Przez Beskid Sądecki (z Krynicy do Piwnicznej nieco naokoło) (2024)
Re: Przez Beskid Sądecki (z Krynicy do Piwnicznej nieco naokoło) (2024)
Schodzimy z Niemcowej. Nasze alternatywne miejsce (rozważane na nocleg) też okazuje się być bardzo ładne. Z miejscem na duuuże ognicho!
A zaraz obok kapliczka, położona w cieniu starych drzew.
Nieco się nawet rozpogodziło i idzie się całkiem przyjemnie. Zwłaszcza, że dzisiaj jest głównie w dół
Druga "kapliczka" znaczona na mapie i przewidziana na naszej trasie, okazuje sie być przedziwnym zakątkiem. Jest to miejsce pamięci po zmarłych przewodnikach, księżach i innych osobach zasłużonych w jakiś tam sposób w lokalnym środowisku.
Niektórym można zajrzeć w oczy...
O innych przeczytać wiersz lub notkę na wycinanych, kutych w metalu tablicach.
Czasem trafi się też pomniczek bardziej domowej roboty, taki po prostu wydrapany w skale.
Mniej zasłużeni trafili tylko do księgi o metalowych stronicach, a nie na osobny pomnik.
Choć szlag wie jaka działa tu hierarchia i kto decydował o przyznanych zasługach i ilości poświeconego miejsca? Napewno papież ma pomnik największy i najbardziej okazały.
Spora część dalszej trasy jest wybrukowana dziurkowanymi płytami.
Im niżej, tym w krajobrazie zaczynają dominować nowe i wypaśne dacze, acz czasem trafi się jedna czy druga drewniana chałupka dająca obraz jak tu cała okolica musiała dawniej wyglądać.
Nad samą Piwniczną mijamy tzw. "Park Węgielnik", z platformą widokową i lekko już zbutwiałymi schodkami, poręczami, podwieszanymi ścieżkami.
Ktoś kilka/kilkanaście lat temu wsadził tu gigantyczną kasę - nie wiedzieć po co... Normalną ścieżką po zboczu szło by się dobrze, a na drewnianych kładeczkach po deszczu można się zabić...
Z wieży widokowej podziwiamy tyle samo co z jej podnóża. Widać duży rozmach, zabudowane pół góry, dziesiątki tablic, drogowskazów. Nawet okopy sobie zbudowali! No poważnie - okopy! Coby się można lepiej wczuć w lokalnych partyzantów, którzy tu niegdyś działali? Albo żeby harcerze mieli gdzie w podchody grać? Acz obecnie drewno z owych okopów to już nawet na ognisko się średnio nadaje...
Sztuczne ruiny okopów ... hmm... może jest w tym jakiś urok? Zwłaszcza teraz, gdy się już rozpadają? Taki trącący solidnie bezsensem i zadumą nad ludzką psychiką, w której się coś miesza od nadmiaru pieniędzy, które koniecznie trzeba szybko wydać na cokolwiek.
Gdzieś w tym rejonie planowaliśmy nocować - blisko na pociąg, a jednak nieco na uboczu. Póki co schodzimy do miasteczka celem zrobienia zakupów. Ale mój główny cel jest inny. Idę obejrzeć okolice ulicy Zdrojowej, gdzie przyjeżdżałam na wakacje w latach 93-96. Byłam wprawdzie w Piwnicznej jeszcze potem w roku 2004 i 2007, ale tylko i wyłącznie na stacji PKP i potem szliśmy na Niemcową do chatki.
Lekko mży deszcz. Toperz zostaje z bagażami w knajpie w rynku. W końcu to wyłącznie moje wspomnienia. Z pewnym niepokojem i podekscytowaniem przekraczam łukowaty most na Popradzie. Co tam zastanę? Czy poznam to miejsce? Czy w ogóle odnajdę coś z moich wspomnień? 30 lat jakby nie spojrzeć to szmat czasu!
Tu akurat widok prawie identyczny jak przed laty.
Bez problemu znajduję poszukiwaną okolicę. Teren się nieco zmienił i co ciekawe - nie w tą stronę, w którą zazwyczaj zmieniają się miejsca. Tutaj jakby... zdziczało. Sporo domów, które pamiętam jako działające - teraz są opuszczone. Podobnie ogromny, drewniany "Dom Wczasów Dziecięcych" położony naprzeciw domku, w którym mieszkaliśmy.
Droga w stronę pijalni, która wtedy była z nowiusiego asfalciku i jeździliśmy tam z kuzynką na rolkach - stała się porządnie wyboista. Dach samej pijalni porósł nieco mchem.
Zaraz obok pojawiły się jakieś nieznane mi budynki - tzn. ich niedobudowane i porzucone fragmenty.
Jest to naprawdę ciekawe doświadczenie, bo zazwyczaj jak gdzieś przyjeżdżam po latach to jest: "ale tu odpier*** lunapark, ale odnowili, ale wycięli, ale zabudowali".
Znane mi budynki kąpią się w chaszczu. Tu chyba nawet kiedyś szłam z dziadkiem, już nie pamiętam po co... Chyba po mleko?
Najciekawsze okazuje się jedno gospodarstwo, które w ogóle nie zapisało mi się w pamięci z dawnych lat. Teraz nikt tu nie mieszka. Podwórko zarósł młody las, a dom całe zasłony pajęczyn.
W środku zachowało się o dziwo trochę mebli, sprzętów czy innych rzeczy dawnych właścicieli.
Zaglądam też do stodół. Można by tu nawet zanocować - jest dużo czyściej niż w samym domu. Można by - pod warunkiem, że gospodarstwo stałoby w jakimś górskim przysiółku, a nie prawie w centrum miasta.
Najdziwniejsza rzecz leży na ziemi w ogrodzie - jak tablica nagrobna. Kim była owa, nieżyjąca już od ponad pół wieku, Kunegunda? Czy tu mieszkała? Czy tabliczka zaplątała się tu przypadkiem?
Oblatuje jeszcze miasteczko, gdzie w rejonie rynku niewiele się zmieniło. Nawet mój ulubiony sklep pozostał. No stacyjka przeobraziła się solidnie i wyrżneli wszystkie drzewa na terenie przykościelnym. Widać księża ulegli ogólnopolskim trendom, że drzewo to zło wcielone i mieszka w nim szatan.
Dochodzę też do wniosku, że nasza Odra wcale nie jest taka brudna jak mi się wydawało. Poprad wygląda tak:
Z bliska prezentuje się to nawet na swój sposób malowniczo! Wirująca sztuka współczesna
Nie pamiętam czy 30 lat temu stan wód Popradu był podobny? Ale jeśli tak - to rozumiem czemu mama nie pozwalała mi się w nim kąpać
Wieczorem wracamy na naszą górkę wiatowo-wieżowo-okopową. Niestety zaczyna znów lać i to tak solidnie. Siedzimy w wiacie i strasznie nam żal, że stół jest totalnie nieprzesuwalny. Bo gdyby nie on, to tak idealnie by tu wszedł nasz namiocik...
Sama wiata niestety jest przewiewna, nie chroni ani przed wiatrem, ani przed kolejnymi falami zacinającego deszczu. No ale po co robić ściany w wiacie jak można drewno użyć na okopy! Kit z deszczem. Grunt, żeby się można schować przed wrogiem! Z braku wroga można też pograć w siatkówkę
Acz w sumie dupiana wiata lepsza niż brak wiaty, więc jakieś namacalne plusy powstania tutejszego dziwnego kompleksu są - nawet dla tak wybrednych użytkowników jak my
Gotujemy ziołową herbatkę, gdzie dominuje dziurawiec i macierzanka. Trafiła tam też mięta i liście malin. Było to coś niesamowicie przepysznego!
Wyłazimy pod wieżę i stawiamy nasz domek.
Skoro i tak bedziemy moknąć to wolimy dalej od cywilizacji, drogi itp. I chyba decyzja była dobra, bo w nocy słyszeliśmy od strony wiatowiska wycie motorów. Coś tam jeździło.
Jeszcze kilka innych ujęć namiotu z wieczora i poranku.
Chmury pływały (my też), wiatr zwiewał lub nawiewał mgły, widoki były zmienne, ale utrzymane w podobnym klimacie.
Na stacyjce meldujemy się dobrą chwilę wcześniej. Kurde, jak tu łyso! Ciekawe czy ktoś prowadził statystyki, ile w Polsce zniknęło drzew w ciągu ostatnich 30 lat? Chyba byłyby to astronomiczne liczby...
Mamy czas poobserwować jeżdżące tu w sporym przechyle pociągi.
Plus jest taki, że pogoda powoduje, że nie żal wracać! A przynajmniej nie tak bardzo
KONIEC
A zaraz obok kapliczka, położona w cieniu starych drzew.
Nieco się nawet rozpogodziło i idzie się całkiem przyjemnie. Zwłaszcza, że dzisiaj jest głównie w dół
Druga "kapliczka" znaczona na mapie i przewidziana na naszej trasie, okazuje sie być przedziwnym zakątkiem. Jest to miejsce pamięci po zmarłych przewodnikach, księżach i innych osobach zasłużonych w jakiś tam sposób w lokalnym środowisku.
Niektórym można zajrzeć w oczy...
O innych przeczytać wiersz lub notkę na wycinanych, kutych w metalu tablicach.
Czasem trafi się też pomniczek bardziej domowej roboty, taki po prostu wydrapany w skale.
Mniej zasłużeni trafili tylko do księgi o metalowych stronicach, a nie na osobny pomnik.
Choć szlag wie jaka działa tu hierarchia i kto decydował o przyznanych zasługach i ilości poświeconego miejsca? Napewno papież ma pomnik największy i najbardziej okazały.
Spora część dalszej trasy jest wybrukowana dziurkowanymi płytami.
Im niżej, tym w krajobrazie zaczynają dominować nowe i wypaśne dacze, acz czasem trafi się jedna czy druga drewniana chałupka dająca obraz jak tu cała okolica musiała dawniej wyglądać.
Nad samą Piwniczną mijamy tzw. "Park Węgielnik", z platformą widokową i lekko już zbutwiałymi schodkami, poręczami, podwieszanymi ścieżkami.
Ktoś kilka/kilkanaście lat temu wsadził tu gigantyczną kasę - nie wiedzieć po co... Normalną ścieżką po zboczu szło by się dobrze, a na drewnianych kładeczkach po deszczu można się zabić...
Z wieży widokowej podziwiamy tyle samo co z jej podnóża. Widać duży rozmach, zabudowane pół góry, dziesiątki tablic, drogowskazów. Nawet okopy sobie zbudowali! No poważnie - okopy! Coby się można lepiej wczuć w lokalnych partyzantów, którzy tu niegdyś działali? Albo żeby harcerze mieli gdzie w podchody grać? Acz obecnie drewno z owych okopów to już nawet na ognisko się średnio nadaje...
Sztuczne ruiny okopów ... hmm... może jest w tym jakiś urok? Zwłaszcza teraz, gdy się już rozpadają? Taki trącący solidnie bezsensem i zadumą nad ludzką psychiką, w której się coś miesza od nadmiaru pieniędzy, które koniecznie trzeba szybko wydać na cokolwiek.
Gdzieś w tym rejonie planowaliśmy nocować - blisko na pociąg, a jednak nieco na uboczu. Póki co schodzimy do miasteczka celem zrobienia zakupów. Ale mój główny cel jest inny. Idę obejrzeć okolice ulicy Zdrojowej, gdzie przyjeżdżałam na wakacje w latach 93-96. Byłam wprawdzie w Piwnicznej jeszcze potem w roku 2004 i 2007, ale tylko i wyłącznie na stacji PKP i potem szliśmy na Niemcową do chatki.
Lekko mży deszcz. Toperz zostaje z bagażami w knajpie w rynku. W końcu to wyłącznie moje wspomnienia. Z pewnym niepokojem i podekscytowaniem przekraczam łukowaty most na Popradzie. Co tam zastanę? Czy poznam to miejsce? Czy w ogóle odnajdę coś z moich wspomnień? 30 lat jakby nie spojrzeć to szmat czasu!
Tu akurat widok prawie identyczny jak przed laty.
Bez problemu znajduję poszukiwaną okolicę. Teren się nieco zmienił i co ciekawe - nie w tą stronę, w którą zazwyczaj zmieniają się miejsca. Tutaj jakby... zdziczało. Sporo domów, które pamiętam jako działające - teraz są opuszczone. Podobnie ogromny, drewniany "Dom Wczasów Dziecięcych" położony naprzeciw domku, w którym mieszkaliśmy.
Droga w stronę pijalni, która wtedy była z nowiusiego asfalciku i jeździliśmy tam z kuzynką na rolkach - stała się porządnie wyboista. Dach samej pijalni porósł nieco mchem.
Zaraz obok pojawiły się jakieś nieznane mi budynki - tzn. ich niedobudowane i porzucone fragmenty.
Jest to naprawdę ciekawe doświadczenie, bo zazwyczaj jak gdzieś przyjeżdżam po latach to jest: "ale tu odpier*** lunapark, ale odnowili, ale wycięli, ale zabudowali".
Znane mi budynki kąpią się w chaszczu. Tu chyba nawet kiedyś szłam z dziadkiem, już nie pamiętam po co... Chyba po mleko?
Najciekawsze okazuje się jedno gospodarstwo, które w ogóle nie zapisało mi się w pamięci z dawnych lat. Teraz nikt tu nie mieszka. Podwórko zarósł młody las, a dom całe zasłony pajęczyn.
W środku zachowało się o dziwo trochę mebli, sprzętów czy innych rzeczy dawnych właścicieli.
Zaglądam też do stodół. Można by tu nawet zanocować - jest dużo czyściej niż w samym domu. Można by - pod warunkiem, że gospodarstwo stałoby w jakimś górskim przysiółku, a nie prawie w centrum miasta.
Najdziwniejsza rzecz leży na ziemi w ogrodzie - jak tablica nagrobna. Kim była owa, nieżyjąca już od ponad pół wieku, Kunegunda? Czy tu mieszkała? Czy tabliczka zaplątała się tu przypadkiem?
Oblatuje jeszcze miasteczko, gdzie w rejonie rynku niewiele się zmieniło. Nawet mój ulubiony sklep pozostał. No stacyjka przeobraziła się solidnie i wyrżneli wszystkie drzewa na terenie przykościelnym. Widać księża ulegli ogólnopolskim trendom, że drzewo to zło wcielone i mieszka w nim szatan.
Dochodzę też do wniosku, że nasza Odra wcale nie jest taka brudna jak mi się wydawało. Poprad wygląda tak:
Z bliska prezentuje się to nawet na swój sposób malowniczo! Wirująca sztuka współczesna
Nie pamiętam czy 30 lat temu stan wód Popradu był podobny? Ale jeśli tak - to rozumiem czemu mama nie pozwalała mi się w nim kąpać
Wieczorem wracamy na naszą górkę wiatowo-wieżowo-okopową. Niestety zaczyna znów lać i to tak solidnie. Siedzimy w wiacie i strasznie nam żal, że stół jest totalnie nieprzesuwalny. Bo gdyby nie on, to tak idealnie by tu wszedł nasz namiocik...
Sama wiata niestety jest przewiewna, nie chroni ani przed wiatrem, ani przed kolejnymi falami zacinającego deszczu. No ale po co robić ściany w wiacie jak można drewno użyć na okopy! Kit z deszczem. Grunt, żeby się można schować przed wrogiem! Z braku wroga można też pograć w siatkówkę
Acz w sumie dupiana wiata lepsza niż brak wiaty, więc jakieś namacalne plusy powstania tutejszego dziwnego kompleksu są - nawet dla tak wybrednych użytkowników jak my
Gotujemy ziołową herbatkę, gdzie dominuje dziurawiec i macierzanka. Trafiła tam też mięta i liście malin. Było to coś niesamowicie przepysznego!
Wyłazimy pod wieżę i stawiamy nasz domek.
Skoro i tak bedziemy moknąć to wolimy dalej od cywilizacji, drogi itp. I chyba decyzja była dobra, bo w nocy słyszeliśmy od strony wiatowiska wycie motorów. Coś tam jeździło.
Jeszcze kilka innych ujęć namiotu z wieczora i poranku.
Chmury pływały (my też), wiatr zwiewał lub nawiewał mgły, widoki były zmienne, ale utrzymane w podobnym klimacie.
Na stacyjce meldujemy się dobrą chwilę wcześniej. Kurde, jak tu łyso! Ciekawe czy ktoś prowadził statystyki, ile w Polsce zniknęło drzew w ciągu ostatnich 30 lat? Chyba byłyby to astronomiczne liczby...
Mamy czas poobserwować jeżdżące tu w sporym przechyle pociągi.
Plus jest taki, że pogoda powoduje, że nie żal wracać! A przynajmniej nie tak bardzo
KONIEC
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: Przez Beskid Sądecki (z Krynicy do Piwnicznej nieco naokoło) (2024)
Sporo tych chatynek na odcinku zejściowym. Czyli jeszcze coś się zachowało.
Kolejny fajny wypad plecakowy Wam wyszedł. Podobał mi się bardzo.
Kolejny fajny wypad plecakowy Wam wyszedł. Podobał mi się bardzo.
Re: Przez Beskid Sądecki (z Krynicy do Piwnicznej nieco naokoło) (2024)
Starych domów sporo, ale mnie i tak najbardziej podoba się to jedno gospodarstwo, gdzie "podwórko zarósł młody las, a dom całe zasłony pajęczyn"!
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Re: Przez Beskid Sądecki (z Krynicy do Piwnicznej nieco naokoło) (2024)
No i kolejna inspiracja. Ech tylko wolnego teraz dużo potrzebuje i można ruszać w tamte okolice
Świetna wycieczka
Świetna wycieczka
Re: Przez Beskid Sądecki (z Krynicy do Piwnicznej nieco naokoło) (2024)
Już na Fb widziałem, to mi się podobało ...
Fajny wiejski klimat i tak końcówka z tym płonącym miasteczkiem w dole i mgly, które wyglądają jak dym z pożaru, super
Fajny wiejski klimat i tak końcówka z tym płonącym miasteczkiem w dole i mgly, które wyglądają jak dym z pożaru, super
Re: Przez Beskid Sądecki (z Krynicy do Piwnicznej nieco naokoło) (2024)
Wiolcia pisze:Pozwolę się nie zgodzić. Są miejsca, w których jest ci lepiej. Są takie, w których mniej Ci się podoba. Nawet w tych samych górach. Ostatnio podobało mi się w bacówce pod Małą Rawką, a mniej w drugim Puchatku na Połoninie Wetlińskiej. W chatkach rzadko bywam, nie bardzo wiem, co to "klimat" czy "atmosfera". Ale jak ci jest po prostu dobrze w jakimś miejscu, to może się to nazywać, jak chcesz.
To tak, jakbyś miał do wyboru mszę w kościele albo koncert metalowy. Wybierasz, co lubisz.
Bo idzie się w dane miejsce dla wielu czynników.
Dzień dobry Wiolu.
Zgadzam się z Tobą, że są miejsca "lepsze i gorsze" dla każdego z nas. Dla mnie takimi "lepszymi" miejscami są ulubione szczyty, polany, wąwozy, pozaszlakowe zakątki. Nie budynki : schroniska, chatki, wiaty, szałasy, itd. One są po prostu potrzebne do schronienia się, przespania, pogadania, posilenia się. Oczywiście, że są i "lepsze i gorsze". Ja lubię porządek, przestronność, brak zbędnych "ozdób" ( w takich warunkach najlepeij człek się integrował z towarzystwem; a były z tego czasami okrutne imprezy ) . Mam takie wrażenie, że niektóre chatki ( a byłem w wielu, tak jak w wielu schroniskach, wiatach, hotelach górskich, kolibach ) wręcz "prześcigają się" w "zdobieniu" ścian, sufitów, podłóg i tak dalej. Tak jakby chcieli wszystko co znaleźli w piwnicy, na strychu i na pobliskim śmietniku wystawić publicznie. Kolega Pudel słusznie zauważył, że bardzo dobrze że wygaszono kominki. Pewno by się skończyło tym czym w Gorcach. Byłem w tej chacie dwa razy i dwa razy miałem wrażenie, że cudem jest , że to jeszcze stoi. Cudowny czas się skończył.
P.s. Wiolu - w temacie Żywca - byłaś na wieży widokowej kościoła ?
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Re: Przez Beskid Sądecki (z Krynicy do Piwnicznej nieco naokoło) (2024)
Myślę, że to jest kwestia różnych modeli uprawiania turystyki górskiej. Jedni idą w góry, jak pisze Dobromił, wejść na górę, przełęcz czy przejść wąwóz. To jest celem, a schronisko, chatka, wiata są tylko środkiem do tego celu. Inni idą w góry wędrować, często w celach towarzyskich i dla nich wędrówka jest celem. Oni traktują owe chatki jako nieodrodny element "włóczykijowania". Ci pierwsi zdobywają wysokie szczyty, realizują ambitne cele, chodzą po górach również zimą, wyszukują nieszablonowe, często pozaszlakowe ścieżki. Ci drudzy poruszają się po niższych górach czy też pogórzach, żeby całodniowa wymagająca wycieczka nie zakłóciła im przyjemności wieczornego "chatkowania". Co kto lubi.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Re: Przez Beskid Sądecki (z Krynicy do Piwnicznej nieco naokoło) (2024)
Dokładnie. Każdy ma, mityczne na tym Forum, własne zdanie.
Co ważne - są tacy co tego zdania nie zmieniają. Bo wiedzą co dla nich jest dobre.
Co ważne - są tacy co tego zdania nie zmieniają. Bo wiedzą co dla nich jest dobre.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Re: Przez Beskid Sądecki (z Krynicy do Piwnicznej nieco naokoło) (2024)
Kolejny fajny wypad plecakowy Wam wyszedł. Podobał mi się bardzo.
Dzieki! Ciesze się, ze się podobało.
końcówka z tym płonącym miasteczkiem w dole i mgly, które wyglądają jak dym z pożaru, super
Ale to nie my! Tego dnia nie palilismy ogniska! No i padało wiec mamy dobre alibi
No i kolejna inspiracja. Ech tylko wolnego teraz dużo potrzebuje i można ruszać w tamte okolice
W tym roku masz nową pulę wolnego, wiec tylko trzeba ją teraz jakos rozplanowac, zeby wszystko sie zmiescilo
Myślę, że to jest kwestia różnych modeli uprawiania turystyki górskiej. Jedni idą w góry, jak pisze Dobromił, wejść na górę, przełęcz czy przejść wąwóz. To jest celem, a schronisko, chatka, wiata są tylko środkiem do tego celu. Inni idą w góry wędrować, często w celach towarzyskich i dla nich wędrówka jest celem. Oni traktują owe chatki jako nieodrodny element "włóczykijowania". Ci pierwsi zdobywają wysokie szczyty, realizują ambitne cele, chodzą po górach również zimą, wyszukują nieszablonowe, często pozaszlakowe ścieżki. Ci drudzy poruszają się po niższych górach czy też pogórzach, żeby całodniowa wymagająca wycieczka nie zakłóciła im przyjemności wieczornego "chatkowania". Co kto lubi.
No dokladnie tak jest jak piszesz. Dla mnie w górach głównym celem jest biwak w ładnym miejscu, nocleg w fajnie ozdobionej chatce z kominkiem albo szałasie o aromacie wędzonki, gdzie siedzi się przy świecach i biegają popielice. Radość z wieczoru przy ciepłych płomieniach i śniadanie wśród traw. A reszta jest trasą dojściową do tego miejsca, owym "tylko środkiem do tego celu". Też czesto jest to przyjemne wędrować sobie ładna okolicą, zobaczyć jakiś widoczek albo mgły w dolinie. Wiec tez mnie to cieszy, nie mówię, że nie - ale zawsze pozostaje tylko i wyłącznie dodatkiem. Więc gdy w chatce zlikwidowano kominek czy przerobiono ją na pensjonat - juz tam nie pójdę tylko będę szukac innego miejsca, które spełni warunki bycia "celem głównym". Więc nasze ścieżki w górach mogą się przecinać, albo może nas zachwycic to samo drzewo we mgle, ale przeważnie szukamy tam zdecydowanie zupełnie czego innego.
Może to i dobrze, że świat ma róznych lokatorów, bo jakby wszyscy byli tacy sami to by było nudno?
wyszukują nieszablonowe, często pozaszlakowe ścieżki.
Takie ścieżki warto wyszukiwać! Przy nich zazwyczaj są najlepsze miejsca na biwak!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: Przez Beskid Sądecki (z Krynicy do Piwnicznej nieco naokoło) (2024)
Piękna wędrówka,ale dobrze,że to już koniec.Od tych waszych plecaków to mnie plecy bolą.Następnego dnia z takim worem to bym już nie przeszedł .
Re: Przez Beskid Sądecki (z Krynicy do Piwnicznej nieco naokoło) (2024)
Dobromił pisze:Wiolcia pisze:Pozwolę się nie zgodzić. Są miejsca, w których jest ci lepiej. Są takie, w których mniej Ci się podoba. Nawet w tych samych górach. Ostatnio podobało mi się w bacówce pod Małą Rawką, a mniej w drugim Puchatku na Połoninie Wetlińskiej. W chatkach rzadko bywam, nie bardzo wiem, co to "klimat" czy "atmosfera". Ale jak ci jest po prostu dobrze w jakimś miejscu, to może się to nazywać, jak chcesz.
To tak, jakbyś miał do wyboru mszę w kościele albo koncert metalowy. Wybierasz, co lubisz.
Bo idzie się w dane miejsce dla wielu czynników.
Dzień dobry Wiolu.
Zgadzam się z Tobą, że są miejsca "lepsze i gorsze" dla każdego z nas. Dla mnie takimi "lepszymi" miejscami są ulubione szczyty, polany, wąwozy, pozaszlakowe zakątki. Nie budynki : schroniska, chatki, wiaty, szałasy, itd. One są po prostu potrzebne do schronienia się, przespania, pogadania, posilenia się. Oczywiście, że są i "lepsze i gorsze". Ja lubię porządek, przestronność, brak zbędnych "ozdób" ( w takich warunkach najlepeij człek się integrował z towarzystwem; a były z tego czasami okrutne imprezy ) . Mam takie wrażenie, że niektóre chatki ( a byłem w wielu, tak jak w wielu schroniskach, wiatach, hotelach górskich, kolibach ) wręcz "prześcigają się" w "zdobieniu" ścian, sufitów, podłóg i tak dalej. Tak jakby chcieli wszystko co znaleźli w piwnicy, na strychu i na pobliskim śmietniku wystawić publicznie. Kolega Pudel słusznie zauważył, że bardzo dobrze że wygaszono kominki. Pewno by się skończyło tym czym w Gorcach. Byłem w tej chacie dwa razy i dwa razy miałem wrażenie, że cudem jest , że to jeszcze stoi. Cudowny czas się skończył.
P.s. Wiolu - w temacie Żywca - byłaś na wieży widokowej kościoła ?
Rozumiem Twój punkt widzenia. Z tego powodu, o którym piszesz, nie spaliśmy często w chatkach, bo mój mąż też za nimi nie przepada.
Mnie chodzi raczej o to, o czym piszą dalej zacni forumowicze. Niech każdy sobie chodzi, gdzie chce i śpi, gdzie chce. I niech ma prawo do oceny danego obiektu przez swój pryzmat. Czyli dla jednych klimat, dla innych zbieranina śmieci. Póki nikt nikogo nie obraża i nie uważa, że jego opinia jest jedyna, jest ok.
Na wieży kościoła nie byłam. Na jakich zasadach można tam wejść? Myślę, by kiedyś wybrać się do zamkowego muzeum w Żywcu. Warto?
Wtedy i wieżę można by odwiedzić.
Re: Przez Beskid Sądecki (z Krynicy do Piwnicznej nieco naokoło) (2024)
marekw pisze:Piękna wędrówka,ale dobrze,że to już koniec.Od tych waszych plecaków to mnie plecy bolą.Następnego dnia z takim worem to bym już nie przeszedł .
W relacji z kolejnego wyjazdu, który czeka w kolejce do opisania i wrzucenia - plecaki będą zdecydowanie mniejsze!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: Przez Beskid Sądecki (z Krynicy do Piwnicznej nieco naokoło) (2024)
Kata? No nieeee... może hymn, może coś z Turbo albo Arkę Satana, to tak
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Re: Przez Beskid Sądecki (z Krynicy do Piwnicznej nieco naokoło) (2024)
Pudelek pisze:Kata? No nieeee... może hymn, może coś z Turbo albo Arkę Satana, to tak
A co z Turbo śpiewałeś ?
Bardzo często w Parku Żywieckim śpiewaliśmy "Nie boję się, gdy ciemno jest ..." Arki.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Re: Przez Beskid Sądecki (z Krynicy do Piwnicznej nieco naokoło) (2024)
Wiolcia pisze:Na wieży kościoła nie byłam. Na jakich zasadach można tam wejść? Myślę, by kiedyś wybrać się do zamkowego muzeum w Żywcu. Warto?
Wtedy i wieżę można by odwiedzić.
Przy wejściu do Parku jest kawiarnia Przystań. Tam kupisz bilety, chyba 10 zł od dorosłego.
W Muzeum polecam zbiór najstarszych rzeźb z terenu Żywieczcyzny i dział poświęcony mieszczanom żywieckim.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 22 gości