Biwak w górach.
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Przecież chodzę sam w góry.
Ale zostawiać żonę na noc samą... jakoś tak smutno.
Ale zostawiać żonę na noc samą... jakoś tak smutno.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Dobry.
To był ciężki weekend …
Nawet nie przypuszczałem, że tak bardzo dostanę w dupe podczas tak krótkiej trasy !
Tak to jest z tymi etapami, zanim wszystko dojdzie do skutku czasem mija sporo czasu, nie pamiętam kiedy pierwszy raz poruszyliśmy temat wspólnego wyjazdu, ale dawno
Swój duży plecak sprzedałem już dawno, bo uznałem że już się nie przyda, myliłem się.
Całe szczęście został duży plecak Izy, porzyczam więc plecak od żony
Przygotowanie sprzętu, pakowanie i zdziwiona mina że w dużym plecaku nagle brakuje miejsca !?
Nie wiem ile ważył dokładnie mój plecak, ale pewnie pomiędzy 12-15 kg.
Dopiero jak zarzuci się to na grzbiet, w pełni można docenić ludzi którzy potrafią chodzić przez kilka dni z takimi plecakami, szacuneczek się należy - Buba, Pudel
Laynn wystartował, ja jeszcze siedzę w domu, wyjeżdżam dopiero po 9.00.
Koło 10.00 jestem pod PKP w Bielsku, czekam maksymalnie kwadrans i zjawia Wiktor, ładuje mandżur do auta i ruszamy w bój !
Przejeżdżamy przez Gaiki, całe zawalone autami, przy takiej pogodzie ruch na bank będzie spory …
Pod wiatą walimy po piwku i ruszamy ! Jedno wiemy, nigdzie nam się nie spieszy i tego się trzymamy
Kawałek asfaltem i wkraczamy w las, na szczęście bo troszkę grzeje
W sumie całkiem szybko wychodzimy na pierwszą górkę, Jałowiec bo o nim mowa wita nas sporym ruchem i palącym słońcem w zenicie, schodzimy kawałek niżej w poszukiwaniu cienia, znajdujemy go na środku drogi, a co Jedyny możliwy problem to rozpędzony rowerzysta który zboczy ze szlaku
A My siedzimy, nic się nie dzieje … jemy sobie gulasz z kubka, jakie to było dobre na głodno
Kolejne podejście w pełnym słońcu, wkraczamy na Czerniawe, z niej prosto na Beskidek, po drodze zaliczamy jeszcze drugi wierzchołek Czerniawy, ten wyższy, nie ma że boli, szczyty trzeba odhaczać
Na Beskidku Wiktor troszkę odpoczywa, ładuje baterie, kontroluje cukier, a to nie łatwe wbrew pozorom, jest dobrze a za chwilę pompa daje znak że coś się dzieje … Trzeba się cieszyć, że człowiek jest zdrowy i omijają go poważniejsze dolegliwości.
Beskidek to fajny kopiec z fajnym widokiem i fajnymi wysokimi trawami, ma swój klimat.
Po chwili robimy zamianę, ja trochę leżakuję a Laynn idzie pstrykać foty, równowaga musi być
Ostatnie zejście, na przełęcz Klekociny idzie się dobrze, bo lasem i w dół
Tankujemy wodę u miłej pani i nie mając wyboru ruszamy ! Ruszamy bez dużego entuzjazmu, bo wiemy co nas czeka.
Ciągnie się, ale idziemy, pot kapie z twarzy, szczypie w oczy …
No kurwa gdzie ten jeb..y strumyk !? Przykląłem po nosem i chwilę później jest i on, mały ciurek wody, ale dający ogromną ulgę, można się obmyć i ochłodzić.
Resztką sił wpadamy na Halę Kamińskiego, słońce już zaczyna mieć ciepłe barwy, trochę się nam zeszło z dotarciem tutaj, ale trzymaliśmy się wcześniejszych ustaleń, że nam się nie spieszy, chwilę później jesteśmy pod szałasem.
Fajne miejsce, tylko gdzie tu rozłożyć dwa namioty, skoro równego terenu nie ma nawet na jeden
Rozbijamy domki i bierzemy się za ognisko, bo w brzuszkach już pusto, a kiełbacha czeka, żeby skwierczeć radośnie nad ogniem
Siedzimy sobie smażąc kiełbaskę i popijając ciepłą herbatę, a dookoła nas wszystko zmieniało kolory, światło gaśnie żeby za chwilę znowu się odpalić i podświetlić wierzchołek Królowej.
Resztki promieni słonecznych jeszcze przebijały się przez wierzchołki choinek, żeby w końcu zgasnąć na dobre.
Zostało już tylko pomarańczowe światło ognia, ten klimat, cisza …
Ale o spaniu nie ma mowy, taką sytuację trzeba wykorzystać i porobić jakieś zdjęcia !
Tak nas zabawa wciągnęła, że kładliśmy się spać o północy, a o 4.00 rano mieliśmy wstać na wschód
Trzeba być twardym, nie miętkim
Budzik złowieszczo wyje, przecież dopiero co zasnąłem, o matko !
Wychylam łeb przez drzwi namiotu i … jest dobrze, są kolorki o które pyta Wiktor, jak są to idziemy, kawa obowiązkowo, szczególnie o takiej godzinie.
Jak ja lubię pić kawę w górach, bardzo lubię
Wschód w sumie szybki i bez wodotrysków, Wiktor idzie dalej w kimono, a ja robię drugą kawę i adminuje trzeba rozstrzygnąć konkurs na relację !
Koło godziny 8.00 jesteśmy spakowani i gotowi na powrót do cywilizacji.
Przy strumyku obowiązkowy postój na małe mycie i uzupełnianie wody …
W zasadzie powrót robimy na raz, bez ceregieli, po prostu jeb i zrobione
Pakujemy graty do auta i lecimy do potoka umyć się i orzeźwić, bo niedziele była równie gorąca co sobota, na szczęście ogarnęliśmy się szybko i byliśmy przy aucie zanim dzień zrobił się naprawdę gorący.
Po drodze wypatrujemy sklepu, żeby wypić pożegnalne piwko, trochę nie wyszło, bo bez alkoholu i zimne była tylko Cola
Przed 12.00 jesteśmy w Bielsku, żegnamy się do następnego i ruszamy każdy w swoją stronę.
Dzięki za udany wypad, było super ! Nasz wypad zachęcił mnie do dalszych działań w tym kierunku, może nawet żona da się namówić
I taka to była wycieczka.
To był ciężki weekend …
Nawet nie przypuszczałem, że tak bardzo dostanę w dupe podczas tak krótkiej trasy !
Tak to jest z tymi etapami, zanim wszystko dojdzie do skutku czasem mija sporo czasu, nie pamiętam kiedy pierwszy raz poruszyliśmy temat wspólnego wyjazdu, ale dawno
Swój duży plecak sprzedałem już dawno, bo uznałem że już się nie przyda, myliłem się.
Całe szczęście został duży plecak Izy, porzyczam więc plecak od żony
Przygotowanie sprzętu, pakowanie i zdziwiona mina że w dużym plecaku nagle brakuje miejsca !?
Nie wiem ile ważył dokładnie mój plecak, ale pewnie pomiędzy 12-15 kg.
Dopiero jak zarzuci się to na grzbiet, w pełni można docenić ludzi którzy potrafią chodzić przez kilka dni z takimi plecakami, szacuneczek się należy - Buba, Pudel
Laynn wystartował, ja jeszcze siedzę w domu, wyjeżdżam dopiero po 9.00.
Koło 10.00 jestem pod PKP w Bielsku, czekam maksymalnie kwadrans i zjawia Wiktor, ładuje mandżur do auta i ruszamy w bój !
Przejeżdżamy przez Gaiki, całe zawalone autami, przy takiej pogodzie ruch na bank będzie spory …
Pod wiatą walimy po piwku i ruszamy ! Jedno wiemy, nigdzie nam się nie spieszy i tego się trzymamy
Kawałek asfaltem i wkraczamy w las, na szczęście bo troszkę grzeje
W sumie całkiem szybko wychodzimy na pierwszą górkę, Jałowiec bo o nim mowa wita nas sporym ruchem i palącym słońcem w zenicie, schodzimy kawałek niżej w poszukiwaniu cienia, znajdujemy go na środku drogi, a co Jedyny możliwy problem to rozpędzony rowerzysta który zboczy ze szlaku
A My siedzimy, nic się nie dzieje … jemy sobie gulasz z kubka, jakie to było dobre na głodno
Kolejne podejście w pełnym słońcu, wkraczamy na Czerniawe, z niej prosto na Beskidek, po drodze zaliczamy jeszcze drugi wierzchołek Czerniawy, ten wyższy, nie ma że boli, szczyty trzeba odhaczać
Na Beskidku Wiktor troszkę odpoczywa, ładuje baterie, kontroluje cukier, a to nie łatwe wbrew pozorom, jest dobrze a za chwilę pompa daje znak że coś się dzieje … Trzeba się cieszyć, że człowiek jest zdrowy i omijają go poważniejsze dolegliwości.
Beskidek to fajny kopiec z fajnym widokiem i fajnymi wysokimi trawami, ma swój klimat.
Po chwili robimy zamianę, ja trochę leżakuję a Laynn idzie pstrykać foty, równowaga musi być
Ostatnie zejście, na przełęcz Klekociny idzie się dobrze, bo lasem i w dół
Tankujemy wodę u miłej pani i nie mając wyboru ruszamy ! Ruszamy bez dużego entuzjazmu, bo wiemy co nas czeka.
Ciągnie się, ale idziemy, pot kapie z twarzy, szczypie w oczy …
No kurwa gdzie ten jeb..y strumyk !? Przykląłem po nosem i chwilę później jest i on, mały ciurek wody, ale dający ogromną ulgę, można się obmyć i ochłodzić.
Resztką sił wpadamy na Halę Kamińskiego, słońce już zaczyna mieć ciepłe barwy, trochę się nam zeszło z dotarciem tutaj, ale trzymaliśmy się wcześniejszych ustaleń, że nam się nie spieszy, chwilę później jesteśmy pod szałasem.
Fajne miejsce, tylko gdzie tu rozłożyć dwa namioty, skoro równego terenu nie ma nawet na jeden
Rozbijamy domki i bierzemy się za ognisko, bo w brzuszkach już pusto, a kiełbacha czeka, żeby skwierczeć radośnie nad ogniem
Siedzimy sobie smażąc kiełbaskę i popijając ciepłą herbatę, a dookoła nas wszystko zmieniało kolory, światło gaśnie żeby za chwilę znowu się odpalić i podświetlić wierzchołek Królowej.
Resztki promieni słonecznych jeszcze przebijały się przez wierzchołki choinek, żeby w końcu zgasnąć na dobre.
Zostało już tylko pomarańczowe światło ognia, ten klimat, cisza …
Ale o spaniu nie ma mowy, taką sytuację trzeba wykorzystać i porobić jakieś zdjęcia !
Tak nas zabawa wciągnęła, że kładliśmy się spać o północy, a o 4.00 rano mieliśmy wstać na wschód
Trzeba być twardym, nie miętkim
Budzik złowieszczo wyje, przecież dopiero co zasnąłem, o matko !
Wychylam łeb przez drzwi namiotu i … jest dobrze, są kolorki o które pyta Wiktor, jak są to idziemy, kawa obowiązkowo, szczególnie o takiej godzinie.
Jak ja lubię pić kawę w górach, bardzo lubię
Wschód w sumie szybki i bez wodotrysków, Wiktor idzie dalej w kimono, a ja robię drugą kawę i adminuje trzeba rozstrzygnąć konkurs na relację !
Koło godziny 8.00 jesteśmy spakowani i gotowi na powrót do cywilizacji.
Przy strumyku obowiązkowy postój na małe mycie i uzupełnianie wody …
W zasadzie powrót robimy na raz, bez ceregieli, po prostu jeb i zrobione
Pakujemy graty do auta i lecimy do potoka umyć się i orzeźwić, bo niedziele była równie gorąca co sobota, na szczęście ogarnęliśmy się szybko i byliśmy przy aucie zanim dzień zrobił się naprawdę gorący.
Po drodze wypatrujemy sklepu, żeby wypić pożegnalne piwko, trochę nie wyszło, bo bez alkoholu i zimne była tylko Cola
Przed 12.00 jesteśmy w Bielsku, żegnamy się do następnego i ruszamy każdy w swoją stronę.
Dzięki za udany wypad, było super ! Nasz wypad zachęcił mnie do dalszych działań w tym kierunku, może nawet żona da się namówić
I taka to była wycieczka.
Ostatnio zmieniony 2023-07-11, 19:57 przez Adrian, łącznie zmieniany 1 raz.
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Chyba nie kłamiecie bo relacje mniej więcej zgodne
Fajny wschodzik.
Fajny wschodzik.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
sprocket73 pisze:nie kłamiecie bo relacje mniej więcej zgodne
Trzymamy się jednej wersji
Ależ ja mam miny - mówiłem, że Ci matryca pęknie!
Adrian pisze:Nawet nie przypuszczałem, że tak bardzo dostanę w dupe podczas tak krótkiej trasy
Upał dużo dał nam popalić. No i brak przyzwyczajenia
Fajne te zdjęcia!
Bardzo przyjemna eskapada i spora zrobiona trasa w taki upał Duży szacunek dla was. To fakt, że wędrowanie po górach z plecakiem jak Buba, Pudel czy Wiolcia to coś innego niż jednodniówki, czy stacjonarne wakacje - ja już nie dałbym rady.
Dorzucę łyżkę dziegciu - dzień na wschód słońca wybraliście taki sobie, za ciepło i za suche powietrze.
Dorzucę łyżkę dziegciu - dzień na wschód słońca wybraliście taki sobie, za ciepło i za suche powietrze.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Sebastian pisze:Bardzo przyjemna eskapada i spora zrobiona trasa w taki upał Duży szacunek dla was. To fakt, że wędrowanie po górach z plecakiem jak Buba, Pudel czy Wiolcia to coś innego niż jednodniówki, czy stacjonarne wakacje - ja już nie dałbym rady.
Dorzucę łyżkę dziegciu - dzień na wschód słońca wybraliście taki sobie, za ciepło i za suche powietrze.
Żeby iść na zachód musielibyśmy zostawić cały majdan i iść na Halę powyżej, a jednako trochę strach zostawić wszystko i iść, nigdy nie wiadomo ...
Ale następnym razem postaramy się dobrać miejsce lepiej pod tym kątem
Ciężki to kawałek chleba, takie łażenie
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Adrian, łącznie zmieniany 1 raz.
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Sebastian pisze:dzień na wschód słońca wybraliście taki sobie
czuć zazdrość
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Pięknie zrealizowana, prawdziwie męska wyprawa. W dodatku okraszona bardzo fajnymi zdjęciami. Graty. Było to, co trzeba. Pot, męczeństwo, ognisko z kiełbasą, piwko.
Co do nocnych zdjęć, to teraz mi się przypomniało, że swego czasu też takie coś próbowaliśmy na Babiej Górze, z tego, co pamiętam, wyszedł nawet fiut. Tylko te zdjęcia się straciły z serwera, a z tej paczki, co tam była - dwóch się obraziło na forum, trzeci się nie pokazuje a czwarty zginął w górach. Więc chyba nie ma szans, żebym je przypomniał...
Co do nocnych zdjęć, to teraz mi się przypomniało, że swego czasu też takie coś próbowaliśmy na Babiej Górze, z tego, co pamiętam, wyszedł nawet fiut. Tylko te zdjęcia się straciły z serwera, a z tej paczki, co tam była - dwóch się obraziło na forum, trzeci się nie pokazuje a czwarty zginął w górach. Więc chyba nie ma szans, żebym je przypomniał...
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 65 gości