Wielka Racza w wersji widokowej.

Relacje z Beskidów od bieszczadzkich połonin po Beskid Śląsko-Morawski.
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8801
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Wielka Racza w wersji widokowej.

Postautor: Pudelek » 2025-09-25, 20:58

Worek Raczański to mój ulubiony zakątek Beskidu Żywieckiego i w ogóle jeden z ulubionych regionów w całych Beskidach. Jakiś czas temu ze zdziwieniem i przerażeniem uzmysłowiłem sobie, że na jego najwyższej górze - Wielkiej Raczy - bardzo dawno mnie nie było! Odwiedzałem Rycerzową, Przegibek, Bendoszkę, Przysłup Potócki, ale Racza jakoś nie wskoczyła do żadnej z tras. W sierpniu postanowiłem to zmienić i znowu zawitać na jej szczyt.

Ruszam w środku tygodnia, po nocce. Oczywiście w polskiej komunikacji publicznej nie ma szans się wyspać, ale siły i humor dopisują; prognozy pogody są dobre i może to być jedna z moich najbardziej widokowych wycieczek ostatnich lat!

Pociągi kończą bieg w Węgierskiej Górce, dalej w totalnym chaosie informacyjnym przesiadamy się do autobusów. Wychodzę w Rycerce Dolnej i od razu spełniał dobry uczynek, pokazując dwóm młodym dziewczynom w które krzaczki mogą zajrzeć za potrzebą ;). Dziewczyny to też turystki z plecakami, udają się do Rycerki Kolonii jak ja, lecz one planują przebyć ten odcinek z buta. Dziesięć kilometrów asfaltem w palącym słońcu to raczej kiepska perspektywa, więc liczę, że jak zawsze złapię stopa.

Obrazek

Początkowo idę sobie spokojnie ulicą, przyglądając się mijanym domom. Ostało się jeszcze trochę budynków z drewna, choć większość z nich jest opuszczona. Robię zdjęcie w lustrze wraz z siatką z dyskontu w łapie, jak pewien prezes.

Obrazek

Po chwili zaczynam od niechcenia łapać stopa. Mija mnie parę aut i nagle jedno z nich staje, ze starszą panią za kierownicą. Najpierw pomyślałem, że zatrzymała się, aby przepuścić mnie przez pasy, ale macha do mnie ręką.
- Jedzie pani do Kolonii?! - wołam.
- Jadę, proszę się pakować!
No to wskoczyłem :). Reszta kilometrów upłynęła mi w atmosferze miłej rozmowy: jako bajtel regularnie bywałem z rodzicami w Rycerce na wakacjach i w ferie, więc dość dobrze znam okolicę i miejscowe klimaty, mogliśmy więc wymienić opinie co się pozmieniało i dlaczego na gorsze. Mieliśmy kilka minut przestoju, bo przy cmentarzu zebrał się taki tłum żałobników, że całkowicie zablokował autami drogę, co jednak nie zmieniło faktu, że o godzinie trzynastej docieram do Rycerki Górnej Kolonii. Pani, wracająca z targu w Rajczy, jechała dalej i chciała mnie podwieźć od razu na szlak, lecz uznałem, że to przesada i poprosiłem o wyrzucenie pod sklepem. Chciałem zrobić zakupy i napić się czegoś zimnego.

Obrazek

Wokół sklepu, który jest jedną z nielicznych oznak cywilizacji w przysiółku, ciągle kręcą się ludzie. Kawałek dalej praca wre - dawny ośrodek zdrowia przechodzi intensywny remont, ciekawe, co w nim będzie?

Obrazek

Zaczynając właściwą wędrówkę tradycyjnie zaglądam do pobliskiej "bacówki" Huty Łaziska, a właściwie tego, co z niej zostało. Bywałem w niej w latach 80. i 90., trzeba było mieć znajomości, aby dostać tu pokój (chyba, że pracowało się w Hucie). Potem nagle zakład stracił zainteresowanie tym przybytkiem; na przełomie tysiącleci jeszcze "bacówka" działała, ale mało kto już do niej przyjeżdżał, po czym około 2006 roku została sprzedana w prywatne ręce. Sprawą zajmowała się prokuratura, ale koniec końców "bacówka" to opuszczony obraz nędzy i rozpaczy. Z zadumą przeszedłem po wybebeszonych korytarzach i pokojach, gdzie kiedyś spałem, trafiłem na resztki telewizora leżącego w rozwalonym łączniku pomiędzy budynkami. Może to ten sam, na którym oglądałem pierwsze sukcesy Adama Małysza??

Obrazek
Obrazek

W ogóle przejście przez Rycerkę Kolonię to zawsze podróż po wspomnieniach. Patrzę na domy, który się rozrosły albo zostały opuszczone, przypominam sobie bramy, gdzie gonił mnie pies albo agresywne gęsi, zerkam na nieczynny od lat wyciąg, pod którym stawiałem pierwsze kroki narciarskie. Dziś miejscową faunę stanowią... kozy. Zagaduje mnie też jedyny spotkany facet, dłubiący coś w ogródku.
- A gdzie to pana niesie w taki upał?
- Na Wielką Raczę - wyjaśniam.
- O, to współczuję. Proszę się nawadniać.
- Będę o tym pamiętał - śmieję się.

Obrazek

Parking przy żółtym szlaku całkowicie zajęty, ale i tak nie spodziewam się tłumów na szlaku, bo będę szedł mniej standardową trasą. Zaskoczeniem jest bufet działający za parkingiem - sprzedają lody i inne przekąski. Decyduję się na zjedzenie ogromnej zapiekanki, obiad będę miał już zaliczony. Szkoda tylko, że piwa nie mają.

Obrazek

W miejscu, gdzie szlak odbija z asfaltu, siedzi w cieniu starsza para i ciężko oddycha.
- Pan to chyba idzie z tym plecakiem na nocleg? - odzywa się mężczyzna.
- Tak, ale nie bezpośrednio - odpowiadam.
- Jak to? Byłoby za szybko?
- No pewnie, po co tak wcześnie być na górze?
Mój plan zakłada pójście drogą na południe, potem podejście przez rezerwat Śrubita do granicy i dopiero stamtąd czerwonym szlakiem na Wielką Raczę. Na zegarku jest krótko po piętnastej, więc idealnie na resztę dnia.

Obrazek

Odcinek wzdłuż potoku Śrubita jest dość monotonny. Spotykam dwójkę turystów w słomkowych kapeluszach schodzących z naprzeciwka. Musieli mieć krótką trasę, bo mijali mnie obok parkingu. Potem wypatruję odbicia na ścieżkę do rezerwatu i prawie bym je przegapił. Beskidzka Zielona Ścieżka (Beskydská zelená cesta) to wspólny słowacko-polski projekt, ale można odnieść wrażenie, że zrobiony został na odwal i nikt o niego nie dba. Zresztą wydaje się istnieć tylko w rozerwanych fragmentach.
Strome, najbardziej pochylone podejście dzisiejszego dnia i staję przy tabliczce rozpoczynającej rezerwat Śrubita, jeden z najstarszych w Beskidzie Żywieckim. Całkowicie zalesiony z powalonymi, naturalnie rozkładającymi się drzewami.

Obrazek
Obrazek

Na jego końcu kolejni turyści, mama z dwójką dzieci. Potem jeszcze kilkaset metrów i wychodzę na granicy, na czerwonym szlaku. Robię krótki postój i ruszam w kierunku Raczy. To dla mnie pewna nowość, nigdy nie szedłem w tę stronę, a podejście przez rezerwat to w ogóle było debiutem.
Po chwili pojawiają się pierwsze widoki i to od razu na Skrzyczne.

Obrazek

Mija kilka minut i pierwsza hala - oczywiście pod nazwą Śrubita. Momentalnie wpadam w zachwyt, z trudem się powstrzymując, aby rozłożyć się na trawie i leżeć!

Obrazek
Obrazek

Schronisko na Wielkiej Raczy już widać, wydaje się być całkiem blisko.

Obrazek

W drugą stronę Bendoszka Wielka; początkowo nie umiałem dojrzeć krzyża, więc coś mi nie pasowało.

Obrazek

Na przełęczy Śrubita ponownie spotykam się ze słupkami granicznymi, które na pewien czas się oddaliły. Po słowackiej stronie znajduje się także hala Srubitá, lecz prawie całkowicie zarośnięta.

Obrazek

Po polskiej stronie odkrytej przestrzeni jest więcej. Z polany obok przełęczy pod Orłem (sedlo pod Orlom) mam widok w kierunku znacznie większej hali pod Małą Raczą, gdzie planuję zrobić sobie dłuższe posiedzenie. Stojąca tam bacówka będzie idealnym miejscem na popas.

Obrazek

Gęba mi się cieszy, ponieważ w miarę nabierania wysokości pojawia się coraz więcej panoram. Ładnie odsłoniła się przełęcz Przegibek z Babią Górą w tle.

Obrazek
Obrazek

Fatra z Wielkim Krywaniem.

Obrazek

Hala pod Małą Raczą wygląda bardzo zachęcająco. Może nie ambona morderców zwierząt, ale szałas błyszczy się w słońcu i zdaje się mówić "zapraszam w me progi"! Zaczynam do niego schodzić a oczy i aparat szaleją! Rycerzowe, Babia, Pilsko, Lipowska, Romanka - wszystko, co w Żywieckim najważniejsze!

Obrazek
Obrazek

Oprócz pięknie odcinającej się Małej Fatry świetnie widać Wielki Chocz i wcale nie gorzej główną grań Niżnych Tatr. Te oddalone są o ponad 60 kilometrów, wreszcie mam dobrą przejrzystość w górach, bo do tej pory było z nią w tym roku słabo.

Obrazek
Obrazek

Szałas wygląda na niedawno wyremontowany. Ponoć czasem używają go pasterze, teraz nie ma nikogo i raczej dawno nie było. W środku w miarę porządek, na ławce leży materac z pianki. Nawet zastanawiałem się, czy tu nie przenocować.

Obrazek
Obrazek

W góry pojechałem z nowo kupionym plecakiem - używany, 35 litrów, kosztował mnie osiemnaście złotych ;). Udało się wpakować do środka lekki śpiwór, równie lekką kurtkę (zakładałem, że nie będzie padać), coś na przebranie, trochę do picia i jedzenia, laćki, kijki w boczne kieszenie i to by było na tyle. Nie brałem nawet karimaty. Celem był nocleg w schronisku, aby mieć pod ręką i zachód i wschód słońca. Gdybym został w szałasie, to na pewno nie widziałbym zachodu, bo słońce już teraz blisko jest drzew. Wschód byłby ograniczony. I właściwie co ja bym tu robił za godzinę, dwie? Chyba tylko poszedł spać. Tak więc nie, na nocleg udam się do schroniska.
Przy szałasie wyciągam piwo i popołudniowe śniadanie. Stwierdzam, że to jedna z najładniej położonych bacówek w Beskidach!

Obrazek
Obrazek

Nagłe słyszę hałas, niczym grzmot. Z jasnego nieba? Po chwilę dobiega do moich uszu warkot samochodu. Tutaj?? W dolnej części polany coś się rusza: podjeżdża terenówka z całą rodziną, która wypuszcza psy. Na szczęście tylko na chwilę, potem znów zostaję w ciszy i spokoju.

Obrazek

Hala Śrubita, gdzie byłem półtorej godziny wcześniej.

Obrazek

Rozsutec i Stoh jak malowane.

Obrazek

Gdy się zbieram do dalszej wędrówki, cień już prawie dotarł do szałasu. Zrobiło się wyraźnie chłodniej, ale nieustannie jest pięknie!

Obrazek
Obrazek

Zaciekawiły mnie góry na pierwszym (no, może drugim) planie, o charakterystycznym kształcie. Okazało się, że to szczyt Veľký Vreteň w Górach Kisuckich (Kysucká vrchovina), a więc dość blisko, bo niedaleko Żyliny (jakieś 20 kilometrów). Po prawej mniejszy brat - Malý Vreteň. Za nimi są Góry Strażowskie (Strážovské vrchy, 40-60 kilometrów), a na samym końcu po prawej wystaje Inovec, najwyższy punkt Gór Inowieckich (Považský Inovec). Ten ostatni oddalony jest o prawie 100 kilometrów.

Obrazek

Z hali pod Małą Raczą na Wielką Raczę jest już rzut beretem. Przychodzę tam punktualnie o dziewiętnastej. Dokładnie taką godzinę sobie wyliczyłem przed wyjazdem ;). I od razu przeżywam pierwszy szok: schronisko wygląda zupełnie inaczej! Ostatni raz byłem tu latem 2017 roku, wtedy była to klasyczna, beskidzka bryła z zielonym dachem, a dziś biało-brązowy, totalnie bezpłciowy budynek! Mógłby stać w dowolnym miejscu, niekoniecznie w górach.

Obrazek

Wpadam do środka i uderzam do bufetu.
- Poproszę nocleg - mówię do dzierżawcy.
- Dobra, tylko szybko, bo zaraz będę trzaskał mięso na jutro!
- Eee... aż tak mi się nie spieszy, mogę poczekać.
- Ale tego jest dwadzieścia kilo, zajmie mi czas do dwudziestej trzeciej!
- No dobra, no to szybko...
- Idź do jedynki, tam jest ojciec z synem. Rano się rozliczymy.
- A dostanę jeszcze coś do jedzenia?
- Pewnie, że tak, ale nie zaraz, trzeba będzie poczekać - gospodarz przewraca oczami. - Wy myślicie, że wszystko jest od razu, z mikroweli, a tak to nie działa!
Zgłupiałem, bo nie rozumiem, o co człowiekowi chodzi? Najpierw mnie goni z noclegiem, potem, jak się pytam o żarcie, to się burzy, że chcę szybko. A ja tylko zadaję pytanie, bo nie wiem do której jest czynna kuchnia. Mam czekać do jedenastej, aż skończy trzaskać? I co ma z tym wspólnego mikrowela?
Zaraz potem okazało się, że jednak jedzenie jest na zaraz, dostałem zupę gulaszową, całkiem smaczną i do tego wziąłem piwo, którym okazał się Syfiec (gospodarz na hasło "piwo" od razu wyciągnął właśnie takie).

Zjadam, wrzucam klamoty do pokoju i udaję się na platformę na szczycie, bo zaraz kończy się dzień. Kolory są już właściwe dla tej pory.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Byłem ciekaw, ilu spotkam dziś turystów? Na szlaku granicznych było ich dziesięciu, w tym trzech obcokrajowców. W schronisku jest podobna liczba: ojciec z dorosłym synem w moim pokoju, trzy dziewczyny, które dużo mówią o Bogu, ze dwie pary i jeden koleś, który przyszedł pod platformę tylko po to, aby położyć się na leżaku i bawić smartfonem. Dodatkowo jeden chłop śpi w namiocie, ale też kompletnie nie interesują go zjawiska na niebie.

Obrazek
Obrazek

Poszarpane szczyty z prawej to Veľký i Malý Manín, czyli tereny mojej majówki w 2022 roku.

Obrazek

Zaraz się zacznie...

Obrazek

...i się zaczęło! Słońce schowało się dokładnie za Łysą Górą.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Momentalnie zrobiło się cicho, przyroda położyła się spać jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Obrazek

Po prysznicu wracam na chwilę na zewnątrz. Niebo jest czyściutkie, tylko czasem przemknie samolot z chemitrialsem.

Obrazek

Wieczór spędzam na rozmowie z moim współlokatorem. Wraz z synem mieszka w Poznaniu, pierwszy raz ruszyli na wielodniową wycieczkę w górach, więc nie do końca prawidłowo się spakowali. Przyszli ze Zwardonia, spali w pensjonacie Skalanka (początkowo sądziłem, że w chatce, więc ciężko było nam się dogadać). Jutro ruszają dalej, tam gdzie ich oczy poniosą. Facet jest miłośnikiem czeskiego piwa i Czech, więc mieliśmy sporo wspólnych tematów, ale i tak około dwudziestej trzeciej położyłem się spać. Poprzednia noc, zmęczenie i emocje zrobiły swoje. Trzaskanie młotka z kuchni ucichło znacznie wcześniej.

Rano wstaję na wschód, a razem ze mną trzy dziewczyny mówiące o Bogu, które zresztą sam do tego namówiłem (do obejrzenia wschodu, a nie do rozmów).
W dolinach pełno mgieł; na pierwszym zdjęciu okolice Soli i Lalików (widać nadajnik w przysiółku Madejka), z tyłu Beskid Mały.

Obrazek
Obrazek

Całe Tatry jak na dłoni.

Obrazek

Słońce zaczęło wschodzić obok Babiej Góry.

Obrazek
Obrazek

Mgły nie ustępują, jest bajkowo.

Obrazek

Myślałem, że widzę coś jeszcze ze Niżnymi Tatrami, ale to chmury. Widoczność sięga 100 kilometrów i wydaje mi się, że dalej w kierunku Słowacji już stąd nic więcej nie zobaczymy. Co innego w drugą stronę, czasem pokazują się Sudety, lecz nie dziś.

Obrazek

Schodzę z platformy, przy której schodach wisi informacja, że ponieważ planowana jest tu wieża, to starego obiektu nikt nie remontuje. Fajnie. Jeszcze trochę zdjęć z poziomu gruntu i można wrócić do śpiwora. Przed snem ze zdumieniem przyglądam się termometrowi, który wskazuje już 16 stopni!

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Rzadko śpię w schroniskach PTTK, bo cenowo są od dawna zupełnie nieadekwatne do oferujących warunków i zwyczajnie szkoda mi na nie pieniędzy, ale tym razem byłem całkowicie zadowolony z podjętej decyzji. No, ale pod względem widokowym obiekt na Wielkiej Raczy to mistrzostwo.

Gdy w końcu udaje mi się zamówić śniadanie (przez dobrych dziesięć minut słuchałem miksowania, może mięsa?), zjadam jajecznicę z przypowieściami biblijnymi i żywotami świętych w tle. Pakowanie i mogę ruszać. O godzinie dziewiątej przy schronisku kręci się już sporo osób, w tym chłop w protezach zamiast nóg. Twardziel.

Kierować będę się na Zwardoń, tędy też dawno nie szedłem, a już chyba nigdy w tę stronę.

Obrazek

Widok w kierunku Kikuli, a także Równicy i Wielkiej Czantorii.

Obrazek

Szybko przypominam sobie, dlaczego nie lubiłem tego szlaku: non stop w góry i w dół, mięśnie nie mają kiedy odpocząć. Najpierw bardzo strome zejście, potem trawers Wielkiego Przysłopu, gdzie trwają masowe wycinki. Hałas pił i smród paliwa będzie towarzyszył mi przez długi czas.

Obrazek
Obrazek

Jestem w tym momencie mniej więcej na wysokości Rycerki Kolonii, w dole widać domy przysiółka, a nad nimi Praszywkę i szlak do bazy na Przysłopie Potóckim.

Obrazek
Obrazek

Po słowackiej stronie panuje spokój, żadnego cięcia, nawet owoce na drzewach są bardziej kolorowe!

Obrazek

Ludzi z naprzeciwka spotykam niewiele, głównie Słowaków. I nie dziwię się, bo ten szlak daje w kość: trzeba znowu dość mocno podejść, aby zaliczyć Magurę (nie oznaczona w terenie) oraz Kikulę (Kykula); na tej drugiej jest węzeł szlaków oraz słupek granicy słowacko-niemieckiej.

Obrazek

Za sobą mam kopułę Wielkiej Raczy i kompleks narciarski w Oščadnicy.

Obrazek

Z Kikuli znowu cholernie strome zejście, trzeba uważać na każdy krok. Pojawiające się w oddali domy sugerują, że powoli zbliżamy się do cywilizacji.

Obrazek

Zanim to nastąpi, to trzeba będzie się jeszcze namęczyć: podejście asfaltem na Beskid Wrzeszczowski (Vreščovský Beskyd), a z niego po raz trzeci takie zejście, że wszystko człowieka boli! Dopiero potem się wypłaszcza, pojawia się przełęcz Graniczne (Vreščovské sedlo) i Skalanka.

Obrazek

Miałem straceńczą nadzieję, że na przełęczy działa knajpa z zimnym piwem, bo słychać było liczne głosy, ale to tylko rodziny w domkach na wynajem urządzały sobie koszenie trawy. Nie pozostało mi nic innego, niż obejść z boku szczyt Skalanki. Ładną mają stąd panoramę w kierunku Pilska.

Obrazek

Przy chatce "studenckiej" pusto, jedynie chatkowa (?) czyta książkę, a jej mały kundel zaczyna się wydzierać w moim kierunku. Więcej ludzi siedzi pod pensjonatem Skalanka.

Obrazek

Po trawersie Skalanki znów staję na granicy, tym razem z widokiem na Skalité. Jest dość wczesna godzina, bo od Wielkiej Raczy szedłem bez postojów i mam pewien zapas czasowy. Zastanawiam się, czy nie zejść na pałę do Serafinova do knajpy, bo wizja zimnego kufla wciąż za mną chodzi.

Obrazek

Ostatecznie jednak odpuszczam, bo byłoby to gonienie się. Pod nieczynnym od dawna wyciągiem schodzę do Serafinova, najbliższej Polsce części Skalitégo, tam, gdzie znajduje się stacja kolejowa. A jeszcze bliżej mały kompleks sportowy, gdzie niedawno postawiono solidną wiatę wyposażoną w kominek.

Obrazek
Obrazek

Obok kiedyś działał bufet, na którego werandzie dawno temu spaliśmy w majówkę, teraz wszystko pozamykane. Siadam pod wiatą i wyciągam z plecaka schowane na czarną godzinę piwo. Niezbyt chłodne, ale dobre i to.
Obok wiaty ciekawostka historyczna: niewielki schron, wybudowany przez Niemców pod koniec wojny jako część umocnień zwanych Waag Stellung. W tej okolicy takich bunkierków powstało kilkanaście, rzecz jasna nie zdołały powstrzymać nacierającej Armii Czerwonej.

Obrazek

W pewnym momencie podchodzi do mnie polskie, starsze małżeństwo. Chcą się dostać do restauracji w Skalitém, bo po polskiej stronie nie mają co robić i co zjeść. Kieruję ich we właściwą stronę, choć facet jest wyraźnie niezadowolony, że musi tak daleko chodzić.

Zbliża się pora i na mnie. Spod wiaty do granicy jest ledwie dwieście metrów. I tam kolejna ciekawostka historyczna: w krzakach znajdują się ruiny Feuermanovej chaty (Feuermanns Gasthof). Była to restauracja na samej granicy, wybudowana po słowackiej stronie, ale korzystali z niej głównie klienci z Polski. W czasie II wojny światowej Niemcy zmienili tu przebieg granicy i włączyli obiekt do Rzeszy a gospodarza (czyżby Żyda?) wysłali do obozu. W 1945 została ona zniszczona w czasie przechodzenia frontu.

Obrazek

Zwardoń jak zwykle ma klimat umieralni, na ulicach praktycznie nikogo. Również dworzec kolejowy pusty, zwłaszcza, że z polskiej strony pociągi nie dojeżdżają. Czeka tylko słowacki wagon motorowy na odjazd w kierunku Skalitégo, lecz nikt do niego nie wsiada.

Obrazek

W ten sposób kończę krótką, bo trwającą ledwie około doby, wizytę w Beskidzie Żywieckim. Tak jak się spodziewałem - było bardzo widokowo, bardzo klimatycznie i fajnie, że udało się wrócić na Wielką Raczę. Ale od szlaku do Zwardonia muszę znowu długo odpocząć, te cholerne zejścia dały popalić moim mięśniom tak, że jeszcze potem przez kilka dni czułem zakwasy ;).
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
Adrian
Posty: 10407
Rejestracja: 2017-11-13, 12:17

Re: Wielka Racza w wersji widokowej.

Postautor: Adrian » 2025-09-26, 06:00

Fajna wycieczka, czujesz się nawrócony :lol

Z tą integracją dzisiaj jest ciężko, wiadomo że zawsze się ktoś znajdzie do pogadania, ale ludzie są skupieni na sobie, widzę to u siebie idąc w gorach, czasem w ogóle nie mam ochoty z nikim gadać, więc nawet nie zwracam uwagi na ludzi, po prostu idę ...
Awatar użytkownika
Lidka
Posty: 616
Rejestracja: 2022-01-26, 14:36

Re: Wielka Racza w wersji widokowej.

Postautor: Lidka » 2025-09-26, 08:14

zaliczyć Magurę (nie oznaczona w terenie) oraz Kikulę (Kykula); na tej drugiej jest węzeł szlaków oraz słupek granicy słowacko-niemieckiej.

masz na myśli ten słupek?
Obrazek
Podróżnik widzi to, co widzi. Turysta widzi to, co przyszedł zobaczyć. (Gilbert Keith Chesterton).
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8801
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Re: Wielka Racza w wersji widokowej.

Postautor: Pudelek » 2025-09-26, 09:54

właściwie prawie wszystkie słupki w Beskidach na wschód od Śląskiego są co najmniej z okresu II wojny światowej. Z jednej strony masz D, przekute zazwyczaj na P z nienaturalnie długą nóżką, a z drugiej S (często zagipsowane). W Beskidzie Śląskim bywają słupki jeszcze starsze z datacją z lat 20., ale z ówczesnej granicy polsko-czechosłowackiej.

Z tą integracją dzisiaj jest ciężko, wiadomo że zawsze się ktoś znajdzie do pogadania, ale ludzie są skupieni na sobie, widzę to u siebie idąc w gorach, czasem w ogóle nie mam ochoty z nikim gadać, więc nawet nie zwracam uwagi na ludzi, po prostu idę ...

na szlaku czasem mi się nie chce gadać, choć rzadko, natomiast w schronisku pogadam prawie zawsze chętnie
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
_laynn
Posty: 1017
Rejestracja: 2024-08-10, 08:10

Re: Wielka Racza w wersji widokowej.

Postautor: _laynn » 2025-09-26, 12:09

Fajne miejsce na zachody i wschody ta Racza. W sumie można by tam zajrzeć. Ciekawe jak zimą czy grzeją?
Awatar użytkownika
maurycy
Posty: 963
Rejestracja: 2013-11-17, 09:25
Lokalizacja: Bielsko okolice

Re: Wielka Racza w wersji widokowej.

Postautor: maurycy » 2025-09-26, 16:15

Tą trasą co schodziłeś z Wlk Raczy do Zwardonia, szliśmy kiedyś odwrotnie, na nocleg do schroniska.
I mimo, że byliśmy wtedy 18 letnimi byczkami, dało nam popalić :)
A co do Zwardonia, to masz rację. Co rok zamiast się poprawiać, to coraz bardziej sennie.
I nie ma się gdzie piwa napić. A to już przesada :p
Awatar użytkownika
_laynn
Posty: 1017
Rejestracja: 2024-08-10, 08:10

Re: Wielka Racza w wersji widokowej.

Postautor: _laynn » 2025-09-26, 16:22

maurycy pisze:Tą trasą co schodziłeś z Wlk Raczy do Zwardonia, szliśmy kiedyś odwrotnie, na nocleg do schroniska.
I mimo, że byliśmy wtedy 18 letnimi byczkami, dało nam popalić :)

Ok 2001 roku szedłem ze znajomymi ze Zwardonia na Raczę. Ależ dostaliśmy po tyłku :D
Awatar użytkownika
Sebastian
Posty: 6876
Rejestracja: 2017-11-09, 17:18
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Wielka Racza w wersji widokowej.

Postautor: Sebastian » 2025-09-26, 18:36

Adrian pisze:Z tą integracją dzisiaj jest ciężko, wiadomo że zawsze się ktoś znajdzie do pogadania, ale ludzie są skupieni na sobie, widzę to u siebie idąc w gorach, czasem w ogóle nie mam ochoty z nikim gadać, więc nawet nie zwracam uwagi na ludzi, po prostu idę ...

Dokładnie tak jest. Znowu tu widać dwa podejścia do turystyki: jedni oczekują w schronisku / chatce integracji, śpiewów, towarzystwa, wspólnego picia a inni szukają ciszy i spokoju.
Wielka Racza jest dobra i na zachody i na wschody słońca. Choć twój wschód był dobry, ale nie szałowy, to widać, że jednak wschody są zwykle lepsze niż zachody.
Z tamtych rejonów pamiętam, że jak szliśmy w 1991 roku do schroniska na Przegibku z Rycerki Górnej - Kolonii, to na tablicy z nazwą miejscowości ktoś dopisał, że to koniec świata. Ech, kiedyś to było....
Prawdziwym skandalem jest za to relacja z dużą ilością zdjęć widokowych i absolutnie żadnego z "bufetowania". Jedno zdjęcie puszki piwa się nie liczy. Co się stało?
Awatar użytkownika
Dobromił
Posty: 15076
Rejestracja: 2013-07-09, 08:33

Re: Wielka Racza w wersji widokowej.

Postautor: Dobromił » 2025-09-26, 20:26

Ta relacja jest uduchowiona. I nie chodzi mi o boskie niewiasty.

Jeszcze nie szedłem Śrubitą w wersji letniej. Tylko w śniegu. Może by tak tej jesieni ? Są bardzo dobre połączenia busowe z Żywca i do Żywca.

Około 126 lat temu byliśmy na Raczy w wersji forumowej. Było - 58 stopni. Tak pokazał termometr na platformie.

Jest to też pierwsze schronisko w jakim spałem. W 1990 roku. Miałem wtedy trzy lata.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Awatar użytkownika
Lidka
Posty: 616
Rejestracja: 2022-01-26, 14:36

Re: Wielka Racza w wersji widokowej.

Postautor: Lidka » 2025-09-26, 20:59

prawie wszystkie słupki w Beskidach na wschód od Śląskiego są co najmniej z okresu II wojny światowej. Z jednej strony masz D, przekute zazwyczaj na P z nienaturalnie długą nóżką, a z drugiej S (często zagipsowane)

Czyli mamy słupkowy recycling :)
nie szedłem Śrubitą w wersji letniej. Tylko w śniegu. Może by tak tej jesieni ?

wtedy będzie przejście jesienne. Dobra tendencja :lol
Podróżnik widzi to, co widzi. Turysta widzi to, co przyszedł zobaczyć. (Gilbert Keith Chesterton).
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8801
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Re: Wielka Racza w wersji widokowej.

Postautor: Pudelek » 2025-09-26, 21:01

Ja do tej pory też kilka razy szedłem ze Zwardonia na Raczę, nigdy odwrotnie. I w pewnym momencie powiedziałem "dość", ale o tym zapomniałem :P

Jeszcze nie szedłem Śrubitą w wersji letniej. Tylko w śniegu. Może by tak tej jesieni ? Są bardzo dobre połączenia busowe z Żywca i do Żywca.

ja kiedyś szedłem w marcu i to był koszmar, zapadaliśmy się po jajca albo pochwę!

Jest to też pierwsze schronisko w jakim spałem. W 1990 roku. Miałem wtedy trzy lata.

i pewnie pierwszy alkohol?

Prawdziwym skandalem jest za to relacja z dużą ilością zdjęć widokowych i absolutnie żadnego z "bufetowania". Jedno zdjęcie puszki piwa się nie liczy. Co się stało?

no bo w sumie nie było co robić... piwko pod sklepem się nie liczy. Przy wiacie zdjęcie jest. Przed snem piłem zeleną, ale to w pokoju, głupio było robić. I jedno piwo przy zachodzie, trochę mi przeszkadzało :)
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
Dobromił
Posty: 15076
Rejestracja: 2013-07-09, 08:33

Re: Wielka Racza w wersji widokowej.

Postautor: Dobromił » 2025-09-26, 21:03

Pudelek pisze:i pewnie pierwszy alkohol?



Półtora roku później. Na boisku Soły Żywiec.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :

- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum

- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi

- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6703
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Re: Wielka Racza w wersji widokowej.

Postautor: buba » 2025-09-28, 14:05

Sebastian pisze:[Znowu tu widać dwa podejścia do turystyki: jedni oczekują w schronisku / chatce integracji, śpiewów, towarzystwa, wspólnego picia a inni szukają ciszy i spokoju.


Największy problem, że ostatnimi czasy w w schroniskach/chatkach ciężko znaleźć zarówno jedno jak i drugie.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8801
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Re: Wielka Racza w wersji widokowej.

Postautor: Pudelek » 2025-09-28, 15:25

Jedno faktycznie ciężko znaleźć, natomiast biorąc pod uwagę moje ostatnie rzadkie przypadki nocowania w schroniskach, to było aż za dużo ciszy i spokoju... Chatki to inna bajka, bo każda ma nieco inny klimat.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
Sebastian
Posty: 6876
Rejestracja: 2017-11-09, 17:18
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Wielka Racza w wersji widokowej.

Postautor: Sebastian » 2025-09-28, 15:35

buba pisze:Największy problem, że ostatnimi czasy w w schroniskach/chatkach ciężko znaleźć zarówno jedno jak i drugie.

Zawsze mi się wydawało, że to się wzajemnie wyklucza. Ale może się nie znam ;)

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości