II Zlot Chimalaja Team jest już historią - wspomnienia
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
Powiem tak - Zlot pierwsza klasa, trochę żal
Jeśli choć w małym stopniu przyczyniłam się do tego ,że śniadanie Tomkowi "lekkim" było
- bardzo mnie to cieszy... Polecam się na przyszłość:)
co do reszty utwierdzam się w przekonaniu, że się nie nadaję - kiepsko muzykalna jestem...
ale jak się wyspać można za takiej imprezie, to się zastanowię
Jeśli choć w małym stopniu przyczyniłam się do tego ,że śniadanie Tomkowi "lekkim" było
- bardzo mnie to cieszy... Polecam się na przyszłość:)
co do reszty utwierdzam się w przekonaniu, że się nie nadaję - kiepsko muzykalna jestem...
ale jak się wyspać można za takiej imprezie, to się zastanowię
maja pisze:co do reszty utwierdzam się w przekonaniu, że się nie nadaję - kiepsko muzykalna jestem...
Mnie nie słyszałaś ... Na szczęście bton1 to muzyk pierwsza klasa i w miarę skutecznie mnie zagłuszał
maja pisze:ale jak się wyspać można za takiej imprezie
Można się wyspać, ale tylko na chwilę, w trakcie imprezy. Później trzeba szybko wrócić do formy, a pobudka jest o 7 :-P
maja pisze: Polecam się na przyszłość:)
Liczymy na te Twoje śledzie
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
Tytułem komentarza:
1. Martin, witamy w skromnych progach! Zacząłeś z grubej rury i nie spuszczaj z tonu!
2. Maja, na następny zlot to Cię wołami zaciągniemy!
3. Inez, ze mnie to taki grajek jak z koziej dupy trąba. Jak jest głośno to nie słychać aż tak bardzo tego mojego dramatu. A sama masz świetny głos!
No i w ogóle to było git-spodliłem się na szlaku jak nie wiem, poimprezowałem godnie, towarzyskim potrzebom ulżyłem. Tego było trzeba!
1. Martin, witamy w skromnych progach! Zacząłeś z grubej rury i nie spuszczaj z tonu!
2. Maja, na następny zlot to Cię wołami zaciągniemy!
3. Inez, ze mnie to taki grajek jak z koziej dupy trąba. Jak jest głośno to nie słychać aż tak bardzo tego mojego dramatu. A sama masz świetny głos!
No i w ogóle to było git-spodliłem się na szlaku jak nie wiem, poimprezowałem godnie, towarzyskim potrzebom ulżyłem. Tego było trzeba!
W mieście możesz kogoś znać dziesięć lat i go nie poznać. W górach znasz go na wylot po paru tygodniach.
Martin pisze:To ja Martin, tak właśnie ten co zrobił demontaż zasłony
Witamy Jak usłyszałam ten huk, to myślałam, że ktoś zleciał ze schodów i się zabił.
Obejrzałam swoje zdjęcia, nie mam co prawda ich dużo z nocnej imprezy, bo bardziej skupiłam się na zabawie, a nie na ich robieniu, więc u mnie będzie bardziej krajobrazowo Czas więc na moją krótką relację
A zlot zaczęłam w Żywcu od biblioteki:
i studni
Później TataOjciec zawiózł Dobromiła i mnie na "straszną górę Żar", gdzie czekali Kris i Inez i razem z nimi ruszyliśmy na spotkanie z przeznaczeniem (czyt. na Potrójną)
Lotnik
Nasza ekipa ma całkiem fajne tyły
I kilka sielankowych widoczków
Pierwszy odpoczynek
Pięknie jest
Ruiny "Szałasu kamiennego"
I znów krajobrazowo
I w końcu docieramy na Potrójną
Później był piękny zachód słońca z Inez bo pozostali szykowali się na imprezę
I było grilowane ognisko
I rozmowy
Ale kiedyś wszystko się kończy. I czas wracać do domu. Tym razem z inną ekipą przez Jawornicę.
Ruiny schronu turystycznego:
I to już prawie koniec
...bo koniec był w Wadowicach na kremówkach
A właściwie w Krakowie... albo w deszczowej Łodzi...
Super było Was wszystkich poznać
I jeszcze raz dziękuję Dobromiłowi, który mnie przygarnął i dowiózł na zlot i Błażejowi, który mnie z niego zabrał i dostarczył do Krakowa
"Kiedy świat się od ciebie odwraca, ty też musisz się od niego odwrócić."
Sądząc po wpisach oraz zdjęciach, to nie był żaden zlot. W moich stronach bardziej adekwatnym określeniem byłby spęd (staram się pisać kulturalnie i jak zawsze z dużą dozą tolerancji). Nawet przez chwilę rozważałem udział w tej imprezie, ale nie wiem, czy mój udział wniósłby cokolwiek. Mając na uwadze nieskuteczne próby nawrócenia na dobrą drogę jednego z forumowiczów, mam podstawy sądzić, że "siła złego na jednego" również nie przyniosłaby żadnego efektu.
Prawie żadnemu uczestnikowi (pomijając może 2-3 uczestników) owego zlotu nie zależy na własnym wizerunku i wszyscy już pogodzili się z losem (z ang. loser=przegrany), że nic w życiu już nie osiągną. Miałem nadzieję, że na tym forum są głównie osoby na pewnym poziomie, bardziej górskim niż depresji. Wyobrażałem sobie kulturalne spotkanie, podczas którego można wymienić poglądy na przeróżne tematy.
Gratuluję udanej imprezy - i tak "ideał sięgnął bruku"
Prawie żadnemu uczestnikowi (pomijając może 2-3 uczestników) owego zlotu nie zależy na własnym wizerunku i wszyscy już pogodzili się z losem (z ang. loser=przegrany), że nic w życiu już nie osiągną. Miałem nadzieję, że na tym forum są głównie osoby na pewnym poziomie, bardziej górskim niż depresji. Wyobrażałem sobie kulturalne spotkanie, podczas którego można wymienić poglądy na przeróżne tematy.
Gratuluję udanej imprezy - i tak "ideał sięgnął bruku"
To był bardzo udany weekend
A wszystko zaczęło się na Przełęczy Kocierskiej. Skoro świt tj. o 4.11 ruszam w kierunku Potrójnej. Plan był taki, aby dojść na Leskowiec o odpowiedniej godzinie i dołączyć do grupy Darka A przy okazji zaliczyć wschód słońca na Potrójnej Poczatkowo gubie znaki, ale po chwili ide właściwą ścieżką. Po niecałej godzinie, dochodzę na Potrójną (obok kapliczki) i zaczynam czekać na słonko. Zaczyna świtać i robi sie coraz jaśniej...w końcu wychodzi..w całej okazałości
Kilka fotek, biegam jeszcze troche po okolicznej łące. A słonko jest coraz wyżej..czas ruszać w dalszą drogę. Kierunek Leskowiec
Droga mija szybko. Idzie sie fajnie. Robi sie coraz cieplej. To będzie udany dzień, pomyślałem
Trasa bardzo widokowa, więc co jakiś czas pstrykam widoczki
Około 8 docieram na Leskowiec. Chwila przerwy i ruszam w kierunku schroniska, z myślą spotkania grupy Darka. Niestety przed schronem pustki. Zjadam więc śniadanie i ruszam na poszukiwanie krokusów na Polanę Semikową
I znalazłem !
Słonko tak grzało, że postanowiłem pobyć trochę na polanie i ogrzać stare kości
A trwało to prawie godzinę. Po czym udałem sie w kierunku schronu z zamiarem uzupełnienia płynów
Dochodząc, zauważyłem jakichś ludków kręcących się obok budynku. I okazało się, że to grupa Darka w końcu dotarła na Groń JP
Bardzo miło było spotkać znane Twarzyczki i poznac Nowe i tak dołączylem do Wesołej Ekipy
Po niedługim czasie ruszyliśmy w kierunku...Semikowej...a co tam...drugi raz sie przejdę, a nóż "wyskoczyło" więcej krokusów. Tym bardziej, że w planie był chaszczing z polany na szczyt Leskowca
Cała operacja przebiegła bezboleśnie, no moze po kilku urazach Błażeja..ale wszystko było pod kontrolą...zatamowanie krwawienia...dezynfekcja i po bólu
No i Leskowiec zdobyty !
Krótki popas na szczycie i biegniemy dalej..kierunek Komoniecki
Po dojściu na Anule, Magda i Basia oznajmiają, że do groty nie idą i że popilnują plecaki
No to w okrojonym składzie schodzimy stromo w dół...najpierw do groty a potem nad Dusicę
Swoją drogą bardzo fajne miejsce..dziewczyny żałujcie, żeście nie poszły
Czas mijał szybko. Po powrocie od Komonieckiego i krótkim odpoczynku, ruszyliśmy dalej w kierunku Chatki na Potrójnej.
Słonko było coraz niżej..zapowiadał się całkiem niezły zachód...co sie później okazało, że był przeciętny
I tak Ekipa prowadzona przez Przewodnika Darka dotarła do chatki.
Przywitania pozostałych Zlotowiczów, rozlokowanie się, przygotowania do biesiady...i zabawa do późnych godzin nocnych
Więcej fotek:
https://picasaweb.google.com/1029231905 ... edirect=1#
Niedziela:
Miało lać, ale nie jest tak źle..nawet słonko świeci
Godzina 7, i prawie wszyscy na nogach...no nie wiem..zamiast pospać to wszyscy się zrywają..czyżby nocleg był zakontraktowany właśnie do 7..hehe
Śniadanie..no i nastał czas pożegnań.
Znowu grupkami wszyscy rozeszli sie w swoich kierunkach.
Moja grupa z dnia poprzedniego poszła przez Jawornice do Targanic.
Ja z racji pozostawionego wozu na Kocierskiej, musiałem właśnie tam się udać.
Po dotarciu do zajazdu na KOcierzy, przebraniu się, zjechałem właśnie do Targanic, aby dołączyć do "mojej" grupy ..bo w planach były jeszcze kremówki papieskie w Wadowicach Tam niespiesznie pokręciliśmy się po ryneczku, po czym wstąpiliśmy do kawiarni na wyczekiwane przez Wszystkich kremówki..nawet były pyszne..tylko za dużo spirytusu w nich było
Więcej fotek:
https://picasaweb.google.com/1029231905 ... edirect=1#
Czas powrotów zbliżał sie nieubłaganie.. Pożegnań i uścisków nie było końca...ale czas wracać do chałup..
To był naprawde udany weekend
Dziękuję Wszystkim za całą atmosferę podczas wędrówek jak i w czasie biesiady
I do nastepnego..
A wszystko zaczęło się na Przełęczy Kocierskiej. Skoro świt tj. o 4.11 ruszam w kierunku Potrójnej. Plan był taki, aby dojść na Leskowiec o odpowiedniej godzinie i dołączyć do grupy Darka A przy okazji zaliczyć wschód słońca na Potrójnej Poczatkowo gubie znaki, ale po chwili ide właściwą ścieżką. Po niecałej godzinie, dochodzę na Potrójną (obok kapliczki) i zaczynam czekać na słonko. Zaczyna świtać i robi sie coraz jaśniej...w końcu wychodzi..w całej okazałości
Kilka fotek, biegam jeszcze troche po okolicznej łące. A słonko jest coraz wyżej..czas ruszać w dalszą drogę. Kierunek Leskowiec
Droga mija szybko. Idzie sie fajnie. Robi sie coraz cieplej. To będzie udany dzień, pomyślałem
Trasa bardzo widokowa, więc co jakiś czas pstrykam widoczki
Około 8 docieram na Leskowiec. Chwila przerwy i ruszam w kierunku schroniska, z myślą spotkania grupy Darka. Niestety przed schronem pustki. Zjadam więc śniadanie i ruszam na poszukiwanie krokusów na Polanę Semikową
I znalazłem !
Słonko tak grzało, że postanowiłem pobyć trochę na polanie i ogrzać stare kości
A trwało to prawie godzinę. Po czym udałem sie w kierunku schronu z zamiarem uzupełnienia płynów
Dochodząc, zauważyłem jakichś ludków kręcących się obok budynku. I okazało się, że to grupa Darka w końcu dotarła na Groń JP
Bardzo miło było spotkać znane Twarzyczki i poznac Nowe i tak dołączylem do Wesołej Ekipy
Po niedługim czasie ruszyliśmy w kierunku...Semikowej...a co tam...drugi raz sie przejdę, a nóż "wyskoczyło" więcej krokusów. Tym bardziej, że w planie był chaszczing z polany na szczyt Leskowca
Cała operacja przebiegła bezboleśnie, no moze po kilku urazach Błażeja..ale wszystko było pod kontrolą...zatamowanie krwawienia...dezynfekcja i po bólu
No i Leskowiec zdobyty !
Krótki popas na szczycie i biegniemy dalej..kierunek Komoniecki
Po dojściu na Anule, Magda i Basia oznajmiają, że do groty nie idą i że popilnują plecaki
No to w okrojonym składzie schodzimy stromo w dół...najpierw do groty a potem nad Dusicę
Swoją drogą bardzo fajne miejsce..dziewczyny żałujcie, żeście nie poszły
Czas mijał szybko. Po powrocie od Komonieckiego i krótkim odpoczynku, ruszyliśmy dalej w kierunku Chatki na Potrójnej.
Słonko było coraz niżej..zapowiadał się całkiem niezły zachód...co sie później okazało, że był przeciętny
I tak Ekipa prowadzona przez Przewodnika Darka dotarła do chatki.
Przywitania pozostałych Zlotowiczów, rozlokowanie się, przygotowania do biesiady...i zabawa do późnych godzin nocnych
Więcej fotek:
https://picasaweb.google.com/1029231905 ... edirect=1#
Niedziela:
Miało lać, ale nie jest tak źle..nawet słonko świeci
Godzina 7, i prawie wszyscy na nogach...no nie wiem..zamiast pospać to wszyscy się zrywają..czyżby nocleg był zakontraktowany właśnie do 7..hehe
Śniadanie..no i nastał czas pożegnań.
Znowu grupkami wszyscy rozeszli sie w swoich kierunkach.
Moja grupa z dnia poprzedniego poszła przez Jawornice do Targanic.
Ja z racji pozostawionego wozu na Kocierskiej, musiałem właśnie tam się udać.
Po dotarciu do zajazdu na KOcierzy, przebraniu się, zjechałem właśnie do Targanic, aby dołączyć do "mojej" grupy ..bo w planach były jeszcze kremówki papieskie w Wadowicach Tam niespiesznie pokręciliśmy się po ryneczku, po czym wstąpiliśmy do kawiarni na wyczekiwane przez Wszystkich kremówki..nawet były pyszne..tylko za dużo spirytusu w nich było
Więcej fotek:
https://picasaweb.google.com/1029231905 ... edirect=1#
Czas powrotów zbliżał sie nieubłaganie.. Pożegnań i uścisków nie było końca...ale czas wracać do chałup..
To był naprawde udany weekend
Dziękuję Wszystkim za całą atmosferę podczas wędrówek jak i w czasie biesiady
I do nastepnego..
ceper pisze:Prawie żadnemu uczestnikowi (pomijając może 2-3 uczestników) owego zlotu nie zależy na własnym wizerunku i wszyscy już pogodzili się z losem (z ang. loser=przegrany), że nic w życiu już nie osiągną. Miałem nadzieję, że na tym forum są głównie osoby na pewnym poziomie, bardziej górskim niż depresji.
Pogodziłam się z moim losem przegranej w depresji. Swoją drogą ciekawy osąd.
idę w góry cieszyć się życiem..
aranea pisze:ceper pisze:Prawie żadnemu uczestnikowi (pomijając może 2-3 uczestników) owego zlotu nie zależy na własnym wizerunku i wszyscy już pogodzili się z losem (z ang. loser=przegrany), że nic w życiu już nie osiągną. Miałem nadzieję, że na tym forum są głównie osoby na pewnym poziomie, bardziej górskim niż depresji.
Pogodziłam się z moim losem przegranej w depresji. Swoją drogą ciekawy osąd.
I jestem ciekawa na podstawie czego tak wydany ?
Chyba, ze to ironia, której nie rozumiem.
Forse, Ty chyba zrobiłeś najwięcej kilometrów z nas wszystkich Jak zwykle Twoje zdjęcia ze wschodu bardzo ładne Zachód nie był tak urokliwy, to prawda. Gdybyśmy byli w piątek-sobotę, pewnie byłoby inaczej
PS. Chyba warto być w ekipie Błażeja, bo zawsze jakieś atrakcje w drodze powrotnej zapewnia
PS. Chyba warto być w ekipie Błażeja, bo zawsze jakieś atrakcje w drodze powrotnej zapewnia
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
ceper pisze:Sądząc po wpisach oraz zdjęciach, to nie był żaden zlot. W moich stronach bardziej adekwatnym określeniem byłby spęd (staram się pisać kulturalnie i jak zawsze z dużą dozą tolerancji). Nawet przez chwilę rozważałem udział w tej imprezie, ale nie wiem, czy mój udział wniósłby cokolwiek. Mając na uwadze nieskuteczne próby nawrócenia na dobrą drogę jednego z forumowiczów, mam podstawy sądzić, że "siła złego na jednego" również nie przyniosłaby żadnego efektu.
Prawie żadnemu uczestnikowi (pomijając może 2-3 uczestników) owego zlotu nie zależy na własnym wizerunku i wszyscy już pogodzili się z losem (z ang. loser=przegrany), że nic w życiu już nie osiągną. Miałem nadzieję, że na tym forum są głównie osoby na pewnym poziomie, bardziej górskim niż depresji. Wyobrażałem sobie kulturalne spotkanie, podczas którego można wymienić poglądy na przeróżne tematy.
Gratuluję udanej imprezy - i tak "ideał sięgnął bruku"
Może nie było to.. sympozjum neurochirurgów (my na takowe jechać nie chcieliśmy) , ale żeby.... "ideał sięgnął bruku"??
Napisz może celem wyróżnienia, które to są, te 2-3 osoby, którym zależy na własnym wizerunku i pną się do góry ,żeby coś w życiu osiągnąć.
Mielibyśmy przykład do naśladowania...
No i nie rozumiem na jakiej podstawie twierdzisz ,że nie było to kulturalne spotkanie, na którym wymieniane były poglądy na przeróżne tematy??
Faktycznie chyba dobrze ,że Cię nie było ,bo Twój przyjazd nie wniósłby niczego, no może poza nerwowością...a tak było spokojnie
in omnia paratus...
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości