Morze to też góra ? Jastrzębia Góra 2022
Byłem nad morzem(Władysławowo,Jastrzębia Góra, Mielno) w ostatnich latach 2 może 3 razy,tzw, paragony grozy to bujda na resorach.Prawie codziennie stołowaliśmy sie obiadowo w różnych knajpkach,rachunek za 2 osoby wynosił nie więcej jak 50-60zł.Odtatnio w Jastrzębiej Górze w ub,roku.No ale są knajpy gdzie za posiłek płacono i ponad 100.Moim zdaniem to po prostu chęć popisania się przed innymi.
Mirek pisze:Byłem nad morzem(Władysławowo,Jastrzębia Góra, Mielno) w ostatnich latach 2 może 3 razy,tzw, paragony grozy to bujda na resorach.Prawie codziennie stołowaliśmy sie obiadowo w różnych knajpkach,rachunek za 2 osoby wynosił nie więcej jak 50-60zł.Odtatnio w Jastrzębiej Górze w ub,roku.No ale są knajpy gdzie za posiłek płacono i ponad 100.Moim zdaniem to po prostu chęć popisania się przed innymi.
W ostatnich latach, to nie to samo, co w ostatnim roku. Nad Bałtykiem zawsze było drogo i nieadekwatnie do jakości. Odnoszę jednakże też wrażenie, że publikowanie tych "paragonów grozy", to taka forma protestu przeciwko ekipie rządzącej.
Adrian pisze:Spędziliśmy na plaży kilka godzin, nie jesteśmy wielkimi fanami leżingu i opalania, ale swoje odleżeliśmy na pisaku …
Co za poświęcenie
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Mirek pisze:Byłem nad morzem(Władysławowo,Jastrzębia Góra, Mielno) w ostatnich latach 2 może 3 razy,tzw, paragony grozy to bujda na resorach.Prawie codziennie stołowaliśmy sie obiadowo w różnych knajpkach,rachunek za 2 osoby wynosił nie więcej jak 50-60zł.Odtatnio w Jastrzębiej Górze w ub,roku.No ale są knajpy gdzie za posiłek płacono i ponad 100.Moim zdaniem to po prostu chęć popisania się przed innymi.
Albo coś o czym nie wspomniałem, stanie w kolejkach przed knajpami ...
co za idiotyzm, stać 30 minut lub więcej żeby coś zjeść, kiedy idąc kawałek w lewo czy w prawo, są knajpy gdzie z marszu można wejść i będzie miejsce
W ostatnich latach, to nie to samo, co w ostatnim roku. Nad Bałtykiem zawsze było drogo i nieadekwatnie do jakości. Odnoszę jednakże też wrażenie, że publikowanie tych "paragonów grozy", to taka forma protestu przeciwko ekipie rządzącej.
Kto wie, co kieruje takim postępowaniem
Co za poświęcenie
podobno tak trzeba
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Adrian, łącznie zmieniany 1 raz.
Piotrek pisze:W Jastrzębiej najlepsze są te zejścia na plażę z wysokich brzegów, najwyższe nad naszym morzem. Mnie się to podobało, choć znam przypadki dramatyczne osób wracających w stanie spożycia po tych "niekończących" się schodach
Bo nie mieli raczków...
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Dzień 4 - Upalny Gdańsk
Jest tyle możliwości, że nasze kilka dni nad Morzem, to zaledwie kropla …
Coś trzeba wybrać, zdecydowanie postawiliśmy na Gdańsk
Wyjeżdżamy w miarę wcześnie, kierujemy się na polecony przez kolegę Sebastiana "parking Królewski", była możliwość kupienia biletu online, ale po kilku nieudanych próbach, odpuściłem.
Z parkingu kierujemy się w stronę Bramy Wyżynnej, skąd zaczniemy przygodę z Gdańskiem.
Po drodze Skwery, Czesława Niemena i Polskich Harcerzy w byłym Wolnym Mieście Gdańsku.
Ile razy trzeba było przejść przez przejścia dla pieszych, to już sam nie pamiętam, ale było ich sporo
Jest i ona Brama Wyżynna, dawniej zwana także "Brama Wysoka", renesansowa brama miejska.
Zaraz za nią Jest Katownia wraz z wieżą więzienną, powstała w II połowie XVI wieku.
Przekraczając kolejną bramę, tym razem "Brama Złota", wkraczamy na ulicę Długą w Gdańsku, turystyczny "przedsionek diabła", strach pomyśleć co tam się dzieje w wekeendy
Jest tam pięknie, wysokie kolorowe kamienice, pięknie zdobione, przykuwają wzrok jak magnes, człowiek w pierwszym momencie jest lekko oszołomiony, kiedy się wchodzi w to wszystko na raz.
Wpadamy do fajnej kawiarni na śniadanko i kawę, nazywała się "Zielona Weranda", było pysznie
Wzmocnieni ruszamy dalej, pojawia się wysoki do samego nieba gotycko-renesansowy Ratusz Główny Miasta, mijamy go bez większego zainteresowania, ponieważ wrócimy tutaj później żeby wdrapać się na jego szczyt i na koniec pooglądać wszystko z góry.
Tuż za ratuszem znajduje się chyba najbardziej rozpoznawalne miejsce Gdańska, Fontanna Neptuna.
Masy ludzi przetaczają się w tym miejscu, długo czekam próbując zrobić zdjęcie, zawsze ktoś jest, no cóż
Brama Zielona, prawdopodobnie najstarsza Brama wodna Gdańska, przekraczając ją wkraczamy w wodny świat, wody Starej i Nowej Motławy przepływają pod naszymi nogami, żeby wpaść do Martwej Wisły.
Podążamy pomostami i nabrzeżami obserwując piękne budynki starej i nowej architektury, przystanie w których widać bogactwo, jachty, małe motorówki, od małych po wypasione kolosy …
Dwa ruchome mosty, jeden obraca się na boki, drugi podnosi w całości do góry, cykl co pół godziny, kiedy zatrzymuje się ruch pieszy, ruszają łodzie i statki, między nimi plączą się kajakarze i goście w plastikowych garbusach, strasznie są wkurzający, bo pasują jak pięść do oka, piękny widok i te dwa #*%$#* straszne.
Zbliżamy się do SS Sołdek - masowiec o napędzie parowym, pierwszy statek pełnomorski zbudowany całkowicie w Polsce, można go zwiedzać, ale jest tak gorąco, że odpuszczamy sobie.
Idziemy w stronę drugiego mostu, który w zasadzie podnosi się tuż przed naszym przyjściem, z jednej strony fajnie, bo przepłynęły wszystkie statki, które mieliśmy okazję sfotografować w akcji, ale jest też minus, trzeba czekać pół godziny, a upał nie do zniesienia, było dobrze ponad 35 stopni i ani grama cienia, a nawet kiedy udaje się go trochę znaleźć, to niewiele to zmienia
Blokada została zwolniona i ruszyli most opadł zupełnie i mogliśmy całą zgrają ruszyć na drugi brzeg, mogliśmy kontynuować zwiedzanie.
Bazylika Mariacka, to jest kolos, gładkie pionowe ściany zdają się nie mieć końca, mieli rozmach i fantazję
Zgrabnie przemykamy uliczkami i docieramy z powrotem pod Ratusz Główny, bez zbędnych ceregieli kupujemy bilety i lecimy na górę !
Pięknie …
Czerwone dachy jak okiem sięgnąć, "morze dachów", warto się wspiąć na górę, żeby to zobaczyć na własne oczy
I w zasadzie to już koniec zwiedzania, jest tak gorąco, że się rozpływamy we własnym sosie, akurat tego dnia było najgoręcej, no cóż, widocznie tak miało być
Wiem że liznęliśmy tylko Gdańsk, że jest jeszcze z pewnością mnóstwo ciekawych miejsc do zobaczenia.
Ja np. bardzo chciałbym zobaczyć Stocznię Gdańską, jest Jeszcze Oliwa, ohhhh …Czy wrócimy ?
Jeżeli pojedziemy znowu nad morze, to z pewnością tak
C.D.N
Jest tyle możliwości, że nasze kilka dni nad Morzem, to zaledwie kropla …
Coś trzeba wybrać, zdecydowanie postawiliśmy na Gdańsk
Wyjeżdżamy w miarę wcześnie, kierujemy się na polecony przez kolegę Sebastiana "parking Królewski", była możliwość kupienia biletu online, ale po kilku nieudanych próbach, odpuściłem.
Z parkingu kierujemy się w stronę Bramy Wyżynnej, skąd zaczniemy przygodę z Gdańskiem.
Po drodze Skwery, Czesława Niemena i Polskich Harcerzy w byłym Wolnym Mieście Gdańsku.
Ile razy trzeba było przejść przez przejścia dla pieszych, to już sam nie pamiętam, ale było ich sporo
Jest i ona Brama Wyżynna, dawniej zwana także "Brama Wysoka", renesansowa brama miejska.
Zaraz za nią Jest Katownia wraz z wieżą więzienną, powstała w II połowie XVI wieku.
Przekraczając kolejną bramę, tym razem "Brama Złota", wkraczamy na ulicę Długą w Gdańsku, turystyczny "przedsionek diabła", strach pomyśleć co tam się dzieje w wekeendy
Jest tam pięknie, wysokie kolorowe kamienice, pięknie zdobione, przykuwają wzrok jak magnes, człowiek w pierwszym momencie jest lekko oszołomiony, kiedy się wchodzi w to wszystko na raz.
Wpadamy do fajnej kawiarni na śniadanko i kawę, nazywała się "Zielona Weranda", było pysznie
Wzmocnieni ruszamy dalej, pojawia się wysoki do samego nieba gotycko-renesansowy Ratusz Główny Miasta, mijamy go bez większego zainteresowania, ponieważ wrócimy tutaj później żeby wdrapać się na jego szczyt i na koniec pooglądać wszystko z góry.
Tuż za ratuszem znajduje się chyba najbardziej rozpoznawalne miejsce Gdańska, Fontanna Neptuna.
Masy ludzi przetaczają się w tym miejscu, długo czekam próbując zrobić zdjęcie, zawsze ktoś jest, no cóż
Brama Zielona, prawdopodobnie najstarsza Brama wodna Gdańska, przekraczając ją wkraczamy w wodny świat, wody Starej i Nowej Motławy przepływają pod naszymi nogami, żeby wpaść do Martwej Wisły.
Podążamy pomostami i nabrzeżami obserwując piękne budynki starej i nowej architektury, przystanie w których widać bogactwo, jachty, małe motorówki, od małych po wypasione kolosy …
Dwa ruchome mosty, jeden obraca się na boki, drugi podnosi w całości do góry, cykl co pół godziny, kiedy zatrzymuje się ruch pieszy, ruszają łodzie i statki, między nimi plączą się kajakarze i goście w plastikowych garbusach, strasznie są wkurzający, bo pasują jak pięść do oka, piękny widok i te dwa #*%$#* straszne.
Zbliżamy się do SS Sołdek - masowiec o napędzie parowym, pierwszy statek pełnomorski zbudowany całkowicie w Polsce, można go zwiedzać, ale jest tak gorąco, że odpuszczamy sobie.
Idziemy w stronę drugiego mostu, który w zasadzie podnosi się tuż przed naszym przyjściem, z jednej strony fajnie, bo przepłynęły wszystkie statki, które mieliśmy okazję sfotografować w akcji, ale jest też minus, trzeba czekać pół godziny, a upał nie do zniesienia, było dobrze ponad 35 stopni i ani grama cienia, a nawet kiedy udaje się go trochę znaleźć, to niewiele to zmienia
Blokada została zwolniona i ruszyli most opadł zupełnie i mogliśmy całą zgrają ruszyć na drugi brzeg, mogliśmy kontynuować zwiedzanie.
Bazylika Mariacka, to jest kolos, gładkie pionowe ściany zdają się nie mieć końca, mieli rozmach i fantazję
Zgrabnie przemykamy uliczkami i docieramy z powrotem pod Ratusz Główny, bez zbędnych ceregieli kupujemy bilety i lecimy na górę !
Pięknie …
Czerwone dachy jak okiem sięgnąć, "morze dachów", warto się wspiąć na górę, żeby to zobaczyć na własne oczy
I w zasadzie to już koniec zwiedzania, jest tak gorąco, że się rozpływamy we własnym sosie, akurat tego dnia było najgoręcej, no cóż, widocznie tak miało być
Wiem że liznęliśmy tylko Gdańsk, że jest jeszcze z pewnością mnóstwo ciekawych miejsc do zobaczenia.
Ja np. bardzo chciałbym zobaczyć Stocznię Gdańską, jest Jeszcze Oliwa, ohhhh …Czy wrócimy ?
Jeżeli pojedziemy znowu nad morze, to z pewnością tak
C.D.N
Czytam, oglądam, idziecie koło Ratusza i nie wchodzicie na wieżę, na szczęście weszliście później. Mi też się podobało w Gdańsku, zwłaszcza na nabrzeżach.
Taka ciekawostka: parkowałem na tym parkingu, który polecałem Adrianowi. Płaciłem online, jak dostałem potwierdzenie płatności, to okazało się, że parking jest własności parafii jakiejś tam.
Taka ciekawostka: parkowałem na tym parkingu, który polecałem Adrianowi. Płaciłem online, jak dostałem potwierdzenie płatności, to okazało się, że parking jest własności parafii jakiejś tam.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Sebastian pisze:Czytam, oglądam, idziecie koło Ratusza i nie wchodzicie na wieżę, na szczęście weszliście później. Mi też się podobało w Gdańsku, zwłaszcza na nabrzeżach.
Taka ciekawostka: parkowałem na tym parkingu, który polecałem Adrianowi. Płaciłem online, jak dostałem potwierdzenie płatności, to okazało się, że parking jest własności parafii jakiejś tam.
Chętnie tam wrócimy na ciąg dalszy
Tak nabrzeża są kozackie !
Tam były jaja na tym parkingu, nie przyjmował 2 zł i nie działała płatność kartą, całe szczęście kultura i uprzejmość wzajemna uratowała sytuację, nie tylko nam
Ostatnio zmieniony 2022-08-11, 19:29 przez Adrian, łącznie zmieniany 1 raz.
Adrian pisze:Chętnie tam wrócimy na ciąg dalszy
Normalnie nie wierzę
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Dzień 5 - Lisi Jar i latarnia na Przylądku Rozewie
Po upalnym Gdańsku, czas na trochę ochłody, więc ruszamy w stronę wody
Ten dzień też zapowiadał się upalnie, a my zamiast siedzieć na morzem, woleliśmy chodzić i się gotować na stojąco …
Do latarni w Rozewiu mieliśmy zaledwie 3 km, idąc przez Lisi Jar, więc nie katowaliśmy się strasznie będąc na urlopie
Schodzimy z głównej drogi i wchodzimy w jar. Jest dobrze, klimat iście górski, wąwozy strome i głębokie jak na nadmorskie klimaty.
Trzeba iść ostrożnie, chwila nieuwagi i ssssru do dziury, mijamy mostek i dochodzimy do stromych schodów, które zwiastują, że plaża jest blisko, klimat tego miejsca jest naprawdę świetny, czekamy chwilę bo schody wąskie a ruch wzmożony
Na dole okazuje się, że wąwozy idą jeszcze w prawo i w lewo, ale my zmierzamy w stronę plaży, której światło wdzierało się w ciemne wąwozy, klimacik był
Wchodzimy na plażę, ale nie taką jakie widzieliśmy wcześniej, ta była bardziej dzika, zaniedbana, wystawały z niej wielkie kamienie i pełno korzeni i wyrzuconych przez wodę, piaskowe klify wyglądały na niebezpieczne, kruche ze zwisającymi korzeniami, pięknie to wszystko razem wyglądało.
Kawałek dalej zaczyna się długi kręty falochron, ruszamy brzegiem tuż pod nim z nadzieją, że później będzie można jakoś na niego wejść ?
Po drodze obserwujemy wodę pełną glonów, piękne brunatne bajoro !
Na piasku co parę kroków leżały Meduzy, niektóre malutkie, ale zdarzyły się też całkiem duże sztuki, takie duże żelki
Na horyzoncie dostrzegamy szałas, pierwsze skojarzenie - Buba tu była !
Podchodzimy pod sam szałas, który był na zakręcie falochronu, trzeba było zobaczyć jak wygląda dalsza droga, bo nam trzeba było dostać się na górę …
Falochron ciągnął się jeszcze daleko, ale na szczęście jak na zawołanie była drabinka, dokładnie taka, jakie spotkamy w Tatrach, przypadek ? Nie sądzę
Wspinamy się po niej na górę i oczom naszym ukazuje się zagrodzone wejście …
Całe szczęście, że Polak jak widzi że nie można, to na pewno wejdzie, tutaj było podobnie, dwie ścieżki kulturalnie omijały płot z dwóch stron
Dostrzegam schody prowadzące na górę, a my właśnie tam idziemy Przy schodach tabliczka - "PRZEJŚCIA NIE MA".
Całe szczęście my nie chcieliśmy tamtędy przechodzić, tylko wychodzić
Świetne miejsce, kręte kamienne schody, wspomagane zastrzałami z desek i pokrzywioną balustradę, tak idąc zastanawiałem się dla czego nie wolno i nagle słyszę, że z góry ktoś idzie, moja teoria działa, jak jest zakaz to trzeba wejść i zobaczyć, co tam jest …
Wychodzimy z lasu i od razu ukazuje się nam latarnia morska, ta druga
DO pierwszej, tej ważniejszej dochodzimy po krótkiej chwili, trudno jej nie zauważyć, jej kolor jest tak mocny, że przebija się przez korony drzew.
Kompleks budynków wokół latarni, to maszynownia, piekarnia i wędzarnia oraz kasa, nie ma żadnego sklepiku, żeby kupić chociaż butelkę wody, której zapomnieliśmy w domku i tak idziemy o suchym pysku, a upał był solidny.
Mimo gorąca postanawiamy wejść na górę, wchodząc na samą górę jest informacja, że jest tam bardzo gorąco i duszno, wchodzimy z młodą żeby zobaczyć co widać z ze szczytu latarni, faktycznie za zamkniętymi szybami jest jak w szklarni, zdjęcia przez brudne szyby trochę nie miały sensu, zrobiłem dwa i uciekaliśmy poziom niżej, na balkon którym można było obejść latarnię dookoła, w latarni były małe okrągłe okienka, dając klimat jak na łodzi
Gorąc okrutny, trzeba stamtąd spadać i kupić w końcu coś do picia.
Po drodze zza drzew zagląda na nas latarnia nr 2 którą mijamy i lecimy w stronę głównej ulicy, byle szybciej dostać coś mokrego do wyżłopania
Główną ulicą zmierzamy z powrotem do Jastrzębiej Góry, żeby coś zjeść, bo w brzuszku już zaczynało się dziać coś niedobrego
Po powrocie do domku postanawiamy, że idziemy jeszcze na plażę troszkę poleżeć i w tedy udaje nam się pierwszy raz zanurzyć w morzu
przez szybę
C.D.N
Po upalnym Gdańsku, czas na trochę ochłody, więc ruszamy w stronę wody
Ten dzień też zapowiadał się upalnie, a my zamiast siedzieć na morzem, woleliśmy chodzić i się gotować na stojąco …
Do latarni w Rozewiu mieliśmy zaledwie 3 km, idąc przez Lisi Jar, więc nie katowaliśmy się strasznie będąc na urlopie
Schodzimy z głównej drogi i wchodzimy w jar. Jest dobrze, klimat iście górski, wąwozy strome i głębokie jak na nadmorskie klimaty.
Trzeba iść ostrożnie, chwila nieuwagi i ssssru do dziury, mijamy mostek i dochodzimy do stromych schodów, które zwiastują, że plaża jest blisko, klimat tego miejsca jest naprawdę świetny, czekamy chwilę bo schody wąskie a ruch wzmożony
Na dole okazuje się, że wąwozy idą jeszcze w prawo i w lewo, ale my zmierzamy w stronę plaży, której światło wdzierało się w ciemne wąwozy, klimacik był
Wchodzimy na plażę, ale nie taką jakie widzieliśmy wcześniej, ta była bardziej dzika, zaniedbana, wystawały z niej wielkie kamienie i pełno korzeni i wyrzuconych przez wodę, piaskowe klify wyglądały na niebezpieczne, kruche ze zwisającymi korzeniami, pięknie to wszystko razem wyglądało.
Kawałek dalej zaczyna się długi kręty falochron, ruszamy brzegiem tuż pod nim z nadzieją, że później będzie można jakoś na niego wejść ?
Po drodze obserwujemy wodę pełną glonów, piękne brunatne bajoro !
Na piasku co parę kroków leżały Meduzy, niektóre malutkie, ale zdarzyły się też całkiem duże sztuki, takie duże żelki
Na horyzoncie dostrzegamy szałas, pierwsze skojarzenie - Buba tu była !
Podchodzimy pod sam szałas, który był na zakręcie falochronu, trzeba było zobaczyć jak wygląda dalsza droga, bo nam trzeba było dostać się na górę …
Falochron ciągnął się jeszcze daleko, ale na szczęście jak na zawołanie była drabinka, dokładnie taka, jakie spotkamy w Tatrach, przypadek ? Nie sądzę
Wspinamy się po niej na górę i oczom naszym ukazuje się zagrodzone wejście …
Całe szczęście, że Polak jak widzi że nie można, to na pewno wejdzie, tutaj było podobnie, dwie ścieżki kulturalnie omijały płot z dwóch stron
Dostrzegam schody prowadzące na górę, a my właśnie tam idziemy Przy schodach tabliczka - "PRZEJŚCIA NIE MA".
Całe szczęście my nie chcieliśmy tamtędy przechodzić, tylko wychodzić
Świetne miejsce, kręte kamienne schody, wspomagane zastrzałami z desek i pokrzywioną balustradę, tak idąc zastanawiałem się dla czego nie wolno i nagle słyszę, że z góry ktoś idzie, moja teoria działa, jak jest zakaz to trzeba wejść i zobaczyć, co tam jest …
Wychodzimy z lasu i od razu ukazuje się nam latarnia morska, ta druga
DO pierwszej, tej ważniejszej dochodzimy po krótkiej chwili, trudno jej nie zauważyć, jej kolor jest tak mocny, że przebija się przez korony drzew.
Kompleks budynków wokół latarni, to maszynownia, piekarnia i wędzarnia oraz kasa, nie ma żadnego sklepiku, żeby kupić chociaż butelkę wody, której zapomnieliśmy w domku i tak idziemy o suchym pysku, a upał był solidny.
Mimo gorąca postanawiamy wejść na górę, wchodząc na samą górę jest informacja, że jest tam bardzo gorąco i duszno, wchodzimy z młodą żeby zobaczyć co widać z ze szczytu latarni, faktycznie za zamkniętymi szybami jest jak w szklarni, zdjęcia przez brudne szyby trochę nie miały sensu, zrobiłem dwa i uciekaliśmy poziom niżej, na balkon którym można było obejść latarnię dookoła, w latarni były małe okrągłe okienka, dając klimat jak na łodzi
Gorąc okrutny, trzeba stamtąd spadać i kupić w końcu coś do picia.
Po drodze zza drzew zagląda na nas latarnia nr 2 którą mijamy i lecimy w stronę głównej ulicy, byle szybciej dostać coś mokrego do wyżłopania
Główną ulicą zmierzamy z powrotem do Jastrzębiej Góry, żeby coś zjeść, bo w brzuszku już zaczynało się dziać coś niedobrego
Po powrocie do domku postanawiamy, że idziemy jeszcze na plażę troszkę poleżeć i w tedy udaje nam się pierwszy raz zanurzyć w morzu
przez szybę
C.D.N
Ostatnio zmieniony 2022-08-12, 22:29 przez Adrian, łącznie zmieniany 2 razy.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości