Trzy dni we Włoszech
Trzy dni we Włoszech
część I - Bari
Miasto w południowych Włoszech, stolica regionu zwanego Apulią. Miejsce popularne wśród turystów dzięki licznym połączeniom lotniczym.
Bari, jak spora część włoskich miast, ma bogatą historię rozpoczynającą się w czasach starożytnego Rzymu, potem było Bizancjum, wyprawy krzyżowe, samodzielne księstwo, Królestwo Neapolu, aż w końcu zjednoczone w drugiej połowie dziewiętnastego wieku Włochy.
W mieście mieszka obecnie 315 tys. mieszkańców, a jego najciekawsza to zwiedzania część to stare miasto zwane Bari Vecchia pełne zabytków, kościołów, wąskich i ciasnych uliczek z praniem rozwieszonym między kamieniczkami - klasyczny krajobraz południowych Włoch.
Do Bari najłatwiej dotrzeć samolotem. Lotnisko znajduje się w odległości 12 km od miasta i najłatwiej można tam z niego dotrzeć:
1. Metrem - pomiędzy centrum miasta a lotniskiem kursuje linia Ferrotramviaria. Podróż trwa tylko 20 minut, ale bilet kosztuje 5 Euro. Po wyjściu z lotniska dotrzemy na stację metra zgodnie z widocznymi oznaczeniami.
2. Autobusem nr 16 - dłuższy wariant dojazdu (40 minut), ale za to tańszy - zapłacimy tylko 1 Euro. Autobus jedzie długo, bo to linia miejska, ma dużo przystanków I kluczy po osiedlach mieszkaniowych niekoniecznie jadąc najkrótszą trasą.
Jeśli chodzi o podróż powrotną, to planując ją koleją pamiętajmy, że dworzec Bari Centrale to tak naprawdę cztery niezależne dworce obsługiwane przez cztery niezależne linie kolejowe i trzeba trafić na właściwy. Na dworzec kolejowy Ferratramviaria najlepiej dostać się z Piazza Aldo Moro. Z tego placu odjeżdża również autobus linii 16.
Do poszukiwania godzin odjazdów pociągów i autobusów polecam aplikację Moovit, trzeba tylko pamiętać, żeby przed wyszukiwaniem zmienić region na właściwy, czyli "Italia / Bari e Puglia + Matera". Przy poszukiwaniu noclegu w Bari, to mamy do wyboru z grubsza trzy lokalizacje:
1. Zabytkowa część miasta (Bari Vecchia) - najbardziej klimatyczna, ale jednak z droższymi noclegami.
2. Nowsza część miasta (Bari Murat, spotyka się też nazwa Bari Nuovo) - zbudowana w dziewiętnastym wieku, z prostopadłą siatką ulic, wieloma sklepami, hotelami i różnymi instytucjami. Blisko stąd do Bari Vecchia i jednocześnie blisko do dworca kolejowego. Tory kolejowe oddzielają stare części miasta od współczesnej zabudowy
3. Tereny położone na południe od torów kolejowych - najbardziej oddalone od starówki, zabudowa blokowa, a jednocześnie możliwość znalezienia tańszych noclegów.
My decydujemy się na trzeci wariant, nie jest daleko, mamy tylko 3 km do centrum Bari Vecchia, a po drodze na starówkę do obejrzenia dziewiętnastowieczną część miasta. Samo mieszkanie do wynajęcia bardzo nam się spodobało, a cena była atrakcyjna - ok. 860 zł za cztery noclegi w dla dwóch osób (czyli osiem osobonoclegów). Wydaje się na podstawie przeglądu ofert na booking.com, że standardem tutaj jest oferowanie noclegów ze śniadaniem, choć nie są to śniadania typu hotelowego, ale raczej suchy prowiant. Na nas czekało sporo jedzenia: półsłodkie bułeczki zapakowane w folię, chleb tostowy, sucharki, mleko, jogurty, płatki, dżem, miód, nutella male soczki w kartonach, herbata ekspresowa i ekspres do kawy na kapsułki. Dużo i smacznie, choć dżem był strasznie słodki.
Spotkać się można w internecie z opiniami, ze jak mieszkać w Bari, to tylko w starej dzielnicy, a już na pewno nie na południe od torów. Jak widzicie, wszystko jest względne. Podobno rejon koło dworca bywa niebezpieczny (jak to często bywa z przydworcowymi ulicami), ale nie zauważyliśmy niczego niepokojącego, choć widzieliśmy tam sporo policji, zapewne nie bez powodu.
Co warto zobaczyć w Bari?
1. BARI VECCHIA
Historyczne centrum miasta powstałe na wapiennym podłożu, z trzech stron otoczone Morzem Adriatyckim. To plątanina wąskich, wybrukowanych kamieniem uliczek, gdzie samochód raczej nie ma racji bytu, a mieszkańcy poruszają się często skuterami. To pranie suszące się na sznurach przewieszonych przez ulice. To place z restauracjami z włoską kuchnią. To zabytki, z których słynie wiele włoskich miasteczek. Vecchia nie jest duża, odległości między jej granicami nie przekraczają 1 km, ciężko się zgubić przy wędrowaniu labiryntem uliczek.
Szczególnie urokliwa i godna polecenia jest jej północna część, położona za katedrą.
kościół św. Scholastyki
Obok tej godnej polecenia spontanicznej wędrówki po starówce warto zwrócić uwagę na kilka znajdujących się tu zabytków i miejsc:
2. KATEDRA DI SAN SABINO
Zbudowana na ruinach bizantyjskiej katedry pomiędzy XII a XIII wiekiem. Jej nazwa wywodzi się od św. Sabina, pierwszego patrona miasta.
zakrystia katedry
krypta w katedrze
Niezwykłością w krypcie jest wystawione na widok publiczny (pod szybą) ponoć zmumifikowane ciało św. Kolumby, choć co do tej mumifikacji są duże zastrzeżenia, jak również do tego, że to jest naprawdę owa święta. Podczas badań mumii wykonanych w 2005 roku okazało się, że są to zrekomponowane kości ludzkie obłożone papierową masą ubrane w wystawną jedwabną suknię.
Co do autentyczności tych kości ciężko się wypowiedzieć, święta Kolumba żyła w III wieku naszej ery, więc jej dzieje i historia zwłok stanowią mieszankę prawdy, plotek, mitów i fikcji typową dla wczesnego chrześcijaństwa, tak choćby jak historia św. Patryka, patrona Irlandii, który wg legend wygonił z Irlandii wszystkie węże, mimo iż w Irlandii nigdy żadnych węży nie było, jak również wiele Innych żywotów świętych z tego okresu.
Legenda głosi, że Kolumba w wieku 16 lat przeszła na chrześcijaństwo i uciekła przed prześladowaniami z terenów dzisiejszej Hiszpanii na tereny francuskie. Tam została uwięziona. W więzieniu pewien mężczyzna próbował ją zgwałcić, ale przyszła jej z pomocą niedźwiedzica (!), która zaatakowała owego mężczyznę.
Kolumba po uratowaniu przez niedźwiedzia miała spłonąć na stosie, ale od śmierci w płomieniach uratowała ją cudowna ulewa, która ugasiła płomienie, potem jednak została ścięta, lecz mumia, uchodząca przez całe wieki za autentyczną, nie ma śladów po tej czynności. Amen.
św. Kolumba
3. BAZYLIKA SAN NICOLA
Bazylika zbudowana w latac
h 1087-1197. Jest powstanie łączy się z przewiezieniem do Bari w 1087 relikwii św. Mikołaja, które pierwotnie były złożone w Myrze na terenie dzisiejszej Turcji. Romańska architektura kościoła z zewnątrz wydaje się być nieco surowa, ale w środku bazyliki kryją się prawdziwe skarby:
- krypta z grobem św. Mikołaja,
- grobowiec królowej Bony, tony króla Zygmunta I Starego - grobowiec zlokalizowany jest za ołtarzem i jest słabo widoczny na pierwszy rzut oka,
- siedemnastowiecznie malowidła na stropie.
Z uwagi na obecność relikwii św. Mikołaja, katedra i krypta są ważnym miejscem pielgrzymkowym zarówno dla katolików, jak i prawosławnych, dużo ludzi żarliwie się modli w krypcie.
nagrobek Bony Sforzy za ołtarzem
malowidła na suficie
krypta w bazylice
przed relikwiami św. Mikołaja
W Bari znajduje się jeszcze kilka innych kościołów, ale sporo z nich pozostaje zamknięte na głucho, nawet w niedzielę - dzień mszy świętych. Sprawdziliśmy to na własne oczy, ponieważ właśnie w niedzielę zwiedzaliśmy Bari. Właśnie obok katedry znajduje się polecany do zwiedzania romański kościół św. Grzegorza, niestety zamknięty.
4. ZAMEK-CASTELLO NORMANNO-SVEVO
Zamek zbudowany w XI wieku i po 24 latach zniszczony przez króla Wilhelma I z Sycylii, ponownie odbudowany w latach 1233-1240. Był m.in. siedzibą rodu Sforzów, z których wywodziła się Bona, zona króla Zygmunta I Starego. Od XVI wieku znajdowało się w nim więzienie, potem też koszary wojskowe.
Zamek jest obecnie udostępniony do zwiedzania, bilet wstępu kosztuje 6 Euro i szczerze powiedziawszy, szału tu nie ma. Ekspozycja muzealna to w większości starożytna ceramika, jest też trochę rzeźb i tyle. Nie wieżę niestety też nie ma wstępu. Jednak jest w zamku jedno miejsce, które powoduje, że 6 Euro staje się całkiem dobrze wydane. W jednej z sal znajduje się multimedialna instalacja pokazująca w bardzo nastrojowy, wręcz poetycki sposób życie starożytnej Italii. Prezentacja trwa niecałe 10 minut i robi duże wrażenie. Pierwsze skojarzenie, jakie miałem podczas jej oglądania, to sceny ze znakomitego serialu HBO "Rzym".
zamkowe mury
wejście na dziedziniec
na dziedzińcu
starożytna ceramika
sala multimedialna
a tak to wygląda na video:
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=EwHuTqfSfKI[/youtube]
lapidarium
zamkowa fosa
5. PIAZZA MERCANTILE
Przy placu znajduje się wzniesiony w XVI wieku Palazza del Sedile - wielowiekowa siedziba władz miasta, aktualnie za rusztowaniami. Z racji lokalizacji przy tym pałacu plac ten jest swoistym miejskim rynkiem z wieloma restauracjami i barami. Plazza Mercantile płynnie przechodzi w Piazza Del Ferrarese. Jeśli ktoś się spodziewa rynku w takim bardziej dosłownym tego słowa znaczeniu, czy głównego miejskiego placu, to się jednak może rozczarować, ot zwykły plac otoczony gastronomią. Wprawdzie piszę o miejscach, które warto zobaczyć w Bari, ale jednak Piazza Mercantile jest pewnym wyjątkiem - wprawdzie to popularne i opisywane w wielu relacjach miejsce, ale jakoś mnie nie zachwyciło.
6. BARI MURAT
Nazwa dzielnicy pochodzi od jej twórcy, Gioacchino Murata, panującego w latach 1805 1815 króla Neapolu. Ogłosił on dekret o budowie "nowego miasta" na terenach położonych na południe od starej zabudowy opartego na siatce prostopadle przecinających się ulic. Tu znajdują się gmachy publiczne, wiele sklepów, teatr oraz uniwersytet. Południową granicą Bar Murat jest dworzec kolejowy Bari Centrale.
W centrum dzielnicy znajduje się Via Sparano di Bari - główna ulica handlowa z wieloma restauracjami, barami i sklepami, w tym takimi z najwyższej półki. I tak najwięcej ludzi było w Zarze. Ulica ma charakter deptaku - jest zamknięta dla ruchu samochodowego. Mniej więcej w jej środku znajduje się Palazzo Mincuzzi - pałac zbudowany w latach 1926 - 1928 na zamówienie rodziny Mincuzzi, która prowadziła w nim dom towarowy. Dom ma piękną, bogato zdobioną elewację i zabytkowe wnętrze. Obecnie mieści się w nim sklep firmy United Colors of Benetton.
Via Sparano di Bari
Palazzo Mincuzzi
sklep United Colors of Benetton
7. WSCHODNIE NABRZEŻE
Od portu w Bari aż po plażę „Pane e Pomodoro" ciągnie się nadmorska promenada o łącznej długości około 3 km. Jej najciekawszy odcinek, zwany Lungomare Imperatore Augusto, kończy się po pierwszym kilometrze przy molo San Nicola.
Mniej więcej w połowie najciekawszego odcinka można wejść na długie na 500 metrów widokowe molo z niewielką latarnią morską na jego końcu.
widok z mola na Bari Vecchia
molo
Teatro Margherita to budynek wzniesiony na palach zanurzonych w wodzie w latach 1912-1914 na miejscu wcześniej istniejącego tu drewnianego budynku teatralnego. Aktualnie nie są tu wystawiane sztuki teatralne, pełni on funkcje konferencyjno-wystawiennicze. Mijając Teatro Margherita można wejść na molo San Nicola zakończone mariną dostępną tylko dla członków tamtejszego klubu. Znajduje się też tam parking, a widoki stamtąd na miasto również są ciekawe.
na molo San Nicola - Teatro Margherita
na molo San Nicola - Bari
Równolegle do promenady prowadzi po murach miejskich ścieżka turystyczna, choć dla mnie spacer wzdłuż morza jest ciekawszą opcją, a okazji na zwiedzanie architektury mamy w Bari aż nadto.
Dalej wzdłuż drogi można dojść na plażę (lub dojechać autobusem) na plażę. Po drodze mija się widoczne wcześniej na zdjęciach koło diabelskie.
Po wycieczce, a nawet w jej trakcie, należałoby coś zjeść i napić się kawy. Z kawą nie ma żadnego problemu, wszędzie jest bardzo dobra i tania, dużo tańsza niż w Polsce. Espresso kosztuje najczęściej 1.10-1,50 Euro, cappuccino 1,50-2,00 Euro, przy czym najtańsza kawa jest w takich mini lokalach, które z polskiego punktu widzenia nie przypominają niczym kawiarni, a bardziej są takim kioskiem z kawą - niewielki lokalik, często z jednym stolikiem w środku, a zdarzają się takie tylko ze stolikami na zewnątrz, ekspres do kawy, słodkie ciasteczka w witrynie, czasem jakaś focaccia.
Włosi mają inny rytm dnia kulinarnego, u nich śniadanie to właśnie często kawa pita na mieście i do tego jakiś słodki wypiek, a główny posiłek to wieczorna kolacja jedzona na ciepło. Z uwagi na ów rytm dnia mieliśmy problem ze zjedzeniem posiłku w ciągu dnia, bo choć kawiarnie są czynne od rana, to poza sezonem (a byliśmy w marcu) wiele restauracji otwierało się dopiero po 19. Jak jest w sezonie turystycznym to nie wiem. Sytuację częściowo ratowały piekarnie czynne przed południem.
CO I GDZIE WARTO ZJEŚĆ W BARI?
Mam z Bari takie jedno wspomnienie: byłem tu w 1999 roku, gdy jechaliśmy autobusem na wakacje na Korfu, a z uwagi na występujące wtedy jeszcze zawirowania polityczne na Bałkanach autobus jechał przez Włochy właśnie do Bari, skąd płynęliśmy promem na wyspę. Przed zaokrętowaniem mieliśmy chwilę wolnego i poszliśmy na pizzę do pizzerii gdzieś przy porcie. Pizzeria była bardzo niepozorna: mały lokalik, trzy cztery stoliki na zewnątrz i piec opalany drewnem, a zapamiętałem tę pizzę jako najlepszą w swoim życiu. Ciekawe jak czas obejdzie się z tym wspomnieniem.
Jeśli chodzi o kuchnię włoską, to jestem wielkim entuzjastą pizzy i wyrobów pokrewnych, bardzo lubię też makarony, natomiast nie przekonam się chyba do owoców morza, dlatego moja dieta w Bari oparta o te produkty może wydawać się komuś nieco jednostajna. Co według mnie jest godne polecenia:
1. Pizza - na pierwszym miejscu. Przy czym obowiązuje zasada: im skromniejszy lokal, tym lepsza pizza. Wspomnienie z roku 1999 ciągle aktualne. Jadłem teraz pizzę w restauracji z białymi obrusami, kelnerami i była bardzo dobra, ale podobne można zjeść w Polsce. Za to małe lokaliki, gdzie głównym meblem jest piec do pieczenia, a pizza jest prosta i tania (od 5 Euro za Margerite do 7 Euro za taką z wyszukanymi dodatkami), serwują rewelacyjną pizzę. Jest ona pieczona na cienkim cieście w bardzo wysokiej temperaturze przez kilka minut i po prostu rozpływa się w ustach. Niestety, w takich lokalach pizza podawana jest często bez sztućców, wiec do wrażeń smakowo-zapachowych dochodzą jeszcze wrażenia dotykowe i oblizywanie paluchów.
Widać, że zmiany w sposobie spożywania posiłków dotarły też do Włoch, bo sporo osób zamawia pizzę z dowozem. W wielu pizzeriach stałym widokiem byli kurierzy oczekujący na wypiek. Bardzo dobrą pizzę w Bari Vecchia jadłem na placu Largo Albicocca w Pizzeria di Cosimo. Pizza była taka, jak piszę wyżej, do tego standard lokalu był tak skromny, że serwowana była na kartonie, jak na wynos. Ale ten smak! Rewelacja.
Tak pisałem na wstępie, mieszkaliśmy w nowej części Bari, na południe od dworca. Idąc do Starego Miasta przechodziliśmy przez Via Giulio Petroni, gdzie pod numerem 38 znajduje się lokal o nazwie Baripizza, a pizza jest tam bardzo podobna w smaku i cenie do pizzy z di Casimo, ale tu przynajmniej dostaliśmy ją na talerzach. Sama pizzeria jest bardzo mała: jedyne miejsca do spożywania w niej to krótka i wąska lada pod ścianą oraz cztery wysokie barowe krzesła. W okolicy mijaliśmy kilka tego typu obiektów gastronomicznych i zakładam, że serwowały pizzę równie dobrej jakości. A w Baripizza oprócz pizzy jedliśmy inną specjalność rejonu, czyli:
2. Panzerotti - duże (wielkości dłoni) smażone w głębokim tłuszczu pierogi z cienkiego ciasta nadziewane głównie mozzarellą i pomidorami. Też specjalność regionu i też niebo w gębie. Kosztują około 1,50 Euro.
3. Focaccia - podstawowa włoska przekąska serwowana w piekarniach, często zwanych „panificio". Panificio to lokal podobny do francuskiej boulangerie: piekarnia z bułkami, słodkimi wypiekami, kawą i właśnie focacciami. Focaccia to placek z pszennego ciasta z oliwą w wersji podstawowej z pomidorkami, przyprawiony np. bazylią czy rozmarynem. W bardziej rozbudowanej wersji przypomina pizzę, jest pieczona z oliwkami, brokułami, krewetkami, czy wędliną. Często sprzedawana jest na wage (np. za 9 Euro za kilogram), dużo rzadziej na porcje. Można ją zjeść na zimno lub po podgrzaniu w panificio, oczywiście najlepsza jest prosto z pieca.
4. Orecchiette - miejscowy makaron wyrabiany ręcznie przez tutejsze gospodynie Sprzedawany na ulicznych straganach. My kupiliśmy sobie do domu kilogramowy worek za 5 Euro, a sam makaron jedliśmy w bardzo interesującym street foodzie na Lagro Albicocca. To Le Sgagliozze di Donna Carmela, gdzie właścicielka Donna przed swoim domem przyrządza na wolnym powietrzu różne smakołyki. Sanepid tu raczej nie dociera, ale jedzenie jest przepyszne. Nie ma menu, po prostuje się to, co akurat gospodyni ugotowała.
Nam się udało trafić właśnie na orecchiette przyrządzone specjalnie dla nas. Myślę że warto opisać proces przyrządzania tego makaronu, macie już gotowy przepis:
- na osolony wrzątek wrzucamy makaron, dodajemy do niego połamane w małe kawałeczki brokuła na tyle małe, by się szybko ugotowały jakieś ziółka, np. listki świeżej bazylii,
- gotujemy al dente i na oko, próbując makaron, by się nam nie rozgotował - nie ma nic gorszego niż rozgotowany makaron, a ten gotujemy mniej więcej 3-4 minuty,
- jednocześnie na patelni podsmażamy oliwę, dodajemy do niej posiekany czosnek, Donna proponuje dorzucenie pepperoncino, a że nie lubimy pikantnej kuchni, drugą propozycją dla nas są pokrojone anchois, można też dorzucić oliwki, suszone pomidory itp.,
- odcedzamy makaron na sicie, wrzucamy z powrotem do garnka, dodajemy oliwę z dodatkami z patelni, mieszamy i nakładamy do miseczek,
- jemy, aż się uszy trzęsą, bo jest pyszne - anchois daje lekko rybi posmak, który świetnie się komponuje z brokułami.
Co ciekawe, mimo obrazu Włoch jako kraju makaroniarzy, nie były widoczne w Bari lokale, bary czy street foody serwujące spaghetti w przeciwieństwie do znajdujących się na każdym kroku pizzerii.
8. LARGO ALBICOCCA
Jak widać z powyższych opisów, Largo Albicocca urasta do gastronomicznego centrum Bari Vecchia i jest wg mnie dużo ciekawszym miejscem na zjedzenie posiłku niż Piazza Mercantile. Co ważne, tuż obok znajduje się ulica Strada Arco Basso, gdzie gospodynie robią w domach makaron orecchiette i wystawiają go do sprzedaży na drewnianych stołach ustawionych na ulicy. Na zakończenie wpisu o Bari, po tych kulinarnych opisach zapraszam was w opisane wyżej miejsca, które szczególnie urokliwie prezentują się nocą w świetle zawieszonych nad nimi żarówek.
Largo Albicocca
królestwo Donny
orecchiette od Donny
pizzeria di Cosimo
Strada Arco Basso
sprzedaż marakonu Orecchiette
ów specjał
Miasto w południowych Włoszech, stolica regionu zwanego Apulią. Miejsce popularne wśród turystów dzięki licznym połączeniom lotniczym.
Bari, jak spora część włoskich miast, ma bogatą historię rozpoczynającą się w czasach starożytnego Rzymu, potem było Bizancjum, wyprawy krzyżowe, samodzielne księstwo, Królestwo Neapolu, aż w końcu zjednoczone w drugiej połowie dziewiętnastego wieku Włochy.
W mieście mieszka obecnie 315 tys. mieszkańców, a jego najciekawsza to zwiedzania część to stare miasto zwane Bari Vecchia pełne zabytków, kościołów, wąskich i ciasnych uliczek z praniem rozwieszonym między kamieniczkami - klasyczny krajobraz południowych Włoch.
Do Bari najłatwiej dotrzeć samolotem. Lotnisko znajduje się w odległości 12 km od miasta i najłatwiej można tam z niego dotrzeć:
1. Metrem - pomiędzy centrum miasta a lotniskiem kursuje linia Ferrotramviaria. Podróż trwa tylko 20 minut, ale bilet kosztuje 5 Euro. Po wyjściu z lotniska dotrzemy na stację metra zgodnie z widocznymi oznaczeniami.
2. Autobusem nr 16 - dłuższy wariant dojazdu (40 minut), ale za to tańszy - zapłacimy tylko 1 Euro. Autobus jedzie długo, bo to linia miejska, ma dużo przystanków I kluczy po osiedlach mieszkaniowych niekoniecznie jadąc najkrótszą trasą.
Jeśli chodzi o podróż powrotną, to planując ją koleją pamiętajmy, że dworzec Bari Centrale to tak naprawdę cztery niezależne dworce obsługiwane przez cztery niezależne linie kolejowe i trzeba trafić na właściwy. Na dworzec kolejowy Ferratramviaria najlepiej dostać się z Piazza Aldo Moro. Z tego placu odjeżdża również autobus linii 16.
Do poszukiwania godzin odjazdów pociągów i autobusów polecam aplikację Moovit, trzeba tylko pamiętać, żeby przed wyszukiwaniem zmienić region na właściwy, czyli "Italia / Bari e Puglia + Matera". Przy poszukiwaniu noclegu w Bari, to mamy do wyboru z grubsza trzy lokalizacje:
1. Zabytkowa część miasta (Bari Vecchia) - najbardziej klimatyczna, ale jednak z droższymi noclegami.
2. Nowsza część miasta (Bari Murat, spotyka się też nazwa Bari Nuovo) - zbudowana w dziewiętnastym wieku, z prostopadłą siatką ulic, wieloma sklepami, hotelami i różnymi instytucjami. Blisko stąd do Bari Vecchia i jednocześnie blisko do dworca kolejowego. Tory kolejowe oddzielają stare części miasta od współczesnej zabudowy
3. Tereny położone na południe od torów kolejowych - najbardziej oddalone od starówki, zabudowa blokowa, a jednocześnie możliwość znalezienia tańszych noclegów.
My decydujemy się na trzeci wariant, nie jest daleko, mamy tylko 3 km do centrum Bari Vecchia, a po drodze na starówkę do obejrzenia dziewiętnastowieczną część miasta. Samo mieszkanie do wynajęcia bardzo nam się spodobało, a cena była atrakcyjna - ok. 860 zł za cztery noclegi w dla dwóch osób (czyli osiem osobonoclegów). Wydaje się na podstawie przeglądu ofert na booking.com, że standardem tutaj jest oferowanie noclegów ze śniadaniem, choć nie są to śniadania typu hotelowego, ale raczej suchy prowiant. Na nas czekało sporo jedzenia: półsłodkie bułeczki zapakowane w folię, chleb tostowy, sucharki, mleko, jogurty, płatki, dżem, miód, nutella male soczki w kartonach, herbata ekspresowa i ekspres do kawy na kapsułki. Dużo i smacznie, choć dżem był strasznie słodki.
Spotkać się można w internecie z opiniami, ze jak mieszkać w Bari, to tylko w starej dzielnicy, a już na pewno nie na południe od torów. Jak widzicie, wszystko jest względne. Podobno rejon koło dworca bywa niebezpieczny (jak to często bywa z przydworcowymi ulicami), ale nie zauważyliśmy niczego niepokojącego, choć widzieliśmy tam sporo policji, zapewne nie bez powodu.
Co warto zobaczyć w Bari?
1. BARI VECCHIA
Historyczne centrum miasta powstałe na wapiennym podłożu, z trzech stron otoczone Morzem Adriatyckim. To plątanina wąskich, wybrukowanych kamieniem uliczek, gdzie samochód raczej nie ma racji bytu, a mieszkańcy poruszają się często skuterami. To pranie suszące się na sznurach przewieszonych przez ulice. To place z restauracjami z włoską kuchnią. To zabytki, z których słynie wiele włoskich miasteczek. Vecchia nie jest duża, odległości między jej granicami nie przekraczają 1 km, ciężko się zgubić przy wędrowaniu labiryntem uliczek.
Szczególnie urokliwa i godna polecenia jest jej północna część, położona za katedrą.
kościół św. Scholastyki
Obok tej godnej polecenia spontanicznej wędrówki po starówce warto zwrócić uwagę na kilka znajdujących się tu zabytków i miejsc:
2. KATEDRA DI SAN SABINO
Zbudowana na ruinach bizantyjskiej katedry pomiędzy XII a XIII wiekiem. Jej nazwa wywodzi się od św. Sabina, pierwszego patrona miasta.
zakrystia katedry
krypta w katedrze
Niezwykłością w krypcie jest wystawione na widok publiczny (pod szybą) ponoć zmumifikowane ciało św. Kolumby, choć co do tej mumifikacji są duże zastrzeżenia, jak również do tego, że to jest naprawdę owa święta. Podczas badań mumii wykonanych w 2005 roku okazało się, że są to zrekomponowane kości ludzkie obłożone papierową masą ubrane w wystawną jedwabną suknię.
Co do autentyczności tych kości ciężko się wypowiedzieć, święta Kolumba żyła w III wieku naszej ery, więc jej dzieje i historia zwłok stanowią mieszankę prawdy, plotek, mitów i fikcji typową dla wczesnego chrześcijaństwa, tak choćby jak historia św. Patryka, patrona Irlandii, który wg legend wygonił z Irlandii wszystkie węże, mimo iż w Irlandii nigdy żadnych węży nie było, jak również wiele Innych żywotów świętych z tego okresu.
Legenda głosi, że Kolumba w wieku 16 lat przeszła na chrześcijaństwo i uciekła przed prześladowaniami z terenów dzisiejszej Hiszpanii na tereny francuskie. Tam została uwięziona. W więzieniu pewien mężczyzna próbował ją zgwałcić, ale przyszła jej z pomocą niedźwiedzica (!), która zaatakowała owego mężczyznę.
Kolumba po uratowaniu przez niedźwiedzia miała spłonąć na stosie, ale od śmierci w płomieniach uratowała ją cudowna ulewa, która ugasiła płomienie, potem jednak została ścięta, lecz mumia, uchodząca przez całe wieki za autentyczną, nie ma śladów po tej czynności. Amen.
św. Kolumba
3. BAZYLIKA SAN NICOLA
Bazylika zbudowana w latac
h 1087-1197. Jest powstanie łączy się z przewiezieniem do Bari w 1087 relikwii św. Mikołaja, które pierwotnie były złożone w Myrze na terenie dzisiejszej Turcji. Romańska architektura kościoła z zewnątrz wydaje się być nieco surowa, ale w środku bazyliki kryją się prawdziwe skarby:
- krypta z grobem św. Mikołaja,
- grobowiec królowej Bony, tony króla Zygmunta I Starego - grobowiec zlokalizowany jest za ołtarzem i jest słabo widoczny na pierwszy rzut oka,
- siedemnastowiecznie malowidła na stropie.
Z uwagi na obecność relikwii św. Mikołaja, katedra i krypta są ważnym miejscem pielgrzymkowym zarówno dla katolików, jak i prawosławnych, dużo ludzi żarliwie się modli w krypcie.
nagrobek Bony Sforzy za ołtarzem
malowidła na suficie
krypta w bazylice
przed relikwiami św. Mikołaja
W Bari znajduje się jeszcze kilka innych kościołów, ale sporo z nich pozostaje zamknięte na głucho, nawet w niedzielę - dzień mszy świętych. Sprawdziliśmy to na własne oczy, ponieważ właśnie w niedzielę zwiedzaliśmy Bari. Właśnie obok katedry znajduje się polecany do zwiedzania romański kościół św. Grzegorza, niestety zamknięty.
4. ZAMEK-CASTELLO NORMANNO-SVEVO
Zamek zbudowany w XI wieku i po 24 latach zniszczony przez króla Wilhelma I z Sycylii, ponownie odbudowany w latach 1233-1240. Był m.in. siedzibą rodu Sforzów, z których wywodziła się Bona, zona króla Zygmunta I Starego. Od XVI wieku znajdowało się w nim więzienie, potem też koszary wojskowe.
Zamek jest obecnie udostępniony do zwiedzania, bilet wstępu kosztuje 6 Euro i szczerze powiedziawszy, szału tu nie ma. Ekspozycja muzealna to w większości starożytna ceramika, jest też trochę rzeźb i tyle. Nie wieżę niestety też nie ma wstępu. Jednak jest w zamku jedno miejsce, które powoduje, że 6 Euro staje się całkiem dobrze wydane. W jednej z sal znajduje się multimedialna instalacja pokazująca w bardzo nastrojowy, wręcz poetycki sposób życie starożytnej Italii. Prezentacja trwa niecałe 10 minut i robi duże wrażenie. Pierwsze skojarzenie, jakie miałem podczas jej oglądania, to sceny ze znakomitego serialu HBO "Rzym".
zamkowe mury
wejście na dziedziniec
na dziedzińcu
starożytna ceramika
sala multimedialna
a tak to wygląda na video:
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=EwHuTqfSfKI[/youtube]
lapidarium
zamkowa fosa
5. PIAZZA MERCANTILE
Przy placu znajduje się wzniesiony w XVI wieku Palazza del Sedile - wielowiekowa siedziba władz miasta, aktualnie za rusztowaniami. Z racji lokalizacji przy tym pałacu plac ten jest swoistym miejskim rynkiem z wieloma restauracjami i barami. Plazza Mercantile płynnie przechodzi w Piazza Del Ferrarese. Jeśli ktoś się spodziewa rynku w takim bardziej dosłownym tego słowa znaczeniu, czy głównego miejskiego placu, to się jednak może rozczarować, ot zwykły plac otoczony gastronomią. Wprawdzie piszę o miejscach, które warto zobaczyć w Bari, ale jednak Piazza Mercantile jest pewnym wyjątkiem - wprawdzie to popularne i opisywane w wielu relacjach miejsce, ale jakoś mnie nie zachwyciło.
6. BARI MURAT
Nazwa dzielnicy pochodzi od jej twórcy, Gioacchino Murata, panującego w latach 1805 1815 króla Neapolu. Ogłosił on dekret o budowie "nowego miasta" na terenach położonych na południe od starej zabudowy opartego na siatce prostopadle przecinających się ulic. Tu znajdują się gmachy publiczne, wiele sklepów, teatr oraz uniwersytet. Południową granicą Bar Murat jest dworzec kolejowy Bari Centrale.
W centrum dzielnicy znajduje się Via Sparano di Bari - główna ulica handlowa z wieloma restauracjami, barami i sklepami, w tym takimi z najwyższej półki. I tak najwięcej ludzi było w Zarze. Ulica ma charakter deptaku - jest zamknięta dla ruchu samochodowego. Mniej więcej w jej środku znajduje się Palazzo Mincuzzi - pałac zbudowany w latach 1926 - 1928 na zamówienie rodziny Mincuzzi, która prowadziła w nim dom towarowy. Dom ma piękną, bogato zdobioną elewację i zabytkowe wnętrze. Obecnie mieści się w nim sklep firmy United Colors of Benetton.
Via Sparano di Bari
Palazzo Mincuzzi
sklep United Colors of Benetton
7. WSCHODNIE NABRZEŻE
Od portu w Bari aż po plażę „Pane e Pomodoro" ciągnie się nadmorska promenada o łącznej długości około 3 km. Jej najciekawszy odcinek, zwany Lungomare Imperatore Augusto, kończy się po pierwszym kilometrze przy molo San Nicola.
Mniej więcej w połowie najciekawszego odcinka można wejść na długie na 500 metrów widokowe molo z niewielką latarnią morską na jego końcu.
widok z mola na Bari Vecchia
molo
Teatro Margherita to budynek wzniesiony na palach zanurzonych w wodzie w latach 1912-1914 na miejscu wcześniej istniejącego tu drewnianego budynku teatralnego. Aktualnie nie są tu wystawiane sztuki teatralne, pełni on funkcje konferencyjno-wystawiennicze. Mijając Teatro Margherita można wejść na molo San Nicola zakończone mariną dostępną tylko dla członków tamtejszego klubu. Znajduje się też tam parking, a widoki stamtąd na miasto również są ciekawe.
na molo San Nicola - Teatro Margherita
na molo San Nicola - Bari
Równolegle do promenady prowadzi po murach miejskich ścieżka turystyczna, choć dla mnie spacer wzdłuż morza jest ciekawszą opcją, a okazji na zwiedzanie architektury mamy w Bari aż nadto.
Dalej wzdłuż drogi można dojść na plażę (lub dojechać autobusem) na plażę. Po drodze mija się widoczne wcześniej na zdjęciach koło diabelskie.
Po wycieczce, a nawet w jej trakcie, należałoby coś zjeść i napić się kawy. Z kawą nie ma żadnego problemu, wszędzie jest bardzo dobra i tania, dużo tańsza niż w Polsce. Espresso kosztuje najczęściej 1.10-1,50 Euro, cappuccino 1,50-2,00 Euro, przy czym najtańsza kawa jest w takich mini lokalach, które z polskiego punktu widzenia nie przypominają niczym kawiarni, a bardziej są takim kioskiem z kawą - niewielki lokalik, często z jednym stolikiem w środku, a zdarzają się takie tylko ze stolikami na zewnątrz, ekspres do kawy, słodkie ciasteczka w witrynie, czasem jakaś focaccia.
Włosi mają inny rytm dnia kulinarnego, u nich śniadanie to właśnie często kawa pita na mieście i do tego jakiś słodki wypiek, a główny posiłek to wieczorna kolacja jedzona na ciepło. Z uwagi na ów rytm dnia mieliśmy problem ze zjedzeniem posiłku w ciągu dnia, bo choć kawiarnie są czynne od rana, to poza sezonem (a byliśmy w marcu) wiele restauracji otwierało się dopiero po 19. Jak jest w sezonie turystycznym to nie wiem. Sytuację częściowo ratowały piekarnie czynne przed południem.
CO I GDZIE WARTO ZJEŚĆ W BARI?
Mam z Bari takie jedno wspomnienie: byłem tu w 1999 roku, gdy jechaliśmy autobusem na wakacje na Korfu, a z uwagi na występujące wtedy jeszcze zawirowania polityczne na Bałkanach autobus jechał przez Włochy właśnie do Bari, skąd płynęliśmy promem na wyspę. Przed zaokrętowaniem mieliśmy chwilę wolnego i poszliśmy na pizzę do pizzerii gdzieś przy porcie. Pizzeria była bardzo niepozorna: mały lokalik, trzy cztery stoliki na zewnątrz i piec opalany drewnem, a zapamiętałem tę pizzę jako najlepszą w swoim życiu. Ciekawe jak czas obejdzie się z tym wspomnieniem.
Jeśli chodzi o kuchnię włoską, to jestem wielkim entuzjastą pizzy i wyrobów pokrewnych, bardzo lubię też makarony, natomiast nie przekonam się chyba do owoców morza, dlatego moja dieta w Bari oparta o te produkty może wydawać się komuś nieco jednostajna. Co według mnie jest godne polecenia:
1. Pizza - na pierwszym miejscu. Przy czym obowiązuje zasada: im skromniejszy lokal, tym lepsza pizza. Wspomnienie z roku 1999 ciągle aktualne. Jadłem teraz pizzę w restauracji z białymi obrusami, kelnerami i była bardzo dobra, ale podobne można zjeść w Polsce. Za to małe lokaliki, gdzie głównym meblem jest piec do pieczenia, a pizza jest prosta i tania (od 5 Euro za Margerite do 7 Euro za taką z wyszukanymi dodatkami), serwują rewelacyjną pizzę. Jest ona pieczona na cienkim cieście w bardzo wysokiej temperaturze przez kilka minut i po prostu rozpływa się w ustach. Niestety, w takich lokalach pizza podawana jest często bez sztućców, wiec do wrażeń smakowo-zapachowych dochodzą jeszcze wrażenia dotykowe i oblizywanie paluchów.
Widać, że zmiany w sposobie spożywania posiłków dotarły też do Włoch, bo sporo osób zamawia pizzę z dowozem. W wielu pizzeriach stałym widokiem byli kurierzy oczekujący na wypiek. Bardzo dobrą pizzę w Bari Vecchia jadłem na placu Largo Albicocca w Pizzeria di Cosimo. Pizza była taka, jak piszę wyżej, do tego standard lokalu był tak skromny, że serwowana była na kartonie, jak na wynos. Ale ten smak! Rewelacja.
Tak pisałem na wstępie, mieszkaliśmy w nowej części Bari, na południe od dworca. Idąc do Starego Miasta przechodziliśmy przez Via Giulio Petroni, gdzie pod numerem 38 znajduje się lokal o nazwie Baripizza, a pizza jest tam bardzo podobna w smaku i cenie do pizzy z di Casimo, ale tu przynajmniej dostaliśmy ją na talerzach. Sama pizzeria jest bardzo mała: jedyne miejsca do spożywania w niej to krótka i wąska lada pod ścianą oraz cztery wysokie barowe krzesła. W okolicy mijaliśmy kilka tego typu obiektów gastronomicznych i zakładam, że serwowały pizzę równie dobrej jakości. A w Baripizza oprócz pizzy jedliśmy inną specjalność rejonu, czyli:
2. Panzerotti - duże (wielkości dłoni) smażone w głębokim tłuszczu pierogi z cienkiego ciasta nadziewane głównie mozzarellą i pomidorami. Też specjalność regionu i też niebo w gębie. Kosztują około 1,50 Euro.
3. Focaccia - podstawowa włoska przekąska serwowana w piekarniach, często zwanych „panificio". Panificio to lokal podobny do francuskiej boulangerie: piekarnia z bułkami, słodkimi wypiekami, kawą i właśnie focacciami. Focaccia to placek z pszennego ciasta z oliwą w wersji podstawowej z pomidorkami, przyprawiony np. bazylią czy rozmarynem. W bardziej rozbudowanej wersji przypomina pizzę, jest pieczona z oliwkami, brokułami, krewetkami, czy wędliną. Często sprzedawana jest na wage (np. za 9 Euro za kilogram), dużo rzadziej na porcje. Można ją zjeść na zimno lub po podgrzaniu w panificio, oczywiście najlepsza jest prosto z pieca.
4. Orecchiette - miejscowy makaron wyrabiany ręcznie przez tutejsze gospodynie Sprzedawany na ulicznych straganach. My kupiliśmy sobie do domu kilogramowy worek za 5 Euro, a sam makaron jedliśmy w bardzo interesującym street foodzie na Lagro Albicocca. To Le Sgagliozze di Donna Carmela, gdzie właścicielka Donna przed swoim domem przyrządza na wolnym powietrzu różne smakołyki. Sanepid tu raczej nie dociera, ale jedzenie jest przepyszne. Nie ma menu, po prostuje się to, co akurat gospodyni ugotowała.
Nam się udało trafić właśnie na orecchiette przyrządzone specjalnie dla nas. Myślę że warto opisać proces przyrządzania tego makaronu, macie już gotowy przepis:
- na osolony wrzątek wrzucamy makaron, dodajemy do niego połamane w małe kawałeczki brokuła na tyle małe, by się szybko ugotowały jakieś ziółka, np. listki świeżej bazylii,
- gotujemy al dente i na oko, próbując makaron, by się nam nie rozgotował - nie ma nic gorszego niż rozgotowany makaron, a ten gotujemy mniej więcej 3-4 minuty,
- jednocześnie na patelni podsmażamy oliwę, dodajemy do niej posiekany czosnek, Donna proponuje dorzucenie pepperoncino, a że nie lubimy pikantnej kuchni, drugą propozycją dla nas są pokrojone anchois, można też dorzucić oliwki, suszone pomidory itp.,
- odcedzamy makaron na sicie, wrzucamy z powrotem do garnka, dodajemy oliwę z dodatkami z patelni, mieszamy i nakładamy do miseczek,
- jemy, aż się uszy trzęsą, bo jest pyszne - anchois daje lekko rybi posmak, który świetnie się komponuje z brokułami.
Co ciekawe, mimo obrazu Włoch jako kraju makaroniarzy, nie były widoczne w Bari lokale, bary czy street foody serwujące spaghetti w przeciwieństwie do znajdujących się na każdym kroku pizzerii.
8. LARGO ALBICOCCA
Jak widać z powyższych opisów, Largo Albicocca urasta do gastronomicznego centrum Bari Vecchia i jest wg mnie dużo ciekawszym miejscem na zjedzenie posiłku niż Piazza Mercantile. Co ważne, tuż obok znajduje się ulica Strada Arco Basso, gdzie gospodynie robią w domach makaron orecchiette i wystawiają go do sprzedaży na drewnianych stołach ustawionych na ulicy. Na zakończenie wpisu o Bari, po tych kulinarnych opisach zapraszam was w opisane wyżej miejsca, które szczególnie urokliwie prezentują się nocą w świetle zawieszonych nad nimi żarówek.
Largo Albicocca
królestwo Donny
orecchiette od Donny
pizzeria di Cosimo
Strada Arco Basso
sprzedaż marakonu Orecchiette
ów specjał
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Bardzo lubię Włochy, kuchnię również. Podobnie jak Ty nie gustuję w owocach morza i to się nie zmieni. Kiedy byłam we Włoszech spałam w Bibione. Najlepsza pizza była z budki, mieściła się na parterze jednej z kamieniczek. Zawsze była tam kolejka. Pani miała wielka blachę i kroiła kwadratowe porcje.
Ostatnio zmieniony 2023-04-01, 21:18 przez Izabela, łącznie zmieniany 1 raz.
cz. II - Matera
To jedno z najstarszych tak dobrze zachowanych miast na świecie. Zabytkowa część Matery, zwana Sassi, z kompleksem domów wykutych w całości lub w części skale, znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO.
Początki tutejszego osadnictwa sięgają epoki kamienia łupanego, okresu około 10 tysięcy lat temu, gdy nasi prapraprzodkowie zaczęli drążyć groty w miękkiej, wapiennej skale wąwozu Gravina. Pierwsi osadnicy zasiedlali zwykłe" groty, dopiero w średniowieczu budownictwo stało się bardziej zaawansowane, zaczęto łączyć skalne jaskinie z materiałem budowlanym.
Pierwsze oficjalne wzmianki o osadzie pojawiają się w 251 roku p.n.e., gdzie występuje ona w dokumentach rzymskich jako miasto Matheolla. Na przestrzeni dziejów miasto przechodziło przez panowanie rzymskie, bizantyjskie, czy germańskie.
Włochy nigdy nie były gospodarczo jednolitym państwem, zawsze można było zauważyć podział na bogatszą, bardziej uprzemysłowioną i cywilizowaną Północ oraz biedniejsze i bardziej zacofane Południe. Po II wojnie światowej, w latach pięćdziesiątych XX wieku Włochy odnotowały dynamiczny skok cywilizacyjny i gospodarczy. Kraj został w 1952 roku współzałożycielem Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali, przekształconej potem w Europejską Wspólnotę Gospodarczą - poprzedniczkę Unii Europejskiej. Organizacja ta rozpoczęła proces integracji zachodnioeuropejskich gospodarek i jej powstanie było jednym z motorów gospodarczego boomu Zachodniej Europy w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku.
Niestety nadal prosperity obejmowała głównie północne i środkowe (rejon Rzymu) Włochy, na południu Włoch nadal znajdowały się miejsca, w których czas się zatrzymał. Jednym z takich miejsc była Matera, miasto położone w Bazylikacie - rejonie położonym na południe od Bari. W najstarszej miasta, zwanej Sassi, nadal ludzie mieszkali w grotach wydrążonych w skałach, często w jednej grocie razem ze zwierzętami, bez prądu i bieżącej wody. Powstałe w gospodarstwie nieczystości były spłukiwane zebraną uprzednio deszczówką. Szerzyła się malaria, a wśród noworodków była duża śmiertelność.
Można by rzec - średniowiecze, ale ośmielę się zauważyć, ze w latach pięćdziesiątych XX wieku podobne warunki bytowania można było odnaleźć w wielu wsiach „ściany wschodniej" ówczesnej Polski. Niemniej mówiło się wtedy we Włoszech, że Bazylikata to miejsce zapomniane przez Boga i ludzi.
W roku 1945 Carlo Levi opisał dramatyczne warunki bytowania w Materze w książce „Chrystus zatrzymał się w Eboli", zaczęły się również pojawiać w prasie i innych wydawnictwach informacje o warunkach życia w tym mieście. Niech przemówi pisarz:
„Drzwi były z powodu gorąca pootwierane. Przechodząc zaglądałam do wnętrz, które nie miały żadnych okien tylko drzwi dostarczające powietrza i światła. Czasem nie było nawet drzwi. Wchodziło się z góry po schodkach i zasuwało otwór. W owych ciemnych dziurach o ścianach z ziemi, widziałam łóżka, nędzne graty i łachmany. Na podłodze leżały psy, barany, kozy i świnie. Każda rodzina ma do rozporządzania jedną taką jamę i sypiają tu wszyscy razem: mężczyźni, kobiety, dzieci i zwierzęta. W ten sposób żyje dwadzieścia tysięcy ludzi. Dzieci bez liku. W upale, w chmarach much, w kurzu jest ich pełno wszędzie, zupełnie nagich albo okrytych jakimś łachmanem. Nie widziałam nigdy takiego obrazu nędzy, a przecież jestem przyzwyczajona już, z racji mego zawodu, mieć do czynienia co dnia z dziesiątkami dzieci biednych, chorych i źle utrzymanych. O tak rozpaczliwym widowisku nie miałam jednak pojęcia. Patrzyłam na dzieci siedzące przy drzwiach w gnoju, w słońcu, z oczyma na pół przymkniętymi, o powiekach czerwonych i nabrzmiałych. Muchy wciskały się do chorych oczu, a dzieci nie czuły, że im muchy włażą do oczodołów. To była jaglica. Wiedziałam, że tu panuje, ale widok choroby w tak strasznym brudzie i w tej nędzy był przejmujący. Spotkałam też inne dzieci z twarzami pomarszczonymi jak u ludzi starych i wysuszonych z głodu, o włosach pełnych wszy i nieczystości. Większość z nich miała brzuchy wzdęte, olbrzymie, a twarze żółte i cierpiące wskutek malarii. Kobiety widząc, że zaglądam przez drzwi, zapraszały mnie do wejścia. Widziałam wiec w tych jaskiniach ciemnych i cuchnących, leżące na ziemi dzieci, przykryte jakimiś łachmanami i dzwoniące zębami w ataku febry. Inne znów wyniszczała do ostateczności czerwonka. Niektóre twarzyczki z wosku dawały do myślenia, że tu panuje coś gorszego od malarii, może gorączka tropikalna, może Kala Azar, czarna febra. Matki także wynędzniałe, trzymające przy zwiędłej piersi źle odżywione niemowlęta, witały mnie uprzejmie, lecz ponuro. W tym prażącym słońcu miałam chwilami wrażenie, że znalazłam się w środku miasta dotkniętego zarazą.”
W 1952 roku rząd włoski podjął działania mające na celu poprawę poziomu życia mieszkańców Sassi. Podjęte środki były radykalne - przeniesiono ich do nowszej części miasta, w przypadku opornych (a byli tacy), używając przemocy. Jak się okazało, przysłowie o nieprzesadzaniu starych drzew tu również okazało się prawdziwe - wiele osób źle się czuło w nowych budynkach i wracała po kryjomu do Sassi, a policja patrolująca starą część Matery musiała ich ponownie siłą eksmitować.
Do 1987 Sassi stało opustoszałe. W tym roku władze Matery dopuściły możliwość dzierżawy domów pod warunkiem przeprowadzenia ich remontu wg ściśle określonych przepisów, z zachowaniem zabytkowego i jednolitego wyglądu domów. Sześć lat później UNESCO wpisało Sassi na listę światowego dziedzictwa. Od tego czasu notuje się turystyczny rozwój miasta.
Sassi, z uwagi na swą oryginalna architekturę, było naturalnym planem filmowym dla wielu filmów historycznych, m.in.:
1. 2008 - "Pasja" Mela Gibsona
2. 2016 - "Ben-Hur"
3. 2016 - "Młody Mesjasz"
4. 2018 - "Maria Magdalena"
Część scen do ostatniego filmu z Jamesem Bondem „Nie czas umierać", była również kręcona w Sassi.
DOJAZD DO MATERY Z BARI
My przyjechaliśmy do Matery na jeden dzień z Bari, to jedna z popularniejszych metod zwiedzania miasta, z uwagi na fakt, że w Bari znajduje się lotnisko i wielu turystów (w tym my) przyjeżdża właśnie tu na kilkudniowy pobyt.
Przy korzystaniu z komunikacji publicznej mamy dwie możliwości dojazdu z Bari:
1. Autobusami, z których większość odjeżdża z Via Giuseppe Capruzzi po południowej stronie dworca kolejowego Bari Centrale. Autobus jedzie około godzinę i 20 minut.
2. Pociągiem z dworca kolejowego Bari Centrale, która to podróż jest dłuższa o około 20 minut i według mnie o wiele ciekawsza.
Należy pamiętać, że dworzec Bari Centrale to tak naprawdę cztery niezależne dworce obsługiwane przez cztery niezależne linie kolejowe i trzeba trafić na właściwy. Pociągi do Matery odjeżdżają z dworca Ferrovie Apullo-Lucane, do którego wejście znajduje się na po północnej stronie Bari Centrale z ulicy Corso Italia, a sam peron znajduje się ponad peronami pozostałych dworców. Należy pamiętać, że pociągi do Matery nie kursują w niedzielę.
Dojazd koleją do Matery wymaga przesiadki w Altamurze, ale to w żaden sposób nie komplikuje dojazdu, ponieważ przyjazdy i odjazdy pociągów w tej miejscowości są wzajemnie zsynchronizowane, nawet w przypadku niewielkiego opóźnienia, czego doświadczyliśmy na własnej skórze. Pociągi są bardzo nowoczesne i zadbane, podróż przebiega bardzo komfortowo. Wprawdzie nie jechałem autobusem, ale na podstawie mapy mogę przypuszczać, że przejazd drogą szybkiego ruchu nie jest zbyt atrakcyjny krajobrazowo, natomiast trasa kolejowa jest bardzo ciekawa.
Przejazd odbywa się cały czas jednotorową linią kolejową, w początkowym etapie trasy (zaraz za Bari) mamy dość duży odcinek przejazdu przez gaje oliwne, możemy też „od tyłu" pooglądać włoskie domy jednorodzinne i trochę znajdującego się tam „syfu". W dalszym etapie trasy widzimy za oknem pagórkowate tereny, pola uprawne, smukłe drzewa, mate kamienne domki, a na horyzoncie południowe skraje Dolomitów. Wysiadamy na przystanku Matera Centrale (końcowa stacja to Matera Sud).
Do poszukiwania połączeń kolejowych polecam aplikację Moovit lub stronę linii kolejowych: http://ferrovieappulolucane.it/ , dla połączeń autobusowych polecam stronę https://www.omio.com/ lub tożsamą aplikację Omio.
Zwiedzanie Sassi, podzielone na dwie części:
1. starszą, zwaną Sasso Caveoso-z domami przypominającymi groty, wydrążonymi w ścianach wąwozu Gravina,
2. nowszą, zwaną Sasso Barisano - gdzie groty są tylko elementem domów o bardziej tradycyjnej architekturze i konstrukcji można odbyć na dwa sposoby:
Pierwszy jest bardziej intuicyjny, trzeba podążać tropem ciasnych uliczek i stromych schodów, na pewno zobaczy się mnóstwo ciekawych miejsc, niemniej może nam coś umknąć.
Drugi jest bardziej metodyczny i zakłada przygotowanie sobie planu wycieczki, który uwzględni najważniejsze miejsca do obejrzenia, ale oczywiście dopuszcza jakieś modyfikacje na bieżąco. My zwiedzaliśmy Sassi wg drugiego sposobu, który pozwolił nam np. zajrzeć na wszystkie ważniejsze punkty widokowe w mieście, a kto mnie zna, to wie, że jedną z podstaw udanej wycieczki są dla mnie właśnie punkty widokowe.
ZWIEDZANIE MATERY
Naszą trasę zaczynamy na dworcu kolejowym Matera Centrale gdzie przyjechaliśmy z Bari pociągiem. Stamtąd nie mamy daleko do naszego pierwszego punktu na trasie zwiedzania.
Poniżej mapa, na której zaznaczyłem najważniejsze punkty na naszej trasie, opisane w tej relacji:
1. Piazza Vittorio Veneto, Palombaro Lungo, Belvedere Luigi Guerricchio
2. Sasso Barisano
3. Piazza Duomo, katedra
4. Piazza del Sedile
5. Piazza San Francesco
6. Via Domenico Ricola
7. Belvedere Piazza Pascoli
8. Sasso Caveoso
9. skraj Sasso Caveoso
10. Casa Grotta nei Sassi di Matera
11. wzgórze Monterrone i kościół św. Marii z Idris
12. kościół św. Piotra i Pawła
13. Via Madonna Delle Virtu
14. Sasso Barisano
1. PIAZZA VITTORIO VENETO
Plac znajduje się na styku starej zabudowy Sassi i nowszej, dziewiętnastowiecznej zabudowy Matery. Przy placu znajduje się trzynastowieczny kościół św. Dominika wraz z przyległym klasztorem. Pod placem znajduje się Palombaro Lungo - największy sztuczny zbiornik na wodę pitną zbudowany na potrzeby zaopatrywania mieszkańców. Budowa tych zbiorników rozpoczęła się w XVI wieku, stworzyły one system połączony kanałami. Ponieważ skały, na których zbudowano Sassi, są miękkie i przepuszczające wodę, ściany zbiornika zostały pokryte wodoodpornym tynkiem na bazie terakoty. Przy Piazza Vittorio Veneto znajduje się pierwszy z listy punktów widokowych na miasto. Polozenie Sassi na wzgórzach sprzyja występowaniu takich miejsc. Nazwa tego punktu to Belvedere Luigi Guerricchio, Widać z niego liczne budynki oraz uliczki i schody Sasso Barisano.
Palumbaro Lungo
to my
Piazza Vittorio Veneto i kościół św. Dominika
SKS
Belvedere Luigi Guerricchio
2. ZABUDOWA SASSO BARISANO
Z punktu widokowego schodzimy w dół między domy Matery. Przed nami widać katedrę, kierujemy się w jej stronę tak intuicyjnie na azymut", plątaniną uliczek i schodów. Schody w Materze to chleb powszedni. Nie mam tutaj wiele płaskich ulic, prawie zawsze gdzieś się idzie w górę lub w dół. Przywołując teraz górską terminologię, znajdujemy się teraz w kotlinie pomiędzy Piazza Vittorio Veneto a Piazza Duomo, Warto tu zejść z najbardziej intuicyjnej trasy zwiedzania prowadzącej dnem kotliny, oznaczonej zresztą strzałkami i wspiąć się na nieco wyżej położone uliczki. Gwarantowane świetne wrażenia widokowe przy znikomej ilości turystów. Zupełnie jak w górach po zejściu z utartego szlaku.
jeden ze sklepów w pamiątkami w pomieszczeniu wykutym w skale
3. PIAZZA DUOMO
Platąniną ciasnych uliczek i schodów docieramy na Piazza Duomo. Stoi tutaj romańska katedra z XIII wieku, a z placu przed katedra rozciąga się piękny widok na Sasso Barisano. Kolejny punkt widokowy z długiej listy na dziś. Katedra po gruntownej renowacji na początku XX wieku jest znowu dostępna dla zwiedzających. Wejście do katedry jest biletowane, a program zwiedzania oprócz samej świątyni obejmuje ekspozycję muzealną w salach kompleksu.
katedra
panorama Sassi Barisano
czy taką sztukę powinny oglądać dzieci?
złote i nieskromne
główna nawa katedry
Wracamy się trochę i idziemy na Piazza del Sedile.
4. PIAZZA DEL SEDILE
Wkraczamy ponownie w bardziej żywe" okolice, przy placu znajdują się bary, kawiarnia, kilka sklepów. Sąsiadujące ulice: Via Duomo oraz Via delle Becoberie, mają handlowy charakter. Przy placu znajduje się wybudowany pod koniec osiemnastego wieku Palazzo del Sedile. Pałac był siedzibą władz w okresie, gdy Matera była częścią Królestwa Neapolu, obecnie mieści się w nim konserwatorium muzyczne.
Palazzo del Sedile
Trójkołowe pojazdy wożą turystów.
Zasiadamy na kawę. Kawiarnia nie jest tym, czego można by się spodziewać w Polsce. Raczej jest to taki kiosk z kawą: małe pomieszczenie przy placu, w którym głównym meblem jest ekspres do kawy. Nie ma w środku stolików, bo by się nie zmieściły, cztery stoliki są ustawione na placu. Cappuccino poranne kosztuje 1,50 Euro i jest pyszne. Popijając kawę obserwujemy poranne włoskie życie. Sprzedawczyni lub właścicielka (stawiam, że jedno i drugie) niewielkiego butiku stoi przed nim i długo rozmawia z jakąś kobietą. Po skończonej rozmowie siada koło nas i popija kawę nadzorując z pewnej odległości nadal otwarty butik. Dolce Vita. Plac łączy się płynnie z kolejnym - Piazza San Francesco.
5. PIAZZA SAN FRANCESCO
Duży plac, którego dominantą jest wybudowany w XIII wieku romański kościół św. Franciszka z Asyżu, później wielokrotnie przebudowany do obecnej barokowej postaci. Kościół jest otwarty, co we Włoszech nie jest regułą. Jest tu mnóstwo kościołów, niektóre są zamknięte na głucho nawet w niedziele i święta.
Uliczkami handlowymi podążamy w stronę głównego "deptaku" Matery.
Via delle Beccherie
katedra
taras w jednym z odnowionych domów
6. VIA DOMENICO RICOLA
Jedna z reprezentacyjnych ulic Matery z licznymi restauracjami i barami. My korzystamy z włoskiej lodziarni „I Vizi degli Angeli”. Lody mandarynkowe z bazylią są pyszne i mocno aromatyczne. Przy ulicy znajdują się dwa barokowe kościoły, nawet otwarte: kościół Czyśćca oraz kościół św. Klary z Asyżu. Zaglądam do nich, zdecydowanie bardziej wolę romańskie lub gotyckie wnętrza.
Na końcu Via Domenico Ricola znajduje się zbudowany w siedemnastym wieku Palazzo Lanfranchi. Budynek powstał z zamiarem przeznaczenia go na seminarium, natomiast od kilkunastu lat znajduje się w nim siedziba Narodowego Muzeum Sztuki Średniowiecznej i Współczesnej Bazylikaty.
kościół Czyśćca
Via Domenico Ricola
Palazzo Lanfranchi
lodziarnia I Vizi Degli Angeli
Po lewej stronie pałacu znajduje się kolejny punkt widokowy – widzimy z niego również najstarszą część Matery, czyli Sasso Caveoso. Punkt zwie się Belvedere Piazza Pascoli.
wąwóz Gravina
znajdujący się wewnątrz skały kościół św. Marii z Idris
7. SASSO CAVEOSO
Opuszczamy tę bardziej „deptakową” część Matery z kościołami i barami, znowu zanurzamy się w plątaninę wąskich uliczek, schodów i widokowych miejsc. Tak, Sassi to kopalnia motywów fotograficznych. Dziś (jest połowa marca) nie zauważamy w Materze tłumów turystów, a dodatkowo odnoszę wrażenie, że im dalej od Piazza Vittorio Veneto, tym jest ich mniej. W sumie standard. Wędrujemy sobie niespiesznie tymi krętymi zaułkami pomiędzy kamiennymi domami rozkoszując się ciszą, spokojem i zapachem dawno minionych czasów.
W tej części mamy coraz szerszy widok na wąwóz Gravina i znajdujące się po jego drugiej stronie groty skalne. Daje to wyobrażenie, jak wyglądało Sassi przed zabudową - właśnie tak. Teren wąwozu i płaskowyż znajdujący się po jego drugiej stronie, z licznymi grotami, kilkoma starymi kościółkami i ciekawym krajobrazem to wg mnie interesujący pomysł na całodniową wycieczkę – drugi dzień w Materze.
pranie - nieodłączny element krajobrazu włoskiego Południa
Restauracje czekają na gości.
Chcemy dojść aż na południowo-zachodni skraj uliczek znajdujących się nad wąwozem Gravina, ale skutecznie nam to uniemożliwiają trwające w kilku miejscach prace remontowo - budowlane i w związku z tym zagrodzone jest kilka przejść. Boimy się, że moglibyśmy utknąć, ale i tak dochodzimy daleko, tam gdzie docierają tylko naprawdę najwięksi zapaleńcy. Widzimy piękną panoramę z Sassi po lewej, wąwozem Gravina w środku płaskowyżem po prawej stronie wąwozu.
Sassi, wąwóz Gravina i groty po drugiej stronie wąwozu
wejście do jednego z domów wykutych w skale
W Sasso Caveoso można zwiedzić domy w charakterze muzealnym: w środku znajduje się oryginalne wyposażenie mieszkań, z których korzystały rodziny je zamieszkujące przed wysiedleniem w 1958 roku. Pierwszy z nich to Casa Grotto del Casalnuovo znajdujący się przy ulicy Rione Casalnuovo, drugi to Casa Grotta nei Sassi di Matera w okolicy kościoła św. Marii (Chiesa Santa Maria di Idris). Bilety do nich są dość drogie, kosztują 5 Euro, odpuszczamy sobie zwiedzanie.
Zdjęcie ze strony https://www.casagrottamatera.com
Kierujemy się w północną stronę, podążając w stronę kościoła św. Marii. Po drodze przechodzimy m.in. przez miejsce opisane na mapie jako Cimitero Barbarico, co się tłumaczy jako „cmentarz barbarzyński”.
przy Cimiterio Barbarico
ten plac to Cimiterio Barbarico
8. CHIESA SANTA MARIA DE IDRIS
Znajdujący się na wzgórzu Monterrone pochodzący z przełomu czternastego i piętnastego wieku kościół św. Marii z Idris jest jedną z ciekawszych świątyni do zwiedzania pośród licznych kościołów znajdujących się w Materze. Kościół jest z zewnątrz niewidoczny, ponieważ w całości wykuty jest w skale. Częścią kompleksu kościelnego jest pochodząca z XII wieku krypta św. Jana. Idziemy ją zwiedzać. Na ścianach krypty znajdują się zachowane w różnym stanie sakralne malowidła skalne powstałe od dwunastego do siedemnastego wieku. Strop krypty jest niski, jego wysokość to około 3-4 metry. Jest to bardzo interesujący obiekt, niestety w jego środku obowiązuje całkowity zakaz fotografowania i filmowania. Ręka mnie świerzbi do przycisku migawki, niestety lustrzanka jest dość głośna, w kościele znajdują się kamery, a Renacie niespecjalnie podoba się pomysł nielegalnego fotografowania, może ma wizję mnie wyprowadzanego z kościoła przez carabinieri, nie wiem, nie dopytuję się.
Zdjęcia z wnętrza pochodzą ze strony: https://www.oltrelartematera.it/en/home-2/
Z placu położonego po zachodniej stronie kościoła możemy podziwiać piękną panoramę Sassi z wieżą kościoła św. Piotra i Pawła położonego u stóp skały.
wieża kościoła św. Piotra i Pawła
restauracja obok kościoła
9. KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA I PAWŁA
Zbudowany na początku XIII wieku, wzbogacony o barokowe dzieła sztuki, ale zachowujący nadal surowy romański charakter, co bardzo lubię.
kościoły: św. Piotra i Pawła oraz św. Marii z Idris
Po zejściu ze wzgórza Monterrone wracamy do naszego punktu wyjścia, czyli na Piazza Vittorio Veneto. Nie chcemy wracać drogą najkrótszą, chcemy jeszcze nacieszyć się nowymi widokami, a najkrótsza trasa pokrywałaby się w dużej części z tymi częściami Matery, które już widzieliśmy.
10. SASSO BARISANO PO RAZ DRUGI
Przez Via Madonna Delle Virtu prowadzącą nad wąwozem Gravina docieramy pod klasztor św. Augustyna i stamtąd krętymi uliczkami idziemy pod punkt widokowy Belvedere Luigi Guerricchio z początku wycieczki.
kościoły: św. Piotra i Pawła oraz św. Marii z Idris
klasztor św. Augustyna, wąwóz Gravina
klasztor św. Augustyna
Na Piazza Vittorio Veneto obowiązkowa kawa przy stoliku na zewnątrz kawiarni połączona z podziwianiem pięknych Włoszek.
11. ZAMEK
Przed powrotem do Bari idziemy jeszcze na położony niedaleko od Sassi zamek Castello Tramontano. Niewielki zamek położony jest na wzgórzu w odległości ok. 0,5 km od Piazza Vittorio Veneto i otoczony jest niewielkim skwerem. Zamek pochodzi z początku XVI wieku i w porównaniu ze wspaniałościami Sassi nie robi wielkiego wrażenia, ale że jest blisko, to czemu by go nie zobaczyć. Aha, z zamkowego wzgórza nie widać Sassi.
Dwie panoramy z wycieczki:
z południowej części Sasso Caveoso
spod kościoła św. Marii z Idris
I to by było na tyle z Matery. Podsumowanie wydaje się być zbędne.
To jedno z najstarszych tak dobrze zachowanych miast na świecie. Zabytkowa część Matery, zwana Sassi, z kompleksem domów wykutych w całości lub w części skale, znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO.
Początki tutejszego osadnictwa sięgają epoki kamienia łupanego, okresu około 10 tysięcy lat temu, gdy nasi prapraprzodkowie zaczęli drążyć groty w miękkiej, wapiennej skale wąwozu Gravina. Pierwsi osadnicy zasiedlali zwykłe" groty, dopiero w średniowieczu budownictwo stało się bardziej zaawansowane, zaczęto łączyć skalne jaskinie z materiałem budowlanym.
Pierwsze oficjalne wzmianki o osadzie pojawiają się w 251 roku p.n.e., gdzie występuje ona w dokumentach rzymskich jako miasto Matheolla. Na przestrzeni dziejów miasto przechodziło przez panowanie rzymskie, bizantyjskie, czy germańskie.
Włochy nigdy nie były gospodarczo jednolitym państwem, zawsze można było zauważyć podział na bogatszą, bardziej uprzemysłowioną i cywilizowaną Północ oraz biedniejsze i bardziej zacofane Południe. Po II wojnie światowej, w latach pięćdziesiątych XX wieku Włochy odnotowały dynamiczny skok cywilizacyjny i gospodarczy. Kraj został w 1952 roku współzałożycielem Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali, przekształconej potem w Europejską Wspólnotę Gospodarczą - poprzedniczkę Unii Europejskiej. Organizacja ta rozpoczęła proces integracji zachodnioeuropejskich gospodarek i jej powstanie było jednym z motorów gospodarczego boomu Zachodniej Europy w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku.
Niestety nadal prosperity obejmowała głównie północne i środkowe (rejon Rzymu) Włochy, na południu Włoch nadal znajdowały się miejsca, w których czas się zatrzymał. Jednym z takich miejsc była Matera, miasto położone w Bazylikacie - rejonie położonym na południe od Bari. W najstarszej miasta, zwanej Sassi, nadal ludzie mieszkali w grotach wydrążonych w skałach, często w jednej grocie razem ze zwierzętami, bez prądu i bieżącej wody. Powstałe w gospodarstwie nieczystości były spłukiwane zebraną uprzednio deszczówką. Szerzyła się malaria, a wśród noworodków była duża śmiertelność.
Można by rzec - średniowiecze, ale ośmielę się zauważyć, ze w latach pięćdziesiątych XX wieku podobne warunki bytowania można było odnaleźć w wielu wsiach „ściany wschodniej" ówczesnej Polski. Niemniej mówiło się wtedy we Włoszech, że Bazylikata to miejsce zapomniane przez Boga i ludzi.
W roku 1945 Carlo Levi opisał dramatyczne warunki bytowania w Materze w książce „Chrystus zatrzymał się w Eboli", zaczęły się również pojawiać w prasie i innych wydawnictwach informacje o warunkach życia w tym mieście. Niech przemówi pisarz:
„Drzwi były z powodu gorąca pootwierane. Przechodząc zaglądałam do wnętrz, które nie miały żadnych okien tylko drzwi dostarczające powietrza i światła. Czasem nie było nawet drzwi. Wchodziło się z góry po schodkach i zasuwało otwór. W owych ciemnych dziurach o ścianach z ziemi, widziałam łóżka, nędzne graty i łachmany. Na podłodze leżały psy, barany, kozy i świnie. Każda rodzina ma do rozporządzania jedną taką jamę i sypiają tu wszyscy razem: mężczyźni, kobiety, dzieci i zwierzęta. W ten sposób żyje dwadzieścia tysięcy ludzi. Dzieci bez liku. W upale, w chmarach much, w kurzu jest ich pełno wszędzie, zupełnie nagich albo okrytych jakimś łachmanem. Nie widziałam nigdy takiego obrazu nędzy, a przecież jestem przyzwyczajona już, z racji mego zawodu, mieć do czynienia co dnia z dziesiątkami dzieci biednych, chorych i źle utrzymanych. O tak rozpaczliwym widowisku nie miałam jednak pojęcia. Patrzyłam na dzieci siedzące przy drzwiach w gnoju, w słońcu, z oczyma na pół przymkniętymi, o powiekach czerwonych i nabrzmiałych. Muchy wciskały się do chorych oczu, a dzieci nie czuły, że im muchy włażą do oczodołów. To była jaglica. Wiedziałam, że tu panuje, ale widok choroby w tak strasznym brudzie i w tej nędzy był przejmujący. Spotkałam też inne dzieci z twarzami pomarszczonymi jak u ludzi starych i wysuszonych z głodu, o włosach pełnych wszy i nieczystości. Większość z nich miała brzuchy wzdęte, olbrzymie, a twarze żółte i cierpiące wskutek malarii. Kobiety widząc, że zaglądam przez drzwi, zapraszały mnie do wejścia. Widziałam wiec w tych jaskiniach ciemnych i cuchnących, leżące na ziemi dzieci, przykryte jakimiś łachmanami i dzwoniące zębami w ataku febry. Inne znów wyniszczała do ostateczności czerwonka. Niektóre twarzyczki z wosku dawały do myślenia, że tu panuje coś gorszego od malarii, może gorączka tropikalna, może Kala Azar, czarna febra. Matki także wynędzniałe, trzymające przy zwiędłej piersi źle odżywione niemowlęta, witały mnie uprzejmie, lecz ponuro. W tym prażącym słońcu miałam chwilami wrażenie, że znalazłam się w środku miasta dotkniętego zarazą.”
W 1952 roku rząd włoski podjął działania mające na celu poprawę poziomu życia mieszkańców Sassi. Podjęte środki były radykalne - przeniesiono ich do nowszej części miasta, w przypadku opornych (a byli tacy), używając przemocy. Jak się okazało, przysłowie o nieprzesadzaniu starych drzew tu również okazało się prawdziwe - wiele osób źle się czuło w nowych budynkach i wracała po kryjomu do Sassi, a policja patrolująca starą część Matery musiała ich ponownie siłą eksmitować.
Do 1987 Sassi stało opustoszałe. W tym roku władze Matery dopuściły możliwość dzierżawy domów pod warunkiem przeprowadzenia ich remontu wg ściśle określonych przepisów, z zachowaniem zabytkowego i jednolitego wyglądu domów. Sześć lat później UNESCO wpisało Sassi na listę światowego dziedzictwa. Od tego czasu notuje się turystyczny rozwój miasta.
Sassi, z uwagi na swą oryginalna architekturę, było naturalnym planem filmowym dla wielu filmów historycznych, m.in.:
1. 2008 - "Pasja" Mela Gibsona
2. 2016 - "Ben-Hur"
3. 2016 - "Młody Mesjasz"
4. 2018 - "Maria Magdalena"
Część scen do ostatniego filmu z Jamesem Bondem „Nie czas umierać", była również kręcona w Sassi.
DOJAZD DO MATERY Z BARI
My przyjechaliśmy do Matery na jeden dzień z Bari, to jedna z popularniejszych metod zwiedzania miasta, z uwagi na fakt, że w Bari znajduje się lotnisko i wielu turystów (w tym my) przyjeżdża właśnie tu na kilkudniowy pobyt.
Przy korzystaniu z komunikacji publicznej mamy dwie możliwości dojazdu z Bari:
1. Autobusami, z których większość odjeżdża z Via Giuseppe Capruzzi po południowej stronie dworca kolejowego Bari Centrale. Autobus jedzie około godzinę i 20 minut.
2. Pociągiem z dworca kolejowego Bari Centrale, która to podróż jest dłuższa o około 20 minut i według mnie o wiele ciekawsza.
Należy pamiętać, że dworzec Bari Centrale to tak naprawdę cztery niezależne dworce obsługiwane przez cztery niezależne linie kolejowe i trzeba trafić na właściwy. Pociągi do Matery odjeżdżają z dworca Ferrovie Apullo-Lucane, do którego wejście znajduje się na po północnej stronie Bari Centrale z ulicy Corso Italia, a sam peron znajduje się ponad peronami pozostałych dworców. Należy pamiętać, że pociągi do Matery nie kursują w niedzielę.
Dojazd koleją do Matery wymaga przesiadki w Altamurze, ale to w żaden sposób nie komplikuje dojazdu, ponieważ przyjazdy i odjazdy pociągów w tej miejscowości są wzajemnie zsynchronizowane, nawet w przypadku niewielkiego opóźnienia, czego doświadczyliśmy na własnej skórze. Pociągi są bardzo nowoczesne i zadbane, podróż przebiega bardzo komfortowo. Wprawdzie nie jechałem autobusem, ale na podstawie mapy mogę przypuszczać, że przejazd drogą szybkiego ruchu nie jest zbyt atrakcyjny krajobrazowo, natomiast trasa kolejowa jest bardzo ciekawa.
Przejazd odbywa się cały czas jednotorową linią kolejową, w początkowym etapie trasy (zaraz za Bari) mamy dość duży odcinek przejazdu przez gaje oliwne, możemy też „od tyłu" pooglądać włoskie domy jednorodzinne i trochę znajdującego się tam „syfu". W dalszym etapie trasy widzimy za oknem pagórkowate tereny, pola uprawne, smukłe drzewa, mate kamienne domki, a na horyzoncie południowe skraje Dolomitów. Wysiadamy na przystanku Matera Centrale (końcowa stacja to Matera Sud).
Do poszukiwania połączeń kolejowych polecam aplikację Moovit lub stronę linii kolejowych: http://ferrovieappulolucane.it/ , dla połączeń autobusowych polecam stronę https://www.omio.com/ lub tożsamą aplikację Omio.
Zwiedzanie Sassi, podzielone na dwie części:
1. starszą, zwaną Sasso Caveoso-z domami przypominającymi groty, wydrążonymi w ścianach wąwozu Gravina,
2. nowszą, zwaną Sasso Barisano - gdzie groty są tylko elementem domów o bardziej tradycyjnej architekturze i konstrukcji można odbyć na dwa sposoby:
Pierwszy jest bardziej intuicyjny, trzeba podążać tropem ciasnych uliczek i stromych schodów, na pewno zobaczy się mnóstwo ciekawych miejsc, niemniej może nam coś umknąć.
Drugi jest bardziej metodyczny i zakłada przygotowanie sobie planu wycieczki, który uwzględni najważniejsze miejsca do obejrzenia, ale oczywiście dopuszcza jakieś modyfikacje na bieżąco. My zwiedzaliśmy Sassi wg drugiego sposobu, który pozwolił nam np. zajrzeć na wszystkie ważniejsze punkty widokowe w mieście, a kto mnie zna, to wie, że jedną z podstaw udanej wycieczki są dla mnie właśnie punkty widokowe.
ZWIEDZANIE MATERY
Naszą trasę zaczynamy na dworcu kolejowym Matera Centrale gdzie przyjechaliśmy z Bari pociągiem. Stamtąd nie mamy daleko do naszego pierwszego punktu na trasie zwiedzania.
Poniżej mapa, na której zaznaczyłem najważniejsze punkty na naszej trasie, opisane w tej relacji:
1. Piazza Vittorio Veneto, Palombaro Lungo, Belvedere Luigi Guerricchio
2. Sasso Barisano
3. Piazza Duomo, katedra
4. Piazza del Sedile
5. Piazza San Francesco
6. Via Domenico Ricola
7. Belvedere Piazza Pascoli
8. Sasso Caveoso
9. skraj Sasso Caveoso
10. Casa Grotta nei Sassi di Matera
11. wzgórze Monterrone i kościół św. Marii z Idris
12. kościół św. Piotra i Pawła
13. Via Madonna Delle Virtu
14. Sasso Barisano
1. PIAZZA VITTORIO VENETO
Plac znajduje się na styku starej zabudowy Sassi i nowszej, dziewiętnastowiecznej zabudowy Matery. Przy placu znajduje się trzynastowieczny kościół św. Dominika wraz z przyległym klasztorem. Pod placem znajduje się Palombaro Lungo - największy sztuczny zbiornik na wodę pitną zbudowany na potrzeby zaopatrywania mieszkańców. Budowa tych zbiorników rozpoczęła się w XVI wieku, stworzyły one system połączony kanałami. Ponieważ skały, na których zbudowano Sassi, są miękkie i przepuszczające wodę, ściany zbiornika zostały pokryte wodoodpornym tynkiem na bazie terakoty. Przy Piazza Vittorio Veneto znajduje się pierwszy z listy punktów widokowych na miasto. Polozenie Sassi na wzgórzach sprzyja występowaniu takich miejsc. Nazwa tego punktu to Belvedere Luigi Guerricchio, Widać z niego liczne budynki oraz uliczki i schody Sasso Barisano.
Palumbaro Lungo
to my
Piazza Vittorio Veneto i kościół św. Dominika
SKS
Belvedere Luigi Guerricchio
2. ZABUDOWA SASSO BARISANO
Z punktu widokowego schodzimy w dół między domy Matery. Przed nami widać katedrę, kierujemy się w jej stronę tak intuicyjnie na azymut", plątaniną uliczek i schodów. Schody w Materze to chleb powszedni. Nie mam tutaj wiele płaskich ulic, prawie zawsze gdzieś się idzie w górę lub w dół. Przywołując teraz górską terminologię, znajdujemy się teraz w kotlinie pomiędzy Piazza Vittorio Veneto a Piazza Duomo, Warto tu zejść z najbardziej intuicyjnej trasy zwiedzania prowadzącej dnem kotliny, oznaczonej zresztą strzałkami i wspiąć się na nieco wyżej położone uliczki. Gwarantowane świetne wrażenia widokowe przy znikomej ilości turystów. Zupełnie jak w górach po zejściu z utartego szlaku.
jeden ze sklepów w pamiątkami w pomieszczeniu wykutym w skale
3. PIAZZA DUOMO
Platąniną ciasnych uliczek i schodów docieramy na Piazza Duomo. Stoi tutaj romańska katedra z XIII wieku, a z placu przed katedra rozciąga się piękny widok na Sasso Barisano. Kolejny punkt widokowy z długiej listy na dziś. Katedra po gruntownej renowacji na początku XX wieku jest znowu dostępna dla zwiedzających. Wejście do katedry jest biletowane, a program zwiedzania oprócz samej świątyni obejmuje ekspozycję muzealną w salach kompleksu.
katedra
panorama Sassi Barisano
czy taką sztukę powinny oglądać dzieci?
złote i nieskromne
główna nawa katedry
Wracamy się trochę i idziemy na Piazza del Sedile.
4. PIAZZA DEL SEDILE
Wkraczamy ponownie w bardziej żywe" okolice, przy placu znajdują się bary, kawiarnia, kilka sklepów. Sąsiadujące ulice: Via Duomo oraz Via delle Becoberie, mają handlowy charakter. Przy placu znajduje się wybudowany pod koniec osiemnastego wieku Palazzo del Sedile. Pałac był siedzibą władz w okresie, gdy Matera była częścią Królestwa Neapolu, obecnie mieści się w nim konserwatorium muzyczne.
Palazzo del Sedile
Trójkołowe pojazdy wożą turystów.
Zasiadamy na kawę. Kawiarnia nie jest tym, czego można by się spodziewać w Polsce. Raczej jest to taki kiosk z kawą: małe pomieszczenie przy placu, w którym głównym meblem jest ekspres do kawy. Nie ma w środku stolików, bo by się nie zmieściły, cztery stoliki są ustawione na placu. Cappuccino poranne kosztuje 1,50 Euro i jest pyszne. Popijając kawę obserwujemy poranne włoskie życie. Sprzedawczyni lub właścicielka (stawiam, że jedno i drugie) niewielkiego butiku stoi przed nim i długo rozmawia z jakąś kobietą. Po skończonej rozmowie siada koło nas i popija kawę nadzorując z pewnej odległości nadal otwarty butik. Dolce Vita. Plac łączy się płynnie z kolejnym - Piazza San Francesco.
5. PIAZZA SAN FRANCESCO
Duży plac, którego dominantą jest wybudowany w XIII wieku romański kościół św. Franciszka z Asyżu, później wielokrotnie przebudowany do obecnej barokowej postaci. Kościół jest otwarty, co we Włoszech nie jest regułą. Jest tu mnóstwo kościołów, niektóre są zamknięte na głucho nawet w niedziele i święta.
Uliczkami handlowymi podążamy w stronę głównego "deptaku" Matery.
Via delle Beccherie
katedra
taras w jednym z odnowionych domów
6. VIA DOMENICO RICOLA
Jedna z reprezentacyjnych ulic Matery z licznymi restauracjami i barami. My korzystamy z włoskiej lodziarni „I Vizi degli Angeli”. Lody mandarynkowe z bazylią są pyszne i mocno aromatyczne. Przy ulicy znajdują się dwa barokowe kościoły, nawet otwarte: kościół Czyśćca oraz kościół św. Klary z Asyżu. Zaglądam do nich, zdecydowanie bardziej wolę romańskie lub gotyckie wnętrza.
Na końcu Via Domenico Ricola znajduje się zbudowany w siedemnastym wieku Palazzo Lanfranchi. Budynek powstał z zamiarem przeznaczenia go na seminarium, natomiast od kilkunastu lat znajduje się w nim siedziba Narodowego Muzeum Sztuki Średniowiecznej i Współczesnej Bazylikaty.
kościół Czyśćca
Via Domenico Ricola
Palazzo Lanfranchi
lodziarnia I Vizi Degli Angeli
Po lewej stronie pałacu znajduje się kolejny punkt widokowy – widzimy z niego również najstarszą część Matery, czyli Sasso Caveoso. Punkt zwie się Belvedere Piazza Pascoli.
wąwóz Gravina
znajdujący się wewnątrz skały kościół św. Marii z Idris
7. SASSO CAVEOSO
Opuszczamy tę bardziej „deptakową” część Matery z kościołami i barami, znowu zanurzamy się w plątaninę wąskich uliczek, schodów i widokowych miejsc. Tak, Sassi to kopalnia motywów fotograficznych. Dziś (jest połowa marca) nie zauważamy w Materze tłumów turystów, a dodatkowo odnoszę wrażenie, że im dalej od Piazza Vittorio Veneto, tym jest ich mniej. W sumie standard. Wędrujemy sobie niespiesznie tymi krętymi zaułkami pomiędzy kamiennymi domami rozkoszując się ciszą, spokojem i zapachem dawno minionych czasów.
W tej części mamy coraz szerszy widok na wąwóz Gravina i znajdujące się po jego drugiej stronie groty skalne. Daje to wyobrażenie, jak wyglądało Sassi przed zabudową - właśnie tak. Teren wąwozu i płaskowyż znajdujący się po jego drugiej stronie, z licznymi grotami, kilkoma starymi kościółkami i ciekawym krajobrazem to wg mnie interesujący pomysł na całodniową wycieczkę – drugi dzień w Materze.
pranie - nieodłączny element krajobrazu włoskiego Południa
Restauracje czekają na gości.
Chcemy dojść aż na południowo-zachodni skraj uliczek znajdujących się nad wąwozem Gravina, ale skutecznie nam to uniemożliwiają trwające w kilku miejscach prace remontowo - budowlane i w związku z tym zagrodzone jest kilka przejść. Boimy się, że moglibyśmy utknąć, ale i tak dochodzimy daleko, tam gdzie docierają tylko naprawdę najwięksi zapaleńcy. Widzimy piękną panoramę z Sassi po lewej, wąwozem Gravina w środku płaskowyżem po prawej stronie wąwozu.
Sassi, wąwóz Gravina i groty po drugiej stronie wąwozu
wejście do jednego z domów wykutych w skale
W Sasso Caveoso można zwiedzić domy w charakterze muzealnym: w środku znajduje się oryginalne wyposażenie mieszkań, z których korzystały rodziny je zamieszkujące przed wysiedleniem w 1958 roku. Pierwszy z nich to Casa Grotto del Casalnuovo znajdujący się przy ulicy Rione Casalnuovo, drugi to Casa Grotta nei Sassi di Matera w okolicy kościoła św. Marii (Chiesa Santa Maria di Idris). Bilety do nich są dość drogie, kosztują 5 Euro, odpuszczamy sobie zwiedzanie.
Zdjęcie ze strony https://www.casagrottamatera.com
Kierujemy się w północną stronę, podążając w stronę kościoła św. Marii. Po drodze przechodzimy m.in. przez miejsce opisane na mapie jako Cimitero Barbarico, co się tłumaczy jako „cmentarz barbarzyński”.
przy Cimiterio Barbarico
ten plac to Cimiterio Barbarico
8. CHIESA SANTA MARIA DE IDRIS
Znajdujący się na wzgórzu Monterrone pochodzący z przełomu czternastego i piętnastego wieku kościół św. Marii z Idris jest jedną z ciekawszych świątyni do zwiedzania pośród licznych kościołów znajdujących się w Materze. Kościół jest z zewnątrz niewidoczny, ponieważ w całości wykuty jest w skale. Częścią kompleksu kościelnego jest pochodząca z XII wieku krypta św. Jana. Idziemy ją zwiedzać. Na ścianach krypty znajdują się zachowane w różnym stanie sakralne malowidła skalne powstałe od dwunastego do siedemnastego wieku. Strop krypty jest niski, jego wysokość to około 3-4 metry. Jest to bardzo interesujący obiekt, niestety w jego środku obowiązuje całkowity zakaz fotografowania i filmowania. Ręka mnie świerzbi do przycisku migawki, niestety lustrzanka jest dość głośna, w kościele znajdują się kamery, a Renacie niespecjalnie podoba się pomysł nielegalnego fotografowania, może ma wizję mnie wyprowadzanego z kościoła przez carabinieri, nie wiem, nie dopytuję się.
Zdjęcia z wnętrza pochodzą ze strony: https://www.oltrelartematera.it/en/home-2/
Z placu położonego po zachodniej stronie kościoła możemy podziwiać piękną panoramę Sassi z wieżą kościoła św. Piotra i Pawła położonego u stóp skały.
wieża kościoła św. Piotra i Pawła
restauracja obok kościoła
9. KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA I PAWŁA
Zbudowany na początku XIII wieku, wzbogacony o barokowe dzieła sztuki, ale zachowujący nadal surowy romański charakter, co bardzo lubię.
kościoły: św. Piotra i Pawła oraz św. Marii z Idris
Po zejściu ze wzgórza Monterrone wracamy do naszego punktu wyjścia, czyli na Piazza Vittorio Veneto. Nie chcemy wracać drogą najkrótszą, chcemy jeszcze nacieszyć się nowymi widokami, a najkrótsza trasa pokrywałaby się w dużej części z tymi częściami Matery, które już widzieliśmy.
10. SASSO BARISANO PO RAZ DRUGI
Przez Via Madonna Delle Virtu prowadzącą nad wąwozem Gravina docieramy pod klasztor św. Augustyna i stamtąd krętymi uliczkami idziemy pod punkt widokowy Belvedere Luigi Guerricchio z początku wycieczki.
kościoły: św. Piotra i Pawła oraz św. Marii z Idris
klasztor św. Augustyna, wąwóz Gravina
klasztor św. Augustyna
Na Piazza Vittorio Veneto obowiązkowa kawa przy stoliku na zewnątrz kawiarni połączona z podziwianiem pięknych Włoszek.
11. ZAMEK
Przed powrotem do Bari idziemy jeszcze na położony niedaleko od Sassi zamek Castello Tramontano. Niewielki zamek położony jest na wzgórzu w odległości ok. 0,5 km od Piazza Vittorio Veneto i otoczony jest niewielkim skwerem. Zamek pochodzi z początku XVI wieku i w porównaniu ze wspaniałościami Sassi nie robi wielkiego wrażenia, ale że jest blisko, to czemu by go nie zobaczyć. Aha, z zamkowego wzgórza nie widać Sassi.
Dwie panoramy z wycieczki:
z południowej części Sasso Caveoso
spod kościoła św. Marii z Idris
I to by było na tyle z Matery. Podsumowanie wydaje się być zbędne.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Trochę bierze zazdrość, jak popatrzy się jaka tam jest pogoda w zimie - lepsza niż u nas w lecie
Na wycieczce brakuje tylko gór
Adrian, cóż takiego jest strasznego za granicą?
Jak przechodzisz w Cieszynie na czeską stronę to też się boisz?
Na wycieczce brakuje tylko gór
Adrian, cóż takiego jest strasznego za granicą?
Jak przechodzisz w Cieszynie na czeską stronę to też się boisz?
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Jeju ten klimat, ale zazdroszczę, tak pięknie.
Mnie przed zagranicznymi podróżami blokuje język i pieniądze, a to dość istotne rzeczy xD
Mnie przed zagranicznymi podróżami blokuje język i pieniądze, a to dość istotne rzeczy xD
Świat gór! Aby go nazwać swoim, trzeba zainwestować znacznie więcej niż krótkotrwałą radość oczu. I może dlatego właśnie człowiek naprawdę kochający góry chce znosić trudy, wyrzeczenia i niebezpieczeństwa na ich skalnych szlakach
Tak jak mówi Coldman, język na pewno jest barierą, kasa po części też ...
Cała organizacja wyjazdu na własną rękę ...
Witek, jaka zagranica, do Frydka Mistka to jest nasze, Cieszyńskie
Cała organizacja wyjazdu na własną rękę ...
Witek, jaka zagranica, do Frydka Mistka to jest nasze, Cieszyńskie
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Adrian, łącznie zmieniany 2 razy.
Adrian pisze:Szczerze mówiąc to chyba się boję takich samodzielnych wyjazdów za granicę, najpierw muszę spróbować przez biuro podróży, może złapie bakcyla i będziemy sobie jeździć tak jak Wy i łazić po tych uliczkach i pić kawkę w tych małych knajpkach ...
To był mój pierwszy taki samodzielny wyjazd samolotem, Renaty drugi, więc tragedii nie ma, do zrobienia.
Adrian pisze:Zdjęcia dopracowane, nie spieszyłeś się
Trochę mi zeszło na części tekstowej, a jeszcze w międzyczasie była Magura Orawska. Ale generalnie nie spieszę się z relacjami, jak wiesz.
sprocket73 pisze:Na wycieczce brakuje tylko gór
W Materze zrobiliśmy 12 km i 500 metrów podejść, więc taka średnia górska wycieczka wyszła, coś jak twoje wędrówki z Ukochaną
Coldman pisze:Mnie przed zagranicznymi podróżami blokuje język i pieniądze, a to dość istotne rzeczy xD
U Włochów znajomość angielskiego nie jest powszechna, więc i tak angielski się na wiele nie zda Nasz gospodarz, mimo że żyje z turystów, nie znał angielskiego nic a nic, nawet tak oczywiste przy obsłudze turystów słowa jak "klucze" czy "drzwi".
Co do pieniędzy, to w obecnych czasach nie jest to majątek, Renata zapłaciła za lot w obie strony 260 zł, ja 460 zł - dopłaciłem 200 zł, żeby wziąć większy bagaż, czyli "luszczankę" i obiektywy, ale chyba opłaciło się. Nie było zniżki dla Nikoniarzy Za cztery noce zapłaciliśmy 840 zł, więc wychodzi 105 zł za osobę/noc. Podobno pieniądze szczęścia nie dają...
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Ja byłem we Włoszech służbowo i doskonale wiem, że mają często wywalone w inne języki xD
Ogarniać wszystko to ja właśnie uwielbiam, szukanie atrakcji, planowanie logistyki itp.
Język jest blokadą dla lepszej organizacji wyjazdu i na miejscu ułatwienia sobie życia. Co ważne, jeśli jedziesz sam to jako człowiek szukasz kontaktu, (wiadomo jak to jest w Polskich schroniskach, dla niektórych to główna atrakcja gór), a tam jestem taki obcy sam.
Oczywiście to też kwestia doświadczenia, w czerwcu jadę w Fatry i będę spał po chatkach, nie wierzę, że Słowacy się nie trafią, więc będzie ciekawie.
Samolotem też jeszcze nie leciałem i wiadomo, że jest obawa, że się nie ogarnie
Ogarniać wszystko to ja właśnie uwielbiam, szukanie atrakcji, planowanie logistyki itp.
Język jest blokadą dla lepszej organizacji wyjazdu i na miejscu ułatwienia sobie życia. Co ważne, jeśli jedziesz sam to jako człowiek szukasz kontaktu, (wiadomo jak to jest w Polskich schroniskach, dla niektórych to główna atrakcja gór), a tam jestem taki obcy sam.
Oczywiście to też kwestia doświadczenia, w czerwcu jadę w Fatry i będę spał po chatkach, nie wierzę, że Słowacy się nie trafią, więc będzie ciekawie.
Samolotem też jeszcze nie leciałem i wiadomo, że jest obawa, że się nie ogarnie
Świat gór! Aby go nazwać swoim, trzeba zainwestować znacznie więcej niż krótkotrwałą radość oczu. I może dlatego właśnie człowiek naprawdę kochający góry chce znosić trudy, wyrzeczenia i niebezpieczeństwa na ich skalnych szlakach
Dotąd nie miałem wiedzy, że jest takie miasto, jakoś Włochy mnie dotychczas nie interesowały, ale Twoja relacja mnie zaskoczyła. Co zdjęcie, co atrakcję, to mnie coraz bardziej zachwyt ogarniał.
Jako osoba, o antytalencie językowym (w Chorwacji w Beach Barze na pytanie card and casch, odpowiedziałem, chcą płacić kartą, casch ), nie trzeba się tego bać. Pierwszy wyjazd był u mnie z tego powodu bardzo stresujący, zeszłego roku już luźniej to traktowałem, generalnie raz żonę zawołałem, bo babka sprzedająca bilety na prom dużo i szybko gadała po angielsku, a tak to się dogadywałem
Coldman pisze:Mnie przed zagranicznymi podróżami blokuje język
Jako osoba, o antytalencie językowym (w Chorwacji w Beach Barze na pytanie card and casch, odpowiedziałem, chcą płacić kartą, casch ), nie trzeba się tego bać. Pierwszy wyjazd był u mnie z tego powodu bardzo stresujący, zeszłego roku już luźniej to traktowałem, generalnie raz żonę zawołałem, bo babka sprzedająca bilety na prom dużo i szybko gadała po angielsku, a tak to się dogadywałem
cz. III - Monopoli
Miasto w Apulii, położone pół godziny drogi z Bari. Nie znajdziecie tu spektakularnych zabytków, ale warto tu przyjechać. Monopoli oferuje senny klimat małego miasteczka, trochę zabytków, nadmorską promenadę, białe domy nad wąskimi uliczkami w centrum, stary port jak z pocztówki. Tylko tyle i aż tyle.
Nie ma tu dużego ruchu turystycznego, choć prawdę powiedziawszy, w połowie marca, gdy zwiedzaliśmy Bari i okolice, nie było tłumów ani w Bari ani w Materze. Dlatego właśnie na spokojne pół dnia zwiedzania (tyle wystarczy) Monopoli jest ciekawym pomysłem.
Do Monopoli jedziemy z Bari pociągiem. Podróż trwa ok. 30 minut, odjeżdża się w Bari z dworca Trenitalia przy Piazza Aldo Moro. Pamiętajmy, że w Bari mamy cztery niezależne dworce kolejowe z odrębnymi wejściami, kasami itp.
Stacja kolejowa w Monopoli znajduje się w nowszej części miasta. Trzeba z niej przejść ok. 5 minut, by znaleźć się na Piazza Vittorio Emanuele II, będącym takim łącznikiem między starą a nową częścią miasta. Na placu obowiązkowe poranne cappuccino i ruszamy na zwiedzanie starej części miasta. Kierujemy się w stronę wschodniego nabrzeża, by przejść nim na molo i potem uliczkami starówki wrócić na Piazza Vittorio Emanuele II.
Co można zobaczyć w Monopoli?
kościół św. Dominika
1. KATEDRA
Pełna nazwa to Basilica Catedrale Maria Santissima della Madla. Katedra wciśnięta jest między kamienice starówki, przed nią znajduje się tylko niewielki placyk. Prace budowlane katedry ciągnęły się aż przez trzy wieki, w latach 1107-1442. Stara świątynia została zburzona w roku 1738 wieku, zaś budowa obecne) bryły zakończyła się w roku 1772. Wnętrze katedry jest bogato zdobione w barokowym stylu, a sama świątynia jest olbrzymia. Nie jestem specjalistą od Włoch, ale mam mnie takie przypuszczenie, że w prawie każdym włoskim miasteczku jest starówka z wąskimi uliczkami oraz jeden gigantyczny kościół czy katedra, często niewspółmiernie duża w stosunku do wielkości miasteczka, nasuwa się potoczne określenie „wyrąbista".
W katedrze znajduje się jeden specyficzny detal architektoniczny: po prawej stronie katedry obok ołtarza są schody, którymi można wyjść na galeryjkę nad ołtarzem. Mieści się tam kaplica, a z galeryjki mamy znakomity widok z góry na wnętrze świątyni. Tu po raz pierwszy spotkałem się z taką konstrukcją.
w katedrze znajduje się mini galeria obrazów
na górnej galeryjce
kaplica przy górnej galeryjce
boczna nawa
w tle muzyka organowa
Spod katedry przez Via Padre Nicodemo Argento kierujemy się nabrzeże. Przy tej ulicy znajduje się kaplica św. Marii. Na bramie wejściowej znajdują się kościotrupy, a wewnątrz znajduje się dziewięć mumii, w tym jedna mumia dziecka. Informacja o mumiach pochodzi z internetu i jest niesprawdzona, ponieważ w czasie naszego pobytu kaplica była zamknięta.
wieża katedry
na Via Padre Nicodemo Argento
2. WSCHODNIE NABRZEŻE
Południowa część nabrzeża zwana Lungomare Portavecchia to teren spacerowy przy nadbrzeżnych skałach, mikroskopijna plaża pod murami obronnymi oraz boiska sportowe, skatepark i nieodłączna we Włoszech kawiarnia.
W prognozie pogody miało być dziś zachmurzone niebo i takie jest, ale te chmury są jakieś „cienkie", ponieważ co chwilę prześwieca przez nie światło tworząc taką lekko bajkową aurę, która towarzyszyć nam będzie przez większość dnia. Fale obijają się o przybrzeżne skały, intensywnie pachnie morzem, podczas gdy my wcinamy włoskie bułki. Kupiliśmy dwa rodzaje, ale obie są zrobione wg tej samej receptury i w smaku są takie same jak ciabatta, co akurat dobrze się składa.
Przez Via Papacenere kierujemy się w stronę mola. Morze na chwilę znika za zabudowaniami po prawej stronie. Zabudowa starej części Monopoli jest utrzymana w tonacji kremowo-białej, okiennice są malowane często na zielono lub niebiesko, bardzo przypomina mi to greckie miasteczka.
Morze pojawia się ponownie przy kościele św. Salwatora.
kościół św. Salwatora
3. ZAMEK KAROLA V I MOLO MARGHERITA
Widoczny z daleka zamek bardziej przypomina fort i w środku nie oferuje nic szczególnego. Zamek został zbudowany w połowie XVI wieku i jego zadaniem była ochrona wejścia do portu. Zamek został przekształcony w połowie XIX wieku na więzienie i pełnił tę funkcję do 1969 roku. Przy zamku znajduje się wejście na molo. Na jego końcu stoi mała latarnia morska, a z mola widać zabudowania Monopoli oraz stary i nowy port.
na molo Margherita - stara zabudowa Monopoli
latarnia morska
na molo Margherita - nowa zabudowa Monopoli
4. PORTO VECCHIO (PORTO ANTICO)
Najbardziej charakterystyczne miejsce w Monopoli. Stary, mały port z unoszącymi się na wodzie mały niebieskimi łódeczkami zlokalizowany pośród starej zabudowy. Port pełni raczej funkcje turystyczno - fotograficzne, bo kawałek dalej znajduje się duży, nowoczesny port przeładunkowy i rybacki, będący ważnym elementem gospodarczym miasta.
Palazzo Martinelli
5. ULICZKI STAREGO MIASTA
Niewiele ich, ale warto się zanurzyć w tę plątaninę. Zgubić się ciężko. Znajdziemy tu m.in. kościół św. Piotra i Pawła wciśnięty między starą zabudowę oraz Piazza Palmieri z zabytkowym kościołem św. Teresy oraz zabytkowym Palazzo Palmieri.
Via San Pietro
Piazza Palmieri
kościół św. Leonarda
6. PIAZZA GIUSEPPE GARIBALDI
Centrum gastronomiczne miasta z kawiarniami, barami i restauracjami, trochę przypominające Piazza Mercantile z Bari, ale zachowujące bardziej kameralny charakter i wg mnie o wiele ładniejsze od tego placu z Bari. Sporo restauracji znajduje się też na sąsiedniej Via Giuseppe Garibaldi.
Planujemy zjeść tu posiłek, ale że pora jest wczesnopopołudniowa, to większość restauracji jest jeszcze zamknięta. Fakt, że jesteśmy poza sezonem turystycznym. W związku z tym nie korzystamy z naszych notatek pt. „gdzie warto zjeść w Monopoli", lecz idziemy tam, gdzie jest otwarte. Ja zamawiam pizzę, żona jeszcze w Krakowie wspominała o ochocie na owoce morza - zamawia ośmiornice z grilla. Pizza, jak na Włochy, jest przeciętna, dużo jej brakuje do tych wspaniałych pizz pieczonych w skromnych lokalikach w Bari, które je się bez użycia sztućców. Ta jest taka ,,bez błysku". Próbuję ośmiornicy - smakuje jak boczek, a kosztuje 18 Euro. Nie przepadam za owocami morza, a ta degustacja nadal mnie do nich nie przekonała.
wieża zegarowa
ośmiorniczka
Obiad kończymy deserem w lodziarni i przez Piazza Vittorio Emanuele II wracamy na dworzec kolejowy w Monopoli. Zwiedziliśmy miasteczko w kilka godzin i zostało nam sporo czasu, by po powrocie do Bari udać się jeszcze na nocny spacer po tym mieście.
KONIEC
Miasto w Apulii, położone pół godziny drogi z Bari. Nie znajdziecie tu spektakularnych zabytków, ale warto tu przyjechać. Monopoli oferuje senny klimat małego miasteczka, trochę zabytków, nadmorską promenadę, białe domy nad wąskimi uliczkami w centrum, stary port jak z pocztówki. Tylko tyle i aż tyle.
Nie ma tu dużego ruchu turystycznego, choć prawdę powiedziawszy, w połowie marca, gdy zwiedzaliśmy Bari i okolice, nie było tłumów ani w Bari ani w Materze. Dlatego właśnie na spokojne pół dnia zwiedzania (tyle wystarczy) Monopoli jest ciekawym pomysłem.
Do Monopoli jedziemy z Bari pociągiem. Podróż trwa ok. 30 minut, odjeżdża się w Bari z dworca Trenitalia przy Piazza Aldo Moro. Pamiętajmy, że w Bari mamy cztery niezależne dworce kolejowe z odrębnymi wejściami, kasami itp.
Stacja kolejowa w Monopoli znajduje się w nowszej części miasta. Trzeba z niej przejść ok. 5 minut, by znaleźć się na Piazza Vittorio Emanuele II, będącym takim łącznikiem między starą a nową częścią miasta. Na placu obowiązkowe poranne cappuccino i ruszamy na zwiedzanie starej części miasta. Kierujemy się w stronę wschodniego nabrzeża, by przejść nim na molo i potem uliczkami starówki wrócić na Piazza Vittorio Emanuele II.
Co można zobaczyć w Monopoli?
kościół św. Dominika
1. KATEDRA
Pełna nazwa to Basilica Catedrale Maria Santissima della Madla. Katedra wciśnięta jest między kamienice starówki, przed nią znajduje się tylko niewielki placyk. Prace budowlane katedry ciągnęły się aż przez trzy wieki, w latach 1107-1442. Stara świątynia została zburzona w roku 1738 wieku, zaś budowa obecne) bryły zakończyła się w roku 1772. Wnętrze katedry jest bogato zdobione w barokowym stylu, a sama świątynia jest olbrzymia. Nie jestem specjalistą od Włoch, ale mam mnie takie przypuszczenie, że w prawie każdym włoskim miasteczku jest starówka z wąskimi uliczkami oraz jeden gigantyczny kościół czy katedra, często niewspółmiernie duża w stosunku do wielkości miasteczka, nasuwa się potoczne określenie „wyrąbista".
W katedrze znajduje się jeden specyficzny detal architektoniczny: po prawej stronie katedry obok ołtarza są schody, którymi można wyjść na galeryjkę nad ołtarzem. Mieści się tam kaplica, a z galeryjki mamy znakomity widok z góry na wnętrze świątyni. Tu po raz pierwszy spotkałem się z taką konstrukcją.
w katedrze znajduje się mini galeria obrazów
na górnej galeryjce
kaplica przy górnej galeryjce
boczna nawa
w tle muzyka organowa
Spod katedry przez Via Padre Nicodemo Argento kierujemy się nabrzeże. Przy tej ulicy znajduje się kaplica św. Marii. Na bramie wejściowej znajdują się kościotrupy, a wewnątrz znajduje się dziewięć mumii, w tym jedna mumia dziecka. Informacja o mumiach pochodzi z internetu i jest niesprawdzona, ponieważ w czasie naszego pobytu kaplica była zamknięta.
wieża katedry
na Via Padre Nicodemo Argento
2. WSCHODNIE NABRZEŻE
Południowa część nabrzeża zwana Lungomare Portavecchia to teren spacerowy przy nadbrzeżnych skałach, mikroskopijna plaża pod murami obronnymi oraz boiska sportowe, skatepark i nieodłączna we Włoszech kawiarnia.
W prognozie pogody miało być dziś zachmurzone niebo i takie jest, ale te chmury są jakieś „cienkie", ponieważ co chwilę prześwieca przez nie światło tworząc taką lekko bajkową aurę, która towarzyszyć nam będzie przez większość dnia. Fale obijają się o przybrzeżne skały, intensywnie pachnie morzem, podczas gdy my wcinamy włoskie bułki. Kupiliśmy dwa rodzaje, ale obie są zrobione wg tej samej receptury i w smaku są takie same jak ciabatta, co akurat dobrze się składa.
Przez Via Papacenere kierujemy się w stronę mola. Morze na chwilę znika za zabudowaniami po prawej stronie. Zabudowa starej części Monopoli jest utrzymana w tonacji kremowo-białej, okiennice są malowane często na zielono lub niebiesko, bardzo przypomina mi to greckie miasteczka.
Morze pojawia się ponownie przy kościele św. Salwatora.
kościół św. Salwatora
3. ZAMEK KAROLA V I MOLO MARGHERITA
Widoczny z daleka zamek bardziej przypomina fort i w środku nie oferuje nic szczególnego. Zamek został zbudowany w połowie XVI wieku i jego zadaniem była ochrona wejścia do portu. Zamek został przekształcony w połowie XIX wieku na więzienie i pełnił tę funkcję do 1969 roku. Przy zamku znajduje się wejście na molo. Na jego końcu stoi mała latarnia morska, a z mola widać zabudowania Monopoli oraz stary i nowy port.
na molo Margherita - stara zabudowa Monopoli
latarnia morska
na molo Margherita - nowa zabudowa Monopoli
4. PORTO VECCHIO (PORTO ANTICO)
Najbardziej charakterystyczne miejsce w Monopoli. Stary, mały port z unoszącymi się na wodzie mały niebieskimi łódeczkami zlokalizowany pośród starej zabudowy. Port pełni raczej funkcje turystyczno - fotograficzne, bo kawałek dalej znajduje się duży, nowoczesny port przeładunkowy i rybacki, będący ważnym elementem gospodarczym miasta.
Palazzo Martinelli
5. ULICZKI STAREGO MIASTA
Niewiele ich, ale warto się zanurzyć w tę plątaninę. Zgubić się ciężko. Znajdziemy tu m.in. kościół św. Piotra i Pawła wciśnięty między starą zabudowę oraz Piazza Palmieri z zabytkowym kościołem św. Teresy oraz zabytkowym Palazzo Palmieri.
Via San Pietro
Piazza Palmieri
kościół św. Leonarda
6. PIAZZA GIUSEPPE GARIBALDI
Centrum gastronomiczne miasta z kawiarniami, barami i restauracjami, trochę przypominające Piazza Mercantile z Bari, ale zachowujące bardziej kameralny charakter i wg mnie o wiele ładniejsze od tego placu z Bari. Sporo restauracji znajduje się też na sąsiedniej Via Giuseppe Garibaldi.
Planujemy zjeść tu posiłek, ale że pora jest wczesnopopołudniowa, to większość restauracji jest jeszcze zamknięta. Fakt, że jesteśmy poza sezonem turystycznym. W związku z tym nie korzystamy z naszych notatek pt. „gdzie warto zjeść w Monopoli", lecz idziemy tam, gdzie jest otwarte. Ja zamawiam pizzę, żona jeszcze w Krakowie wspominała o ochocie na owoce morza - zamawia ośmiornice z grilla. Pizza, jak na Włochy, jest przeciętna, dużo jej brakuje do tych wspaniałych pizz pieczonych w skromnych lokalikach w Bari, które je się bez użycia sztućców. Ta jest taka ,,bez błysku". Próbuję ośmiornicy - smakuje jak boczek, a kosztuje 18 Euro. Nie przepadam za owocami morza, a ta degustacja nadal mnie do nich nie przekonała.
wieża zegarowa
ośmiorniczka
Obiad kończymy deserem w lodziarni i przez Piazza Vittorio Emanuele II wracamy na dworzec kolejowy w Monopoli. Zwiedziliśmy miasteczko w kilka godzin i zostało nam sporo czasu, by po powrocie do Bari udać się jeszcze na nocny spacer po tym mieście.
KONIEC
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Sebastian pisze:Renata zapłaciła za lot w obie strony 260 zł, ja 460 zł - dopłaciłem 200 zł, żeby wziąć większy bagaż, czyli "luszczankę" i obiektywy, ale chyba opłaciło się. Nie było zniżki dla Nikoniarzy Za cztery noce zapłaciliśmy 840 zł, więc wychodzi 105 zł za osobę/noc.
za bilety ceny bardzo korzystne, a za noclegi to mi się już zdarzało płacić ostatnio w Czechach więcej...
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 18 gości