Był już kierunek północny, więc trzeba ruszyć i na południe, w stronę latarni morskiej. Tuptamy sobie przez plaże z muszelkownika, porosłe cudnymi kwiatami.
Sporo krabów tu namierzamy!
Tereny z rzadka udekorowane są również meduzami i fragmentami zębistych potworów morskich
Potem klify rosną a brzeg zmienia się w bardziej skalisty.
Na cyplu skały stają się jakby bardziej betonowe i przetykane metalem. Widoczne są też ślady cegieł. Musiały być jakieś umocnienia na plaży? Albo coś runęło z góry?
Przy samej wiosce brzeg morza jest oblepiony szczelną warstwą glonów, które bardzo cuchną. Fuuuu! A jeszcze przed chwilą plaże wypełniały muszle i kwiaty! Ciekawe czemu ten szlam wystepuje tylko tutaj? Czy może ścieki jakieś spuszczają a to glonom smakuje?
W morzu siedzi wrak obsiadły przez kormorany.
Ptaszory również ochoczo zasiedlają miejscowe molo. Teraz jest ponoć w remoncie, acz z daleka wygląda na puste. Przyjrzymy mu się potem dokładniej z bliska.
Miejscowość zaczyna się dwoma kręcącymi radarami na terenie wojskowym, potem pojawiają się ruiny wśród żwirowych dróg.
Atmosfera całej osady jest z lekka senna i pylista
Widać, że jakiś czas temu rozpoczęto tu sporą rozbudowę, ale potem ten plan przerwano. Stoją więc duże, niedokończone domy, które obecnie zamieszkują jedynie półdzikie koty.
Puszystych sierściuchów tu nie brakuje! Kręcą się zwłaszcza w okolicach knajpy - ciekawe dlaczego??
I znów kubeł z kocim malowidłem - takim samym jak w miejscowości obok! I to te fajne, metalowe, otwarte kubły, które niestety zniknęły z polskiego krajobrazu. Tutaj mają się dobrze!
Namierzamy jedną czynną knajpę. Na innych wiszą kartki "na sprzedaż". No ale nic więcej nam nie potrzeba - można się tu odżywić w stylu biblijnym: ryb i wina nie brakuje!
Widać, że to miejscowość rybacka - nie tylko po smakowitym asortymencie w barze.
A to nie jest zwykły cypel z kamyczków - jest znany z tego, że to najbardziej na wschód wysunięty punkt w Bułgarii. Byśmy nie wiedzieli, ale kilka osób w tej miejscowości nam na ów fakt zwróciło uwagę.
Wprawdzie dalej na wschód sięga molo, ale jak widać tego typu nabudowane konstrukcje się nie liczą. Pierwszy raz byliśmy tu w lipcu 2016 i molo przedstawiało wtedy obraz bardzo fragmentaryczny i wręcz ociekający ptactwem (i tym co ptactwo po sobie pozostawia
)
O wlezieniu na poszczególne kawałki więc nie mogło być mowy - chyba żebysmy dysponowali łódką. Teraz, nawet z daleka widać było większą ciągłość obiektu, która sugerowała, że zaszły jakieś pokaźne zmiany.
Widok na molo od strony Tiulenova.
2016
2022
Bliższe oględziny faktycznie wykazały znamiona prowadzonego tu niegdyś remontu, ale takiego nieco opuszczonego. Różniste maszyny, dźwigi, podnośniki, fragmenty konstrukcji jakby zastygły nagle w bezruchu i nieco już porosły trawą.
Oczywiście bedąc w tej wiosce nie można pominąć pomnika składającego się kotwicy i innych śrub okrętowych.
Z innego rzutu, sprzed kilku lat (lipiec 2016)
Przy latarni jest też "instalacja artystyczna" sfinansowana przez UE, która w zamierzeniu chyba miała być parkiem? Drzew wprawdzie tu nie ma - jest pusty, wysypany żwirkiem plac, chodniczki wokoło i trochę trawy z rolki. Są też rzędy ławek położone na totalnej patelni. Jest kilka wiat bez dachu, o architekturze sugerującej, że już coś się zawaliło w czasie ich stawiania. Wszystko jest równe, symetryczne, powtarzalne, więc zgodne z najlepszymi europejskimi standardami. Czas już nieco zaczął nadgryzać ławeczki więc obłażą z farby. Ze wzniosłych napisów na tablicach wynika, że to miejsce "wpływa na rozwój i integrację społeczną miejscowości rybackich". Taka Anaklia (
https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... aklia.html ) w wersji super mini
Ciekawe kto i ile schował do kieszeni przy okazji owych dotacji. I czy miejscowi rybacy czują się odpowiednio zintegrowani i rozwinięci
Tu też stoi tabliczka z nazwą miejscowości, a nie przy drodze jak to bywa zazwyczaj - tylko właśnie w tym dziwnym "parku" ...
Oprócz nazwy "Karija" gdzieś jeszcze przewinęła się nazwa na tą miejscowość "Szabli Nos", acz nigdzie na żadnych mapach nie udało się znaleźć potwierdzenia. Nazwa bardzo mi przypadła do gustu, acz nie wiem na ile jest oficjalna, a na ile np. zwyczajowa wśród miejscowych?
I to nie jest koniec naszych przygód z tą osadą. Jeszcze tu wrócimy za kilka dni, ale wędrując od strony przeciwnej.
cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..