Jak zwykle w polowie lipca pojechalismy na Wzgorza Strzelinskie zlozyc wizyte archeologom kopiacym na Gromniku.
Okolice szkoly w Przewornie w ktorej bedziemy spali obfituja w rozniste mile dla oka i ucha stworzenia. Jest tu np. zatrzesienie jaskolek ktore pobudowaly dziesiatki gniazd pod okapami ,lataja popiskujac i karmiac mlode. Mozna sie przygladac godzinami!
Ale ja bym chciala miec takie na swoim oknie! Ktos wie jak sie wabi jaskolki? bo np. wiem ze ludzie wieszaja worki foliowe zeby odstraszyc i zniechecic do budowy gniazda. Wiec moze w druga strone tez sie jakos da
W trawie na podworku szkolnym mozna znalezc żabowate okazy (moze to kumaki?) o bardzo ciekawym umaszczeniu.
Wygladaja zupelnie jak w moro
Jest tez sporo bardzp spragnionych slimakow
Wieczor spedzamy imprezujac w kilku miejscach. Blotnistymi terenami zmierzamy w strone dawnego palacu, gdzie na mostku w cieniu poroslych bluszczami scian degustujemy smaczne nalewki.
Zagladamy tez dwukrotnie do jedynej w Przewornie knajpy zwanej "Piekielko" gdzie mozna zapoznac sie z oranzada Cyranka i obejrzec mecz.
A pozniej jeszcze spiewamy do gitary na boisku szkolnym.
Nie ma tez nic lepszego jak bób o trzeciej nad ranem
Kolejny dzien wstaje bardzo pogodny. Jak wiadomo niedziela jest bardzo wlasciwym momentem na zwiedzanie kamieniolomow tzn tych czynnych, bo opuszczone mozna zwiedzac zawsze. Zwykle w niedziele jest najmniejsza szansa trafic na "strzelanie", dostac kamieniem w łeb czy trafic na ochrone.
Pierwszy odwiedzamy kamieniolom kolo Jegłowej. Jest to dziwne miejsce bo jego zboczem biegnie PTTKowski zolty szlak turystyczny, znaczony na mapach. Jednoczesnie na oszlakowanej sciezce stoja tablice o zakazie wstepu. To co- szlakiem chodzic nie mozna? Jak zwykle za szlakami nie przepadam to tutaj mnie on cieszy ogromnie- jakby co jest jak sie tlumaczyc skad sie tu wzielismy
Tuptamy sciezka wsrod pol, lasow, kwiatow i zarosnietych ruin.
Na skrzyzowaniu z niebieskim szlakiem stoi wiatka i zaparkowane kolo niej auto tez jakies takie mile dla oka
A dalej pod czujnym okiem wiewiorki i po zboczach pokrytych gorganem docieramy nad pierwsze jeziorko w kamienistych wyrobiskach.
Wspinajac sie na osypujaca gorke odkrywamy kolejny stawek- cudny, o szmaragdowej barwie wody. Nie mamy jednak odwago do niego podejsc. Szlo by sie caly czas odkrytym terenem wiec na tekiej "patelni" to bysmy sie sami prosili o klopoty.
Nastepny kamieniolom odnajdujemy kolo Gębczyc. I z mapy wynika ze jeziorek w wyrobiskach jest tam jeszcze kilka, wiec zapewne tu wrocimy.
Po drodze wskakujemy do jeziora w Bialym Kosciele
Wpadamy tez na pomysl ze warto by zjesc cos cieplego obiadowego. Z mapy wynika ze na knajpe jest tu szansa tylko w Henrykowie. Faktycznie odnajdujemy tam jedna taka.
Niestety lokal cierpi na straszny niedobor personelu, babki biegaja w kolko z obłedem w oczach i nam przez pol godziny nie udaje sie zlozyc nawet zamowienia. Dochodzimy wiec do wniosku ze nie ma chyba szansy na dostanie kotleta przez zmrokiem i o ile nie chcemy spedzic tego milego popoludnia w wiecznym oczekiwaniu to musimy sobie poradzic jakos inaczej. Idziemy wiec do spozywczaka gdzie obkupujemy sie w chleb, ser, kielkbase, musztarde, koncentrat pomidorowy, cebule, Kubusie, piwo itp. Zakupione produkty idziemy spozyc pod pobliski pomnik. Chyba nie jestesmy pierwszymi ktorzy wpadli na taki pomysl- ktos nawet zrobil tu stoliki biesiadne.
Potem jedziemy do Górki Sobóckiej, w kraine bialych wzgorz, skal i niebieskich jezior.
A tu Łukasz- dzielny zdobywca Korony Kamieniołomow
Mijamy koparki o calkiem sporych łopatach- na sile to by dwie osby w takiej łyzce mogly spac.
Opony tez tu maja zdecydowanie nie skodusiowych gabarytow
Na pozegnanie jeszcze tradycyjna wizyta w piwniczce na grodzisku i tanie wino, tym razem zwane Domator (choc sklamalam nazywajac to winem, jest to "napoj aromatyzowany na bazie piwa"
bo dwa lata temu to w tych rejonach byla w modzie "Maryś Mocna", teraz niestety juz niedostepna
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..