Beskid Chmurny (2023) - z Soli do Suchej Beskidzkiej
Beskid Chmurny (2023) - z Soli do Suchej Beskidzkiej
Był plan wycieczki w inne tereny. Jednak koło czwartku okazuje się, że wyjazd w początkowej, od dawna zaplanowanej formie, nie wypali. Trzeba było więc na szybko wdrażać plan awaryjny. Tak padło na Beskidy i okolice w sporej części już nam znane, ale odwiedzane kilkanaście czy nawet dwadzieścia lat temu. Zerkniemy więc na ile się zmieniły. Będzie więc nieraz nieco sentymentalnie
Po drodze, wyglądając z okien pociągu, już po raz kolejny widzimy tą sympatyczną spelunkę. Chyba Czechowice to były. Może kiedyś będzie okazja tam zajrzeć?
W Żywcu mamy z godzinę na przesiadkę. W sam raz, żeby zjeść ziemniaczki...
... rzucić okiem na ciekawe lampy dworcowe...
i na opuszczone wagony z podobizną wściekłego królika położone w przystacyjnych zaułkach.
Wysiadamy w Soli. Stąd tuptamy pieszo.
Kawałek idziemy torami pod baczną obserwacją lokalnych dżentelmenów siedzących na tyłach sklepu. Wspinamy się początkowo przez łąki, potem droga nurkuje w las. Pogoda, oględnie mówiąc, nieco się psuje...
Tuptamy przez pagórek zwany Łysica i co chwilę nam dolewa. Jest jakiś taki cykl deszczu, że 10 minut pada, na 10 minut przestaje i zaś sik! Człowiek więc nie wie czy ubierać kurtkę czy ściągać. Jednocześnie jest straszna duchota, a my leziemy pod górkę, więc i tak jesteśmy cali mokrzy.
Schodzimy w kierunku Rycerki. Czasem nam nawet błyśnie słońce.
Znad łąk podnoszą się mgliste opary i atmosfera jest ogólnie mocno dżunglowata.
Droga przez miejscowość o dziwo karmi nas miłymi dla oka widokami.
Mijamy wrośnięte w zieleń pojazdy...
... i takowe całkiem na chodzie
Mijamy rzeczne wyspy...
i utopione w lesie podmurówki jakiś zabudowań.
Pniemy się w górę i w końcu zaczynają się wyłaniać widoczki. Pojawiają się też podmuchy wiatru, które trochę przepędzają wszechobecną, przedburzową duchotę.
Docieramy na Praszywkę. Co ciekawe - szczyt jest wyraźnie wykoszony.
Ponoć taka jest ostatnio moda, aby hale nie zarosły. W sumie sama nie wiem czy to dobrze czy źle, ale wygląda nieco niepokojąco, jakby się rozbijac u kogoś na polu albo w ogrodzie - nie przepadamy za biwakowaniem na takiej totalnej patelni. Idziemy więc z namiotem nieco poniżej, coby się chociaż przytulić jedną stroną do ściany lasu i nieco wyższych zarośli.
Ognisko palimy na szczycie, w wyraźnie popularnym do tego celu miejscu. Nie tak łatwo jest utrzymać ogień po tych wszystkich dzisiejszych ulewach. Co się rozpali to zaraz gaśnie. I tylko dymu nie brakuje, ale dobre i to!
W oddali przewalają się burze i wyraźnie ostro leje to tu, to tam. Chmury się kotłują jakby się wściekły, a pomruk grzmotów odbija się echem kilkukrotnie po górach, więc ciężko oszacować, z której strony burza tym razem nadchodzi.
Nas na szczęście te paskudztwa ominęły - momentami nawet pojawia się słoneczko, podświetlając ciekawie wszelakie chmurzyska.
Udaje się wysuszyć mokre ciuchy - trochę na ognisku, trochę na wietrze.
W przedwieczornej porze sie całkiem rozpogadza, umożliwiając nam nacieszenie się ciepłymi kolorami okolicy.
Zachód słońca też mamy stąd całkiem przyjemny
Poranny rozgardiasz. I chyba właśnie chmury się rozwiały i coś nowego się wyłoniło z horyzontów
Tak, tak! Widoki sprzed namiotu całkiem dopisują - i te bliższe...
I te dalsze również są całkiem akceptowalne.
Jakaś dziwna roślina...
Mijamy bazę na przełęczy Przysłop Potócki. Trochę osób się tam kręci. Jak przystało na "bazę studencką" dominują rozwrzeszczane dzieci i ujadające psy. Jak widać studenci już dawno przenieśli się gdzie indziej, zostały tylko historyczne nazwy nie mające zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością.
Nocowalismy tu w czerwcu 2005. Wtedy nie było tu jeszcze żadnej "bazy". Były dwie zapomniane bacówki i gdzieś w oddali jakaś hala, mająca chyba kiedyś coś współnego z owcami.
Nad bazą natrafiamy na szeroką, jezdną drogę, której nie ma na mojej lekko przeterminowanej mapie. Pewnie do wywózki drewna ją zrobili. Okoliczne widoki zdają się tą tezę potwierdzać - dokładnie widać skąd wywieziono drzewa. Zewsząd...
Stoi tu też kilkanaście osobowych aut. Już wiemy jak dzieci i psy dotarły na bazę
Podejście na Bendoszkę jest błotniste i widokowe. Używamy też na jagodach, zwłaszcza toperz jako ich główny miłośnik. Bo ja to jestem raczej od malin i tego roku nie miałam zbyt dużej wyżerki.
Na szczycie jest sporo ludzi, więc szybko się zwijamy. Ot uroki niedzielnych wycieczek - np. cieżko zrobić zdjęcie, żeby ktoś nie wlazł w kadr. Ale spoko, nie denerwujmy się, jeszcze kilka godzin... A od jutra da się żyć!
Wiata z gatunku tych mocno przewiewnych. No ale wiadomo - lepsza taka niż żadna! Poprzednio jak tu byliśmy (14 lat temu) to chyba nic nie było.
Krzyż na szczycie postawili jacyś miłośnicy liczb.
Z ulgą opuszczamy szczyt pełen kociokwiku, a kamulcowa droga i szum płowych traw szybko poprawiają humor
W schronisku na Przegibku byłam dwa razy. Raz przewineliśmy się tu z rajdem SKPB, w jakąś majową noc roku 2002. Potem w listopadzie 2009 był zlot forum e-góry ( https://goo.gl/photos/kb1GvMAVECsiotcd9 ) Teraz wpadamy na chwilę, bo szukamy naleśników z jagodami Mają tu megafon jak na peronie, który informuje o wydawanych posiłkach, ale najpierw robi donośne PIP PIP, coby chyba nikt nie przeoczył. Coś im się też przesterowało z głośnością. Jego jazgot słychać jeszcze kilometr dalej.
Przechodzimy przez przysiółek Przegibek i przez ułamek sekundy mamy okazję zobaczyć wycinek dawnej wsi, z drewnianymi domkami i babuszką zbierającą zioła.
Skądinad przewalone mieć tu letni domek. Ktoś sobie przyjeżdża odpocząć i musi cały czas słuchać tego szczekającego megafonu ze schroniska.
Tuptamy zboczem góry, przez chaszcze i zwalone pnie. Bardzo przyjemny szlak - taki z powiewem dzikości
Jest chyba godzina 15 czy 16? Nie tak późno. Ale gdzieś tu, między Przegibkiem a Rycerzową, definitywnie zakończył się weekend. Od tej chwili są to zupełnie inne góry.
cdn
Po drodze, wyglądając z okien pociągu, już po raz kolejny widzimy tą sympatyczną spelunkę. Chyba Czechowice to były. Może kiedyś będzie okazja tam zajrzeć?
W Żywcu mamy z godzinę na przesiadkę. W sam raz, żeby zjeść ziemniaczki...
... rzucić okiem na ciekawe lampy dworcowe...
i na opuszczone wagony z podobizną wściekłego królika położone w przystacyjnych zaułkach.
Wysiadamy w Soli. Stąd tuptamy pieszo.
Kawałek idziemy torami pod baczną obserwacją lokalnych dżentelmenów siedzących na tyłach sklepu. Wspinamy się początkowo przez łąki, potem droga nurkuje w las. Pogoda, oględnie mówiąc, nieco się psuje...
Tuptamy przez pagórek zwany Łysica i co chwilę nam dolewa. Jest jakiś taki cykl deszczu, że 10 minut pada, na 10 minut przestaje i zaś sik! Człowiek więc nie wie czy ubierać kurtkę czy ściągać. Jednocześnie jest straszna duchota, a my leziemy pod górkę, więc i tak jesteśmy cali mokrzy.
Schodzimy w kierunku Rycerki. Czasem nam nawet błyśnie słońce.
Znad łąk podnoszą się mgliste opary i atmosfera jest ogólnie mocno dżunglowata.
Droga przez miejscowość o dziwo karmi nas miłymi dla oka widokami.
Mijamy wrośnięte w zieleń pojazdy...
... i takowe całkiem na chodzie
Mijamy rzeczne wyspy...
i utopione w lesie podmurówki jakiś zabudowań.
Pniemy się w górę i w końcu zaczynają się wyłaniać widoczki. Pojawiają się też podmuchy wiatru, które trochę przepędzają wszechobecną, przedburzową duchotę.
Docieramy na Praszywkę. Co ciekawe - szczyt jest wyraźnie wykoszony.
Ponoć taka jest ostatnio moda, aby hale nie zarosły. W sumie sama nie wiem czy to dobrze czy źle, ale wygląda nieco niepokojąco, jakby się rozbijac u kogoś na polu albo w ogrodzie - nie przepadamy za biwakowaniem na takiej totalnej patelni. Idziemy więc z namiotem nieco poniżej, coby się chociaż przytulić jedną stroną do ściany lasu i nieco wyższych zarośli.
Ognisko palimy na szczycie, w wyraźnie popularnym do tego celu miejscu. Nie tak łatwo jest utrzymać ogień po tych wszystkich dzisiejszych ulewach. Co się rozpali to zaraz gaśnie. I tylko dymu nie brakuje, ale dobre i to!
W oddali przewalają się burze i wyraźnie ostro leje to tu, to tam. Chmury się kotłują jakby się wściekły, a pomruk grzmotów odbija się echem kilkukrotnie po górach, więc ciężko oszacować, z której strony burza tym razem nadchodzi.
Nas na szczęście te paskudztwa ominęły - momentami nawet pojawia się słoneczko, podświetlając ciekawie wszelakie chmurzyska.
Udaje się wysuszyć mokre ciuchy - trochę na ognisku, trochę na wietrze.
W przedwieczornej porze sie całkiem rozpogadza, umożliwiając nam nacieszenie się ciepłymi kolorami okolicy.
Zachód słońca też mamy stąd całkiem przyjemny
Poranny rozgardiasz. I chyba właśnie chmury się rozwiały i coś nowego się wyłoniło z horyzontów
Tak, tak! Widoki sprzed namiotu całkiem dopisują - i te bliższe...
I te dalsze również są całkiem akceptowalne.
Jakaś dziwna roślina...
Mijamy bazę na przełęczy Przysłop Potócki. Trochę osób się tam kręci. Jak przystało na "bazę studencką" dominują rozwrzeszczane dzieci i ujadające psy. Jak widać studenci już dawno przenieśli się gdzie indziej, zostały tylko historyczne nazwy nie mające zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością.
Nocowalismy tu w czerwcu 2005. Wtedy nie było tu jeszcze żadnej "bazy". Były dwie zapomniane bacówki i gdzieś w oddali jakaś hala, mająca chyba kiedyś coś współnego z owcami.
Nad bazą natrafiamy na szeroką, jezdną drogę, której nie ma na mojej lekko przeterminowanej mapie. Pewnie do wywózki drewna ją zrobili. Okoliczne widoki zdają się tą tezę potwierdzać - dokładnie widać skąd wywieziono drzewa. Zewsząd...
Stoi tu też kilkanaście osobowych aut. Już wiemy jak dzieci i psy dotarły na bazę
Podejście na Bendoszkę jest błotniste i widokowe. Używamy też na jagodach, zwłaszcza toperz jako ich główny miłośnik. Bo ja to jestem raczej od malin i tego roku nie miałam zbyt dużej wyżerki.
Na szczycie jest sporo ludzi, więc szybko się zwijamy. Ot uroki niedzielnych wycieczek - np. cieżko zrobić zdjęcie, żeby ktoś nie wlazł w kadr. Ale spoko, nie denerwujmy się, jeszcze kilka godzin... A od jutra da się żyć!
Wiata z gatunku tych mocno przewiewnych. No ale wiadomo - lepsza taka niż żadna! Poprzednio jak tu byliśmy (14 lat temu) to chyba nic nie było.
Krzyż na szczycie postawili jacyś miłośnicy liczb.
Z ulgą opuszczamy szczyt pełen kociokwiku, a kamulcowa droga i szum płowych traw szybko poprawiają humor
W schronisku na Przegibku byłam dwa razy. Raz przewineliśmy się tu z rajdem SKPB, w jakąś majową noc roku 2002. Potem w listopadzie 2009 był zlot forum e-góry ( https://goo.gl/photos/kb1GvMAVECsiotcd9 ) Teraz wpadamy na chwilę, bo szukamy naleśników z jagodami Mają tu megafon jak na peronie, który informuje o wydawanych posiłkach, ale najpierw robi donośne PIP PIP, coby chyba nikt nie przeoczył. Coś im się też przesterowało z głośnością. Jego jazgot słychać jeszcze kilometr dalej.
Przechodzimy przez przysiółek Przegibek i przez ułamek sekundy mamy okazję zobaczyć wycinek dawnej wsi, z drewnianymi domkami i babuszką zbierającą zioła.
Skądinad przewalone mieć tu letni domek. Ktoś sobie przyjeżdża odpocząć i musi cały czas słuchać tego szczekającego megafonu ze schroniska.
Tuptamy zboczem góry, przez chaszcze i zwalone pnie. Bardzo przyjemny szlak - taki z powiewem dzikości
Jest chyba godzina 15 czy 16? Nie tak późno. Ale gdzieś tu, między Przegibkiem a Rycerzową, definitywnie zakończył się weekend. Od tej chwili są to zupełnie inne góry.
cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Mijamy bazę na przełęczy Przysłop Potócki. Trochę osób się tam kręci. Jak przystało na "bazę studencką" dominują rozwrzeszczane dzieci i ujadające psy. Jak widać studenci już dawno przenieśli się gdzie indziej, zostały tylko historyczne nazwy nie mające zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością.
ja mam zupełnie inne wrażenia z tej bazy. Jak dla mnie to jedna z najspokojniejszych baz w Beskidach: psa tam chyba nigdy nie widziałem, podobnie jak rozwrzeszczanych dzieci. Zazwyczaj było tam wręcz... nudno, że nie było z kim przy ognisku posiedzieć. Nazwa ma jak najbardziej nazwę wspólną z rzeczywistością, bo prowadzi ją oddział uczelniany (wbrew pozorom w tej nazwie chodziło o jednostki prowadzące, a nie odwiedzających), a studenci... cóż. Dla większości z nich pewno jest zbyt prymitywna, studenci ogólnie rzadko jeżdżą w takie miejsca pozbawione wygód
Generalnie Worek Raczański, a zwłaszcza okolice Przegibka, to bardzo popularne miejsce, łatwo dostępne, bo z doliny to spacerek, więc tam zawsze jest tłocznie. Ale dla mnie to jedno z najfajniejszych miejsc w tej części gór.
Ostatnio zmieniony 2023-12-06, 14:03 przez Pudelek, łącznie zmieniany 3 razy.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
ja mam zupełnie inne wrażenia z tej bazy. Jak dla mnie to jedna z najspokojniejszych baz w Beskidach: psa tam chyba nigdy nie widziałem, podobnie jak rozwrzeszczanych dzieci. Zazwyczaj było tam wręcz... nudno, że nie było z kim przy ognisku posiedzieć.
Moje obserwacje bazy trwały około minuty, wiec moga byc obarczone błędem. Chcielismy sie tam zatrzymac na drugie sniadanie i sobie upiec grzanki na ognisku, ale kociokwik był na tyle duzy, ze stwierdzilismy ze wolimy isc dalej.
Moze akurat byl jakis zorganizowany zlot wielodzietnych rodzin albo zlot "z psem w gory"? Sznur zaparkowanych zderzak w zderzak aut lekko powyzej moglby sugerowac ze to jakas jedna ekipa zjechala akurat na ten weekend.
Generalnie Worek Raczański, a zwłaszcza okolice Przegibka, to bardzo popularne miejsce, łatwo dostępne, bo z doliny to spacerek, więc tam zawsze jest tłocznie.
Co ciekawe najbardziej ludnym miejscem była Bendoszka! Na Praszywce nie spotkalismy kompletnie nikogo (sobotni wieczor!), idac z Soli do Praszywki tez tylko miejscowych. Na Przegibku w schronisku o dziwo tłoku nie bylo, moze z kilkanascie osob. No a za Przegibkiem to juz calkiem pusto. Na Rycerzowej to wiatr hulał. Za to na Muncule było gęsto od...owiec... grrrrr... No dobra, ale nie uprzedzajmy faktow
Adrian pisze:Ładnie to tak robić sikającemu panu zdjęcie z ukrycia
To sie nazywa bohater drugego planu Dopiero w domu na komputerze go zobaczylam! Aparat z duzym zoomem nieraz powoduje posiadanie zabawnych zdjęc. Na greckiej plazy np. zrobilam zdjecie skał i zupełnie nie widziałam, ze przed skałami dwóch panów się bardzo ochoczo zabawia, bedac w pelnej nieswiadomosci czyhajacego niebezpieczenstwa!
Adrian pisze:Fajna miejscówka na nocleg, możesz podrzucić mapkę z tym miejscem ?
Było to chyba gdzies tu:
https://www.google.pl/maps/place/49°27'12.8%22N+19°02'29.0%22E/@49.453743,19.0333121,1542m/data=!3m1!1e3!4m4!3m3!8m2!3d49.453542!4d19.041398?entry=ttu
Nie wiem czemu link sie nie chce wkleic, ale jak sie go skopiuje i wklei to u mnie dziala.
Adrian pisze:Studencka baza mi się akurat kojarzy ze spokojem, bo byłem tam poza sezonem, nawet się wbiłem do jednej z bacówek na kawkę
Pewnie zalezy jak sie trafi!
Ostatnio zmieniony 2023-12-06, 15:46 przez buba, łącznie zmieniany 5 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
buba pisze:Moze akurat byl jakis zorganizowany zlot wielodzietnych rodzin albo zlot "z psem w gory"? Sznur zaparkowanych zderzak w zderzak aut lekko powyzej moglby sugerowac ze to jakas jedna ekipa zjechala akurat na ten weekend.
to może coś wyjaśniać - jak się zjeżdżają ludzie samochodami do bazy, to bywa różnie. A gdzie konkretnie one stały?
Co ciekawe najbardziej ludnym miejscem była Bendoszka! Na Praszywce nie spotkalismy kompletnie nikogo (sobotni wieczor!), idac z Soli do Praszywki tez tylko miejscowych. Na Przegibku w schronisku o dziwo tłoku nie bylo, moze z kilkanascie osob. No a za Przegibkiem to juz calkiem pusto
to też mnie nie dziwi. Z Soli prawie nikt nie chodzi, ja sam najczęściej chodziłem tam z Rycerki. A że niedziela to Bendoszka, krzyż i wszystko jasne
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Musisz skopiować cały. A najlepiej z tego w google wziąć same współrzędne i wrzucić na mapy.cz, tam to widać dokładnie gdzie byli
49°27'12.8"N 19°02'29.0"E
49°27'12.8"N 19°02'29.0"E
Ostatnio zmieniony 2023-12-06, 18:39 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Widzę, że przy tej wiacie na bendoszce coś czasami zrobią
Świetna wycieczka, worek raczański jest bardzo urokliwy.
Świetna wycieczka, worek raczański jest bardzo urokliwy.
Świat gór! Aby go nazwać swoim, trzeba zainwestować znacznie więcej niż krótkotrwałą radość oczu. I może dlatego właśnie człowiek naprawdę kochający góry chce znosić trudy, wyrzeczenia i niebezpieczeństwa na ich skalnych szlakach
Adrian pisze:Nie wiem czemu link sie nie chce wkleic, ale jak sie go skopiuje i wklei to u mnie dziala.
Niestety się nie otwiera.
No to niestety nie umiem wkleić mapy Ale tu masz namiar mniej wiecej gdzie to miejsce było: 49.453556, 19.041389
O dzieki wielkie! Nigdy go wczesniej nie widziałam i wydawał mi sie strasznie dziwny - jak jakas roslina egzotyczna, ktora uciekła z ogrodu botanicznego!
Pudelek pisze:A gdzie konkretnie one stały?
Przy takiej szerokiej drodze na południe od bazy - bardzo blisko.
Gdzies tu: 49.440742, 19.045717
Coldman pisze:Widzę, że przy tej wiacie na bendoszce coś czasami zrobią
Wyraznie byla jakas naprawa dachu!
Świetna wycieczka, worek raczański jest bardzo urokliwy.
Zdecydowanie fajne tereny - miło było w nie wrocic po wielu latach nieobecnosci!
Pudelek pisze:A że niedziela to Bendoszka, krzyż i wszystko jasne
A wlasnie! Moze to byly niedzielne pielgrzymki do krzyza!
Ostatnio zmieniony 2023-12-06, 20:43 przez buba, łącznie zmieniany 6 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Pudelek pisze:Mijamy bazę na przełęczy Przysłop Potócki. Trochę osób się tam kręci. Jak przystało na "bazę studencką" dominują rozwrzeszczane dzieci i ujadające psy. Jak widać studenci już dawno przenieśli się gdzie indziej, zostały tylko historyczne nazwy nie mające zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością.
ja mam zupełnie inne wrażenia z tej bazy. Jak dla mnie to jedna z najspokojniejszych baz w Beskidach: psa tam chyba nigdy nie widziałem, podobnie jak rozwrzeszczanych dzieci. Zazwyczaj było tam wręcz... nudno, że nie było z kim przy ognisku posiedzieć. Nazwa ma jak najbardziej nazwę wspólną z rzeczywistością, bo prowadzi ją oddział uczelniany (wbrew pozorom w tej nazwie chodziło o jednostki prowadzące, a nie odwiedzających), a studenci... cóż. Dla większości z nich pewno jest zbyt prymitywna, studenci ogólnie rzadko jeżdżą w takie miejsca pozbawione wygód
Generalnie Worek Raczański, a zwłaszcza okolice Przegibka, to bardzo popularne miejsce, łatwo dostępne, bo z doliny to spacerek, więc tam zawsze jest tłocznie. Ale dla mnie to jedno z najfajniejszych miejsc w tej części gór.
Ja spędziłem w bazie najlepsze 3 dni w pandemii covidu.
To było w czasie tego durnego zakazu wchodzenia do lasów.
Zero innych ludzi, czuliśmy się jak panowie na włościach.
Jedyny minus, że trzeba było schodzić w dolinę do sklepu odnawiać zapasy.
W każdym razie okolica bardzo klimatyczna
A co do mordowni z pierwszego zdjęcia relacji potwierdzam. To faktycznie Czechowice, ale baru bardzo nie polecam 😜 są lepsze.
maurycy pisze:Ja spędziłem w bazie najlepsze 3 dni w pandemii covidu.
To było w czasie tego durnego zakazu wchodzenia do lasów.
Zero innych ludzi, czuliśmy się jak panowie na włościach.
Jedyny minus, że trzeba było schodzić w dolinę do sklepu odnawiać zapasy.
W każdym razie okolica bardzo klimatyczna
Wierze ze musial to byc bardzo klimatyczny pobyt!
maurycy pisze:To faktycznie Czechowice, ale baru bardzo nie polecam
A co z nim nie tak? Dolewają siki do piwa czy rzeczywiscie można wyjsc z widelcem w plecach?
maurycy pisze:są lepsze.
Daj znac jakie! Zapisze sobie i a nuz bedzie kiedys okazja odwiedzic!
Adrian pisze:Buba, a nie wiesz czy to źródło które by miało być poniżej, tam jest ?
Niestety nie mam pojecia. Mielismy dosc wody, wiec nie szukalismy nic po okolicy.
laynn pisze:Aż miło w te mrozy poczytać wycieczkę z ciepłego okresu. Czekam na kolejne części
Mi tez milo piszac i przegladajac zdjecia. Choc na chwile czlowiek sie przenosi w piekny, cieply czas!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Fajnie, jest wracać do letnich włóczęg teraz, gdy za oknem taka zima...
Będzie co czytać ale... początek wycieczki macie taki sam jak ja wędrowałem w lipcu. Pogoda była podobna, stan skoszenia trawy na Praszywce podobny... Znając życie pewnie zaś minęliśmy się o kilka dni i byliśmy w tych samych miejscach Miałaś dawać znać że ruszasz, może by się udało przejść choć fragment
Najgorszy rodzaj deszczu podczas wędrówki... Bo nie wiesz co robić. Ja czasem wyciągam wtedy płaszcz z plecaka i idę z nim w ręce, strasząc deszcz. Czasem działa i przestaje całkowicie
Moim zdaniem dobrze, że koszą jeśli nie ma wypasu owiec, bo za parę lat wszystko by zarosło i nie byłoby widoków.. więc Beskidy straciłyby dużo w krajobrazie. Praszywka świetne miejsce, widoczki miejsce na ognisko. Siedziałem tam i myślałem o nocce pod namiotem. Zachód słońca, wschód... to byłoby coś
Wtedy właśnie spałem na tej bazie i nocleg wspominam tam bardzo sympatycznie. Co prawda było kilkoro dzieciaków i jeden pies, ale wieczorem poszły spać i zrobiło się bardzo sympatycznie. W ruch poszła gitara, grzechotki wszelkiego rodzaju, harmonijki, śpiewniki... i tak śpiewaliśmy przy ognisku do 2 w nocy
Przy weekendach i bazach z łatwym dojazdem to niestety coraz powszechniejsze zjawisko, że zjeżdzają się tam autami...
Wiata z dachem z folii, no długo to nie wytrzyma
Ja za to z ostatnim pobytem na Przegibku mam takie wspomnienie, że narobiłem rabanu na całe schronisko roztrzaskując w drobny mak miskę po zupie
Jak ja lubię te zjawisko gdy w letni dzień, nawet weekendowy w dość popularnych miejscach przychodzi nagle taka godzina, właśnie ok 16, że nagle ruch turystów zamiera. Góry pustoszeją, spotyka się jedynie pojedyncze osoby... A do wieczora przecież jeszcze 4-5 h i można wędrować. Dlatego lubię chodzić po południu w góry
Początek w Waszych klimatach... czekam na dalsze części
Będzie co czytać ale... początek wycieczki macie taki sam jak ja wędrowałem w lipcu. Pogoda była podobna, stan skoszenia trawy na Praszywce podobny... Znając życie pewnie zaś minęliśmy się o kilka dni i byliśmy w tych samych miejscach Miałaś dawać znać że ruszasz, może by się udało przejść choć fragment
Tuptamy przez pagórek zwany Łysica i co chwilę nam dolewa. Jest jakiś taki cykl deszczu, że 10 minut pada, na 10 minut przestaje i zaś sik! Człowiek więc nie wie czy ubierać kurtkę czy ściągać. Jednocześnie jest straszna duchota, a my leziemy pod górkę, więc i tak jesteśmy cali mokrzy.
Najgorszy rodzaj deszczu podczas wędrówki... Bo nie wiesz co robić. Ja czasem wyciągam wtedy płaszcz z plecaka i idę z nim w ręce, strasząc deszcz. Czasem działa i przestaje całkowicie
Docieramy na Praszywkę. Co ciekawe - szczyt jest wyraźnie wykoszony.
Ognisko palimy na szczycie, w wyraźnie popularnym do tego celu miejscu. Nie tak łatwo jest utrzymać ogień po tych wszystkich dzisiejszych ulewach. Co się rozpali to zaraz gaśnie. I tylko dymu nie brakuje, ale dobre i to!
Moim zdaniem dobrze, że koszą jeśli nie ma wypasu owiec, bo za parę lat wszystko by zarosło i nie byłoby widoków.. więc Beskidy straciłyby dużo w krajobrazie. Praszywka świetne miejsce, widoczki miejsce na ognisko. Siedziałem tam i myślałem o nocce pod namiotem. Zachód słońca, wschód... to byłoby coś
Mijamy bazę na przełęczy Przysłop Potócki. Trochę osób się tam kręci. Jak przystało na "bazę studencką" dominują rozwrzeszczane dzieci i ujadające psy. Jak widać studenci już dawno przenieśli się gdzie indziej, zostały tylko historyczne nazwy nie mające zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością.
Wtedy właśnie spałem na tej bazie i nocleg wspominam tam bardzo sympatycznie. Co prawda było kilkoro dzieciaków i jeden pies, ale wieczorem poszły spać i zrobiło się bardzo sympatycznie. W ruch poszła gitara, grzechotki wszelkiego rodzaju, harmonijki, śpiewniki... i tak śpiewaliśmy przy ognisku do 2 w nocy
Stoi tu też kilkanaście osobowych aut. Już wiemy jak dzieci i psy dotarły na bazę
Przy weekendach i bazach z łatwym dojazdem to niestety coraz powszechniejsze zjawisko, że zjeżdzają się tam autami...
Wiata z gatunku tych mocno przewiewnych. No ale wiadomo - lepsza taka niż żadna! Poprzednio jak tu byliśmy (14 lat temu) to chyba nic nie było.
Wiata z dachem z folii, no długo to nie wytrzyma
Ja za to z ostatnim pobytem na Przegibku mam takie wspomnienie, że narobiłem rabanu na całe schronisko roztrzaskując w drobny mak miskę po zupie
Jest chyba godzina 15 czy 16? Nie tak późno. Ale gdzieś tu, między Przegibkiem a Rycerzową, definitywnie zakończył się weekend. Od tej chwili są to zupełnie inne góry.
Jak ja lubię te zjawisko gdy w letni dzień, nawet weekendowy w dość popularnych miejscach przychodzi nagle taka godzina, właśnie ok 16, że nagle ruch turystów zamiera. Góry pustoszeją, spotyka się jedynie pojedyncze osoby... A do wieczora przecież jeszcze 4-5 h i można wędrować. Dlatego lubię chodzić po południu w góry
Początek w Waszych klimatach... czekam na dalsze części
MOJA STRONA O GÓRACH OPAWSKICH: http://www.goryopawskie.eu/
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości