Dzień Dobry !
Magurka Wilkowicka i Czupel, magia pogody trafiła mnie kolejny raz w tych miejscach, kiedy byłem tam w styczniu tego roku, myślałem że takie warunki trafiają się rzadko, ale widocznie nie w tych miejscach, bo końcem roku mam powtórkę z rozrywki
Jak wiadomo, umawianie się na długo przed spotkaniem, zlotem wychodzi różnie, albo nie wychodzi w ogóle
To spotkanie powiodło się ponieważ było totalnym spontanem i gdyby nie MŚ w piłce było by nas o jednego więcej, więc !? Niech żyją spontany !
PKP pracuje zgodnie z rozkładem, pociąg podjeżdża punktualnie na stację Wilkowice Bystra, skąd odbieram "Grupę Żywiecką" i ruszamy w kierunku parkingu, na którym już czekała "Grupa Jaworznicka", tylko ja byłem solistą bez grupy tego dnia …
Dzień dobry cześć i czołem, przywitaliśmy się wszyscy i ruszyliśmy w zimową (jesienną) dzicz !
Bezszlakowy diabeł ciągle podpowiadał żeby zejść ze ścieżki i ruszyć w śnieg, ale byliśmy grzeczni i nie posłuchaliśmy złego głosu
Zima z bliska była sroga i ogromna, mogłaby robić wrażenie, ale nie na nas, nie byliśmy z pierwszej łapanki, nie posiadaliśmy raków, czekanów a nawet lawinowego ABC, mimo to dotarliśmy bez trudu do Chatki na Rogaczu, gdzie stado dzikich bydlaków na czterech łapach atakowało nas bez pardonu, gdyby nie Tobi, który szybko spacyfikował grupkę, kto wie jakby to wszystko mogło się skończyć, obszarpane czy nadgryzione kończyny podobno pracują trochę gorzej
Zjedliśmy trochę ciastek i w całości ruszyliśmy dalej.
Poświata robiła się coraz jaśniejsza, świat zaczynał nabierać barw i z szaro-burych zaczął się zmieniać w biało-błękitny w pięknie zimowy.
W okolicach Chaty na Magurce wyłoniły się pierwsze poważne widoki, można powiedzieć że morze mgieł które ujrzeliśmy było zajebiste
Chwilę później dostaję informację od Dobromiła, że miejsce w schronisku już jest zaklepane i czekają na nas w środku, czekają bo "Grupa Żywiecka" prowadziła przez cały czas trwania wycieczki, gdyż jako wierni fani piłki musieli zdążyć na mecz …
Ci troszkę mniej zagorzali, spieszyli się nieco mniej
W schronisku każdy po swojemu, jakaś zupka, coś do picia, ciepło i przyjemnie, przez okno widzimy grupkę golasów, prawdziwi twardziele nie noszą odzieży wierzchniej zimą, no cóż jestem mięczakiem
Nadszedł czas na Czupel, Babia ciągle wpychała się przed oczy, całe szczęście spotkaliśmy na swojej drodze z Witkiem pana w rakach, który nas uświadomił że to nie Babia, a Skrzyczne ! O maj gad
W drodze na Czupel oczywiście przymusowa przerwa przy ruinach starego schroniska, Tatry widoczne, Rozsutec też się nie chował, czyli punkt widokowy jak najbardziej działał.
W drodze na szczyt Korony Gór Polski zima nabiera innego wymiaru, takiego bardziej magicznego, wysokie buczyny, obsypane szronem, korony białe jak koszuli Zygmunta Hajzera po Wizirze, u ich podnóży gęste śnieżne korytarze z opadających gałęzi i wąska ścieżka …
Promienie słoneczne próbowały się przebijać przez gęste białe korony, dając piękny efekt podświetlenia.
Na Czuplu czekał już Łukasz i jego świata, zrobiliśmy wspólne zdjęcie, obejrzeliśmy drugi ważniejszy wierzchołek Czupla i machając do siebie pożegnaliśmy się, "Grupa Żywiecka" ruszyła czerwonym do Łodygowic, a my z powrotem w stronę Magurki.
My w pewnym momencie odbijmy na czarny prowadzący do Wilkowic, gdzie stały nasze auta.
Robimy krótką przerwę na pięknej polanie z widokiem na Beskid Śląski w pigułce, napiliśmy się herbaty i ruszyliśmy dalej w dół.
Kolejnym punktem kontrolnym był punkt widokowy z widokiem na Beskid Żywiecki - Pilsko, Romanka itd. Tylko Babia chowała nam się cały dzień i na żadnym zdjęciu nie została złapana.
Słońce było już naprawdę nisko, kolor zmieniał się na lekko pomarańczowy, barwa śniegu ociepliła się, a my zatopiliśmy się w ciemny las, podążając do Skały Czarownic.
Przy Skale przerwa na ciasteczka i herbatę, Witek jako zawodowy hardcorowiec obszedł skałę w głębokim śniegu, a my z Gosią w tym czasie zajadaliśmy się ciastkami
Chwilę później wszyscy razem dojedliśmy świąteczne ciasteczka (wałówka od żony) i żwawym krokiem ruszyliśmy na końcówkę trasy i niby już zrobiło się lekko ponuro i ciemnawo, prawie schowałem aparat, a tu na koniec taka niespodzianka !
Pięknie chowające się słońce za zboczami Babiej Góry, przepraszam, oczywiście że za zboczami Skrzycznego
Piękne zakończenie tego zimowego spotkania.
Na parkingu żegnam się z Witkiem i Gosią.
Bardzo dziękuję za miłą wycieczkę i mam nadzieję że takich spontanicznych grupowych wyjść będzie więcej i oby w większym gronie
I taka to była wycieczka.