buba w kajaku
Wiolcia pisze:Oo, a ja tu parę dni temu wyprodukowałam długi post polecający. Nie zapisał się? Patrzę dziś, a go nie ma Buu!
Buuuuu! Ja go tez nie widzialam... Musial sie chyba nie wyslac...
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
No to jeszcze raz coś napiszę.
Ta zjeżdżalnia kajakowa też jest na Małej Panwi, ale na wcześniejszym odcinku, między Zawadzkim a Kolonowskim.
Co do Liswarty, to polecam ośrodek "Krecik" w Zawadach. Idealnie dla Ciebie, bo lubisz Krecika!
https://owkrecik.wordpress.com/
Są tam domki trochę w dawnym stylu, domki holenderskie i pole namiotowe ze spoko zapleczem. Blisko rzeki, bardzo ładnie i sympatycznie. Ośrodek prowadzi "Krecik" ojciec i "młody Krecik" - syn (tak ich nazywamy, mili i kontaktowi). Tam wypożyczysz kajaki. Pierwszego dnia zawiozą Cię do Dankowa i spłyniesz aż do przystani przy "Kreciku", przy polu namiotowym. Drugiego dnia zaczynasz u Krecika i płyniesz rozsądny odcinek (polecam Wąsosz Górny, choć można i dalej; to już na Warcie, parę kilometrów od miejsca, gdzie Liswarta do niej wpada). Na tym odcinku kojarzę dwa fajne bystrza; przez jedno przepływa się środkiem opon, drugie z zakrętem, niedaleko Krecika, też jest fajne. Możesz oczywiście wybrać tylko jeden odcinek, ale te są chyba najpopularniejsze i ładne.
Tu masz opis trasy z Dankowa, to też strona Krecika, możesz tam pooglądać, jak to wygląda, bo jest chyba nowsza: https://poliswarcie.pl/kajaki/dankow-zawady-ow-krecik/
Na tej trasie zdarzają się przenoski, ale wszystko do ogarnięcia, w razie czego trzeba popytać Krecika, by nie pomylić się w czasie wpływania w odpowiednią odnogę rzeki (jeden odcinek jest mylny). Na tej stronie poniżej są opisane też inne odcinki. Ten od Krecika do Wąsosza chyba łatwiejszy nawigacyjnie, nie ma tam mylnych odcinków i przenosek, więc jeśli zaczynasz kajakową przygodę, to chyba lepiej od tego odcinka: https://poliswarcie.pl/kajaki/zawady-ow-krecik-wasosz/
Co do Warty, to nie zniechęcaj się myślą, że to trzecia rzeka w Polsce. Jej początkowy odcinek, od Częstochowy-Mirowa, jest genialny! Rzeka nie bardzo szeroka, jurajskie skałki, źródełko z krystaliczną i zimną wodą, część trasy w lesie - bardzo ładny odcinek. Nawet nie przypuszczałam, że Warta może być tak fantastyczna!
Co do Rudy, to polecam pierwszy odcinek: Rybnik Stodoły - Park Cystersów w Rudach. Spokojnie do ogarnięcia dla początkujących, bardzo ładny odcinek właśnie w tym rozległym parku.
Co do rzeczki Oławy, to średnio przepadam za rzekami uregulowanymi, "wpuszczonymi w kanał" . Są zazwyczaj bez drzew, proste, nudne. Ale może ta Twoja na bliższym poznaniu zyskuje?
Aha, Krecik się rozbudowuje i tworzy camping dla camperów, chyba za tymi domkami letniskowymi i taką "świetlicą" (podupadłą), więc jedź teraz, jeśli chcesz zaznać klimatu Być może nic się nie zmieni, ale skoro się rozbudowują, to liczą na odzew. W ogóle to w sezonie może tam być tłoczno, więc też trzeba pomyśleć nad wyborem daty.
Ta zjeżdżalnia kajakowa też jest na Małej Panwi, ale na wcześniejszym odcinku, między Zawadzkim a Kolonowskim.
Co do Liswarty, to polecam ośrodek "Krecik" w Zawadach. Idealnie dla Ciebie, bo lubisz Krecika!
https://owkrecik.wordpress.com/
Są tam domki trochę w dawnym stylu, domki holenderskie i pole namiotowe ze spoko zapleczem. Blisko rzeki, bardzo ładnie i sympatycznie. Ośrodek prowadzi "Krecik" ojciec i "młody Krecik" - syn (tak ich nazywamy, mili i kontaktowi). Tam wypożyczysz kajaki. Pierwszego dnia zawiozą Cię do Dankowa i spłyniesz aż do przystani przy "Kreciku", przy polu namiotowym. Drugiego dnia zaczynasz u Krecika i płyniesz rozsądny odcinek (polecam Wąsosz Górny, choć można i dalej; to już na Warcie, parę kilometrów od miejsca, gdzie Liswarta do niej wpada). Na tym odcinku kojarzę dwa fajne bystrza; przez jedno przepływa się środkiem opon, drugie z zakrętem, niedaleko Krecika, też jest fajne. Możesz oczywiście wybrać tylko jeden odcinek, ale te są chyba najpopularniejsze i ładne.
Tu masz opis trasy z Dankowa, to też strona Krecika, możesz tam pooglądać, jak to wygląda, bo jest chyba nowsza: https://poliswarcie.pl/kajaki/dankow-zawady-ow-krecik/
Na tej trasie zdarzają się przenoski, ale wszystko do ogarnięcia, w razie czego trzeba popytać Krecika, by nie pomylić się w czasie wpływania w odpowiednią odnogę rzeki (jeden odcinek jest mylny). Na tej stronie poniżej są opisane też inne odcinki. Ten od Krecika do Wąsosza chyba łatwiejszy nawigacyjnie, nie ma tam mylnych odcinków i przenosek, więc jeśli zaczynasz kajakową przygodę, to chyba lepiej od tego odcinka: https://poliswarcie.pl/kajaki/zawady-ow-krecik-wasosz/
Co do Warty, to nie zniechęcaj się myślą, że to trzecia rzeka w Polsce. Jej początkowy odcinek, od Częstochowy-Mirowa, jest genialny! Rzeka nie bardzo szeroka, jurajskie skałki, źródełko z krystaliczną i zimną wodą, część trasy w lesie - bardzo ładny odcinek. Nawet nie przypuszczałam, że Warta może być tak fantastyczna!
Co do Rudy, to polecam pierwszy odcinek: Rybnik Stodoły - Park Cystersów w Rudach. Spokojnie do ogarnięcia dla początkujących, bardzo ładny odcinek właśnie w tym rozległym parku.
Co do rzeczki Oławy, to średnio przepadam za rzekami uregulowanymi, "wpuszczonymi w kanał" . Są zazwyczaj bez drzew, proste, nudne. Ale może ta Twoja na bliższym poznaniu zyskuje?
Aha, Krecik się rozbudowuje i tworzy camping dla camperów, chyba za tymi domkami letniskowymi i taką "świetlicą" (podupadłą), więc jedź teraz, jeśli chcesz zaznać klimatu Być może nic się nie zmieni, ale skoro się rozbudowują, to liczą na odzew. W ogóle to w sezonie może tam być tłoczno, więc też trzeba pomyśleć nad wyborem daty.
Ostatnio zmieniony 2023-03-02, 21:20 przez Wiolcia, łącznie zmieniany 1 raz.
więc jedź teraz, jeśli chcesz zaznać klimatu
Teraz jest za zimno!!!!
A tak serio to ten osrodek wyglada przezarąbiscie i te trasy spływów tez! No to mamy plan! Musze zatem zdążyc zanim go rozbudują! Mam nadzieje ze juz przed sezonem zacznie byc ciepło!
Na Jurę to ja się troche obraziłam (kiedys bardzo lubilam ten rejon i czesto tam bywalam, ale od kiedy mi zepsuli wszystkie zamki - to juz nie lubie) a z tą Rudą to tez mozna cos pomyslec!
Dzieki ci przewielkie!!! Myśle, ze Krecika odwiedzimy!
Co do rzeczki Oławy, to średnio przepadam za rzekami uregulowanymi, "wpuszczonymi w kanał" . Są zazwyczaj bez drzew, proste, nudne. Ale może ta Twoja na bliższym poznaniu zyskuje?
Mysle ze ona wlasnie taka jest - mega nudna. Wał z lewej, wał z prawej i woda pośrodku. Mozna się wyłożyć na kajaku, dać nieść prądowi i gapić w obłoki
Ostatnio zmieniony 2023-03-02, 23:12 przez buba, łącznie zmieniany 4 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
buba pisze:od was to tez nie jest daleko. Nie wiem czy twoja córka umie pływać - ale tam nawet jakby nie umiała to na luzie. Rzeka jest płytka
Córa jesienią chodziła na kurs pływania i o dziwo trochę już umie pływać. O ile w wakacje woda powyżej brzucha to była panika, to obecnie nawet na ponad 2metrach na basenie ze mną pływała, choć jeszcze z deską, bo póki co umie tylko na jednym wdechu płynąć to znaczy płynie do ile ma powietrza w płucach. Ale już niedługo idzie na drugi kurs, więc nie ukrywam, że liczę na kajaki w tym roku.
Tylko pewnie coś bliżej wybierzemy. Myślałem o wakacjach w BT właśnie pod tym kątem, ale ceny większości noclegów w Polsce oszalały, BT nawet są droższe od Bałtyku...ale liczę, że i w wakacje jak pogoda pozwoli coś się na urlopie też popływa.
Mnie w zeszłym roku wyskoczyło na YT fajne filmy pewnego pana, który pływa kanu i nawet ta forma spływu do mnie przemawia bardziej, bo kanu jest mniej wywrotne
laynn pisze:BT
Hmmm... Beskid Tajemniczy?
laynn pisze:pływa kanu i nawet ta forma spływu do mnie przemawia bardziej, bo kanu jest mniej wywrotne
W pelni sie zgadzam! Tylko znajdz miejsce gdzie mozna wypozyczyc kanu!
laynn pisze:ale ceny większości noclegów w Polsce oszalały
No masakra jakas. W PTSMach, w jakis zabitych dechami miasteczkach gdzie nic nie ma i normalny turysta tam nie ma po co jechac - wołają 50 zl od osoby! To w miejscach bardziej popularnych to juz sobie wyobrazam....
Ostatnio zmieniony 2023-03-10, 18:31 przez buba, łącznie zmieniany 2 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
To nie wielka wyprawa śladem odległych krain. To rzeka, która przepływa przez nasze miasto. A w odróżnieniu od Odry (będącej świadkiem wielu spacerów, ognisk i biwaków) - tą latami traktowaliśmy jakoś po macoszemu. Ot monotonny kanał walący przez centrum...
To co mamy w zasięgu ręki potrafi bardzo zaskoczyć, a pozory często mylą.
Zaczyna się niepozornie. W miejscu, które dobrze znamy i mijaliśmy setki razy.
Jednak dopiero w tym roku po raz pierwszy się dowiadujemy, że można tu wypożyczyć kajaki na spływ do Siechnic.( https://znurtem.pl )
Zaczyna się normalnie - ot taka rzeka jakiej się spodziewaliśmy.
Dzielna ekipa w komplecie!
Płyniemy... Brzegi stają się coraz mocniej zarosłe tatarakiem. Gęsty tunel szuwarów momentami zamyka się nam nad głowami. Prześwit pomiędzy bujną roślinnością niekiedy spada poniżej metra i jest dokładnie taki, że mieści się tam jeden kajak. Z trzcin sypią się na nas dziwne robaczki - jaskrawo zielone, maleńkie gąsieniczki, które wprawdzie nie gryzą, ale poruszając się straszliwie łaskoczą. Wodne trawy falują w toni lub płyną po powierzchni, próbując wyprzedzić nasze pływadła.
Przez prawie 4 godziny nie widzimy ludzkich osad. Jedynie mosty i druty przypominają nam, że otacza nas cywilizacja.
Czasem na trasie występują urozmaicenia np. widać drzewa.
Pod jednym takowym, malowniczo wygiętym, robimy sobie popas. Ogólnie mało jest miejsc, gdzie można dogodnie przybić do brzegu i w miarę suchą nogą wyjść na ląd.
Mijamy też sporo suchych drzew, zastanawiąjąc się co jest przyczyną ich padnięcia. Czy za bardzo je podlewa i korzenie im przegniły? Czy może okresowo woda w rzeczce jest, oględnie mówiąc, niezbyt czysta, bo coś spuścili?
Są też gdzieniegdzie suche trzciny.
Pewnie by się nieźle jarały. Oglądałam kiedyś taki przerażający filmik, chyba znad delty Dunaju, gdzie łodzie płyną wąską odnogą, a po bokach płoną trzcinowiska. Do tego dym i blask odbijający się w wodzie. Jak z innego świata - widok upiorny, acz mający w sobie też coś fascynującego (zwłaszcza jak się podziwia siedząc w fotelu). Biorąc pod uwagę, że filmik trafił do netu - to chyba jednak przeżyli.
W płytszych zatoczkach możemy się nacieszyć pływającymi liśćmi jakiś grążelopodobnych roślinek.
A tu jakiejś rzęsy narosło.
Bardziej mnie też cieszą kłęby wodnej trawy, z której staram się robić wszelaki użytek!
Używam jej też do maskowania kajaka. Bo on taki plastikowy, z jakimiś numerkami/napisami - psuł mi zdjecia!
Z ptactwa tylko jeden łabędź się trafił. Bobrów czy jakiś innych wydrowatych też nie stwierdzono.
Drugi raz wyłazimy na skarpę wśród pól.
Krajobraz urozmaicają czasem mijane mosty.
Zaraz za kolejowym kończy się nasz spływ. Bo dalej jest jaz.
Kilkanaście lat temu doszło tu do wypadku - kajak przegapił miejsce parkowania i zleciał z jazu. Roztrzepani kajakowicze przeżyli, natomiast organizator spływu, który skoczył im na pomoc już nie... Daje do myślenia, że taka mała, spokojna, sielankowa rzeczka też czasem pokazuje swe mroczne oblicze i zapoluje na jakąś ofiarę...
Jazy, nawet te malutkie, są szczególnie wredne i owianę złą sławą, bo z dużą siłą wciągają pod wodę i potem mielą w kółko tym co chwyciły w swe łapska. Ponoć, żeby się wyrwać z takiego jazowego kołowrotu trzeba nie płynąć ku powierzchni, ale jak najblizej dna, bo tam siła wody jest mniejsza. No ale widać nie jest to takie proste...
Mija kilka dni jak znów wracamy na Oławkę. Tym razem w innej nieco ekipie, bo kabak został u dziadków, a nam będzie towarzyszyć tata i brat toperza.
Od rana zarzucają nas alertami: "Dziś upiorny upał. Unikaj słońca, wysiłku fizycznego i odwodnienia". Zrezygnuj z życia - tak będzie dla ciebie najbezpieczniej....
Stoimy pod drzewem. Leje. Krótki acz intensywny opad z pluskiem uderza w rzeczną toń i okoliczne szuwary. Ciemne barwy horyzontu i chłodny wiatr będą nam towarzyszyć cały spływ. Ot - równoległe rzeczywistości z ekranu telefonu i świata namacalnego znów się totalnie rozjechały. Zresztą nie pierwszy raz...
Ponowne spotkanie z naszą rzeką jest więc krańcowo inne niż tydzień temu. Zniknęły robaczki i duszny aromat butwiejących roślin. Jest ponuro, jakby trochę jesiennie. Mroczne tunele trzcin i granat szybko sunących chmur. Suche konary nadbrzeżnych drzew wyciągają się ku niebu, jakby chciały te chmury złapać.
Krwiożercze słońce tym razem znów nas nie zabiło, a kurtki się bardzo przydały.
Zwykle nad głowami mamy dach z trzcin, ale nieraz i drzewa pochylają się nad wodą.
Największy deszcz przeczekujemy w ulubionej zatoczce.
Piknik
Brodząc wśród traw...
A tu się zaciął obiektyw - ale wyszło dosyć ciekawie
I tak to było na tych spływach
To co mamy w zasięgu ręki potrafi bardzo zaskoczyć, a pozory często mylą.
Zaczyna się niepozornie. W miejscu, które dobrze znamy i mijaliśmy setki razy.
Jednak dopiero w tym roku po raz pierwszy się dowiadujemy, że można tu wypożyczyć kajaki na spływ do Siechnic.( https://znurtem.pl )
Zaczyna się normalnie - ot taka rzeka jakiej się spodziewaliśmy.
Dzielna ekipa w komplecie!
Płyniemy... Brzegi stają się coraz mocniej zarosłe tatarakiem. Gęsty tunel szuwarów momentami zamyka się nam nad głowami. Prześwit pomiędzy bujną roślinnością niekiedy spada poniżej metra i jest dokładnie taki, że mieści się tam jeden kajak. Z trzcin sypią się na nas dziwne robaczki - jaskrawo zielone, maleńkie gąsieniczki, które wprawdzie nie gryzą, ale poruszając się straszliwie łaskoczą. Wodne trawy falują w toni lub płyną po powierzchni, próbując wyprzedzić nasze pływadła.
Przez prawie 4 godziny nie widzimy ludzkich osad. Jedynie mosty i druty przypominają nam, że otacza nas cywilizacja.
Czasem na trasie występują urozmaicenia np. widać drzewa.
Pod jednym takowym, malowniczo wygiętym, robimy sobie popas. Ogólnie mało jest miejsc, gdzie można dogodnie przybić do brzegu i w miarę suchą nogą wyjść na ląd.
Mijamy też sporo suchych drzew, zastanawiąjąc się co jest przyczyną ich padnięcia. Czy za bardzo je podlewa i korzenie im przegniły? Czy może okresowo woda w rzeczce jest, oględnie mówiąc, niezbyt czysta, bo coś spuścili?
Są też gdzieniegdzie suche trzciny.
Pewnie by się nieźle jarały. Oglądałam kiedyś taki przerażający filmik, chyba znad delty Dunaju, gdzie łodzie płyną wąską odnogą, a po bokach płoną trzcinowiska. Do tego dym i blask odbijający się w wodzie. Jak z innego świata - widok upiorny, acz mający w sobie też coś fascynującego (zwłaszcza jak się podziwia siedząc w fotelu). Biorąc pod uwagę, że filmik trafił do netu - to chyba jednak przeżyli.
W płytszych zatoczkach możemy się nacieszyć pływającymi liśćmi jakiś grążelopodobnych roślinek.
A tu jakiejś rzęsy narosło.
Bardziej mnie też cieszą kłęby wodnej trawy, z której staram się robić wszelaki użytek!
Używam jej też do maskowania kajaka. Bo on taki plastikowy, z jakimiś numerkami/napisami - psuł mi zdjecia!
Z ptactwa tylko jeden łabędź się trafił. Bobrów czy jakiś innych wydrowatych też nie stwierdzono.
Drugi raz wyłazimy na skarpę wśród pól.
Krajobraz urozmaicają czasem mijane mosty.
Zaraz za kolejowym kończy się nasz spływ. Bo dalej jest jaz.
Kilkanaście lat temu doszło tu do wypadku - kajak przegapił miejsce parkowania i zleciał z jazu. Roztrzepani kajakowicze przeżyli, natomiast organizator spływu, który skoczył im na pomoc już nie... Daje do myślenia, że taka mała, spokojna, sielankowa rzeczka też czasem pokazuje swe mroczne oblicze i zapoluje na jakąś ofiarę...
Jazy, nawet te malutkie, są szczególnie wredne i owianę złą sławą, bo z dużą siłą wciągają pod wodę i potem mielą w kółko tym co chwyciły w swe łapska. Ponoć, żeby się wyrwać z takiego jazowego kołowrotu trzeba nie płynąć ku powierzchni, ale jak najblizej dna, bo tam siła wody jest mniejsza. No ale widać nie jest to takie proste...
Mija kilka dni jak znów wracamy na Oławkę. Tym razem w innej nieco ekipie, bo kabak został u dziadków, a nam będzie towarzyszyć tata i brat toperza.
Od rana zarzucają nas alertami: "Dziś upiorny upał. Unikaj słońca, wysiłku fizycznego i odwodnienia". Zrezygnuj z życia - tak będzie dla ciebie najbezpieczniej....
Stoimy pod drzewem. Leje. Krótki acz intensywny opad z pluskiem uderza w rzeczną toń i okoliczne szuwary. Ciemne barwy horyzontu i chłodny wiatr będą nam towarzyszyć cały spływ. Ot - równoległe rzeczywistości z ekranu telefonu i świata namacalnego znów się totalnie rozjechały. Zresztą nie pierwszy raz...
Ponowne spotkanie z naszą rzeką jest więc krańcowo inne niż tydzień temu. Zniknęły robaczki i duszny aromat butwiejących roślin. Jest ponuro, jakby trochę jesiennie. Mroczne tunele trzcin i granat szybko sunących chmur. Suche konary nadbrzeżnych drzew wyciągają się ku niebu, jakby chciały te chmury złapać.
Krwiożercze słońce tym razem znów nas nie zabiło, a kurtki się bardzo przydały.
Zwykle nad głowami mamy dach z trzcin, ale nieraz i drzewa pochylają się nad wodą.
Największy deszcz przeczekujemy w ulubionej zatoczce.
Piknik
Brodząc wśród traw...
A tu się zaciął obiektyw - ale wyszło dosyć ciekawie
I tak to było na tych spływach
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Adrian pisze:Oglądając zdjęcia, to jakbyście byli w jakiś tropikalnych krajach, tylko czekać aż z krzaczorów wyskoczy jakiś witkong
Ktos mi to własnie pisał "delta Mekongu, rok 1965"
W życiu bym nie powiedziala, ze mam to kilometr od domu! No może półtora...
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Aż sprawdziłem na mapie jak płynie ta rzeka i jestem w szoku, że taka dżungla jest pośród zabudowań.
Świat gór! Aby go nazwać swoim, trzeba zainwestować znacznie więcej niż krótkotrwałą radość oczu. I może dlatego właśnie człowiek naprawdę kochający góry chce znosić trudy, wyrzeczenia i niebezpieczeństwa na ich skalnych szlakach
marekw pisze:Świetny spływ,bardzo mi się spodobała ta rzeczka.Jak tam jest głęboko,non stop się płynie czy trzeba czasem opuścić kajak?Może uda się tam w tym roku zagościć,ponieważ bardzo spodobało się moim dziewczynom.Organizują powrót na miejsce startu?
Na tym odcinku Oława- Siechnice nie trzeba wysiadac z kajaka, mozna plynac caly czas. Jesli ktos ma ochote wysiaść to sa 2-3 dogodne zejscia na brzeg.
Rzeczka miejscami jest po kolana, a miejscami zakrywa z głową. Acz lepiej w ogole nie łazić po dnie bo jest muliste (jak sprawdzalismy raz to pol wiosła weszło w muł. Organizatorzy tez mowili zeby zabierac buty do wody bo ponoc jest duzo szkła.
Organizują transport na miejsce startu dla kierowców. Bo tak to jest pomyslane, ze niby ekipa ma zostawic auto w Oławie, spłynąć, potem ognisko, kielbaski na mecie a kierowce odwożą po auto na miejsce startu. Nas odwiezli w komplecie, no bo jak mieszkamy na miejscu startu to nijak inaczej nie pasuje.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Coldman pisze:Aż sprawdziłem na mapie jak płynie ta rzeka i jestem w szoku, że taka dżungla jest pośród zabudowań.
Nie chce sie wierzyc nie? A tu płyniesz kilka godzin i nie widzisz oznak cywilizacji - no oprcz mostów i kabli.
Takie duże drzewa nad wodą usychają przez kormorany, ale nie wiem, występują tam?
Nad Odrą wystepuja, to pewnie tu tez. Az osobiscie nie widzialam ich nad ta rzeką
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 14 gości