Laynn wróć.
Laynn wróć.
Tą krótką relację dedykuję mojemu Koledze Laynnowi. Stop chamstwu.
Koniec wstępu.
Teraz krótka relacja.
Zachciało mi się nagle w piątek gór. Jeden telefon i juz pochytane. Jedziemy w nocy, nad ranem meldujemy się na jakimś zadupiu. O to chodziło.
Idziemy sobie godzinkę, jakiś nowy to dla mnie teren, fajnie. W końcu coś innego, niż stały rozkład jazdy. Nie miałem motywacji znów jechać w to samo miejsce. Do zarzygania te jedne i te same pagóry. Po drodze wypijam sobie zimną perełkę (motyw alkoholu zawsze podnosi jakość relacji)
Pierwsze miejsce widokowe, chociaż pogoda taka sobie, delikatnie pisząc. Ale nie o sztosowe zdjęcia chodzi, tylko o przewietrzenie się i ucieczkę od codziennych problemów.
Patrzę na to, co nas czeka i juz mi się standardowo nie chce, ale nie będę robić scen, jakoś się zmuszę do wysiłku. Spodziewałem się większej ilości śniegu, na razie jest spoko.
Kolega znalazł jakieś przebiśniegi, ja je minąłem, jestem tu w innym celu. Zamierzam wypić kilka piwek (żeby podbić jakość relacji) i się ściorać na maksa.
Upojony alkoholem padam na twarz, nieprzywykły do włażenia pod jakąś górę. Prawie zniszczyłem jakieś kwiatki.
Widzę trzy grupki kwiatków, postanawiam robić te środkowe, bo pewnie tamtych nawet nie ma, staram się za wszelka cene robić przygarb, ale cięzko o przygarb, jak się leży. Szkoda, że Visiona nie ma, by mi dzwona sfotografował. Ale czy to podbiłoby oglądalność relacji?
Patrzę na lewo, jakieś góry, nieznane, to znaczy mniej więcej wiem, co to, ale to nie moje rewiry, więc robię jakieś zdjęcie i idę dalej, nie ma się co spuszczać. Przynajmniej sie umiem przyznac, że nie wiem, co to i nie udaję wycwelowanego narcyza. Za to jestem po perle i wszystko powinno mi byc w tym momencie wybaczone.
Nagle patrzę, a tam jakas wieża. No to wlazłem, pewnie dobra zmiana ja postawiła. Nie kiwała się na lewo i prawo, porządna ciesielska robota. Tylko wiało jak jasny chuj.
Tu muszę pochwalić się swoja wiedzą topograficzną, bo wiem, że to Lubań, nawet raz tam byłem. Ale trzeźwy, bo z rodziną. Taki los.
Te tatry tez niczego sobie, chyba lepiej stąd sie prezentują, niz z Lubania. Podobały mi się bardzo.
Wiało za mocno, poszedłem niżej, na druga perłę. Coś tam jeszcze uchwyciłem. Mogielicę i Cwilin. Tam tez byłem.
Po opróznieniu puszki poczułem w sobie więcej sił, więc wyciagnałem zooma (tak, tego, co kiedys polecał Seba, jest genialny) i popstrykałem bydlaki tatrzańskie.
A to nie wiem, co to, chyba Rysy.
Dobra, ile mozna stać na jakiejs wiezy, poszliśmy dalej, chociaz cały czas było widac Tatry i cięzko mi było się im oprzeć.
Potem miałem kryzys, ale znaleźlismy ławkę i rabnałem red bulla, przez co dodało mi skrzydeł i mogłem znów focić tatry.
Energii starczyło na kwadrans, to zeżarłem całe swoje zapasy zywności, w tym dwa jabłka, które na pewno sfermentowały, bo mi sie kręciło w głowie. No ale za to znalazłem fioletowe kwiotki i poczyniłem kilka zdjęć. Nie wszystkie wyszły. Zapomniałem juz, jak się uzywa aparatu.
Był tam tez szałas i Tatry, ładnie to sie prezentowało. Nawet jacyś ludzie się zaczęli pojawiac, chociaz w małej ilości.
Potem poleźlismy na jakąś Jaworzynę Kamienicką, co to było za straszne podejście, pojawiło się białe gówno i się zapadałem po kostki, a miałem niskie buty. Stwierdziłem, że to kara za to, że tak długo nie jeździłem w góry. W końcu doszlismy na szczyt i w sumie nic tam nie było. Ale tak mi sie skojarzyło, że te Gorce to takie mocno Rysiankowe sa i w sumie co chwilke jest jakaś hala. I to ma swój urok.
Kolega chciał koniecznie iśc do jakiejs jamy, ale mu to wybiłem z głowy, jamy to ja mam na codzień i mnie dziury w ziemi nie kręcą. Zrobiłem mu zdjęcie, jak się załamuje z tego powodu.
Po chwili jednak wytłumaczyłem mu, że prawdziwy turysta powinien koniecznie zrobic zdjęcie kapliczki, co wywołało u niego wielka radość, bo akurat jakaś stała obok.
Potem poszliśmy w pizdu, po sniegu. Skojarzyła mi sie Polica.
Potem pojawiło sie duzo ludzi, ale wszystkie krokusy były zjedzone.
Poszliśmy na obiad. Bigos był taki sam, jak 11 lat temu. Paskudny. Za to spadło mi cisnienie i poszedłem na zewnatrz troche posiedzieć w chłodnym, bo zaczałem zasypiac na stojąco. Obowiązkowo padła perła.
Koniec wstępu.
Teraz krótka relacja.
Zachciało mi się nagle w piątek gór. Jeden telefon i juz pochytane. Jedziemy w nocy, nad ranem meldujemy się na jakimś zadupiu. O to chodziło.
Idziemy sobie godzinkę, jakiś nowy to dla mnie teren, fajnie. W końcu coś innego, niż stały rozkład jazdy. Nie miałem motywacji znów jechać w to samo miejsce. Do zarzygania te jedne i te same pagóry. Po drodze wypijam sobie zimną perełkę (motyw alkoholu zawsze podnosi jakość relacji)
Pierwsze miejsce widokowe, chociaż pogoda taka sobie, delikatnie pisząc. Ale nie o sztosowe zdjęcia chodzi, tylko o przewietrzenie się i ucieczkę od codziennych problemów.
Patrzę na to, co nas czeka i juz mi się standardowo nie chce, ale nie będę robić scen, jakoś się zmuszę do wysiłku. Spodziewałem się większej ilości śniegu, na razie jest spoko.
Kolega znalazł jakieś przebiśniegi, ja je minąłem, jestem tu w innym celu. Zamierzam wypić kilka piwek (żeby podbić jakość relacji) i się ściorać na maksa.
Upojony alkoholem padam na twarz, nieprzywykły do włażenia pod jakąś górę. Prawie zniszczyłem jakieś kwiatki.
Widzę trzy grupki kwiatków, postanawiam robić te środkowe, bo pewnie tamtych nawet nie ma, staram się za wszelka cene robić przygarb, ale cięzko o przygarb, jak się leży. Szkoda, że Visiona nie ma, by mi dzwona sfotografował. Ale czy to podbiłoby oglądalność relacji?
Patrzę na lewo, jakieś góry, nieznane, to znaczy mniej więcej wiem, co to, ale to nie moje rewiry, więc robię jakieś zdjęcie i idę dalej, nie ma się co spuszczać. Przynajmniej sie umiem przyznac, że nie wiem, co to i nie udaję wycwelowanego narcyza. Za to jestem po perle i wszystko powinno mi byc w tym momencie wybaczone.
Nagle patrzę, a tam jakas wieża. No to wlazłem, pewnie dobra zmiana ja postawiła. Nie kiwała się na lewo i prawo, porządna ciesielska robota. Tylko wiało jak jasny chuj.
Tu muszę pochwalić się swoja wiedzą topograficzną, bo wiem, że to Lubań, nawet raz tam byłem. Ale trzeźwy, bo z rodziną. Taki los.
Te tatry tez niczego sobie, chyba lepiej stąd sie prezentują, niz z Lubania. Podobały mi się bardzo.
Wiało za mocno, poszedłem niżej, na druga perłę. Coś tam jeszcze uchwyciłem. Mogielicę i Cwilin. Tam tez byłem.
Po opróznieniu puszki poczułem w sobie więcej sił, więc wyciagnałem zooma (tak, tego, co kiedys polecał Seba, jest genialny) i popstrykałem bydlaki tatrzańskie.
A to nie wiem, co to, chyba Rysy.
Dobra, ile mozna stać na jakiejs wiezy, poszliśmy dalej, chociaz cały czas było widac Tatry i cięzko mi było się im oprzeć.
Potem miałem kryzys, ale znaleźlismy ławkę i rabnałem red bulla, przez co dodało mi skrzydeł i mogłem znów focić tatry.
Energii starczyło na kwadrans, to zeżarłem całe swoje zapasy zywności, w tym dwa jabłka, które na pewno sfermentowały, bo mi sie kręciło w głowie. No ale za to znalazłem fioletowe kwiotki i poczyniłem kilka zdjęć. Nie wszystkie wyszły. Zapomniałem juz, jak się uzywa aparatu.
Był tam tez szałas i Tatry, ładnie to sie prezentowało. Nawet jacyś ludzie się zaczęli pojawiac, chociaz w małej ilości.
Potem poleźlismy na jakąś Jaworzynę Kamienicką, co to było za straszne podejście, pojawiło się białe gówno i się zapadałem po kostki, a miałem niskie buty. Stwierdziłem, że to kara za to, że tak długo nie jeździłem w góry. W końcu doszlismy na szczyt i w sumie nic tam nie było. Ale tak mi sie skojarzyło, że te Gorce to takie mocno Rysiankowe sa i w sumie co chwilke jest jakaś hala. I to ma swój urok.
Kolega chciał koniecznie iśc do jakiejs jamy, ale mu to wybiłem z głowy, jamy to ja mam na codzień i mnie dziury w ziemi nie kręcą. Zrobiłem mu zdjęcie, jak się załamuje z tego powodu.
Po chwili jednak wytłumaczyłem mu, że prawdziwy turysta powinien koniecznie zrobic zdjęcie kapliczki, co wywołało u niego wielka radość, bo akurat jakaś stała obok.
Potem poszliśmy w pizdu, po sniegu. Skojarzyła mi sie Polica.
Potem pojawiło sie duzo ludzi, ale wszystkie krokusy były zjedzone.
Poszliśmy na obiad. Bigos był taki sam, jak 11 lat temu. Paskudny. Za to spadło mi cisnienie i poszedłem na zewnatrz troche posiedzieć w chłodnym, bo zaczałem zasypiac na stojąco. Obowiązkowo padła perła.
Ostatnio zmieniony 2024-03-23, 22:28 przez sokół, łącznie zmieniany 3 razy.
Nastepnie, nie wiem, po co, ale poszliśmy na szczyt Turbacza. Nic tam ciekawego nie było. W chuj przereklamowana góra. No może te Rysy ładnie stamtąd widać.
Pozwoliłem sobie na zrobienie fotki pamiątkowej. Jak widac, forma jest, nadwagi nie ma. Wiem, powinienem iść do fryzjera, ale mam inne priorytety, zbieram na alkohol.
Poszliśmy potem na jakiś ołtarz, ale że to sobota, niestety nie było mszy. Za to były krokusy. W ilości dużej. Oraz ładny beskid wyspowy.
Z żalem skręciliśmy w szlak zółty, a moje nogi mówiły mi, że w domu mam wpierdziel.
Jeszcze jakies krokusy, pełno ich było, żal było nie stanąć. Pod domem tez rosna, a jakoś mam je w nosie. Bo sa inne. Pies na nie sika, dlatego sa zółte.
Bardzo mądrze ktoś wyznaczył ten szlak. Mocno zejśc, żeby mocno wejść. Podejście na Kudłoń pamiętam przez mgłę. Miałem juz dość. I jeszcze mnie wkurwili, bo widziałem piekna halę na Mostownicy, a tam zakaz. Może bym i poszedł, ale nogi juz naprawdę bolały. Pod Kudłoniem pokazały się znowu Tatry.
I znów rosły tam te fioleciaki.
na Kudłoniu to sobie zrobiłem zdjęcie gorczańskiego błota. Cały byłem nim oblepiony.
Zrobiło sie się ciepło, a od Krakowa szła fajna, ołowiana chmura. Na poczatku mi się podobała.
Potem uswiadomiłem sobie, że na bank nas zleje, więc staraliśmy się pogonić, co było niemozliwe, bo nogi wchodziły do dupy, a bieg po błocie byłby równoznaczny z oblepieniem zębów brązową mazią. W każdym razie na dole juz chyba padało, tak sądzę....
Minęlismy w pośpiechu Gorc Troszacki i skierowalismy się w dół. Wprost na spotkanie armagedonu.
Jak to sie nazywało, podskale... nie dało się zrobić zdjęcia "do przodu", tak ciemno sie zrobiło.
Przypomniałem sobie o czwartej puszeczce, tom ja na odwagę wciągnał i nawet padający deszcz przestał mnie obchodzić.
Kręciło, mieliło, poczerniało wokół, ale bieglismy tak szybko, że nic nam nie mogło sie juz stać. Nawet nikt nie wywinał orła.
W końcu po 10 godzinach dotarliśmy do auta i wracaliśmy w deszczu, zmęczeni, ale szczęśliwi.
I na koniec, jak to Klasyk mawia, taka to była wycieczka.
pewnie trzeba sto razy odswiezyć, zeby wszystko sie pokazało, wina tuska jak nic.
Pozwoliłem sobie na zrobienie fotki pamiątkowej. Jak widac, forma jest, nadwagi nie ma. Wiem, powinienem iść do fryzjera, ale mam inne priorytety, zbieram na alkohol.
Poszliśmy potem na jakiś ołtarz, ale że to sobota, niestety nie było mszy. Za to były krokusy. W ilości dużej. Oraz ładny beskid wyspowy.
Z żalem skręciliśmy w szlak zółty, a moje nogi mówiły mi, że w domu mam wpierdziel.
Jeszcze jakies krokusy, pełno ich było, żal było nie stanąć. Pod domem tez rosna, a jakoś mam je w nosie. Bo sa inne. Pies na nie sika, dlatego sa zółte.
Bardzo mądrze ktoś wyznaczył ten szlak. Mocno zejśc, żeby mocno wejść. Podejście na Kudłoń pamiętam przez mgłę. Miałem juz dość. I jeszcze mnie wkurwili, bo widziałem piekna halę na Mostownicy, a tam zakaz. Może bym i poszedł, ale nogi juz naprawdę bolały. Pod Kudłoniem pokazały się znowu Tatry.
I znów rosły tam te fioleciaki.
na Kudłoniu to sobie zrobiłem zdjęcie gorczańskiego błota. Cały byłem nim oblepiony.
Zrobiło sie się ciepło, a od Krakowa szła fajna, ołowiana chmura. Na poczatku mi się podobała.
Potem uswiadomiłem sobie, że na bank nas zleje, więc staraliśmy się pogonić, co było niemozliwe, bo nogi wchodziły do dupy, a bieg po błocie byłby równoznaczny z oblepieniem zębów brązową mazią. W każdym razie na dole juz chyba padało, tak sądzę....
Minęlismy w pośpiechu Gorc Troszacki i skierowalismy się w dół. Wprost na spotkanie armagedonu.
Jak to sie nazywało, podskale... nie dało się zrobić zdjęcia "do przodu", tak ciemno sie zrobiło.
Przypomniałem sobie o czwartej puszeczce, tom ja na odwagę wciągnał i nawet padający deszcz przestał mnie obchodzić.
Kręciło, mieliło, poczerniało wokół, ale bieglismy tak szybko, że nic nam nie mogło sie juz stać. Nawet nikt nie wywinał orła.
W końcu po 10 godzinach dotarliśmy do auta i wracaliśmy w deszczu, zmęczeni, ale szczęśliwi.
I na koniec, jak to Klasyk mawia, taka to była wycieczka.
pewnie trzeba sto razy odswiezyć, zeby wszystko sie pokazało, wina tuska jak nic.
Ło curva. Taki cios przed zaśnięciem. Ustosunkuję się dokładnie jutro. Dobranoc.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Gdzie sie wypowiadam i wyśmiewam? Nie rozumiem aluzji? Jest jedno - słownie - JEDNO nawiązanie, a Ty zaraz z pretensjami. Nie podoba się, nie czytaj, proste. Niebawem będziesz miał tu tylko relacje swoje, Sebastiana, Sprocketa, Dobromiła i Marka, jesli o to w tym chodzi to rozumiem postawę.
W moim stylu, to znaczy miałem napisać, że po bigosie mnie pocisnęło i poszedłem srać pod Kudłoniem?
W moim stylu, to znaczy miałem napisać, że po bigosie mnie pocisnęło i poszedłem srać pod Kudłoniem?
sokół pisze:Gdzie sie wypowiadam i wyśmiewam? Nie rozumiem aluzji? Jest jedno - słownie - JEDNO nawiązanie, a Ty zaraz z pretensjami. Nie podoba się, nie czytaj, proste. Niebawem będziesz miał tu tylko relacje swoje, Sebastiana, Sprocketa, Dobromiła i Marka, jesli o to w tym chodzi to rozumiem postawę.
W moim stylu, to znaczy miałem napisać, że po bigosie mnie pocisnęło i poszedłem srać pod Kudłoniem?
Wypowiadasz się tak, jakbyś się co najmniej udzielała na tym forum
Twoja jedna na rok relacja niewiele zmieni ...
I nie rób się głupi, bo dobrze wiesz o czym mówię.
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Adrian, łącznie zmieniany 1 raz.
- Tępy dyszel
- Posty: 2924
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
Adrian pisze:
Wypowiadasz się tak, jakbyś się co najmniej udzielała na tym forum
Twoja jedna na rok relacja niewiele zmieni ...
I nie rób się głupi, bo dobrze wiesz o czym mówię.
Myslę, że jestem w ilości postów W TYM ROKU w top 10, więc chyba nie jest az tak źle.
Relacje kolejne pewnie będą, a jak Ci sie coś nie podoba, to zawsze możesz wcisnąć ignoruj - jeszcze tego brakowało, żeby ktos mi mówił, jak ma wyglądac relacja.
I nie, nie wiem, o czym mówisz, nie do końca rozumiem. Możesz jaśniej?
Tępy Dyszlu, mnie tam bigos nie smakował zupełnie. Był mocno nijaki i - co niestety jest jego wadą w tym przypadku - taki paradoks - był po prostu świeży i "nieprzeżarty" - natomiast Łukasz wsuwał jakieś panierowane sery i sobie chwalił, więc pewnie po prostu mnie nie dopisało szczęście. Wziałem coś na szybko, bo był problem z miejscem i trzeba było szybko zjeść i iść na zewnątrz.
Ostatnio zmieniony 2024-03-24, 09:04 przez sokół, łącznie zmieniany 1 raz.
sokół pisze:Adrian pisze:
Wypowiadasz się tak, jakbyś się co najmniej udzielała na tym forum
Twoja jedna na rok relacja niewiele zmieni ...
I nie rób się głupi, bo dobrze wiesz o czym mówię.
Myslę, że jestem w ilości postów W TYM ROKU w top 10, więc chyba nie jest az tak źle.
Relacje kolejne pewnie będą, a jak Ci sie coś nie podoba, to zawsze możesz wcisnąć ignoruj - jeszcze tego brakowało, żeby ktos mi mówił, jak ma wyglądac relacja.
I nie, nie wiem, o czym mówisz, nie do końca rozumiem. Możesz jaśniej?
Tępy Dyszlu, mnie tam bigos nie smakował zupełnie. Był mocno nijaki i - co niestety jest jego wadą w tym przypadku - taki paradoks - był po prostu świeży i "nieprzeżarty" - natomiast Łukasz wsuwał jakieś panierowane sery i sobie chwalił, więc pewnie po prostu mnie nie dopisało szczęście. Wziałem coś na szybko, bo był problem z miejscem i trzeba było szybko zjeść i iść na zewnątrz.
Oj Tomaszu Tomaszu ...
- Tępy dyszel
- Posty: 2924
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
Wiadomo kulinaria kwestia gustu, ostatnio gdy tam byłem a nie było to bardzo dawno temu, jadłem placek po węgiersku i barszo mi smakował.sokół pisze:Tępy Dyszlu, mnie tam bigos nie smakował zupełnie. Był mocno nijaki i - co niestety jest jego wadą w tym przypadku - taki paradoks - był po prostu świeży i "nieprzeżarty" - natomiast Łukasz wsuwał jakieś panierowane sery i sobie chwalił, więc pewnie po prostu mnie nie dopisało szczęście. Wziałem coś na szybko, bo był problem z miejscem i trzeba było szybko zjeść i iść na zewnątrz.
Nie powiem, żeby nie mógł spać w nocy, ale....
Relacja bardzo fajna, bo tereny pierwszoklaśne (dla mnie), dobrze że ruszyłeś poza swój śląski matecznik. Pióro zawsze miałeś ostre i kąśliwe, ale dla mnie w granicach normy, tak też pozostało. To twój pierwszy wyjazd od lata, gdy byłeś z Laynnem i Visionem w BŚM, tu akurat słabo i za rzadko. Domyślam się, że miałeś podwózkę tam i z powrotem, bo perełek przyswoiłeś kilka na szlaku, a myślę też, że relację również pisałeś ze wspomaganiem. Aha, tytuł relacji jednak bym zmienił.
Kondycja i waga ok, tak trzymać.
Teraz bardziej detalicznie:
Nie da rady bez alkoholu? Ciągle mnie to zastanawia.
Tak mi przykro Patrz punkt wyżej.
W punkt.
Nie zaprzeczę. Za to Hala Długa to sam miód. Zauważyłeś, jak przechodziliście przez Halę Długą?
W Krakowie tak po 15 zdrowo rąbnęło, do 14 było słonecznie i momentami bezchmurnie, a potem w godzinę przyszedł Armageddon, jak zwykle od zachodu, czyli Ślunska. Jak to jest, że wszystkie burze na Kraków przychodzą znad Ślunska? I tak się wam udało, bo w Żywieckim lunęło wcześniej.
I to by było na tyle, może nawet jakieś nominacje foto się wykroją.
Relacja bardzo fajna, bo tereny pierwszoklaśne (dla mnie), dobrze że ruszyłeś poza swój śląski matecznik. Pióro zawsze miałeś ostre i kąśliwe, ale dla mnie w granicach normy, tak też pozostało. To twój pierwszy wyjazd od lata, gdy byłeś z Laynnem i Visionem w BŚM, tu akurat słabo i za rzadko. Domyślam się, że miałeś podwózkę tam i z powrotem, bo perełek przyswoiłeś kilka na szlaku, a myślę też, że relację również pisałeś ze wspomaganiem. Aha, tytuł relacji jednak bym zmienił.
Kondycja i waga ok, tak trzymać.
Teraz bardziej detalicznie:
sokół pisze:Po drodze wypijam sobie zimną perełkę (motyw alkoholu zawsze podnosi jakość relacji)
Nie da rady bez alkoholu? Ciągle mnie to zastanawia.
sokół pisze:Tu muszę pochwalić się swoja wiedzą topograficzną, bo wiem, że to Lubań, nawet raz tam byłem. Ale trzeźwy, bo z rodziną. Taki los.
Tak mi przykro Patrz punkt wyżej.
sokół pisze:Ale tak mi sie skojarzyło, że te Gorce to takie mocno Rysiankowe sa i w sumie co chwilke jest jakaś hala. I to ma swój urok.
W punkt.
sokół pisze:Nastepnie, nie wiem, po co, ale poszliśmy na szczyt Turbacza. Nic tam ciekawego nie było. W chuj przereklamowana góra. No może te Rysy ładnie stamtąd widać.
Nie zaprzeczę. Za to Hala Długa to sam miód. Zauważyłeś, jak przechodziliście przez Halę Długą?
sokół pisze:Zrobiło sie się ciepło, a od Krakowa szła fajna, ołowiana chmura. Na poczatku mi się podobała.
W Krakowie tak po 15 zdrowo rąbnęło, do 14 było słonecznie i momentami bezchmurnie, a potem w godzinę przyszedł Armageddon, jak zwykle od zachodu, czyli Ślunska. Jak to jest, że wszystkie burze na Kraków przychodzą znad Ślunska? I tak się wam udało, bo w Żywieckim lunęło wcześniej.
I to by było na tyle, może nawet jakieś nominacje foto się wykroją.
Ostatnio zmieniony 2024-03-24, 09:27 przez Sebastian, łącznie zmieniany 1 raz.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Ha!
Mieliśmy jechać japońskim krążownikiem, ale po kalkulacji kosztów paliwa wyszła jasna sprawa, że pojedziemy fiacikiem na gaz. W sumie może i dobrze, bo wracaliśmy jakimiś wąskimi drogami w deszczu (skojarzyło mi się z hiszpańskimi uliczkami, tylko byków brakowało) bo jakies korki były na Balicach.
No to wykorzystałem fakt i pojechałem sobie sie lekko wyczillować, żeby nie mysleć o tym, co mam w głowie. A niestety, dużo sie tego nazbierało - przez to też nie miałem głowy wcześniej pisac za wiele, zresztą chciałem wrócić do pisania z jakimś przytupem, a nie z pustymi rękami.
Co do piwka, no pewnie sie da bez, ale jak mozna połączyć dwie fajne rzeczy, to why not? Cztery perełki raz w tygodniu to jeszcze chyba nie jest taki dramat no a latem, jak jest gorąco to najlepszy izotonik (oczywiście w umiarze, ale nikt nie mówi o sponiewieraniu się)
Co do samej topografii to jasne, że wiem, która to Hala Długa, byłem tam już wcześniej, podczas zlotu GBG.
Wczoraj nie zrobiła na mnie takiego wrażenia, jak za pierwszym razem.
W zasadzie najlepszym momentem całej wycieczki była chyba wieża na Gorcu.
Tak z ciekawości, ktos był na tej hali na Mostownicy?
Mieliśmy jechać japońskim krążownikiem, ale po kalkulacji kosztów paliwa wyszła jasna sprawa, że pojedziemy fiacikiem na gaz. W sumie może i dobrze, bo wracaliśmy jakimiś wąskimi drogami w deszczu (skojarzyło mi się z hiszpańskimi uliczkami, tylko byków brakowało) bo jakies korki były na Balicach.
No to wykorzystałem fakt i pojechałem sobie sie lekko wyczillować, żeby nie mysleć o tym, co mam w głowie. A niestety, dużo sie tego nazbierało - przez to też nie miałem głowy wcześniej pisac za wiele, zresztą chciałem wrócić do pisania z jakimś przytupem, a nie z pustymi rękami.
Co do piwka, no pewnie sie da bez, ale jak mozna połączyć dwie fajne rzeczy, to why not? Cztery perełki raz w tygodniu to jeszcze chyba nie jest taki dramat no a latem, jak jest gorąco to najlepszy izotonik (oczywiście w umiarze, ale nikt nie mówi o sponiewieraniu się)
Co do samej topografii to jasne, że wiem, która to Hala Długa, byłem tam już wcześniej, podczas zlotu GBG.
Wczoraj nie zrobiła na mnie takiego wrażenia, jak za pierwszym razem.
W zasadzie najlepszym momentem całej wycieczki była chyba wieża na Gorcu.
Tak z ciekawości, ktos był na tej hali na Mostownicy?
Ostatnio zmieniony 2024-03-24, 09:44 przez sokół, łącznie zmieniany 2 razy.
- Tępy dyszel
- Posty: 2924
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
Da sie bez alkoholu, choćby od 17 lat, każdej minuty z tych lat. P.s. Kto myśli, że taka czy taka ilość to ale cyklicznie, błądzi okrutnie.Już został "pożarty. Nie ma bardziej postępnej używki.
Ostatnio zmieniony 2024-03-24, 09:46 przez Tępy dyszel, łącznie zmieniany 1 raz.
Pewnie się da, ale mnie póki co chyba wystarczy rezygnacja z nikotyny. Cos sobie warto jednak zostawić "złego".
ps relacja juz na totalnie trzeźwo, zresztą cięzko mówic o wspomaganiu mając na uwadze wypicie 4 piw w ciągu 10 godzin, gdzie pot lał się strumieniami.
Mam słaba głowę raczej, ale bez przesady.
ps relacja juz na totalnie trzeźwo, zresztą cięzko mówic o wspomaganiu mając na uwadze wypicie 4 piw w ciągu 10 godzin, gdzie pot lał się strumieniami.
Mam słaba głowę raczej, ale bez przesady.
Ostatnio zmieniony 2024-03-24, 09:52 przez sokół, łącznie zmieniany 1 raz.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 24 gości