Wzgórza Strzelińskie
Wzgórza Strzelińskie
W lipcu, podobnie jak rok temu,
https://picasaweb.google.com/kraciasty. ... no_Wykopki
wyruszamy w strone Wzgórz Strzelińskich aby w okolicach Gromnika spotkac sie z uczestnikami praktyk archeologicznych.
Wyjazd rozpoczynamy od wdrapania sie na Gromnik i nacieszenia oczu wykopkami
Od zeszlego roku wieza troche urosła (pewnie przez te obfite wiosenne deszcze) i mozna juz z niej podziwac calkiem porzadne widoki
Widok w dol tez sie fajnie prezentuje
W swietlicy wiejskiej w Romanowie jest zrobione mini muzeum gdzie mozna obejrzec efekty kopania na Gromniku w ostatnich latach- m.in. kafle z pieca dawnego zamku
Zachod slonca dopada nas kawalek za Romanowem
Mijamy wioski o jeszcze białych tablicach, przydomowe parkingi i nawet skrzynki na listy sie do nas usmiechaja
Przycupniete na poboczach przystanki sugeruja ze czasy komunikacji zbiorowej w tym regionie dawno juz minely..
Mijany chwile pozniej autobus stojacy wsrod pol, utwierdza nas w tym przekonaniu.
Cos w tym jest ze na Dolnym Ślasku slady historii otaczaja nas zewszad, nie musimy ich szukac. Wpadamy na nie przypadkiem albo czesto po nich deptamy. Tu doslownie tak bylo- stary kamien, o nieznanym dla mnie przeznaczeniu.
Na Wzgorzach Strzelinskich wiele drog jest otoczona alejami starych owocowych drzew. Slyszalam kiedys opowiesc ze dawnymi czasy byly one celowo tu sadzone- dla wedrowcow. Nie wiem czy to prawda czy nie, ale teoria bardzo mi przypadla do gustu. Dzisiaj wlasnie grupa wedrowcow postanowila sie posilic słodkimi owocami majacymi w sobie smak dzikosci, wiatru i rozleglych pol. Zadna czeresnia czy wisnia ze sklepu ani bazaru nie ma takiego smaku
Gonią nas czarne chmury, zastanawiamy sie czy nam doleje ale jakos udaje sie tego uniknac
Wieczorem ognicho w kamieniolomie w Przewornie
Rano w troche przerzedzonym składzie ruszamy w dalsza droge przez faliste wzgorza, pola i urokliwe wioseczki.
Rzucaja sie w oczy stare napisy wyłaniajace sie spod osypanego tynku
oraz calkiem nowe ktore nie do konca rozumiemy
W Sarbach Dolnym ogladamy dawny młyn, obecnie dom mieszkalny
i gorzelnie (albo browar?) obecnie opuszczony
Udaje sie nam dostac na teren pałacu w Jagielnie
gdzie czeka nas kolejna owocowa wyzerka!
Pałac nie jest calkowicie opuszczony! Zamieszkuje go kozia rodzinka. Zastanawiamy sie czy gatunek ten nie jest jakos spokrewniony z kozicami- bo tak zrecznie daja sobie rade skaczac po polamanych schodach, pokruszonych murkach i gzymsach!
Jedna z koz chyba nie lubi pozowac do zdjec bo pokazała mi język
W Jagielnie trafiamy tez na festyn dla dzieci. Jest wprawdzie dmuchana zjezdzalnia ale dzieci stanowia raczej mniejszosc. Grupka doroslych gra w siatkowke, przechadzaja sie wokol boiska mocno wymalowane i skąpo ubrane dziewczeta. Piwa nie mozna kupic oficjalnie ale chyba handluja nim z jakiegos auta bo wszyscy prawie dzierża w rekach puszki tej samej firmy. Z glosnika plyna skoczne rytmy piosenek: "Miałam szesnascie lat gdy poznalam milosci smak" albo " Pij wodke pij". Moze ten piknik ma wbrew pozorom cos wspolnego z dziecmi? Np. powoduje w okolicy wzrost przyrostu naturalnego?
Na straganie dymia kielbaski. Nie moga ich ponoc sprzedawac wiec dostajemy kielbaske gratis. I picie tymbark w kubeczku. Z tym tymbarkiem to nam troszeczke glupio bo babka ma kilkanascie kubeczkow z wypisanymi flamastrem imionami dzieci i chwile szuka dla nas czystego kubeczka.
Kolejnym odwiedzonym miejscem sa Samborowice. Z wioski tej wedrujemy polami
Celem jest odnalezienie jednego ze słupów "Granicy św. Jana"
Termin ten powstał kolo VIII w. kiedy wyznaczono granicę, ktora miała określić terytorium wpływów ksiecia i biskupa wrocławskiego. Na bokach kamieni wyryto ukosny krzyz jako znak ksiecia i biskupi pastorał.
Widoczna z przodu inskrypcja: „TMI / SCI / IOH”, jest skrotem napisu łacinskiego – „TERMINI SANCTI IOHANIS” czyli „Granice Świetego Jana”.
Kamienie graniczne ustawione były przy wszystkich wazniejszych trasach z Nysy do Wrocławia i z Otmuchowa do Ziębic. Do dzisiejszych czasow zachowalo sie 6 takich slupow.
Mam nadzieje ze uda sie nam kiedys odnalezc wszystkie te kamienie.
Ten ktorego szukamy dzisiaj jest chyba najtrudniejszy do zlokalizowania bo stoi sobie w na skraju lasu, przy polu uprawnym i nie prowadzi do niego zadna sciezka. Otacza go malowniczy chaszcz utworzony przez powalone drzewa, poskrecane pędy pnączy i soczysta letnia zielen.
Az sie nie chce wierzyc ze jestesmy tak blisko domu, doslownie rzut beretem a i tu mozna jeszcze znalezc dzikie, rzadko odwiedzane miejsca...
Kawalek dalej na brzegu lasu spotykamy szlak widmo. Byl chyba zielony, ale chyba na zadnej mapie nie ma po nim sladu. W miejscu jego oznaczenia nie ma nawet sciezynki. Od razu mi sie ten szlak spodobal!
Odwiedzamy tez samborowicki palac a raczej jego ruiny.
Poprzednio bylismy tu 5 lat temu i widac upływ czasu..
https://picasaweb.google.com/zabka.z.cz ... amborowice
Nastepny pałac trafia sie w Konarach
Fajny był dzwiek!!!!!
A w kolejnej wiosce odwiedzamy wspanialy sklep. Mozna sie tu poczuc jak w jakims wolnym kraju. Wychodzisz ze sklepu i mozesz wypic piwo przy stoliku. Nie musisz chowac butelki gdy przejezdza auto albo przechodzi ktos obcy. Sklep wraz z przybudowka jest na terenie prywatnym i wszyscy egzekutorzy durnego prawa moga wlascielom i klientom... nagwizdac :-D
Calosci klimatu dopelnia proste acz funkcjonalne wyposazenie :-D Chyba jeszcze nie raz tu zawitamy!
Zegnamy "kraine białych tablic" i powoli suniemy w strone domu
wiecej zdjec tam gdzie zwykle
https://picasaweb.google.com/1122023598 ... zelinskie#
https://picasaweb.google.com/kraciasty. ... no_Wykopki
wyruszamy w strone Wzgórz Strzelińskich aby w okolicach Gromnika spotkac sie z uczestnikami praktyk archeologicznych.
Wyjazd rozpoczynamy od wdrapania sie na Gromnik i nacieszenia oczu wykopkami
Od zeszlego roku wieza troche urosła (pewnie przez te obfite wiosenne deszcze) i mozna juz z niej podziwac calkiem porzadne widoki
Widok w dol tez sie fajnie prezentuje
W swietlicy wiejskiej w Romanowie jest zrobione mini muzeum gdzie mozna obejrzec efekty kopania na Gromniku w ostatnich latach- m.in. kafle z pieca dawnego zamku
Zachod slonca dopada nas kawalek za Romanowem
Mijamy wioski o jeszcze białych tablicach, przydomowe parkingi i nawet skrzynki na listy sie do nas usmiechaja
Przycupniete na poboczach przystanki sugeruja ze czasy komunikacji zbiorowej w tym regionie dawno juz minely..
Mijany chwile pozniej autobus stojacy wsrod pol, utwierdza nas w tym przekonaniu.
Cos w tym jest ze na Dolnym Ślasku slady historii otaczaja nas zewszad, nie musimy ich szukac. Wpadamy na nie przypadkiem albo czesto po nich deptamy. Tu doslownie tak bylo- stary kamien, o nieznanym dla mnie przeznaczeniu.
Na Wzgorzach Strzelinskich wiele drog jest otoczona alejami starych owocowych drzew. Slyszalam kiedys opowiesc ze dawnymi czasy byly one celowo tu sadzone- dla wedrowcow. Nie wiem czy to prawda czy nie, ale teoria bardzo mi przypadla do gustu. Dzisiaj wlasnie grupa wedrowcow postanowila sie posilic słodkimi owocami majacymi w sobie smak dzikosci, wiatru i rozleglych pol. Zadna czeresnia czy wisnia ze sklepu ani bazaru nie ma takiego smaku
Gonią nas czarne chmury, zastanawiamy sie czy nam doleje ale jakos udaje sie tego uniknac
Wieczorem ognicho w kamieniolomie w Przewornie
Rano w troche przerzedzonym składzie ruszamy w dalsza droge przez faliste wzgorza, pola i urokliwe wioseczki.
Rzucaja sie w oczy stare napisy wyłaniajace sie spod osypanego tynku
oraz calkiem nowe ktore nie do konca rozumiemy
W Sarbach Dolnym ogladamy dawny młyn, obecnie dom mieszkalny
i gorzelnie (albo browar?) obecnie opuszczony
Udaje sie nam dostac na teren pałacu w Jagielnie
gdzie czeka nas kolejna owocowa wyzerka!
Pałac nie jest calkowicie opuszczony! Zamieszkuje go kozia rodzinka. Zastanawiamy sie czy gatunek ten nie jest jakos spokrewniony z kozicami- bo tak zrecznie daja sobie rade skaczac po polamanych schodach, pokruszonych murkach i gzymsach!
Jedna z koz chyba nie lubi pozowac do zdjec bo pokazała mi język
W Jagielnie trafiamy tez na festyn dla dzieci. Jest wprawdzie dmuchana zjezdzalnia ale dzieci stanowia raczej mniejszosc. Grupka doroslych gra w siatkowke, przechadzaja sie wokol boiska mocno wymalowane i skąpo ubrane dziewczeta. Piwa nie mozna kupic oficjalnie ale chyba handluja nim z jakiegos auta bo wszyscy prawie dzierża w rekach puszki tej samej firmy. Z glosnika plyna skoczne rytmy piosenek: "Miałam szesnascie lat gdy poznalam milosci smak" albo " Pij wodke pij". Moze ten piknik ma wbrew pozorom cos wspolnego z dziecmi? Np. powoduje w okolicy wzrost przyrostu naturalnego?
Na straganie dymia kielbaski. Nie moga ich ponoc sprzedawac wiec dostajemy kielbaske gratis. I picie tymbark w kubeczku. Z tym tymbarkiem to nam troszeczke glupio bo babka ma kilkanascie kubeczkow z wypisanymi flamastrem imionami dzieci i chwile szuka dla nas czystego kubeczka.
Kolejnym odwiedzonym miejscem sa Samborowice. Z wioski tej wedrujemy polami
Celem jest odnalezienie jednego ze słupów "Granicy św. Jana"
Termin ten powstał kolo VIII w. kiedy wyznaczono granicę, ktora miała określić terytorium wpływów ksiecia i biskupa wrocławskiego. Na bokach kamieni wyryto ukosny krzyz jako znak ksiecia i biskupi pastorał.
Widoczna z przodu inskrypcja: „TMI / SCI / IOH”, jest skrotem napisu łacinskiego – „TERMINI SANCTI IOHANIS” czyli „Granice Świetego Jana”.
Kamienie graniczne ustawione były przy wszystkich wazniejszych trasach z Nysy do Wrocławia i z Otmuchowa do Ziębic. Do dzisiejszych czasow zachowalo sie 6 takich slupow.
Mam nadzieje ze uda sie nam kiedys odnalezc wszystkie te kamienie.
Ten ktorego szukamy dzisiaj jest chyba najtrudniejszy do zlokalizowania bo stoi sobie w na skraju lasu, przy polu uprawnym i nie prowadzi do niego zadna sciezka. Otacza go malowniczy chaszcz utworzony przez powalone drzewa, poskrecane pędy pnączy i soczysta letnia zielen.
Az sie nie chce wierzyc ze jestesmy tak blisko domu, doslownie rzut beretem a i tu mozna jeszcze znalezc dzikie, rzadko odwiedzane miejsca...
Kawalek dalej na brzegu lasu spotykamy szlak widmo. Byl chyba zielony, ale chyba na zadnej mapie nie ma po nim sladu. W miejscu jego oznaczenia nie ma nawet sciezynki. Od razu mi sie ten szlak spodobal!
Odwiedzamy tez samborowicki palac a raczej jego ruiny.
Poprzednio bylismy tu 5 lat temu i widac upływ czasu..
https://picasaweb.google.com/zabka.z.cz ... amborowice
Nastepny pałac trafia sie w Konarach
Fajny był dzwiek!!!!!
A w kolejnej wiosce odwiedzamy wspanialy sklep. Mozna sie tu poczuc jak w jakims wolnym kraju. Wychodzisz ze sklepu i mozesz wypic piwo przy stoliku. Nie musisz chowac butelki gdy przejezdza auto albo przechodzi ktos obcy. Sklep wraz z przybudowka jest na terenie prywatnym i wszyscy egzekutorzy durnego prawa moga wlascielom i klientom... nagwizdac :-D
Calosci klimatu dopelnia proste acz funkcjonalne wyposazenie :-D Chyba jeszcze nie raz tu zawitamy!
Zegnamy "kraine białych tablic" i powoli suniemy w strone domu
wiecej zdjec tam gdzie zwykle
https://picasaweb.google.com/1122023598 ... zelinskie#
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
Gdy siedzisz w tym autobusie to od razu przypomniała mi się scena z filmu "Wszystko za życie"
(a sam film powinnaś obejrzeć, jeżeli jeszcze nie widziałaś. Na pewno będziesz pod wrażeniem)
Nie ogladalam! Musze sie zainteresowac sprawa!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Wedrujac po Wzgórzach Strzelinskich rzucila mi sie w oczy na mapie miejscowosc Zimne Doły. Raz ze ciekawa nazwa, dwa ze to strasznie malutki przysiolek gdzies wsrod pol.... i wychodzi na to ze z zadnej strony nie prowadzi tam utwardzona droga. No i jeszcze znaczony jest tak krzyz pokutny, pod lasem, w otoczeniu starych debow.
Pierwszym razem probujemy tam dotrzec poznym popoludniem od strony Romanowa. Drogi albo koncza sie przy polach, albo skrecaja w przeciwna strone.
Z pol sa ladne widoki na Gromnik, Biały Kosciol i inne wioski skrywajace sie za falistymi wzgorzami
Jedna, najbardziej wyrazna sciezka i trzymajaca kierunek niknie po wejsciu w bagnisty wąwoz. Zaczyna sie sciemniac.
Zabudowania Zimnych Dołow czaja sie za wąwozem. Robi to troche wrazenie opuszczonego miejsca- pozawalane dachy. Wokol stoja jednak ule sugerujace ze ktos tam jednak bywa.
Miejsce wydaje sie byc na tyle ciekawe ze nie chcemy go zwiedzac "na szybko"- wrocimy tu niebawem i najlepiej rano.
A w okolicy to nawet strachy na wroble maja pociag do butelki
Slowa dotrzymujemy i dwa tygodnie pozniej uderzamy do naszego przysiolka od przeciwnej strony- od Nowolesia.
W okolicach zapanowala jakas moda na malowanie przystankow. Zwykle nie jest to wielki artyzm ale mi sie bardziej podoba niz paskudny przezroczysty plastik.
Jest tez lokalna tablica ogloszen
na plotach susza sie garnki
a pojazdy zaprzegowe gdzieniegdzie sa wciaz w uzyciu
mijamy szlaki na ktorych chyba najbardziej niekumaty turysta nie ma szansy pobłądzic, nawet jak tego bardzo chce
Nowolesie
Zimne Doły okazuja sie byc zamieszkane. Sa tam dwa gospodarstwa. Jedno zamieszkane przez przesympatycznych ludzi, ktorzy specjalnie sie tu osiedlili w poszukiwaniu ciszy i kontaktu z przyroda. W drugim para staruszkow hoduje pszczoly.
Dowiadujemy sie ze stojacy pod lasem krzyz wcale nie jest pokutny, wbrew temu co jest znaczone na mapie i opisane w internecie. Zostal postawiony tu w XIX wieku w miejscu smierci od pioruna.
Miedzy Nowolesiem, Kazanowem i Starym Henrykowem czuc przestrzen pol pachnacych juz zupelnie wiosennie
W Starym Henrykowie rzuca sie w oczy dziwny pomnik zdechlego zolnierza
W Żelowicach zaciekawia nas kosciol. Nie jest polozony w centrum wsi jak to zwykle bywa tylko na gorce, wsrod zdziczalego parku dawnego palacu.
Mamy kupe szczescia! Przejezdza akurat obok ksiadz ktory nas wpuszcza do srodka swiatyni. A tam oczy moga wyleciec z orbit. Na scianach jest pelno starych epitafiow, pozbieranych przez moznowladcow z pobliskiego palacu po wielu kosciolach i cmentarzach. Ponoc kilka z nich pochodzi z XV wieku, wiec jest kilka setek lat starszych niz sam ceglany kosciolek.
Poza tym wczesniej widziane przeze mnie epitafia byly zawsze koloru kamienia. A te sa pomalowane na kolorowo! Nawet zlote pierscionki i korale maja!
Brukowana kamieniami droga schodzimy do palacu.
Stare drzewa zdaja sie nam przygladac i wyciagac splatane macki galezi.
Ksiadz nam opowiadal ze w palacu mieszkalo jeszcze niedawno 12 rodzin. Agencja mienia rolnego postanowila ich wszystkich wysiedlic a obiekt sprzedac. Obecnie w palacu mieszka jeszcze ostatnia rodzina.
W przykoscielnej wiacie zjadamy żeberka i kiszone ogorki
i polami wracami do domu
Pierwszym razem probujemy tam dotrzec poznym popoludniem od strony Romanowa. Drogi albo koncza sie przy polach, albo skrecaja w przeciwna strone.
Z pol sa ladne widoki na Gromnik, Biały Kosciol i inne wioski skrywajace sie za falistymi wzgorzami
Jedna, najbardziej wyrazna sciezka i trzymajaca kierunek niknie po wejsciu w bagnisty wąwoz. Zaczyna sie sciemniac.
Zabudowania Zimnych Dołow czaja sie za wąwozem. Robi to troche wrazenie opuszczonego miejsca- pozawalane dachy. Wokol stoja jednak ule sugerujace ze ktos tam jednak bywa.
Miejsce wydaje sie byc na tyle ciekawe ze nie chcemy go zwiedzac "na szybko"- wrocimy tu niebawem i najlepiej rano.
A w okolicy to nawet strachy na wroble maja pociag do butelki
Slowa dotrzymujemy i dwa tygodnie pozniej uderzamy do naszego przysiolka od przeciwnej strony- od Nowolesia.
W okolicach zapanowala jakas moda na malowanie przystankow. Zwykle nie jest to wielki artyzm ale mi sie bardziej podoba niz paskudny przezroczysty plastik.
Jest tez lokalna tablica ogloszen
na plotach susza sie garnki
a pojazdy zaprzegowe gdzieniegdzie sa wciaz w uzyciu
mijamy szlaki na ktorych chyba najbardziej niekumaty turysta nie ma szansy pobłądzic, nawet jak tego bardzo chce
Nowolesie
Zimne Doły okazuja sie byc zamieszkane. Sa tam dwa gospodarstwa. Jedno zamieszkane przez przesympatycznych ludzi, ktorzy specjalnie sie tu osiedlili w poszukiwaniu ciszy i kontaktu z przyroda. W drugim para staruszkow hoduje pszczoly.
Dowiadujemy sie ze stojacy pod lasem krzyz wcale nie jest pokutny, wbrew temu co jest znaczone na mapie i opisane w internecie. Zostal postawiony tu w XIX wieku w miejscu smierci od pioruna.
Miedzy Nowolesiem, Kazanowem i Starym Henrykowem czuc przestrzen pol pachnacych juz zupelnie wiosennie
W Starym Henrykowie rzuca sie w oczy dziwny pomnik zdechlego zolnierza
W Żelowicach zaciekawia nas kosciol. Nie jest polozony w centrum wsi jak to zwykle bywa tylko na gorce, wsrod zdziczalego parku dawnego palacu.
Mamy kupe szczescia! Przejezdza akurat obok ksiadz ktory nas wpuszcza do srodka swiatyni. A tam oczy moga wyleciec z orbit. Na scianach jest pelno starych epitafiow, pozbieranych przez moznowladcow z pobliskiego palacu po wielu kosciolach i cmentarzach. Ponoc kilka z nich pochodzi z XV wieku, wiec jest kilka setek lat starszych niz sam ceglany kosciolek.
Poza tym wczesniej widziane przeze mnie epitafia byly zawsze koloru kamienia. A te sa pomalowane na kolorowo! Nawet zlote pierscionki i korale maja!
Brukowana kamieniami droga schodzimy do palacu.
Stare drzewa zdaja sie nam przygladac i wyciagac splatane macki galezi.
Ksiadz nam opowiadal ze w palacu mieszkalo jeszcze niedawno 12 rodzin. Agencja mienia rolnego postanowila ich wszystkich wysiedlic a obiekt sprzedac. Obecnie w palacu mieszka jeszcze ostatnia rodzina.
W przykoscielnej wiacie zjadamy żeberka i kiszone ogorki
i polami wracami do domu
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Piotrek pisze:Przedostatnie zdj. to jest coś kombinowane czy te góry w tle faktycznie tak Ci na zdjęciu wyszły?
Na zdjeciu wyszly bardziej naturalnie, ale kolezanka picasa mi je pokolorowala na fluorescencyjnie... Wkurza mnie to nieziemsko co mi sie robi z niektorymi fotkami..
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Poczatek marca wita nas pogoda jakiej nieraz by sie nie powstydzil i weekend majowy!
Na wysokosci Brukalic zaczyna juz byc widac faliste pasma wzgorz.
I rzuca sie w oczy nietypowa weranda! Strasznie mnie ciekawi jej historia- fakt, zaraz obok przebiegala niegdys linia kolejowa Henryków- Ciepłowody.
Ciekawe gdzie jest druga czesc wagonu?
Skodusie porzucamy w Krzelkowie, na wygrzanym betonie pod sympatycznym sklepikiem
i kierujemy sie polami w strone Baldwinowic
Na naszej trasie spotykamy dzis stanowczo wiecej saren niz turystow
Od rana dzis wylegly na pola traktory! Widac ze jest bardzo sucho bo za kazdym podnosi sie oblok kurzu. Pylistosc drog ktore przemierzamy bardzo zacheca do szurania nogami!
Wedrujemy dzis białym szlakiem
W lesie snuja sie mgly i dymy z ognisk rozpalanych przez drwali zdecydowanie nie 100m od sciany lasu
Trafiamy tez na kotlinke w ktorej jest totalnie biało!!! Cale łany snieznic i przebisniegow! Az ciezko podejsc i zdjecie zrobic zeby zadnej slicznosci nie nadepnac!
W rejonie Cierniowej Kopy szukamy krzyza pokutnego co zajmuje nam kolo pol godziny bo z drogi go nie widac wiec trzeba troche polazic po lesie. Juz prawie sie poddajemy i decydujemy ruszac w dalsza droge gdy krzyz niespodziewanie wylania sie zza jednego z drzew!
Towarzyszy nam tez dzieciol.
Lesni wedrowcy na trasie
Miedzy Sieroszowem a Stolcem wylazimy na rozlegle łąki
W Stolcu rzuca sie w oczy ciekawa hustawka- szkoda ze za plotem bo mam nieprzeparta chec sprawdzenia czy wygodna.
Jest tez stara popegieerowska tablica. Nie wiem czy to miala byc prowokacja, ale grunt to wlasciwie dobrac patrona do prowadzonej dzialalnosci!
Mijamy rozne zabudowania Stolca- kosciol, ruiny palacu i kaplicy
Polami suniemy w strone Rososznicy
a nad glowami lataja nam dziesietki gęgajacych kluczy
W Lesie Gornym sie gubimy- nigdy bym nie przypuszczala ze w tam malenkim lasku mozna tak dlugo kluczyc- zdecydowanie musialo nas cos wodzic i łazilismy w kolko
Plusem tego jest odnalezienie ostoi dziwnych puszystych lian ktore oplataja tu wiekszosc drzew.
W Rososznicy jeszcze kilka fajnych pojazdow
i nagle konczy sie dzien wiec po ciemku tuptamy do Krzelkowa majac nadzieje ze zaden mysliwy nie wezmie nas za sarny
reszta zdjec
https://picasaweb.google.com/1122023598 ... elinskich#
Na wysokosci Brukalic zaczyna juz byc widac faliste pasma wzgorz.
I rzuca sie w oczy nietypowa weranda! Strasznie mnie ciekawi jej historia- fakt, zaraz obok przebiegala niegdys linia kolejowa Henryków- Ciepłowody.
Ciekawe gdzie jest druga czesc wagonu?
Skodusie porzucamy w Krzelkowie, na wygrzanym betonie pod sympatycznym sklepikiem
i kierujemy sie polami w strone Baldwinowic
Na naszej trasie spotykamy dzis stanowczo wiecej saren niz turystow
Od rana dzis wylegly na pola traktory! Widac ze jest bardzo sucho bo za kazdym podnosi sie oblok kurzu. Pylistosc drog ktore przemierzamy bardzo zacheca do szurania nogami!
Wedrujemy dzis białym szlakiem
W lesie snuja sie mgly i dymy z ognisk rozpalanych przez drwali zdecydowanie nie 100m od sciany lasu
Trafiamy tez na kotlinke w ktorej jest totalnie biało!!! Cale łany snieznic i przebisniegow! Az ciezko podejsc i zdjecie zrobic zeby zadnej slicznosci nie nadepnac!
W rejonie Cierniowej Kopy szukamy krzyza pokutnego co zajmuje nam kolo pol godziny bo z drogi go nie widac wiec trzeba troche polazic po lesie. Juz prawie sie poddajemy i decydujemy ruszac w dalsza droge gdy krzyz niespodziewanie wylania sie zza jednego z drzew!
Towarzyszy nam tez dzieciol.
Lesni wedrowcy na trasie
Miedzy Sieroszowem a Stolcem wylazimy na rozlegle łąki
W Stolcu rzuca sie w oczy ciekawa hustawka- szkoda ze za plotem bo mam nieprzeparta chec sprawdzenia czy wygodna.
Jest tez stara popegieerowska tablica. Nie wiem czy to miala byc prowokacja, ale grunt to wlasciwie dobrac patrona do prowadzonej dzialalnosci!
Mijamy rozne zabudowania Stolca- kosciol, ruiny palacu i kaplicy
Polami suniemy w strone Rososznicy
a nad glowami lataja nam dziesietki gęgajacych kluczy
W Lesie Gornym sie gubimy- nigdy bym nie przypuszczala ze w tam malenkim lasku mozna tak dlugo kluczyc- zdecydowanie musialo nas cos wodzic i łazilismy w kolko
Plusem tego jest odnalezienie ostoi dziwnych puszystych lian ktore oplataja tu wiekszosc drzew.
W Rososznicy jeszcze kilka fajnych pojazdow
i nagle konczy sie dzien wiec po ciemku tuptamy do Krzelkowa majac nadzieje ze zaden mysliwy nie wezmie nas za sarny
reszta zdjec
https://picasaweb.google.com/1122023598 ... elinskich#
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
A co to za zamek widać z oddali na tym zdjęciu ?
https://picasaweb.google.com/1122023598 ... 5925565602
https://picasaweb.google.com/1122023598 ... 5925565602
Basia Z. pisze:A kiedyś kiedyś dawno temu byłam jak był jeszcze w całkowitej rozsypce. Teraz jednak wygląda znacznie lepiej.
Mozna tam teraz podejsc do niego bez problemu? bo w 2007 byl szczelnie ogrodzony a zaplotem ujadaly wielkie psy, jeden przelazl pod ogrodzeniem i malo nas nie pogryzl...
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 19 gości