Czas na coś z mojego górnośląskiego podwórka - mam nadzieję w cyklicznych odcinkach
Powiat mikołowski, położony we wschodniej części Górnego Śląska, to młoda jednostka administracyjna, powstała dopiero podczas ostatniej reformy w 1999 roku. Historycznie większość jego terenu to dawne Księstwo Pszczyńskie (Fürstentum Pleß), poza niewielkim skrawkiem - przysiółkami Bujaków oraz Paniowy. Te dwie miejscowości w przeszłości należały do powiatu zabrzańskiego (Kreis Hindenburg), po podziale Górnego Śląska włączono je na krótko do powiatu rudzkiego, a w 1922 do rybnickiego (Bujaków) i przedwojennego pszczyńskiego (Paniowy).
Po II wojnie światowej trwały kolejne przetasowania granic administracyjnych - powstał powiat tyski, w którym znalazł się prawie cały dzisiejszy powiat mikołowski (znowu bez Bujakowa, potem Ornontowic). Potem powiaty zlikwidowano i dopiero w 1999 powstał współczesny twór - ciekawe na jak długo?
Powiat łączy dwie cechy terenów Górnego Śląska - uprzemysłowienie (huta, kopalnie, elektrownia i inne duże zakłady) oraz sporo terenów zielonych, przetykanych mniej lub bardziej wartościowymi zabytkami (nie tylko techniki).
Korzystając ze słonecznej i zbyt ciepłej pogody porwałem rodzicom z piwnicy koło i ruszyłem na krótki objazd z aparatem. Na początek poszła Sośnia Góra - wzniesienie o wysokości 329 m n.p.m.
Formalnie leży ona terenie przysiółka Mokre (Mokrau), ale bliżej jej do Bujakowa, więc było mi po drodze. Do końca lat 90. XX wieku stacjonowało tam wojsko, a konkretnie 73 dywizjon rakietowy, dysponujący ponoć zestawami S-75 i S-125. Pamiętam zawsze dreszcz emocji, kiedy przejeżdżało się obok, widząc drut kolczasty, żołnierzy i stojące w środku wozy. Następnie jednostkę przeniesiono bodajże do Bytomia i rozformowano, zaczęto się też głowić co zrobić z terenem. Przez kilka lat służył m.in. do paintballu, w końcu w ubiegłej dekadzie rozpoczęto tam tworzenie Śląskiego Ogrodu Botanicznego (oficjalnie Centrum Edukacji Przyrodniczej i Ekologicznej Śląskiego Ogrodu Botanicznego, który ma kilka lokalizacji).
Teren ma 21 hektarów, ponad 2 kilometry ścieżek i 12 kolekcji roślin...
Zachowano kilka wojskowych obiektów - dawny bunkier-magazyn rakiet oraz dawne główne stanowisko dowodzenia. W wyniku adaptacji powstały sale konferencyjne i bank nasion, a nad stanowiskiem wzniesiono 12-metrową wieżę widokową.
Z góry jest ładny widok na sporą część Górnego Śląska - doskonale stąd widać stopień uprzemysłowienia: co najmniej kilka kopalń, hołdy, wieże elektrowni Łaziska (dziś pod światło), ale też sporo lasów.
Nie brakuje tutaj kiczu i atrakcji dla gawiedzi, latem miejsce jest popularne, ale sądzę, że warte odwiedzenia, tym bardziej, że wstęp jest za darmo
Wracam na koło i wjeżdżam do Bujakowa (niem. Bujakow).
To stara (początki w XIV wieku), rolnicza miejscowość, która miała najmniejsze związki z Ziemią Pszczyńską (o czym wspominałem wyżej). Od 1994 lub 1995 jest częścią miasta Mikołów, choć oczywiście architektonicznie miasta nie przypomina w żaden sposób.
Na dzień dobry mijam kolejny przykład kultu jednostki, zwanym "pomnikiem papieskim" oraz reklamę najsłynniejszej bujakowskiej firmy...
Kawałek dalej zabudowania gospodarcze, podejrzewam, że używane przez ową firmę do tej pory.
Nie brak w Bujakowie starych, górnośląskich domów, z oryginalną cegłą na wierzchu, jeszcze nie ocieplonych. Niestety, rzadko gdzie zdarzają się tradycyjne małe okna z zaokrąglonym wierzchem...
W centrum wznosi się zabytkowy kościół św. Mikołaja. Jego początki sięgają 1500 roku (stanął w miejscu starszej świątyni, uszkodzonej przez husytów), kiedy to budowę sfinansowała miejscowa szlachta, ród Bujakowskich.
Potem kilkukrotnie go rozbudowywano, ostatni raz w latach 1923/24, kiedy dodano wieżę. W środku nawet ładnie, obraz Matki Boskiej Opiekunki Środowiska Naturalnego i... plastikowa figura siedzącego Jana Pawła Już ciężko stwierdzić, czy śmiać się, czy płakać...
Dookoła kościoła strzelają w górę pomniki przyrody - dorodne lipy. Jest też kilka pomników będących dziełem rąk ludzkich - współczesnych, ale też starszych. Ciekawostką jest symboliczny nagrobek Karla Godulli.
Godulla był w swoim czasie właścicielem Bujakowa. Pochowany został we Wrocławiu, natomiast ten nagrobek wzniesiono prawdopodobnie gdzieś na początku XX - być może fundatorką była Johanna Gryzik-Schaffgotsch, jego jedyna spadkobierczyni. Od strony zakrystii znalazł się niemiecki napis o treści: Jeśli zbrodnicza ręka zniszczy pomnik we Wrocławiu, to jego wierna kopia jest tu postawiona.
Faktycznie, oryginalny grób się nie zachował, podobnie jak cmentarz, na którym spoczął. Sam Godulla został stulecie temu przeniesiony do kościoła w Szombierkach, z którymi był bardziej związany niż z Breslau, i do dnia dzisiejszego tam spoczywa; a my możemy dzięki tej kopii wyobrazić sobie pierwotny grób
Obok w ścianę wmurowano kilka nagrobków dawnych farorzy.
Za murem kolejna atrakcja przyrodnicza - Parafialny Ogród Botaniczny, założony w 1976 roku. Nie wiedzieć tylko czemu czynny jedynie w weekendy.
Zielono tutaj, ptaszki śpiewają... ale nagromadzenie luźno związanych ze sobą pomniczków, uli, kamieni i współczesnych dybów tworzy dość nienaturalną mieszankę. Do tego drewniany domek, zupełnie tutaj niepasujący.
Ciekawostką jest fakt, że Matka Boska Bujakowska jest patronką ochrony środowiska, bo kościołowi katolickiemu raczej z ekologami niezbyt po drodze. Ale, jak można się okazać, on też miał swoich "ekologów"...
W ogrodzie stoi też krzyż pokutny, wspominany przez Basię. Długo go szukałem, już miałem odjeżdżać, ale w końcu jest - niepozorny, wciśnięty obok sali katechetycznej.
Krzyż jest z 1691 roku, wyjątkowy, bo z napisem po polsku: DNIA.ZM.PA.TA.SKA. Ma upamiętniać śmierć niejakiej Katarzyny Kisieleńskiej, zakonnicy lub kandydatki na nią, zamordowanej w tym miejscu.
W sąsiedztwie kościoła stoi fara z 1820 roku...
oraz cmentarz, założony w 1867, o czym informuje ten kamień w murze.
Powoli wracam do siebie, jadąc boczną drogą w kierunku południowym. Mijam boisko LKS 45 Bujaków (B-klasa), a nawet jakąś furmankę.
Przy przejeździe kolejowym na linii Katowice-Rybnik odbijam w Las Bujakowski. Ten spory kawałek zieleni to pozostałość Puszczy Śląskiej i nadal sporo w niej zwierzyny. Co jakiś czas można zobaczyć ślady wydobywania węgla z płytkich pokładów w XIX wieku i okresie międzywojennym - są niewielkie hołdy, na których składowano wybraną ziemię oraz pozarastane wyrobiska.
I to by było na tyle z pierwszego odcinka - niby w okolicy nic specjalnego, ale zawsze coś nowego lub interesującego się znajdzie
Galery:
https://picasaweb.google.com/1103445063 ... osniaGora#
Przewodnik po powiecie mikołowskim
Przewodnik po powiecie mikołowskim
Ostatnio zmieniony 2014-02-12, 14:59 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
czas na odsłonę numer dwa korzystając z pięknej pogody, w ostatnim dniu przed załamaniem, ponownie ruszyłem w szare drogi powiatu...
siłą rzeczy znowu musiałem przejechać przez Bujaków, więc tym razem obejrzałem (przez płot) kapliczkę słupową, tzw. szwedzką.
Datowana jest na rok 1627 i miała stanąć na kopcu (obecnie już słabo widocznym), pod którym pochowano żołnierzy protestanckich ("szwedzkich") - to efekt bitwy między armią Habsburgów a protestancką, stoczonej między Bujakowem a Chudowem. Katolicy spoczęli na normalnym cmentarzu, heretykom pozostało to miejsce. W środku jest kopia figury maryjnej - oryginał to koronowana Matka Boska Bujakowska, o której wspominałem w poprzednim odcinku, znajdująca się w miejscowej świątyni.
Ruszam na północ tzw. szosą górniczą - została wybudowana przez pruskie władze w latach 1846-48, aby połączyć obiekty przemysłowe z Orzesza z Rudą.
Co rusz przy drodze jakaś inna, młodsza kapliczka albo krzyż. Np. ten - z 1884, z polskim napisem FUNDATORZI MATHEAS ANTONIA KASPEROWSKY PROSZOM PRZECHODNIA O NABOŻNE WESTCHNIENIE DO BOGA.
Kawałek dalej mijam obiekt nieco nowocześniejszy - szyby wentylacyjne KWK Budryk, chyba najmłodszej śląskiej kopalni.
Przede mną Paniowy (Gross Paniow - dla odróżnienia od Klein Paniow - Paniówek ). Dawna samodzielna wioska rycerska, datowana na XIII wiek. W XIX wieku należała do rodziny von Wehner - Posadowsky, która sprzedała ją spółce Graflich Schaffgotsche Werke, posiadającą ją do końca II wojny światowej. W 1975 roku, jak wiele okolicznych wiosek, włączono ją jako sołectwo do Mikołowa.
W Paniowach jest kilka interesujących obiektów - już na samym początku można zerknąć na klasycystyczny dwór z połowy XIX wieku.
Już wcześniej stał tutaj "zamek", należący m.in. do rodziny Bujakowskich - drewniany, jedynie na murowanych piwnicach. Obecny obiekt stanął w miejscu starszego, być może centralnie na starych piwnicach. Po powojennych przebudowach zatracił sporo cech stylowych i wygląda na niezamieszkały...
Obok wije się potok Jasienica, przecinający stary przydworski park.
Kolejny ciekawy obiekt, to drewniany, barokowy kościół św. Piotra i Pawła z 1757 roku (z późniejszymi przebudowami).
Wielu osobom drewniane kościółki kojarzą się z Bieszczadami czy Niskim, ale tak naprawdę jest to też stała część krajobrazu Górnego Śląska, zarówno tego w woj. śląskim, jak i opolskim.
W środku zachował się wcześniejszy, późnorenesansowy ołtarz z poprzedniej świątyni, stojącej w Paniowach od 1525 roku.
Wokół kościoła zachowało się kilka starych nagrobków, zarówno z tekstem w języku polskim jak i niemieckim.
W najbliższej okolicy stoi całkiem sporo śląskich, wiekowych domów, ale najczęściej już mocno przebudowanych. Oglądając starą pocztówkę odkryłem, że ten był kiedyś gospodą, należącą do rodziny Solorz (popularne nazwisko na Górnym Śląsku), zapewne majętnej, bo dysponującej jeszcze masarnią.
Opuszczam Paniowy i przez pola mknę do Mokrego (Mokrau).
To z pewnością najciekawsze sołectwo Mikołowa, a być może i w całym powiecie. Ta wieś rycerska była wzmiankowana dopiero w XV wieku, ale już kilkaset lat wcześniej istniała tutaj parafia. Szybko zaczął tutaj działać przemysł - w XVI wieku otworzono warzelnię soli, potem huta żelaza, kuźnia, huta szkła, aż wreszcie kopalnie. Dużym bogactwem były pokłady skał wapiennych, a wypalanie wapna (ponoć średniej jakości), stało się nieodłączną częścią krajobrazu.
I to właśnie wapienniki są chyba w Mokrym najciekawsze - pierwszy stoi tuż przy drodze, na ogrodzonym terenie (jako jedyny należy do gminy), ale w bramie jakaś dobra dusza zrobiła dziurę, więc bez problemu wchodzę
Kolejne piecie stoją już dalej od drogi, w lesie. Ten drugi jest w nieporównywalnie gorszym stanie.
Ale za to można wejść do środka.
W szybie, do którego wsypywano wapienie i paliwo (torf, a tutaj zapewne węgiel), temperatura sięgała 1200 stopni...
W sąsiednim lesie jest całe zgrupowanie wapienników - na niektórych zachowały się metalowe elementy, inne częściowo już runęły.
Gdzieś czytałem, że piece są z XVIII wieku, ale według mnie te ewidentnie konstrukcje z XIX stulecia. Wapno wypalano tutaj aż do II połowy XX wieku - do lat 60. lub 70., a nawet gdzieś pisano, że i do początku lat 90. Kiedyś należały m.in. do spółki Giesche, po wojnie większość znacjonalizowano, a ostatnio dawni właściciele odzyskali grunt z piecami i... jak to w Polsce - niszczeją. Już w poprzedniej dekadzie apelowano o opiekę, bo to niezwykłe zabytki i rzadkie w tak dużej liczbie w jednym miejscu. Niestety, nawet nie zostały wpisane na listę zabytków. To są solidne konstrukcje, ale w walce z czasem i powietrzem prędzej czy później polegną
W okolicy jest jeszcze kilka pieców, a pobliska Fiołkowa Góra kryje inną tajemnicę, do której mam zamiar zajrzeć w przyszłości
Wracam na rower i sunę przez Mokre - po lewej krzyż z "gospodarską" płaskorzeźbą.
Po prawej nowa część Śląskiego Ogrodu Botanicznego.
Cennym zabytkiem, wpisanym na rejestr, jest niewątpliwie kościół św. Wawrzyńca. Wybudowano go w XVI wieku, po przebudowach reprezentuje styl neogotycki.
Starsze elementy, np. ostrołukowy portal, wmurowano w jedną z bram.
Wokół świątyni tradycyjnie widać stare groby - ciekawy jest nagrobek niejakiej Katarzyny Ormianin, na którym wygląda niczym syrena.
Druga brama także ma swoje lata.
Zachował się na niej znak firmowy producenta - fabryka Josefa Kuntze "Friedrichswerk" z rudzkiej Bykowiny.
Grób marynarza? Nie wiadomo, napisy są niemal niewidoczne.
Wreszcie grób rodziny von Witowski, właścicieli Mokrego do początku XX wieku.
Okolica kościoła też jest ciekawa - z tyłu płynie potok Promna, przy którym kiedyś działał młyn.
Zabytkową plebanię farosz paskudnie otynkował, na szczęście nie zdążył zniszczyć zabudowań gospodarczych ani organistówki, czyli dawnej szkoły z 1820 roku.
Niedaleko kościoła stoi okazała kaplica - tzw. szwedzka. Według legendy tutaj także pochowano protestantów, ale datacja wskazuje na rok 1823 jako czas budowy. Mieli ją wystawić von Witowscy, lecz wtedy jeszcze wieś do nich nie należała.
W oddali zwraca moją uwagę okazała kamienica - myślałem, że to dawny zakład, ale okazało się, iż był to wyszynk i hotel, należący na przełomie XIX i XX wieku do niejakiego Wilhelma Czwiklitzera. Dziś próżno szukać knajpy...
Ostatni punkt programu to park pałacowy z XIX wieku.
Kiedyś stał tutaj pałac i folwark - wchodziły w jego skład zabudowania gospodarcze, wieża zegarowa, browar, gorzelnia i więzienie. W 1911 zmarł ostatni (a właściwie ostatnia) z von Witowskich, a pałac kupiła spółka Georg von Giesches Erben. W 1945 Armia Czerwona puściła go z dymem i pozostały po nim tylko zdjęcia... no właśnie, ale czy tylko? Znalazłem informację, że za murem można znaleźć resztki piwnic.
Mury są, w stanie agonalnym.
A za nim mierne fragmenty jakiejś konstrukcji.
Kawałek dalej w krzakach jest kupa cegieł i pozostałości ścian, ale te nie wyglądają mi na pałacowe.
Porównuję stan dzisiejszy z niemiecką mapą z 1943 roku (K.O. to oglądane przeze mnie wapienniki).
Z dużym prawdopodobieństwem oceniam, że zachowane resztki to pozostałości po zabudowaniach gospodarczych, natomiast tam, gdzie mógł stać pałac, nie ma już nic. No, chyba, że to są jego mniejsze wersje
Dzień powoli zaczynał się kończyć, więc ja i kończyłem przejażdżkę - więcej zdjęć tutaj
https://picasaweb.google.com/1103445063 ... owyIMokre#
siłą rzeczy znowu musiałem przejechać przez Bujaków, więc tym razem obejrzałem (przez płot) kapliczkę słupową, tzw. szwedzką.
Datowana jest na rok 1627 i miała stanąć na kopcu (obecnie już słabo widocznym), pod którym pochowano żołnierzy protestanckich ("szwedzkich") - to efekt bitwy między armią Habsburgów a protestancką, stoczonej między Bujakowem a Chudowem. Katolicy spoczęli na normalnym cmentarzu, heretykom pozostało to miejsce. W środku jest kopia figury maryjnej - oryginał to koronowana Matka Boska Bujakowska, o której wspominałem w poprzednim odcinku, znajdująca się w miejscowej świątyni.
Ruszam na północ tzw. szosą górniczą - została wybudowana przez pruskie władze w latach 1846-48, aby połączyć obiekty przemysłowe z Orzesza z Rudą.
Co rusz przy drodze jakaś inna, młodsza kapliczka albo krzyż. Np. ten - z 1884, z polskim napisem FUNDATORZI MATHEAS ANTONIA KASPEROWSKY PROSZOM PRZECHODNIA O NABOŻNE WESTCHNIENIE DO BOGA.
Kawałek dalej mijam obiekt nieco nowocześniejszy - szyby wentylacyjne KWK Budryk, chyba najmłodszej śląskiej kopalni.
Przede mną Paniowy (Gross Paniow - dla odróżnienia od Klein Paniow - Paniówek ). Dawna samodzielna wioska rycerska, datowana na XIII wiek. W XIX wieku należała do rodziny von Wehner - Posadowsky, która sprzedała ją spółce Graflich Schaffgotsche Werke, posiadającą ją do końca II wojny światowej. W 1975 roku, jak wiele okolicznych wiosek, włączono ją jako sołectwo do Mikołowa.
W Paniowach jest kilka interesujących obiektów - już na samym początku można zerknąć na klasycystyczny dwór z połowy XIX wieku.
Już wcześniej stał tutaj "zamek", należący m.in. do rodziny Bujakowskich - drewniany, jedynie na murowanych piwnicach. Obecny obiekt stanął w miejscu starszego, być może centralnie na starych piwnicach. Po powojennych przebudowach zatracił sporo cech stylowych i wygląda na niezamieszkały...
Obok wije się potok Jasienica, przecinający stary przydworski park.
Kolejny ciekawy obiekt, to drewniany, barokowy kościół św. Piotra i Pawła z 1757 roku (z późniejszymi przebudowami).
Wielu osobom drewniane kościółki kojarzą się z Bieszczadami czy Niskim, ale tak naprawdę jest to też stała część krajobrazu Górnego Śląska, zarówno tego w woj. śląskim, jak i opolskim.
W środku zachował się wcześniejszy, późnorenesansowy ołtarz z poprzedniej świątyni, stojącej w Paniowach od 1525 roku.
Wokół kościoła zachowało się kilka starych nagrobków, zarówno z tekstem w języku polskim jak i niemieckim.
W najbliższej okolicy stoi całkiem sporo śląskich, wiekowych domów, ale najczęściej już mocno przebudowanych. Oglądając starą pocztówkę odkryłem, że ten był kiedyś gospodą, należącą do rodziny Solorz (popularne nazwisko na Górnym Śląsku), zapewne majętnej, bo dysponującej jeszcze masarnią.
Opuszczam Paniowy i przez pola mknę do Mokrego (Mokrau).
To z pewnością najciekawsze sołectwo Mikołowa, a być może i w całym powiecie. Ta wieś rycerska była wzmiankowana dopiero w XV wieku, ale już kilkaset lat wcześniej istniała tutaj parafia. Szybko zaczął tutaj działać przemysł - w XVI wieku otworzono warzelnię soli, potem huta żelaza, kuźnia, huta szkła, aż wreszcie kopalnie. Dużym bogactwem były pokłady skał wapiennych, a wypalanie wapna (ponoć średniej jakości), stało się nieodłączną częścią krajobrazu.
I to właśnie wapienniki są chyba w Mokrym najciekawsze - pierwszy stoi tuż przy drodze, na ogrodzonym terenie (jako jedyny należy do gminy), ale w bramie jakaś dobra dusza zrobiła dziurę, więc bez problemu wchodzę
Kolejne piecie stoją już dalej od drogi, w lesie. Ten drugi jest w nieporównywalnie gorszym stanie.
Ale za to można wejść do środka.
W szybie, do którego wsypywano wapienie i paliwo (torf, a tutaj zapewne węgiel), temperatura sięgała 1200 stopni...
W sąsiednim lesie jest całe zgrupowanie wapienników - na niektórych zachowały się metalowe elementy, inne częściowo już runęły.
Gdzieś czytałem, że piece są z XVIII wieku, ale według mnie te ewidentnie konstrukcje z XIX stulecia. Wapno wypalano tutaj aż do II połowy XX wieku - do lat 60. lub 70., a nawet gdzieś pisano, że i do początku lat 90. Kiedyś należały m.in. do spółki Giesche, po wojnie większość znacjonalizowano, a ostatnio dawni właściciele odzyskali grunt z piecami i... jak to w Polsce - niszczeją. Już w poprzedniej dekadzie apelowano o opiekę, bo to niezwykłe zabytki i rzadkie w tak dużej liczbie w jednym miejscu. Niestety, nawet nie zostały wpisane na listę zabytków. To są solidne konstrukcje, ale w walce z czasem i powietrzem prędzej czy później polegną
W okolicy jest jeszcze kilka pieców, a pobliska Fiołkowa Góra kryje inną tajemnicę, do której mam zamiar zajrzeć w przyszłości
Wracam na rower i sunę przez Mokre - po lewej krzyż z "gospodarską" płaskorzeźbą.
Po prawej nowa część Śląskiego Ogrodu Botanicznego.
Cennym zabytkiem, wpisanym na rejestr, jest niewątpliwie kościół św. Wawrzyńca. Wybudowano go w XVI wieku, po przebudowach reprezentuje styl neogotycki.
Starsze elementy, np. ostrołukowy portal, wmurowano w jedną z bram.
Wokół świątyni tradycyjnie widać stare groby - ciekawy jest nagrobek niejakiej Katarzyny Ormianin, na którym wygląda niczym syrena.
Druga brama także ma swoje lata.
Zachował się na niej znak firmowy producenta - fabryka Josefa Kuntze "Friedrichswerk" z rudzkiej Bykowiny.
Grób marynarza? Nie wiadomo, napisy są niemal niewidoczne.
Wreszcie grób rodziny von Witowski, właścicieli Mokrego do początku XX wieku.
Okolica kościoła też jest ciekawa - z tyłu płynie potok Promna, przy którym kiedyś działał młyn.
Zabytkową plebanię farosz paskudnie otynkował, na szczęście nie zdążył zniszczyć zabudowań gospodarczych ani organistówki, czyli dawnej szkoły z 1820 roku.
Niedaleko kościoła stoi okazała kaplica - tzw. szwedzka. Według legendy tutaj także pochowano protestantów, ale datacja wskazuje na rok 1823 jako czas budowy. Mieli ją wystawić von Witowscy, lecz wtedy jeszcze wieś do nich nie należała.
W oddali zwraca moją uwagę okazała kamienica - myślałem, że to dawny zakład, ale okazało się, iż był to wyszynk i hotel, należący na przełomie XIX i XX wieku do niejakiego Wilhelma Czwiklitzera. Dziś próżno szukać knajpy...
Ostatni punkt programu to park pałacowy z XIX wieku.
Kiedyś stał tutaj pałac i folwark - wchodziły w jego skład zabudowania gospodarcze, wieża zegarowa, browar, gorzelnia i więzienie. W 1911 zmarł ostatni (a właściwie ostatnia) z von Witowskich, a pałac kupiła spółka Georg von Giesches Erben. W 1945 Armia Czerwona puściła go z dymem i pozostały po nim tylko zdjęcia... no właśnie, ale czy tylko? Znalazłem informację, że za murem można znaleźć resztki piwnic.
Mury są, w stanie agonalnym.
A za nim mierne fragmenty jakiejś konstrukcji.
Kawałek dalej w krzakach jest kupa cegieł i pozostałości ścian, ale te nie wyglądają mi na pałacowe.
Porównuję stan dzisiejszy z niemiecką mapą z 1943 roku (K.O. to oglądane przeze mnie wapienniki).
Z dużym prawdopodobieństwem oceniam, że zachowane resztki to pozostałości po zabudowaniach gospodarczych, natomiast tam, gdzie mógł stać pałac, nie ma już nic. No, chyba, że to są jego mniejsze wersje
Dzień powoli zaczynał się kończyć, więc ja i kończyłem przejażdżkę - więcej zdjęć tutaj
https://picasaweb.google.com/1103445063 ... owyIMokre#
Ostatnio zmieniony 2014-03-17, 17:30 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Bardzo ciekawa lektura, niby zdawałem kiedyś nawet maturę z historii, bo lubiłem bardzo, no ale tam to takich perełek o śląsku o nie było. Fajne okolice, szczególnie druga część mi się podoba i te piece niesamowite wrażenie robią.
No i dobrze, że ta relacja miesiąca jest, bo wcześniej nawet nie wiedziałem, że tu coś takiego jest, a przez to na to trafiłem i tak mnie zaciekawił bardzo tytuł, ale wcześniej przeczytać, a dopiero dzisiaj.
No i dobrze, że ta relacja miesiąca jest, bo wcześniej nawet nie wiedziałem, że tu coś takiego jest, a przez to na to trafiłem i tak mnie zaciekawił bardzo tytuł, ale wcześniej przeczytać, a dopiero dzisiaj.
Ostatnio zmieniony 2014-03-20, 19:52 przez Vision, łącznie zmieniany 1 raz.
lepiej późno niż wcale
Górny Śląsk ma spory potencjał historyczno-turystyczny, częściowo odkrywany w większych miejscowościach, jak różnego rodzaju zabytkowe kopalnie. Ale i w małych miejscowościach można znaleźć całkiem ciekawe rzeczy - a przyznaję szczerze, że niektóre sam widuję pierwszy raz - np. większość tych wapienników mijałem zawsze drogą, ale nie widziałem, bo stoją w lesie
Górny Śląsk ma spory potencjał historyczno-turystyczny, częściowo odkrywany w większych miejscowościach, jak różnego rodzaju zabytkowe kopalnie. Ale i w małych miejscowościach można znaleźć całkiem ciekawe rzeczy - a przyznaję szczerze, że niektóre sam widuję pierwszy raz - np. większość tych wapienników mijałem zawsze drogą, ale nie widziałem, bo stoją w lesie
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
aranea pisze:zdecydowanie wapienniki robią wrażenie. i trasa na rower mi się podoba. tym bardziej, że moje rowerowe trasy już mnie nużą.
Oj tam, oj tam
Koło Lublina macie tyle ciekawych tras na rower, ze sama chętnie bym tam pojechała.
Byłam raz (rejony Chełma oraz Roztocze) i jest tam rewelacyjnie. Chciałabym pojechać ponownie.
korzystając z pięknej pogody ponownie dosiadam koło i ruszam w kierunku Mokrego. Celem głównym była Fiołkowa Góra - wzniesienie o wysokości 340 metrów. O ile od strony Bujakowa widać, że to górka, o tyle od strony Mokrego i okolicznych pól sprawia wrażenie płaskiego kawałka lasu.
Po wjeździe w las zupełna zmiana klimatu - roślinność tutaj gęsta, okolica poprzecinana wąwozami - czuję się trochę jak w dżungli
Znajduję też bagienko - stanowisko rozrodu płazów, którym opiekuje się jakaś szkoła.
W 1939 roku miały się toczyć tutaj walki (o czymś świadczy pamiątkowa tablica w lesie i mogiły na okolicznych cmentarzach) i w północno-zachodniej części wzgórza można znaleźć zarysy okopów. Tutaj jednak dominują dawne kamieniołomy, z których w przeszłości wydobywano wapienie. Obecnie są zarośnięte, robią wrażenie nieprzystępnych, ze skalnymi ścianami dochodzącymi do kilkunastu metrów.
Udaje mi się zejść w dół i wśród traw dostrzegam niepasujący do okolicy element.
To wylot tajemniczego tunelu. Tajemniczego, bo nie wiadomo w jakim celu powstał. Prawdopodobnie pochodzi z okresu międzywojennego i służył do wywozu urobku z kamieniołomu. Pojawiają się też głosy, że być może przechowywano w nim ładunki wybuchowe.
Wylot jest niemal cały zasypany - czytałem gdzieś, że zrobiono to z powodów bezpieczeństwo, bo do środka ciągle właziły dzieciaki, ale nie sądziłem, że zasypano go aż tak - można ledwie włożyć głowę, aby zajrzeć do środka, ewentualnie aparat, by cyknąć jakieś zdjęcia.
Ponoć w środku przebywają nietoperze, na pewno zaś (co widać na zdjęciach), u sufitu zaczynają się tworzyć formacje na kształt stalaktytów
Nie jestem do końca pewien czy ów tunel nie ma jeszcze drugiego, mniej zasypanego wejścia z drugiej strony wąwozu (widziałem to na zdjęciach w sieci, lecz sprzed kilku lat i też może być zasypane) - usiłowałem tam się przedrzeć, ale zatrzymała mnie roślinność - muszę tam wrócić w innym odzieniu (gotowym do zniszczenia ).
Cel główny na dziś - znalezienie tunelu - został osiągnięty więc opuszczam Fiołkową i jadę wzdłuż ogrodzenia nowej części Śląskiego Ogrodu Botanicznego na pobliskie mniejsze wzgórze.
Przejeżdżam przez las i nieoczekiwanie stają przed wapiennikiem. Spodziewałem się pieców, ale nie takiego.
Wapiennik, po pierwsze, ma inny kształt, niż te ostatnie. Jest większy, zbliżony do kwadratu i przypomina te z okolic Gorażdże w woj. opolskim. Zapewne pochodzi też z innego okresu (na tablicy jest informacja o początku XX wieku).
Po drugie - jest w bardzo dobrym stanie, po remoncie - totalnie przeciwieństwo wapienników sprzed dwóch tygodni.
Kawałek dalej stoi kolejny, o jeszcze innej figurze, też wyremontowany.
Ostatnio biadoliłem, że piece się sypią, a gmina o nie nie dba - widać jednak, że te dwa ma pod opieką, a więc sytuacja o tym, że wszystkie piece poza jednym są na terenie prywatnym, jest już nieaktualna. Zapewne zmieniła się w związku z budową wspomnianej nowej części ogrodu botanicznego - być może wykupując teren kupiono też te dwa wapienniki.
Kilkaset metrów wyżej znajdują się strome ściany nowszego kamieniołomu z dwoma punktami widokowymi.
Wysokość ścian ma dochodzić do 20 metrów... Objeżdżam wyrobisko dookoła i zaglądam do niego jeszcze od dołu.
Znowu kawałek dalej, już na "teren prywatny. Wstęp wzbroniony" jest następny kamieniołom - częściowo zarośnięty (fajne trawiaste górki), częściowo nie. Robi wrażenie.
Wycofując się znad jego ścian mijam w lesie kolejne wapienniki o znanych mi już kształtach i stanie rozsypu - część z nich widziałem ostatnio, jeden lub dwa, stojące wśród drzew, przeoczyłem i widzę dziś.
Całość zdjęć oczywiście w linku: https://picasaweb.google.com/1103445063 ... mienioOmy#
Po wjeździe w las zupełna zmiana klimatu - roślinność tutaj gęsta, okolica poprzecinana wąwozami - czuję się trochę jak w dżungli
Znajduję też bagienko - stanowisko rozrodu płazów, którym opiekuje się jakaś szkoła.
W 1939 roku miały się toczyć tutaj walki (o czymś świadczy pamiątkowa tablica w lesie i mogiły na okolicznych cmentarzach) i w północno-zachodniej części wzgórza można znaleźć zarysy okopów. Tutaj jednak dominują dawne kamieniołomy, z których w przeszłości wydobywano wapienie. Obecnie są zarośnięte, robią wrażenie nieprzystępnych, ze skalnymi ścianami dochodzącymi do kilkunastu metrów.
Udaje mi się zejść w dół i wśród traw dostrzegam niepasujący do okolicy element.
To wylot tajemniczego tunelu. Tajemniczego, bo nie wiadomo w jakim celu powstał. Prawdopodobnie pochodzi z okresu międzywojennego i służył do wywozu urobku z kamieniołomu. Pojawiają się też głosy, że być może przechowywano w nim ładunki wybuchowe.
Wylot jest niemal cały zasypany - czytałem gdzieś, że zrobiono to z powodów bezpieczeństwo, bo do środka ciągle właziły dzieciaki, ale nie sądziłem, że zasypano go aż tak - można ledwie włożyć głowę, aby zajrzeć do środka, ewentualnie aparat, by cyknąć jakieś zdjęcia.
Ponoć w środku przebywają nietoperze, na pewno zaś (co widać na zdjęciach), u sufitu zaczynają się tworzyć formacje na kształt stalaktytów
Nie jestem do końca pewien czy ów tunel nie ma jeszcze drugiego, mniej zasypanego wejścia z drugiej strony wąwozu (widziałem to na zdjęciach w sieci, lecz sprzed kilku lat i też może być zasypane) - usiłowałem tam się przedrzeć, ale zatrzymała mnie roślinność - muszę tam wrócić w innym odzieniu (gotowym do zniszczenia ).
Cel główny na dziś - znalezienie tunelu - został osiągnięty więc opuszczam Fiołkową i jadę wzdłuż ogrodzenia nowej części Śląskiego Ogrodu Botanicznego na pobliskie mniejsze wzgórze.
Przejeżdżam przez las i nieoczekiwanie stają przed wapiennikiem. Spodziewałem się pieców, ale nie takiego.
Wapiennik, po pierwsze, ma inny kształt, niż te ostatnie. Jest większy, zbliżony do kwadratu i przypomina te z okolic Gorażdże w woj. opolskim. Zapewne pochodzi też z innego okresu (na tablicy jest informacja o początku XX wieku).
Po drugie - jest w bardzo dobrym stanie, po remoncie - totalnie przeciwieństwo wapienników sprzed dwóch tygodni.
Kawałek dalej stoi kolejny, o jeszcze innej figurze, też wyremontowany.
Ostatnio biadoliłem, że piece się sypią, a gmina o nie nie dba - widać jednak, że te dwa ma pod opieką, a więc sytuacja o tym, że wszystkie piece poza jednym są na terenie prywatnym, jest już nieaktualna. Zapewne zmieniła się w związku z budową wspomnianej nowej części ogrodu botanicznego - być może wykupując teren kupiono też te dwa wapienniki.
Kilkaset metrów wyżej znajdują się strome ściany nowszego kamieniołomu z dwoma punktami widokowymi.
Wysokość ścian ma dochodzić do 20 metrów... Objeżdżam wyrobisko dookoła i zaglądam do niego jeszcze od dołu.
Znowu kawałek dalej, już na "teren prywatny. Wstęp wzbroniony" jest następny kamieniołom - częściowo zarośnięty (fajne trawiaste górki), częściowo nie. Robi wrażenie.
Wycofując się znad jego ścian mijam w lesie kolejne wapienniki o znanych mi już kształtach i stanie rozsypu - część z nich widziałem ostatnio, jeden lub dwa, stojące wśród drzew, przeoczyłem i widzę dziś.
Całość zdjęć oczywiście w linku: https://picasaweb.google.com/1103445063 ... mienioOmy#
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Dawno, dawno temu pisałem tutaj o Śląskim Ogrodzie Botanicznym w Mikołowie - położonym między dzielnicą Mokre a Bujakowem. Jest to największy ogród tego typu na Śląsku i w całej Polsce.
Ostatnia niedziela maja czarowała piękną pogodą, więc postanowiłem sprawdzić jak wygląda jego nowa część, położona obok wyremontowanych wapienników; dotychczas zawsze odbijałem się od zamkniętej bramy, ale to było już jakiś czas temu.
Jadąc w kierunku mojego celu niespodziewane trafiłem na jeszcze nowszą atrakcję - pole golfowe! W Mikołowie powstało stowarzyszenie, które postanowiło wybudować pełny 18-to dołkowy obiekt. Biorąc pod uwagę, że w całej RP jest jedynie 30-40 pól (9 i 18 dołkowych), to z pewnością będzie ono dodatkowym magnezem dla odwiedzin tej okolicy.
Na razie wszystko jest na etapie rozwojowym - w ubiegłym roku otwarto budynek klubowy, w którym znajduje się tzw. driving range - stanowisko do nauki i trenowania uderzeniem kijem.
Obsiano i oddano do użytku również pierwszy dołek (green, noszący numer 5-ty.
Chodząc z aparatem zwracam uwagę jednego ze współzałożycieli stowarzyszenia i projektanta pola (który okazał się byłym wiceburmistrzem Mikołowa). Opowiada mi o pracach, zabiera do magazynu, gdzie stoi sprzęt do cięcia trawy i zachęca do zainteresowania się tą dyscypliną sportu
Ze sprzętu najbardziej podobał mi się niebieski maluch, zbierający piłeczki .
W 2017 roku planowane jest oddanie do użytku kolejnych kilku dołków - prawdopodobnie będzie już ich dziewięć. Prace są w toku - widać to z boku, gdzie ziemia została utwardzona i przygotowana na zasianie specjalnej trawy.
Zgodnie z sugestią wiceburmistrza jadę zobaczyć miejsca, gdzie za jakiś czas będą latać i lądować piłki. W przeszłości teren ten służył jako jedno wielkie składowisko gruzu - obecnie większą część już wybrano i dzięki temu odkryto kilka niewielkich stawów, przedtem zupełnie zawalonych śmieciami. Przyroda szybko nadrabia zaległości, w wodzie pływa już ptactwo, a za jakiś czas będzie to pewnie najbardziej malownicza część pola golfowego z naturalnymi przeszkodami.
O ile golf w telewizji zupełnie mnie nie pasjonuje, o tyle zawsze chciałem zagrać osobiście; moje jedyne doświadczenia to mini-golfy w różnych turystycznych miejscowościach . Trochę odstrasza cenowo - sprzęt do gry nie jest tani, same korzystanie z pół również kosztuje. Do tego aby gdziekolwiek zostać wpuszczonym należy posiada specjalne golfowe prawo jazdy - zieloną kartę. No i należy ubrać się w odpowiedni strój - koszulka polo to podstawa. Ciekawe czemu akurat ona, dla mnie bynajmniej nie kojarzy się z elegancją
Ponieważ słońce zaczyna schodzić coraz niżej to pedałuję dalej. Mijam tzw. "szwedzką" kapliczkę przy skrzyżowaniu w Mokrym...
...i dojeżdżam do Śląskiego Ogrodu Botanicznego. Tym razem brama jest otwarta!
Główna część ŚOB mieści się w byłej jednostce wojskowej na Sośniej Górze. Jest dość zarośnięta, bo już za czasów wojska taka była. Późniejsza, nowa część, przed którą stoję, została założona na zboczach Fiołkowej Góry. Aż do 2015 można było ją podziwiać jedynie zza płotu, zasadzone rośliny musiały dojrzeć. I nadal widać, że większość okazów rośnie tu od niedawna.
Zostawiam rower przy altanie i ruszam porobić zdjęcia, licząc na to, że nikt się moim kołem nie zaopiekuje.
Całość podzielono na kilka stref tematycznych. Są zatem:
- ogród traw ozdobnych,
- ogród roślin wodny z nenufarami i roślinami szuwarowymi,
- łąka kwietna i murawa kserotermiczna (jak dla mnie to normalna zwykła łąka),
- ogród tarasowy - wyglądający najbardziej sztucznie; popularne były zwłaszcza w okresie renesansu i baroku,
- ogród kwiatowy z kolekcjami roślin czerwonych, niebieskich, białych i pomarańczowych, kolekcją rododendronów oraz łąka trzęślicowa, czyli okazy rosnące na terenach podmokłych.
Naturę uzupełniają zadaszone wiaty, drewniane pomosty i przejścia oraz ławki. Jak już pisałem - świeżość inwestycji bije po oczach, lecz ogólnie to dobre miejsce na popołudniowo-wieczorny spacer (wcześniej pewnie bywa tu tłumnie), zwłaszcza, że po sąsiedzku znajdują się wapienniki i kamieniołomy.
Co ciekawe - budowa tej części wzbudziła protesty niektórych okolicznych mieszkańców i... obrońców przyrody. Obawiano się hałasu, jaki wytworzą odwiedzający, a także... sztuczności. Wiele nasadzonych roślin przedtem tu nie występowało, ogród tarasowy (nazywany błędnie japońskim) w oczywisty sposób nie jest w żaden sposób związany z Fiołkową Górą. Wykopane stawy miały zwiększyć ilość komarów, a płoty uniemożliwić dostęp dzikim zwierzętom.
Cóż, można się nad tym zastanowić, ale wydaje mi się, iż większość ogrodów botanicznych (jeśli nie wszystkie) zaczynało swoje funkcjonowanie od dzieła człowieka i niekoniecznie prezentuje tylko miejscową florę. Płoty zapewne też mają swój cel - ograniczają wizyty nieproszonych gości zarówno ludzkich jak i zwierzęcych. Ciekawe czy autorzy tych tez byliby szczęśliwi mogąc pospacerować po psich kupach? A lisy, sarny i jelenie mają pełnooo przestrzeni dookoła, zarówno zalesionej jak i odkrytej - często je widuję, jak przebiegają polami Mokrego i Bujakowa...
Ostatnia niedziela maja czarowała piękną pogodą, więc postanowiłem sprawdzić jak wygląda jego nowa część, położona obok wyremontowanych wapienników; dotychczas zawsze odbijałem się od zamkniętej bramy, ale to było już jakiś czas temu.
Jadąc w kierunku mojego celu niespodziewane trafiłem na jeszcze nowszą atrakcję - pole golfowe! W Mikołowie powstało stowarzyszenie, które postanowiło wybudować pełny 18-to dołkowy obiekt. Biorąc pod uwagę, że w całej RP jest jedynie 30-40 pól (9 i 18 dołkowych), to z pewnością będzie ono dodatkowym magnezem dla odwiedzin tej okolicy.
Na razie wszystko jest na etapie rozwojowym - w ubiegłym roku otwarto budynek klubowy, w którym znajduje się tzw. driving range - stanowisko do nauki i trenowania uderzeniem kijem.
Obsiano i oddano do użytku również pierwszy dołek (green, noszący numer 5-ty.
Chodząc z aparatem zwracam uwagę jednego ze współzałożycieli stowarzyszenia i projektanta pola (który okazał się byłym wiceburmistrzem Mikołowa). Opowiada mi o pracach, zabiera do magazynu, gdzie stoi sprzęt do cięcia trawy i zachęca do zainteresowania się tą dyscypliną sportu
Ze sprzętu najbardziej podobał mi się niebieski maluch, zbierający piłeczki .
W 2017 roku planowane jest oddanie do użytku kolejnych kilku dołków - prawdopodobnie będzie już ich dziewięć. Prace są w toku - widać to z boku, gdzie ziemia została utwardzona i przygotowana na zasianie specjalnej trawy.
Zgodnie z sugestią wiceburmistrza jadę zobaczyć miejsca, gdzie za jakiś czas będą latać i lądować piłki. W przeszłości teren ten służył jako jedno wielkie składowisko gruzu - obecnie większą część już wybrano i dzięki temu odkryto kilka niewielkich stawów, przedtem zupełnie zawalonych śmieciami. Przyroda szybko nadrabia zaległości, w wodzie pływa już ptactwo, a za jakiś czas będzie to pewnie najbardziej malownicza część pola golfowego z naturalnymi przeszkodami.
O ile golf w telewizji zupełnie mnie nie pasjonuje, o tyle zawsze chciałem zagrać osobiście; moje jedyne doświadczenia to mini-golfy w różnych turystycznych miejscowościach . Trochę odstrasza cenowo - sprzęt do gry nie jest tani, same korzystanie z pół również kosztuje. Do tego aby gdziekolwiek zostać wpuszczonym należy posiada specjalne golfowe prawo jazdy - zieloną kartę. No i należy ubrać się w odpowiedni strój - koszulka polo to podstawa. Ciekawe czemu akurat ona, dla mnie bynajmniej nie kojarzy się z elegancją
Ponieważ słońce zaczyna schodzić coraz niżej to pedałuję dalej. Mijam tzw. "szwedzką" kapliczkę przy skrzyżowaniu w Mokrym...
...i dojeżdżam do Śląskiego Ogrodu Botanicznego. Tym razem brama jest otwarta!
Główna część ŚOB mieści się w byłej jednostce wojskowej na Sośniej Górze. Jest dość zarośnięta, bo już za czasów wojska taka była. Późniejsza, nowa część, przed którą stoję, została założona na zboczach Fiołkowej Góry. Aż do 2015 można było ją podziwiać jedynie zza płotu, zasadzone rośliny musiały dojrzeć. I nadal widać, że większość okazów rośnie tu od niedawna.
Zostawiam rower przy altanie i ruszam porobić zdjęcia, licząc na to, że nikt się moim kołem nie zaopiekuje.
Całość podzielono na kilka stref tematycznych. Są zatem:
- ogród traw ozdobnych,
- ogród roślin wodny z nenufarami i roślinami szuwarowymi,
- łąka kwietna i murawa kserotermiczna (jak dla mnie to normalna zwykła łąka),
- ogród tarasowy - wyglądający najbardziej sztucznie; popularne były zwłaszcza w okresie renesansu i baroku,
- ogród kwiatowy z kolekcjami roślin czerwonych, niebieskich, białych i pomarańczowych, kolekcją rododendronów oraz łąka trzęślicowa, czyli okazy rosnące na terenach podmokłych.
Naturę uzupełniają zadaszone wiaty, drewniane pomosty i przejścia oraz ławki. Jak już pisałem - świeżość inwestycji bije po oczach, lecz ogólnie to dobre miejsce na popołudniowo-wieczorny spacer (wcześniej pewnie bywa tu tłumnie), zwłaszcza, że po sąsiedzku znajdują się wapienniki i kamieniołomy.
Co ciekawe - budowa tej części wzbudziła protesty niektórych okolicznych mieszkańców i... obrońców przyrody. Obawiano się hałasu, jaki wytworzą odwiedzający, a także... sztuczności. Wiele nasadzonych roślin przedtem tu nie występowało, ogród tarasowy (nazywany błędnie japońskim) w oczywisty sposób nie jest w żaden sposób związany z Fiołkową Górą. Wykopane stawy miały zwiększyć ilość komarów, a płoty uniemożliwić dostęp dzikim zwierzętom.
Cóż, można się nad tym zastanowić, ale wydaje mi się, iż większość ogrodów botanicznych (jeśli nie wszystkie) zaczynało swoje funkcjonowanie od dzieła człowieka i niekoniecznie prezentuje tylko miejscową florę. Płoty zapewne też mają swój cel - ograniczają wizyty nieproszonych gości zarówno ludzkich jak i zwierzęcych. Ciekawe czy autorzy tych tez byliby szczęśliwi mogąc pospacerować po psich kupach? A lisy, sarny i jelenie mają pełnooo przestrzeni dookoła, zarówno zalesionej jak i odkrytej - często je widuję, jak przebiegają polami Mokrego i Bujakowa...
Ostatnio zmieniony 2017-06-14, 13:11 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 23 gości