We wtorek byłem na piwie z kolegami z pracy. Jeden cały czas zagadywał, żebym zabrał go na wycieczkę, najlepiej w czwartek by mu pasowało, bo weekendy ma już pozajmowane. Chciał, żeby to była porządna wycieczka, minimum 40 km, w ramach treningu. W środę zaplanowałem trasę, wziąłem urlop, a on mi pod koniec dnia pisze, że jednak nie da rady. Tak to jest umawiać się na wyjazdy
Pojechałem więc sam, w Beskid Żywiecki do Juszczyna. Celem turystycznym było pierwsze przejście dwoma długimi szlakami (niebieskim i żółtym) łączącymi tą okolicę z GSB. Najpierw małe pozaszlaki, żeby dostać się z Juszczyna do niebieskiego szlaku.
Poranek bardzo przyjemny, widoczki również.
Niebieski szlak nie jest zbyt fajny. Rozjeżdżone beskidzkie drogi, słabe oznaczenie. Troszkę gubię się na podejściu, bo nie byłem czujny. Wyżej, gdzie już nikt szlakiem nie chodzi i prawie nie ma dróg, gubię się ponownie, choć już byłem czujny. W zasadzie to ja poszedłem dobrze, tylko szlak się zgubił
Ale żeby nie było samego narzekania, taka piękna łupkowa droga była przez kilkadziesiąt metrów.
Dołączam do GSB. Doganiam dziewczynę z wielkim plecakiem. Zagadałem, czy jest w trakcie przejścia GSB. Oczywiście. Dzień 16, jeszcze 4 zostały. Dziwnie mówi po Polsku, więc jakoś domyślnie przyjąłem, że Ukrainka, a tu wcale nie - Czeszka. Miłośniczka szlaków długodystansowych. Podobno w Czechach mają taki co ma 2 tys. km.
Odcinek GSB w kierunku Hali Krupowej dłuży się, ale jest całkiem przyjemny.
Piękne wrzosy, lepsze niż te na Pradziadzie.
Widoczki również były.
Dochodzę do Okrąglicy, odbijam do kapliczki.
Następnie odbijam na Halę Krupową. To tu zachwycaliśmy się kiedyś cudnym widokiem na Tatry na forumowym wyjeździe. Teraz Tatr nie widać, nawet gołym okiem.
Ale kolorki są
Wielka purchawa.
Schodzę aż do bacówki, w której nocowałem na kursie przewodnickim - sam. Bo wszyscy inni kursanci poszli do schroniska. Od tamtej pory mam do niej wielki sentyment.
Wracam na szlaki i idę na Halę Kucałową. Tutaj to dopiero są kolorki
Oczywiście każdy wie, że "Schronisko na Hali Krupowej", znajduje się właśnie na Hali Kucałowej, logiczne, prawda?
Idę dalej. Na obokszlakową Kocią Łapę.
Takie piękne z niej widoczki na Okrąglicę.
Następnie udaję się na Policę.
Uschnięty las na Policy ma swój urok.
Tobi ćwiczy.
Aby trasa miała 40 km, należałoby iść dalej aż do Mosornego Gronia, ale nie mam aż takich ambicji. Stwierdziłem, że wystarczy mi podejść na Halę Śmietanową, a w zaoszczędzonym czasie poleżę sobie chwilę na trawce. Leży się bardzo przyjemnie
W pewnym momencie słyszę rozmowę o mądrym psie, który pilnuje swojego pańcia jak ten śpi. Tak sobie myślę, że to chyba o mnie chodzi, choć przecież wcale nie śpię. Zerkam, na czas, okazało się, że zaległem i usnąłem na półtorej godziny
A na zdjęciu widok z Policy na Czyrniec.
Wobec tego od razu rozpocząłem powrót. Wracam na Halę Kucałową.
A potem wstępuję na szlak żółty do Juszczyna. W górnym odcinku jest całkiem fajny. Czy tu już widać jesienne liście?
Widok wstecz na Policę.
Potem już mniej ciekawe rozjeżdżone drogi.
Niżej przechodzi się przez bardzo malownicze przysiółki.
Następnie trzeba przejść przez niewysokie pasmo górskie (szczyt Jawor), z którego istnienia wcześniej nie zdawałem sobie sprawy. Łatwo tam zgubić szlak. Gubiłem i znajdowałem ze 3x.
Na koniec, aby nie iść asfaltem przez cały Juszczyn, zdobywam sobie pozaszlakowe Chabówki.
Gdzie mam zachodzik.
A potem już tylko szybkie zejście do auta. Całkiem fajna wycieczka, solidna, ale luzacka