Laynn'owe wycieczki po Pogórzach i Podgórzach.
laynn pisze:O szlaku, można przeczytać na stronach Oświęcimia, Zatoru, ale w terenie...go nie ma, więc będę się dziś posiłkował częściej mapą w telefonie.
Z na jakiejś mapie jest toto zaznaczone? Sam Zator mnie nie kręci, ale to, co dookoła, już całkiem całkiem
laynn pisze:Z jednej strony las, z drugiej szumiące pole kukurydzy... Ktoś ma ochotę na wycieczkę? Nocą?
laynn pisze:Z drugiej strony, nad lasem lata para kruków, z daleka słychać również ich krakanie.
laynn pisze:Gdy ją obchodzę, widzę, że cała jest w pajęczynach...brrr.
mroczny Tolkien się chowa
Podróżnik widzi to, co widzi. Turysta widzi to, co przyszedł zobaczyć. (Gilbert Keith Chesterton).
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Odkryłeś takie niestandardowe rejony, w niedalekiej bliskości. Sam miałem plany wybrać się w tamtejsze okolice (szeroko pojęte), ale jeszcze mi się nie udało.
Twoja wycieczka zachęciła jeszcze bardziej
Twoja wycieczka zachęciła jeszcze bardziej
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Lidka pisze:na jakiejś mapie jest toto zaznaczone?
Ja oglądam mapy, głównie polską mapaturystyczna, oraz czeskie mapy.cz i na czeskich jest on oznaczony.
Ale nic więcej, poza informacjami nie znalazłem o nim.
To jest ta część, tego szlaku:
https://en.mapy.cz/s/cemajuvana
a tu prawie cały:
https://en.mapy.cz/s/cemajuvana choć jeszcze w Gierałtowicach jest kawałek, potem się urywa.
Lidka pisze:mroczny Tolkien się chowa
W słońcu nie było strasznie
sprocket73 pisze:Sam miałem plany wybrać się w tamtejsze okolice (szeroko pojęte), ale jeszcze mi się nie udało.
Byłem w lasach katowickich, byłem na Jurze, więc zaczynam rozglądać się po coraz większym promieniu od mieszkania za ciekawymi rejonami na wycieczki a ten rejon mi się bardzo z auta podobał, więc zacząłem szukać ciekawych miejsc, na mapie wyskoczyły szlaki i poszło
sprocket73 pisze:Twoja wycieczka zachęciła jeszcze bardziej
Fajnie
Ostatnio zmieniony 2022-10-26, 22:14 przez laynn, łącznie zmieniany 1 raz.
Zielono biała wiosna na Annie...
(w sumie, to nie do końca jest to rejon Podgórzy, ale...pod taki go podciągam ).
Tyle czekaliśmy na ciepło i w końcu jest! Więc w końcu czas zabrać rodziny na jakiś spacer...
Już kilka lat wstecz, zauważyłem, że szukanie wiosny w górach, w kwietniu jest bezcelowe. Jest jeszcze szaro, buro i ponuro, a w wyższych leży brudny śnieg. Więc zacząłem szukać miejsc gdzie można odbyć ciekawą wycieczkę, a zarazem móc naładować oczy kwitnącą wiosną. Po niższych górach ( Beskid Makowski , obrzeża Beskidu Żywieckiego ), szukaliśmy wiosny na Pogórzu Rożnowskim, poza oczywiście wycieczkami po okolicznych lasach. Dziś zaś relacja będzie z wycieczki z najwyższego wzgórza Chełmu.
Ale nie miasta 😉, a mezoregionu, będącym najbardziej wysuniętą na zachód częścią Wyżyny Śląskiej. Najwyższym punktem jest Góra Świętej Anny i to ona jest naszym celem na dziś - choć tak na prawdę jest to wzgórze, wznoszące się ok 220 metrów nad doliny Odry, wbrew swej nazwie.
Dziś tematem przewodnim jest zieleń i biel.
Pierwszy przystanek robimy nieco za Leśnicą by przejść się zobaczyć na własne oczy bielące się aleje czereśniowe, które powinny właśnie kwitnąć. Auta zostawiamy pod kąpieliskiem i ruszamy na spacer.
Czereśnie kwitną:
choć...im wyżej idziemy, tym kwiatów coraz mniej. Albo ich nie ma jeszcze, albo dopiero się rozwijają. Aleje wyglądaj dość fajnie, ale szczerze powiem, że spodziewałem się czegoś bardziej efektywnego...no cóż, może gdyby minęło jeszcze kilka dni...z drugiej strony idziemy zagadani, dawno się nie widzieliśmy, to i jest co nadrabiać, więc szybko dochodzimy do ścieżki, którą zaplanowałem powrót do aut.
Zostawiamy widok na klasztor:
mijamy zagajnik i zaczynamy zejście w dolinę, by wrócić do samochodów.
Już niedaleko kąpieliska widać u góry zielonych pól kwitnące czereśnie - tam biegnie droga, którą szliśmy chwilę wcześniej. Widać przerwę między drzewami - w tym miejscach są sadzone młode czereśnie, aby zachować to miejsce z tego z czego jest znane. Póki co drzewa są młode...
Pierwsza trasa i atrakcja za nami, teraz ruszamy dalej, choć to tylko cztery kilometry. Parkujemy przy punkcie widokowym i...zaczynamy od zjedzenie drugiego śniadania
nasza banda
Posileni ruszamy zwiedzić kalderę dawnego wulkanu. Tak wulkanu, bo w Polsce mamy ich kilka, choć wszystkie są nieczynne.
Nad kalderą widzimy ścieżki prowadzące po niej, platformy i mostki jakie wokół niej zbudowano, za całkiem małą sumkę
Z pierwszego podestu zaglądamy w głąb dziury, po czym ruszamy na zwiedzenie. Część ekipy schodzi na sam dół, cześć obchodzi kalderę wokół. W dół prowadzą wąskie schody:
widok na schody z głębi kaldery
Oglądamy odsłaniające się skały, z której zbudowany był wulkan:
I wracamy, by dojść ścieżką prowadzącą wokół do platformy na górze. Poniżej zdjęcie dla zobrazowania rozmiarów dziury widać kolegę:
Na górze wchodzimy na kolejną platformę skąd możemy pooglądać panoramę kaldery, oraz, niestety niedalekie widoki wokół, jest dość mgliście:
Teraz czas na zabawę.
Podchodząc dostrzegliśmy tor saneczkowy, więc idziemy pozjeżdżać i to nie raz
Jak widać, radocha jest niezła!
Kolejnym naszym celem jest...
amfiteatr zbudowany przez Niemców w dawnym kamieniołomie (w okresie międzywojennym). Widać pomnik Czynu Powstańczego, zbudowanego już po II WŚ w miejscu wysadzonego niemieckiego mauzoleum.
Więcej o historii tego miejsca można przeczytać w artykule
Wikipedii i warto, bo są choćby opisane błędy jakie władze komunistyczne popełniły na pomniku.
Sam amfiteatr leży 30 metrów niżej, więc schodzimy po starych schodach na sam dół i...miejsce robi wrażenie! Ciężko go też zmieścić w kadrze, tym bardziej, że specjalnie nie brałem dziś najszerszego obiektywu, więc robię dwie panoramy.
Pierwsza z przejścia między trybunami dolną i górną:
Drugą z samej góry, na którą wchodzę po stromych stopniach:
Zbliżenie na pomnik:
Po kilku minutach ruszamy do restauracji na zasłużony obiad, jednak w obu do których zajrzeliśmy pod GŚA trafiamy na brak miejsc, więc zjeżdżamy do Zdzieszowic, gdzie są miejsca, więc na obiad wjeżdża rolada z kluskami śląskimi i modrą kapustą .
Przez to, nie zwiedziliśmy wsi, oraz klasztoru na Górze Św. Anny, w zamian stwierdzamy, że podjedziemy jeszcze do Zamku w Mosznej. To znaczy pałacu,bo tak na prawdę nie był to obiekt obronny. O pałacu nie ma wzmianek sprzed 1845 roku, pałac posiada 99 różnych wież i wieżyczek, oraz 365 pomieszczeń. Podobno to polski Hogwart.
Niestety ale trochę pogoda się popsuła (zresztą zgodnie z prognozami) i dodając do tego spore tłumy turystów, dmuchane zjeżdżalnie dla dzieci, oraz niemałą opłatę za wejście na sam teren pałacu, spowodowało, że mam mocno mieszane uczucia. Sama budowla jest też w trakcie renowacji, więc jedno skrzydło świeci się jak nowe, co powoduje podobny efekt jak na Zamku w Bobolicach, ot taka cepeliada. Niemniej będę musiał tu podjechać zimą, kiedy wejście do parku jest darmowe, a podświetlony musi fajnie się prezentować.
Tym czasem obchodzimy budowle wokół i ruszamy do domu.
Choć jeszcze po drodze jemy lody w Krapkowicach
Na pewno jeszcze muszę podjechać na wzniesienie GŚA by połazić po okolicach. Tyle razy człowiek przejeżdża tędy, więc warto będzie ten teren lepiej poznać. A skoro że las porastający wzgórze wyglądał podobnie jak w górach o tej porze, było po prostu za mało zielono w nim, więc sądzę, że warto będzie tu wrócić. Więc do...następnego
Tyle czekaliśmy na ciepło i w końcu jest! Więc w końcu czas zabrać rodziny na jakiś spacer...
Już kilka lat wstecz, zauważyłem, że szukanie wiosny w górach, w kwietniu jest bezcelowe. Jest jeszcze szaro, buro i ponuro, a w wyższych leży brudny śnieg. Więc zacząłem szukać miejsc gdzie można odbyć ciekawą wycieczkę, a zarazem móc naładować oczy kwitnącą wiosną. Po niższych górach ( Beskid Makowski , obrzeża Beskidu Żywieckiego ), szukaliśmy wiosny na Pogórzu Rożnowskim, poza oczywiście wycieczkami po okolicznych lasach. Dziś zaś relacja będzie z wycieczki z najwyższego wzgórza Chełmu.
Ale nie miasta 😉, a mezoregionu, będącym najbardziej wysuniętą na zachód częścią Wyżyny Śląskiej. Najwyższym punktem jest Góra Świętej Anny i to ona jest naszym celem na dziś - choć tak na prawdę jest to wzgórze, wznoszące się ok 220 metrów nad doliny Odry, wbrew swej nazwie.
Dziś tematem przewodnim jest zieleń i biel.
Pierwszy przystanek robimy nieco za Leśnicą by przejść się zobaczyć na własne oczy bielące się aleje czereśniowe, które powinny właśnie kwitnąć. Auta zostawiamy pod kąpieliskiem i ruszamy na spacer.
Czereśnie kwitną:
choć...im wyżej idziemy, tym kwiatów coraz mniej. Albo ich nie ma jeszcze, albo dopiero się rozwijają. Aleje wyglądaj dość fajnie, ale szczerze powiem, że spodziewałem się czegoś bardziej efektywnego...no cóż, może gdyby minęło jeszcze kilka dni...z drugiej strony idziemy zagadani, dawno się nie widzieliśmy, to i jest co nadrabiać, więc szybko dochodzimy do ścieżki, którą zaplanowałem powrót do aut.
Zostawiamy widok na klasztor:
mijamy zagajnik i zaczynamy zejście w dolinę, by wrócić do samochodów.
Już niedaleko kąpieliska widać u góry zielonych pól kwitnące czereśnie - tam biegnie droga, którą szliśmy chwilę wcześniej. Widać przerwę między drzewami - w tym miejscach są sadzone młode czereśnie, aby zachować to miejsce z tego z czego jest znane. Póki co drzewa są młode...
Pierwsza trasa i atrakcja za nami, teraz ruszamy dalej, choć to tylko cztery kilometry. Parkujemy przy punkcie widokowym i...zaczynamy od zjedzenie drugiego śniadania
nasza banda
Posileni ruszamy zwiedzić kalderę dawnego wulkanu. Tak wulkanu, bo w Polsce mamy ich kilka, choć wszystkie są nieczynne.
Nad kalderą widzimy ścieżki prowadzące po niej, platformy i mostki jakie wokół niej zbudowano, za całkiem małą sumkę
Z pierwszego podestu zaglądamy w głąb dziury, po czym ruszamy na zwiedzenie. Część ekipy schodzi na sam dół, cześć obchodzi kalderę wokół. W dół prowadzą wąskie schody:
widok na schody z głębi kaldery
Oglądamy odsłaniające się skały, z której zbudowany był wulkan:
I wracamy, by dojść ścieżką prowadzącą wokół do platformy na górze. Poniżej zdjęcie dla zobrazowania rozmiarów dziury widać kolegę:
Na górze wchodzimy na kolejną platformę skąd możemy pooglądać panoramę kaldery, oraz, niestety niedalekie widoki wokół, jest dość mgliście:
Teraz czas na zabawę.
Podchodząc dostrzegliśmy tor saneczkowy, więc idziemy pozjeżdżać i to nie raz
Jak widać, radocha jest niezła!
Kolejnym naszym celem jest...
amfiteatr zbudowany przez Niemców w dawnym kamieniołomie (w okresie międzywojennym). Widać pomnik Czynu Powstańczego, zbudowanego już po II WŚ w miejscu wysadzonego niemieckiego mauzoleum.
Więcej o historii tego miejsca można przeczytać w artykule
Wikipedii i warto, bo są choćby opisane błędy jakie władze komunistyczne popełniły na pomniku.
Sam amfiteatr leży 30 metrów niżej, więc schodzimy po starych schodach na sam dół i...miejsce robi wrażenie! Ciężko go też zmieścić w kadrze, tym bardziej, że specjalnie nie brałem dziś najszerszego obiektywu, więc robię dwie panoramy.
Pierwsza z przejścia między trybunami dolną i górną:
Drugą z samej góry, na którą wchodzę po stromych stopniach:
Zbliżenie na pomnik:
Po kilku minutach ruszamy do restauracji na zasłużony obiad, jednak w obu do których zajrzeliśmy pod GŚA trafiamy na brak miejsc, więc zjeżdżamy do Zdzieszowic, gdzie są miejsca, więc na obiad wjeżdża rolada z kluskami śląskimi i modrą kapustą .
Przez to, nie zwiedziliśmy wsi, oraz klasztoru na Górze Św. Anny, w zamian stwierdzamy, że podjedziemy jeszcze do Zamku w Mosznej. To znaczy pałacu,bo tak na prawdę nie był to obiekt obronny. O pałacu nie ma wzmianek sprzed 1845 roku, pałac posiada 99 różnych wież i wieżyczek, oraz 365 pomieszczeń. Podobno to polski Hogwart.
Niestety ale trochę pogoda się popsuła (zresztą zgodnie z prognozami) i dodając do tego spore tłumy turystów, dmuchane zjeżdżalnie dla dzieci, oraz niemałą opłatę za wejście na sam teren pałacu, spowodowało, że mam mocno mieszane uczucia. Sama budowla jest też w trakcie renowacji, więc jedno skrzydło świeci się jak nowe, co powoduje podobny efekt jak na Zamku w Bobolicach, ot taka cepeliada. Niemniej będę musiał tu podjechać zimą, kiedy wejście do parku jest darmowe, a podświetlony musi fajnie się prezentować.
Tym czasem obchodzimy budowle wokół i ruszamy do domu.
Choć jeszcze po drodze jemy lody w Krapkowicach
Na pewno jeszcze muszę podjechać na wzniesienie GŚA by połazić po okolicach. Tyle razy człowiek przejeżdża tędy, więc warto będzie ten teren lepiej poznać. A skoro że las porastający wzgórze wyglądał podobnie jak w górach o tej porze, było po prostu za mało zielono w nim, więc sądzę, że warto będzie tu wrócić. Więc do...następnego
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Fajna wiosna!
To prawda z tym, że w górach w kwietniu jest zdecydowanie mniej wiosennie, dlatego jak ktoś szuka zielonych kolorów, to trzeba szukać nisko. Bardzo ciągnie Cię na zachód ostatnio
p.s.
starałem się nie używać kontrowersyjnych słów
To prawda z tym, że w górach w kwietniu jest zdecydowanie mniej wiosennie, dlatego jak ktoś szuka zielonych kolorów, to trzeba szukać nisko. Bardzo ciągnie Cię na zachód ostatnio
p.s.
starałem się nie używać kontrowersyjnych słów
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Tory saneczkowe, czy też zjazdowe - obojętnie jak nazwać - są zajebiste Frajda pierwszej klasy.
A w zamku w Mosznej o ile pamiętam, był oddział psychiatryczny, czy coś w tym klimacie.
...bo z żoną zastanawialiśmy się czy nie zostać, a dzieciaki do dziadków odesłać
A w zamku w Mosznej o ile pamiętam, był oddział psychiatryczny, czy coś w tym klimacie.
...bo z żoną zastanawialiśmy się czy nie zostać, a dzieciaki do dziadków odesłać
Ostatnio zmieniony 2023-04-29, 00:23 przez Piotrek, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Zielono biała wiosna na Annie...
laynn pisze:Już kilka lat wstecz, zauważyłem, że szukanie wiosny w górach, w kwietniu jest bezcelowe.
Też to zauważyłem. Kwiecień jest najsłabszym miesiącem do chodzenia po górach.
Ostatnio zmieniony 2023-04-29, 11:26 przez Sebastian, łącznie zmieniany 1 raz.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Jak się łamię, czy marzec, czy kwiecień uznać za najsłabszy.
W kwietniu można czasem już spotkać w górach wiosnę, ot choćby z rejonu Magury i Skały:
choć to już na dole, ale jednak jak słońce zaświeci to na polanach można się ogrzać.
W marcu zaś czasem jest podobnie jak w listopadzie, tak jesiennie, trawy żółte i czasem jakieś kwiatki się zdarzą:
w wyższych górach w marcu jeszcze może być zimowo...w sumie jednak chyba marzec mniej lubię
W kwietniu można czasem już spotkać w górach wiosnę, ot choćby z rejonu Magury i Skały:
choć to już na dole, ale jednak jak słońce zaświeci to na polanach można się ogrzać.
W marcu zaś czasem jest podobnie jak w listopadzie, tak jesiennie, trawy żółte i czasem jakieś kwiatki się zdarzą:
w wyższych górach w marcu jeszcze może być zimowo...w sumie jednak chyba marzec mniej lubię
Pudelek pisze:Dla mnie najsłabszy jest marzec. W kwietniu już się robi zielono, coś kwitnie, a w marcu to jeszcze szaro, buro, pogoda nie potrafi się zdecydować czy jeszcze ma być zima czy już nie.
Marzec zaliczam jeszcze do zimy, choć raczej w wyższych partiach gór:
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 66 gości