Miała być przepiękna sobota i brzydka niedziela. Tak wychodziło z prognoz. Uznaliśmy, że w sobotę jedziemy w góry, a w niedzielę na grzyby. Plan wyglądał na dobry. Co do gór dałem się zainspirować Sebastianowi. Nigdy nie byłem na Łapsowej Polanie ani na Dziale. Ponieważ Seba jest łowcą wschodów, a Ukochana zwolenniczką długiego spania, Seba oglądał wschód na Dziale, a my u siebie w domu z okna

A potem pojechaliśmy do Kilkuszowej i ruszyliśmy czarnym szlakiem w kierunku Turbacza.

Wcale nie było takiej super pogody jak miała być. W Jaworznie podobno była cały dzień, ale w Gorcach chmury nie zdążyły się jeszcze w pełni wycofać. Ale nie ma co marudzić jest fajnie.

Naszym celem było dzisiaj pozaszlakowe Czółko na bocznym grzbiecie.

Trochę grzybków wpadło.

Ogólnie sielanka, słonko grzeje, odpoczywamy. Miały być tu widoki, ale chyba trochę drzewa urosły.

Bukowina Obidowska - najwyższy punkt wycieczki. Gdzie są Tatry?

Za to widać Turbacz.

Zachmurzyło się. Ukochana zamówiła w schronisku racuchy i czekaliśmy na nie godzinę. Przypomniałem sobie dlaczego zwykle omijam schroniska


Idziemy na południe bezszlakowym widokowym i łąkowym grzbietem.

Wróciło słonko!
Grzybów sporo, zbieramy przy okazji


Piękne jesienne kolory!


Dział. Fajna górka, bardzo rozległa.

Tatr nie ma.

Idziemy w stronę Kilkuszowej. Słonka znowu nie ma. Wszędzie teraz budują takie domki, pod wynajem. Ciekawe czy to się sprawdzi na dłuższą metę. Kiedyś budowali wielkie domy wczasowe, potem połowa z nich poupadała.

Zbliżamy się do auta. Mamy duże zbiory grzybów, ale niedosyt pogodowy.

A w niedzielę, która miała być całkiem brzydka, w Beskidzie Małym słońce świeciło cały czas do 13:00, ale za to grzybów było zdecydowanie mniej niż się spodziewaliśmy. Ot takie życie...