Na wzgórzach nad Tyliczem
Na wzgórzach nad Tyliczem
Krajobrazowa i nietypowa wycieczka po Beskidzie Niskim. Bez cmentarzy, nieistniejących wsi, przydrożnych krzyży. Tylko krajobrazowa „kraina łagodności” podczas złotej polskiej jesieni i dwie cerkwie po drodze.
Mam taka prywatną teorię dotyczącą Beskidów, że im dalej na wschód od „Zakopianki", tym jest ciekawiej. Bardzo lubię Beskid Wyspowy i Gorce, dalej są może nie Beskidy sensu stricte, bo Pieniny i Spisz, a za nimi lesisty Beskid Sądecki. Sądecki i Spisz dają przedsmak tego, co się kryje na wschód od Krynicy: Beskidu Niskiego, najbardziej rozległego pasma górskiego w Polsce, choć dla niektórych wielbicieli Jedynych Prawdziwych Gór (mowa o Tatrach) słowo "górskie" może być nieco na wyrost. Powiadają, że do zrozumienia fenomenu Beskidu Niskiego trzeba dojrzeć. Ja chyba już dojrzałem, bo choć pierwszy raz w tych górach byłem dopiero w wieku 48 lat, to od razu poczułem ich niesamowity klimat. W latach 2007-2011 jeździłem regularnie z synami do Krynicy-Zdroju, ale wtedy chyba byłem jeszcze zbyt niedojrzały na Niski.
Do Tylicza jadę przez Brzesko oraz Nowy Sącz. Gdzieś za Łabową wjeżdżam w te pagórkowate tereny, po których dziś będę wędrował. Na polach snują się poranne mgły, które przeważnie oznaczają bardzo dobry początek dnia.
Pętla prowadzi po położonych nad Tyliczem wzgórzach, geograficznie rzecz biorąc częściowo po Beskidzie Niskim, a częściowo po Górach Leluchowskich stanowiących południowy skraj Beskidu Sądeckiego, ale będę się trzymał tego Niskiego i jego niespotykanego w innych polskich górach krajobrazu.
Pętle zaczynam na Rynku w Tyliczu. Rynek jest położony na lekkim wzniesieniu, dzień się dopiero rozpoczyna, wokół mglisty krajobraz i przebijające się powoli słońce. Kolory na drzewach pierwsza klasa. Wydaje mi się, że bardzo dobrze dobrałem termin tej wycieczki: jest druga połowa października, w wyższych górach już pospadała większość liści z drzew, tu jeszcze jest ich całe mnóstwo i mają coraz intensywniejsze kolory. Staram się zawsze dobierać trasy wycieczek do pór roku, to wzmacnia wrażenia.
Przy Rynku znajdują się dwa kościoły: po lewej nowoczesny w kształcie, zbudowany w latach 2001-2007 kościół imienia Maryi, a po prawej zbudowany w 1612 kościół św. apostołów Piotra i Pawła, inspirowany cerkiewną architekturą, z niepasującą tu według mnie kolumnadą.
Rynek w Tyliczu
kościół apostołów św. Piotra i Pawła
Pierwszy cel na dziś to położona nad Tyliczem góra Łan. Na samą górę nie prowadzi żaden szlak, nawet nie ma tam żadnej ścieżki, po prostu trzeba iść łąkami pod górę.
Początek to fragment niebieskiego szlaku „Śladami Konfederatów Barskich", choć szlak ten istnieje chyba tylko na mapie, ja nie znalazłem jego oznaczeń w terenie. Wychodzę ponad Tylicz i znowu mam to, co cenię najbardziej w górskich porankach, czyli mgły w kotlinach. Kto rano wstaje...
Wyjście na Łan jest łagodne, w ogóle dziś ciężko będzie mówić o jakichś stromiznach. W takich okolicznościach przyrody minie mi cały dzień.
wierzchołek Łanu
Jak widzicie na powyższym zdjęciu Beskid Niski to góry nieoczywiste. Gdy wchodzę na Łan i znajdujący się tam słup triangulacyjny (pozostałość po czasach, gdy „kiedyś to było"), mgły w dolinach się już rozwiewają i podnoszą do góry, chwilowo czyniąc przejrzystość powietrza niezbyt dobrą. Co robi Sebastian w takiej chwili? Czeka, aż mgiełka w powietrzu się rozproszy pod wpływem promieniami słońca. W czekaniu pomagają mi kabanosy i pasące się obok spore stado owiec.
Tatry
Widać stąd dwa szczyty, których sylwetki będą mi towarzyszyły przez cały dzień: Lackową (997 metrów npm.), najwyższy szczyt polskiego Beskidu Niskiego położony już po słowackiej stronie Busov (1002 metry npm.), najwyzszy szczyt całego pasma leżącego po obu stronach granicy.
Lackowa
w stronę Mochnaczki Niżnej
Lackowa, Siva Skala, Palenica, Vrch Suchej, Busov
Mgiełka się rozwiewa, pojawiają się oszałamiające kolory drzew. Wrażenia kolorystyczne podbijają wszechobecne żółte trawy i czysty błękit nieba. Jest mi błogo.
Łan (742 metrów npm.) to najwyższe wzniesienie na tej trasie. Potem będzie tylko niżej. Schodzę łąką do niebieskiego szlaku i robię to, co będzie dziś dominujące: rozglądam się po okolicznych łąkach. Kolorki są tu wyjątkowo intensywne.
Ponownie wychodzę na łąki w okolicy Beskidu. Idę czerwonym granicznym szlakiem. Przede mną krajobraz typowy dla Beskidu Niskiego w mocnych barwach złotej polskiej jesieni. Pewnym zaskoczeniem jest dla mnie szeroki widok Tatr. Dziś powietrze ma dużą przejrzystość, widać jak na dłoni chmury kłębiące się nad słowackimi Tatrami Wysokimi.
po prawej Łan
Szubienica i Tylicz Ski
Tu, w Niskim - sielankowo. Może to wyświechtane słowo, ale doskonale opisuje mój dzisiejszy nastrój na szlaku.
Tylicz i Tatry
Następna polana widokowa leży po słowackiej stronie. Miejsce to zwie się po słowacku „Polianka" i widać z niego Lackową oraz Busov wznoszące się nad Fričką. Krajobraz leśno – polno - łąkowy, z pasmami kolorowych drzew pomiędzy połami jest urzekający i przypomina mi widoki znad Przełęczy Goprowskiej w Bieszczadach. Robię zdjęcia „od szczegółu do ogółu”. Warto tu przysiąść i nasycić się tymi widokami, ale trzeba trochę zejść ze szlaku
Lackowa, Siva Skala, Palenica, Vrch Suchej, Busov
Lackowa
Vrch Suchej, Busov
W domu, podczas obróbki jednego ze zdjęć z tej polany zauważam coś ciekawego. Gdy robiłem zbliżenie na polanę, to wydawało mi się z daleka, że pasą się na niej owce i nie zagłębiałem się w temat. Na powiększeniu zdjęcia okazało się, że to nie owce – mają zbyt duże poroża. Wygląda to na stado jeleni.
Za Polianką czerwony szlak prowadzi na Horę. Drzewa są intensywnie złote, panorama staje się jeszcze szersza, pojawia się Jaworzyna Krynicka, powoli oddalają się zabudowania Tylicza, a pode mną widać nieliczne, z rzadka rozrzucone domy Muszynki.
Horb, Szubienica, na horyzoncie Tatry
Jaworzyna Krynicka
Hora
Idąc w stronę Przełęczy Tylickiej mam wrażenie znalezienia się na końcu świata. Wokół panuje cisza, słychać tylko wiatr. Ogarnia mnie błogość i euforia. Ciężko opisać to uczucie, wypracowane po dziesiątkach wycieczek po niszowych, nieodwiedzanych przez rzesze turystów szlakach, w Beskidzie Niskim szczególnie silne, choć jestem w tym paśmie turystą nowicjuszem, bez lat spędzonych na dreptaniu jego ścieżkami. Niemniej pamiętam moje zeszłoroczne wizyty w Bielicznej, Ropkach, i Nieznajowej - to był ten dreszcz co dzisiaj.
Tatry, Bradawiec, pasmo Jaworzyny Krynickiej
I jeszcze to październikowe słońce, które świeci, a nie grzeje. Jak ja je lubię.
Szynkarówki, Połyncia, Horb
Nie idę do Przełęczy Tylickiej, skracam sobie drogę schodząc na dół polami. W ogóle dzisiejsza trasa ma tę charakterystyczną cechę, że nie wymaga ścisłego trzymania się ścieżki. Można, a nawet trzeba zejść z niej i wędrować polami, rozglądać się dookoła, chłonąć krajobraz.
Jaworzyna Krynicka, Szalone, Jaworzynki
Stojąc na drodze pod Przełęczą Tylicką mam dwa wyjścia do wyboru. Pierwsze jest dość oczywiste - powrót piechotą (na komunikację autobusową bym nie liczył) asfaltową drogą do Tylicza, który wbrew pozorom wcale nie musi być nudny. Nawet myślałem o zostawieniu w Muszynce roweru i zjeździe do Tylicza na dwóch kółkach, ale ostatecznie wybieram inne rozwiązanie.
Ten drugi wariant jest mniej oczywisty i zawiera w sobie nutkę przygody, więc na pewno będzie ciekawie. Chcę wrócić do Tylicza przez położone po południowej stronie drogi wzgórza na skraju Gór Leluchowskich, trochę przez łąki, trochę przez lasy, generalnie „na azymut".
droga na Przełęcz Tylicką
cerkiew w Muszynce - aktualnie kościół św. Jana Ewangelisty
Pierwsze z tych wzgórz to wznoszący się Muszynką Łaz. Idę na początku solidną wiejską drogą, potem wbijam się w łąki. Jest tu sporo pastwisk ogrodzonych elektrycznymi pastuchami, pod koniec ciepłego października jeszcze pasie się tu sporo zwierząt. Z daleka widzę trzy pasące się konie, które pozdrawiają mnie donośnym, niosącym się po wzgórzach rżeniem. A że dzisiaj przekraczałem kilka razy wspomniane pastuchy, to uprzejmie informuję że przy przechodzeniu trzeba uważać na wrażliwe części ciała, bo jak mawiał w „Psach" major Gross: „z akumulatorem na jajach jeszcze nikt nie kłamał". Prąd płynący w przewodach pastucha aż tak groźny nie jest, ale kopie nieprzyjemnie.
w drodze na Łaz, na horyzoncie Busov
na Łazie - Lackowa, Hora, Busov
w stronę Jaworzyny Krynickiej
Jaworzyna Krynicka
Drogę na Horb przecinają mi doliny trzech potoków spływających do Muszynki porośnięte mniej lub bardziej gęstym lasem zaroślami.
Pierwszą przeszkodę w postaci potoku Szczawnik pokonuję w miarę łatwo i wychodzę na szeroki wierzchołek Szynkarówek. Po drugiej stronie doliny Muszynki widzę swoją wcześniejszą trasę oraz Lackową i Busov na horyzoncie. Są tu liczne pastwiska (uwaga na pastuchy elektryczne) i polne drogi prowadzące koło nich.
w drodze na Szynkarówki
Zasiadam na dłuższą chwilę na tych łąkach, a jest ku temu dodatkowa okazja, bo słońce właśnie przesłoniły chmury. Cierpliwość się opłaca.
na Szynkarówkach
Lackowa
Łan
cały pierwszy etap trasy - od Łanu za Horę
Przebicie się z Szynkarówek na Połyncię przez dolinę potoku Hotarny jest już bardziej wymagające, bo lasu jest więcej, jest gęstszy, a potok jest większy się i bardziej rozlewa tworząc miłe błotko po brzegach. Połyncia jest najmniej ciekawą z tych wzgórz, więc szybko udaję się dalej.
zejście z Połynci
Horb
Przechodzę kulturalnie przez mostek na Błotniku, idę na ostatnie dziś wzgórze: Horb. Na jego szczycie znajduje się wieża przekaźnikowa.
Horb
Słońce już chowa się na Góry Leluchowskie, chyba nie ma już sensu iść na Szubienicę, poza tym pod nią znajdują się pewnie rozjeżdżone przez narciarzy stoki stacji Tylicz Ski. Schodzę z Horbu polami do drogi. Znowu widzę pasące się luzem konie, a żeby zejść na dół, muszę przeciąć ich pastwiska. Teraz kojarzę, że jak byłem pod Łanem, to widziałem w oddali grupę na konnej przejażdżce.
Wg mapy muszę przejść przez Muszynkę. Najbliższy mostek jest pod wyciągiem narciarskim, a tu trzeba przejść przez bród mokrą stopą. Szybkie cztery kroki i już jestem na drugim brzegu.
Wracając na Rynek mijam po lewej stronie cerkiew św. Kosmy i Damiana. Cerkiew na tym miejscu stała już w XVI wieku, a budynek w obecnym kształcie powstał w 1743 roku i podczas przebudowy w roku 1780. W 1947 roku cerkiew została przejęta przez kościół rzymskokatolicki i aktualnie pełni funkcję kaplicy dla pobliskiego cmentarza.
Wycieczkę po okolicach Tylicza kończę w „Wiejskiej Chacie". To restauracja położona blisko Rynku, jej wystrój utrzymany jest w uniwersalnym góralsko-karczmowym stylu, z tradycyjnym „turystyczno-regionalnym" menu. Zamawiam kotleta schabowego z oscypkiem, ziemniakami i surówką. Porcja jest smaczna, duża, kotlet jest spory, na nim leżą kawałki oscypka z grilla, do tego są opiekane ziemniaki i dwie sałatki. Całość za 37 zł, jak na październik 2022 roku cena rewelacyjna.
Bardzo się cieszę z przejścia dziś wytyczonej pętli. Pierwsza część szlaku, do Muszynki, była rewelacyjna, a swoje ochy achy o niej napisałem już wcześniej. Przedzieranie się przez pagórki i lasy w drugiej części też miało swój urok, mimo konieczności chaszczowania w jednym miejscu. Pomimo tego, że była niedziela, nie spotkałem na szlaku ani jednego turysty.
Spodobał mi się też Tylicz - fajne miejsce na bazę wypadową. Widziałem tu sporo ofert noclegowych, są trzy restauracje, sklep „Delikatesy Centrum", a jednocześnie miałem wrażenie sielskości, ciszy i spokoju tu panującego. Czyli takie zadupie, ale niezbyt duże, takie w sam raz. Być może w sezonie zimowym jest tu więcej narciarzy, ale na spokojny urlop i wędrówki piesze po Beskidzie Niskim i Sądeckim w okresie wiosenno-jesiennym miejsce jest bardzo dobre.
Panoramy dziś nietypowe (zwłaszcza pierwsza), bo tereny dość płaskie, ale nietypowe nie znaczy gorsze, mam nadzieję. Kliknij, obejrzysz na pełnym ekranie:
na Łanie
na Beskidzie
na Horbie
Ostatnio zmieniony 2022-11-14, 19:41 przez Sebastian, łącznie zmieniany 1 raz.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Adrian pisze:Jeszcze nie było mi dane chodzić po szlakach Niskiego, no ale nie wszystko można mieć, trochę daleko ...
Mówiłem ci już kiedyś, to teraz powtórzę publicznie: jedźcie na wakacje do Krynicy, nie pożałujecie.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Spokojnie bardzo, sielankowo, a kolorki takie nieagresywne.
Jedynie barany brudne. Należałoby je umyć do zdjęcia.
Jedynie barany brudne. Należałoby je umyć do zdjęcia.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
sprocket73, trzeba wyposażyć plecak dodatkowo w szampon, ew.w perwoll
Po prostu dzień idealny. Zdjęcia - można by rzec, ze podkoloryzowane- ale nie: byłam w Beskidzie Niskim w październiku i widziałam na własne oczy ten wyjątkowy szał.
Sebastian pisze:Przedzieranie się przez pagórki i lasy w drugiej części też miało swój urok, mimo konieczności chaszczowania w jednym miejscu.
Po prostu dzień idealny. Zdjęcia - można by rzec, ze podkoloryzowane- ale nie: byłam w Beskidzie Niskim w październiku i widziałam na własne oczy ten wyjątkowy szał.
Podróżnik widzi to, co widzi. Turysta widzi to, co przyszedł zobaczyć. (Gilbert Keith Chesterton).
sprocket73 pisze:Należałoby je umyć do zdjęcia.
Lidka pisze:trzeba wyposażyć plecak dodatkowo w szampon
I zrobić z tego reklamę.
Sielankowa wycieczka. I taka
Sebastian pisze:Ciężko opisać to uczucie, wypracowane po dziesiątkach wycieczek po niszowych, nieodwiedzanych przez rzesze turystów szlakach
martylologiczna
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 54 gości