a trzeci dźwigał zwykły drewniany krzyż - tak, żeby też miał co dźwigać. Jakimś szczęśliwym trafem trafiliśmy do Mszany dolnej, dokładnie na Orlen, gdzie w Spontiuszu serwują dobre żarcie i mało rozwodnione piwo.
I tak minęła nam niedziela na tydzień przed Wielkanocą. Jak minęła Wielkanoc - opowiem w następnej relacji.
KONIEC
Jeśli nienormalne trwa dostatecznie długo, staje się normalnym...
Studencki bilet na balet do Opery Narodowej (Teatr Narodowy) kosztuje 130 zeta (wczraj syn był zachwycony spektaklem) i to równowartość aź dziesięciu sześciopaków! Zresztą towarzystwo przypominające wyglądem kiboli preferuje inne balety, zaś z drugiej strony chamów do opery/filharmonii nie wpuszczają, bo nie tylko ta słoma w butach ...
Ostatnio zmieniony 2014-04-27, 08:41 przez ceper, łącznie zmieniany 1 raz.
Cenne informacje zawiera Twój post. Najbardziej mnie cieszy to, że Twój syn był zachwycony spektaklem. Polecam "Damy i huzary" oraz "Bóg Mordu", jednakże to moje kibolskie preferencje, więc może być zawiedziony. A ten piwny przelicznik to Twój czy syna?
Sprecyzuj kogo chamem nazywasz.
Sprecyzuj kogo chamem nazywasz.
Jeśli nienormalne trwa dostatecznie długo, staje się normalnym...
Syna, bo ze zniżką studencką. Faktycznie, przeceniłem browar Kasztelan niepasteryzowany podając "na oko" przelicznik. 130 zeta = 10 sześciopaków (lub jak wolisz 6 dziesięciopaków) + extra pięciopak (wg promocji w Żabce 4x500ml = 7.99 zł, kupując w hurcie można mieć jeszcze coś ekstra, pomijam groszówki i wartość złomu). Zawiedziony to bywa człek kacem ...Beskidus pisze:A ten piwny przelicznik to Twój czy syna?
Lubię Fredrę oraz sztuki, które przedstawiają, jak z inteligenta w końcu słoma z butów wyłazi
Edit: dodałem wartość złomu za puszki, wszak chyba majątku w górach nie pozostawiacie
Ostatnio zmieniony 2014-04-27, 12:43 przez ceper, łącznie zmieniany 2 razy.
Beskidus, zaczynamy "Boga Mordu"?
Przepraszam, że tak wypaliłem bez namysłu z tą operą i browarami, ale intencją było jedynie docenienie waszej decyzji o wyborze czegoś namacalnego zamiast wyższych doznań duchowych. Rozumiem, że za słowem "wyższych" wdrapaliście się na szczyt Mogielicy, bo te niższe mieliście od kilku dni. OK?
Przepraszam, że tak wypaliłem bez namysłu z tą operą i browarami, ale intencją było jedynie docenienie waszej decyzji o wyborze czegoś namacalnego zamiast wyższych doznań duchowych. Rozumiem, że za słowem "wyższych" wdrapaliście się na szczyt Mogielicy, bo te niższe mieliście od kilku dni. OK?
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Widać Ceprze, żeś ekonom kulturysta. Tylko moim zdaniem te wtrącania są często niepotrzebne. Bo wypad fajny, fajnie się też czytało, opis tragedii, jakie spotykała wędrowców na szlaku odebrałem jako żart, budowanie napięcia, a Ty chyba za wiele rzeczy bierzesz na poważnie.
Może już czas spakować plecak i ruszyć na ceprostradę uduchowić się nieco? Niecka kopalni Bełchatów chyba ma zły wpływ na Ciebie.
Albo sprawdź, czy masz pod łóżkiem żyłę wodną.
Wracając do Mogielicy. Fajny, mroczny klimat.
Może już czas spakować plecak i ruszyć na ceprostradę uduchowić się nieco? Niecka kopalni Bełchatów chyba ma zły wpływ na Ciebie.
Albo sprawdź, czy masz pod łóżkiem żyłę wodną.
Wracając do Mogielicy. Fajny, mroczny klimat.
sokół pisze:Bo wypad fajny, fajnie się też czytało, opis tragedii, jakie spotykała wędrowców na szlaku odebrałem jako żart, budowanie napięcia, a Ty chyba za wiele rzeczy bierzesz na poważnie.
Witam w nielicznym gronie, które zrozumiało przekaz relacji pisanej z przymrużeniem oka
Iva pisze:Pomysłowe zdjęcie.
Nikt do niego nie pozował, ustawienie samo z siebie
Jeśli nienormalne trwa dostatecznie długo, staje się normalnym...
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 70 gości