Na starych, sprawdzonych śmieciach
Na starych, sprawdzonych śmieciach
Pomysł wyjazdu siedział w głowie dawno, ale potrzaskałem paluchy, więc musieliśmy czekać aż do dziś.
A że prognozy były dupiate, to nie licząc na nic, wlekliśmy się w stronę Beskidów, przygotowując się na zachmurzenie i deszcze.
Pierwszy raz w ogóle nie byliśmy zdecydowani, gdzie jechać. Opcje były trzy. Ostre, Żabnica i Sopotnia.
Około szóstej minęlismy Tychy i zdaliśmy sobie sprawę, że pogoda póki co nie jest najgorsza. Nie jeżdżę zwykle szybko, ale zaczęło mi się spieszyć. Przed Żywcem jedak mieliśmy dziesięć minut do wschodu,
więc skręciłem na Pietrzykowice, ku załamaniu Magdy "To jednak Skrzyczne?"
Wjechałem w jakieś domostwo, stanąłem na łące i skakałem z aparatem.
Nagle jakiś gość wylazł i tak mówi:
- Panie, kogo pan szuka?
- Słońca.
- To przyjedź pan potem, to jest prywatna droga.
Nie zrozumiałem, co chciał przez to powiedzieć, pewnie to jakaś metafora była.
No, w każdym razie wschód lada chwila miał nastąpić, ja skakałem w błocie, inni mieli bardziej komfortowo.
Słońce w końcu wylazło, a ja ledwo wyjechałem z brei.
Podjechaliśmy do Żabnicy Skałki i obraliśmy kurs na Boraczą. Stwierdziwszy, że tu zawsze mamy fotogeniczną pogodę.
Nie było z początku źle, chociaż ślizgaliśmy się jak łyżwiarze na lodzie, a widoki nie porywały.
Od wschodu zaczęło się zaciągać mocniej, a tak przy okazji, to samotne drzewo to stoi i stoi, od dobrych kilku lat.
Zawsze idąc tamtędy muszę zrobić mu zdjęcie.
Po chwili bitwy chmur na niebie przyszedł wielki, szary wał od Ujsoł, który powoli zaczął przykrywać masyw Lipowskiej.
Goniłem jak wściekły na Redykalną, żeby zdążyć zobaczyć Fatrę, ale było już za późno.
Powyżej było jeszcze gorzej.
Co chwilkę myślałem, że zaraz się przetrze, ale to były marzenia ściętej głowy.
Na domiar złego Magda chyba zaczęła się nudzić, bo zaczęła dostrzegać rzeczy, o których w górach myśleć nie powinna.
"Ty to już masz cały ten łeb siwy!"
Zatoczyliśmy się na Lipowską, w beznadziei, zamawiając kawę i brackie. Nie byłbym sobą, gdybym nie zrobił zdjęcia prototypu nowego
górskiego obuwia. Zdjęcie fatalnej jakości, ale robione szpiegowską kamerą ukrytą w kalesonach.
Wyszliśmy załamani ze schroniska, a tu...
Nie zdążyłem spytać pani w schronisku, czy sprzeda mi dwa wafelki na zeszyt.
Biegiem na Rysiankę. Jak mi coś dużego między drzewami mignęło, to już wiedziałem, że życie jest piękne.
Nie było z początku czasu robić zdjęć, bo musiałem zobaczyć, czy to prawda, że ładne toalety mają,
ale po chwili, z ulgą, zabrałem się za podziwianie tego, co los dał.
Pilsko było schowane, ale wyszedł kolega Rohacz. Miło było znów go widzieć.
Na Fatrę nie było szans.
Poszliśmy dalej, ku Romance.
Nad Śląskim nieźle się kłębiło, a nad Pięknym wisiało ufo.
W drodze na Romankę, wiedząc, że mamy spory zapas czasu, mogliśmy wlec się do woli.
Tatry tylko na chwilkę odsłoniły się nieco bardziej, w końcu wyszło też Pilsko. Dobrze, ze tam nie poszliśmy,,,, siedzielibyśmy w chmurze.
I do tyłu, na Rysiankę.
A tak przy okazji, Romanka powoli łysieje... Ale przynajmniej widoki są z niej.
Nie tak jak kiedyś, gdy szedłem tam pierwszy raz.
Zeszlismy do Słowianki, a tam kłębił się mordor. Byliśmy pewni, że skończymy mokrzy.
I skończyliśmy. Ale nie przez deszcz.
To był początek końca. Potem było tylko gorzej. Breja była wszędzie.
Ale i tak było zajebiście.
Trasa, jak na nas, wyjątkowo krótka, 19,3 km, start 7.30, meta 14.30 (w tym popas na Lipowskiej prawie godzinę)
A że prognozy były dupiate, to nie licząc na nic, wlekliśmy się w stronę Beskidów, przygotowując się na zachmurzenie i deszcze.
Pierwszy raz w ogóle nie byliśmy zdecydowani, gdzie jechać. Opcje były trzy. Ostre, Żabnica i Sopotnia.
Około szóstej minęlismy Tychy i zdaliśmy sobie sprawę, że pogoda póki co nie jest najgorsza. Nie jeżdżę zwykle szybko, ale zaczęło mi się spieszyć. Przed Żywcem jedak mieliśmy dziesięć minut do wschodu,
więc skręciłem na Pietrzykowice, ku załamaniu Magdy "To jednak Skrzyczne?"
Wjechałem w jakieś domostwo, stanąłem na łące i skakałem z aparatem.
Nagle jakiś gość wylazł i tak mówi:
- Panie, kogo pan szuka?
- Słońca.
- To przyjedź pan potem, to jest prywatna droga.
Nie zrozumiałem, co chciał przez to powiedzieć, pewnie to jakaś metafora była.
No, w każdym razie wschód lada chwila miał nastąpić, ja skakałem w błocie, inni mieli bardziej komfortowo.
Słońce w końcu wylazło, a ja ledwo wyjechałem z brei.
Podjechaliśmy do Żabnicy Skałki i obraliśmy kurs na Boraczą. Stwierdziwszy, że tu zawsze mamy fotogeniczną pogodę.
Nie było z początku źle, chociaż ślizgaliśmy się jak łyżwiarze na lodzie, a widoki nie porywały.
Od wschodu zaczęło się zaciągać mocniej, a tak przy okazji, to samotne drzewo to stoi i stoi, od dobrych kilku lat.
Zawsze idąc tamtędy muszę zrobić mu zdjęcie.
Po chwili bitwy chmur na niebie przyszedł wielki, szary wał od Ujsoł, który powoli zaczął przykrywać masyw Lipowskiej.
Goniłem jak wściekły na Redykalną, żeby zdążyć zobaczyć Fatrę, ale było już za późno.
Powyżej było jeszcze gorzej.
Co chwilkę myślałem, że zaraz się przetrze, ale to były marzenia ściętej głowy.
Na domiar złego Magda chyba zaczęła się nudzić, bo zaczęła dostrzegać rzeczy, o których w górach myśleć nie powinna.
"Ty to już masz cały ten łeb siwy!"
Zatoczyliśmy się na Lipowską, w beznadziei, zamawiając kawę i brackie. Nie byłbym sobą, gdybym nie zrobił zdjęcia prototypu nowego
górskiego obuwia. Zdjęcie fatalnej jakości, ale robione szpiegowską kamerą ukrytą w kalesonach.
Wyszliśmy załamani ze schroniska, a tu...
Nie zdążyłem spytać pani w schronisku, czy sprzeda mi dwa wafelki na zeszyt.
Biegiem na Rysiankę. Jak mi coś dużego między drzewami mignęło, to już wiedziałem, że życie jest piękne.
Nie było z początku czasu robić zdjęć, bo musiałem zobaczyć, czy to prawda, że ładne toalety mają,
ale po chwili, z ulgą, zabrałem się za podziwianie tego, co los dał.
Pilsko było schowane, ale wyszedł kolega Rohacz. Miło było znów go widzieć.
Na Fatrę nie było szans.
Poszliśmy dalej, ku Romance.
Nad Śląskim nieźle się kłębiło, a nad Pięknym wisiało ufo.
W drodze na Romankę, wiedząc, że mamy spory zapas czasu, mogliśmy wlec się do woli.
Tatry tylko na chwilkę odsłoniły się nieco bardziej, w końcu wyszło też Pilsko. Dobrze, ze tam nie poszliśmy,,,, siedzielibyśmy w chmurze.
I do tyłu, na Rysiankę.
A tak przy okazji, Romanka powoli łysieje... Ale przynajmniej widoki są z niej.
Nie tak jak kiedyś, gdy szedłem tam pierwszy raz.
Zeszlismy do Słowianki, a tam kłębił się mordor. Byliśmy pewni, że skończymy mokrzy.
I skończyliśmy. Ale nie przez deszcz.
To był początek końca. Potem było tylko gorzej. Breja była wszędzie.
Ale i tak było zajebiście.
Trasa, jak na nas, wyjątkowo krótka, 19,3 km, start 7.30, meta 14.30 (w tym popas na Lipowskiej prawie godzinę)
Ostatnio zmieniony 2014-02-16, 19:16 przez sokół, łącznie zmieniany 1 raz.
Na taką trasę to chyba córę zostawiliście w domu?;)
Dobrze, że raz na czas się przejaśniało i było coś widać Chociaż i tak pewnie dużo radości ci sprawiała wycieczka, bo chyba dawno nie miałeś okazji?;)
Relacja bardzo fajna, uśmiałam się chwilami, jak zwykle zresztą Noo, ja wczoraj też szłam jak na szpilkach pod koniec, mając nadzieję, że nie wywrócę się w błocie, bo później by mnie kierowcy autobusów chyba nie chcieli wziąć ze sobą
PS. Na zlot się zapisuj!!!
Dobrze, że raz na czas się przejaśniało i było coś widać Chociaż i tak pewnie dużo radości ci sprawiała wycieczka, bo chyba dawno nie miałeś okazji?;)
Relacja bardzo fajna, uśmiałam się chwilami, jak zwykle zresztą Noo, ja wczoraj też szłam jak na szpilkach pod koniec, mając nadzieję, że nie wywrócę się w błocie, bo później by mnie kierowcy autobusów chyba nie chcieli wziąć ze sobą
PS. Na zlot się zapisuj!!!
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
- Tępy dyszel
- Posty: 2924
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
sokół pisze:Nagle jakiś gość wylazł i tak mówi:
- Panie, kogo pan szuka?
- Słońca.
- To przyjedź pan potem, to jest prywatna droga.
Eee, to nie tak źle. Jak powszechnie wiadomo, w niejakich Gorcach ciekawsze teksty można było usłyszeć
sokół pisze:Nie było z początku źle, chociaż ślizgaliśmy się jak łyżwiarze na lodzie
Poruszaliście się ,,bezsprzętowo" ?
sokół pisze:"Ty to już masz cały ten łeb siwy!"
Przez ostatni czas tak się ,,postarzałeś" ?
Krótko - pogoda marna, widoczność na początku niezła, mroczne zdjęcia....
nes_ska pisze: Na zlot się zapisuj!!!
No właśnie. Jak nie, to
- Tatrzański urwis
- Posty: 1405
- Rejestracja: 2013-07-07, 12:17
- Lokalizacja: Małopolska
Tępy Dyszel pisze:Poruszaliście się ,,bezsprzętowo" ?
Nie, asekurowaliśmy się sznurówką.
Tępy Dyszel pisze:pogoda marna
Miała być marna, a była bardzo fajna. Ciepło, zmiennie. Mnie tam się podobało. Też możesz się wybrać, szlaki przetarte, a śniegu maks do kostek.
ps młoda oczywiście została w domu...
Ostatnio zmieniony 2014-02-16, 21:14 przez sokół, łącznie zmieniany 1 raz.
Poczytałem pooglądałem i mi się podobało, ale jest chłoptaś oczywiście ciepły co mu wiecznie coś się nie podoba.Sokoła relacja mu się nie podoba, bo marna pogoda i zdjęcia o zlocie ma najwięcej dogadania , a go na nim nie będzie,ja chodzę na jakąś głupią górke i mam zachód słońca a on nie, że nudno na forum bo nie ma zadymy więc stwierdzam spuść z kręgosłupa to Ci przejdzie i przestań pierdolić.
- Tępy dyszel
- Posty: 2924
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
kris75 pisze:ale jest chłoptaś oczywiście ciepły co mu wiecznie coś się nie podoba.Sokoła relacja mu się nie podoba, bo marna pogoda i zdjęcia o zlocie ma najwięcej dogadania , a go na nim nie będzie,ja chodzę na jakąś głupią górke i mam zachód słońca a on nie, że nudno na forum bo nie ma zadymy więc stwierdzam spuść z kręgosłupa to Ci przejdzie i przestań pierdolić.
Widzę, że próbujesz wywołać ,,zadymę".
1. Nigdzie nie napisałem, że relacja sokoła mi się nie podoba, napisałem, że pogoda mi się nie podobała.
2. Co to zlotu:
22-23032014-ii-oficjalny-zlot-chimalaja-team-vt1035.htm
ii-zlot-kubu-chimalajowego-w-chatce-na-potrojnej-ankieta-vt986.htm
Parę postów ,,off-topowych", nie głosowałem na miejsce ani na termin. No, aktywność w temacie zlotowym jak chuj.
3. Skoro mnie na nim nie będzie, to chyba pękasz z zadowolenia, co nie ?
Weź się człeku ogarnij i sto razy zastanów, zanim coś napiszesz.
Brawo za doskonale spędzony czas.
Czy ta Romanka w wersji letniej to miłe miejsce ?
Czy ta Romanka w wersji letniej to miłe miejsce ?
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
sokół pisze:Nagle jakiś gość wylazł i tak mówi:
- Panie, kogo pan szuka?
- Słońca.
- To przyjedź pan potem, to jest prywatna droga.
Prywatna droga, to i słońce prywatne, włączają pewnie po południu za opłatą, jak turystów więcej.
A co do wycieczki, to jak dla mnie warunki bardzo dobre, chmury niesamowite i co chwile inne, nieźle się to prezentuje. Szkoda, że się całkiem nie przejaśniło, ale i tak mi się podoba.
No i najważniejsze, że w końcu w górach po dosyć długiej przerwie.
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Vision, łącznie zmieniany 1 raz.
Dobromił pisze:Brawo za doskonale spędzony czas.
Czy ta Romanka w wersji letniej to miłe miejsce ?
Romanka należy do szczytów, które tak jak Barania - kiedyś były porośnięte gęstym lasem świerkowym a obecnie sterczą tam suche patyki, ale za to odsłoniły się widoki.
Na podejściu pod Romankę czerwonym szlakiem jest jeden z nielicznych w Beskidach łańcuchów.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: sprocket73 i 64 gości