W pogoni za cykadami (2022)
O ile dobrze pamiętam, to mówiłem że to wahacz, ale łożyska się nie spodziewałem
Mysmy sie wlasnie bardziej łozyska spodziewali...
A ten wahacz to w ogole odpierdzielił coś, czego się nikt nie spodziewał... Nie wiem czy trafialismy na ignorantów, czy rzeczywiscie ta część wyglądała o niebo lepiej niz było w rzeczywistosci...
Wysłany: Dzisiaj 20:24
Są właśnie różne szkoły dotyczące zużycia elementów w aucie. Jedni jak Ci wszyscy mechanicy, by jeździć bo jeszcze da radę, druga, bliższa mnie, jak coś się zaczyna dziać, to lepiej to wymienić. Szczególnie gdy są to elementy hamulce, zawieszenie...
My mamy wlasnie tez to drugie podejscie - ze lepiej na zimne dmuchac i jak cos zaczyna sie dziać to lepiej sie tym zająć zawczasu, nawet niepotrzebnie przepłacić ale zminimalizowac ryzyko problemow. Może na takich nie wygladamy, ale jestesmy wrecz przesadnie ostrozni w takich kwestiach. Wiec od razu jak tylko pojawiały sie jakies nieznane odglosy (nawet te z granicy slyszalnosci, ktore slyszal tylko toperz i jego magiczne uszy) podjezdzalismy do roznych mechanikow - i oni wszyscy zgodnie - jest ok. A z naszej strony ciezko na tym etapie cos zrobic, jak nawet nie wiemy jak sie nazywa część, ktora podejrzewamy, juz nie mowiac o mozliwosciach samodzielnych napraw.. Wydawałoby sie ze lepiej polegac na doswiadczeniu specjalistow... No a tu wychodzi ze jest ...roznie...
Moje dziecko by prawie umarło z zamartwianie się
Kabak tez sie poczatkowo martwił, ze busio juz zostanie w Rumunii, ale jak znalezlismy mechanika to zaraz twierdziła, ze to jest najfajniejsza przygoda na trasie.
Czy w jakiś sposób reklamowaliście tą sytuację z ubezpieczeniem?
Nie, juz nam sie nie chcialo z tym szarpać. Raczej sie zastanawiam co mozna zrobic, aby uniknąć takich sytuacji w przyszlosci.
Co do oliwek, w tym roku, w Chorwacji spróbowałem tych dużych oliwek i uwielbiam je. Nasza córa od małego lubiła oliwki, te z papryką, ale te duże, są obecnie nr 1.
Kabak niestety nie chce jesc zadnych oliwek Twierdzi ze śmierdzą i jak my jemy to staje przynajmniej 2 metry dalej
Ale parę tygodni temu w biedrze żona kupiła coś takie czarne duże, niby włoskie.
I co, sa dobre? Mysmy kupili takie włoskie (i naprawde zarabiste) na jarmarku swiatecznym we Wrocławiu, ale cene to miały tak upiorną, ze mozna stracic apetyt... Nigdzie indziej nie spotkalam ich w Polsce.
Pudelek pisze:A w jakiej firmie byliście Buba ubezpieczeni? Swoją drogą ciągnęliście temat? Bo, moim zdaniem, to jest sprawa na odszkodowanie, że nie wywiązali się ze zobowiązań...
Coś tam Niderlanden. Nie ciagnelismy. Bylismy juz tak szczesliwi, ze busio jest w koncu skutecznie naprawiony i ze cala sytuacja obyła sie bez wiekszych strat, ze machnelismy ręką. A potem były inne sprawy, inne wyjazdy, nie było czasu o tym myslec. Może błąd, bo jednak to mocno było nie w porzadku...
Ostatnio zmieniony 2022-12-02, 22:11 przez buba, łącznie zmieniany 5 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Nie wiem ile kosztowały, bo to było jakiś czas temu. Ale to były te:
https://ding.pl/oferta/oliwki-gustobello,202473
Bardzo dobre! Tylko po eanie to polskie są
https://ding.pl/oferta/oliwki-gustobello,202473
Bardzo dobre! Tylko po eanie to polskie są
laynn pisze:Nie wiem ile kosztowały, bo to było jakiś czas temu. Ale to były te:
https://ding.pl/oferta/oliwki-gustobello,202473
Bardzo dobre! Tylko po eanie to polskie są
A czarne tez były?
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
buba pisze:Wiec od razu jak tylko pojawiały sie jakies nieznane odglosy (nawet te z granicy slyszalnosci, ktore slyszal tylko toperz i jego magiczne uszy) podjezdzalismy do roznych mechanikow - i oni wszyscy zgodnie - jest ok.
Zmień mechaników. Łożysko zaczyna być słychać (najpierw delikatnie) na dłuuuuuugo przed tym, zanim się rozsypie. Na spokojnie do wyłapania przed takim wyjazdem.
Podobnie z wahaczem, jakoś trudno mi sobie wyobrazić, że element, który się rozpada wygląda w pełni OK.
Samochód może sobie być stary, odrapany, porysowany i powgniatany, ale technicznie powinien być w pełni sprawny, zwłaszcza jak wozisz nim dziecko.
Faktem jest natomiast, że przy dzisiejszej jakości produkcji motoryzacyjnej nowy samochód też może klęknąć bez uprzedzenia, co mi się osobiście przydarzyło, Das Auto które miało wtedy chyba ze dwa lata albo i mniej na drodze ekspresowej się zes...ło i pojechało na lawecie.
Ostatnio zmieniony 2022-12-03, 10:52 przez Prezes, łącznie zmieniany 1 raz.
Zmień mechaników. Łożysko zaczyna być słychać (najpierw delikatnie) na dłuuuuuugo przed tym, zanim się rozsypie. Na spokojnie do wyłapania przed takim wyjazdem.
Podobnie z wahaczem, jakoś trudno mi sobie wyobrazić, że element, który się rozpada wygląda w pełni OK.
U nas można spróbować odwiedzać innych przed wyjazdem. Nie zaszkodzi. Albo odwiedzać najpierw jednego, a potem na wszelki wypadek innego.
Ale ten wahacz (ktory z lekka czasem skrzypiał) ogladało w sumie 5 mechaników. W dwóch różnych krajach! I wszyscy mowili to samo, że jest ok, wszystko działa, kiedys można wymienic, ale ta ewentualna wymiana to raczej taka kosmetyczna sprawa dla pedantów. Naprawdę czulismy sie jak jacys hipochondrycy, ktorzy sie nudzą i szukają dziury w całym.
Poza tym - czy mechanik potrząsał by tak sobie elementem, aby zobaczyć przy jakich ruchach skrzypi, gdy ten element wyglądałby bardzo źle, a 10 cm nad jego głową jest dwutonowy busio? Chyba nie był samobójcą? A ten element wytrzymał jeszcze 3 metry zanim sie urwał... Bo gdyby to się urwało przy tym potrząsaniu to z miłego Niko mogłoby mało zostać... Jak sobie to wspomnę to mi sie zimno robi...
A ja niestety tego sama nie ocenie - jak część się błyszczy to wiem że jest nowa, jak się rozpada w palcach - to wiem ze stara i zepsuta. Ale jak wychwycić wszystkie stany pośrednie?
Samochód może sobie być stary, odrapany, porysowany i powgniatany, ale technicznie powinien być w pełni sprawny
Dokładnie uwazam tak samo. Z tego własnie powodu pozbylismy sie skodusi. Mimo ogromnego sentymentu. Ale juz po prostu balismy się nią jezdzić bo sie za duzo sypało...
Faktem jest natomiast, że przy dzisiejszej jakości produkcji motoryzacyjnej nowy samochód też może klęknąć bez uprzedzenia, co mi się osobiście przydarzyło, Das Auto które miało wtedy chyba ze dwa lata albo i mniej na drodze ekspresowej się zes...ło i pojechało na lawecie.
W kazdym aucie moze się cos spierniczyć bez uprzedzenia i wiele razy nie da sie tego przewidziec. Ale tutaj z tym wahaczem o tyle nas ta sytuacja wkurzyła, ze wydaje mi się, ze to mozna to bylo naprawic 500 km wczesniej. Tylko co robić w takiej sytuacji? Terroryzowac mechaników maczetą? Zwłaszcza jak sie nie ma pewnosci ktora diagnoza jest wlasciwa. Tu dopiero po czasie wyszło ze jednak nasza...
Ostatnio zmieniony 2022-12-03, 21:58 przez buba, łącznie zmieniany 3 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
W 2008 roku byliśmy na wycieczce w Rumunii z rzeszowskim PTTKiem. Wycieczka zorganizowana, więc jak można się domyślać jeździliśmy po miejscach modnych i popularnych turystycznie. Jednym z nich był kościół warowny w Biertan.
Budowla ciekawa bo niby kościół a jak zamek. I siedzi za solidnymi murami. Miejsce obiektywnie ładne, ciekawe, fotogeniczne, ale utrzymane w klimatach pt."tłum i folderki", gdzie ciężko zdjęcie zrobić, żeby nie było tam cudzej ręki i nogi.
Najbardziej to mi się tam jeden zamek na drzwiach spodobał! Komuś tam mocno w duszy zagrało!
I wtedy, na tej wycieczce, gdy łaziliśmy po owym Biertanie, ktoś wspominał, że w Rumunii można też znaleźć podobne warowne kościoły, ale "dzikie" - nieznane szerszemu gronu i używane tylko przez lokalną ludność. Albo zupełnie opuszczone i zapomniane. Nie pamiętał on nazw miejscowości (albo z jakiś powodów nie chciał nam ich zdradzić). 14 lat później, jadąc do Dobarcy, mocno się zastanawiam czy to ją koleś miał na myśli? Czy może jest takich więcej gdzieś na rumuńskich bezdrożach??
Kościół w Dobarca stoi na obrzeżach wsi i jak przystało na miejsce obronne położone jest z lekka powyżej zabudowań, na zboczach pagórka z ładnym widokiem.
Prowadzi do niego gruntowa droga. Okalają go solidne, miejscami podwójne mury, które okazują się nadal pełnić świetnie funkcję z dawnych lat. Podobnie jak potencjalni średnioweczni najeźdźcy - my również mamy problem, aby je sforsować. Nie wiem czy wtedy też używano tej metody wspomagającej obronność muru, która polegała na wysiewaniu jeżyn i innych kolczastych pnączy??
Bardzo malownicze miejsce na wygląd, ale niestety widać tu ludzką złośliwość i rękę nieprzychylną odwiedzającym. Wszystkie wejścia na teren kościoła są pokratowane, brama zamknięta na kłódkę. Grubsza czy większa osoba nie wejdzie. Toż to jawna dyskryminacja ze względu na objętość! Jest tylko brązowa tabliczka kierunkowa "do zabytku" - znaczy zrób fotkę z daleka i spadaj.
Udaje mi się przecisnąć między kratami, ale tak na ledwo co, na wdechu. Kilka lat temu bym nie przelazła, nie byłoby najmniejszych szans! Jak to chudnięcie ma wpływ nie tylko na zdrowie i urodę - ale na praktyczność i radzenie sobie w zyciu
A wewnętrzną część, znajdującą się za murami, wybitnie warto odwiedzić. Wkracza się tu jakby w inny świat, jakby gęstszy - i nie mam tu na myśli wyłącznie bujnej roślinności. Również powietrze jest bardziej stojące, ciepłe i jakby dżunglowate. Na zewnątrz był wiaterek, który powodował brak odczuwania upału. Tu włazi sie jak do pieca i to do takiego przesyconego wilgocią.
Brama. Bardzo zabawne miejsce. W jej cieniu chowają się chyba wszystkie myszy i muchy z okolicy. Na nasz widok myszy uciekają w połochu, no a muchy niestety nie....
No i sam kościół - malowniczo obrosły zielenią i nieco spękany. Kabak twierdzi, że to te pnącza trzymają go w kupie bo inaczej dawno by się rozleciał, a to jednak trochę działa jak sznurek. Kto wie co by się stało jakby odplątać te pnącza?
We wnętrzach nie zachowało się za wiele do oglądania.
Jedno co ciekawe zostało to ten stary, niemiecki napis. Czemu w rumuńskim kościele napisy w takim niemiejscowym języku? Mnie to zdziwiło jak tam weszłam. Co się okazuje warowne kościoły budowali głównie Sasi siedmiogrodzcy - niemieccy osadnicy na tych ziemiach.
W Miercurea Sibiului, wiosce, która wybitnie nie z architekturą sakralną będzie się nam zawsze kojarzyć - też jest takowy kościół obronny. Stoi przy przestronnym, betonowym rynku.
Kościół jest akurat w remoncie.
Udaje mi się wślizgnąć do środka, mimo że robotnicy chyba mnie próbują odwieść od tego pomysłu (no ale ja ich przecież nie rozumiem Zdjęć jednak nie robiłam - rusztowania, worki z cementem i betoniarki wydawały mi się mało atrakcyjne
A ja wciąż się zastanawiam o jakim kościele (kościołach) opowiadał nasz znajomy z PTTKowskiej wycieczki sprzed lat... Jeśli ktoś z czytających tą relację kojarzy jakiś rumuński obronny kościół w formie opuszczonej, a nie będący Dobarcą - będe ogromnie wdzięczna za namiar!
cdn
Budowla ciekawa bo niby kościół a jak zamek. I siedzi za solidnymi murami. Miejsce obiektywnie ładne, ciekawe, fotogeniczne, ale utrzymane w klimatach pt."tłum i folderki", gdzie ciężko zdjęcie zrobić, żeby nie było tam cudzej ręki i nogi.
Najbardziej to mi się tam jeden zamek na drzwiach spodobał! Komuś tam mocno w duszy zagrało!
I wtedy, na tej wycieczce, gdy łaziliśmy po owym Biertanie, ktoś wspominał, że w Rumunii można też znaleźć podobne warowne kościoły, ale "dzikie" - nieznane szerszemu gronu i używane tylko przez lokalną ludność. Albo zupełnie opuszczone i zapomniane. Nie pamiętał on nazw miejscowości (albo z jakiś powodów nie chciał nam ich zdradzić). 14 lat później, jadąc do Dobarcy, mocno się zastanawiam czy to ją koleś miał na myśli? Czy może jest takich więcej gdzieś na rumuńskich bezdrożach??
Kościół w Dobarca stoi na obrzeżach wsi i jak przystało na miejsce obronne położone jest z lekka powyżej zabudowań, na zboczach pagórka z ładnym widokiem.
Prowadzi do niego gruntowa droga. Okalają go solidne, miejscami podwójne mury, które okazują się nadal pełnić świetnie funkcję z dawnych lat. Podobnie jak potencjalni średnioweczni najeźdźcy - my również mamy problem, aby je sforsować. Nie wiem czy wtedy też używano tej metody wspomagającej obronność muru, która polegała na wysiewaniu jeżyn i innych kolczastych pnączy??
Bardzo malownicze miejsce na wygląd, ale niestety widać tu ludzką złośliwość i rękę nieprzychylną odwiedzającym. Wszystkie wejścia na teren kościoła są pokratowane, brama zamknięta na kłódkę. Grubsza czy większa osoba nie wejdzie. Toż to jawna dyskryminacja ze względu na objętość! Jest tylko brązowa tabliczka kierunkowa "do zabytku" - znaczy zrób fotkę z daleka i spadaj.
Udaje mi się przecisnąć między kratami, ale tak na ledwo co, na wdechu. Kilka lat temu bym nie przelazła, nie byłoby najmniejszych szans! Jak to chudnięcie ma wpływ nie tylko na zdrowie i urodę - ale na praktyczność i radzenie sobie w zyciu
A wewnętrzną część, znajdującą się za murami, wybitnie warto odwiedzić. Wkracza się tu jakby w inny świat, jakby gęstszy - i nie mam tu na myśli wyłącznie bujnej roślinności. Również powietrze jest bardziej stojące, ciepłe i jakby dżunglowate. Na zewnątrz był wiaterek, który powodował brak odczuwania upału. Tu włazi sie jak do pieca i to do takiego przesyconego wilgocią.
Brama. Bardzo zabawne miejsce. W jej cieniu chowają się chyba wszystkie myszy i muchy z okolicy. Na nasz widok myszy uciekają w połochu, no a muchy niestety nie....
No i sam kościół - malowniczo obrosły zielenią i nieco spękany. Kabak twierdzi, że to te pnącza trzymają go w kupie bo inaczej dawno by się rozleciał, a to jednak trochę działa jak sznurek. Kto wie co by się stało jakby odplątać te pnącza?
We wnętrzach nie zachowało się za wiele do oglądania.
Jedno co ciekawe zostało to ten stary, niemiecki napis. Czemu w rumuńskim kościele napisy w takim niemiejscowym języku? Mnie to zdziwiło jak tam weszłam. Co się okazuje warowne kościoły budowali głównie Sasi siedmiogrodzcy - niemieccy osadnicy na tych ziemiach.
W Miercurea Sibiului, wiosce, która wybitnie nie z architekturą sakralną będzie się nam zawsze kojarzyć - też jest takowy kościół obronny. Stoi przy przestronnym, betonowym rynku.
Kościół jest akurat w remoncie.
Udaje mi się wślizgnąć do środka, mimo że robotnicy chyba mnie próbują odwieść od tego pomysłu (no ale ja ich przecież nie rozumiem Zdjęć jednak nie robiłam - rusztowania, worki z cementem i betoniarki wydawały mi się mało atrakcyjne
A ja wciąż się zastanawiam o jakim kościele (kościołach) opowiadał nasz znajomy z PTTKowskiej wycieczki sprzed lat... Jeśli ktoś z czytających tą relację kojarzy jakiś rumuński obronny kościół w formie opuszczonej, a nie będący Dobarcą - będe ogromnie wdzięczna za namiar!
cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Czemu w rumuńskim kościele napisy w takim niemiejscowym języku?
to właśnie był miejscowy język. Rumunii w wielu rejonach Siedmiogrodu stali się większością dopiero w XX wieku, ale tego im lepiej nie mów
W Miercurea Sibiului, wiosce, która wybitnie nie z architekturą sakralną będzie się nam zawsze kojarzyć - też jest takowy kościół obronny. Stoi przy przestronnym, betonowym rynku.
ja pamiętam, że tam jakiś miejscowy wziął nas za... Węgrów! ja rozumiem, że ktoś może nie rozróżniać języków słowiańskich, ale żeby pomylić go z ugrofińskim to już duża sztuka
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
to właśnie był miejscowy język. Rumunii w wielu rejonach Siedmiogrodu stali się większością dopiero w XX wieku, ale tego im lepiej nie mów
To że aż tak było to nie wiedziałam. A czemu tak sie stalo? Inni wyjechali czy Rumuni sie bardziej wtedy zaczeli mnożyć?
ja pamiętam, że tam jakiś miejscowy wziął nas za... Węgrów! ja rozumiem, że ktoś może nie rozróżniać języków słowiańskich, ale żeby pomylić go z ugrofińskim to już duża sztuka
Uslyszal jezyk, ktorego w ząb nie rozumiał, a ze Węgrzy blisko - to na nich padło!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
buba pisze:A czemu tak sie stalo? Inni wyjechali czy Rumuni sie bardziej wtedy zaczeli mnożyć?
jak tereny te włączono do Rumunii, to zaczęło przybywać Rumunów z innych rejonów, a po wojnie Niemców ubywało. Największy eksodus był najpierw za Caucescu, który dosłownie ich sprzedawał do RFN, a jak otwarto granice to wyjechali niemal wszyscy i dziś w Siedmiogrodzie jest ich jedynie z kilkanaście tysięcy, głównie starszych
buba pisze:Uslyszal jezyk, ktorego w ząb nie rozumiał, a ze Węgrzy blisko - to na nich padło!
mógł wziąć nawet za Arabów
Ostatnio zmieniony 2022-12-08, 11:07 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości