W ten przedświąteczny czas
W ten przedświąteczny czas
Kiedy wszystkie porządne panie domu pucują i glancują oraz przygotowują setki przedświątecznych potraw ja się wybieram w góry.
Tradycyjnie jak co roku moi przyjaciele z SKPG organizują "przedświąteczne bacowanie z bigosem" w tym roku, ponieważ zapowiada się nas sporo w bacówce na Hali Cudzichowej.
Każdy ma obowiązek przywieźć bigos i coś dobrego w postaci stałej i w płynie.
Startujemy o godz. 10.30 z Chorzowa z koleżanką, jej samochodem, inni uczestnicy o różnych - wcześniejszych lub późniejszych porach. Zaczynamy też z rożnych miejsc, my akurat z Sopotni z zamiarem wejścia na Rysiankę.
Po przygotowaniu się, ubraniu startujemy z parkingu około 13.15
Już prawie od razu po starcie widzimy coś nowego:
Plecaki mamy całkiem spore jak na wyjazd dwudniowy:
Idziemy pod górę wydeptanym i przejeżdżonym przez skutery skrótem, dość stromą przecinką.
Po drodze zaliczamy jeszcze ciekawe spotkanie z głuszcem, który wcale się nas nie bał. Ale nie zdążyłam wyjąć aparatu, a potem schował się pomiędzy choinki i był słabo widoczny.
W końcu dochodzimy na początek hali - i oto pojawiają się ONE:
Im wyżej tym ładniej. Powoli nam idzie to podchodzenie, bo ciągle pstrykamy i pstrykamy.
Tu akurat na przedostatnim planie Prosieczne i Kwaczański Róg a za nimi Niżnie Tatry
Pilsko o rzut beretem
I ONA - Królowa Beskidów
No i mój ulubiony szczyt
ON i Niżnie Tatry, w nieco szerszej perspektywie
A tu dla odmiany bliski plan - przełęcz Pawlusia i Romanka
W oddali - Pasemko Pewelsko-Ślemieńskie i Żurawnica
Babia i Pilsko raz jeszcze, niebo coraz bardziej czerwone
Jesteśmy już blisko schroniska, gdy spoza grzbietu wyłania się Mała Fatra
Sprzed schroniska:
I jeszcze rzut oka na Tatry, jak z kamerki:
W schronisku byłyśmy prawie punktualnie o 16, zjadłyśmy obiad, ogrzały, wypiły kilka herbat, posiedziały trochę, no i trzeba wychodzić w tą noc.
Ludzie w schronisku, a było ich kilkoro, patrzyli na nas trochę dziwnie.
Ze szlaku w kierunku Pilska nie mam zdjęć, bo było ciemno.
Lubię takie wędrówki nocą po śniegu, kiedy las wokoło jest tajemniczy.
Podeszłyśmy trochę na Palenicę (o kilku innych nazwach), zeszły na przełęcz i zaczęły na rozjeżdżonym trakcie szukać śladów naszych kolegów. Niestety nie było wyraźnie widocznych śladów, ale koleżanka szybko znalazła właściwą drogę (którą jak się okazało - inni nie znaleźli). Zapadając się w śniegu mniej więcej po kolana po kolejnych 30 minutach doszłyśmy do szałasu.
A tam - bigos, grzaniec i inne smakołyki:
Następnych kilka zdjęć jest bez flesza, stad nieco poruszone, ale za to chyba lepiej oddają atmosferę właściwą bacowaniu:
Oprócz bigosu były i kiełbaski:
A w kociołku - grzaniec
No i musiało być śpiewanie przy gitarze, a było kilkoro grajków:
Na zewnątrz szałasu rozpętał się halny, chmury zapierdzielały z ogromną szybkością, drzewa szumiały a wiatr wył, ale wewnątrz było przytulnie.
Spać poszliśmy około 2, spałam źle, z powodu tego halnego, zawsze mam wtedy jakieś takie dziwaczne sny. Już o 9 obudziła mnie koleżanka, która chciała zdążyć na Miziową na godzinę 12, na mszę. Ponieważ ona dzierży w ręce kierownicę (od swojego samochodu), więc musiałam się dostosować i wywlec się o tej wczesnej porze z ciepłego śpiwora.
Zresztą prawdę mówiąc mnie też to było na rękę, tylko wstać rano i ubrać zimne buty jest ciężko.
Ale i tak wszyscy zaczynają już wstawać.
A to stół, a w lewym rogu nasza choinka:
Na śniadanie kiełbaski i grzanki z ogniska:
Około 10.30 wyszłyśmy z koleżanką z szałasu, pogoda nie jest wcale taka zła jak była w nocy:
Po 1,5 godziny marszu doszłyśmy na Miziową, tam akurat w sam raz zdążyły na mszę, a potem trzeba było pokrzepić również ciało, więc coś zjadłyśmy. W międzyczasie ściągnęła reszta towarzystwa, która miała samochody w Korbielowie.
Trzeba znowu opuścić ciepłe schronisko, aby jeszcze za dnia dostać się do samochodu, który jest w Sopotni, na samym końcu wsi. Nie prowadzi tam żaden szlak, ale najwygodniej nam było zacząć zejście szlakiem zielonym (do Sopotni-Wodospadu), a potem w odpowiednim momencie z niego zejść.
Jeszcze dwie fotki sprzed schroniska:
Widać, że na dole już brak jest śniegu, bo halny całkiem ogołocił góry.
Żegnamy się z resztą kolegów i schodzimy tak jak planowałyśmy szlakiem zielonym, a potem różnymi płajami i drogami. Ostatni odcinek jest dość nieprzyjemny, gdyż prowadzi mocno oblodzoną "spychaczówką", na której nogi rozjeżdżają się na wszystkie strony. Aż mnie bolą nadgarstki od ściskania kijków.
O godzinie 17 docieramy wreszcie do samochodu i wracamy do domu.
Pięknie było
Tradycyjnie jak co roku moi przyjaciele z SKPG organizują "przedświąteczne bacowanie z bigosem" w tym roku, ponieważ zapowiada się nas sporo w bacówce na Hali Cudzichowej.
Każdy ma obowiązek przywieźć bigos i coś dobrego w postaci stałej i w płynie.
Startujemy o godz. 10.30 z Chorzowa z koleżanką, jej samochodem, inni uczestnicy o różnych - wcześniejszych lub późniejszych porach. Zaczynamy też z rożnych miejsc, my akurat z Sopotni z zamiarem wejścia na Rysiankę.
Po przygotowaniu się, ubraniu startujemy z parkingu około 13.15
Już prawie od razu po starcie widzimy coś nowego:
Plecaki mamy całkiem spore jak na wyjazd dwudniowy:
Idziemy pod górę wydeptanym i przejeżdżonym przez skutery skrótem, dość stromą przecinką.
Po drodze zaliczamy jeszcze ciekawe spotkanie z głuszcem, który wcale się nas nie bał. Ale nie zdążyłam wyjąć aparatu, a potem schował się pomiędzy choinki i był słabo widoczny.
W końcu dochodzimy na początek hali - i oto pojawiają się ONE:
Im wyżej tym ładniej. Powoli nam idzie to podchodzenie, bo ciągle pstrykamy i pstrykamy.
Tu akurat na przedostatnim planie Prosieczne i Kwaczański Róg a za nimi Niżnie Tatry
Pilsko o rzut beretem
I ONA - Królowa Beskidów
No i mój ulubiony szczyt
ON i Niżnie Tatry, w nieco szerszej perspektywie
A tu dla odmiany bliski plan - przełęcz Pawlusia i Romanka
W oddali - Pasemko Pewelsko-Ślemieńskie i Żurawnica
Babia i Pilsko raz jeszcze, niebo coraz bardziej czerwone
Jesteśmy już blisko schroniska, gdy spoza grzbietu wyłania się Mała Fatra
Sprzed schroniska:
I jeszcze rzut oka na Tatry, jak z kamerki:
W schronisku byłyśmy prawie punktualnie o 16, zjadłyśmy obiad, ogrzały, wypiły kilka herbat, posiedziały trochę, no i trzeba wychodzić w tą noc.
Ludzie w schronisku, a było ich kilkoro, patrzyli na nas trochę dziwnie.
Ze szlaku w kierunku Pilska nie mam zdjęć, bo było ciemno.
Lubię takie wędrówki nocą po śniegu, kiedy las wokoło jest tajemniczy.
Podeszłyśmy trochę na Palenicę (o kilku innych nazwach), zeszły na przełęcz i zaczęły na rozjeżdżonym trakcie szukać śladów naszych kolegów. Niestety nie było wyraźnie widocznych śladów, ale koleżanka szybko znalazła właściwą drogę (którą jak się okazało - inni nie znaleźli). Zapadając się w śniegu mniej więcej po kolana po kolejnych 30 minutach doszłyśmy do szałasu.
A tam - bigos, grzaniec i inne smakołyki:
Następnych kilka zdjęć jest bez flesza, stad nieco poruszone, ale za to chyba lepiej oddają atmosferę właściwą bacowaniu:
Oprócz bigosu były i kiełbaski:
A w kociołku - grzaniec
No i musiało być śpiewanie przy gitarze, a było kilkoro grajków:
Na zewnątrz szałasu rozpętał się halny, chmury zapierdzielały z ogromną szybkością, drzewa szumiały a wiatr wył, ale wewnątrz było przytulnie.
Spać poszliśmy około 2, spałam źle, z powodu tego halnego, zawsze mam wtedy jakieś takie dziwaczne sny. Już o 9 obudziła mnie koleżanka, która chciała zdążyć na Miziową na godzinę 12, na mszę. Ponieważ ona dzierży w ręce kierownicę (od swojego samochodu), więc musiałam się dostosować i wywlec się o tej wczesnej porze z ciepłego śpiwora.
Zresztą prawdę mówiąc mnie też to było na rękę, tylko wstać rano i ubrać zimne buty jest ciężko.
Ale i tak wszyscy zaczynają już wstawać.
A to stół, a w lewym rogu nasza choinka:
Na śniadanie kiełbaski i grzanki z ogniska:
Około 10.30 wyszłyśmy z koleżanką z szałasu, pogoda nie jest wcale taka zła jak była w nocy:
Po 1,5 godziny marszu doszłyśmy na Miziową, tam akurat w sam raz zdążyły na mszę, a potem trzeba było pokrzepić również ciało, więc coś zjadłyśmy. W międzyczasie ściągnęła reszta towarzystwa, która miała samochody w Korbielowie.
Trzeba znowu opuścić ciepłe schronisko, aby jeszcze za dnia dostać się do samochodu, który jest w Sopotni, na samym końcu wsi. Nie prowadzi tam żaden szlak, ale najwygodniej nam było zacząć zejście szlakiem zielonym (do Sopotni-Wodospadu), a potem w odpowiednim momencie z niego zejść.
Jeszcze dwie fotki sprzed schroniska:
Widać, że na dole już brak jest śniegu, bo halny całkiem ogołocił góry.
Żegnamy się z resztą kolegów i schodzimy tak jak planowałyśmy szlakiem zielonym, a potem różnymi płajami i drogami. Ostatni odcinek jest dość nieprzyjemny, gdyż prowadzi mocno oblodzoną "spychaczówką", na której nogi rozjeżdżają się na wszystkie strony. Aż mnie bolą nadgarstki od ściskania kijków.
O godzinie 17 docieramy wreszcie do samochodu i wracamy do domu.
Pięknie było
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Basia Z., łącznie zmieniany 1 raz.
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Chyba kojarze ten szałas!
Ale jak bylam tam dosyc dawno temu to kanapy nie bylo- jak ją tam wtargali?
to jest spory plecak???
Ale jak bylam tam dosyc dawno temu to kanapy nie bylo- jak ją tam wtargali?
Basia Z. pisze:
Plecaki mamy całkiem spore jak na wyjazd dwudniowy:
to jest spory plecak???
Ostatnio zmieniony 2013-12-24, 11:58 przez buba, łącznie zmieniany 3 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
buba pisze:Basia Z. pisze:
Plecaki mamy całkiem spore jak na wyjazd dwudniowy:
to jest spory plecak???
Oj tam, oj tam, piszę - "jak na wyjazd 2-dniowy".
Miałam ciepły śpiwór, płachtę biwakową, karimat i kurtkę puchową, za to "mycie" było zbędne.
A kanap było chyba 6, tak że spanie mieliśmy bardzo wygodne.
Ostatnio zmieniony 2013-12-24, 11:56 przez Basia Z., łącznie zmieniany 1 raz.
Basia Z. pisze:buba pisze:Nic nie oblazlo delikwentow ktorzy spali na kanapie? Bo my kiedys na Łabysowce trafilismy na zamieszkala kanape
Nic, ale temperatury były ujemne.
Moze inne zyjatka przy tych temperaturach zdychaja - tylko ludzie sa w stanie przetrwac (niektorzy
Ech... w moim przypadku to jeszcze z 3-4 miesiace do takowych biwakow.... a brakuje juz tego bardzo!
Ostatnio zmieniony 2013-12-24, 12:08 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Pokazuję na słowackiej mapie, bo tu lepiej widać. W samym środku ekranu.
http://mapy.hiking.sk/?zoom=15&lat=6366 ... TTTFFFFFTT
W bacowaniach biorę udział od jakichś circa-about 35 lat i fajnie, że tradycja nie zamiera.
Dawniej bacówek było znacznie więcej, teraz niestety z różnych przyczyn ulegają zniszczeniu, ale na szczęście trochę ich jeszcze zostało, przynajmniej w Beskidach i w Gorcach.
Ale są i nowe, na tej samej Hali Cudzichowej, tylko blisko grzbietu zbudowano w ostatnich latach nowiutką, tyle że maleńką bacówkę. Związane to jest z akcją przywrócenia wypasu owiec.
http://mapy.hiking.sk/?zoom=15&lat=6366 ... TTTFFFFFTT
W bacowaniach biorę udział od jakichś circa-about 35 lat i fajnie, że tradycja nie zamiera.
Dawniej bacówek było znacznie więcej, teraz niestety z różnych przyczyn ulegają zniszczeniu, ale na szczęście trochę ich jeszcze zostało, przynajmniej w Beskidach i w Gorcach.
Ale są i nowe, na tej samej Hali Cudzichowej, tylko blisko grzbietu zbudowano w ostatnich latach nowiutką, tyle że maleńką bacówkę. Związane to jest z akcją przywrócenia wypasu owiec.
Robert J pisze:Zapomniałeś sprecyzować, że w święta Bożego Narodzenia. Na Wielkanoc ostatnimi czasy śniegu jest więcej
Słuszna uwaga. Bardzo możliwe, że jeżeli tendencja się utrzyma, to było by dobrze zrobić małą podmiankę świąteczną Bo choinka i zielono w ogródku a baranek w zaspach śniegu to mi zawsze będzie zgrzytać
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 26 gości