Od wschodu do zachodu
Od wschodu do zachodu
Od wschodu do zachodu, czyli ferie z aniołkiem
Jako że ferie się rozpoczęły i czas odsapnąć od codziennej rutyny, przeglądam sobie w poniedziałkowy dzionek net. Szybki rzut okiem na pogodę i jeszcze szybsza decyzja - dzwonię do aniołka! Na wtorek i środę zapowiadają ładną pogodę, potem ma być gorzej, więc to oczywista oczywistość, że jutro trzeba się gdzieś wybrać. Od słowa do słowa ustalamy, że uderzamy z Piterem w grupę Jałowca, a co będzie po drodze, to się zobaczy.
We wtorek w Suchej wita mnie słoneczna, ale mroźna pogoda. Rozcierając dłonie pędzę do „Kicka”, gdzie już czeka na mnie Ania. Grzejąc się debatujemy, czy kupić kiełbachę na ognisko, bo na górze może wiać. W końcu decydujemy, by jednak ją wziąć, bo może się przydać, a wiele przecież nie waży.
Po spotkaniu z Piterem podjeżdżamy do Stryszawy i żółtym szlakiem podchodzimy pod świerk „Siłosław”. Drzewo zwaliło się w 2012 roku, ale nadal leży obok dając pojęcie o swoim ogromie.
Świerk liczył ponad 200 lat i miał 30 metrów.
Po długiej sesji na pniu dochodzimy wreszcie do skrzyżowania ze szlakiem niebieskim. Tym razem rezygnujemy z podejścia na Lachów Groń i zmierzamy wprost na Jałowiec.
Po drodze pojawiają się pierwsze widoki: na Baranią Górę i Skrzyczne.
A z Jałowca podziwiamy Pilsko, Rysiankę i Romankę.
Zgodnie z przewidywaniami na górze dość mocno wieje i wizja ogniska staje pod znakiem zapytania. Na szczęście znajdujemy w innym miejscu osłonięte palenisko i możemy oddać się przyjemności pieczenia kiełbasek i wpatrywania się w płonące szczapy.
Jak smakuje kiełbaska usmażona na szczycie Jałowca, nie muszę chyba wspominać…
Po obiadku schodzimy na Halę Trzebuńską, skąd rozpościerają się widoki na Babią i Tatry. Niewyraźne, co prawda, ale zawsze to coś…
Jałowiec zostaje za nami.
Zaś przed nami jedno z bardziej urokliwych miejsc - Beskidek.
W tych pięknych okolicznościach przyrody uskuteczniamy leżing i smażing. Przypominam Państwu, że mamy 4 lutego!
A później jest zejście do przełęczy Klekociny,
wspinaczka na Magurkę
i podwieczorek przy opowieściach podróżniczych na Hali Kamińskiego.
Tu decydujemy się odpuścić na dziś Mędralową i ruszamy czarnym szlakiem do Zawoi. Już za Magurką napotykamy na olbrzymie wiatrołomy, które, lawirując, udaje nam się ominąć.
Na wprost nas pręży się dumnie Babia Góra.
Jej wierzchołek oświetla zachodzące właśnie słońce.
Przeróżne smoki i ślimaki w natarciu na Babuchę pokaże aniołek, która z Piterem wybrała drogę stokówkową. Ja, w ramach przecierania nowych szlaków, poszłam do końca czarnym szlakiem.
Spotykamy się na dole już po zachodzie. Teraz czeka nas długi asfalting do głównej drogi. Mijamy za to ciekawe trzy kamienne piwniczki i dzwonnicę loretańską w Czatoży.
Oczywiście po tak owocnym dniu padam już wczesnym wieczorem, tym bardziej, że aniołek zaserwował mi pyszny i syty obiadek oraz przygotował przytulne łoże. Wczesny sen jest też wskazany z innego powodu - kolejnego dnia trzeba wstać bardzo wcześnie, bo jedziemy na wschód na Koskową.
Rano podjeżdża po nas Piter, po drodze zabieramy też koleżankę Piotra i Ani i parkujemy przy kapliczce. Słońce, wbrew oczekiwaniom, wstało 20 minut wcześniej (kto to sprawdzał? ), ale zdążyliśmy na czas zobaczyć pomarańczową tarczę wysuwającą się zza gór.
Są i Tatry.
Więcej zdjęć zaserwuje Ania, bo nadal tkwię przy Picasie, a wiadomo, jak niszczy zdjęcia wschodów i zachodów.
W drugą stronę widoki też zacne.
Widać Beskid Mały, Kalwarię, Lanckoronę, a nawet klasztor na Bielanach przed Krakowem.
Okolice kapliczki też są bardzo urokliwe. Schodzę tu po wschodzie zostawiając aniołka na szczycie.
Tu właśnie żegnam się z Piterem i koleżanką, którzy wracają do domu. My z aniołkiem zamierzamy wrócić do Makowa żółtym szlakiem. Zanim do niej doczłapię na górę, mijam domy pod Koskową. Obok jednego z nich widzę mężczyznę - kowala z pomarańczowym od ognia narzędziem pracy. Niesamowite zobaczyć coś takiego w dzisiejszych czasach.
Z Koskowej spokojnie i leniwie schodzimy sobie w dół.
Jakoś ciężko nam się jednak idzie, ucinamy więc sobie drzemkę w lesie. Piątego lutego!
Krótki odpoczynek tak nas regeneruje, że decyzja o niekończeniu wycieczki w Makowie jest oczywistością. Skoro był dziś wschód słońca, będzie i zachód i koniecznie trzeba go zobaczyć! Aniołek proponuje przemieszczenie się na Starowidz, co oczywiście czynimy, po zjedzeniu przeokropnej pizzy w pizzerii „Milano” w Makowie Podhalańskim (antyreklama zamierzona). Pizza ma tylko jedną zaletę - staje się powodem naszych niezliczonych żartów.
Po przyjeździe busem do Zembrzyc zaczynamy podejście do przysiółka Bałdyse.
A stamtąd na polanę pod Starowidzem. Pięknie prezentuje się stąd otoczenie Koskowej Góry, na której byłyśmy rankiem. Widać też kawałek Tatr.
Okolice zapory Świnna Poręba.
Zembrzyce i Babia.
Kto pokaże więcej zdjęć z zachodu, już wiecie .
Gdy schodzimy, żegna nas słońce różowymi chmurkami nad aniołkową Mioduszyną. Z Zembrzyc łapiemy busy - każda w swoją stronę - kończąc te dwa miłe i słoneczne dni w Beskidzie Żywieckim i Makowskim.
Na koniec podziękowania dla aniołka za przyjęcie mnie, przenocowanie i miłe towarzystwo.
Reszta zdjęć tu: https://picasaweb.google.com/1148021165 ... eCuqd_gKQ#
Jako że ferie się rozpoczęły i czas odsapnąć od codziennej rutyny, przeglądam sobie w poniedziałkowy dzionek net. Szybki rzut okiem na pogodę i jeszcze szybsza decyzja - dzwonię do aniołka! Na wtorek i środę zapowiadają ładną pogodę, potem ma być gorzej, więc to oczywista oczywistość, że jutro trzeba się gdzieś wybrać. Od słowa do słowa ustalamy, że uderzamy z Piterem w grupę Jałowca, a co będzie po drodze, to się zobaczy.
We wtorek w Suchej wita mnie słoneczna, ale mroźna pogoda. Rozcierając dłonie pędzę do „Kicka”, gdzie już czeka na mnie Ania. Grzejąc się debatujemy, czy kupić kiełbachę na ognisko, bo na górze może wiać. W końcu decydujemy, by jednak ją wziąć, bo może się przydać, a wiele przecież nie waży.
Po spotkaniu z Piterem podjeżdżamy do Stryszawy i żółtym szlakiem podchodzimy pod świerk „Siłosław”. Drzewo zwaliło się w 2012 roku, ale nadal leży obok dając pojęcie o swoim ogromie.
Świerk liczył ponad 200 lat i miał 30 metrów.
Po długiej sesji na pniu dochodzimy wreszcie do skrzyżowania ze szlakiem niebieskim. Tym razem rezygnujemy z podejścia na Lachów Groń i zmierzamy wprost na Jałowiec.
Po drodze pojawiają się pierwsze widoki: na Baranią Górę i Skrzyczne.
A z Jałowca podziwiamy Pilsko, Rysiankę i Romankę.
Zgodnie z przewidywaniami na górze dość mocno wieje i wizja ogniska staje pod znakiem zapytania. Na szczęście znajdujemy w innym miejscu osłonięte palenisko i możemy oddać się przyjemności pieczenia kiełbasek i wpatrywania się w płonące szczapy.
Jak smakuje kiełbaska usmażona na szczycie Jałowca, nie muszę chyba wspominać…
Po obiadku schodzimy na Halę Trzebuńską, skąd rozpościerają się widoki na Babią i Tatry. Niewyraźne, co prawda, ale zawsze to coś…
Jałowiec zostaje za nami.
Zaś przed nami jedno z bardziej urokliwych miejsc - Beskidek.
W tych pięknych okolicznościach przyrody uskuteczniamy leżing i smażing. Przypominam Państwu, że mamy 4 lutego!
A później jest zejście do przełęczy Klekociny,
wspinaczka na Magurkę
i podwieczorek przy opowieściach podróżniczych na Hali Kamińskiego.
Tu decydujemy się odpuścić na dziś Mędralową i ruszamy czarnym szlakiem do Zawoi. Już za Magurką napotykamy na olbrzymie wiatrołomy, które, lawirując, udaje nam się ominąć.
Na wprost nas pręży się dumnie Babia Góra.
Jej wierzchołek oświetla zachodzące właśnie słońce.
Przeróżne smoki i ślimaki w natarciu na Babuchę pokaże aniołek, która z Piterem wybrała drogę stokówkową. Ja, w ramach przecierania nowych szlaków, poszłam do końca czarnym szlakiem.
Spotykamy się na dole już po zachodzie. Teraz czeka nas długi asfalting do głównej drogi. Mijamy za to ciekawe trzy kamienne piwniczki i dzwonnicę loretańską w Czatoży.
Oczywiście po tak owocnym dniu padam już wczesnym wieczorem, tym bardziej, że aniołek zaserwował mi pyszny i syty obiadek oraz przygotował przytulne łoże. Wczesny sen jest też wskazany z innego powodu - kolejnego dnia trzeba wstać bardzo wcześnie, bo jedziemy na wschód na Koskową.
Rano podjeżdża po nas Piter, po drodze zabieramy też koleżankę Piotra i Ani i parkujemy przy kapliczce. Słońce, wbrew oczekiwaniom, wstało 20 minut wcześniej (kto to sprawdzał? ), ale zdążyliśmy na czas zobaczyć pomarańczową tarczę wysuwającą się zza gór.
Są i Tatry.
Więcej zdjęć zaserwuje Ania, bo nadal tkwię przy Picasie, a wiadomo, jak niszczy zdjęcia wschodów i zachodów.
W drugą stronę widoki też zacne.
Widać Beskid Mały, Kalwarię, Lanckoronę, a nawet klasztor na Bielanach przed Krakowem.
Okolice kapliczki też są bardzo urokliwe. Schodzę tu po wschodzie zostawiając aniołka na szczycie.
Tu właśnie żegnam się z Piterem i koleżanką, którzy wracają do domu. My z aniołkiem zamierzamy wrócić do Makowa żółtym szlakiem. Zanim do niej doczłapię na górę, mijam domy pod Koskową. Obok jednego z nich widzę mężczyznę - kowala z pomarańczowym od ognia narzędziem pracy. Niesamowite zobaczyć coś takiego w dzisiejszych czasach.
Z Koskowej spokojnie i leniwie schodzimy sobie w dół.
Jakoś ciężko nam się jednak idzie, ucinamy więc sobie drzemkę w lesie. Piątego lutego!
Krótki odpoczynek tak nas regeneruje, że decyzja o niekończeniu wycieczki w Makowie jest oczywistością. Skoro był dziś wschód słońca, będzie i zachód i koniecznie trzeba go zobaczyć! Aniołek proponuje przemieszczenie się na Starowidz, co oczywiście czynimy, po zjedzeniu przeokropnej pizzy w pizzerii „Milano” w Makowie Podhalańskim (antyreklama zamierzona). Pizza ma tylko jedną zaletę - staje się powodem naszych niezliczonych żartów.
Po przyjeździe busem do Zembrzyc zaczynamy podejście do przysiółka Bałdyse.
A stamtąd na polanę pod Starowidzem. Pięknie prezentuje się stąd otoczenie Koskowej Góry, na której byłyśmy rankiem. Widać też kawałek Tatr.
Okolice zapory Świnna Poręba.
Zembrzyce i Babia.
Kto pokaże więcej zdjęć z zachodu, już wiecie .
Gdy schodzimy, żegna nas słońce różowymi chmurkami nad aniołkową Mioduszyną. Z Zembrzyc łapiemy busy - każda w swoją stronę - kończąc te dwa miłe i słoneczne dni w Beskidzie Żywieckim i Makowskim.
Na koniec podziękowania dla aniołka za przyjęcie mnie, przenocowanie i miłe towarzystwo.
Reszta zdjęć tu: https://picasaweb.google.com/1148021165 ... eCuqd_gKQ#
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Beskidek to również moje ulubione miejsce do kontemplowania pięknych widoków. Jest tam bardzo spokojnie, szlak mija go bokiem, a my zawsze podchodzimy na otwartą polankę szczytową koło krzyża i tam sobie siedzimy patrząc na Babią.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Wiolcia pisze:Na szczęście znajdujemy w innym miejscu osłonięte palenisko i możemy oddać się przyjemności pieczenia kiełbasek i wpatrywania się w płonące szczapy.
dobrze, że żaden leśniczy tego (chyba) nie czyta - ognisko w lesie i jeszcze niezabezpieczone?
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
- Tatrzański urwis
- Posty: 1405
- Rejestracja: 2013-07-07, 12:17
- Lokalizacja: Małopolska
Tak się składa że mam w domu kuźnię i kiedyś jak jeszcze byłem sprawny lubiłem sobie od czasu do czasu coś wykuć więc dla mnie to nic nadzwyczajnego , mógłbym kiedyś nawet zapozować i wyszłyby fajne foty . Wycieczka bardzo fajna , czekam na fotki janioła z zachodu .Wiolcia pisze: Obok jednego z nich widzę mężczyznę - kowala z pomarańczowym od ognia narzędziem pracy. Niesamowite zobaczyć coś takiego w dzisiejszych czasach.
Pudelek pisze:Wiolcia pisze:Na szczęście znajdujemy w innym miejscu osłonięte palenisko i możemy oddać się przyjemności pieczenia kiełbasek i wpatrywania się w płonące szczapy.
dobrze, że żaden leśniczy tego (chyba) nie czyta - ognisko w lesie i jeszcze niezabezpieczone?
No bo w Polsce traktuje się wszystkich jak idiotów, którzy tylko marzą o tym, by coś podpalić, stąd kolejne zakazy i nakazy... Ponoć nawet na swojej działce ognia nie można palić...
A ludzie i tak swoje robią, bo co rusz spotykam w górach miejsca po ogniskach.
Tatrzański urwis pisze:Tak się składa że mam w domu kuźnię i kiedyś jak jeszcze byłem sprawny lubiłem sobie od czasu do czasu coś wykuć więc dla mnie to nic nadzwyczajnego , mógłbym kiedyś nawet zapozować i wyszłyby fajne foty . Wycieczka bardzo fajna , czekam na fotki janioła z zachodu .Wiolcia pisze: Obok jednego z nich widzę mężczyznę - kowala z pomarańczowym od ognia narzędziem pracy. Niesamowite zobaczyć coś takiego w dzisiejszych czasach.
Oo, bardzo to ciekawe. Skąd w ogóle u Ciebie kuźnia? Wrzuć kiedyś jakieś zdjęcia.
Wiolcia pisze:Ponoć nawet na swojej działce ognia nie można palić...
A ludzie i tak swoje robią, bo co rusz spotykam w górach miejsca po ogniskach.
Z tego co kojarzę, to chodzi o to, że dym może przeszkadzać sąsiadom. To samo dotyczy palenia liści, nie wolno.
Palenie liści, jeszcze wilgotnych w okolicy gdzie domy stoją gęsto, jest faktycznie paskudnym zwyczajem (choć ja lubię ten zapach ) ale z ogniskiem to lekkie przegięci.
Urwis, zaskakujesz mnie, na prawde to musi być nie zła frajda wykuć sobie coś samemu zamiast kupić gotowca w sklepie.
Wiolcia pisze:Ponoć nawet na swojej działce ognia nie można palić...
niedawno sam to sprawdzałem - ogólnego zakazu nie ma, choć bodajże nie można palić liści. Gałązki możesz palić . Pod jednym warunkiem - że gmina i tego nie zakaże, a wiele zakazuje.
Piotrek pisze:Palenie liści, jeszcze wilgotnych w okolicy gdzie domy stoją gęsto, jest faktycznie paskudnym zwyczajem
nie popadajmy w przesadę. Rozumiem, jakby ktoś kopcił przez kilka dni kupy liści, ale spalenie jakiejś małej ilości przy dobrej pogodzie, kiedy dym idzie w niebo, nie jest jakąś tragedią.
Tutaj po raz kolejny wychodzą idiotyzmy polskiego prawa. Bo zakaz palenia liści jest również na ogródkach działkowych, gdzie raczej nikt nie może się skarżyć, że mu pranie będzie śmierdzieć. Możesz zrobić ognisko w wyznaczonym miejscu np. przy szlaku, ale nie w swoim ogródku, nawet jeśli dookoła żywej duszy, jeśli przypadkiem miejscowe władze zakazały.
Ogólnie to pozostaje pytanie, co z liśćmi zrobić? Kompost? Jeśli w liściach są szkodniki, to przeżyją do następnego roku i dalej będą szkodzić (zwłaszcza przy braku zimy). Śmieciarze niby dają specjalne worki na śmieci, ale 1) zazwyczaj jest to jeden worek, a liści jest więcej, 2) worki musisz se samemu do nich zawieść. Osoby bez auta to chyba autobusem
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Ja na razie - "Kopiuj/Wklej", bo nie wyrabiam
Przeżywałam cały dzień - co to siem porobiło
Dzień drugi. Jako pierwszy
To był koszmar!!!to się nie powinno nazywać pizzą...została zjedzona, po wcześniejszym posoleniu, popieprzeniu i dodatkowo musiała być od razu przepijana pepsi, a na koniec szybko ten smak musiałam zabić batonami...- omijać SZEROKIM ŁUKIEM
ps. Ubaw był przedni - "nie wiem czy lepiej zamknąć oczy i jeść...czy widzieć to..."
Niespodzianka, Tatry
Reszta tutaj:
https://picasaweb.google.com/1129537785 ... 1tSxm_eTGg
Wiolcia pisze:Słońce, wbrew oczekiwaniom, wstało 20 minut wcześniej (kto to sprawdzał? ),
Przeżywałam cały dzień - co to siem porobiło
Dzień drugi. Jako pierwszy
Wiolcia pisze: po zjedzeniu przeokropnej pizzy w pizzerii „Milano” w Makowie Podhalańskim (antyreklama zamierzona)
To był koszmar!!!to się nie powinno nazywać pizzą...została zjedzona, po wcześniejszym posoleniu, popieprzeniu i dodatkowo musiała być od razu przepijana pepsi, a na koniec szybko ten smak musiałam zabić batonami...- omijać SZEROKIM ŁUKIEM
ps. Ubaw był przedni - "nie wiem czy lepiej zamknąć oczy i jeść...czy widzieć to..."
Niespodzianka, Tatry
Reszta tutaj:
https://picasaweb.google.com/1129537785 ... 1tSxm_eTGg
Ostatnio zmieniony 2014-02-11, 20:14 przez aniołek, łącznie zmieniany 1 raz.
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
Wiolcia pisze:Ponoć nawet na swojej działce ognia nie można palić...
Generalnie na zwykłej działce można palić ognisko, rozporządzenie tego nie zakazuje, ale są pewne obostrzenia, gdy masz w pobliżu np. stogi siana albo las. Palić liście też można, ale np. gdy przeszkadza sąsiadom albo, co gorsza, ogranicza widoczność na drodze, to można się przyczepić. Najczęściej kwestię palenia liści określa gmina. Jeżeli nie zajmuje się wywozem tzw. kompostu, to nie może zabronić spalania, ale obecnie chyba powinna zabierać wszystko (ja dostaję worki na tego typu odpady).
- Tępy dyszel
- Posty: 2924
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
I to ma być luty ?
Ładne zdjęcia, przyjemna wycieczka i moje ulubione tereny
Ładne zdjęcia, przyjemna wycieczka i moje ulubione tereny
Ostatnio zmieniony 2014-02-11, 20:52 przez Basia Z., łącznie zmieniany 1 raz.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 72 gości