Rumuńskie wakacje
Dwa lata temu przy kościele był ogromny pies, który wyglądał, jakby chciał zjadać turystów nie płacących za bilet (a próbowali tak robić głównie Niemcy ).
Mnie zawsze to opuszczone kościoły napełniają taką smutną nostalgią, że oto został im tylko los muzeum, które pokrywa kurz...
Mnie zawsze to opuszczone kościoły napełniają taką smutną nostalgią, że oto został im tylko los muzeum, które pokrywa kurz...
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Sebastian pisze:buba napisał/a:
Ale dziwnie wygląda ten zamek bez opuszczonej huty w tle! Normalnie jak jakieś zupełnie inne miejsce!
To tam jest jakaś opuszczona huta? Hehe, to się nazywa umiejętne kadrowanie
Była. Jeszcze w 2008 roku stała. Chyba ją wyburzyli. Bo na zdjeciach satelitarnych tez nie widzę.
Widoki z murów zamku:
Ostatnio zmieniony 2023-08-30, 16:30 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Pudelek pisze:Mnie zawsze to opuszczone kościoły napełniają taką smutną nostalgią, że oto został im tylko los muzeum, które pokrywa kurz...
A to bardzo ciekawe! Bo zawsze wydawalo mi się, ze nie jestes milośnikiem odprawianych w kościolach kultów i obrzędów. A nostalgię zazwyczaj odczuwa się za czyms co się lubi, za czym sie tęskni, co by sie chcialo aby wrociło.
Kilku znajomych, którzy nie darzą religii duzą atencją wlasnie twierdziło ze ich to cieszy jak koscioły sa przerabiane na muzea czy sale koncertowe. (to kiedys przy okazji dyskusji o tym, ze są ruiny "wesołe" i ruiny "smutne" - i kto co do nich zalicza
Ostatnio zmieniony 2023-08-30, 18:54 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Adrian pisze:Tereny wokół zamku piękne !
I mały przydomowy cmentarzyk
I to jest właściwa odpowiedź
Pudelek pisze:Mnie zawsze to opuszczone kościoły napełniają taką smutną nostalgią, że oto został im tylko los muzeum, które pokrywa kurz...
Kościół nie wyglądał na opuszczony, ale raczej na nieremontowany od dawna. Ale było czysto, a ogląd na ołtarz, przygotowane książeczki do nabożeństwa, listę pieśni (numerki) za ołtarzem wskazywały, że odbywają się tam nabożeństwa.
buba pisze:Była. Jeszcze w 2008 roku stała. Chyba ją wyburzyli. Bo na zdjeciach satelitarnych tez nie widzę.
I bardzo dobrze.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
buba pisze:A to bardzo ciekawe! Bo zawsze wydawalo mi się, ze nie jestes milośnikiem odprawianych w kościolach kultów i obrzędów. A nostalgię zazwyczaj odczuwa się za czyms co się lubi, za czym sie tęskni, co by sie chcialo aby wrociło.
przede wszystkim nie jestem miłośnikiem obrzędów katolickich, a tam były ewangelickie Natomiast opuszczone kościoły, tak samo jak opuszczone pałace, domy itp. przeważnie wywołują u mnie taką nostalgię, bo jeszcze jakiś czas temu tętniło tam życie, a teraz tylko kurz...
Sebastian pisze:Ale było czysto, a ogląd na ołtarz, przygotowane książeczki do nabożeństwa, listę pieśni (numerki) za ołtarzem wskazywały, że odbywają się tam nabożeństwa.
czasem się zdarza, że te numerki albo książeczki leżą w tym samym miejscu już 20 lat... Praktycznie z każdego takiego kościoła pamiętam książeczki i numerki, ale jak się później okazywało - dawno nie używane. Choć podejrzewam, że co jakiś czas tam mogą się odbywać jakieś nabożeństwa dla turystów, bo ewangelików pewnie pozostała na miejscu garstka...
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
cz. 6 - Góry Ciucaş (Munții Ciucaş)
Owe góry położone godzinę drogi samochodem z Brasova zafascynowały mnie długo przed tym, jak zacząłem planować wakacje w Rumunii, zaś podczas planowania stwierdziłem, że będzie to chyba nasza najlepsza górska wycieczka podczas tych wakacji i nie myliłem się.
Góry leżą w odległości ok. 50 km na południowy-wschód od Braszowa w otoczeniu innych pasm górskich (Baiului, Siriu). W tym rejonie granice pasm górskich nie są jednoznacznie określone, funkcjonuje też pojęcie Gór Intorsurii, w skład których wchodzą zarówno Góry Ciucaș, jak i Góry Siriu, ale nie jest w tym wszystkim najważniejsze. Najistotniejsze jest to, że pasma tego rejonu mają charakter połoninowy, szczególnie blisko mym górskim upodobaniom. Bardziej mnie fascynuje taki krajobraz, niż np. oglądany kilka dni wcześniej w Fogaraszach w okolicy Bâlea Lac.
W tym rejonie Góry Ciucaș wyróżnia fakt, że występują tu bardzo liczne ostańce skalne dwojakiego pochodzenia:
1. zbudowane ze zlepieńców, o obłych, wrzecionowatych kształtach, często zwieńczone „główką" z traw na ich szczycie,
2. wapienne, o ostrzejszych, często iglicowatych kształtach.
Te ostańce to znak charakterystyczny tych gór nadający im mocno indywidualny charakter. Ich największe zgromadzenia znajdują przy najwyższych szczytach pasma takich jak Gropșoarele czy Zǎganu oraz przy najwyższym szczycie tych gór- Varful Ciucaș. Góra liczy 1954 m wysokości i nazywa się tak samo jak całe pasmo. To cel naszej wędrówki.
Startujemy z Przełęczy Bratocea (Pasul Bratocea). To wysoko położona przełęcz (1272 m), przez którą przebiega droga łącząca Braszów (Brașov) z Ploiesti. Na przełęczy może zaparkować kilkanaście samochodów, a oprócz Varful Ciucaș można z niej iść w drugą stronę - na Grohotis i dalej w stronie Gór Baiului (też ciekawe pasmo i miejsce naszej ostatniej wycieczki na tych wakacjach).
Na razie oprócz naszego są na przełęczy tylko dwa samochody. Ponoć mimo bliskości Braszowa nie Ciucas nie są miejscem szczególnie popularnym, a ruch turystyczny koncentruje się na szlakach wiodących na najwyższy szczyt, czyli nasza dzisiejsza trasa jest raczej mainstreamowa. Dwie według mnie najbardziej oczywiste trasy wejściowe na Varful Ciucaș to nasza: dłuższa i bardziej widokowa, oraz druga prowadząca obok Cabany Muntele Rosu do Cabany Ciucaș, gdzie można dojechać samochodem (niekoniecznie jeepem) z miejscowości Cheia: krótsza, zbyt krótka, by się nasycić górskimi pejzażami, choć z perspektywy liczby turystów spotkanych na naszym szlaku i na szczycie wyglądająca na bardziej popularną.
My mamy jedynie dwa krótkie odcinki lasu na samym początku, poza tym szlak wiedzie otwartym terenem, a przy szczycie robimy niewielką pętlę: https://en.mapy.cz/s/basekojeko
Po przejściu niewielkiego odcinka lasu bezpośrednio nad przełęczą wychodzimy na sporą polanę. Pasą się tu teraz krowy, pozdrawiamy pasterza. Oprócz tego z każdym krokiem wyłaniają się kolejne pasma górskie, nie tylko położona najbliżej i widoczna teraz pod słońce druga odnoga Gór Ciucaș, czyli masyw Gropșoarele, ale również połoninowe Góry Baiului.
Maszerujemy zakosami w górę polany w stronę znajdującej się nad nią wieży przekaźnikowej.
Góry Baiului: z tyłu pasmo Paltin, z przodu Sloeru Marcusanu
Fata lui Ghergel, Bobul Mare, Bobul Mic
Potem przechodzimy przez drugi niezbyt długi odcinek z rzadkim lasem. Nad nami sporo skałek, w tym bratocejski Sfinks (Sfinxul Bratocei), a za chwilę wychodzimy na widokowy raj.
Sfinxul Bratocei
Przy ścieżce sporo skałek. Dominują tu zlepieńce: skały osadowe składające się z różnej wielkości żwiru i kamieni zlepionych lepiszczem. Momentami to wygląda, jakby przyjechali budowlańcy i wylali na trawę resztki zaprawy murarskiej i żwiru, ale to jednak dzieło natury
Przed nami pierwszy szczyt na szlaku - Bratocea din Jos (1687 m). Szlak turystyczny omija górę dołem (czemu?), my jednak idziemy na wierzchołek. I bardzo dobrze, bo dookólna panorama z niego jest przednia, mimo że wieje tak, że chce głowę urwać.
masyw Grohotis
Góry Baiului, za nimi w chmurach Góry Bucegi
masyw Piatra Mare
w stronę Varful Ciucaş
Góry Baiului: z tyłu pasmo Paltin, z przodu Sloeru Marcusanu, za nimi Góry Bucegi i Costila z wieżą przekaźnikową
Teraz przed nami długi, ponad trzykilometrowy odcinek w zasadzie po płaskim - aż do Przełęczy Tigailor (Saua Tigailor) przyjemna wędrówka bez większych podejść, można się rozkoszować przestrzenią i widokami. Jest zielono, bardzo zielono, intensywnie kwitną kwiaty, miejscami rośnie taka niska odmiana kosodrzewiny, wysokiej na ok. 30 centymetrów.
Na horyzoncie pojawiają się One - ostańce skalne charakterystyczne dla Gór Ciucaş.
Gropşoarele, przed nim Muntele Rosu
Szlak omija wierzchołek Bratocei. Na trawersie robimy sobie postój - są stąd świetne widoki na pozostałą część pasma.
Tigǎile Mari
Gropşoarele
trawers Bratocei
Varful Ciucaş
Na Saua Tigailor rozpoczynamy pętlę wokół Varful Ciucaş i jest to pętla zjawiskowa, prowadząca pośród licznych ostańców skalnych o niejednokrotnie fantastycznych kształtach. Najpierw krótszą częścią pętli idziemy na szczyt, a potem dłuższą wracamy pośród ostańców na przełęcz.
Góry Baiului, Góry Bucegi schowały się w chmurach
Turnul lui Goliat
nasz szlak
Pogoda dopisuje, poranny zimny wiatr to już przeszłość, widoczność jak na lato jest całkiem niezła, a ścieżka wyjściowa na górę była całkiem przyjemna. Rozsiadamy się na chwilę na szczycie. Większość okolicznych gór zobaczyliście już wcześniej na zdjęciach. Spotykamy parę Polaków wędrujących często (dziś też) po górach z pieskiem. Pytam ich, czy może znają Tobiego, niestety jego sława nie dociera jeszcze tak szeroko.
Gropşoarele, przed nim Tigaile Mari
Schodzimy dłuższą drogą, robimy pętlę wokół szczytu Tigaile Mari, którego ostańce skalne wyglądają okazale z każdej strony, zarówno teraz od góry, jak i później od dołu. Od dołu są jeszcze bardziej imponujące.
Babele la Sfat
od góry Gropşoarele, Muntele Rosu, Cabana Ciucaş
Tigaile Mari
W jednym miejscu czeka nas zejście dość nieprzyjemnym, szutrowym żlebem, poza tym krótkim odcinkiem idzie się po otwartej przestrzeni bardzo przyjemną i widokową ścieżką.
Siriu i Malaia - zupełnie jak bieszczadzkie połoniny
Na skrzyżowaniu szlaków robimy sobie postój. Blisko stąd do Cabany Ciucaş, ale my idziemy w drugą stronę w górę na Saua Tigailor. Światło mam rewelacyjne aż na przełęcz.
Co jest plusem podczas tego popołudniowego zejścia? Dużo lepsze widoki na drugą część Gór Ciucaş, czyli masyw Gropşoarele - Zaganu oraz położony dalej na wschód Varful lui Crai, który rano był pod słońce. Na to pasmo prowadzi niebieski szlak, który w całości jest szutrową drogą możliwą do przejechania jeepem lub rowerem górskim.
Gropşoarele, na horyzoncie po prawej Varful lui Crai
Siriu, Malaia, w dole Cabana Ciucaş
masyw Grohotis
Fata lui Ghergel
Varful lui Crai to kolejna wypatrzona przeze mnie góra przypominająca bieszczadzkie połoniny. Pełno tu takich.
Varful lui Crai
Docieramy na polanę, gdzie rano pasły się krowy. Teraz tam pasie się stado owiec, którego strzeże pięć pasterskich psów. Na te psy trzeba uważać, bo lubią być agresywne. W zasadzie nie ma w tym nic dziwnego, bo po prostu wykonują swoją pracę (pilnują stada), ale spotkanie z nimi może być niemiłe. Co robić w sytuacji spotkania z psami pasterskimi, gdy już jest za późno, bo nie było okazji, czasu lub miejsca, by ominąć stado? Mądre książki zalecają postępowanie w trzech etapach:
1. Nawiązanie przyjaznego kontaktu z ,,szefem wszystkich szefów" czyli pasterzem, np. przez powiedzenie głośno po rumuńsku ,,Buna zia", czyli dzień dobry. Psy, słysząc przyjazny ton konserwacji powinny się uspokoić, poza tym pasterzowi też nie zależy, żeby jego psy pogryzły jakiegoś turystę, więc zwykle przywołuje psy do siebie i nakazuje spokój (wnioskuję to z tonu jego głosu, bo rumuńskiego nie znam).
2. Gdy punkt pierwszy nie zadziała, bo bacy nie ma lub jest zbyt daleko, a psy są blisko i już szczerzą swe kły, to przydają się zwykłe kijki turystyczne, którymi możemy postraszyć psy, wykonując w ich stronę szturchający gest. Psy widząc taki długi kij zachowują się z większym respektem. Wniosek: nawet jak ktoś chodzi po górach bez kijków, to tu się przydają.
3. Warto też rzucić w psy kamieniem, o ile go mamy lub w danej chwili sięgniemy po niego na drodze.
Na szczęście na żadnej z naszych wycieczek nie musieliśmy dojść do trzeciego etapu, choć drugi się trafił. Przeważnie nawiązanie kontaktu z bacą wystarczało. Zauważyliśmy też, że na popularniejszych szlakach psy są bardziej oswojone z widokiem turystów i nie reagują agresywnie, ponadto często popołudniu, zwłaszcza w upalny dzień, przechodzą w „tryb samolotowy", tzn. śpią w trawie i nic ich nie obchodzi. Rano jednak jest trudniej, psy się bardziej poczuwają. Akurat teraz, po południu, po uspokojeniu jednego psa przez pasterza nie dzieje się nic niepokojącego, pozostałe psy drzemią w trawie.
Teraz pozostaje nam krótki odcinek leśny i docieramy na Pasul Bratocea. Wycieczka za nami, Góry Ciucaş mnie urzekły. Połączenie połoninowego krajobrazu i licznych ostańców o niebanalnych kształtach jest bardzo ciekawe i tak charakterystyczne, że ciężko pomylić Ciucaş z innymi rumuńskimi górami. Pogoda też nam dopisała, ale było w tym mało przypadku - chciałem wycelować z dobrymi warunkami, bo miała to być najpiękniejsza górska wycieczka podczas rumuńskich wakacji i taka była. A wieczorem mogłem się cieszyć widokiem z balkonu naszego apartamentu w Braszowie na te góry odległe o ponad 30 km.
panoramy:
na Bratocea din Jos
na Varful Ciucaş
na Varful Ciucaş
następnego dnia pojechaliśmy zwiedzać kościoły warowne w Prejmer i Harman
c.d.n.
Owe góry położone godzinę drogi samochodem z Brasova zafascynowały mnie długo przed tym, jak zacząłem planować wakacje w Rumunii, zaś podczas planowania stwierdziłem, że będzie to chyba nasza najlepsza górska wycieczka podczas tych wakacji i nie myliłem się.
Góry leżą w odległości ok. 50 km na południowy-wschód od Braszowa w otoczeniu innych pasm górskich (Baiului, Siriu). W tym rejonie granice pasm górskich nie są jednoznacznie określone, funkcjonuje też pojęcie Gór Intorsurii, w skład których wchodzą zarówno Góry Ciucaș, jak i Góry Siriu, ale nie jest w tym wszystkim najważniejsze. Najistotniejsze jest to, że pasma tego rejonu mają charakter połoninowy, szczególnie blisko mym górskim upodobaniom. Bardziej mnie fascynuje taki krajobraz, niż np. oglądany kilka dni wcześniej w Fogaraszach w okolicy Bâlea Lac.
W tym rejonie Góry Ciucaș wyróżnia fakt, że występują tu bardzo liczne ostańce skalne dwojakiego pochodzenia:
1. zbudowane ze zlepieńców, o obłych, wrzecionowatych kształtach, często zwieńczone „główką" z traw na ich szczycie,
2. wapienne, o ostrzejszych, często iglicowatych kształtach.
Te ostańce to znak charakterystyczny tych gór nadający im mocno indywidualny charakter. Ich największe zgromadzenia znajdują przy najwyższych szczytach pasma takich jak Gropșoarele czy Zǎganu oraz przy najwyższym szczycie tych gór- Varful Ciucaș. Góra liczy 1954 m wysokości i nazywa się tak samo jak całe pasmo. To cel naszej wędrówki.
Startujemy z Przełęczy Bratocea (Pasul Bratocea). To wysoko położona przełęcz (1272 m), przez którą przebiega droga łącząca Braszów (Brașov) z Ploiesti. Na przełęczy może zaparkować kilkanaście samochodów, a oprócz Varful Ciucaș można z niej iść w drugą stronę - na Grohotis i dalej w stronie Gór Baiului (też ciekawe pasmo i miejsce naszej ostatniej wycieczki na tych wakacjach).
Na razie oprócz naszego są na przełęczy tylko dwa samochody. Ponoć mimo bliskości Braszowa nie Ciucas nie są miejscem szczególnie popularnym, a ruch turystyczny koncentruje się na szlakach wiodących na najwyższy szczyt, czyli nasza dzisiejsza trasa jest raczej mainstreamowa. Dwie według mnie najbardziej oczywiste trasy wejściowe na Varful Ciucaș to nasza: dłuższa i bardziej widokowa, oraz druga prowadząca obok Cabany Muntele Rosu do Cabany Ciucaș, gdzie można dojechać samochodem (niekoniecznie jeepem) z miejscowości Cheia: krótsza, zbyt krótka, by się nasycić górskimi pejzażami, choć z perspektywy liczby turystów spotkanych na naszym szlaku i na szczycie wyglądająca na bardziej popularną.
My mamy jedynie dwa krótkie odcinki lasu na samym początku, poza tym szlak wiedzie otwartym terenem, a przy szczycie robimy niewielką pętlę: https://en.mapy.cz/s/basekojeko
Po przejściu niewielkiego odcinka lasu bezpośrednio nad przełęczą wychodzimy na sporą polanę. Pasą się tu teraz krowy, pozdrawiamy pasterza. Oprócz tego z każdym krokiem wyłaniają się kolejne pasma górskie, nie tylko położona najbliżej i widoczna teraz pod słońce druga odnoga Gór Ciucaș, czyli masyw Gropșoarele, ale również połoninowe Góry Baiului.
Maszerujemy zakosami w górę polany w stronę znajdującej się nad nią wieży przekaźnikowej.
Góry Baiului: z tyłu pasmo Paltin, z przodu Sloeru Marcusanu
Fata lui Ghergel, Bobul Mare, Bobul Mic
Potem przechodzimy przez drugi niezbyt długi odcinek z rzadkim lasem. Nad nami sporo skałek, w tym bratocejski Sfinks (Sfinxul Bratocei), a za chwilę wychodzimy na widokowy raj.
Sfinxul Bratocei
Przy ścieżce sporo skałek. Dominują tu zlepieńce: skały osadowe składające się z różnej wielkości żwiru i kamieni zlepionych lepiszczem. Momentami to wygląda, jakby przyjechali budowlańcy i wylali na trawę resztki zaprawy murarskiej i żwiru, ale to jednak dzieło natury
Przed nami pierwszy szczyt na szlaku - Bratocea din Jos (1687 m). Szlak turystyczny omija górę dołem (czemu?), my jednak idziemy na wierzchołek. I bardzo dobrze, bo dookólna panorama z niego jest przednia, mimo że wieje tak, że chce głowę urwać.
masyw Grohotis
Góry Baiului, za nimi w chmurach Góry Bucegi
masyw Piatra Mare
w stronę Varful Ciucaş
Góry Baiului: z tyłu pasmo Paltin, z przodu Sloeru Marcusanu, za nimi Góry Bucegi i Costila z wieżą przekaźnikową
Teraz przed nami długi, ponad trzykilometrowy odcinek w zasadzie po płaskim - aż do Przełęczy Tigailor (Saua Tigailor) przyjemna wędrówka bez większych podejść, można się rozkoszować przestrzenią i widokami. Jest zielono, bardzo zielono, intensywnie kwitną kwiaty, miejscami rośnie taka niska odmiana kosodrzewiny, wysokiej na ok. 30 centymetrów.
Na horyzoncie pojawiają się One - ostańce skalne charakterystyczne dla Gór Ciucaş.
Gropşoarele, przed nim Muntele Rosu
Szlak omija wierzchołek Bratocei. Na trawersie robimy sobie postój - są stąd świetne widoki na pozostałą część pasma.
Tigǎile Mari
Gropşoarele
trawers Bratocei
Varful Ciucaş
Na Saua Tigailor rozpoczynamy pętlę wokół Varful Ciucaş i jest to pętla zjawiskowa, prowadząca pośród licznych ostańców skalnych o niejednokrotnie fantastycznych kształtach. Najpierw krótszą częścią pętli idziemy na szczyt, a potem dłuższą wracamy pośród ostańców na przełęcz.
Góry Baiului, Góry Bucegi schowały się w chmurach
Turnul lui Goliat
nasz szlak
Pogoda dopisuje, poranny zimny wiatr to już przeszłość, widoczność jak na lato jest całkiem niezła, a ścieżka wyjściowa na górę była całkiem przyjemna. Rozsiadamy się na chwilę na szczycie. Większość okolicznych gór zobaczyliście już wcześniej na zdjęciach. Spotykamy parę Polaków wędrujących często (dziś też) po górach z pieskiem. Pytam ich, czy może znają Tobiego, niestety jego sława nie dociera jeszcze tak szeroko.
Gropşoarele, przed nim Tigaile Mari
Schodzimy dłuższą drogą, robimy pętlę wokół szczytu Tigaile Mari, którego ostańce skalne wyglądają okazale z każdej strony, zarówno teraz od góry, jak i później od dołu. Od dołu są jeszcze bardziej imponujące.
Babele la Sfat
od góry Gropşoarele, Muntele Rosu, Cabana Ciucaş
Tigaile Mari
W jednym miejscu czeka nas zejście dość nieprzyjemnym, szutrowym żlebem, poza tym krótkim odcinkiem idzie się po otwartej przestrzeni bardzo przyjemną i widokową ścieżką.
Siriu i Malaia - zupełnie jak bieszczadzkie połoniny
Na skrzyżowaniu szlaków robimy sobie postój. Blisko stąd do Cabany Ciucaş, ale my idziemy w drugą stronę w górę na Saua Tigailor. Światło mam rewelacyjne aż na przełęcz.
Co jest plusem podczas tego popołudniowego zejścia? Dużo lepsze widoki na drugą część Gór Ciucaş, czyli masyw Gropşoarele - Zaganu oraz położony dalej na wschód Varful lui Crai, który rano był pod słońce. Na to pasmo prowadzi niebieski szlak, który w całości jest szutrową drogą możliwą do przejechania jeepem lub rowerem górskim.
Gropşoarele, na horyzoncie po prawej Varful lui Crai
Siriu, Malaia, w dole Cabana Ciucaş
masyw Grohotis
Fata lui Ghergel
Varful lui Crai to kolejna wypatrzona przeze mnie góra przypominająca bieszczadzkie połoniny. Pełno tu takich.
Varful lui Crai
Docieramy na polanę, gdzie rano pasły się krowy. Teraz tam pasie się stado owiec, którego strzeże pięć pasterskich psów. Na te psy trzeba uważać, bo lubią być agresywne. W zasadzie nie ma w tym nic dziwnego, bo po prostu wykonują swoją pracę (pilnują stada), ale spotkanie z nimi może być niemiłe. Co robić w sytuacji spotkania z psami pasterskimi, gdy już jest za późno, bo nie było okazji, czasu lub miejsca, by ominąć stado? Mądre książki zalecają postępowanie w trzech etapach:
1. Nawiązanie przyjaznego kontaktu z ,,szefem wszystkich szefów" czyli pasterzem, np. przez powiedzenie głośno po rumuńsku ,,Buna zia", czyli dzień dobry. Psy, słysząc przyjazny ton konserwacji powinny się uspokoić, poza tym pasterzowi też nie zależy, żeby jego psy pogryzły jakiegoś turystę, więc zwykle przywołuje psy do siebie i nakazuje spokój (wnioskuję to z tonu jego głosu, bo rumuńskiego nie znam).
2. Gdy punkt pierwszy nie zadziała, bo bacy nie ma lub jest zbyt daleko, a psy są blisko i już szczerzą swe kły, to przydają się zwykłe kijki turystyczne, którymi możemy postraszyć psy, wykonując w ich stronę szturchający gest. Psy widząc taki długi kij zachowują się z większym respektem. Wniosek: nawet jak ktoś chodzi po górach bez kijków, to tu się przydają.
3. Warto też rzucić w psy kamieniem, o ile go mamy lub w danej chwili sięgniemy po niego na drodze.
Na szczęście na żadnej z naszych wycieczek nie musieliśmy dojść do trzeciego etapu, choć drugi się trafił. Przeważnie nawiązanie kontaktu z bacą wystarczało. Zauważyliśmy też, że na popularniejszych szlakach psy są bardziej oswojone z widokiem turystów i nie reagują agresywnie, ponadto często popołudniu, zwłaszcza w upalny dzień, przechodzą w „tryb samolotowy", tzn. śpią w trawie i nic ich nie obchodzi. Rano jednak jest trudniej, psy się bardziej poczuwają. Akurat teraz, po południu, po uspokojeniu jednego psa przez pasterza nie dzieje się nic niepokojącego, pozostałe psy drzemią w trawie.
Teraz pozostaje nam krótki odcinek leśny i docieramy na Pasul Bratocea. Wycieczka za nami, Góry Ciucaş mnie urzekły. Połączenie połoninowego krajobrazu i licznych ostańców o niebanalnych kształtach jest bardzo ciekawe i tak charakterystyczne, że ciężko pomylić Ciucaş z innymi rumuńskimi górami. Pogoda też nam dopisała, ale było w tym mało przypadku - chciałem wycelować z dobrymi warunkami, bo miała to być najpiękniejsza górska wycieczka podczas rumuńskich wakacji i taka była. A wieczorem mogłem się cieszyć widokiem z balkonu naszego apartamentu w Braszowie na te góry odległe o ponad 30 km.
panoramy:
na Bratocea din Jos
na Varful Ciucaş
na Varful Ciucaş
następnego dnia pojechaliśmy zwiedzać kościoły warowne w Prejmer i Harman
c.d.n.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Adrian pisze:Strasznie przesycone masz te kwiatki, chyba że u mnie to tak wygląda ?
Te żółte takie faktycznie były, a te czerwone? Chyba matryca nie wyrobiła
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Te Ciukasy są ekstra. Trzeba będzie jeszcze wrócić do Rumunii i je zobaczyć na żywo.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 46 gości