Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Bardzo przyjemna wycieczka i właściwy dobór trasy. W górach teraz jest zimno i ślisko, można się przeziębić albo złamać nogę.
Otrzymujesz pochwałę od administracji forum, możesz se wpisać do sygnaturki.
Otrzymujesz pochwałę od administracji forum, możesz se wpisać do sygnaturki.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
A mówią że starego psa nie nauczy nowych sztuczek, a tu proszę bardzo
To jest miejsce gdzie kiedyś Laynn był i dawał z tego relację?
To jest miejsce gdzie kiedyś Laynn był i dawał z tego relację?
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Adrian, łącznie zmieniany 1 raz.
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Lidka pisze:Skoro nie bujaczka, to czemu Tobi miał ciężki dzień?
Męczyliśmy się bardzo z przejściem po metalowej rurze nad wyschniętym korytem Sztoły. Rura miała ze 20 metrów i była dość wąska i śliska. Tam gdzie biegła nisko nad gruntem Tobi dawał radę, ale jak robiło się wysoko, to się psychicznie blokował. Ciężko było go przekonać, że jest to do zrobienia. Myślę, że z pół godziny trwało zanim udało się wykonać zadanie, przechodząc w jedną i drugą stronę, a na powrocie powtórka ćwiczenia i też nie udało się za pierwszym podejściem. Nie mam zdjęć, bo zdjąłem aparat, żeby go ewentualnie łapać jakby spadał. Mam nadzieję, że dałbym radę, na szczęście nie było potrzeby. Co ciekawe, jak mnie nie było pod rurą, to Tobi stanowczo odmawiał wejścia na odcinek, gdzie było wysoko.
Biedny piesek.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
laynn pisze:Co za zima...
Zima już wraca
Sprocket, miejsce ma potencjał na relację w stylu Buby, niektóre zdjęcia z wycieczki pasują, może pójdź w tym kierunku?
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
No dobra, w końcu mamy środek zimy i nawet ostatnio sypnęło śniegiem. W Jaworznie cały śnieg stopniał, ale w górach jest. Dodatkowo jest inwersja, czyli że słońce świeci jak się wyjdzie ponad chmury. Trasa niezbyt pachnie świeżością - Romanka z Żabnicy, ale za to częściowo nowymi radosnymi bezszlakowymi wariantami.
W dole śniegu na tyle mało, że na letnich oponach dojechałem do leśnego parkingu w Żabnicy-Skałce. Z drugiej strony na tyle dużo, że można było ubrać rakiety od samego startu.
Idę sobie bezszlakowym grzbietem na Abrahamów. Niewiele lasów, dużo otwartych przestrzeni, sporo domków (jedne stare użytkowe, inne nowe letniskowe). Im wyżej tym mniej widać. Grzbietem doszedłem na sam szczyt Abrahamów, który jest ok 150 metrów od czerwonego szlaku, więc idąc szlakiem nie ma się go do korony. Ja dzisiaj mam
Potem kawałek czerwonym szlakiem i odbijam na Skałę. Liczyłem, że może pokaże się na niej słońce, ale nie. Zrobiło się jasno, ale jedno wielkie mleko. Nawet się zgubiłem, choć droga tam jest banalnie prosta... pod warunkiem, że widać gdzie się idzie
Potem znowu kawałek szlakowo i rozpoczynam podejście na Romankę niebieskim.
Jakby się coś przejaśniało.
Błękit atakuje nagle.
Słońce daje mi znaki.
Wychodzę ponad chmury, których granica jest bardzo ostro wyznaczona.
Barania Góra.
W miejscu gdzie niebieski szlak zaczyna iść długimi zakosami porzucam go i postanawiam zdobyć Romankę na krechę. Podobny pomysł miał jakiś narciarz, idę jego śladem. Lekko nie jest, ale nabieram wysokości.
Widok na Beskid Śląski. Chmury na wysokości 1000 metrów.
Niestety narciarz, którego śladem szedłem wymiękł, kiedy doszedł do bardzo stromego porośniętego lasem terenu to zwyczajnie zjechał na dół. Tobi osobiście poprowadził w górę.
Wiedziałem, że to będzie wyjście dla koneserów, ale było jeszcze gorzej. Śnieg był okropny. Podczas opadu musiało mocno wiać, zrobiła się skorupa, a pod nią puste przestrzenie. Każdy krok zapadał się inaczej. Stromizna miejscami tak duża, że trzeba było kombinować jak obejść. Dużo skał, kamieni, zwalonych drzew, gąszczu. I cały czas omamy, że już się wypłaszcza, już jest szczyt. Na początku wiadomo, że jeszcze nie, ale potem człowiek miał już nadzieję, że może jednak, a tu wciąż w górę i w górę.
Prawie już zwątpiłem, kiedy pojawiły się ślady narciarzy i naprawdę się wypłaszczyło. Można było jakoś sensownie się poruszać.
Wyszliśmy dokładnie na szczyt Majcherkowej. Kiedy byliśmy już na przetartym szlaku miałem odruch wymiotny, chyba ze zmęczenia. Wszystko mokrusieńkie, przepocone. Ciężko było ruszać nogami i rękami. Chyba miałem zbyt długą przerwę od rakiet i kijków.
Na szczęście warunki wynagradzały wszystkie trudy
Przyszedł czas na podziwianie widoków.
Morze chmur dynamicznie zmieniało wysokość. Gołym okiem trudno było to zauważyć, ale na zdjęciach widać różnicę.
OK, pora na zejście czerwonym.
Widzicie cień Tobiego?
Zbliżam się do poziomu chmur.
Znowu mleko.
Opuszczam szlak i schodzę przez Koźliczynę wprost do auta.
Fajna ta cała inwersja. Podobno w weekend ma już jej nie być.
W dole śniegu na tyle mało, że na letnich oponach dojechałem do leśnego parkingu w Żabnicy-Skałce. Z drugiej strony na tyle dużo, że można było ubrać rakiety od samego startu.
Idę sobie bezszlakowym grzbietem na Abrahamów. Niewiele lasów, dużo otwartych przestrzeni, sporo domków (jedne stare użytkowe, inne nowe letniskowe). Im wyżej tym mniej widać. Grzbietem doszedłem na sam szczyt Abrahamów, który jest ok 150 metrów od czerwonego szlaku, więc idąc szlakiem nie ma się go do korony. Ja dzisiaj mam
Potem kawałek czerwonym szlakiem i odbijam na Skałę. Liczyłem, że może pokaże się na niej słońce, ale nie. Zrobiło się jasno, ale jedno wielkie mleko. Nawet się zgubiłem, choć droga tam jest banalnie prosta... pod warunkiem, że widać gdzie się idzie
Potem znowu kawałek szlakowo i rozpoczynam podejście na Romankę niebieskim.
Jakby się coś przejaśniało.
Błękit atakuje nagle.
Słońce daje mi znaki.
Wychodzę ponad chmury, których granica jest bardzo ostro wyznaczona.
Barania Góra.
W miejscu gdzie niebieski szlak zaczyna iść długimi zakosami porzucam go i postanawiam zdobyć Romankę na krechę. Podobny pomysł miał jakiś narciarz, idę jego śladem. Lekko nie jest, ale nabieram wysokości.
Widok na Beskid Śląski. Chmury na wysokości 1000 metrów.
Niestety narciarz, którego śladem szedłem wymiękł, kiedy doszedł do bardzo stromego porośniętego lasem terenu to zwyczajnie zjechał na dół. Tobi osobiście poprowadził w górę.
Wiedziałem, że to będzie wyjście dla koneserów, ale było jeszcze gorzej. Śnieg był okropny. Podczas opadu musiało mocno wiać, zrobiła się skorupa, a pod nią puste przestrzenie. Każdy krok zapadał się inaczej. Stromizna miejscami tak duża, że trzeba było kombinować jak obejść. Dużo skał, kamieni, zwalonych drzew, gąszczu. I cały czas omamy, że już się wypłaszcza, już jest szczyt. Na początku wiadomo, że jeszcze nie, ale potem człowiek miał już nadzieję, że może jednak, a tu wciąż w górę i w górę.
Prawie już zwątpiłem, kiedy pojawiły się ślady narciarzy i naprawdę się wypłaszczyło. Można było jakoś sensownie się poruszać.
Wyszliśmy dokładnie na szczyt Majcherkowej. Kiedy byliśmy już na przetartym szlaku miałem odruch wymiotny, chyba ze zmęczenia. Wszystko mokrusieńkie, przepocone. Ciężko było ruszać nogami i rękami. Chyba miałem zbyt długą przerwę od rakiet i kijków.
Na szczęście warunki wynagradzały wszystkie trudy
Przyszedł czas na podziwianie widoków.
Morze chmur dynamicznie zmieniało wysokość. Gołym okiem trudno było to zauważyć, ale na zdjęciach widać różnicę.
OK, pora na zejście czerwonym.
Widzicie cień Tobiego?
Zbliżam się do poziomu chmur.
Znowu mleko.
Opuszczam szlak i schodzę przez Koźliczynę wprost do auta.
Fajna ta cała inwersja. Podobno w weekend ma już jej nie być.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Cóż można powiedzieć Ładnie, widoki zacne. Romanka bezszlakowo na krechę w sporym śniegu: odwaga, czy lekkomyślność? Dobrze, że się udało.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Tego mi było potrzebaLidka pisze:Nie ma to jak padać ze zmęczenia na własne życzenie
A może powiew świeżości?Sebastian pisze:Romanka bezszlakowo na krechę w sporym śniegu: odwaga, czy lekkomyślność?
Ostatnio zmieniony 2023-01-26, 08:10 przez sprocket73, łącznie zmieniany 1 raz.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
sprocket73 pisze:A może powiew świeżości?
A to zależy. Ile było stopni w powietrzu ?
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Adrian i 82 gości