Sebastian pisze:Słyszałem też o Lackowej w Beskidzie Niskim, ktoś był?
Na Lackowej od strony od zachodniej strony byłem z dwa razy i jest nieźle, ale podobne podejście jest na Kozie Żebro z Regietowa. Ostatnio bywam w Wysowej regularnie i nie odmawiam sobie tej przyjemności
Najgorsze wspomnieni w B.Niskim mam z trasy Uście Gorlickie - Homola
W pewnym momencie na niecałym kilometrze jest ponad 200 m przewyższenia, a szliśmy tak podczas 3 dnia wypadu z namiotem i ze świeżymi zapasami zrobionymi w Uściu - masakracja.
Szlak Zwardoń - WRacza mimo, że zrobiony już ponad 15 lat temu ciągle w pamięci.
Tu też trasa kilkudniowa, więc z namiotem i zapasami tym razem z Słowacji (poza piwem, pamiętam litrowe Vino Klastorne Vino biele i cervene), a wcześniej jeszcze degustacja na miejscu.
Tam nie tyle jedno podejście co cała trasa, która nie zdawała się nie mieć końca. Co podejście to mieliśmy nadzieję, ze ostatnie. Towarzysz niedoli, mówił że podczas tego podejścia czuł jak mu krew krążyła w organiźmie
Muszę tak wrócić i zobaczyć po latach jak to wygląda (na lekko i bez %).
W Małej Fatrze z Vratnej Chaty na Velky Krivań. Z dolnej do górnej stacji zielonym szlakiem na odcinku 2,8 km jest 734 m. przewyższenia.
Raz go robiłem z samymi kijami, bo dziewczyny nam wzięły plecaki i pojechały wyciągiem, więc nie było źle.
Waligóra od schroniska jak tu już wspominali też niezła i Luboń z p. Glisne. Szedłem kilka razy, a raz było błoto i jeszcze szlak zgubiliśmy to już koleżanka całkowicie na czworakach szła.
Tam się fajnie schodzi w zimie jak jest dużo kopnego śniegu.
Ale numer jeden to bezszlakowy bieszczadzki gorący asfalt, który opisałem w innym temacie.