Wycieczka na Nosal
Wycieczka na Nosal
Dobry wieczór.
Rok się zbliża do połowy. Ruch turystyczny ok, człek porusza się od morderczych Karkonoszy do milusich Niskich. Bywał w innych częściach Sudetów, w kolejnych Beskidach, w Pieninach, Gorcach, Fatrach, a nawet w Tatrach. Tylko, że w tych Tatrach to tak nie za wiele razy.
Tak więc trzeba było ruszyć w Tatry. Co by nie szarżować za bardzo, jako cel obraliśmy delikatny szczyt Nosal. Tak mi znajomi mówili ... "Nosal, znasz, na pewno wyjdziesz, my też". No dobrze. Znam, byłem, wiem że widoki z niego są ładne. Wsiadamy w auto i w miarę szybko jesteśmy w Zakopanem i szybka tura na wierzchołek. Łatwe, prawda ?
Taaa ...
Towarzystwo zaczyna szukać chętnych. "Muszą być osoby pewne, weterany, chodzące wcześniej po Alpach, Karpatach i innych gadach". "Degustujące i potrafiące wytrwać w wspólnym gronie kilka dni". "Upał ma być nie straszny, przewyższenia niegroźne, skała nie może przeszkadzać".
Trochę mnie to zmroziło. Tak to za młodu szykowałem się na demoniczne szczyty w groźnych Alpach.
Nic to. Dalej byłem zaciekawiony. "To byśmy lecieli z Krakowa. Bagaż trzeba przemyśleć, sprzęt mądrze przygotować". Pamiętam, że co do sprzętu to na Nosalu miałem kiedyś dwa kieliszki i buteleczkę. "Pięć osób ? Tak, łatwiej będzie nam auto wynająć". Oooo ... Coś te Tatry się lekko zmieniły.
Mimo lekkiego szoku zgadzam się na wyjazd. Skład osobowy : Gosia, Jola, Jarek, Tadek i ja. Jarek to Jarron, ja to Dobromił. Klasyczny skład młodzieżowy - jest jedna osoba młodsza ode mnie.
Od słowa do słowa, od dnia do dnia dotarliśmy do 14 czerwca tego roku. Jedziemy w Tatry. Tylko czemu w stronę Krakowa ...
'To nowa droga, krótsza. Będziemy szybko".
Aha ...
Jedziemy, po prawicy widzimy Klasztor Kamedułów i "zamek" na Przegorzałach. Gdzie my jedziemy ? "Przez Balice będzie najszybciej" No dobrze, nie liczy się droga, liczy się zdobycie celu. A Nosal warty jest poświęcenia.
Taaa ... Oddajemy auto na parking i udajemy się do sporego budynku z dużą ilością osób mocno obładowanych bagażami. Wszyscy na Nosal ? No nie do końca.
W okolicach godziny 17 pakujemy się do ... samolotu. W sumie to latałem nad Tatrami balonem , to mogę i samolotem.
Ustrojstwo stało na płycie.
Wchodzimy. Zasiadam w rzędzie 30, miejsca A. Ha ! Toż to przy oknie ! Będę widział Tatry !
Złośliwy samolot opóźnił start o 60 minut. A tam, Tatry nie uciekną.
I polecieliśmy. Okno w Boeingu 737 - 800 było lekko "zaciemnione" ale coś dało się zobaczyć.
Reklama przewoźnika.
Zbliżamy się do lądowania.
W sumie to nie wiedziałem, że w Zakopanem otwarli lotnisko cywilne. Bo Poprad to nie był.
Wita nas z 26 stopni, błękitne niebo, piękna roślinność i radosny chaos. Czy uwierzycie, że zamiast do Zakopanego ten wredny pilot uprowadził nas do Salonik ! ? ! ?
Jestem znokautowany.
Okazuje się , że to był spisek. Zostałem wywieziony na zatracenie do Grecji. Nie wiem dlaczego ...
Złośliwce nawet załatwiły wynajęte auto co by mnie po okolicy wozić. Zawieźli do niejakiej Katerini.
"Tutaj będziemy leżakować. I wiedz, chamie, że jesteśmy w Macedonii ! I to Środkowej".
Więzienie wyglądało strasznie. Trzy sypialnie, dwie łazienki, dwie jadalnie i jedna weranda ze stołem. Do tortur. Pierwszej nocy byłem torturowany przez kilka godzin.
Gdy wreszcie pozwolono mi się udać na spoczynek to miałem straszliwe sny. Widziałem morze. Dwa i pół kilometra od więzienia. Cudem przeżyłem tę noc.
Poranek był mordercą. Słońce, dziwne rośliny, szubrawcy ucieszeni.
"I co, bydlawcze ? Tatr ci się zachciało ? Nosala ? No to go będziesz miał".
Zadrżałem. Dla uspokojenia atmosfery udaliśmy się do sklepu spożywczego. Był około 200 metrów od "apartamentu". I, o dziwo, był doskonale zaopatrzony. Nawet były napoje o nazwie "wino". Nabyliśmy. Ja dla otarcia łez.
"Pakujemy się. Dość tego siedzenia. Pakuj do plecaka trzy litry wody i kask. I inne niezbędne elementy". Trzy litry ? Tyle to ja w tygodniu wypijam. Czy mam być wysłany na pustynię ? Na szczęście widzę, że i oprawcy biorą tyle wody i kaski na okrutne łby.
Ruszamy wynajętym autem. Podobno mamy wyjechać na 1050 m n.p.m. , a obecnie jesteśmy na około 24 metry nad poziomem morza. Egejskiego z imienia.
"Patrz w prawo !".
Patrzę.
"Tam jest Nosal. Bądź dzielny".
Ło curva ...
Wznosimy się autem jak balonem. Tylko inaczej kończymy - parkujemy przed ustrojstwem o nazwie Prionia. Bar, parking, stacja ratunkowa i źródło wody. Ludzie wręcz z niego chlali tak jakby to była ostatnia woda przed ... No właśnie przed czym !
"Chciałeś Nosal to idź. Jak dojdziesz do budynków z tabliczką "schronisko Spilios Agapitos" to się zatrzymaj. Tam śpimy".
Poszliśmy.
To Jarron.
Piknik pod Wiszącą Skałą.
To dlatego tak chlali z tego źródła.
Spotkaliśmy ptactwo.
Inne ustrojstwo.
Małp zielonych nie było.
Były za to drzewa rosnące bardzo wysoko.
Bydlak się ukrył.
Dolina się zbiega.
Las się kończy.
Ha ! Nie jest źle, widać cel dnia.
"Czy widzisz ten grzebień na zboczu ? Tam cel twój się kryje wśród chmur".
Trochę tutaj biało.
Po 3 godzinach i 32 minutach wkraczamy na płaskowyż zwany Balkonem. Tam bytuje schronisko Spilios Agapitos. Leżakuje ono tam od 1931 i jest pierwszym schroniskiem zbudowanym w masywie ... Nazwa jest tak straszna, że teraz nie odważę się jej napisać.
Czy widzicie drzewa ? Jesteśmy na 2 100 m ( taka informacja jest na tabliczce na ścianie jednego z budynków schroniska, podobno wg najnowszych pomiarów powinno być 2 060 m ).
Dla równowagi rzut oka na 0 metrów nad poziomem morza - Morze Egejskie przy Litochoro.
Pracownicy.
Schronisko jest bardzo ciekawie zbudowane. To kilka budynków opartych na kamiennych murach, miejsce na namioty, wielkie zbiorniki na wodę. I jednoznaczne zasady przebywania tam.
"Ciesz się !".
Cieszyłem się.
Po zapoznaniu sie z kulinariami, zasadami, piesami i widokami zostajemy wprowadzeni na pokoje. Znaczy się jeden pokój 6 - osobowy w bocznym budynku. Jako szósty leżakował tam osobnik angielskojęzyczny wspominający bieganie po Krakowie. Jako sportowiec , a nie pijak.
Do pomieszczeń schroniska można wejść tylko w klapkach lub sandałach ( poza pierwszą salą będącą barem i miejscem przechowywania zbędnych, przy ataku na ... Nosal, rzeczy ). Cena noclegu to 13 euro z Alpen, 18 bez. Serdecznie pozdrawiam PTTK. O godzinie 22 wyłączają generator prądu - latarki zalecane. Łazienki są ciekawe. Bez podziału na niewiasty i chłopaków, "małyszówki", woda w umywalkach radośnie zimna.
Jako przykładni turyści wypijamy pięć rodzajów napoi z baru i około ... 21 udajemy się na spoczynek. Jednak co Nosal to Nosal.
Tak kończy się 15 czerwca tego roku. Ja dalej jestem w szoku. Jak mogłem tak się podejść ! Owszem, lubię utwór muzyczny "Aleksander the Great" ale żeby od razu wylądować w historycznej Macedonii ? Boję się co te szubrawce wymyślą w niedzielę ...
Dobranoc.
Rok się zbliża do połowy. Ruch turystyczny ok, człek porusza się od morderczych Karkonoszy do milusich Niskich. Bywał w innych częściach Sudetów, w kolejnych Beskidach, w Pieninach, Gorcach, Fatrach, a nawet w Tatrach. Tylko, że w tych Tatrach to tak nie za wiele razy.
Tak więc trzeba było ruszyć w Tatry. Co by nie szarżować za bardzo, jako cel obraliśmy delikatny szczyt Nosal. Tak mi znajomi mówili ... "Nosal, znasz, na pewno wyjdziesz, my też". No dobrze. Znam, byłem, wiem że widoki z niego są ładne. Wsiadamy w auto i w miarę szybko jesteśmy w Zakopanem i szybka tura na wierzchołek. Łatwe, prawda ?
Taaa ...
Towarzystwo zaczyna szukać chętnych. "Muszą być osoby pewne, weterany, chodzące wcześniej po Alpach, Karpatach i innych gadach". "Degustujące i potrafiące wytrwać w wspólnym gronie kilka dni". "Upał ma być nie straszny, przewyższenia niegroźne, skała nie może przeszkadzać".
Trochę mnie to zmroziło. Tak to za młodu szykowałem się na demoniczne szczyty w groźnych Alpach.
Nic to. Dalej byłem zaciekawiony. "To byśmy lecieli z Krakowa. Bagaż trzeba przemyśleć, sprzęt mądrze przygotować". Pamiętam, że co do sprzętu to na Nosalu miałem kiedyś dwa kieliszki i buteleczkę. "Pięć osób ? Tak, łatwiej będzie nam auto wynająć". Oooo ... Coś te Tatry się lekko zmieniły.
Mimo lekkiego szoku zgadzam się na wyjazd. Skład osobowy : Gosia, Jola, Jarek, Tadek i ja. Jarek to Jarron, ja to Dobromił. Klasyczny skład młodzieżowy - jest jedna osoba młodsza ode mnie.
Od słowa do słowa, od dnia do dnia dotarliśmy do 14 czerwca tego roku. Jedziemy w Tatry. Tylko czemu w stronę Krakowa ...
'To nowa droga, krótsza. Będziemy szybko".
Aha ...
Jedziemy, po prawicy widzimy Klasztor Kamedułów i "zamek" na Przegorzałach. Gdzie my jedziemy ? "Przez Balice będzie najszybciej" No dobrze, nie liczy się droga, liczy się zdobycie celu. A Nosal warty jest poświęcenia.
Taaa ... Oddajemy auto na parking i udajemy się do sporego budynku z dużą ilością osób mocno obładowanych bagażami. Wszyscy na Nosal ? No nie do końca.
W okolicach godziny 17 pakujemy się do ... samolotu. W sumie to latałem nad Tatrami balonem , to mogę i samolotem.
Ustrojstwo stało na płycie.
Wchodzimy. Zasiadam w rzędzie 30, miejsca A. Ha ! Toż to przy oknie ! Będę widział Tatry !
Złośliwy samolot opóźnił start o 60 minut. A tam, Tatry nie uciekną.
I polecieliśmy. Okno w Boeingu 737 - 800 było lekko "zaciemnione" ale coś dało się zobaczyć.
Reklama przewoźnika.
Zbliżamy się do lądowania.
W sumie to nie wiedziałem, że w Zakopanem otwarli lotnisko cywilne. Bo Poprad to nie był.
Wita nas z 26 stopni, błękitne niebo, piękna roślinność i radosny chaos. Czy uwierzycie, że zamiast do Zakopanego ten wredny pilot uprowadził nas do Salonik ! ? ! ?
Jestem znokautowany.
Okazuje się , że to był spisek. Zostałem wywieziony na zatracenie do Grecji. Nie wiem dlaczego ...
Złośliwce nawet załatwiły wynajęte auto co by mnie po okolicy wozić. Zawieźli do niejakiej Katerini.
"Tutaj będziemy leżakować. I wiedz, chamie, że jesteśmy w Macedonii ! I to Środkowej".
Więzienie wyglądało strasznie. Trzy sypialnie, dwie łazienki, dwie jadalnie i jedna weranda ze stołem. Do tortur. Pierwszej nocy byłem torturowany przez kilka godzin.
Gdy wreszcie pozwolono mi się udać na spoczynek to miałem straszliwe sny. Widziałem morze. Dwa i pół kilometra od więzienia. Cudem przeżyłem tę noc.
Poranek był mordercą. Słońce, dziwne rośliny, szubrawcy ucieszeni.
"I co, bydlawcze ? Tatr ci się zachciało ? Nosala ? No to go będziesz miał".
Zadrżałem. Dla uspokojenia atmosfery udaliśmy się do sklepu spożywczego. Był około 200 metrów od "apartamentu". I, o dziwo, był doskonale zaopatrzony. Nawet były napoje o nazwie "wino". Nabyliśmy. Ja dla otarcia łez.
"Pakujemy się. Dość tego siedzenia. Pakuj do plecaka trzy litry wody i kask. I inne niezbędne elementy". Trzy litry ? Tyle to ja w tygodniu wypijam. Czy mam być wysłany na pustynię ? Na szczęście widzę, że i oprawcy biorą tyle wody i kaski na okrutne łby.
Ruszamy wynajętym autem. Podobno mamy wyjechać na 1050 m n.p.m. , a obecnie jesteśmy na około 24 metry nad poziomem morza. Egejskiego z imienia.
"Patrz w prawo !".
Patrzę.
"Tam jest Nosal. Bądź dzielny".
Ło curva ...
Wznosimy się autem jak balonem. Tylko inaczej kończymy - parkujemy przed ustrojstwem o nazwie Prionia. Bar, parking, stacja ratunkowa i źródło wody. Ludzie wręcz z niego chlali tak jakby to była ostatnia woda przed ... No właśnie przed czym !
"Chciałeś Nosal to idź. Jak dojdziesz do budynków z tabliczką "schronisko Spilios Agapitos" to się zatrzymaj. Tam śpimy".
Poszliśmy.
To Jarron.
Piknik pod Wiszącą Skałą.
To dlatego tak chlali z tego źródła.
Spotkaliśmy ptactwo.
Inne ustrojstwo.
Małp zielonych nie było.
Były za to drzewa rosnące bardzo wysoko.
Bydlak się ukrył.
Dolina się zbiega.
Las się kończy.
Ha ! Nie jest źle, widać cel dnia.
"Czy widzisz ten grzebień na zboczu ? Tam cel twój się kryje wśród chmur".
Trochę tutaj biało.
Po 3 godzinach i 32 minutach wkraczamy na płaskowyż zwany Balkonem. Tam bytuje schronisko Spilios Agapitos. Leżakuje ono tam od 1931 i jest pierwszym schroniskiem zbudowanym w masywie ... Nazwa jest tak straszna, że teraz nie odważę się jej napisać.
Czy widzicie drzewa ? Jesteśmy na 2 100 m ( taka informacja jest na tabliczce na ścianie jednego z budynków schroniska, podobno wg najnowszych pomiarów powinno być 2 060 m ).
Dla równowagi rzut oka na 0 metrów nad poziomem morza - Morze Egejskie przy Litochoro.
Pracownicy.
Schronisko jest bardzo ciekawie zbudowane. To kilka budynków opartych na kamiennych murach, miejsce na namioty, wielkie zbiorniki na wodę. I jednoznaczne zasady przebywania tam.
"Ciesz się !".
Cieszyłem się.
Po zapoznaniu sie z kulinariami, zasadami, piesami i widokami zostajemy wprowadzeni na pokoje. Znaczy się jeden pokój 6 - osobowy w bocznym budynku. Jako szósty leżakował tam osobnik angielskojęzyczny wspominający bieganie po Krakowie. Jako sportowiec , a nie pijak.
Do pomieszczeń schroniska można wejść tylko w klapkach lub sandałach ( poza pierwszą salą będącą barem i miejscem przechowywania zbędnych, przy ataku na ... Nosal, rzeczy ). Cena noclegu to 13 euro z Alpen, 18 bez. Serdecznie pozdrawiam PTTK. O godzinie 22 wyłączają generator prądu - latarki zalecane. Łazienki są ciekawe. Bez podziału na niewiasty i chłopaków, "małyszówki", woda w umywalkach radośnie zimna.
Jako przykładni turyści wypijamy pięć rodzajów napoi z baru i około ... 21 udajemy się na spoczynek. Jednak co Nosal to Nosal.
Tak kończy się 15 czerwca tego roku. Ja dalej jestem w szoku. Jak mogłem tak się podejść ! Owszem, lubię utwór muzyczny "Aleksander the Great" ale żeby od razu wylądować w historycznej Macedonii ? Boję się co te szubrawce wymyślą w niedzielę ...
Dobranoc.
Ostatnio zmieniony 2024-07-14, 16:03 przez Dobromił, łącznie zmieniany 11 razy.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Powstaje nowy dzień. Niedziela 16 czerwca A.D. 2024.
Fajnie, tylko dlaczego powstaje tak wcześnie ? Piąta rano służy spaniu, a nie wstawaniu.
"Wstawaj ! Na Nosalu w czerwcu z rana jest w miarę rześko. Możemy liczyć na maksymalnie 25 stopni na szczycie". Przekonali mnie. Szybkie pakowanie, zejście z pierwszego piętra do piwnicy, do łazienki i wychodzimy na zewnątrz. Na ławkach przy najdalej wysuniętym punkcie Balkonu siedzi już kilka osób. Czekają na wschód znad Morza Egejskiego. A my musimy chodzić ! Aż się bałem zapytać jak wysoki jest tutaj Nosal.
O 5.36 ruszamy. Ale nie w pięcioro tylko w sześcioro. Potem zobaczycie kto to był.
Słoneczko mi mówiło :
"Bądź dzielny bo inaczej wystrzelam cię po pyszczysku".
Straszne !
Przerażające !
Piękne !
Docieramy do zakrętu z ciekawą ławką. Jej raczej nie da się popsuć. Będą i kolejne takie.
To znak.
Czy widzicie jak słońce oświetla drogę Jarronowi ?
Podobno to jest Nosal. Chyba ktoś ze mnie zażartował ...
W blasku porannego słońca.
Bardzo ciekawe ułożenie szczytów.
Jarron na E4.
To ponoć schronisko Josos Apostolidis. Zbudowane w 1961 roku na wysokości 2 697 m. W całych Bałkanach nie ma wyżej położonego schroniska.
Iść czy nie iść ?
Lubią tutaj tarasy.
Kolejna ławka i nasz pierwszy postój. Jesteśmy na około 2 400 m.
Ładny kontrast.
Pojawiły się poranne zwierzaki.
Koniec przerwy i czas na paskudne przejście trawersu góry Skala.
Jarron rusza.
Widać mój cień.
Za nami pejzaż jak w Tatrach Zachodnich. Czyli jednak Nosal ? !
Będziemy go często widzieć.
Cudowny trawers. Nie dość, że długi to jeszcze z paskudnymi kamyczkami pod stópkami.
Coś mi to przypomina.
Robimy kolejny postój. Tak plus / minus na 2 700 m. Zadziwia mnie ten Nosal.
Widać sępa i Płaskowyż Muz.
W górę i tylko w górę.
Mają tutaj problemy z roślinnością.
Po pewnym czasie, o 7.58, meldujemy się tutaj. Czy to Nosal ? ! A no nie.
A kogo tu widzimy ? Pracownika schroniska.
Szanowni Państwo - dotarliśmy na wierzchołek Skala. Tak patrzę i patrzę i wychodzi mi, że jesteśmy na wysokości 2 866 m. Metrów, nie stóp. Ja wiem, że góry rosną ale żeby aż tak Nosala wypiętrzyło ?
A co to ?
"Widzisz, bydlawcze ? Ucz się, młody jesteś - to jest Nosal".
Załamałem się.
Dochodzi do podziału grupy. Jarron uda się na szczyt Skolio - 2 911 m. Pozostali kazali mi iść za nimi - na Nosal.
Wychodzenie na Nosal zaczyna się od zejścia takim żlebkiem.
Potem trochę płaskiego.
Dla zmiany otoczenia - tam spaliśmy.
Się mnie to podoba.
Bardzo chwytne skały.
Tego osobnika spotkamy też i później.
Ciekawe elementy. Sporo tutaj takich mieszka.
Tymczasem Jarron na Skale szykuje się do pójścia na Skolio.
Po lewicy.
Stamtąd przyszliśmy. Stąd widać, że Skala to kawał góry.
Przygotowania trwają.
Czy widzicie tę linę ? To dłuższa opowieść - pisząc w skrócie liny nie przechowuje się w formie węzła Gordyjskiego.
Potęga. Taka ichniejsza Sfinga.
Udało nam się minąć trójkę gordyjską. To w sumie był najstromszy odcinek drogi na Nosal. A z tego co pamiętam to tam drewniane schody były ...
Ważne miejsce na szlaku.
Jesteśmy przed Paranosal, przedwierchołkiem Nosala. Tutaj występuje jedyna lina stalowa na szlaku. Szlak jest wyznaczony za pomocą czerwonych kropek w żółtej obwódce. Co kraj to obyczaj.
Schodzimy z przedwierzchołka.
Coś wspaniałego ! W środku tego ustrojstwa musi być piekielnie pięknie.
Przytulają się do skały.
I nadszedł ten moment gdy przed nami pojawiły się ostatnie metry na wierzchołek Nosala.
Jeszcze ładna skała.
Końcowy łuk.
Nostalgiczne spojrzenie. Osobnik stoi na Paranosal.
Panie i Panowie - dokonało się. O godzinie 9.05 nogi moje weszły na 2 918 m. Najwyższy punkt Grecji, najwyższy wierzchołek masywu Olimp. tak, jestem na Nosalu !
"Te, bydlawcze ! Jak jesteś w Grecji to mów, że jesteś na Mitikasie. To, że Mitikas tłumaczy się na polski - Nosal, nie znaczy, że masz tutaj tak gadać !".
O Wy Bydlaki !
Wybaczam Wam.
Widok na Skolio ( 2 911 m, drugi pod względem wysokości szczyt masywu Olimp ).
Widok na Stefanii ( 2 909 m, uważany za natrudniejszy szczyt masywu ).
Widok na świat daleki.
Płaskowyż Muz.
Ten szczyt w tle to ponoć Agios Antonios ( 2 816 m, widać dach schronu turystycznego ).
Aż się musiałem oprzeć.
Dowód rzeczowy pobytu na szczycie.
Żegnam się ze szczytem. Obok siedzą starsi panowie, których minęliśmy po drodze. Byli z Izraela, jeden z nich miał rodziców spod Kalisza, drugi kilka razy był w Polsce i nawet po naszemu z nami mówił. P.s. Dwie osoby z mojej rodziny, to samo nazwisko, mają drzewo w Jad Waszem.
Wracamy z lotnikami nad głowami.
Takich szczelin było kilka. Pod nimi są Megala Kazania ( Wielkie Kotły pod urwistymi ścianami Stefani ( Tron Zeusa ), Mitikasa, Skala ( Schody ) i Skolio ).
Zbliżamy się do Paramitikas
Zna ktoś nazwę tego ?
Urwiska Skolio, najwyższe w okolicy.
Pa, Mitikas ! Cześć Nosal !
Czekam w kolejce.
Bardzo ładny żleb. Wychodziliśmy nim.
Przewinęliśmy się za Paramitikas.
Należało uważać.
Elementy po prawej.
Element po lewej.
Wchodzimy na w miarę płaski teren.
Tymczasem chmury się pojawiły.
Trawersujemy. Z naprzeciwka idą leniwce. O tej porze to się wraca , a nie idzie w górę
Czy widzicie czerwone plamki na skałach ? To znaki.
Koniec ! Wracamy na Skalę.
Skolio , 2 911 m. Jaron z niej wrócił. Tak więc z Jaronnem idziemy do schroniska.
Mitikas, najwyższy szczyt Grecji. To kolejny szczyt z niejakiej ... Korony Europy, na którym miałem przyjemność być.
Tatry Zachodnie pod milusią chmurką.
Przesympatyczny trawers.
Urwiska jak pod Ciemniakiem.
Chmurzyska podnoszą łeb.
Zbliżamy się do porannej ławki.
Agresywne skały podnoszą łby.
Drzew to tutaj nie mają za dużo.
Zdobywca Jarron wpatruje się w Morze Egejskie. Chwilę później przywitaliśmy się tutaj z grupą Albańczyków.
Cudowna ścieżynka sprowadzi nas do schroniska.
Czyżby Zeus się wkurwił ?
Albańczycy odpoczywają.
Można by tutaj ładną choinkę świąteczną wykroić.
Jak dobrze, że ruszyliśmy o tak okrutnej porze !
Spory ten iglak.
Się ładnie przewalają.
Mamy schronisko w zasięgu oka.
Tam czai się woda morska.
Panie i Panowie - o równej 12 wkraczamy na taras schroniska. Ha ! Czas na zapakowanie rzeczy z przechowalni, wytarcie łez i ostatnie zakupy w schronisku.
I tak to czekamy na pozostałą trójkę.
Przybyli i również zrobili zakupy. Siedzieliśmy dalej.
W końcu powstaliśmy.
Tam byliśmy.
Tutaj dzień wcześniej wypoczywaliśmy.
Ha ! To woda ! Afrodyta !
Docieramy na parking. Z lokalem gastronomicznym na wysokości 1 050 metrów. Co robić ? A napiliśmy się.
I w ten sposób zakończyła się górska część naszej przygody z Grecją. Przed nami jeszcze sporo radosnych chwil.
Dziękuję za uwagę.
Fajnie, tylko dlaczego powstaje tak wcześnie ? Piąta rano służy spaniu, a nie wstawaniu.
"Wstawaj ! Na Nosalu w czerwcu z rana jest w miarę rześko. Możemy liczyć na maksymalnie 25 stopni na szczycie". Przekonali mnie. Szybkie pakowanie, zejście z pierwszego piętra do piwnicy, do łazienki i wychodzimy na zewnątrz. Na ławkach przy najdalej wysuniętym punkcie Balkonu siedzi już kilka osób. Czekają na wschód znad Morza Egejskiego. A my musimy chodzić ! Aż się bałem zapytać jak wysoki jest tutaj Nosal.
O 5.36 ruszamy. Ale nie w pięcioro tylko w sześcioro. Potem zobaczycie kto to był.
Słoneczko mi mówiło :
"Bądź dzielny bo inaczej wystrzelam cię po pyszczysku".
Straszne !
Przerażające !
Piękne !
Docieramy do zakrętu z ciekawą ławką. Jej raczej nie da się popsuć. Będą i kolejne takie.
To znak.
Czy widzicie jak słońce oświetla drogę Jarronowi ?
Podobno to jest Nosal. Chyba ktoś ze mnie zażartował ...
W blasku porannego słońca.
Bardzo ciekawe ułożenie szczytów.
Jarron na E4.
To ponoć schronisko Josos Apostolidis. Zbudowane w 1961 roku na wysokości 2 697 m. W całych Bałkanach nie ma wyżej położonego schroniska.
Iść czy nie iść ?
Lubią tutaj tarasy.
Kolejna ławka i nasz pierwszy postój. Jesteśmy na około 2 400 m.
Ładny kontrast.
Pojawiły się poranne zwierzaki.
Koniec przerwy i czas na paskudne przejście trawersu góry Skala.
Jarron rusza.
Widać mój cień.
Za nami pejzaż jak w Tatrach Zachodnich. Czyli jednak Nosal ? !
Będziemy go często widzieć.
Cudowny trawers. Nie dość, że długi to jeszcze z paskudnymi kamyczkami pod stópkami.
Coś mi to przypomina.
Robimy kolejny postój. Tak plus / minus na 2 700 m. Zadziwia mnie ten Nosal.
Widać sępa i Płaskowyż Muz.
W górę i tylko w górę.
Mają tutaj problemy z roślinnością.
Po pewnym czasie, o 7.58, meldujemy się tutaj. Czy to Nosal ? ! A no nie.
A kogo tu widzimy ? Pracownika schroniska.
Szanowni Państwo - dotarliśmy na wierzchołek Skala. Tak patrzę i patrzę i wychodzi mi, że jesteśmy na wysokości 2 866 m. Metrów, nie stóp. Ja wiem, że góry rosną ale żeby aż tak Nosala wypiętrzyło ?
A co to ?
"Widzisz, bydlawcze ? Ucz się, młody jesteś - to jest Nosal".
Załamałem się.
Dochodzi do podziału grupy. Jarron uda się na szczyt Skolio - 2 911 m. Pozostali kazali mi iść za nimi - na Nosal.
Wychodzenie na Nosal zaczyna się od zejścia takim żlebkiem.
Potem trochę płaskiego.
Dla zmiany otoczenia - tam spaliśmy.
Się mnie to podoba.
Bardzo chwytne skały.
Tego osobnika spotkamy też i później.
Ciekawe elementy. Sporo tutaj takich mieszka.
Tymczasem Jarron na Skale szykuje się do pójścia na Skolio.
Po lewicy.
Stamtąd przyszliśmy. Stąd widać, że Skala to kawał góry.
Przygotowania trwają.
Czy widzicie tę linę ? To dłuższa opowieść - pisząc w skrócie liny nie przechowuje się w formie węzła Gordyjskiego.
Potęga. Taka ichniejsza Sfinga.
Udało nam się minąć trójkę gordyjską. To w sumie był najstromszy odcinek drogi na Nosal. A z tego co pamiętam to tam drewniane schody były ...
Ważne miejsce na szlaku.
Jesteśmy przed Paranosal, przedwierchołkiem Nosala. Tutaj występuje jedyna lina stalowa na szlaku. Szlak jest wyznaczony za pomocą czerwonych kropek w żółtej obwódce. Co kraj to obyczaj.
Schodzimy z przedwierzchołka.
Coś wspaniałego ! W środku tego ustrojstwa musi być piekielnie pięknie.
Przytulają się do skały.
I nadszedł ten moment gdy przed nami pojawiły się ostatnie metry na wierzchołek Nosala.
Jeszcze ładna skała.
Końcowy łuk.
Nostalgiczne spojrzenie. Osobnik stoi na Paranosal.
Panie i Panowie - dokonało się. O godzinie 9.05 nogi moje weszły na 2 918 m. Najwyższy punkt Grecji, najwyższy wierzchołek masywu Olimp. tak, jestem na Nosalu !
"Te, bydlawcze ! Jak jesteś w Grecji to mów, że jesteś na Mitikasie. To, że Mitikas tłumaczy się na polski - Nosal, nie znaczy, że masz tutaj tak gadać !".
O Wy Bydlaki !
Wybaczam Wam.
Widok na Skolio ( 2 911 m, drugi pod względem wysokości szczyt masywu Olimp ).
Widok na Stefanii ( 2 909 m, uważany za natrudniejszy szczyt masywu ).
Widok na świat daleki.
Płaskowyż Muz.
Ten szczyt w tle to ponoć Agios Antonios ( 2 816 m, widać dach schronu turystycznego ).
Aż się musiałem oprzeć.
Dowód rzeczowy pobytu na szczycie.
Żegnam się ze szczytem. Obok siedzą starsi panowie, których minęliśmy po drodze. Byli z Izraela, jeden z nich miał rodziców spod Kalisza, drugi kilka razy był w Polsce i nawet po naszemu z nami mówił. P.s. Dwie osoby z mojej rodziny, to samo nazwisko, mają drzewo w Jad Waszem.
Wracamy z lotnikami nad głowami.
Takich szczelin było kilka. Pod nimi są Megala Kazania ( Wielkie Kotły pod urwistymi ścianami Stefani ( Tron Zeusa ), Mitikasa, Skala ( Schody ) i Skolio ).
Zbliżamy się do Paramitikas
Zna ktoś nazwę tego ?
Urwiska Skolio, najwyższe w okolicy.
Pa, Mitikas ! Cześć Nosal !
Czekam w kolejce.
Bardzo ładny żleb. Wychodziliśmy nim.
Przewinęliśmy się za Paramitikas.
Należało uważać.
Elementy po prawej.
Element po lewej.
Wchodzimy na w miarę płaski teren.
Tymczasem chmury się pojawiły.
Trawersujemy. Z naprzeciwka idą leniwce. O tej porze to się wraca , a nie idzie w górę
Czy widzicie czerwone plamki na skałach ? To znaki.
Koniec ! Wracamy na Skalę.
Skolio , 2 911 m. Jaron z niej wrócił. Tak więc z Jaronnem idziemy do schroniska.
Mitikas, najwyższy szczyt Grecji. To kolejny szczyt z niejakiej ... Korony Europy, na którym miałem przyjemność być.
Tatry Zachodnie pod milusią chmurką.
Przesympatyczny trawers.
Urwiska jak pod Ciemniakiem.
Chmurzyska podnoszą łeb.
Zbliżamy się do porannej ławki.
Agresywne skały podnoszą łby.
Drzew to tutaj nie mają za dużo.
Zdobywca Jarron wpatruje się w Morze Egejskie. Chwilę później przywitaliśmy się tutaj z grupą Albańczyków.
Cudowna ścieżynka sprowadzi nas do schroniska.
Czyżby Zeus się wkurwił ?
Albańczycy odpoczywają.
Można by tutaj ładną choinkę świąteczną wykroić.
Jak dobrze, że ruszyliśmy o tak okrutnej porze !
Spory ten iglak.
Się ładnie przewalają.
Mamy schronisko w zasięgu oka.
Tam czai się woda morska.
Panie i Panowie - o równej 12 wkraczamy na taras schroniska. Ha ! Czas na zapakowanie rzeczy z przechowalni, wytarcie łez i ostatnie zakupy w schronisku.
I tak to czekamy na pozostałą trójkę.
Przybyli i również zrobili zakupy. Siedzieliśmy dalej.
W końcu powstaliśmy.
Tam byliśmy.
Tutaj dzień wcześniej wypoczywaliśmy.
Ha ! To woda ! Afrodyta !
Docieramy na parking. Z lokalem gastronomicznym na wysokości 1 050 metrów. Co robić ? A napiliśmy się.
I w ten sposób zakończyła się górska część naszej przygody z Grecją. Przed nami jeszcze sporo radosnych chwil.
Dziękuję za uwagę.
Ostatnio zmieniony 2024-07-04, 21:05 przez Dobromił, łącznie zmieniany 18 razy.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Ale się w strzeliłeś, dwa dni temu na YT oglądałem takie coś
https://youtu.be/XuH3zyv1QgE?feature=shared
Oni opisują szlak jako przejebany.
Gratulacje !
https://youtu.be/XuH3zyv1QgE?feature=shared
Oni opisują szlak jako przejebany.
Gratulacje !
Ostatnio zmieniony 2024-06-25, 12:15 przez Adrian, łącznie zmieniany 1 raz.
- Tępy dyszel
- Posty: 2924
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
Re: Wycieczka na Nosal
Ja też się nimi nie zachwycam. Za dużo skał i kamieni, góry sprawiają wrażenie suchych. Nie ma się co dziwić na takiej szerokości geograficznej. Ale chwała ci za nowe pasmo górskie w nowym kraju.
To zdjęcie mi się podoba:
To zdjęcie mi się podoba:
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Re: Wycieczka na Nosal
Darz Zeus.
Panie Grabarzu - dobrze, że ten film zobaczyłem PO wyjściu na Mitikas
Panie Tępy - zgadzam się z Panem. Tereny tamtejsze są lekko ubogie w zmiany, różnorości i inne kości. Należy je i tamtejszych turystów skrytykować.
Panie Seb - tym bardziej doceń Pan to jak musiała cierpieć moja dusza, przyzwyczajona do bujnej i kolorowej roślinności. Na szczęście kolejne dni mnie w tym temacie uradowały.
Kolejne dni opiszę wkrótce.
Panie Grabarzu - dobrze, że ten film zobaczyłem PO wyjściu na Mitikas
Panie Tępy - zgadzam się z Panem. Tereny tamtejsze są lekko ubogie w zmiany, różnorości i inne kości. Należy je i tamtejszych turystów skrytykować.
Panie Seb - tym bardziej doceń Pan to jak musiała cierpieć moja dusza, przyzwyczajona do bujnej i kolorowej roślinności. Na szczęście kolejne dni mnie w tym temacie uradowały.
Kolejne dni opiszę wkrótce.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Re: Wycieczka na Nosal
Tam na tych skałach nad urwiskiem siedzieliśmy z Ukochaną w chmurze. Nasłuchiwaliśmy głosów zdobywających Mitikas, w zasadzie krzyków ostrzegawczych o spadających kamieniach. A potem chmura się rozmyła, i zobaczyliśmy straszny widok. Skolio musiało nam wystarczyć
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Re: Wycieczka na Nosal
Sprocket dopuściłeś szczyt to niepodobne do Ciebie, jak to się stało, ukochana zabroniła ?
Re: Wycieczka na Nosal
Adrian pisze:Sprocket dopuściłeś szczyt to niepodobne do Ciebie, jak to się stało, ukochana zabroniła ?
Prawie jak dopust Boży
P.s. Pomysł odwiedzenia masywu Olimpu powstał początkiem marca. Od słowa do słowa znalazła się pięcioosobowa grupa, załatwiliśmy bilety lotnicze, auto wynajęte w Salonikach, kwaterę w okolicy Morza Egejskiego. Termin w środku czerwca wydawał się najbardziej sensowny - już nie ma śniegu, upały dopiero miały nadejść. I nie było źle - na szczycie było około 25 stopni, przy zwiedzaniu starożytnego miasta, a potem Salonik od 30 do 37 stopni.
Ostatnio zmieniony 2024-07-10, 19:16 przez Dobromił, łącznie zmieniany 1 raz.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Re: Wycieczka na Nosal
od 30 do 37
A upały dopiero miały nadejść
Re: Wycieczka na Nosal
Słoneczko było milusie. Mogło być gorzej. Zresztą teraz tam jest nieciekawie.
No dobrze ... Opuszczamy miły stół w lokalu w Prionia , schodzimy ( własnymi nogami ! ) do auta i z radością zrzucamy z siebie 72 kilogramowe plecaki. To dodało nam skrzydeł. W wyniku tego uskrzydlenia udaliśmy się zwiedzać Monastery of Agios Dionysios in Olympus ( pewno Monastyr św. Dionizego ) na wysokości 850 m. Z tego co kojarzę to pochodzi on z XVI - wieku i , jak to często bywało w życiu, był niszczony, odbudowywany, itd. W 1943 roku przybyli z wizytą kurtuazyjną mili panowie z Wermachtu ( narodowości pewno różne ). Efekt powojennej odbudowy widać na zdjęciach.
Żegnamy się z zabytkiem religijnym i zjeżdżamy do Litochoro. W końcu trzeba coś zjeść. Szukamy lokalu na głównej ulicy miejscowości. Miejscowość nie za duża, około 8 000 luda, więc ulica nie za duża. Za to z zacnym widokiem.
Lokal wypatrzony. Akurat trafiliśmy na mecz piłkarski. Było 1 - 1. Skończyło się inaczej ... Ta ...
Tego typa mało to interesowało.
Po zakończeniu meczu oddaliliśmy się na parking.
Pa !
Radośni i uniesieni turystycznym i historycznym sukcesem wróciliśmy na kwaterę. Wieczorową porą poszliśmy zwiedzać okolicę.
Bezdomne psy, stadne koty i majestatyczne boćki.
Macie ode mnie boćki.
Wieczór na kwaterze był normalny.
Dobranoc.
No dobrze ... Opuszczamy miły stół w lokalu w Prionia , schodzimy ( własnymi nogami ! ) do auta i z radością zrzucamy z siebie 72 kilogramowe plecaki. To dodało nam skrzydeł. W wyniku tego uskrzydlenia udaliśmy się zwiedzać Monastery of Agios Dionysios in Olympus ( pewno Monastyr św. Dionizego ) na wysokości 850 m. Z tego co kojarzę to pochodzi on z XVI - wieku i , jak to często bywało w życiu, był niszczony, odbudowywany, itd. W 1943 roku przybyli z wizytą kurtuazyjną mili panowie z Wermachtu ( narodowości pewno różne ). Efekt powojennej odbudowy widać na zdjęciach.
Żegnamy się z zabytkiem religijnym i zjeżdżamy do Litochoro. W końcu trzeba coś zjeść. Szukamy lokalu na głównej ulicy miejscowości. Miejscowość nie za duża, około 8 000 luda, więc ulica nie za duża. Za to z zacnym widokiem.
Lokal wypatrzony. Akurat trafiliśmy na mecz piłkarski. Było 1 - 1. Skończyło się inaczej ... Ta ...
Tego typa mało to interesowało.
Po zakończeniu meczu oddaliliśmy się na parking.
Pa !
Radośni i uniesieni turystycznym i historycznym sukcesem wróciliśmy na kwaterę. Wieczorową porą poszliśmy zwiedzać okolicę.
Bezdomne psy, stadne koty i majestatyczne boćki.
Macie ode mnie boćki.
Wieczór na kwaterze był normalny.
Dobranoc.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- Tępy dyszel
- Posty: 2924
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
Re: Wycieczka na Nosal
No, użytkownik Dobromił wyciągnął jedyne i słuszne wnioski. Kolejna ,,odsłona" relacji już bardziej urozmaicona krajobrazowo.
Re: Wycieczka na Nosal
Tępy dyszel pisze:No, użytkownik Dobromił wyciągnął jedyne i słuszne wnioski. Kolejna ,,odsłona" relacji już bardziej urozmaicona krajobrazowo.
I pełna zabytków.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Re: Wycieczka na Nosal
Dobry wieczór.
Przed nami kolejny dzień. W porównaniu z niedzielą byliśmy trochę niżej. Dokładniej pisząc to wieczorem wtoczyliśmy się do morza. "Od Mitikasa do zera".
W niedzielę wieczorem przejrzałem ulotki turystyczne rozłożone w, brzmi majestatycznie, salonie. W oczy rzuciła mi się książka, napisana w języku niemieckim, o starożytnym mieście Dion. Sprawdzam gdzie to. Ha ! 15 kilometrów od nas.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Dion_(sta ... eologiczne)
Towarzystwo zostało bardzo szybko na to namówione.
Docieramy.
Cena 8 euro za stanowisko archeologiczne i muzeum łącznie.
Ruszamy w przeszłość.
Po tej drodze stąpały różne postaci historyczne. Tego dnia do tego grona dołączyliśmy i my.
To są marmurowe ubikacje. Mając w pamięci ubikacje ze schroniska dochodzę do wniosku , że cywilizacja się cofa.
Czas na przedstawienie.
Jedna z nielicznych zostawionych tutaj mozaik.
Dbali o higienę. Pozostałości term rzymskich z elementami grzewczymi.
Trochę podłóg.
Wracamy do term.
Przed nami spacer wzdłuż murów obronnych miasta. W czasach świetności co kilkadziesiąt metrów stały wieże obserwacyjne.
Jak mogliście przeczytać w notatce z wiki Dion leżakuje pod masywem Olimpu. Proszę spojrzeć co tam się dziej. Dzień po naszej wizycie.
Tutaj jest spokojnie. I temperatura ponad 30 stopni. Warto by się zanurzyć w chłodnej wodzie. Niestety tylko tyle zostało z akweduktu.
Czas na rozwijającą się przyrodę.
Starożytny mur. Współczesne kiwi. Boski Olimp.
Ponownie wkraczamy na rzymską drogę.
Przed nami miłe resztki wilii Dionizosa. II wiek naszej ery. Później, w muzeum, zobaczymy przeniesione stąd najcenniejsze artefakty. Za to zostawili tu autentyczne kolumny jońskie.
Bociek ! Starożytny !
Jeszcze ich tego dnia spotkamy. W innym miejscu.
Gwiezdne Wojny mi się przypominają.
Mieli rozmach.
To chyba element kuchenny.
A to mogą być pozostałości po bazylice wczesnochrześcijańskiej.
Mieliśmy Rządy Fachowców. Proponuję Rząd Kolumn.
Trochę za murami miasta jest kolejna pozostałość chrześcijańska.
Opuszczamy miasto i idziemy dalej.
Termy z boku.
Ubikacje.
Piękny okaz.
Czas na zwiedzanie okolicy miasta.
Teatr hellenistyczny z IV w p.n.e. Chyba za bardzo się przyłożyli do rekonstrukcji.
Łaźnia.
Teatr rzymski. II wiek naszej ery. Dbali tutaj o kulturę.
Co by się nie zagubić.
I tak to po kilku godzinach opuszczamy starożytne miasto Dion i udajemy się współczesnego miasteczka Dion do muzeum.
Przeszliśmy około 500 metrów i weszliśmy na powitanie do budynku, w którym jest wystawiona mozaika podłogowa z willi Dionizosa.
Pozostała część ekspozycji jest po drugiej stronie uliczki.
Są to rzeźby, nagrobki, epitafia, mozaiki, instrument muzyczny i inne elementy wyciągnięte z Dion.
Kojarzycie herb Żywca ? Okazuje się, że starożytni Żywczanie pochodzą z terenów Macedonii. Amen.
Płyty nagrobne.
Hydraulis z I w p.n.e. Muzyka łagodzi obyczaje.
Ręka rękę myje.
Tych panów już dzisiaj widzieliśmy. Ci to oryginały.
Meduza.
Rozpisali się.
Człowiek z psem.
Kolejne zabytki stoją przed budynkiem.
Wspaniałe miejsce. Kontakt z przeszłością, pięknem, techniką. Wszystkim polecam.
Po zwiedzaniu udajemy się do tawerny na lekki obiad. Omlet z bakłażanem, serem fetą i pomidorami.
Dzień trwał dalej. Morze Egejskie wzywało. Tuz po godzinie 20 ruszyliśmy w stronę zera. Zera metrów nad poziomem morza. Było wesoło, wróciliśmy przed północą ze zdobycznymi napojami.
Rano przedstawiciele grupy udali się na morski wschód.
Przed nami ostatni dzień pobytu w Grecji. Spotkanie z elementem władzy Osmanów i weteranem walk z Japończykami.
Dobranoc.
Przed nami kolejny dzień. W porównaniu z niedzielą byliśmy trochę niżej. Dokładniej pisząc to wieczorem wtoczyliśmy się do morza. "Od Mitikasa do zera".
W niedzielę wieczorem przejrzałem ulotki turystyczne rozłożone w, brzmi majestatycznie, salonie. W oczy rzuciła mi się książka, napisana w języku niemieckim, o starożytnym mieście Dion. Sprawdzam gdzie to. Ha ! 15 kilometrów od nas.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Dion_(sta ... eologiczne)
Towarzystwo zostało bardzo szybko na to namówione.
Docieramy.
Cena 8 euro za stanowisko archeologiczne i muzeum łącznie.
Ruszamy w przeszłość.
Po tej drodze stąpały różne postaci historyczne. Tego dnia do tego grona dołączyliśmy i my.
To są marmurowe ubikacje. Mając w pamięci ubikacje ze schroniska dochodzę do wniosku , że cywilizacja się cofa.
Czas na przedstawienie.
Jedna z nielicznych zostawionych tutaj mozaik.
Dbali o higienę. Pozostałości term rzymskich z elementami grzewczymi.
Trochę podłóg.
Wracamy do term.
Przed nami spacer wzdłuż murów obronnych miasta. W czasach świetności co kilkadziesiąt metrów stały wieże obserwacyjne.
Jak mogliście przeczytać w notatce z wiki Dion leżakuje pod masywem Olimpu. Proszę spojrzeć co tam się dziej. Dzień po naszej wizycie.
Tutaj jest spokojnie. I temperatura ponad 30 stopni. Warto by się zanurzyć w chłodnej wodzie. Niestety tylko tyle zostało z akweduktu.
Czas na rozwijającą się przyrodę.
Starożytny mur. Współczesne kiwi. Boski Olimp.
Ponownie wkraczamy na rzymską drogę.
Przed nami miłe resztki wilii Dionizosa. II wiek naszej ery. Później, w muzeum, zobaczymy przeniesione stąd najcenniejsze artefakty. Za to zostawili tu autentyczne kolumny jońskie.
Bociek ! Starożytny !
Jeszcze ich tego dnia spotkamy. W innym miejscu.
Gwiezdne Wojny mi się przypominają.
Mieli rozmach.
To chyba element kuchenny.
A to mogą być pozostałości po bazylice wczesnochrześcijańskiej.
Mieliśmy Rządy Fachowców. Proponuję Rząd Kolumn.
Trochę za murami miasta jest kolejna pozostałość chrześcijańska.
Opuszczamy miasto i idziemy dalej.
Termy z boku.
Ubikacje.
Piękny okaz.
Czas na zwiedzanie okolicy miasta.
Teatr hellenistyczny z IV w p.n.e. Chyba za bardzo się przyłożyli do rekonstrukcji.
Łaźnia.
Teatr rzymski. II wiek naszej ery. Dbali tutaj o kulturę.
Co by się nie zagubić.
I tak to po kilku godzinach opuszczamy starożytne miasto Dion i udajemy się współczesnego miasteczka Dion do muzeum.
Przeszliśmy około 500 metrów i weszliśmy na powitanie do budynku, w którym jest wystawiona mozaika podłogowa z willi Dionizosa.
Pozostała część ekspozycji jest po drugiej stronie uliczki.
Są to rzeźby, nagrobki, epitafia, mozaiki, instrument muzyczny i inne elementy wyciągnięte z Dion.
Kojarzycie herb Żywca ? Okazuje się, że starożytni Żywczanie pochodzą z terenów Macedonii. Amen.
Płyty nagrobne.
Hydraulis z I w p.n.e. Muzyka łagodzi obyczaje.
Ręka rękę myje.
Tych panów już dzisiaj widzieliśmy. Ci to oryginały.
Meduza.
Rozpisali się.
Człowiek z psem.
Kolejne zabytki stoją przed budynkiem.
Wspaniałe miejsce. Kontakt z przeszłością, pięknem, techniką. Wszystkim polecam.
Po zwiedzaniu udajemy się do tawerny na lekki obiad. Omlet z bakłażanem, serem fetą i pomidorami.
Dzień trwał dalej. Morze Egejskie wzywało. Tuz po godzinie 20 ruszyliśmy w stronę zera. Zera metrów nad poziomem morza. Było wesoło, wróciliśmy przed północą ze zdobycznymi napojami.
Rano przedstawiciele grupy udali się na morski wschód.
Przed nami ostatni dzień pobytu w Grecji. Spotkanie z elementem władzy Osmanów i weteranem walk z Japończykami.
Dobranoc.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Re: Wycieczka na Nosal
Po górskich hardkorach totalny chillout i to wszystko dzięki Niemcom
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 15 gości