Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Oooo ...
Bardzo ciekawy widok na Tatary. Trzeba będzie znajomych namówić na podjechanie pod wieże.
Bardzo ciekawy widok na Tatary. Trzeba będzie znajomych namówić na podjechanie pod wieże.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Nie znam miejsca, nie byłem ale jak widzę - ładnie.
A to trochę inaczej niż mam wrażenie, że Makowski to takie łażenie pomiędzy chałpami i łogródkami. Ale też może takie pechowe mam wspomnienia z tego co się tam kręciłem kilka razy
A to trochę inaczej niż mam wrażenie, że Makowski to takie łażenie pomiędzy chałpami i łogródkami. Ale też może takie pechowe mam wspomnienia z tego co się tam kręciłem kilka razy
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Czy w Beskidzie Żywieckim są jeszcze jakieś fajne miejsca, których nie znam? Podjechałem do Glinki i wyruszyłem żółtym szlakiem w stronę Soblówki. Pogoda nieco inna niż w prognozach, cały dzień miało być zachmurzenie pół na pół, a było znacznie lepiej
Idzie się niskim grzbietem, z rzadką letniskową zabudową przez Mały Smereków.
Widok wstecz na Kubiesówkę.
Ładny ten grzbiet. Szedłem tędy dokładnie 1 raz w życiu 19 lat temu. W pewnym momencie żółty szlach schodzi do Soblówki, a ja poszedłem dalej grzbietem, zastanawiając się, czemu uznano, że nie jest warty udostępnienia dla turystów.
Jest bardzo widokowo.
Przede mną przysiółek Smereków Wielki a nad nim góruje szczyt o tej samej nazwie.
Turystów tu chyba nie widzieli. Psy chodzą luzem i są przyjazne. W tle Muńcół.
Rozpoczynam atak na Smereków Wielki. Wybieram drogę na wprost. Widać krótkie ale strome podejście. Na górze pojawia się następna ścianka płaczu, a po jej zdobyciu jeszcze jedna. Jest mokro i ślisko. Ledwie udaje się wyjść.
U góry ławeczka widokowa, można siąść chłodnym z piwkiem i podziwiać. Pogoda trochę siadła, ale czekam aż się poprawi. W dole po lewej osada Smereków Wielki. Bardziej z tyłu po prawej w cieniu Mały Smereków. Tamtędy szedłem.
Pogoda siadła całkowicie, przez moment nawet cały schowałem się w chmurze. Pora ruszać dalej przez mokre trawy powyżej pasa. Ale są zalety, bo niżej było upalnie, teraz jest chłodek.
Dalsza droga była prosta, trzeba było grzbietem dojść do granicy i skręcić w prawo, czyi na południe. Ścieżką doszedłem do granicy, skręciłem w prawo i szedłem sobie w oczekiwaniu na odbijający w lewo na Słowację zielony szlak. Niespodziewanie pojawiła się tabliczka szczytowa Javorina, nie powinno jej tu być, bo Javorina była oznaczona na mapie w kierunku północnym, a ja poruszałem się na południe. Uznałem, że jest to złe oznaczenie w terenie, lub na mapie - takie rzeczy się zdarzają. Szedłem dalej na południe, zielony szlak się nie pojawiał. Ale za to wyszło słoneczko i było bardzo ładnie. Szlak graniczny ledwie przetarty, ścieżka wśród traw, bardzo takie lubię. Szedłem dalej, odbijającego w lewo szlaku zielonego wciąż nie było. Słońce było jakby za mną, a nie przede mną. Słupki graniczne miały na odwrót oznaczone położenie Polski i Słowacji. Wszystko wskazywało, że idę w przeciwną stronę niż zakładałem, ale to przecież niemożliwe. W końcu trzeba było uznać swoją porażkę i się wrócić
Po zmianie stron świata ciężko było odzyskać utraconą orientację w terenie, ale wszystko zaczęło pasować, poza jednym, w miejscu gdzie powinien odbijać zielony szlak, była delikatna ścieżka, ale przez kilkaset metrów nie było żadnego znaku. Jednak tym razem szedłem dobrze. Pojawiła się wiatka, szlak i niedźwiedź.
Następnie pojawił się Veľký kopec - bezszlakowy szczyt, który był ostatnio polecany na forum. To co widać to prawdziwa ściana płaczu, której stromizny zdjęcie w ogóle nie oddaje.
Zdjęcie w bok - również nie oddaje.
Zdjęcie w dół - też nie oddaje
Wąska ścieżka grzbietowa.
I nagle porządny krzyż na szczycie.
Przechodzę sobie cały grzbiet Wielkiego Kopca jest dziki, fajny.
I nawet miejscami widokowy. Widok na Modlový vrch z wieżą widokową - tam kiedyś byłem z Dobromiłem.
Widok na Mały Kopiec - tam kiedyś błądziłem z Dobromiłem.
Po lekko chaszczowym zejściu pora wracać do kraju. Jest wygodna droga.
Są piękne łączki.
Widok wstecz.
Bez problemów wróciłem do szlaku granicznego i skręciłem w dobrą stronę. Po chwili byłem na przełęczy Glinka i rozpocząłem podejście pod Krawców Wierch.
Ostatnie promienie słońca pod schroniskiem. Potem już schowało się za chmury całkowicie.
Zejście do Glinki już bez atrakcji. Droga dojazdowa na Kubiesówkę naprawdę długa i stroma. Ciężkie wyzwanie dla samochodów.
O taka to była wycieczka z gatunku "odkryj Beskid Żywiecki"
Idzie się niskim grzbietem, z rzadką letniskową zabudową przez Mały Smereków.
Widok wstecz na Kubiesówkę.
Ładny ten grzbiet. Szedłem tędy dokładnie 1 raz w życiu 19 lat temu. W pewnym momencie żółty szlach schodzi do Soblówki, a ja poszedłem dalej grzbietem, zastanawiając się, czemu uznano, że nie jest warty udostępnienia dla turystów.
Jest bardzo widokowo.
Przede mną przysiółek Smereków Wielki a nad nim góruje szczyt o tej samej nazwie.
Turystów tu chyba nie widzieli. Psy chodzą luzem i są przyjazne. W tle Muńcół.
Rozpoczynam atak na Smereków Wielki. Wybieram drogę na wprost. Widać krótkie ale strome podejście. Na górze pojawia się następna ścianka płaczu, a po jej zdobyciu jeszcze jedna. Jest mokro i ślisko. Ledwie udaje się wyjść.
U góry ławeczka widokowa, można siąść chłodnym z piwkiem i podziwiać. Pogoda trochę siadła, ale czekam aż się poprawi. W dole po lewej osada Smereków Wielki. Bardziej z tyłu po prawej w cieniu Mały Smereków. Tamtędy szedłem.
Pogoda siadła całkowicie, przez moment nawet cały schowałem się w chmurze. Pora ruszać dalej przez mokre trawy powyżej pasa. Ale są zalety, bo niżej było upalnie, teraz jest chłodek.
Dalsza droga była prosta, trzeba było grzbietem dojść do granicy i skręcić w prawo, czyi na południe. Ścieżką doszedłem do granicy, skręciłem w prawo i szedłem sobie w oczekiwaniu na odbijający w lewo na Słowację zielony szlak. Niespodziewanie pojawiła się tabliczka szczytowa Javorina, nie powinno jej tu być, bo Javorina była oznaczona na mapie w kierunku północnym, a ja poruszałem się na południe. Uznałem, że jest to złe oznaczenie w terenie, lub na mapie - takie rzeczy się zdarzają. Szedłem dalej na południe, zielony szlak się nie pojawiał. Ale za to wyszło słoneczko i było bardzo ładnie. Szlak graniczny ledwie przetarty, ścieżka wśród traw, bardzo takie lubię. Szedłem dalej, odbijającego w lewo szlaku zielonego wciąż nie było. Słońce było jakby za mną, a nie przede mną. Słupki graniczne miały na odwrót oznaczone położenie Polski i Słowacji. Wszystko wskazywało, że idę w przeciwną stronę niż zakładałem, ale to przecież niemożliwe. W końcu trzeba było uznać swoją porażkę i się wrócić
Po zmianie stron świata ciężko było odzyskać utraconą orientację w terenie, ale wszystko zaczęło pasować, poza jednym, w miejscu gdzie powinien odbijać zielony szlak, była delikatna ścieżka, ale przez kilkaset metrów nie było żadnego znaku. Jednak tym razem szedłem dobrze. Pojawiła się wiatka, szlak i niedźwiedź.
Następnie pojawił się Veľký kopec - bezszlakowy szczyt, który był ostatnio polecany na forum. To co widać to prawdziwa ściana płaczu, której stromizny zdjęcie w ogóle nie oddaje.
Zdjęcie w bok - również nie oddaje.
Zdjęcie w dół - też nie oddaje
Wąska ścieżka grzbietowa.
I nagle porządny krzyż na szczycie.
Przechodzę sobie cały grzbiet Wielkiego Kopca jest dziki, fajny.
I nawet miejscami widokowy. Widok na Modlový vrch z wieżą widokową - tam kiedyś byłem z Dobromiłem.
Widok na Mały Kopiec - tam kiedyś błądziłem z Dobromiłem.
Po lekko chaszczowym zejściu pora wracać do kraju. Jest wygodna droga.
Są piękne łączki.
Widok wstecz.
Bez problemów wróciłem do szlaku granicznego i skręciłem w dobrą stronę. Po chwili byłem na przełęczy Glinka i rozpocząłem podejście pod Krawców Wierch.
Ostatnie promienie słońca pod schroniskiem. Potem już schowało się za chmury całkowicie.
Zejście do Glinki już bez atrakcji. Droga dojazdowa na Kubiesówkę naprawdę długa i stroma. Ciężkie wyzwanie dla samochodów.
O taka to była wycieczka z gatunku "odkryj Beskid Żywiecki"
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
To w takim razie był weekend Odkrywców.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- Tępy dyszel
- Posty: 2924
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Częściowo powtórzyłes mój zeszłoroczny wariant. Z tym, że ja dochodząc do granicy, poszedłem w lewo a nie w prawo. Kopec-wpisuje to kajetu, nawet przy mojej kulawej logistyce da się zrobić od strony polskiej.
P.s. Na mapie papierowej tych okolic nie mam szlaku zielonego. Ale w okolicy Kaniówki tuż tuż obok niebieskiego jest coś a'la droga stokowa. Szedłeś nią ?
P.s. Na mapie papierowej tych okolic nie mam szlaku zielonego. Ale w okolicy Kaniówki tuż tuż obok niebieskiego jest coś a'la droga stokowa. Szedłeś nią ?
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Na mapy.cz jest zielony szlak odbijający od granicznego dokładnie na szczycie Kaňovky. Idzie idealnie w stronę Kopca, tylko nie przez szczyt. Właśnie z niego odbiłem na opisywaną "ścianę płaczu"
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Zerknąłem na mapę jak to sobie z Tobim pochodziliście i wychodzi bardzo interesująca trasa, taka ... nieoczywista
Widać od pewnego czasu na forum mocne parcie na nieoklepane przejścia, co jest bardzo cenne i przede wszystkim poznawcze
Widać od pewnego czasu na forum mocne parcie na nieoklepane przejścia, co jest bardzo cenne i przede wszystkim poznawcze
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
W sobotę Gorce od wschodniej strony. Jedziemy do Kamienicy i zaczynamy od bezszlakowego grzbietu Garby, z widokiem na Zdzar, przez który będziemy wracać.
Lato w pełni, upał. Kwitną cykorie.
A my sobie wędrujemy łąkami ledwie widoczną drogą, z widokiem na Gorc - nasz cel.
Grzbiet jest bardzo fajny i widokowy.
Można złapać niebanalne kadry.
Wypocząć sobie.
Podziwiać widoki.
Przed nami Gorce właściwe.
Rozpoczynamy podejście na Gorc Kamienicki.
Widok na Kiczorę Kamienicką z charakterystycznym nadajnikiem - tam mnie jeszcze nigdy nie było.
Przejrzystość słabiutka. W oddali Beskid Sądecki.
Odcinek leśny, podejście zdaje się nie mieć końca.
Jesteśmy na Gorcu Kamienickim. Ukochana chyba pierwszy raz, bo przypominam sobie 4 razy kiedy tu byłem, ale sam.
Kwitnie wierzbówka kiprzyca.
Chodzą ludzie wśród pożółkłych traw.
Ogólnie bardzo tu ładnie.
Idziemy na Gorc. Na wieży zakaz wejścia w rakach. W końcu ktoś pomyślał, bo schody są już bardzo poniszczone. Ciekawe tylko, czy osoby w raczkach wezmą to siebie. Na razie zakaz jest pięknie respektowany - nikt na wieży nie miał raków Było też z 10 tabliczek o nieśmieceniu. Na każdym półpiętrze, na dole i na górze. Niestety nie było tabliczki o zakazie srania i kilka metrów od wieży ktoś postawił gigantyczne kupsko i podtarł się całą paczką chusteczek. Polak potrafi!
Rozpoczynamy powrót, na Mraźnicy obok krzyża pojawil się zadaszony ołtarz.
Powrót przez Zdzar mało interesujący, trasa leśna, najpierw w bardzo dużo w dół, potem trochę w górę... ale ten liść mi się podobał.
Przysiółek Klenina. Widoki ładne, ale pogoda siadła.
Hurtowo budują tu drewniane domki, chyba na wynajem.
Przed nami zejście do Kamienicy. A za nią Modyń.
Nie bojące się psów sarenki.
Wracamy wzdłuż rzeki Kamienicy. Platforma do skoków robi wrażenie.
I to by było na tyle
Lato w pełni, upał. Kwitną cykorie.
A my sobie wędrujemy łąkami ledwie widoczną drogą, z widokiem na Gorc - nasz cel.
Grzbiet jest bardzo fajny i widokowy.
Można złapać niebanalne kadry.
Wypocząć sobie.
Podziwiać widoki.
Przed nami Gorce właściwe.
Rozpoczynamy podejście na Gorc Kamienicki.
Widok na Kiczorę Kamienicką z charakterystycznym nadajnikiem - tam mnie jeszcze nigdy nie było.
Przejrzystość słabiutka. W oddali Beskid Sądecki.
Odcinek leśny, podejście zdaje się nie mieć końca.
Jesteśmy na Gorcu Kamienickim. Ukochana chyba pierwszy raz, bo przypominam sobie 4 razy kiedy tu byłem, ale sam.
Kwitnie wierzbówka kiprzyca.
Chodzą ludzie wśród pożółkłych traw.
Ogólnie bardzo tu ładnie.
Idziemy na Gorc. Na wieży zakaz wejścia w rakach. W końcu ktoś pomyślał, bo schody są już bardzo poniszczone. Ciekawe tylko, czy osoby w raczkach wezmą to siebie. Na razie zakaz jest pięknie respektowany - nikt na wieży nie miał raków Było też z 10 tabliczek o nieśmieceniu. Na każdym półpiętrze, na dole i na górze. Niestety nie było tabliczki o zakazie srania i kilka metrów od wieży ktoś postawił gigantyczne kupsko i podtarł się całą paczką chusteczek. Polak potrafi!
Rozpoczynamy powrót, na Mraźnicy obok krzyża pojawil się zadaszony ołtarz.
Powrót przez Zdzar mało interesujący, trasa leśna, najpierw w bardzo dużo w dół, potem trochę w górę... ale ten liść mi się podobał.
Przysiółek Klenina. Widoki ładne, ale pogoda siadła.
Hurtowo budują tu drewniane domki, chyba na wynajem.
Przed nami zejście do Kamienicy. A za nią Modyń.
Nie bojące się psów sarenki.
Wracamy wzdłuż rzeki Kamienicy. Platforma do skoków robi wrażenie.
I to by było na tyle
Ostatnio zmieniony 2024-07-22, 15:40 przez sprocket73, łącznie zmieniany 1 raz.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Ale tam ładnie teraz !
Te żółte trawy i różowe kwiatki robią piękny krajobraz
Fajnie to wymyśliłeś.
Te żółte trawy i różowe kwiatki robią piękny krajobraz
Fajnie to wymyśliłeś.
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
sprocket73 pisze: Na wierzy ... na wierzy
Tego, tamtego
Piękna wycieczka w pięknych okolicznościach przyrody. Byłem na tej wieży w wersji brutalno - zimowej.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Wiara jest tylko jedna! Wezmę to poprawię, bo taki babol to wstyd
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
sprocket73 pisze:W sobotę Gorce od wschodniej strony. Jedziemy do Kamienicy i zaczynamy od bezszlakowego grzbietu Garby, z widokiem na Zdzar, przez który będziemy wracać.
Wschodnie Gorce pachną św.....cią!
sprocket73 pisze:Grzbiet jest bardzo fajny i widokowy.
Owszem.
sprocket73 pisze:Można złapać niebanalne kadry.
Bez przesady.
sprocket73 pisze:Widok na Kiczorę Kamienicką z charakterystycznym nadajnikiem - tam mnie jeszcze nigdy nie było.
Szczyt jest cały zalesiony, a na nadajnik wychodzić NIE WOLNO!
sprocket73 pisze:Ogólnie bardzo tu ładnie.
Gorc Kamienicki to dla mnie najładniejsza z gorczańskich polan i jedna z ładniejszych w Beskidach.
sprocket73 pisze:Idziemy na Gorc. Na wieży zakaz wejścia w rakach. W końcu ktoś pomyślał, bo schody są już bardzo poniszczone. Ciekawe tylko, czy osoby w raczkach wezmą to siebie.
Ja tam wlazłem w raczkach, wandal ze mnie.
Gorce są prawie tak piękne, jak Pieniny, zwłaszcza teraz, jak już trawy żółkną i wchodzą w okres pięknych "kolorków". Trasa jak zwykle wytyczona niebanalnie. Lato, więc przejrzystość słaba, ale żeby żadnego zdjęcia z wieży nie dać? Byłeś na niej w ogóle? I dlaczego Ukochana na wszystkich zdjęciach jest "od tyłu"?
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Ukochana od przodu.
Zdjęcie wykonane na szczycie wieży na Gorcu.
Zdjęcie wykonane na szczycie wieży na Gorcu.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Po sobotnich Gorcach byliśmy jacyś tacy zmęczeni, więc plan na niedziele był taki, żeby się wyspać i rano zobaczyć co dalej. Rano w niedzielę, wymyśliłem, że jedziemy na Ślężę, prawie 500 km w obie strony, niby za daleko na jednodniówkę, ale większość autostradą, więc okazało się, że jak się ustawi tempomat na 160 to jedzie się tylko 2h w jedną stronę
Zaczynamy w Sobótce, ale zamiast ruszać tak jak wszyscy to pakujemy się od razu w krzaki i zdobywamy bezszlakowo Gozdnicę (317 m). Niby niższa górka niż pagórki w Jaworznie, ale jest kawał stromego podejścia i nawet jakieś skały. Na szczycie nawet informacja, że to szczyt do Korony Masywu Ślęży, więc poważna sprawa. Upał doskwiera, wyjechaliśmy bardzo późno, więc zbliża się południe.
Następnie schodzimy do Domu Turysty Pod Weżycą, gdzie jest pełno atrakcji: rzeźby, murale, lody, piwo, knajpa, park linowy, kupa ludzi i psów.
Piwko z lokalnego browaru okazuje się bardzo dobre - marcowe bursztynowe. Jak widać produkują je wesołe krasnoludki.
Chwila relaksu korzystnie wpłynęła na samopoczucie. Wchodzimy bramą wejściową na szlak.
Tak wygląda podejście głównym grzbietem Masywu Ślęży. Gęsty klimatyczny las, szeroka kamienista droga.
Zdobywamy Wieżycę (414 m).
Z zabytkową wieżą widokową Bismarcka.
A potem idziemy i idziemy na Ślężę. Cały czas klimatycznym lasem.
Im wyżej tym więcej skał. Można pomęczyć pieska.
Docieramy na Ślężę. Szczyt jest mocno zagospodarowany.
Oprócz schroniska i nadajnika jest też duży kamienny kościół.
Można wyjść na wieżę kościoła i zejść do piwnic, za jedyne 5 zł i to w czasie trwania mszy i nawet z pieskiem.
W ten oto sposób Tobi pierwszy raz był na mszy. Dobrze, że nie szczekał
A z wieży kościoła widać inną wieżę, po drugiej stronie szczytu Ślęży. Za nią pobliskie Góry Sowie. Karkonosze były niewidoczne ze względu na słabą przejrzystość.
Następnie idziemy zdobyć wierzchołek Ślęży. Tobi przodem, za nim Ukochana, a za nimi owczym pędem inni ludzie z małymi dziećmi.
Ślęża (717 m).
Oczywiście idziemy na drugą wieżę. Okazała się być bardzo ciekawa, betonowo-stalowa, dorosły człowiek miał problem zmieścić się na wąskich drabinkach.
Widok z niej w kierunku kościoła.
No nic, pora wracać. Powrót wymyśliłem szlakiem niebieskim przez szczyt Skalne (521 m). Wyglądało to na mapie dość ciekawie, a w praktyce było jeszcze lepiej.
Skał zatrzęsienie, stromizny.
Dzikość. Biedny piesek.
A sam szczyt Skalne bardzo widokowy. W oddali Radunia (580 m), drugi co do wysokości szczyt Masywu Ślęży. Właśnie wyczytałem, że tam NIE WOLNO chodzić bo jest rezerwat i nie ma szlaku.
Tobi szczytuje na Skalnem.
Jeszcze jeden widoczek ze Skalnego. W oddali Szczytna (466 m), pewnie też należy do korony
Rozpoczynamy bardzo strome zejście ze Skalnego. Nie ma tu szlaku, jedynie ścieżka przyrodnicza, mało używana. Kamienne schodki ułożone zostały dawno temu. Zastanawiam się, czemu nie ma tu głównego szlaku na Ślężę, przecież to najładniejsze rejony tego masywu. Może ktoś uznał, że jest zbyt trudno, a może chciano oszczędzić tłumów turystycznych.
Na dole zdałem sobie sprawę, że jesteśmy praktycznie w najdalszym punkcie wycieczki i to po drugiej stronie grzbietu niż Sobótka, a do obiecanej godziny powrotu zostało zaledwie 40 minut. Ruszyliśmy więc leśnymi drogami, starając się utrzymywać wysokość i robiąc dwa udane skróty.
Poszło dobrze, zaledwie 50 minut po czasie jesteśmy w Sobótce
Czy ktoś z Was pamięta pierwszy atlas geograficzny z podstawówki? Była tam mapka Masywu Ślęży, z wytłumaczeniem co to jest mapa hipsometryczna. Stożkowy kształt Ślęży był idealny, żeby to przedstawić. Pamiętam, że odszukałem wtedy Ślężę na dużej mapie Polski i postanowiłem kiedyś tam pojechać. Można więc powiedzieć, że zupełnie spontanicznie spełniłem swój pierwszy górski plan, z przed 40 lat.
Ślęża jest bardzo fajna. Na żywo robi dużo lepsze wrażenie, niż można byłoby się spodziewać po obejrzeniu mapy. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tam pojadę i pozdobywam inne szczyty do korony
Zaczynamy w Sobótce, ale zamiast ruszać tak jak wszyscy to pakujemy się od razu w krzaki i zdobywamy bezszlakowo Gozdnicę (317 m). Niby niższa górka niż pagórki w Jaworznie, ale jest kawał stromego podejścia i nawet jakieś skały. Na szczycie nawet informacja, że to szczyt do Korony Masywu Ślęży, więc poważna sprawa. Upał doskwiera, wyjechaliśmy bardzo późno, więc zbliża się południe.
Następnie schodzimy do Domu Turysty Pod Weżycą, gdzie jest pełno atrakcji: rzeźby, murale, lody, piwo, knajpa, park linowy, kupa ludzi i psów.
Piwko z lokalnego browaru okazuje się bardzo dobre - marcowe bursztynowe. Jak widać produkują je wesołe krasnoludki.
Chwila relaksu korzystnie wpłynęła na samopoczucie. Wchodzimy bramą wejściową na szlak.
Tak wygląda podejście głównym grzbietem Masywu Ślęży. Gęsty klimatyczny las, szeroka kamienista droga.
Zdobywamy Wieżycę (414 m).
Z zabytkową wieżą widokową Bismarcka.
A potem idziemy i idziemy na Ślężę. Cały czas klimatycznym lasem.
Im wyżej tym więcej skał. Można pomęczyć pieska.
Docieramy na Ślężę. Szczyt jest mocno zagospodarowany.
Oprócz schroniska i nadajnika jest też duży kamienny kościół.
Można wyjść na wieżę kościoła i zejść do piwnic, za jedyne 5 zł i to w czasie trwania mszy i nawet z pieskiem.
W ten oto sposób Tobi pierwszy raz był na mszy. Dobrze, że nie szczekał
A z wieży kościoła widać inną wieżę, po drugiej stronie szczytu Ślęży. Za nią pobliskie Góry Sowie. Karkonosze były niewidoczne ze względu na słabą przejrzystość.
Następnie idziemy zdobyć wierzchołek Ślęży. Tobi przodem, za nim Ukochana, a za nimi owczym pędem inni ludzie z małymi dziećmi.
Ślęża (717 m).
Oczywiście idziemy na drugą wieżę. Okazała się być bardzo ciekawa, betonowo-stalowa, dorosły człowiek miał problem zmieścić się na wąskich drabinkach.
Widok z niej w kierunku kościoła.
No nic, pora wracać. Powrót wymyśliłem szlakiem niebieskim przez szczyt Skalne (521 m). Wyglądało to na mapie dość ciekawie, a w praktyce było jeszcze lepiej.
Skał zatrzęsienie, stromizny.
Dzikość. Biedny piesek.
A sam szczyt Skalne bardzo widokowy. W oddali Radunia (580 m), drugi co do wysokości szczyt Masywu Ślęży. Właśnie wyczytałem, że tam NIE WOLNO chodzić bo jest rezerwat i nie ma szlaku.
Tobi szczytuje na Skalnem.
Jeszcze jeden widoczek ze Skalnego. W oddali Szczytna (466 m), pewnie też należy do korony
Rozpoczynamy bardzo strome zejście ze Skalnego. Nie ma tu szlaku, jedynie ścieżka przyrodnicza, mało używana. Kamienne schodki ułożone zostały dawno temu. Zastanawiam się, czemu nie ma tu głównego szlaku na Ślężę, przecież to najładniejsze rejony tego masywu. Może ktoś uznał, że jest zbyt trudno, a może chciano oszczędzić tłumów turystycznych.
Na dole zdałem sobie sprawę, że jesteśmy praktycznie w najdalszym punkcie wycieczki i to po drugiej stronie grzbietu niż Sobótka, a do obiecanej godziny powrotu zostało zaledwie 40 minut. Ruszyliśmy więc leśnymi drogami, starając się utrzymywać wysokość i robiąc dwa udane skróty.
Poszło dobrze, zaledwie 50 minut po czasie jesteśmy w Sobótce
Czy ktoś z Was pamięta pierwszy atlas geograficzny z podstawówki? Była tam mapka Masywu Ślęży, z wytłumaczeniem co to jest mapa hipsometryczna. Stożkowy kształt Ślęży był idealny, żeby to przedstawić. Pamiętam, że odszukałem wtedy Ślężę na dużej mapie Polski i postanowiłem kiedyś tam pojechać. Można więc powiedzieć, że zupełnie spontanicznie spełniłem swój pierwszy górski plan, z przed 40 lat.
Ślęża jest bardzo fajna. Na żywo robi dużo lepsze wrażenie, niż można byłoby się spodziewać po obejrzeniu mapy. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tam pojadę i pozdobywam inne szczyty do korony
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
- Tępy dyszel
- Posty: 2924
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Im wyżej tym więcej skał. Można pomęczyć pieska.
Tym powinni zająć się "aktywiszcze" z przyklejeniem się klejem do skał. Wtedy swoim ciałem ochronią pieski.
A tak poza tym, nie sądziłem, że masyw Slęży jest taki skałkowy i urozmaicony krajobrazowo. Bardzo pouczająca relacja.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 29 gości