Skalne miasta i wiosenne krasnoludki
Skalne miasta i wiosenne krasnoludki
Nie pamietam kiedy tak czesto zima ciagnelo mnie w gory. Ale teraz duza ilosc dlugich weekendow i niezwykle sprzyjajaca pogoda zachecaja do jak najczestszych wyjazdow. W sobote wiec zgarniamy po drodze Ize, ktora czeka w umowionym miejscu w Brzezimierzu oraz jakas przypadkowa autostopowiczke, ktora opowiada nam cala droge zadziwiajace historie np. o imprezach pod Ślężą zwanych "Harmonia Kosmosu".
W Lubawce zatrzymujemy sie w schronisku PTSM, gdzie od wczoraj zamieszkuje juz Ziutka, Grzes i Tomek. Kwaterujemy sie w jednym z domkow kempingowych. Szkoda ze najfajniejsze domki zostaly "wylaczone z eksploatacji"
Wieczory mijaja nam na gitarowych spiewach, konsumcjach zapasow z parapetu i innych kolektywnych wyglupach.
Rankiem suniemy w strone czeskiej granicy ktora przekraczamy malutkim przejsciem kolo Mieroszowa. Na granica stoi wypasna wiata podobna do tych nad Sokołowskiem. Wygodne podesty do spania, trawa na dachu a nieopodal w lesie uroczy kibelek! Koniecznie tu kiedys zawitamy na biwak!
Dzis planujemy zwiedzic Skalne Miasto w Czechach. Wybieram sie tam juz od kilku lat, ale trudno bylo zawsze uchwycic moment zeby juz bylo mocno po sezonie wiec bez tlumow , a jeszcze bez sniegu. Dzisiejszy pochmurny i lekko siąpiacy styczniowy dzien zdaje sie byc idealny. Choc na poczatku czeka nas niemily akcent- trzeba zaplacic za wstep miedzy skaly.. Taaaa.. Na Szczelincu czy Błędnych Skałach to zima kasy zabite na głucho a Czesi pieniazki doją okragly rok.
Pierwsze na trasie rzuca sie w oczy spore jeziorko. Mimo otaczajacej szarosci woda zdaje sie miec tu wyjatkowo niebieski kolor. Nad woda snuja sie mgly a czesciowo zamarznieta woda pęka w dziwne desenie przypominajace troche rozdeptane osmiornice.
Aha! Z tablic wynika ze po skalach nie wolno tu chodzic na bosaka!
Suniemy sobie wiec sciezynka pomiedzy wielkimi basztami, dziwnie żłobionymi kamieniami, mordami skamieniałych Indian, przeciskając sie przez szczeliny, pokonujac drewniane kładki nad potoczkami, pomosty i mniej lub bardziej naturalne skalne bramy.
Na wielu skalach mozna sie dopatrzyc tworczosci nasciennej. Spora czesc napisow pochodzi z XIX wieku lub poczatkow XX. Sa chyba podpisami niemieckich turystow tu przebywajacych. Albo moze predzej wspinaczy? (Biorac pod uwage trudno dostepne miejsca gdzie powstaly napisy?). Zapewne nie przyszlo im do glowy, ze ktos kiedys bedzie fotografowal te literki cyfrowym aparatem podczas gdy autorow juz dawno robaki zjadly...
Bardzo jestem ciekawa w jaki sposob byly wykonywane ze w tak dobrym stanie przetrwaly ponad 100 lat. Zadziwia tez starannosc wykonania i dbalosc o kaligrafie- niektore wygladaja wrecz jak sporzadzane wedlug szablonu.
Sa tez napisy ryte w skalach - prawie dwustuletnie
oraz calkiem wspolczesne
Gdzieniegdzie sa tez wmurowane rozne tablice, ktore mozemy zgłebiac dzieki obecnosci miedzy nami Izy ktora zna niemiecki. Jest tu o wysokosci fali powodziowej, o bywajacym tu znanym literacie oraz ulatwieniach dla turystow w dojsciach do trudnodostepnych miejsc skalnego labiryntu.
W jednym z miejsc nie mamy pojecia czemu mial sluzyc wyciety w srodku kamienia prostokat
przeznaczenie symboli na tej skale tez pozostaje dla mnie zagadka
Przy malym wodospadzie przyrzadzamy sobie w wiacie cieply obiadek- pulpa wyskakuje z wielkiego słoja do menazki i mozna ją spokojnie spozyc w otoczeniu usmiechnietych gęb przyjaciol i szumu wody po skalnych stopniach.
Kawalek dalej jest duzy wodospad ukryty w skalnej pieczarze.
Gorne jeziorko niestety wzielo sie i wyschlo tym razem. Ponoc przy wyzszych stanach wody atrakcja dla turystow jest tu plywanie łodka
Na obszarze calego Skalnego Miasta zwraca uwage przyroda, tzn glownie rosliny i ich ogromna wola przezycia. Drzewa wkrecaja sie jak moga korzeniami w szczeliny gdzie jest szansa na odrobine ziemi czy wilgoci.
Tworzy to fantastyczne ksztalty jak wijacych sie wezy,czy macek oplatajacych zdobycz. Takich pieknych korzeni to ja dawno nie widzialam.
Najwytrwalsze i najdzielniejsze drzewa rosna samotnie na szczytach skał, w nieporownywalnie trudniejszych warunkach niz krewniacy z lasu, ale za to na codzien z pieknym widokiem. I to wlasnie one staja sie obiektem zapalow fotograficznych pelzajacej po ziemi gawiedzi.
Skal czepiaja sie gdzie moga rowniez mchy, porosty i chwasty, tworzac platy o odmiennym kolorze i puszystej strukturze.
Na wyciecze nie moglo tez zabraknac bunkrowej tradycji moczenia nogi w zimnej wodzie. Wprawdzie to zrodelko to nie bulgoczaca studzienka MRU ale kto powiedzial ze tradycji nie wolno rozwijac?
Jest tez tu skalna kapliczka, poswiecona pamieci ludzi ktorzy zgineli w gorach... A przy niej pluszcze zabagniony potoczek
W niedzielny poranek wita nas slonce i temperatury pozwalajace nawet bubom chodzic w tylkow dwoch swetrach, wiec przypuszczalnie grubo ponad +10! Przed schroniskiem w Lubawce istny wysyp stokrotek! Styczen to jednak potrafi byc piekny miesiac!
Nie tylko stokrotki poczuly dzis wiosne!
Mijamy Krzeszów, gdzie sielski widok stogow z sianem i drobiu miesza sie z ogromem sakralnych budowli.
Z drogi na Gorzeszów wyłania sie widok na Wielka Góre, ktora przypomina białym wierzcholkiem ze w niektorych regionach swiatoprzestrzeni jednak panuje zima.
My kierujemy sie w strone Głazów Krasnoludkow, niewielkiego pasma skalek polozonych w iglastym lesie. Skalki przypominaja tu przewaznie grzyby. Krasnoludek zostal zaobserwowany jeden- tyle ze dosyc wyrosniety i czapeczke mial niebieska zamiast czerwonej.
Podskalkowe drogi przypominaja jeziora
Droge do domu wybieramy zdecydowanie nie ta najkrotsza.
Pelzniemy kałuzastymi drogami z widokiem na czerwone hałdy
przez wioske Grzędy ktora w tym rzucie przywodzi na mysl Beskid Niski
w Różance mijamy zabytkowa kuznie, z podcieniami z mila laweczka i omszalym chodnikiem.
W Unisławiu zatrzymujemy sie jeszcze przy ruinach kosciola
i niespodziewanie odkrywamy na gorce obok zapomniany cmentarz.
Na koniec mial byc jeszcze obiad w knajpie o wdziecznej nazwie "PRL" ale chyba z racji na swieto bylo tak nabita ludzmi ze nie bardzo bylo gdzie usiasc. Coz, wrocimy tu innym razem!
wiecej zdjec
https://picasaweb.google.com/1122023598 ... i_okolice#
https://picasaweb.google.com/1122023598 ... sto_Czechy
https://picasaweb.google.com/1122023598 ... asnoludkow
W Lubawce zatrzymujemy sie w schronisku PTSM, gdzie od wczoraj zamieszkuje juz Ziutka, Grzes i Tomek. Kwaterujemy sie w jednym z domkow kempingowych. Szkoda ze najfajniejsze domki zostaly "wylaczone z eksploatacji"
Wieczory mijaja nam na gitarowych spiewach, konsumcjach zapasow z parapetu i innych kolektywnych wyglupach.
Rankiem suniemy w strone czeskiej granicy ktora przekraczamy malutkim przejsciem kolo Mieroszowa. Na granica stoi wypasna wiata podobna do tych nad Sokołowskiem. Wygodne podesty do spania, trawa na dachu a nieopodal w lesie uroczy kibelek! Koniecznie tu kiedys zawitamy na biwak!
Dzis planujemy zwiedzic Skalne Miasto w Czechach. Wybieram sie tam juz od kilku lat, ale trudno bylo zawsze uchwycic moment zeby juz bylo mocno po sezonie wiec bez tlumow , a jeszcze bez sniegu. Dzisiejszy pochmurny i lekko siąpiacy styczniowy dzien zdaje sie byc idealny. Choc na poczatku czeka nas niemily akcent- trzeba zaplacic za wstep miedzy skaly.. Taaaa.. Na Szczelincu czy Błędnych Skałach to zima kasy zabite na głucho a Czesi pieniazki doją okragly rok.
Pierwsze na trasie rzuca sie w oczy spore jeziorko. Mimo otaczajacej szarosci woda zdaje sie miec tu wyjatkowo niebieski kolor. Nad woda snuja sie mgly a czesciowo zamarznieta woda pęka w dziwne desenie przypominajace troche rozdeptane osmiornice.
Aha! Z tablic wynika ze po skalach nie wolno tu chodzic na bosaka!
Suniemy sobie wiec sciezynka pomiedzy wielkimi basztami, dziwnie żłobionymi kamieniami, mordami skamieniałych Indian, przeciskając sie przez szczeliny, pokonujac drewniane kładki nad potoczkami, pomosty i mniej lub bardziej naturalne skalne bramy.
Na wielu skalach mozna sie dopatrzyc tworczosci nasciennej. Spora czesc napisow pochodzi z XIX wieku lub poczatkow XX. Sa chyba podpisami niemieckich turystow tu przebywajacych. Albo moze predzej wspinaczy? (Biorac pod uwage trudno dostepne miejsca gdzie powstaly napisy?). Zapewne nie przyszlo im do glowy, ze ktos kiedys bedzie fotografowal te literki cyfrowym aparatem podczas gdy autorow juz dawno robaki zjadly...
Bardzo jestem ciekawa w jaki sposob byly wykonywane ze w tak dobrym stanie przetrwaly ponad 100 lat. Zadziwia tez starannosc wykonania i dbalosc o kaligrafie- niektore wygladaja wrecz jak sporzadzane wedlug szablonu.
Sa tez napisy ryte w skalach - prawie dwustuletnie
oraz calkiem wspolczesne
Gdzieniegdzie sa tez wmurowane rozne tablice, ktore mozemy zgłebiac dzieki obecnosci miedzy nami Izy ktora zna niemiecki. Jest tu o wysokosci fali powodziowej, o bywajacym tu znanym literacie oraz ulatwieniach dla turystow w dojsciach do trudnodostepnych miejsc skalnego labiryntu.
W jednym z miejsc nie mamy pojecia czemu mial sluzyc wyciety w srodku kamienia prostokat
przeznaczenie symboli na tej skale tez pozostaje dla mnie zagadka
Przy malym wodospadzie przyrzadzamy sobie w wiacie cieply obiadek- pulpa wyskakuje z wielkiego słoja do menazki i mozna ją spokojnie spozyc w otoczeniu usmiechnietych gęb przyjaciol i szumu wody po skalnych stopniach.
Kawalek dalej jest duzy wodospad ukryty w skalnej pieczarze.
Gorne jeziorko niestety wzielo sie i wyschlo tym razem. Ponoc przy wyzszych stanach wody atrakcja dla turystow jest tu plywanie łodka
Na obszarze calego Skalnego Miasta zwraca uwage przyroda, tzn glownie rosliny i ich ogromna wola przezycia. Drzewa wkrecaja sie jak moga korzeniami w szczeliny gdzie jest szansa na odrobine ziemi czy wilgoci.
Tworzy to fantastyczne ksztalty jak wijacych sie wezy,czy macek oplatajacych zdobycz. Takich pieknych korzeni to ja dawno nie widzialam.
Najwytrwalsze i najdzielniejsze drzewa rosna samotnie na szczytach skał, w nieporownywalnie trudniejszych warunkach niz krewniacy z lasu, ale za to na codzien z pieknym widokiem. I to wlasnie one staja sie obiektem zapalow fotograficznych pelzajacej po ziemi gawiedzi.
Skal czepiaja sie gdzie moga rowniez mchy, porosty i chwasty, tworzac platy o odmiennym kolorze i puszystej strukturze.
Na wyciecze nie moglo tez zabraknac bunkrowej tradycji moczenia nogi w zimnej wodzie. Wprawdzie to zrodelko to nie bulgoczaca studzienka MRU ale kto powiedzial ze tradycji nie wolno rozwijac?
Jest tez tu skalna kapliczka, poswiecona pamieci ludzi ktorzy zgineli w gorach... A przy niej pluszcze zabagniony potoczek
W niedzielny poranek wita nas slonce i temperatury pozwalajace nawet bubom chodzic w tylkow dwoch swetrach, wiec przypuszczalnie grubo ponad +10! Przed schroniskiem w Lubawce istny wysyp stokrotek! Styczen to jednak potrafi byc piekny miesiac!
Nie tylko stokrotki poczuly dzis wiosne!
Mijamy Krzeszów, gdzie sielski widok stogow z sianem i drobiu miesza sie z ogromem sakralnych budowli.
Z drogi na Gorzeszów wyłania sie widok na Wielka Góre, ktora przypomina białym wierzcholkiem ze w niektorych regionach swiatoprzestrzeni jednak panuje zima.
My kierujemy sie w strone Głazów Krasnoludkow, niewielkiego pasma skalek polozonych w iglastym lesie. Skalki przypominaja tu przewaznie grzyby. Krasnoludek zostal zaobserwowany jeden- tyle ze dosyc wyrosniety i czapeczke mial niebieska zamiast czerwonej.
Podskalkowe drogi przypominaja jeziora
Droge do domu wybieramy zdecydowanie nie ta najkrotsza.
Pelzniemy kałuzastymi drogami z widokiem na czerwone hałdy
przez wioske Grzędy ktora w tym rzucie przywodzi na mysl Beskid Niski
w Różance mijamy zabytkowa kuznie, z podcieniami z mila laweczka i omszalym chodnikiem.
W Unisławiu zatrzymujemy sie jeszcze przy ruinach kosciola
i niespodziewanie odkrywamy na gorce obok zapomniany cmentarz.
Na koniec mial byc jeszcze obiad w knajpie o wdziecznej nazwie "PRL" ale chyba z racji na swieto bylo tak nabita ludzmi ze nie bardzo bylo gdzie usiasc. Coz, wrocimy tu innym razem!
wiecej zdjec
https://picasaweb.google.com/1122023598 ... i_okolice#
https://picasaweb.google.com/1122023598 ... sto_Czechy
https://picasaweb.google.com/1122023598 ... asnoludkow
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Bardzo lubię tamte rejony.
W czeskim "Skalnym Mieście" miałam okazję być dwa razy - w październiku i w listopadzie (za wstęp nie płaciłam !) i myślę, że to jest najlepsza pora do zwiedzania tych miejsc, bo w maju jest tam tłum jak w Morskim Oku.
Natomiast nie byłam jeszcze na Głazach Krasnoludków. W lutym być może pojadę na urodziny koleżanki do Andrzejówki - to postaram się tam wstąpić.
W okolicy jest jeszcze przepiękne miasteczko Chełmsko Śląskie - tam by Ci się Buba na pewno spodobało, ma niepowtarzalny urok "miejsc zapomnianych", a przy tym są tam cenne zabytki.
W czeskim "Skalnym Mieście" miałam okazję być dwa razy - w październiku i w listopadzie (za wstęp nie płaciłam !) i myślę, że to jest najlepsza pora do zwiedzania tych miejsc, bo w maju jest tam tłum jak w Morskim Oku.
Natomiast nie byłam jeszcze na Głazach Krasnoludków. W lutym być może pojadę na urodziny koleżanki do Andrzejówki - to postaram się tam wstąpić.
W okolicy jest jeszcze przepiękne miasteczko Chełmsko Śląskie - tam by Ci się Buba na pewno spodobało, ma niepowtarzalny urok "miejsc zapomnianych", a przy tym są tam cenne zabytki.
Basia Z. pisze:W okolicy jest jeszcze przepiękne miasteczko Chełmsko Śląskie - tam by Ci się Buba na pewno spodobało, ma niepowtarzalny urok "miejsc zapomnianych", a przy tym są tam cenne zabytki.
Bylam w nim kilkukrotnie i zapewne jeszcze nie raz wroce! Jest jednym z moich czterech ulubionych miasteczek w Polsce -jeszcze Nowa Ruda, Bierutow i Kożuchów. (No i oczywiscie jeszcze Bytom ale to juz troche inna historia )
Takie tam z wedrowek po zaulkach Chełmska
https://picasaweb.google.com/pulchny.wa ... ko_slaskie
https://picasaweb.google.com/zabka.z.cz ... w_Chelmsko
Basia Z. pisze:(za wstęp nie płaciłam !)
a od ktorej strony wchodzilas?
pod koniec wycieczki wypatrzylismy miejsce gdzie mozna by sie przekrasc od strony torow a potem łakami, ale zmartwil mnie wogole sam fakt ze kasy byly czynne
Ostatnio zmieniony 2014-01-09, 11:05 przez buba, łącznie zmieniany 2 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
buba pisze:
a od ktorej strony wchodzilas?
Od strony Teplickich Skal, a potem ładną kładką przez torfowiska.
Nie przekradałam się w żaden sposób, po prostu w ogóle nie wiedziałam, że tam się płaci za wstęp. A kasa koło jeziorka była nieczynna.
Moje zdjęcia z jednaj z wizyt w listopadzie mam tutaj:
https://picasaweb.google.com/1172704525 ... 6585703586
(zresztą cały album dotyczy Gór Stołowych i okolic).
Akurat lało, ale jeziorko wyglądało bajecznie:
W okolicach, po stronie czeskiej bardzo ciekawa jest jeszcze samotna "stołowa" góra Ostasz.
A tu widok z Ostasza na Szczeliniec Wielki i Mały:
buba pisze:Na Szczelincu czy Błędnych Skałach to zima kasy zabite na głucho a Czesi pieniazki doją okragly rok.
bo na Szczelińcu szlak jest formalnie zamknięty, to trudno aby pobierali bilety
zresztą w Ardspacko-teplickich ludzie są cały rok, więc kasa też przez cały rok wpada Ale chyba idąc od drugiej strony, z zachodu, można wejść legalnie za darmo, tam zdaje się nie ma kas. Wchodzisz od Janovic i można zaliczyć najpierw Teplickie (które normalnie mają swoją własną kasę), a potem przejść do Ardspackich, bo między nimi kasy nie ma. A Ostasz jest w ogóle za darmo (a przynajmniej był).
buba pisze:W jednym z miejsc nie mamy pojecia czemu mial sluzyc wyciety w srodku kamienia prostokat
tam chyba musieli kiedyś dołożyć jaką tabliczkę, bo widać, że wycięli też napisy
buba pisze:Zadziwia tez starannosc wykonania i dbalosc o kaligrafie- niektore wygladaja wrecz jak sporzadzane wedlug szablonu.
kiedyś, kiedy nie było jeszcze klawiatur, tak się pisało. A niemieckiej szkoły kaligrafii to uczyłem się jeszcze w podstawówce, na ZPT
buba pisze:Ponoc przy wyzszych stanach wody atrakcja dla turystow jest tu plywanie łodka
marna, moim zdaniem.
W Ardspackich byłem kiedyś latem - tłumy dzikie. Ale wystarczyło przeczekać, aż się przewalą i robiło się pusto i cicho. Większość ludzi chodziła grupami, nie odstępując przewodnika (naturalnie 99% to turyści z Polski), więc w wielu miejscach było się kompletnie samemu.
Ostatnio zmieniony 2014-01-09, 11:32 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
- TataOjciec
- Posty: 353
- Rejestracja: 2013-09-17, 14:26
- Lokalizacja: Z Blokowiska
Ja mam plan na zimowe zwiedzanie skalnych miast, tyle że tego sezonu to raczej słabo, ale kto wie. W porach bez śniegu , byłem kilkakrotnie i zawsze wracam z chęcią.
Tak jest faktycznie
Ja tam widziałem zazwyczaj samych dziadków emerytów zza zachodniej granicy
Pudelek pisze:można wejść legalnie za darmo, tam zdaje się nie ma kas.
Tak jest faktycznie
Pudelek pisze:naturalnie 99% to turyści z Polski
Ja tam widziałem zazwyczaj samych dziadków emerytów zza zachodniej granicy
TataOjciec pisze:Ja tam widziałem zazwyczaj samych dziadków emerytów zza zachodniej granicy
no widzisz, ja odwrotnie, zwłaszcza, że chyba był jakiś wolny weekend w Polsce. Nawet na parkingu ciągnęło się disco-polo i majteczki w kropeczki z auta jakiegoś zapaleńca
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
- TataOjciec
- Posty: 353
- Rejestracja: 2013-09-17, 14:26
- Lokalizacja: Z Blokowiska
Ale przypomnij sobie Tata jak w Teplickim i Adrspasskim bylismy kiedyś w listopadzie, było wręcz pusto.
Natomiast w sezonie/latem jak się jest odpowiednio wcześnie to też nie ma co narzekać, dwa ostatnie wypady (Adrspach i Ostaś) miałem takie, że jak my kończyliśmy łażenie to akurat zaczynało się robić gęsto pod wejściami a parking, rano prawie pusty, był zawalony jak na giełdzie
Natomiast w sezonie/latem jak się jest odpowiednio wcześnie to też nie ma co narzekać, dwa ostatnie wypady (Adrspach i Ostaś) miałem takie, że jak my kończyliśmy łażenie to akurat zaczynało się robić gęsto pod wejściami a parking, rano prawie pusty, był zawalony jak na giełdzie
- TataOjciec
- Posty: 353
- Rejestracja: 2013-09-17, 14:26
- Lokalizacja: Z Blokowiska
Re: Skalne miasta i wiosenne krasnoludki
buba pisze:
Na wielu skalach mozna sie dopatrzyc tworczosci nasciennej. Spora czesc napisow pochodzi z XIX wieku lub poczatkow XX. Sa chyba podpisami niemieckich turystow tu przebywajacych. Albo moze predzej wspinaczy? (Biorac pod uwage trudno dostepne miejsca gdzie powstaly napisy?). Zapewne nie przyszlo im do glowy, ze ktos kiedys bedzie fotografowal te literki cyfrowym aparatem podczas gdy autorow juz dawno robaki zjadly...
Wiele lat temu, bo w 1988 r. napisałem artykuł o dawnej, bo XVIII- i XIX-wiecznej turystyce w Teplicko-Adršpachskich Skałach. Aby zatem nie tracić czasu zacytuję najpierw sam siebie:
"W Adršpachu prosperowała kamieniarsko-malarska firma trudniąca się wykuwaniem i malowaniem na skałach nazwisk tych turystów, którym nie wystarczał wpis do wystawionej w restauracji przed Skalnym Miastem księgi pamiątkowej".
Ceny były różne, uzależnione od techniki wykonania napisu (malowane - tańsze, wykuwane - droższe), długości napisu/rytu i wysokości jego umieszczenia. Stosowano podnoszone ruchome galerie, aby napis można było umieścić w dowolnej części wybranej ściany. W kilku XIX-wiecznych przewodnikach, znajdujących się w zbiorach Gabinetu Śląsko-Łużyckiego Biblioteki Uniwersytetu Wrocławskiego, znaleźć można nawet cenniki adršpachskich atrakcji ("W przewodniku E. R. Petraka "Ilustrirter Führer durch das Riesengebirge, die Adrersbach-Weckelsdorfer Felsenstädte und den Stern" (Wien, Pest, Leipzig 1891), znajduje się ciekawy wykaz tutejszych wydatków. Samo wejście kosztowało 50 krajcarów (pół florena austriackiego), wynajem przewodnika kolejne 50 kr., podziwianie wodospadu 20 kr., przejażdżka na łodziach 20 kr., strzał z dużego moździerza 50 kr., mniejszego 25 kr., wywoływanie echa przez trębacza 10 kr. Mniej wytrwali mogli wynająć lektykę."
Parę stron dalej w swoim tekściku napisałem coś takiego:
"Wspomniałem wcześniej, że początki turystycznej kariery skał w Adršpachu sięgają 1 poł. XVIII w., a dokładniej ok. 1716 r. [tak wynikało z lektury tekstów drukowanych, traktujących o dziejach turystyki w Adršpachu - mój dopisek ze stycznia 2014 r.]. Na tym tle pierwszy ślad pobytu tu Polaka jest zgoła sensacyjny. W centralnej części Adršpachskiego Skalnego miasta, pomiędzy Wielkim Placem (Velké namésti) a widłami Starej i Nowej Partii, wyryto na skalnej ścianie łaciński napis:
KVNOWSKI. FRATRES. ET. VXOR
AMICO. F. W. GABRUQUE
1704
RENOVAR: LIB. VII 1817
ET. 1837
[Kunowski, bracia i żona
przyjaciel F. W. Gabruque
1704
odnowiono: Lib. VII 1817
i 1837]" ... koniec cytatu
Niewątpliwie jest to najstarszy znany ryt naskalny powstały w Adršpachu z inspiracji turystów. W przeciwnym razie nie byłby w XIX w. tak starannie odnawiany - i to dwukrotnie, w 1817 i 1837 r. W 1988 r. pisałem "Gdyby w przeszłości znane były inne, równie stare lub starsze inskrypcje, one zapewne poddane byłyby zabiegowi renowacji". Abstrahując od tego, czy odwiedzający skały Kunowscy byli Polakami (bo na pewno nie Czechami, gdyż ci zawsze zapisaliby swoje nazwisko w formie Kunovsky), czy też Niemcami o polskich korzeniach, jest to niewątpliwie ważne świadectwo pewnych zachowań kulturowych (w tym wypadku turystycznych, ale nie tylko) w minionych stuleciach.
Inskrypcję Kunowskich wypatrzyłem podczas mojego pierwszego pobytu w Adršpachskim Skalnym Mieście. Było to podczas przejścia czeskich Sudetów w sierpniu-wrześniu 1986 r. Tak trochę "z obowiązku" zrobiłem zdjęcie...
Wiem, że jest trochę niewyraźne, bardziej rzuca się nawet wymalowany czarną farbą napis "Stanislaw Nowcki" (zapewne powinno być Nowicki lub Nowacki, ale ponieważ chyba malował to nie turysta, lecz ktoś z ówczesnej "firmy malarsko-rzeźbiarskiej", doszło do zjedzenia samogłoski. Na dobrą sprawę ten wpis Nowckiego potwierdza polską tożsamość Kunowskich, bo może oznaczać, że ktoś chciał się uwiecznić w pobliżu rytu rodaka).
Ostatnie zdjęcie, jakie tutaj zrobiłem (maj 2012 r.), też jest źle oświetlone, trzeba się więc po raz kolejny wybrać do Adršpachu - tym razem w niepogodę :wink:
Tuż po swoim odkryciu myślałem, że ryt ten ma już "swoją literaturę". Po powrocie do Wrocławia zacząłem szukać jakichś bliższych informacji o adršpachskich inskrypcjach i nic praktycznie nie znalazłem. Zupełnie nic, poza wspomnianymi cennikami, co mogłoby dotyczyć naskalnych rytów i napisów z Adršpachu i Teplic. Bo różnych wspomnień z XVIII i XIX w. naszych rodaków ze zwiedzania obydwu skalnych labiryntów było całkiem sporo. Wiele z nich nigdy wcześniej niepublikowanych. Większość z nich udało mi się znaleźć w Dziale Rękopisów wrocławskiego Zakładu Narodowego im. Ossolińskich.
I tak narodził się dość długi, bo liczący ponad 50 stron artykuł "Turyści polscy w Teplicko-Adršpachskich Skałach w XVIII i XIX wieku", zamieszczony w naszym kołowym wydawnictwie "Poutnici '88" (czes. Poutnici = pol. Pielgrzymy), a później z pewnymi zmianami i uzupełnieniami w oficjalnym już wydawnictwie naukowym (w redagowanym przez prof. Jacka Kolbuszewskiego periodyku "Góry - Literatura - Kultura").
Aby mój przygotowywany do "Poutników" artykuł trochę "podilustrować", w kwietniu 1987 r. wybraliśmy się z kumplami z SKPS ponownie do Adršpachu i Teplic, aby zrobić swoistą inwentaryzację polskich wpisów. I okazuje się, że jest tych dawnych napisów i rytów całkiem sporo. Nie będę tu ich wszystkich przedstawiał, ale o jednym, naprawdę rzucającym na kolana, nie sposób nie wspomnieć.
Na lewym skraju Hiszpańskiej Ściany, znajdującej się tuż przed wejściem do skał (od kilku lat szlak wejściowy został przerzucony niestety w inne miejsce), można odczytać, chociaż z trudem, wielce mówiący czterowiersz:
Przechodniu, i tu widzisz po-
bratymczą ziemię
biada głaz, ten przeżył
dumne Czecha plemię
"W pierwszej chwili tekst ten sprawia wrażenie niepodpisanego. Lecz bardzo blisko niego, tj. już na prostopadłej do ściany czołowej ścianie bocznej skały, ta sama ręka (identyczny krój liter) wyryła imię i nazwisko: Antoni Skarzynski. Kim był ten człowiek?" itp. itd.
Stan rytu Skarzyńskiego z maja 2012 r.
Tutaj robię za skalę:
A tutaj "autograf" Antoniego Skarzyńskiego (ten ryt na górze):
Ten ryt jest naprawdę czymś wyjątkowym. Próbując zrozumieć ten czterowiersz, trzeba pamiętać o ówczesnym kontekście historycznym. Ani Polska, ani samodzielne państwo czeskie, w XIX w. nie istniały. W ówczesnym Adršpachu było jednak sporo Czechów mówiącym w swoim języku, nie zniemczonych. Był to na terenie Sudetów chyba jedyny taki zakątek, gdzie Czesi stanowili większość. Ta enklawa otoczona była zewsząd "morzem niemczyzny", także na terenach wcześniej etnicznie czeskich. Ale w tym czeskim zakątku (jego wschodnie peryferie sięgały leżących już w Prusach, a dokładniej na Ziemi Kłodzkiej, okolic Kudowy, Lewina i Radkowa), ta czeska ludność była znacznie gorzej sytuowana niż mieszkający na tym samym terenie Niemcy. Polska XIX-wieczna pisarka Paulina Wilkońska pisała w swoim romansie "Różni ludzie" z 1853 r.:
"Powróciliśmy na obiad do oberży napastowani po drodze przez liczną zgraję chłopaków, którzy na głowie stawali, rękoma chodzili i różne łamane pokazywali sztuki, żem sobie aż oczy zasłoniła. A wszystko boso; odarci, nędzni, wszyscy godni posłużyć za wzór do zebrzących pacholąt Murilla. Biedny lud! W Czechach jest dużo żebraków, i wyciągają ręce z żałośliwą prośbą w języku czeskim a niekiedy i w niemieckim".
... zapewne Antoniego Skarzyńskiego też ta ówczesna adršpachska rzeczywistość zszokowała
O wzorcach dawnych zachowań turystów w Adršpachu i Teplicach, można byłoby pisać jeszcze wiele. Bardzo fajnie je przedstawiał hrabia Fryderyk Skarbek, który tu się zjawił w 1826 r. (a postać to nie byle jaka, bo ojciec chrzestny Fryderyka Chopina i gdyby nie jego przyjazd do Dusznik i Kudowy właśnie w 1826 r., naszego genialnego kompozytora nigdy by w Sudetach, a ściślej w Dusznikach-Zdrój, nie było):
"W Adersbach trzeba koniecznie słyszeć echo trąby i wystrzałów. Trzeba się dziwić postaci kamienia przy wejściu do ganków skalistych w kształcie przewróconej głowy cukru stojącego, trzeba się zapisać w księdze głupich konceptów i pić, a lepiej jeszcze upić się słodkim węgierskim winem tokajskim zwanem, bo to są wszystkie rzeczy nieodbicie do podróży tej przywiązane".
(rękopis dziennika podróży F. Skarbka również znajduje się w zbiorach Biblioteki ZN im. Ossolińskich we Wrocławiu, sygn. 5527 I).
Można też wspomnieć na koniec, że w Adršpachskich i Teplickich Skałach rozgrywa się akcja kilku zupełnie już zapomnianych XIX-wiecznych powieści i opowiadań. Zapomnianych, bo kto dziś czyta romanse Pauliny Wilkońskiej i opowiadania fantastyczne Józefa Bogdana Dziekońskiego, współtwórcy (wspólnie z Adamem Mickiewiczem) w 1848 r. legionu polskiego we Włoszech?
Ostatnio zmieniony 2014-01-09, 16:25 przez Cisy2, łącznie zmieniany 1 raz.
Cisy2 pisze: Abstrahując od tego, czy odwiedzający skały Kunowscy byli Polakami (bo na pewno nie Czechami, gdyż ci zawsze zapisaliby swoje nazwisko w formie Kunovsky), czy też Niemcami o polskich korzeniach,
mogli być po prostu Ślązakami - to jest wiek XVIII, wtedy w ogóle jeszcze nie było narodowości w naszym dzisiejszym rozumieniu, a już na pewno nie było potrzeby konkretnej deklaracji.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Pudelek pisze:Cisy2 pisze: Abstrahując od tego, czy odwiedzający skały Kunowscy byli Polakami (bo na pewno nie Czechami, gdyż ci zawsze zapisaliby swoje nazwisko w formie Kunovsky), czy też Niemcami o polskich korzeniach,
mogli być po prostu Ślązakami - to jest wiek XVIII, wtedy w ogóle jeszcze nie było narodowości w naszym dzisiejszym rozumieniu, a już na pewno nie było potrzeby konkretnej deklaracji.
Ten trop też brałem pod uwagę. Jednak więcej wskazuje, że byli to przedstawiciele polskiej szlachty. W Wielkopolsce, Małopolsce i na Mazowszu występowały różne rody Kunowskich herbu Łodzia, Nowina, Nałęcz, Topór i Radwan. Możliwe, że w Skalne Miasto przybyli przy okazji pobytu na kuracji w nieodległym Warmbrunn, czyli Cieplicach Śląskich. Po pobycie w roku w 1687 r. królowej Marysieńki Sobieskiej w tym uzdrowisku, stało się ono popularne wśród polskich elit. Jedna z barokowych rzeźb stojących do dzisiaj w Cieplicach, przedstawiająca św. Jana Nepomucena, chociaż ufundowana przez Schaffgotschów w 1712 r., stoi na młodszym (z 1758 r.) również barokowym cokole, którego fundatorem i autorem widniejącej na nim inskrypcji, był wielkopolski szlachcic Rafał Gurowski.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 91 gości