Dzień święty święcić.
Tak uczyniliśmy.
Pobudka w okolicach siódmej z hakiem. Znaczy się przed ósmą. Pakujemy cały dobytek do plecaków i ruszamy na zasłużone śniadanie. Łzy wzruszenia na wspomnienie sobotniego spaceru. Jeszcze z dwa takie spacery w miesiącu i idę w rejony teorii turystycznej.
Przed nami stoczenie się. Udało się - nie wpadliśmy do Kamieńczyka. A nawet auto w Szklarskiej było w całości.
Pa !
W tamtym roku zwiedziliśmy wodospad w kaskach więc w niedzielę rzuciliśmy tylko okiem z góry. Za to nowością dla mnie był spacer wzdłuż potoku do pierwszych zabudowań, do okolicy tej ładnej skały. Tylko, że ładnej tylko z jednej strony. Od drugiej jest syf "imprezowy".
Przemieszczamy się ulicami miasta na parking.
Znowu jesteśmy prowokowani.
Przeszliśmy całe pięć kilometrów. Widzieliśmy ze dwie góry, wodoryj, potok, kilka skał i schroniska. Wystarczy tych gór. Czas wracać do domu.
Dziękuję za uwagę. Kolejna wizyta w Karkonoszach jest planowana na ten rok.
Dobranoc.
P.s. Przypomniałem sobie, że jednak w niedzielę dalej poszliśmy.
Ze Szklarskiej ruszamy do Karpacza. Młodość ma swoje prawa !
Po drodze było trochę dziko.
I smutno
Poczeka do kolejnego najazdu na Sudety.
Jako turyści poważni korzystamy z kolejki na Kopę. Jest trochę bardziej nowoczesna od tej na Szrenicę.
Odwiedzamy miejscowy przybytek kulinarny. On się zatrzymał w tych samych czasach co pokoje na Hali. Skorzystaliśmy z przyjemnością.
Następnie ruszyliśmy z kopyta. W stronę miejsca dramatu z trzeciego tomu "Schronisko, które spowijał mrok:".
Rzut oka na prawo. Szczyty po prawej będą nas nachodzić do końca dnia.
Widać etapy naszej wycieczki.
Port.
Pielgrzymka do Pielgrzymów.
Teraz trochę poważniej. Przed nami Biały Jar.
W trzecim tomie Sławek Gortych ciekawie wplótł tę tragedię w fabułę książki.
Oby nigdy taki dramat się nie powtórzył.
Wyraźnie czeka na nas.
Ten też. Wyraźnie tutaj widać jak odsunięty jest północny element Słonecznika.
Panie i Panowie - schronisko PTTK Strzecha Akademicka. Na Złotówce, vice - największe schronisko po polskiej stronie Karkonoszy.
Kolejny obiekt z kilkuwieczną tradycją goszczenia, łupienia i opijania ( nalewką na szyszkach ) gości. Mieli też tradycję ogłuszania turystów ryczeniem na instrumentach dętych. Z tej racji należy mi się tam darmowe schronienie.
Po II przez pewien czas panoszyli się tutaj studenci, stąd obecna nazwa. Później obiekt przejęło PTTK. Nie wiem co gorsze. Studentem byłem, w PTTK jestem. Amen.
Wchodzimy do wnętrza.
Mają tutaj sympatycznych stałych mieszkańców.
Ten duży to ponoć osobnik kilkusetletni.
Widok sali.
Piekny widok.
Dzisiaj nie jesteśmy tak rozpasani jak wczoraj ( skorzystaliśmy z gościny pięciu schronisk ) więc na zwiedzaniu kończy się nasza wizyta w Strzesze.
Samotnia czeka.
Mam tu pytanie do znawców terenu. Co to ? Tuż nad schroniskiem, po lewej stronie szlaku.
To też jest ciekawe.
Oto on - Mały Staw.
Wieża na Samotni.
Samotnia czeka na nas.
Tutaj zatrzymujemy się na dłużej. Byłem w Samotni w 2013 roku, przy moim pierwszym spotkaniu z Sudetami ( cztery dni w terenie, cztery pasma ). Ponoć została ona przejęta przez dziwne osoby. Nie wiem, mało się znam, w niewielu miejscach byłem. Ale dla mnie w tym schronisku było bardzo przytulnie.
Wrócimy tutaj !
I wracamy do Strzechy.
Do zobaczenia.
Dzień dobry po raz drugi.
Kierujemy się na grzbiet.
Wita nas ta góra.
Jakby nie było jesteśmy w Karkonoszach więc warto raz za czas rzucić okiem na najwyższego bydlaka w okolicy. O żeńskim imieniu - Śnieżka ( 1 602 m ). Najwyższy szczyt Sudetów i Republiki Czeskiej. Byłem na nim dwa razy, dwa razy ledwo co widziałem budynki na szczycie.
Z daleka fajnie się prezentuje
Dla odmiany.
Pokonamy to urwisko.
Dwa piękne schroniska.
Tom trzeci.
Docieramy do najważniejszego miejsca trzeciego dnia naszej przygody z karkonoską historią.
Jarron stoi przed pozostałościami Prinz-Heinrich-Baude.
Istniejące w latach 1889 - 1946. Spalone w niewyjaśnionych okolicznościach. Zemsta ? Rabunek ? Zbydlęcenie powojenne ? Przypadek ?
Nie ważne co - ważne jest to, że świat turystyki stracił tak piękny budynek. Położony w niewyobrażalnie wspaniałym miejscu - na skalnym grzbiecie nad Wielkim Stawem.
Lepsze zdjęcia, pocztówki znajdziecie bez problemu w necie.
Spalenie tego schroniska jest ważnym tematem w "Schronisko, które nie przetrwało". To dramat w nim przeżyty sprowadza jednego z bohaterów na drogę zemsty i szaleństwa.
Gdy rok temu też mieliśmy wycieczkę przez to miejsce to nie bardzo zwróciłem uwagę na te ruiny. Przepraszam, teraz się poprawiłem.
Gdyby ono zostało odbudowane ...
Pod nami Wielki Staw.
Czekają na nas.
Z treści książki wynika jasno, że zabudowania Śnieżki były zaminowane i przygotowane do wysadzenia przez Niemców. Przetrwały wszystkie w tym zabytkowa kaplica. Jedna z tablic wewnątrz niej pomoże rozwiązać zagadkę kryminalną z trzeciego tomu.
Brakuje tutaj schroniska.
Mówimy "Do widzenia" i dalej.
Słonecznik jest piękny. Tak przy okazji to przypomina mi się anegdota o "Owieczkach van Gogha".
Jesteśmy na zboczach Smogornii, na około 1425 m.
Bydlak jest wysoki na ponad 12 metrów. Nazwę ma od traktowania go, przez mieszkańców niżej położonych miejscowości, za zegar.
Element upływu czasu - pięknie wydrążona misa.
Ładnie ociosany.
A teraz trochę grozy ...
Na tym kamiennym krześle doszło do otrucia dwóch młodych chłopaków. Zostali oni potem przeniesieni pod ściany Słonecznika i zamarzli. Zemsta się dokonała. Częściowo.
To oczywiście wątek z książki ale autor wykorzystał prawdziwe wydarzenie - śmierć z powodu wychłodzenia pod Słonecznikiem.
Ruszamy dalej.
Pielgrzym I
Pielgrzym II
Pielgrzym III
Czy widzicie na Słoneczniku twarzyczkę ?
Schodzimy żółtym szlakiem. Tereny podmokłe wymogły zbudowanie pomostów turystycznych.
I nagle coś przed nami rośnie !
Ponoć są one najwyższymi wolno stojącymi skałami w Karkonoszach. Najwyższy pielgrzym ma 25 metrów wysokości. Mieszka ktoś z Was w wieżowcach ?
W tamtym roku pochodzliśmy po półkach i zboczach Pielgrzymów. W tym roku wszedłem tylko na jednego z mniejszych przedstawicieli stada.
Idziemy, dzień idzie ku końcowi.
Biały Jar i Strzecha. Stąd widać jak blisko od siebie są te miejsca.
Nie kojarzę jak one się nazywają.
Kopa - tam zaczęła się dzisiejsza przygoda z tomem trzecim i pierwszym.
Koteczki ?
Trochę chmurek i podmokłych terenów. Dalej idziemy po pomoście.
Mijamy Wang i idziemy na parking pod wyciągiem. 20 kilometrów padło.
Koniec pieszej przygody z historią, literaturą i górami. Oby do powtórzenia. Kolega Jarron świetnie to przygotował. W Boże Ciało jedziemy w Kotlinę Kłodzką na kolejną wycieczkę przez Jarrona przygotowana. To był bardzo dobry transfer do Zdobywców.
Przed nami kilkaset kilometrów do Żywca.
Podróż zaczynamy od tęczy.
To te ...
nam towarzyszyły przez pół dnia. Jak to część Rudaw to też padną pod naszymi nogami.
Potem rozszalała się burza. Widzieliśmy gaszenie auta na stacji i efekt zderzenia z łanią. Było mrocznie.
Wkroczyłem do domu o 1 w nocy 6 maja. Jarron później.
Dziękuję za dotrwanie do końca.