Śladem spomeników

Relacje pozagórskie ze świata.
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6703
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Re: Śladem spomeników

Postautor: buba » 2025-03-13, 10:39

To naprawdę zadziwiające, że Albańczycy walczący z Serbami po lewej stronie linii wytyczonej na mapie są dobrzy, a Albańczycy walczący z Serbami po prawej stronie tej linii są już źli.


Sprawiedliwość "społeczności międzynarodowej" jest bardzo wybiórcza i raczej ciężko doszukiwać się w niej logiki, zdrowego rozsądku i konsekwencji.

Na jednym ze skrzyżowań pod miastem spotykamy ciekawą maszynę.


Podobna do tej co w Skandawie nas koles wozil po swoim sadzie!

Ta konstrukcja naprawdę robi wrażenie, również wielkością: tworzą ją trzy betonowe monolity o wysokości 18- 23 metrów.


Ale chyba nie az tak jak Bełżec? Poki co to miejsce jest dla mnie nie do pobicia jesli chodzi o mrocznosc atmosfery.

Z dawnych czasów zostało tylko międzynarodowe towarzystwo, niestety w Belgradzie w dużej mierze rosyjskojęzyczne, co też nie poprawiało sytuacji. Odniosłem też wrażenie, że część nocujących bynajmniej nie przyjechała tutaj jako turyści, ale po prostu mieszka na stałe.


To zupełnie jak w Wałbrzychu! Tez ostatnio spalismy w czymś nazywającym sie "hostel". I wszystko się zgadza - dominacja rosyjskojezycznego towarzystwa, które raczej pomieszkuje tam na czas dłuższy. Z tą małą różnicą, że ci wałbrzyscy w kubeczkach raczej nie mieli sojowego latte a po korytarzach czesciej sie niosły awantury z prostytutkami niz stukanie w klawiaturę ;)

wśród obsługi pełno Włochów, cóż chcieć więcej?


W sensie, ze Włoch myjący podłogę jest fajniejszy od robiącego to Serba? Myślę, że Kaśka by się mogła wdać w polemikę z tą tezą ;)

Po godzinie zatrzymuję się jeszcze w mieście Bačka Topola (Бачка Топола, węg. Topolya). Miejscowość ma w sumie nazwę w czterech oficjalnych językach, bo chyba także po słowacku i rusińsku.


Tej tabliczce tez robilam zdjecie, bo to chyba rekord ilościowy uznania dla mniejszosci narodowych.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8801
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Re: Śladem spomeników

Postautor: Pudelek » 2025-03-23, 15:41

buba pisze:
To naprawdę zadziwiające, że Albańczycy walczący z Serbami po lewej stronie linii wytyczonej na mapie są dobrzy, a Albańczycy walczący z Serbami po prawej stronie tej linii są już źli.


Sprawiedliwość "społeczności międzynarodowej" jest bardzo wybiórcza i raczej ciężko doszukiwać się w niej logiki, zdrowego rozsądku i konsekwencji.

jak całej polityki. Pewnie dlatego tak wielu szaleńców jest u władzy ;)


Ale chyba nie az tak jak Bełżec? Poki co to miejsce jest dla mnie nie do pobicia jesli chodzi o mrocznosc atmosfery.

Bełżec to mistrzostwo w tej kwestii. Tutaj raczej chodzi o rozmiary: wchodzisz z lasu i nagle na otwartej przestrzeni są trzy ogromne słupy. Nie sposób przejść obok tego obojętnie.


To zupełnie jak w Wałbrzychu! Tez ostatnio spalismy w czymś nazywającym sie "hostel". I wszystko się zgadza - dominacja rosyjskojezycznego towarzystwa, które raczej pomieszkuje tam na czas dłuższy. Z tą małą różnicą, że ci wałbrzyscy w kubeczkach raczej nie mieli sojowego latte a po korytarzach czesciej sie niosły awantury z prostytutkami niz stukanie w klawiaturę ;)

dobrze wiedzieć, których hosteli w Wałbrzychu unikać :P

Podejrzewam, że w Belgradzie jakby ktoś przyprowadził prostytutkę, to pozostali by osiwieli ze strachu :lol Swoją drogą to też efekt zmian: kiedyś bywalcy hosteli nie musieli płacić za seks, często był niemal w pakiecie z noclegiem ;)



W sensie, ze Włoch myjący podłogę jest fajniejszy od robiącego to Serba? Myślę, że Kaśka by się mogła wdać w polemikę z tą tezą ;)

Kaśka za długo siedzi w piwnicach, to potem ma spaczone podejście do życia :P Większość kobiet chyba jednak wolałaby Włocha z mopem, niż Serba....


Tej tabliczce tez robilam zdjecie, bo to chyba rekord ilościowy uznania dla mniejszosci narodowych.

zastanawiam się, czy gdzieś widziałem więcej... I nie: pięć nazw, w tym dwie po serbsku i trzy mniejszościowe to chyba rekord :D
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8801
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Re: Śladem spomeników

Postautor: Pudelek » 2025-04-06, 22:28

Wracając z Bałkanów zawsze traktuję Węgry jako etap odpoczynku i rozleniwienia. Zwiedzanie schodzi na dalszy plan, teraz trzeba w końcu wymoczyć tyłki w ciepłych wodach. Co nie znaczy, że tego zwiedzania w ogóle nie ma, ale nie jest ono na pierwszym miejscu.
Tak było i tym razem. Nieśpiesznie przejeżdżamy przez kolejne madziarskie miejscowości nieustannie dziwiąc się albo zachwycając nazwami po ugrofińsku. Bácsalmás ma też oficjalną nazwę chorwacką i niemiecką, natomiast Borota kojarzy się z pewnym diabłem... Przy okazji sprawdzania starych zdjęć odkryłem, że dziwna biała plama na pierwszej zielonej tablicy jest na niej już co najmniej dwa lata.

Obrazek
Obrazek

Zatrzymuję się w miasteczku Hajós (Hajosch), a właściwie w jego dzielnicy Pincefalu (Kellerdorf). Dzielnica ta w całości składa się z małych domków - piwnic winiarskich. Przed II wojną światową było ich 1800, każda rodzina produkowała domowe wino. Dziś ich liczba spadła do 1200, ale ponoć to i tak największe ich nagromadzenie w Europie. Nawet przystanki wybudowano w stylu winiarskim.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Uprawa winnic sięga średniowiecza, ale prawdziwy jej rozwój nastąpił w XVIII wieku, kiedy to arcybiskup z nieodległej Kalocsy ściągnął kolonistów ze Szwabii. Katolickich oczywiście. Mimo powojennych wypędzeń Szwabi żyją tu nadal, w spisie sprzed trzech lat niemiecką narodowość zadeklarowała jedna trzecia mieszkańców.

Obrazek
Obrazek

Myślę, że to zdjęcie spokojnie można datować na lata średniego Kádára ;).

Obrazek

Podobną historię ma sąsiednie Császártöltés (Tschasartet). Tutaj również mieszkają potomkowie szwabskich kolonistów (ponad dwadzieścia procent deklaracji w spisie, realnie znacznie więcej), a każdy pokomunistyczny wójt nosi niemieckie nazwisko. W wiosce działa niemiecka szkoła i przedszkole, jest też zabytkowy Dom Szwabski, mieszczący muzeum.

Obrazek
Obrazek

Kościół katolicki. Na ścianach tablica z listami poległych w Wielkiej Wojnie. Większość nazwisk ma niemieckie brzmienia, ale imiona są madziarskie. Korona nad herbem posiada inny kolor niż reszta, być może w okresie komunizmu ją skuto.

Obrazek
Obrazek

No i obowiązkowe piwniczki winne, całe boczne ulice. Wiele z nich jest dość zaniedbanych i chyba od dawna nieużywanych.

Obrazek

Nadeszła pora na baseny termalne. Po raz trzeci pod rząd będziemy z nich korzystać w Kiskőrös. Na razie miejscowość nam się jeszcze nie znudziła, zresztą co roku odkrywamy w niej coś nowego. Sam kompleks basenowy bardzo lubimy, choć nie jest on jakoś specjalnie wielki. Najważniejsze jednak, że baseny są w cenie kempingu, a ten jest zalesiony i na tyle duży, iż nie ma obaw o brak miejsca. I jeszcze taka ciekawostka finansowa: dzięki geniuszowi gospodarczemu Orbana forint na tyle stracił na wartości, że pobyt w Kiskőrös mógł wyjść w przeliczeniu na złotówki taniej, niż przed rokiem. Mógł, bo tym razem dokupiliśmy dostęp do prądu, czego zwykle nie robimy ;).

Obrazek

Ponieważ kącik, gdzie zwykle się rozbijaliśmy, jest już zajęty przez kilka węgierskich rodzin, więc podjeżdżamy w inną część pola. Wita nas tam polska rodzina ze Śląska, czyli z Częstochowy. Kojarzę ich z poprzednich lat, bo oni też wracając z Bałkanów zawsze kończą wyjazd tutaj. Różnica jest taka, że my tu jesteśmy trzeci raz, a oni trzynasty lub czternasty.
- Ale to już nie to samo co kiedyś - mówią. - Po pandemii dużo się zmieniło. My się tu znaliśmy z połową ludzi, sami starzy bywalcy, a od tego momentu przestali przyjeżdżać. Może nie żyją?
Baseny w Kiskőrös odwiedzane są głównie przez Węgrów (strona internetowa nawet nie ma angielskiej ani niemieckiej wersji językowej), ale jest też stała grupka emerytów z Niemiec. Pewnie jeździli już tu za komuny. Oprócz nich zauważyliśmy pojedynczych Czechów i Słowaków.
- Lubicie naturystów? - zagaduje znienacka częstochowski sąsiad.
- Czasem sam chętnie przejdę sobie na golasa - uśmiecham się.
- Młodym to wolno - rzuca kobieta. - Ale tam - pokazuje pobliski kamper. - to staruszki, całe pomarszczone, aż brzydko patrzeć. Po osiemdziesiątce już nie wypada.
Okazuje się, że tuż obok również stacjonują emerytowani Niemcy z dawnego NRD. U nich nudyzm był popularny już sto lat temu, nie zmienił tego ani faszyzm ani komunizm, więc para dziadków chodziła sobie wokół kampera bez ubrania. Negatywna reakcja częstochowian musiała ich wystraszyć albo zawstydzić, bo potem zawsze już coś wrzucali na siebie (przeważnie majtki). Wzruszam ramionami: każdy z nas będzie kiedyś pomarszczony, a czy to brzydko patrzeć? Wiele ubranych osób także nie wygląda apetycznie, a patrzeć musimy...
Nudysta przychodzi się przedstawić i przywitać. Jego małżonka jest malutka niczym dziecko i wygląda na mocno schorowaną.
- Takie upały są straszne - mówi Niemiec. - U nas w kraju dużo osób od nich umiera. Wszystko gorące, wszystko suche, przydałby się jakiś deszcz, ale nic takiego nie zapowiadają.
Sąsiedzi z Częstochowy mieli psa kurdupla, który od czasu do czasu szczekał, co nie podobało się nudystom. Po naszym przyjeździe pies został gdzieś schowany, a rolę przeszkadzacza przejął mój samochód, gdy za często trzaskaliśmy drzwiami podczas rozpakowywania się.
- Przedtem hau-hau, a teraz bam-bam - usłyszałem :D.

Obrazek

Ponieważ Węgry to nowoczesny kraj, więc koszenie trawy musi odbywać się codziennie, nawet na kempingu.

Obrazek

Na basenach jakby mniejsza frekwencja niż rok i dwa lata wcześniej. Tylko pogoda tradycyjna: słońce w każdej chwili może przegonić ogromna chmura i silny wiatr. Na szczęście nie przeszkadza to w relaksie, zawsze można wskoczyć do ciepłej wody.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Niemieccy sąsiedzi przychodzą się kąpać tylko z rana i wieczora, unikając słońca. Za to jak już wejdą do wody, to siedzą w niej znacznie dłużej niż sugerują instrukcje. Przechadzając się pomiędzy basenami spotkamy różne znane postacie. Jeden z kąpiących wygląda jak prezydent Masaryk. Z kolei odpalający papierosa za papierosem ratownik to albo sam Orban Victor albo jego sobowtór. Inny facet prezentuje się jakby żywcem wyjęty z filmu o samurajach. Dla każdego coś miłego. W pewnym momencie na teren kompleksu wjeżdża wóz straży miejskiej. Dwie funkcjonariuszki rozkładają się z jedzeniem przy ławeczkach i siedzą tak z godzinę albo dwie, po czym odjeżdżają. Ciężka praca.

Obrazek

W punktach gastronomicznych przy basenach można kupić rozmaite jadło i napitki, ceny nie są specjalnie wysokie. Jak zwykle najbardziej smakuje nam lepeny, czyli węgierska wersja podpłomyka z nadzieniem. Langoszem z madziarskim wusztem też nie pogardzimy.

Obrazek

W ramach odpoczynku od relaksu ruszamy na miasto. Głównym celem są zakupy, ale przy okazji rzuci się okiem na to i na tamto.
Odwiedzane wcześniej miejscowości winiarskie założyli Szwabi, natomiast Kiskőrös odrodziło się po rządach tureckich dzięki Słowakom. Ich praprawnukowie żyją tu nadal, choć w niewielkim procencie: przy wjeździe nie ma tablicy z nazwą Malý Kereš, są natomiast słowackie napisy na urzędzie gminy. W 2023 roku próbowałem znaleźć jakieś słowackie ślady na jednym z cmentarzy, ale bez sukcesu. Teraz wybieram inną, mniejszą nekropolię. Tym razem jest lepiej: na wielu nagrobkach widnieją słowiańskie, najprawdopodobniej słowackie nazwiska, choć w węgierskim zapisie i z węgierskimi imionami. Moją uwagę zwraca grób małżonków Hodik. On był Mateuszem (Mátyás), a ona Mateuszową (Mátyásne)? Nawet nie wiedziałem, że jest takie imię.
Oprócz słowackich nazwisk znalazłem też kilka niemieckich.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Grób cygański jak zwykle z boku. Osobno za życia i osobno po śmierci.

Obrazek

Kaplica cmentarna została wybudowana w 1904 roku, architektem był inny Mátyás, ale z Szabatki, obecnie Suboticy w Serbii. Ot, taka przedrozbiorowa pamiątka.

Obrazek

A to już zupełnie inna architektura: chylący się ku upadkowi wychodek.

Obrazek

Przed cmentarzem stoi pomnik z czasów komunizmu. Nie został jednak zniszczony ani wysłany do muzeum, a jedynie przesunięto go z centrum w mniej eksponowane miejsce.

Obrazek

Na głównym placu kręci się trochę ludzi, jakaś wycieczka przyjechał do muzeum, miejsca narodzin Petőfiego (też Słowaka z pochodzenia). Wokół muzeum pełno różnych rzeźb i pomników, Węgrzy bardzo je lubią.

Obrazek
Obrazek

Na bocznych ulicach pustki, wymarłe miasto. Zaglądam przez bramę do zabytkowego wiejskiego domu, mieszczącego muzeum słowackie (Szlovák Tájház). Jedna znudzona kobieta zamiata podwórze, poza tym cisza i spokój.

Obrazek
Obrazek

Kiskőrös nie jest miastem, gdzie po zmroku zaczyna rozwijać się bujne życie towarzyskie. Gdy wybraliśmy się na spacer połączony z poszukiwaniem kolacji, to momentami mieliśmy wrażenie, że jesteśmy sami w całej miejscowości.

Obrazek
Obrazek

Wyszukana przez mnie wcześniej restauracja okazuje się też być pusta. Zagadujemy barmankę o jedzenie, lecz ta nie zna żadnego ludzkiego języka. Ostatecznie metodą łopatologiczno-mimiczną udaje nam się zamówić pizzę! Znajomi śmiali się, że na Bałkanach codziennie jedliśmy to samo, więc teraz może być pizza ;). Ale też nie byle jaka: z ogórkiem, jajkiem, kurczakiem i cebulą! Takiej kompozycji jeszcze nie próbowałem, ale smakowała kapitalnie, a zapachy zapewne przygnały do nas pewnego żulika, który usiadł z boku z piwkiem.

Obrazek

Po kolacji przypadkowo trafiamy na dwa pomniki. Pierwszy z prawej to oczywiście pierwszowojenny, nawet nie wiedziałem, że w Kiskőrös taki jest, bo w centrum stoi współczesny obiekt. Z lewej pomnik pomnik Trianon, dość swobodna rekonstrukcja z 2004 roku (oryginał stanął na głównym placu w 1934, rozebrano go w latach 60.).

Obrazek

Na deptaku hula wiatr.

Obrazek

W pierwszą noc za płotem kempingu odbywała się jakaś domówka, słychać było strzały, na niebie leciało coś białego, ale około północy się uspokoiło. Na drugą noc zapowiadano opady (widać senior z Niemiec o tym nie wiedział), zabezpieczyłem więc porządnie namiot, a spadło... kilka kropel. Tak więc jedyny deszcz, który nas spotkał w czasie całego dwutygodniowego wyjazdu, zdarzył się w Serbii, gdy jeździliśmy rowerami.

W sobotni ciepły poranek, nadeszła pora na pakowanie. Jeszcze szybkie moczenie w ciepłej wodzie, zwijanie namiotu, żegnamy się z Częstochowianami i samochód rusza w stronę Śląska. Nie tak bezpośrednio, gdyż zaplanowałem wizytę w Budapeszcie, ale to osobna bajka.

Po raz kolejny na tym wyjeździe przekraczamy też Dunaj. Tym razem Tomori Pál híd - nowiutkim mostem jak spod igły, bo otwartym ledwie niecałe dwa miesiące wcześniej. Za nim już tylko elektrownia atomowa i autostrady.

Obrazek
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
Adrian
Posty: 10407
Rejestracja: 2017-11-13, 12:17

Re: Śladem spomeników

Postautor: Adrian » 2025-04-07, 05:37

Zjadłbym takiego langosza, kurcze już dawno nie jadłem, będzie pewnie z 10 lat ?

Pizza mocno wymyślna, ale czasami takie friki sa pyszne !

Kibelek na cmentarzu nieważne jaki, ale potrafi uratować "zycie" szczególnie jak nie ma krzaczków :lol
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8801
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Re: Śladem spomeników

Postautor: Pudelek » 2025-04-07, 09:21

Zwłaszcza, że wiele osób odwiedzających cmentarze to ludzie starsi, którzy mają słabsze zwieracze ;)
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
Coldman
Posty: 1696
Rejestracja: 2020-05-19, 22:34
Lokalizacja: Wysoczyzna Kaliska
Kontakt:

Re: Śladem spomeników

Postautor: Coldman » 2025-04-15, 20:27

Pizza z ogórkiem - fujjjj xD Za to langosza bym opierdzielił.
Węgry zazwyczaj mi polecają znajomi, miałem szansę być w tym roku Budapeszcie, niestety zmiany w pracy pokrzyżowały plany.
Świat gór! Aby go nazwać swoim, trzeba zainwestować znacznie więcej niż krótkotrwałą radość oczu. I może dlatego właśnie człowiek naprawdę kochający góry chce znosić trudy, wyrzeczenia i niebezpieczeństwa na ich skalnych szlakach
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8801
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Re: Śladem spomeników

Postautor: Pudelek » 2025-04-16, 07:45

Smakowała zaskakująco dobrze ;) A langosze mi się przejadły :P

Budapeszt to tak naprawdę nie Węgry, a osobny kraj. W wielu państwach różnice pomiędzy stolicą a resztą są widoczne, ale na Węgrzech to już prawdziwa przepaść...
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8801
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Re: Śladem spomeników

Postautor: Pudelek » 2025-05-28, 14:48

Problem niechcianych pomników jest tak stary jak cała historia państwowości. Jak tylko dochodzi do zmiany władzy, ustroju lub pojawiają się jakieś inne czynniki pozwalające inaczej spojrzeć na przeszłość, to zawsze pojawia się pytanie, co uczynić z takimi kłopotliwymi pamiątkami. Metody są różne. Najbardziej prymitywne to całkowite burzenie. Najmniej ingerujące: pozostawienie bez zmian lub z odpowiednio skorygowanym opisem. Metoda pośrednia to przenoszenie do mniej eksponowanych miejsc lub do muzeów. Tę ostatnią Węgrzy twórczo rozwinęli i na obrzeżach Budapesztu powstał Memento Park (Szoborpark, Park Pamięci). Jest to muzeum na świeżym powietrzu, coś w rodzaju skansenu, w którym zgromadzono dziesiątki pomników z okresu komunistycznego.

Obrazek

Park ten powstał dość szybko po likwidacji Węgierskiej Republiki Ludowej. Wstępny pomysł narodził jeszcze pod koniec starej epoki, w czerwcu 1989 roku - miał to być park z samymi węgierskimi Leninami. W obecnej formie zaprojektowano go w 1991 roku, a otwarto w czerwcu dwa lata później, w drugą rocznicę wyjazdu ostatnich radzieckich żołnierzy. Zgromadzono tutaj pomniki i tablice jedynie z terenu węgierskiej stolicy, a nie z prowincji. Rada miejska Budapesztu oddała radom dzielnicowym decyzję, czy pokomunistyczne monumenty mają zostać przeniesione czy pozostać na miejscu: dzielnice zagłosowały za relokacją na teren muzeum. Odbyła się ona tak, jak cały upadek madziarskiego komunizmu: spokojnie i bez specjalnych emocji. W przeciwieństwie do podobnego parku na Litwie ten nigdy nie budził większych kontrowersji i nie zarzucano mu promowania komunizmu. Kompleks jest chwalony jako "realistyczne, a zarazem odległe podejście do nieprzyjemnej przeszłości" oraz ujęcie w interesującą formę przykładów socrealistycznej rzeźby, z których wiele jest intrygujących jako dzieła sztuki. Jak to opisał projektant muzeum: Ten park jest o dyktaturze. A jednocześnie, ponieważ można o nim mówić, opisywać go, budować, ten park jest o demokracji. W końcu tylko demokracja daje możliwość swobodnego myślenia o dyktaturze.

Obrazek

W parku umieszczono najważniejsze obiekty z Budapesztu (choć nie wszystkie, niektóre nadal stoją w oryginalnych miejscach), wiele mniejszych i mniej znanych zaginęło lub zostało "sprywatyzowanych". Zgodnie z założeniem Memento Park ma mieć na stałe taką postać jak w momencie otwarcia, dlatego nie planuje się jego rozbudowy o kolejne egzemplarze. Łącznie jest ich ponad czterdzieści (raz podaje się liczbę 41, a raz 42). Za wstęp do muzeum trzeba zapłacić, ale niewielka część ekspozycji jest za darmo, bowiem znajduje się poza ogrodzeniem, naprzeciwko wejścia. To tak zwane "Buty Stalina" (Sztálin csizmái).

Obrazek

Przedstawiają one trybunę nad którą rzeczywiście wznoszą się ogromne buty. To nawiązanie do gigantycznego pomnika Stalina, który stał w centrum Budapesztu, a został zniszczony w czasie powstania węgierskiego. Po tym jak mierząca osiem metrów figura wodza została zwalona, do postumentu nadal przylegały jej buty. Czasem można przeczytać, iż to dokładna kopia tego pomnika: absolutnie nie, to jedynie jego artystyczna wizja. Oryginał robił znacznie większe wrażenie.

Obrazek

Tamtejszy pomnik obłożony był płaskorzeźbami. Niektóre z nich leżą z tyłu w trawie. Jak zwykle powtarzają się motywy rodzinne, choć żołnierz noszący dziecko na rękach wygląda dość podejrzanie.

Obrazek
Obrazek

Machająca rękami kobieta z wielkim biustem na pomniku akurat nie była, ale z jakiś powodów ją przy nim umieszczono.

Obrazek

Do środka trybuny można wejść. Ciemne, chłodne wnętrza skrywają głowy Lenina i Stalina. Ta z samego przodu została podarowana przez Rosjan towarzyszowi Kadarowi z okazji jego pięćdziesiątych urodzin.

Obrazek

Na trybunę można również wejść po schodach. Widok na miasto jest ograniczony drzewami...

Obrazek

...natomiast doskonale prezentuje się imponująca brama wejściowa, przypominająca łuki triumfalne.

Obrazek

Po lewej od drzwi stoi Lenin (1965 rok). Po prawej jedyna na świecie (ponoć) rzeźba Marksa i Engelsa w stylu kubistycznym! Od 1971 stała przed wejściem do głównej siedziby partii, wykonano ją z granitu przywiezionego z Mauthausen.

Obrazek

Przy kasie, tak samo jak na terenie muzeum, tłumów nie ma. Kręci się może kilkanaście osób, głównie cudzoziemcy. To przede wszystkim dla nich powstał ten obiekt i to głównie oni kupują tutaj rozmaite pamiątki. I my kupimy. Ale to później. Teraz wkraczamy na wysypane drobnymi kamykami ścieżki układające się w kształt sześciu kółek, a w samym środku na trawniku umieszczono kwietną czerwoną gwiazdę. Bardzo zgrabnie.

Obrazek

Aby nie być oskarżonym o odchylenie lewicowe, zaczynamy od prawej strony. I od razu wpadamy na sowieckiego żołnierza ze sztandarem. Wykonany w 1947 roku był częścią Pomnika Wyzwolenia (Felszabadulási emlékmű) na Wzgórzu Gellerta. Pomnik ten na tyle wrósł w krajobraz Budapesztu, że nadal tam stoi, został jedynie odchudzony o niektóre elementy.

Obrazek

Żeby nie odbiegać za daleko od tematu: "Przyjaźń węgiersko-radziecka" (A magyar-szovjet barátság emlékműve) z 1956. Akurat w tamtym roku legła ona w gruzach i to dosłownie, bo pomnik po raz pierwszy zwalono na ziemię.

Obrazek

Część rzeźb ma oczywiste przesłanie. W przypadku niektórych jednak trzeba się nagłówkować zadając pytanie "o co chodzi?". No bo stoi sobie facet przed murem i?... A przecież to Pomnik Wyzwolenia z XIV dzielnicy, choć Węgrzy nazywali go po prostu towarzyszem, który przeszedł przez mur ;).

Obrazek

Trzech mężczyzn zapakowanych w pudełka, czyli główni twórcy Węgierskiej Republiki Rad w 1919 roku: Tibor Szamuely, Béla Kun i Jenő Landler.

Obrazek

Skromna płaskorzeźba Lenina (1970) przyczepiona była kiedyś na ścianie domu na placu Lenina (Lenin tér), który dziś jest placem Elżbiety (Erzsébet tér).

Obrazek
Obrazek

I znowu Lenin, tym razem w całej swojej okazałości i klasycznej pozie. Tę rzeźbę stworzył w 1958 roku nieznany radziecki twórca, a cieszyła oczy przed główną bramą wielkich zakładów metalowych w dzielnicy Csepel.

Obrazek

Z zagranicznych bohaterów widzieliśmy już Rosjanina i Gruzina, jest też jeden Bułgar - Georgi Dimitrow. Jeden, ale w dwóch odsłonach: popiersia i pełnego pomnika. Oba obiekty dzieli trzydzieści lat, lecz oba stały na placu zwanym od nazwiska patrona (Dimitrov tér).

Obrazek
Obrazek

A co tutaj autor miał na myśli? Ochrona kuli ziemskiej, macierzyństwo?? Nie, to stalowy Pomnik Ruchu Robotniczego (Munkásmozgalmi emlékmű). W parku, gdzie kiedyś stał, ostała się jego rozpadająca się podstawa.

Obrazek

Niestety, w przypadku tej rzeźby widać jej kiepski stan, podobnie słabo wygląda nowa podstawa z odpadającymi elementami. Przy innych egzemplarzach również nie sposób nie zauważyć, że są mocno zniszczone. Nie wiem czy to celowe działanie czy po prostu brak odpowiedniej konserwacji z powodu braku funduszy. Pierwsza opcja wydaje się mało prawdopodobna, bo turyści raczej nie będą mieli ochoty płacić za oglądanie rozpadających się konstrukcji. Czytałem, że stowarzyszenie prowadzące muzeum ma ciągłe problemy finansowe, więc może te rzeźby tak stoją od czterdziestu lat bez nadzoru specjalistów.

Płaskorzeźba Milicji Robotniczej. Z daleka wygląda neutralnie, ale przy zbliżeniu rzędy pozbawionych twarzy ludzi budzą niepokój.

Obrazek
Obrazek

Pomnik węgierskich ochotników walczących w Brygadach Międzynarodowych. W tym przypadku autorem był Grek. Budapesztyńczycy przezwali go "telefony komórkowe", ja mam pewne skojarzenia z kosmitami.

Obrazek

Największa i robiąca największe wrażenie rzeźba: pomnik Węgierskiej Republiki Rad z 1969 roku (Tanácsköztársasági emlékmű), kolokwialnie określany jako "szafa". Muszę przyznać, że biegnący mężczyzna (uciekał z szafy?) bardzo mi się spodobał, ta dynamika, te emocje. Jest to także najczęściej fotografowany obiekt w skansenie i jeden z czołowych przykładów madziarskiego socrealizmu.

Obrazek
Obrazek

Sfatygowany pomnik pionierów z 1952 roku.

Obrazek

Wśród zarzutów podnoszonych przez zwiedzających muzeum jest taki, iż po wizycie w Parku Pamięci... nadal nic nie wiedzą o komunizmie! Bo tutaj nie ma prawie żadnych informacji! Opisy pomników są nadzwyczaj skromne: jedynie sucha informacja o autorze, roku powstania, dawnej lokalizacji i nazwa. Żadnej historii, żadnego wyjaśnienia. To na pewno zamierzone działanie, muzeum nie chce niczego sugerować ani niczego narzucać. Turysta ma sam sobie wyrobić zdanie. To musi być trudne w dzisiejszych czasach, gdy wszystko jest podane na tacy, wszystko wyjaśnione, każdy chce być prowadzony za rękę. Trzeba samodzielnie ocenić i rozgryźć każdy z obiektów. Te bywają rozmaite, niektóre budzą dyskomfort, inne sympatię, wiele jednak jest zupełnie neutralnych lub wręcz banalnych, tak jak banalne potrafi być zło.
A gdyby komuś to nie wystarczało, to przy wejściu jest tablica ze skróconą historią węgierskiego komunizmu - jestem pewien, że dla przeciętnego cudzoziemca, przyzwyczajonego do jak najkrótszych komunikatów, w zupełności wystarczy. Natomiast gdyby ktoś chciał jeszcze rozszerzyć swą wiedzę, to może wynająć przewodnika albo... przepracować ten temat samodzielnie. Jest jeszcze trzecia możliwość, o której wspomnę później.

Tymczasem trzy rzeźby na jednym zdjęciu. Machający flagami to Miklós Steinmetz (z prawej) i Ilja Ostapenko. Obydwaj byli żołnierzami Armii Czerwonej i polegli w czasie oblężenia Budapesztu w 1944, przy czym jeden był z pochodzenia Węgrem, a drugi urodził się na dzisiejszej Ukrainie. Zginęli prawdopodobnie w wyniku bratobójczego ognia. Z boku zaś ścianka z dziurą, czyli wyobrażenie pułku ochotniczego z Budy, sformowanego u boku Sowietów.

Obrazek

Ujęcie zza łuku.

Obrazek

Męczennik. Ale nie taki zwykły, bo to ofiara kontrrewolucji. Patrząc na niego pod odpowiednim kątem mamy wrażenie, że tańczy.

Obrazek

Intrygujące zbiorowisko postaci to kolejny pomnik z udziałem Bélo Kuna. Wydaje się jakby był składanką z dwóch różnych prac, bo żołnierze są i z brązu i z chromowanej stali, lecz w takiej formie występował od początku. Powstał już pod koniec komuny, bo w 1986 roku. Autor, jeden z najbardziej znanych węgierskich rzeźbiarzy (Imre Varga), skarżył się, że kompletnie nie zrozumiano przesłania jego dzieła. Ono nie tyle wychwalało twórcę Republiki Rad, ile ukazywało go jako człowieka stojącego pod szubienicą (latarnia) i żegnającego się z duchami osób, ofiar komunizmu. Sam Béla Kun również się nią stał, zginął w Związku Radzieckim w czasie wielkiej czystki. Obywatele odczytali tę rzeźbę inaczej, bo już po sześciu latach doczekała się przenosin do skansenu.

Obrazek
Obrazek

I kolejny Béla Kun, tym razem w pozycji znanej z historycznego zdjęcia, gdy przemawiał do ludzi. To chyba najczęściej portretowany Węgier w czasie epoki komunistycznej nad Dunajem, a na pewno najczęściej portretowany węgierski Żyd. Ta tablica miała jeszcze krótszą historię: odsłonięto ją w 1989 roku na ścianie komitetu partyjnego w Csepel.

Obrazek

Z wielu stojących osobników zwróciłem uwagę na typa, który grzecznie ściągnął kapelusz. Árpád Szakasits, socjaldemokrata, który stał się komunistą i prawie zapłacił za to głową. Znowuż rok powstania to późne lata 80-te, wygląda na to, że tuż przed upadkiem ustroju węgierski komunizm nabrał kulturowego wiatru w żagle.

Obrazek

Wracamy do wejścia, więc i do wcześniejszych dekad. Ciekawa konstrukcja po raz kolejny poruszająca tematykę przyjaźni radziecko-węgierskiej (Szovjet-magyar barátság emlékműve). W 1975 roku powstały takie dwie: jedna stanęła w parku w Budapeszcie, druga w Moskwie. Są prawie identyczne, choć w wersji moskiewskiej jedna z kobiet ma zakryte włosy niczym muzułmanka. Rosyjski pomnik nadal stoi na swoim miejscu i został odnowiony.

Obrazek
Obrazek

Długa na dwadzieścia metrów płaskorzeźba oryginalnie znajdująca się w parku na placu Republiki (Köztársaság tér), obecnie noszącym imię papieża (II. János Pál pápa tér). Upamiętnia "ofiary kontrrewolucji" (A néphatalom hőseinek emlékhelye): na skraju parku stała główna siedziba partii komunistycznej, w 1956 roku zaatakowali ją powstańcy. W wyniku bitwy i zdobycia gmachu partyjnego zginęło dwudziestu pięciu obrońców, głównie żołnierzy z poboru, część rozstrzelano lub zlinczowano już po poddaniu się. Poległo również kilkunastu powstańców. Fakt zamordowania jeńców i zdjęcia masakrowanych ciał stały się później pożywką dla komunistycznej propagandy, choć i druga strona przyznawała, że była to "najciemniejsza strona rewolucji", która plamiła dotychczasową czystość zrywu. Znając historię tego wydarzenia głowa oderwana od ciała przynosi zupełnie inne wrażenie niż na początku, kiedy wziąłem ją za... astronautę!

Obrazek
Obrazek

Poddają się? A może przeciągają po wygodnym spaniu? Nie, to tylko Wyzwolenie. Pierwotnie rzeźbom towarzyszył wielki trójwymiarowy trójkąt w tle, którego nie odtworzono.

Obrazek

Symbolem Wyzwolenia może być także kobieta z piórem. Powstała, aby zastąpić wcześniejszy pomnik z Sowietami zburzony w 1956 roku.

Obrazek

W przypadku tańczącego żołnierza w uszance nie starano się o tak dokładne wykonanie, ale to rok 1948, więc same początki. Kiedyś nad żołnierzem znajdowała się czerwona gwiazda, lecz rozbito ją co najmniej cztery razy. Podobno w czasie deszczu kapiąca z metalowego uchwytu woda zbierała się w okolicach krocza mężczyzny, więc wyglądało, jakby się posikał.

Obrazek

Prosty, dwujęzyczny prostokąt na zakończenie.

Obrazek

Obejście parku zajęło nam trzy kwadranse. Niezbyt długo. Czułem pewien niedosyt, bo chciałoby się więcej. Za bramą, obok "butów Stalina", znajdziemy dwa drewniane baraki przypominające gułagi, lecz mają to być dawne koszary. W jednym z nich otworzono ekspozycję muzealną (wstęp teoretycznie tylko z biletem do skansenu, lecz nikt tego nie sprawdza). W baraku można naprawdę solidnie uzupełnić swoją wiedzę, więc zarzuty, iż po wizycie tutaj nikt nadal nic nie wie o komunizmie, są co najmniej dziwne. Jako bonus obejrzymy film "Życie agenta" ukazujący metody szkoleniowe i operacyjne węgierskiej bezpieki, nakręcone niegdyś przez ministerstwo spraw wewnętrznych.

Obrazek
Obrazek

Co jeszcze tu znajdziemy? Wspomniany sklepik, w którym kupimy wydawnictwa, ale przede wszystkim pamiątki związane z tematem, a także odznaczenia po dość wygórowanych cenach. Jeśli ktoś lubi Leninów, Marksów albo Łajki, to będzie zachwycony (jedna Łajka zdobi naszą lodówkę :)). Dodatkową atrakcją jest możliwość posiedzenia sobie w Trabancie, który jednak nie odpala.

Obrazek
Obrazek

Na szczęście toaleta jest normalna, taką ze zdjęcia można zostawić Rosjanom ;).

Obrazek

Po wizycie odniosłem wrażenie, że Węgrzy dobrze odrobili zadanie domowe. Pomniki z trudnej przeszłości nie przepadły i nie ma udawania, że nigdy ich nie było. Mimo deklarowanego antykomunizmu przez węgierskich rządzących, niektóre z nich nadal stoją w reprezentacyjnych miejscach, tak jak wielki pomnik z gwiazdą, sierpem i młotem na placu Wolności (Szabadság tér). Zostały wpisane na listę zabytków.
Park Pamięci przyciąga turystów i przyciąga pieniądze. Wycieczka wynajętym trabantem wraz z usługą przewodnicką i piwem wypitym na miejscu może kosztować ponad 800 złotych. Nie da się ukryć, że jest to oferta głównie dla gości z państw zachodnich. Wszystko to wygląda dokładnie odwrotnie niż w Polsce: pomniki z poprzedniej epoki w znakomitej większości zostały po prostu zniszczone. Mimo deklarowanego przekazania ich do przyszłego Muzeum Zimnej Wojny, praktycznie w żadnym przypadku tak się nie stało. Jedyni, co zarobili, to firmy rozbiórkowe i transportowe.

Obrazek

Na pomniki socrealistyczne jest już chyba za późno, lecz może ktoś wpadnie kiedyś na pomysł utworzenia parku z rzeźbami Lecha Kaczyńskiego albo papieskimi? Jest tego w całym kraju więcej, niż dawniejszych pamiątek komunistycznych. Można by się pozbyć brzydactw z ulic i placów, a turyści z zagranicy na pewno byliby zachwyceni oglądając te znakomite przykłady sztuki naiwnej, narodowej w treści, kiczowatej w stylu!

Obrazek
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 13 gości