6 Dni w Beskidzie Żywieckim, Babia, Pilsko, Rysianka
6 Dni w Beskidzie Żywieckim, Babia, Pilsko, Rysianka
To był jeden z najlepszych wypadów jakie zaliczyłem, głównie za sprawą towarzystwa.
Fakt że odbyło się to jakiś czas temu ale dla widoczków warto, wrzucę więc foto-relację z tego wypadu.
Większe foty w galerii:
Moje: http://imgbox.com/g/CLIyxjOhpA
Kuby: http://imgbox.com/g/SMKOZWwIC0
Wspólnie z Kubushem i Yogerem wybraliśmy się w góry, plan był taki aby spędzić te 6 dni gdzieś w górach i koniecznie wejść na Babią Górę.
Na Babią Górę wejść z psem można od Słowackiej strony, postanowiliśmy wyruszyć więc z Korbielowa, przespać się gdzieś u w okolicach Babiej, i zaatakować górę rano. Z pewnych przyczyn jednak podróż do Korbielowa się nie powiodła, "uciekł" nam Bus ale to dłuższa historia .
1 Dzień:
Ruszyliśmy więc innym busem do Koszarawy, z planem przespania się w bacówce w okolicach Mędralowej.
Czekała nas dość błotnista droga, dzień był dość chłody i strasznie mglisty.
Przeszliśmy dziś tylko 12km. Po dojściu do bacówki wyglądaliśmy jak już mieli byśmy na koncie kilka dni spania w krzakach i chodzenia po błocie.
Ognisko, kolacja która ugotował kubush... Z bacówki niestety skradziono piec (ciekawe komu chciało się go znosić z wysokości 1100 metrów?), cały dzień towarzyszyła nam mgła, zerwał się dość spory wiatr. Poszliśmy spać około 18:00
Dzień 2:
Godzina 3:00 nad ranem, budzimy się z zimna i postanawiamy wyruszyć jeszcze po ciemku na Babią, problem z psem rozwiązaliśmy nieco inaczej dzień wcześniej zaraz przed dojściem do bacówki.
Na szczyt idą 2 szlaki, Polski-Czerwony i Niebieski-Słowacki. Oddalone są od siebie tylko kilka metrów, postanowiliśmy to perfidnie wykorzystać. (Pies)
Wchodząc na Babią, świt zastał nas na wysokości 1500 metrów 2 kilometry od szczytu. Krótka przerwa na kawę i lecimy dalej.
Zatrzymujemy się na chwilę na Małej Babiej Górze, podziwiając piękny widok na Babią Górę.
Do szczytu Babiej docieramy półtora godziny później. Tutaj kilka fotek, kawa, chwila odpoczynku. Znajdujemy się wysoko nad chmurami, wiosek w Polsce i Słowacji nie widać, wystają tylko niektóre szczyty gór. Pięknie widać Tatry i pobliską Małą Fatrę na Słowacji. Na szczycie jesteśmy około 08:00 rano, jest pusto, na sam koniec pojawia się 2 turystów pytających jak dojść do Schroniska w Markowych Szczawinach. Widoki są tak piękne że aż nie chce się iść dalej.
...Schodzimy w stronę Schroniska w Slanej Vodzie na Słowacji.
W okolicach 15:00 docieramy do schroniska Slana Voda, wykończeni sporym podejściem na Babią Górę, a potem długim zejściem robimy szybkie zakupy (zdj.) i z zapasami ruszamy do pobliskiego lasu na nocleg.
Rozbijamy się w ładnym lesie, na szczycie jakiegoś pagórka w Slanej Vodzie. na którą dotarliśmy na przełaj.
Kubush ponownie podjął się ugotowania kolacji wrzucajac do garka od cebuli po fasolkę i kiełbasę, po zjedzeniu pysznej kolacji posiedzieliśmy trochę przy ognisku i poszliśmy spać około 23:00.
Dzień 3:
Na drugi dzień przez Słowację wracamy do Polski, idziemy do Korbielowa z zamiarem zakupienia czegoś na kolację, trasa bardzo męcząca, znaczną część trasy pokonaliśmy na przełaj przez góry.
Po zrobieniu zakupów, ruszamy w stronę Pilska. Tu również planujemy przespać się w bacówce. Ostatnie 1,5km to wspinaczka po ciemku i na przełaj do bacówki, na zboczu Pilska.
Bacówka która pomieściła by sporo osób, miała również piec na którym zamierzaliśmy ugotować kolację, półtora godziny rozpalania w nim, nie przyniosło większych efektów, ogień zamiast się palić, tlił się.
Trzeba było improwizować i ugotować obiad paląc ogień w grillu który znajdował się w chatce. Ciężko powiedzieć jak danie się nazywało, bo było w nim chyba wszystkiego po trochu, ale takie dania są najlepsze i najsmaczniejsze.
Dzień 4:
Obudziliśmy się zmarznięci co w sumie już nas nie dziwiło.
Z samego rana ruszyliśmy na Pilsko. Zahaczając jeszcze o schronisko na Hali Miziowej i szybkie skorzystanie z łazienki i przygotowanie sobie w ciepłym śniadania.
Dochodzimy do granicy RP, już mamy robić sobie fotkę ze szczytu kiedy to kubush wypatruje że to jednak nie szczyt (a tak wyglądał), do szczytu kieruje nas znak z napisem 15min. Nieco zdziwieni idziemy na szczyt znajdujący się 15 minut drogi od nas. Wcześniej jednak wrzucamy plecaki w kosodrzewiny gdyż podejście ze schroniska do granicy nieco nas wykończyło.
Tam kilka fotek, znów podziwiamy chmury które płyną znacznie poniżej szczytu, praktycznie całe niebo po horyzont usłane jest pięknymi chmurami które przykrywają zarówno Polskę jak i Słowację, w końcu wracamy po plecaki.
Gdzie idziemy?
Tym razem planujemy nie zmarznąć w nocy, postanowiliśmy przejść przez Rysiankę, i dobić do schroniska na Hali Boraczej.
Ponad 20km ciężkiej trasy za nami, w schronisku planujemy poimprezować, zjeść pyszne Jagodzianki i wyspać się w ciepłym. Za nocleg płacimy grosze, dostajemy własny pokój, za pieska postanowili nas nie skasować.
Dzień 5:
Rano wstajemy dość wypoczęci, ale nieco połamani przez za bardzo wygodnie łóżka Jest już późno, wychodzimy około 10:30 ze schroniska.
Ruszamy w stronę Baraniej Góry, tu również planujemy luksus w postaci noclegu w bacówce. W pobliskiej wsi, zjadamy 2 pyszne Pizze i ruszamy dalej. Po 20km docieramy już dość późno do Bacówki w okolicach Magurki.
Tu postanawiamy że dalej nie ma co iść, robi się zimno, ciemno i coraz bardziej wieje.
Czas spędzamy przy ognisku jedząc kolację, na rozmowach do późna. Pojawił się pomysł aby spać przy ognisku bez śpiworów i tarpów.
Plan jednak niezbyt się powiódł, niedługo później zerwał się potężny wiatr który wygonił nas do bacówki, ta dobrze uszczelniona dała nam schronienie na noc.
Wiatr wiał w nocy bardzo mocno, często mieliśmy wrażenie że odleci cała chatka, albo przynajmniej jej dach, dzielnie się trzymała i pozostała jednak cała.
Dzień:6
Dziś koniec naszej wycieczki, planujemy zakończyć ją przebijając 100 kilometrów. W Tym mniej więcej 20km na przełaj przez góry, mieliśmy dziś wejść na Baranią Górę, ale ta cała w chmurach jakoś nas zniechęciła. Wracamy do Węgierskiej Górki na pociąg. Tam nieco smutni że to już koniec w oczekiwaniu na pociąg...
Tak oto zaliczyliśmy świetny wypad, z pięknymi widokami, w super towarzystwie Mój zdecydowanie najlepszy, a to głównie za sprawą kompanów wycieczki i pięknych widokowo tras.
Wszystkie fotki z wypadu (większe);
Moje: http://imgbox.com/g/CLIyxjOhpA
Kuby: http://imgbox.com/g/SMKOZWwIC0
A, jest też filmik
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=zx69DflDptA[/youtube]
Fakt że odbyło się to jakiś czas temu ale dla widoczków warto, wrzucę więc foto-relację z tego wypadu.
Większe foty w galerii:
Moje: http://imgbox.com/g/CLIyxjOhpA
Kuby: http://imgbox.com/g/SMKOZWwIC0
Wspólnie z Kubushem i Yogerem wybraliśmy się w góry, plan był taki aby spędzić te 6 dni gdzieś w górach i koniecznie wejść na Babią Górę.
Na Babią Górę wejść z psem można od Słowackiej strony, postanowiliśmy wyruszyć więc z Korbielowa, przespać się gdzieś u w okolicach Babiej, i zaatakować górę rano. Z pewnych przyczyn jednak podróż do Korbielowa się nie powiodła, "uciekł" nam Bus ale to dłuższa historia .
1 Dzień:
Ruszyliśmy więc innym busem do Koszarawy, z planem przespania się w bacówce w okolicach Mędralowej.
Czekała nas dość błotnista droga, dzień był dość chłody i strasznie mglisty.
Przeszliśmy dziś tylko 12km. Po dojściu do bacówki wyglądaliśmy jak już mieli byśmy na koncie kilka dni spania w krzakach i chodzenia po błocie.
Ognisko, kolacja która ugotował kubush... Z bacówki niestety skradziono piec (ciekawe komu chciało się go znosić z wysokości 1100 metrów?), cały dzień towarzyszyła nam mgła, zerwał się dość spory wiatr. Poszliśmy spać około 18:00
Dzień 2:
Godzina 3:00 nad ranem, budzimy się z zimna i postanawiamy wyruszyć jeszcze po ciemku na Babią, problem z psem rozwiązaliśmy nieco inaczej dzień wcześniej zaraz przed dojściem do bacówki.
Na szczyt idą 2 szlaki, Polski-Czerwony i Niebieski-Słowacki. Oddalone są od siebie tylko kilka metrów, postanowiliśmy to perfidnie wykorzystać. (Pies)
Wchodząc na Babią, świt zastał nas na wysokości 1500 metrów 2 kilometry od szczytu. Krótka przerwa na kawę i lecimy dalej.
Zatrzymujemy się na chwilę na Małej Babiej Górze, podziwiając piękny widok na Babią Górę.
Do szczytu Babiej docieramy półtora godziny później. Tutaj kilka fotek, kawa, chwila odpoczynku. Znajdujemy się wysoko nad chmurami, wiosek w Polsce i Słowacji nie widać, wystają tylko niektóre szczyty gór. Pięknie widać Tatry i pobliską Małą Fatrę na Słowacji. Na szczycie jesteśmy około 08:00 rano, jest pusto, na sam koniec pojawia się 2 turystów pytających jak dojść do Schroniska w Markowych Szczawinach. Widoki są tak piękne że aż nie chce się iść dalej.
...Schodzimy w stronę Schroniska w Slanej Vodzie na Słowacji.
W okolicach 15:00 docieramy do schroniska Slana Voda, wykończeni sporym podejściem na Babią Górę, a potem długim zejściem robimy szybkie zakupy (zdj.) i z zapasami ruszamy do pobliskiego lasu na nocleg.
Rozbijamy się w ładnym lesie, na szczycie jakiegoś pagórka w Slanej Vodzie. na którą dotarliśmy na przełaj.
Kubush ponownie podjął się ugotowania kolacji wrzucajac do garka od cebuli po fasolkę i kiełbasę, po zjedzeniu pysznej kolacji posiedzieliśmy trochę przy ognisku i poszliśmy spać około 23:00.
Dzień 3:
Na drugi dzień przez Słowację wracamy do Polski, idziemy do Korbielowa z zamiarem zakupienia czegoś na kolację, trasa bardzo męcząca, znaczną część trasy pokonaliśmy na przełaj przez góry.
Po zrobieniu zakupów, ruszamy w stronę Pilska. Tu również planujemy przespać się w bacówce. Ostatnie 1,5km to wspinaczka po ciemku i na przełaj do bacówki, na zboczu Pilska.
Bacówka która pomieściła by sporo osób, miała również piec na którym zamierzaliśmy ugotować kolację, półtora godziny rozpalania w nim, nie przyniosło większych efektów, ogień zamiast się palić, tlił się.
Trzeba było improwizować i ugotować obiad paląc ogień w grillu który znajdował się w chatce. Ciężko powiedzieć jak danie się nazywało, bo było w nim chyba wszystkiego po trochu, ale takie dania są najlepsze i najsmaczniejsze.
Dzień 4:
Obudziliśmy się zmarznięci co w sumie już nas nie dziwiło.
Z samego rana ruszyliśmy na Pilsko. Zahaczając jeszcze o schronisko na Hali Miziowej i szybkie skorzystanie z łazienki i przygotowanie sobie w ciepłym śniadania.
Dochodzimy do granicy RP, już mamy robić sobie fotkę ze szczytu kiedy to kubush wypatruje że to jednak nie szczyt (a tak wyglądał), do szczytu kieruje nas znak z napisem 15min. Nieco zdziwieni idziemy na szczyt znajdujący się 15 minut drogi od nas. Wcześniej jednak wrzucamy plecaki w kosodrzewiny gdyż podejście ze schroniska do granicy nieco nas wykończyło.
Tam kilka fotek, znów podziwiamy chmury które płyną znacznie poniżej szczytu, praktycznie całe niebo po horyzont usłane jest pięknymi chmurami które przykrywają zarówno Polskę jak i Słowację, w końcu wracamy po plecaki.
Gdzie idziemy?
Tym razem planujemy nie zmarznąć w nocy, postanowiliśmy przejść przez Rysiankę, i dobić do schroniska na Hali Boraczej.
Ponad 20km ciężkiej trasy za nami, w schronisku planujemy poimprezować, zjeść pyszne Jagodzianki i wyspać się w ciepłym. Za nocleg płacimy grosze, dostajemy własny pokój, za pieska postanowili nas nie skasować.
Dzień 5:
Rano wstajemy dość wypoczęci, ale nieco połamani przez za bardzo wygodnie łóżka Jest już późno, wychodzimy około 10:30 ze schroniska.
Ruszamy w stronę Baraniej Góry, tu również planujemy luksus w postaci noclegu w bacówce. W pobliskiej wsi, zjadamy 2 pyszne Pizze i ruszamy dalej. Po 20km docieramy już dość późno do Bacówki w okolicach Magurki.
Tu postanawiamy że dalej nie ma co iść, robi się zimno, ciemno i coraz bardziej wieje.
Czas spędzamy przy ognisku jedząc kolację, na rozmowach do późna. Pojawił się pomysł aby spać przy ognisku bez śpiworów i tarpów.
Plan jednak niezbyt się powiódł, niedługo później zerwał się potężny wiatr który wygonił nas do bacówki, ta dobrze uszczelniona dała nam schronienie na noc.
Wiatr wiał w nocy bardzo mocno, często mieliśmy wrażenie że odleci cała chatka, albo przynajmniej jej dach, dzielnie się trzymała i pozostała jednak cała.
Dzień:6
Dziś koniec naszej wycieczki, planujemy zakończyć ją przebijając 100 kilometrów. W Tym mniej więcej 20km na przełaj przez góry, mieliśmy dziś wejść na Baranią Górę, ale ta cała w chmurach jakoś nas zniechęciła. Wracamy do Węgierskiej Górki na pociąg. Tam nieco smutni że to już koniec w oczekiwaniu na pociąg...
Tak oto zaliczyliśmy świetny wypad, z pięknymi widokami, w super towarzystwie Mój zdecydowanie najlepszy, a to głównie za sprawą kompanów wycieczki i pięknych widokowo tras.
Wszystkie fotki z wypadu (większe);
Moje: http://imgbox.com/g/CLIyxjOhpA
Kuby: http://imgbox.com/g/SMKOZWwIC0
A, jest też filmik
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=zx69DflDptA[/youtube]
Ostatnio zmieniony 2014-04-09, 23:03 przez kamykus, łącznie zmieniany 1 raz.
Pudelek pisze:kamykus pisze:Ostatnie 1,5km to wspinaczka po ciemku i na przełaj do bacówki, na zboczu Pilska.
mi to wygląda na bacówkę na Hali Górowej, tam gdzie latem mieści się baza namiotowa
Tam właśnie planujemy się spotkać po raz kolejny.
Wycieczka - miodzio.
Ostatnio zmieniony 2014-04-10, 07:20 przez Basia Z., łącznie zmieniany 1 raz.
Kolejny dobry survival, fajnie się to czyta i ogląda. Ale nie mogę się zgodzić ze słowami:
kamykus pisze:Ciężko powiedzieć jak danie się nazywało, bo było w nim chyba wszystkiego po trochu, ale takie dania są najlepsze i najsmaczniejsze.
W mieście możesz kogoś znać dziesięć lat i go nie poznać. W górach znasz go na wylot po paru tygodniach.
- TataOjciec
- Posty: 353
- Rejestracja: 2013-09-17, 14:26
- Lokalizacja: Z Blokowiska
Piotrek pisze:aż mi się wspominają moje z TatąOjcem gdy też tak szwendaliśmy
Tak jak pisałem wcześniej ja tylko czekam aż mi potwory podrosną i wracam do szwendania wszelakiego. Tak że dalsza cześć szfendacka przed nami
Ostatnio zmieniony 2014-04-10, 08:41 przez TataOjciec, łącznie zmieniany 1 raz.
Basia Z. pisze:buba pisze:Ale fajna relacja! az sie chce ogladac takie wspaniale noclegi i apetyczne posiłki!!! az czuc zapach dymu, drewna, błota, mgły!
Ale pisali, że każdej nocy było im zimno
Oj to wczulam sie idealnie w klimat relacji bo mi dzis caly dzien tez zimno jak cholera!
w relacji zimno, naokolo zimno- kiedy wreszcie bedzie troche ciepla????
Ostatnio zmieniony 2014-04-10, 12:07 przez buba, łącznie zmieniany 2 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Ja to raczej niskobudżetową turystyką nazywam. W te 6 dni wydałem 60zł. Nie licząc piw w schronisku na Słowacji, które zresztą były 2x tańsze niż w Polskich
Ja w schronisku spałem 2 razy w życiu, i szybko nie planuję tego powtórzyć. Wolę zmarznąć czy zmoknąć śpiąc na zewnątrz. Tak już mam A za pieniądze za noclegi, wolę gdzieś pojechać.
Ja w schronisku spałem 2 razy w życiu, i szybko nie planuję tego powtórzyć. Wolę zmarznąć czy zmoknąć śpiąc na zewnątrz. Tak już mam A za pieniądze za noclegi, wolę gdzieś pojechać.
Ostatnio zmieniony 2014-04-10, 13:02 przez kamykus, łącznie zmieniany 1 raz.
kamykus pisze: A za pieniądze za noclegi, wolę gdzieś pojechać.
Ja jakos bardzo oszczedna to nie jestem, ale tez zawsze mi strasznie zal kasy wydawanej na noclegi, bo mam poczucie ze to pieniadze wywalone w bloto... Nocujac w schroniskach czy kwaterach musze placic za wyremontowane wnetrza, za lazienke, posciel czyli inne pierdoly ktorych kompletnie nie potrzebuje a wrecz mi przeszkadzaja... Podczas gdy mi potrzeba tylko jakiegos kąta gdzie temperatura nie spada ponizej zera... Wole wydac kase na jedzenie, picie, benzyne, mapy , ksiazki czy dac menelowi na wino..
Wiec zawsze z radoscia witam wiosne gdy mozna spac gdziekolwiek w milych okolicznosciach przyrody i architektury! I bardzo zazdroszcze ludziom takim jak wy ktorzy dobrze znosza zimno, nie choruja jak zmarzna i moga bez problemow caly rok spac po krzakach! Cholernie zazdroszcze!
Ostatnio zmieniony 2014-04-10, 16:01 przez buba, łącznie zmieniany 3 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
TataOjciec pisze:Piotrek pisze:aż mi się wspominają moje z TatąOjcem gdy też tak szwendaliśmy
Tak jak pisałem wcześniej ja tylko czekam aż mi potwory podrosną i wracam do szwendania wszelakiego. Tak że dalsza cześć szfendacka przed nami
O, to może się zorganizujemy w jaki mini obozik wędrowny bo też zamierzam przeciorać swoje jak podrosną.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 51 gości