Dwie twarze
- Tępy dyszel
- Posty: 2924
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
- Tatrzański urwis
- Posty: 1405
- Rejestracja: 2013-07-07, 12:17
- Lokalizacja: Małopolska
- Tatrzański urwis
- Posty: 1405
- Rejestracja: 2013-07-07, 12:17
- Lokalizacja: Małopolska
Idealna relacja do przeczytania przed snem
https://picasaweb.google.com/109771017774908094590
"It is hard to fail, but it is worse never to have tried to succeed." Theodore Roosevelt
"It is hard to fail, but it is worse never to have tried to succeed." Theodore Roosevelt
Nie narzekać, czekać proszę, bełkot się tworzy.
I oto się stworzył.
Plan wycieczki był lekko makabryczny : GAC - ownicy Prezes i Tomasz chcieli mnie zabić. Tym razem skutecznie. 9 lutego 2008 roku nie wyszło im to w 100 %. Po malowniczym zjeździe, połączonym z lotem, z Goryczkowej Czuby ( na stronę Ojczyzny ) wróciłem do świata żywych. Straty w sumie byłu niewielkie - bardzo mocno nadwyrężone barki ( używalem rąk własnych do zatrzymania się ), pocięte do krwi nogi ( w tym jedno cięcie rakami tuz obok tętnicy udowej ) i lekko obity łeb. Data utkwiła nam w głowach. Zresztą spójrzcie sami - 8 lutego 1909 ginie Karłowicz, 9 2008 ja latam po okolicy, 10 lutego 2008 Hajzer leci z lawiną. To nie może być przypadek ...
Tak więc GAC - e wyczuły możliwość pozbawienia się mnie i podstępnie zostałem wyciągnięty w Tatry. GAC Tomasz nadzorował to z Czernichowa, GAC Prezes był na miejscu. Co bym nie uciekł przed wejściem na szczyt Goryczkowej Czuby ( 1912 mnp ). Wyruszamy o 6.22. Pogoda cudna - do Chochołowa padał deszcz, od Kościeliska śnieg. Miało to swe zalety - nie było kolejki do kolejki z czego oczywiście skorzystaliśmy. I tak oto w totalnej mgle wjeżdżamy do baru. Tego w piwnicy bo tylko w nim oferowali jajecznicę na mięsie. Wegetarianie WON. Podczas śniadania wpadamy w szał twórczy - bandyci z rasistowskiej prawicy mogliby za nami nasze teczki nosić i buty nam czyścić. Ale czas ruszyć do walki z przeznaczeniem, Prezes dyskretnie ostrzy raki i czekan. Ja czuwam ... Wyłaniamy się ze stacji kolejki i wchodzimy w mrok ( zaprezentowany na pierwszym zdjęciu ). W totalnej ciemności zdobywamy szczyt Kasprowego i staczamy sie w dół nartostradą. Idziemy, idziemy i szukamy odbicia w lewo co by wejść w okolice letneigo szlaku graniowego. Odbicie jest, idziemy. Lekko w lewo ... i oto ponownie jesteśmy w drzwiach stacji kolejki ... O kurcze ... Coś nam nie wyszło ... Albo to Goryczkowa tym razem nie chce kości mi przetrącić ? Co by to przemysleć wracamy do baru i myślimy przy stole. Postanawiamy, że poczekamy do okolic południa i wtedy sprawdzimy co słychać i widać za zakrętem. Nic nie było widać, słychać było skrzypienie śniegu. W takich warunkach nie bylo kompletnie sensu iść tam i próbować mnie ubić. Warunki powinny być bardziej widokowe i widowiskowe. Za rok spróbujemy ponownie. No ale coś trzeba było w tych Tatrach zrobić. Wchodzimy we mgłę staczającą się do Gąsienicowej i wzdłuż powiewających płacht ostrzegających przed narciarzami ruszamy w dół. Za nami stale ściana mleczno - czarna przed nami zaczyna się lekko zmieniać. I np ludzie zaczynaja się pojawiać. A potem pojawiła się Koszysta, fragment Żółtej Turni i część Małego Kościelca. Reszta była w czerni. Zaczynamy myśleć. Prezes przez moment chciał dalej zabijać ale w sumie padł pomysł - Przełęcz Karb. Jako, że w międzyczasie wszystkie Kościelce się pojawiły. Trudno. Co robić. Ruszyliśmy. Do Karbu spotkalismy dwóch osobników, poza nimi widzielismy kilku na grani Pośredniej Turni, trzech wchodzących na nartach na Pośrednią Przełecz i cale stado zjeżdżające na linach na zamarźniętą taflę Zielonego Stawu Gąsienicowego pod Skrajną Turnią. W skrócie - Suczy Staw. Warunki były od Sasa do Lasa. Kasprowy w czerni, Kościelec w błękicie, pomiędzy nimi było pomiędzy pogodowo. Docieramy na Karb, tam spotykamy dwóch osobników schodzących z Kościelca. Rzut oczyma na Czarny Staw, Granaty, Żółtą, Maly Kościelec, przerwa śniadaniowa i wracamy na zamarźnięte jeziora. Na jednno z nich ( Kurtkowiec ) weszliśmy dosłownie. A potem przez milusią kosodrzewinę przedarliśmy się do szlaku do Murowańca. Do którego nie weszliśmy, ominęliśmy go górą i od razu uadaliśmy się na Rówień i Karczmisko. Od Karczmiska koniec śniegu. Idziemy na prawo, wchodzimy w las, wychodzimy w Kuźnicach i nogami, przez dawne pałace, idziemy na Rondo. Dotarliśmy i odjechaliśmy.
Proba usunięcia mnie z GAC - u nie udała się.
I oto się stworzył.
Plan wycieczki był lekko makabryczny : GAC - ownicy Prezes i Tomasz chcieli mnie zabić. Tym razem skutecznie. 9 lutego 2008 roku nie wyszło im to w 100 %. Po malowniczym zjeździe, połączonym z lotem, z Goryczkowej Czuby ( na stronę Ojczyzny ) wróciłem do świata żywych. Straty w sumie byłu niewielkie - bardzo mocno nadwyrężone barki ( używalem rąk własnych do zatrzymania się ), pocięte do krwi nogi ( w tym jedno cięcie rakami tuz obok tętnicy udowej ) i lekko obity łeb. Data utkwiła nam w głowach. Zresztą spójrzcie sami - 8 lutego 1909 ginie Karłowicz, 9 2008 ja latam po okolicy, 10 lutego 2008 Hajzer leci z lawiną. To nie może być przypadek ...
Tak więc GAC - e wyczuły możliwość pozbawienia się mnie i podstępnie zostałem wyciągnięty w Tatry. GAC Tomasz nadzorował to z Czernichowa, GAC Prezes był na miejscu. Co bym nie uciekł przed wejściem na szczyt Goryczkowej Czuby ( 1912 mnp ). Wyruszamy o 6.22. Pogoda cudna - do Chochołowa padał deszcz, od Kościeliska śnieg. Miało to swe zalety - nie było kolejki do kolejki z czego oczywiście skorzystaliśmy. I tak oto w totalnej mgle wjeżdżamy do baru. Tego w piwnicy bo tylko w nim oferowali jajecznicę na mięsie. Wegetarianie WON. Podczas śniadania wpadamy w szał twórczy - bandyci z rasistowskiej prawicy mogliby za nami nasze teczki nosić i buty nam czyścić. Ale czas ruszyć do walki z przeznaczeniem, Prezes dyskretnie ostrzy raki i czekan. Ja czuwam ... Wyłaniamy się ze stacji kolejki i wchodzimy w mrok ( zaprezentowany na pierwszym zdjęciu ). W totalnej ciemności zdobywamy szczyt Kasprowego i staczamy sie w dół nartostradą. Idziemy, idziemy i szukamy odbicia w lewo co by wejść w okolice letneigo szlaku graniowego. Odbicie jest, idziemy. Lekko w lewo ... i oto ponownie jesteśmy w drzwiach stacji kolejki ... O kurcze ... Coś nam nie wyszło ... Albo to Goryczkowa tym razem nie chce kości mi przetrącić ? Co by to przemysleć wracamy do baru i myślimy przy stole. Postanawiamy, że poczekamy do okolic południa i wtedy sprawdzimy co słychać i widać za zakrętem. Nic nie było widać, słychać było skrzypienie śniegu. W takich warunkach nie bylo kompletnie sensu iść tam i próbować mnie ubić. Warunki powinny być bardziej widokowe i widowiskowe. Za rok spróbujemy ponownie. No ale coś trzeba było w tych Tatrach zrobić. Wchodzimy we mgłę staczającą się do Gąsienicowej i wzdłuż powiewających płacht ostrzegających przed narciarzami ruszamy w dół. Za nami stale ściana mleczno - czarna przed nami zaczyna się lekko zmieniać. I np ludzie zaczynaja się pojawiać. A potem pojawiła się Koszysta, fragment Żółtej Turni i część Małego Kościelca. Reszta była w czerni. Zaczynamy myśleć. Prezes przez moment chciał dalej zabijać ale w sumie padł pomysł - Przełęcz Karb. Jako, że w międzyczasie wszystkie Kościelce się pojawiły. Trudno. Co robić. Ruszyliśmy. Do Karbu spotkalismy dwóch osobników, poza nimi widzielismy kilku na grani Pośredniej Turni, trzech wchodzących na nartach na Pośrednią Przełecz i cale stado zjeżdżające na linach na zamarźniętą taflę Zielonego Stawu Gąsienicowego pod Skrajną Turnią. W skrócie - Suczy Staw. Warunki były od Sasa do Lasa. Kasprowy w czerni, Kościelec w błękicie, pomiędzy nimi było pomiędzy pogodowo. Docieramy na Karb, tam spotykamy dwóch osobników schodzących z Kościelca. Rzut oczyma na Czarny Staw, Granaty, Żółtą, Maly Kościelec, przerwa śniadaniowa i wracamy na zamarźnięte jeziora. Na jednno z nich ( Kurtkowiec ) weszliśmy dosłownie. A potem przez milusią kosodrzewinę przedarliśmy się do szlaku do Murowańca. Do którego nie weszliśmy, ominęliśmy go górą i od razu uadaliśmy się na Rówień i Karczmisko. Od Karczmiska koniec śniegu. Idziemy na prawo, wchodzimy w las, wychodzimy w Kuźnicach i nogami, przez dawne pałace, idziemy na Rondo. Dotarliśmy i odjechaliśmy.
Proba usunięcia mnie z GAC - u nie udała się.
Ostatnio zmieniony 2014-02-10, 10:52 przez Dobromił, łącznie zmieniany 5 razy.
Dobromił pisze: podstępnie zostałem wyciągnięty w Tatry.
Czy owi Gaco-wcy mówili Ci, wtedy , że :
poznasz nowych, wspaniałych i ciekawych ludzi, zobaczysz nieznaną Ci roślinność i poznasz klimat wysokogórski, podzielisz się wspólnymi przeżyciami z wycieczki na FORUM, (…)
l oraz trwający tu sezon jagodowy 4 miesiące!!!.
Dobromił pisze:chcieli mnie zabić.
Mnie zabijano na śmierć dwa razy (ostatnio dnia 7 lutego b.r.) - też jest ich dwoje
Dobromił pisze:jajecznicę na mięsie
czy mięso było królicze?
maja pisze:czy mięso było królicze?
królików, pand, vikingów i innych trzeciorzędnych nie jadam.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 70 gości